Komnaty Havelocka
AutorWiadomość
Komnaty Havelocka
Sypialnia i gabinet. Pomieszczenia nieco smutne i pozbawione życia, bo Havelock spędza w nich naprawdę niewiele czasu. Pójść spać i wstać, odczytać listy, zanotować coś na szybko, zanim opuści pomieszczenie i uda się do biblioteki lub lasu - nic ponadto, bo niczego więcej nie potrzebuje. Miejsce niemal całkowicie pozbawione ozdób i kwiatów. Te, które znajdują się w środku, zostały ustawione przez służbę, a sam lokator nie raczył przyozdobić ścian nawet zdjęciami własnych dzieci. Jedynym elementem nadającym pomieszczeniom nieco unikalnego charakteru jest obłożone dokumentami, listami i notatkami biurko. Ollivander trzyma tutaj to, czego nie może zabrać ze sobą do szklarni.
25 stycznia 1958
Mieszanka, którą tworzył na obrzędy Imbolc, miała odprężyć wszystkich zebranych i pomóc im w oczyszczeniu swojego ciała. W przypadku tworzonego przez niego kadzidła chodziło konkretnie o oczyszczenie ciała z toksyn i odprężenie - oczyszczenia duchowego zapewnić nie mógł nikomu, choćby i spędził przy swoim biurku resztę tej przeklętej nocy. Mógł jednak pomóc im pozbyć się napięcia. Mógł pomóc im oswobodzić się z klatki własnych myśli i unieść gdzieś wysoko, tam gdzie ptaki. Dodać im odwagi, aby w tę noc bez oporów zatańczyć wokół ognia, a może raczej... z ogniem.
Skrzeloziele, kwiat lotosu, nawłoć, sosna. Ususzone przez samego Havelocka, który im więcej wiedział o zielarstwie, tym mniej przychylnym okiem spoglądał na gotowe do tworzenia wywarów i kadzideł zioła i mieszanki. Chciał to wszystko tworzyć samodzielnie - od początku do końca. Założenie hodowli, która pozwoliłaby mu na korzystanie tylko i wyłącznie z własnych zbiorów byłoby jednak absurdalnie czasochłonne, lub wyczerpujące nawet dla kieszeni Lorda - bogowie tylko wiedzą, czy byłoby to w ogóle możliwe. Do tego żywica w postaci ladanum. Tej o balsamicznym zapachu, pozytywnie wpływającej na układ oddechowy.
Zebrani mieli czuć las. Mieli chłonąć ten wieczór, zachwycić się tym urywkiem rzeczywistości. Ta jedna noc miała zapaść w ich pamięci jako ta, w której czuli się dobrze ze sobą i wszechotaczającą ich naturą - wszyscy byli przecież dziećmi Matki, tak jak drzewa i morze, mieli prawo cieszyć się tą chwilą i ukłonić się mrugającym do nich gwiazdom. Szczerze wierzył również w to, że potrzebowali tego jako Ollivanderowie. Lynette, skryta pod swoim płaszczem smutku. On, skryty pod peleryną niezręczności, której nie potrafił wyzbyć się mimo wszelkich prób. Potrzebowali odetchnąć. Tak samo jak wszyscy inni. Momentami...
Momentami chyba nawet bardziej.
Ale naprawdę nie chciał sobie tego przyznawać. Zwłaszcza że nie było to wsparcie, którego powinni życzyć sobie codziennie - dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak ciężkie uzależnienie to ze sobą niosło.
Jeżeli gotową mieszankę uznał za udaną, ze spokojem przesypał ją do przygotowanej wcześniej kadzielnicy.
| Tworzę kadzidło odprężające ST 25 ze skrzeloziela, kwiatu lotosu, nawłoci, sosny i ladanum. Następnie opuszczam temat (no, chyba że mi coś znowu wybuchnie).
I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
♪
♪
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Havelock Ollivander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
07.02.1958
Prudence pojawiła się w Lancashire kilka dni po sowie, którą dostała od kuzyna. Zobowiązała się do poinformowania go, to tym, co widziała na jego ziemiach. Powinien mieć świadomość o statku i ludziach, których znalazły wraz z Jackie zupełnie przypadkiem podczas spaceru.
Znalazła się na ziemiach Ollivanderów dosyć wcześnie, chciała spędzić tutaj trochę czasu, zobaczyć co słychać u dzieci Havelocka, a też przede wszystkim zabrać ze sobą do Puddlemere Narcissę choć na kilka dni. Otrzymała jej listy i nieco się o nią martwiła, czuła, że taki wypad może jej dobrze zrobić. Pamiętała kiedy sama była w jej wieku, cieszyło ją to, że dziewczyna jej ufa i pisze do niej o swoich problemach. Nie zamierzała tego lekceważyć.
Zjawiła się przed drzwiami dworu ubrana w grube futro, trzymając w dłoni miotłę. Może warunki nie były najlepsze, w końcu temperatura była niska, jednak przyjemnie było odbyć podróż właśnie w ten sposób. Twarz miała różową od wiatru, który ją muskał, gdy mknęła po niebie. Oparła swój środek transportu o ścianę, po czym zastukała do drzwi. Dosyć szybko ktoś ze służby jej otworzył i wpuścił do środka. Znali ją w tym miejscu, była częstym gościem Ollivanderów.
Weszła do środka, zdjęła płaszcz i czekała na pojawienie się Havelocka. Ubrana była w długą, ciemną spódnicę oraz białą koszulę na którą narzuciła gruby, niebieski, wełniany sweter. Włosy zaplotła w gruby warkocz. W ręce trzymała butelkę drogiego wina, nie wypadało tak przychodzić w odwiedziny z pustymi rękoma. Znajoma służąca podeszła do Prudence, aby przekazać, że lord Ollivander czeka na nią w swoim gabinecie. Zaprowadziła kobietę do niego.
Macmillan zastukała w drzwi, żeby nie zaskoczyć kuzyna swoją obecnością. Kiedy usłyszała, że może wejść weszła do gabinetu. Smutne to było pomieszczeni, brakowało w nim kolorów, jednak pasowało do Havelocka. Uśmiechnęła się kiedy go zobaczyła, siedział przy biurku. Ruszyła więc w jego stronę. - Witaj Havelock, jak się miewasz?- rzekła, po czym postawiła butelkę wina, którą trzymała w dłoni na stole. - Proszę to dla Was na te smutne, zimowe wieczory.- nie było to może zbyt wiele, ale chciała być po prostu miła. Wiadomo, że trwa wojna, a ich rody nie były w najlepszej sytuacji ekonomicznej.
Prudence pojawiła się w Lancashire kilka dni po sowie, którą dostała od kuzyna. Zobowiązała się do poinformowania go, to tym, co widziała na jego ziemiach. Powinien mieć świadomość o statku i ludziach, których znalazły wraz z Jackie zupełnie przypadkiem podczas spaceru.
Znalazła się na ziemiach Ollivanderów dosyć wcześnie, chciała spędzić tutaj trochę czasu, zobaczyć co słychać u dzieci Havelocka, a też przede wszystkim zabrać ze sobą do Puddlemere Narcissę choć na kilka dni. Otrzymała jej listy i nieco się o nią martwiła, czuła, że taki wypad może jej dobrze zrobić. Pamiętała kiedy sama była w jej wieku, cieszyło ją to, że dziewczyna jej ufa i pisze do niej o swoich problemach. Nie zamierzała tego lekceważyć.
Zjawiła się przed drzwiami dworu ubrana w grube futro, trzymając w dłoni miotłę. Może warunki nie były najlepsze, w końcu temperatura była niska, jednak przyjemnie było odbyć podróż właśnie w ten sposób. Twarz miała różową od wiatru, który ją muskał, gdy mknęła po niebie. Oparła swój środek transportu o ścianę, po czym zastukała do drzwi. Dosyć szybko ktoś ze służby jej otworzył i wpuścił do środka. Znali ją w tym miejscu, była częstym gościem Ollivanderów.
Weszła do środka, zdjęła płaszcz i czekała na pojawienie się Havelocka. Ubrana była w długą, ciemną spódnicę oraz białą koszulę na którą narzuciła gruby, niebieski, wełniany sweter. Włosy zaplotła w gruby warkocz. W ręce trzymała butelkę drogiego wina, nie wypadało tak przychodzić w odwiedziny z pustymi rękoma. Znajoma służąca podeszła do Prudence, aby przekazać, że lord Ollivander czeka na nią w swoim gabinecie. Zaprowadziła kobietę do niego.
Macmillan zastukała w drzwi, żeby nie zaskoczyć kuzyna swoją obecnością. Kiedy usłyszała, że może wejść weszła do gabinetu. Smutne to było pomieszczeni, brakowało w nim kolorów, jednak pasowało do Havelocka. Uśmiechnęła się kiedy go zobaczyła, siedział przy biurku. Ruszyła więc w jego stronę. - Witaj Havelock, jak się miewasz?- rzekła, po czym postawiła butelkę wina, którą trzymała w dłoni na stole. - Proszę to dla Was na te smutne, zimowe wieczory.- nie było to może zbyt wiele, ale chciała być po prostu miła. Wiadomo, że trwa wojna, a ich rody nie były w najlepszej sytuacji ekonomicznej.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Komnaty Havelocka
Szybka odpowiedź