Opowieści w dymie opiumowym 7.01.1958
AutorWiadomość
Rigel Black & Evandra Rosier & Primrose Burke - spotykają się na paleniu opium, a to rozwiązuje języki, największe tajemnice, sekrety i lęki wychodzą na powierzchnię gry pozorów i lustra kłamstw.
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
-Vincent? - Zapytała zaintrygowana.-Podróże i natura? - Miała okazję poznać mężczyznę o tym imieniu, opis też do niego pasował. Otrzymała od niego woreczek ziół, a Edgar wpadł w złość kiedy się dowiedział o tym, że przebywał na terenie zamku. -Wysoki? Ciemnowłosy? Profil niczym spod dłuta rzeźbiarza? - Dopytywała jeszcze, a potem wybałuszyła oczy na widok Rigela. -Chory jesteś? - Zapytała zatroskana jego rumieńcami i rozanielonym uśmiechem zdobiącym jego twarz. -Macie kochanków?! - Zapytała ni to z wyrzutem ni to z zazdrością zmieszaną z zaciekawieniem. -Miłość. - Prychnęła i pokręciła głową sięgając po kieliszek wina. -Wy wyczerpaliście cały limit. Ja pozostanę tą, która nigdy nie zazna książkowej miłości. Zostanę wydana za mężczyznę, który nie będzie mnie szanował, a kochankowie - potencjalni - się nie zjawią, bo jestem Burke, a potem będą jakąś Avery, Malfoy, Yaxley czy inną lady, której się unika jak ognia w obawie przed jej mężem.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
- Przykre - stwierdziła na słowa lady Burke, przyjmując od niej fajkę. - Widać za bardzo się bał. Może uznał, że go ośmieszysz? - Ares miał wiele własnych, często irracjonalnych demonów i trudno było je wyplenić, przekonać, że cały świat nie jest zwrócony przeciwko niemu. Kolejny kłąb dymu uniósł się pod sufit, a półwila podała fajkę dalej.
- Profil niczym spod dłuta rzeźbiarza - powtórzyła za Primrose rozmarzonym tonem, zupełnie nie orientując się, że przyjaciółka najwidoczniej miała okazję go poznać. - Spojrzenie stalowych oczu i ten łagodny uśmiech, który odganiał wszelkie troski. Wtedy byłam pewna, że mogę tak z nim trwać przez wieczność.
Odwróciła spojrzenie na Rigela, wciąż uśmiechając się szeroko, tym razem ciesząc się z widoku rozanielonej twarzy przyjaciela, także głodna pikantnych szczegółów. Zamarła jednak, słysząc, że Black mówi o tej osobie w formie męskiej - czyżby się przesłyszała, a może to Rigelowy język zaczął się już plątać? Już miała dodać coś od siebie, kiedy odwróciła głowę, utkwiwszy wzrok w Primrose.
- Kochanków… - prychnęła z wyrzutem. - To była tylko chwilowa słabość. Szczerze wątpię, że jeszcze na siebie trafimy. Zresztą, takie spotkanie mogłoby nie należeć do komfortowych. - Jak choćby z Cillianem, przemknęło jej przez myśl, kiedy przypomniała sobie mężczyznę w mieszkaniu Friedricha, którego to spotkała później w Stoke-on-Trent. Długo wahała się czy wysłać mu list, upewniając się co do ustaleń, jakie nigdy wcześniej nie padły na głos. Macnair zdawał się rozumieć powagę sytuacji, lecz praktycznie go nie znała, musiała zaryzykować.
- Dramatyzujesz, Prim. Okazje nadarzają się same, wystarczy z nich skorzystać. Jeśli determinacja jest silna, to żadne nazwisko nie jest przeszkodą. - W tonie Evandry biła pewność, choć dziś napędzana była głównie oparami opium i przelanym alkoholem. Czy nazajutrz będzie równie pewna swoich słów?
- Profil niczym spod dłuta rzeźbiarza - powtórzyła za Primrose rozmarzonym tonem, zupełnie nie orientując się, że przyjaciółka najwidoczniej miała okazję go poznać. - Spojrzenie stalowych oczu i ten łagodny uśmiech, który odganiał wszelkie troski. Wtedy byłam pewna, że mogę tak z nim trwać przez wieczność.
Odwróciła spojrzenie na Rigela, wciąż uśmiechając się szeroko, tym razem ciesząc się z widoku rozanielonej twarzy przyjaciela, także głodna pikantnych szczegółów. Zamarła jednak, słysząc, że Black mówi o tej osobie w formie męskiej - czyżby się przesłyszała, a może to Rigelowy język zaczął się już plątać? Już miała dodać coś od siebie, kiedy odwróciła głowę, utkwiwszy wzrok w Primrose.
- Kochanków… - prychnęła z wyrzutem. - To była tylko chwilowa słabość. Szczerze wątpię, że jeszcze na siebie trafimy. Zresztą, takie spotkanie mogłoby nie należeć do komfortowych. - Jak choćby z Cillianem, przemknęło jej przez myśl, kiedy przypomniała sobie mężczyznę w mieszkaniu Friedricha, którego to spotkała później w Stoke-on-Trent. Długo wahała się czy wysłać mu list, upewniając się co do ustaleń, jakie nigdy wcześniej nie padły na głos. Macnair zdawał się rozumieć powagę sytuacji, lecz praktycznie go nie znała, musiała zaryzykować.
- Dramatyzujesz, Prim. Okazje nadarzają się same, wystarczy z nich skorzystać. Jeśli determinacja jest silna, to żadne nazwisko nie jest przeszkodą. - W tonie Evandry biła pewność, choć dziś napędzana była głównie oparami opium i przelanym alkoholem. Czy nazajutrz będzie równie pewna swoich słów?
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Rigel jedynie przewrócił oczami w ramach komentarza. Nie rozumiał zachowania Aresa. No, chyba że osoba, z która się spotykał, również była uważana za wroga ojczyzny. Może też była na plakacie?
To by wiele tłumaczyło... Ale miejmy nadzieje, że Carrow jest po prostu kretynem.
-No proszę, proszę. Nic dziwnego, że zawrócił ci w głowie. - wysłuchał z uśmiechem tego, jak przyjaciółki opisywały mężczyznę. Szczególnie zaskoczyła Rigela Primrose, gdyż to prędzej po Evandrze spodziewałby się takich słów... z drugiej jednak strony lady Burke mimo wszystko nadal pewnie w głębi duszy pozostawała prawdziwą wielbicielką książkowych romansów i takie porównania bardzo do niej pasowały.
Lord Black spróbował wyobrazić, jak wyglądał ten cały Vincent. Jednak to rysy zupełnie innej osoby uporczywie widział przed oczami, a stalowy kolor oczu zastępował błękit nieba i złote iskry.
-Nie, nie jestem... chory. - odpowiedział, sięgając po wino.
A przynajmniej nie w taki sposób.
Czarodziej nie wiedział, jak przyjaciółki zareagują na jego wyznanie... ale kiedy wypowiedział kluczowe słowo, świat się nie zawalił. Nic nie wybuchło.
-I nie kochanków, tylko kochanka. - odpowiedział juz pewniej, po czym spojrzał na Evandrę -Zależy od okoliczności. Najwazniejsze - to się dobrze ukryć. Zabezpieczyć teren pułapkami, żeby żaden nieproszony gość wam nie przeszkadzał. Wziąć parę drobiazgów, pomniejszonych transmutacją. I gotowe.
Wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu. Dopiero po chwili złapał się na myśli, że doradza przyjaciółce, jak ma ukryć przed mężem swoje zdrady. Chyba nie powinien był tego mówić, ale z drugiej strony... jej mężem był Tristan, a to diametralnie zmieniało postać rzeczy - Black nie czuł żadnych wyrzutów sumienia.
-Dokładnie, Prim, Evandra ma rację. - ponownie się z nią zgodził, ale ograniczył się wyłącznie do tych słów. - Trzeba czerpać z życia, bo jest stanowczo za krótkie. A kiedy wyślą nas wszystkich na front umierać, to już zupełnie nie będziesz miała większego wyboru kochanka.
To by wiele tłumaczyło... Ale miejmy nadzieje, że Carrow jest po prostu kretynem.
-No proszę, proszę. Nic dziwnego, że zawrócił ci w głowie. - wysłuchał z uśmiechem tego, jak przyjaciółki opisywały mężczyznę. Szczególnie zaskoczyła Rigela Primrose, gdyż to prędzej po Evandrze spodziewałby się takich słów... z drugiej jednak strony lady Burke mimo wszystko nadal pewnie w głębi duszy pozostawała prawdziwą wielbicielką książkowych romansów i takie porównania bardzo do niej pasowały.
Lord Black spróbował wyobrazić, jak wyglądał ten cały Vincent. Jednak to rysy zupełnie innej osoby uporczywie widział przed oczami, a stalowy kolor oczu zastępował błękit nieba i złote iskry.
-Nie, nie jestem... chory. - odpowiedział, sięgając po wino.
A przynajmniej nie w taki sposób.
Czarodziej nie wiedział, jak przyjaciółki zareagują na jego wyznanie... ale kiedy wypowiedział kluczowe słowo, świat się nie zawalił. Nic nie wybuchło.
-I nie kochanków, tylko kochanka. - odpowiedział juz pewniej, po czym spojrzał na Evandrę -Zależy od okoliczności. Najwazniejsze - to się dobrze ukryć. Zabezpieczyć teren pułapkami, żeby żaden nieproszony gość wam nie przeszkadzał. Wziąć parę drobiazgów, pomniejszonych transmutacją. I gotowe.
Wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu. Dopiero po chwili złapał się na myśli, że doradza przyjaciółce, jak ma ukryć przed mężem swoje zdrady. Chyba nie powinien był tego mówić, ale z drugiej strony... jej mężem był Tristan, a to diametralnie zmieniało postać rzeczy - Black nie czuł żadnych wyrzutów sumienia.
-Dokładnie, Prim, Evandra ma rację. - ponownie się z nią zgodził, ale ograniczył się wyłącznie do tych słów. - Trzeba czerpać z życia, bo jest stanowczo za krótkie. A kiedy wyślą nas wszystkich na front umierać, to już zupełnie nie będziesz miała większego wyboru kochanka.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Czy to efekt opium czy wina, a może wszystkiego na raz, ale nie poznawała swoich przyjaciół. Śmiałe tezy jakie właśnie głosili odbierały jej oddech.
-Chyba znam tego człowieka… - Powiedziała zduszonym głosem kiedy Evandra potwierdziła jej podejrzenia. -Podał nazwisko? Jestem przekonana, że widnieje na jakiś listach gończych, a przynajmniej jego rodzina… - Zerknęła wymownie na przyjaciółkę, a ręka jej zamarła w połowie ruchu z fajką kiedy Rigel potwierdził to co jej umknęło wcześniej a może specjalnie zignorowała - męski przymiotnik. Kaszlnęła głośno choć przecież się nie zaciągnęła dymem. - Kochanka. - Powtórzyła za przyjacielem powoli. -Kochanka? - Zerknęła teraz a Evandrę jakby chciała się upewnić, że się nie przesłyszała, a Rigel kontynuował, niczym woda, której właśnie puściła tama i wszystko płynęło. Wszystkie sekrety. Wiedziała, że Black jest wycofany, że wiązała go głęboka przyjaźń w czasach szkolnych, której zakończenie boleśnie przeżył, czy już wtedy? Potrząsnęła głową. -Jak do tego doszło? - Być może umysł przytłumiony opium nie przejmował się za bardzo kwestią, która mogłaby pogrążyć młodego lorda, nie docierały do niego reakcje oburzenia i niedowierzania. Nie to było teraz istotne. -Słyszę, że masz to nieźle opracowane… Właśnie. O-p-r-a-c-o-w-a-n-e. Jak długo to trwa? Od kiedy? - Wycelowała fajkę w stronę przyjaciela oskarżycielsko, że dopiero teraz się zdradza. -Widzę, że obydwoje mocno czerpiecie z życia. Nie spodziewałam się tego. - Wypiła duży haust z kieliszka, a potem sięgnęła po pralinkę aby móc przemyśleć pewne sprawy. -Na Merlina! W ogóle się nie spodziewałam. Właśnie przemianowaliście cały mój świat.
-Chyba znam tego człowieka… - Powiedziała zduszonym głosem kiedy Evandra potwierdziła jej podejrzenia. -Podał nazwisko? Jestem przekonana, że widnieje na jakiś listach gończych, a przynajmniej jego rodzina… - Zerknęła wymownie na przyjaciółkę, a ręka jej zamarła w połowie ruchu z fajką kiedy Rigel potwierdził to co jej umknęło wcześniej a może specjalnie zignorowała - męski przymiotnik. Kaszlnęła głośno choć przecież się nie zaciągnęła dymem. - Kochanka. - Powtórzyła za przyjacielem powoli. -Kochanka? - Zerknęła teraz a Evandrę jakby chciała się upewnić, że się nie przesłyszała, a Rigel kontynuował, niczym woda, której właśnie puściła tama i wszystko płynęło. Wszystkie sekrety. Wiedziała, że Black jest wycofany, że wiązała go głęboka przyjaźń w czasach szkolnych, której zakończenie boleśnie przeżył, czy już wtedy? Potrząsnęła głową. -Jak do tego doszło? - Być może umysł przytłumiony opium nie przejmował się za bardzo kwestią, która mogłaby pogrążyć młodego lorda, nie docierały do niego reakcje oburzenia i niedowierzania. Nie to było teraz istotne. -Słyszę, że masz to nieźle opracowane… Właśnie. O-p-r-a-c-o-w-a-n-e. Jak długo to trwa? Od kiedy? - Wycelowała fajkę w stronę przyjaciela oskarżycielsko, że dopiero teraz się zdradza. -Widzę, że obydwoje mocno czerpiecie z życia. Nie spodziewałam się tego. - Wypiła duży haust z kieliszka, a potem sięgnęła po pralinkę aby móc przemyśleć pewne sprawy. -Na Merlina! W ogóle się nie spodziewałam. Właśnie przemianowaliście cały mój świat.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Uśmiech powoli schodził z twarzy Evandry, ustępując niezrozumieniu. Ściągnęła brwi, utkwiwszy w Primrose puste spojrzenie, analizując jej słowa. Listy gończe? - Nie, nie podał - odpowiedziała tylko, czując falę gorąca i wzbierające się mdłości. To na pewno zbieżność imion, opisów i twarzy, zupełny przypadek, niemający nic wspólnego z rzeczywistością. Jej Vincent nie mógł być żadnym rebeliantem, za którego głowę wystawiono nagrodę. Był zbyt miły, zbyt bliski, kołyszący serce, zgarniający w ciepłe ramiona - ktoś taki nie mógł być zbrodniarzem wojennym.
Słów Rigela słuchała już jednym uchem, z coraz większym trudem kojarząc fakty, wciąż przed oczami mając sylwetkę mężczyzny, z którym tamtego październikowego dnia gotowa była uciec w dal, nie oglądając się za siebie. Dotarł do niej wreszcie głos lady Burke, której oburzenie wzbudziło kolejne zastanowienie.
- Czasem okazuje się, że świat nie jest taki, jakim go postrzegamy - odparła z nieco wymuszonym uśmiechem, wracając wzrokiem do Blacka. - Rzeczywiście brzmi to jak bardzo zaawansowany plan. Nic dziwnego, że do tej pory nikt o was nie wiedział. Dlaczego tyle zwlekałeś? - zapytała, starając się skoncentrować myśli na Rigelu, nie wiedząc czy jest bardziej oburzona faktem posiadania przez niego sympatii (i nie podzielenia się tym faktem z przyjaciółmi) czy też płcią rzeczonego kochanka. Tak zażyła relacja między osobami jednej płci była w ich świecie uważana za chorobę, obłąkanie i postradanie zmysłów. Z drugiej jednak strony nie uważała siebie za szaloną, ale uczucie, jakim darzyła Aquilę także wykraczało poza standardową przyjaźń, o czym lady Black nie omieszkała ją upomnieć. Zerknęła na czarownicę, lecz ta, niewzruszona, zasnęła w swoim fotelu.
Słów Rigela słuchała już jednym uchem, z coraz większym trudem kojarząc fakty, wciąż przed oczami mając sylwetkę mężczyzny, z którym tamtego październikowego dnia gotowa była uciec w dal, nie oglądając się za siebie. Dotarł do niej wreszcie głos lady Burke, której oburzenie wzbudziło kolejne zastanowienie.
- Czasem okazuje się, że świat nie jest taki, jakim go postrzegamy - odparła z nieco wymuszonym uśmiechem, wracając wzrokiem do Blacka. - Rzeczywiście brzmi to jak bardzo zaawansowany plan. Nic dziwnego, że do tej pory nikt o was nie wiedział. Dlaczego tyle zwlekałeś? - zapytała, starając się skoncentrować myśli na Rigelu, nie wiedząc czy jest bardziej oburzona faktem posiadania przez niego sympatii (i nie podzielenia się tym faktem z przyjaciółmi) czy też płcią rzeczonego kochanka. Tak zażyła relacja między osobami jednej płci była w ich świecie uważana za chorobę, obłąkanie i postradanie zmysłów. Z drugiej jednak strony nie uważała siebie za szaloną, ale uczucie, jakim darzyła Aquilę także wykraczało poza standardową przyjaźń, o czym lady Black nie omieszkała ją upomnieć. Zerknęła na czarownicę, lecz ta, niewzruszona, zasnęła w swoim fotelu.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Kiedy temat dotknął listów gończych, po plecach Rigela przeszedł lodowaty dreszcz i ponownie lepki jak pajęczyna strach dał o sobie znać. Jedynym lekarstwem, żeby przynajmniej na chwilę go zwalczyć, był kolejny solidny łyk alkoholu.
Jak? Przecież to niemożliwe... Nie może być, żeby kolejna osoba, związana z nimi w taki osobliwy sposób, była zdrajcą albo należała do rodziny zdrajców!
Co za okropny żart.
-Nawet jeśli tak jest i ktoś z jego rodziny zdradził, to nie powinno się karać całego rodu za błędy jednostki. To takie mugolskie. - zmarszczył nos. Black nie mógł jednak bezpiecznie kontynuować tematu tajemniczego nieznajomego o pięknym profilu, gdyż został wręcz zasypany pytaniami koleżanek.
-To... długa historia. - zaczął i uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. Nie był przygotowany na to, że przyjaciółki będą chciały wiedzieć wszystko... chociaż powinien się domyślić, że tak to się skończy.
-Spotkaliśmy się przypadkowo. Byłem smutny po śmierci Alpharda i pijany, i... - tu zerknął na siostrę, sprawdzając, czy ta nadal śpi. - Spędziliśmy razem noc. A później ponownie się spotkaliśmy... i, no...
Rozłożył ręce.
-Zdecydowaliśmy się kontynuować. I było nam tak dobrze. - uśmiechnął się szeroko. - To było jak, odnalezienie brakującego elementu duszy, jakby cała ta pustka, ta okropna samotność nagle zniknęła. - mówił z wyczuciem, szczerze, mimo odrobinę plączące się od nadmiaru używek języka. - To trwało od… tak naprawdę wszystko zaczęło się w październiku. Nie chciałem nikomu mówić, bo… Cóż bałem się obarczać was tym sekretem. I tym, co sobie o mnie pomyślicie. - oblizał nerwowo usta. - Aquila się dowiedziała o pierwszym spotkaniu. I była bardzo smutna… Kazała milczeć, jak by cała ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. Przepraszam, nie chciałem robić wam przykrości.
Objął rękami kolana, żeby trochę się uspokoić, ale poczuł jak łamie mu się głos, a po policzku spłynęła jedna zdradliwa łza, którą od razu wytarł wierzchem nadgarstka.
-Ale teraz to już koniec. Nie ma spotkań i nie ma nic. Wszystko przez wojnę i przez to, że mam iść umierać. Ja nie chcę umierać, wiecie? Nie chce iść na front i nie chce też skończyć jak Alphard. Żeby moim życiem handlowali jak towarem.
Jak? Przecież to niemożliwe... Nie może być, żeby kolejna osoba, związana z nimi w taki osobliwy sposób, była zdrajcą albo należała do rodziny zdrajców!
Co za okropny żart.
-Nawet jeśli tak jest i ktoś z jego rodziny zdradził, to nie powinno się karać całego rodu za błędy jednostki. To takie mugolskie. - zmarszczył nos. Black nie mógł jednak bezpiecznie kontynuować tematu tajemniczego nieznajomego o pięknym profilu, gdyż został wręcz zasypany pytaniami koleżanek.
-To... długa historia. - zaczął i uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. Nie był przygotowany na to, że przyjaciółki będą chciały wiedzieć wszystko... chociaż powinien się domyślić, że tak to się skończy.
-Spotkaliśmy się przypadkowo. Byłem smutny po śmierci Alpharda i pijany, i... - tu zerknął na siostrę, sprawdzając, czy ta nadal śpi. - Spędziliśmy razem noc. A później ponownie się spotkaliśmy... i, no...
Rozłożył ręce.
-Zdecydowaliśmy się kontynuować. I było nam tak dobrze. - uśmiechnął się szeroko. - To było jak, odnalezienie brakującego elementu duszy, jakby cała ta pustka, ta okropna samotność nagle zniknęła. - mówił z wyczuciem, szczerze, mimo odrobinę plączące się od nadmiaru używek języka. - To trwało od… tak naprawdę wszystko zaczęło się w październiku. Nie chciałem nikomu mówić, bo… Cóż bałem się obarczać was tym sekretem. I tym, co sobie o mnie pomyślicie. - oblizał nerwowo usta. - Aquila się dowiedziała o pierwszym spotkaniu. I była bardzo smutna… Kazała milczeć, jak by cała ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. Przepraszam, nie chciałem robić wam przykrości.
Objął rękami kolana, żeby trochę się uspokoić, ale poczuł jak łamie mu się głos, a po policzku spłynęła jedna zdradliwa łza, którą od razu wytarł wierzchem nadgarstka.
-Ale teraz to już koniec. Nie ma spotkań i nie ma nic. Wszystko przez wojnę i przez to, że mam iść umierać. Ja nie chcę umierać, wiecie? Nie chce iść na front i nie chce też skończyć jak Alphard. Żeby moim życiem handlowali jak towarem.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
To było za dużo informacji na umysł przytępiony opium oraz alkoholem. Rigel miał kochanka, Evandra miała schadzkę z człowiekiem, którego jej mąż by powiesił na najbliższej latarni do góry nogami i zapewnił długą i bolesną śmierć. Rigel był rozbity, przytłoczony kiedy lady Rosier zachowywała chłodny spokój i zdawała się być zupełnie nieporuszona samą myślą, że spotkała się z wrogiem. Tego nie dało się przyjąć bez alkoholu. Sięgnęła po kieliszek.
|Wychodzimy z szafki
|Wychodzimy z szafki
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Opowieści w dymie opiumowym 7.01.1958
Szybka odpowiedź