Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Hectora Vale III
AutorWiadomość
Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]16.12.21 22:26
First topic message reminder :

Gabinet Hectora Vale


Do prywatnego gabinetu prowadzi osobne wejście niż do domu. Na drzwiach znajduje się mosiężna tabliczka z nazwiskiem i kwalifikacjami magipsychiatry. Na pierwszy rzut oka gabinet przypomina raczej bibliotekę niźli siedzibę medyka - Hector Vale nieświadomie odwzorował tutaj otoczenie najbardziej sobie znajome i najbardziej komfortowe, rodzinną bibliotekę Anselma. Matka zabrała z domu ojca ukochany perski dywan, który zdobi teraz drewnianą podłogę. Przy ścianach pokrytych boazerią piętrzą się regały z książkami. Na środku stoi mahoniowe biurko, a pacjent i magipsychiatra mogą zasiąść na wygodnych fotelach.

Pułapki: Śmiechy-chichy, Zapach alihtosy, Somniamortem (na niezapowiedzianych gości) na przejście z gabinetu do części domowej (nie w samym gabinecie)
Duplikat tematu gabinet Hectora Vale na potrzeby częstych wątków w gabinecie Hectora.


Pułapki: Śmiechy-chichy, Zapach alihtosy, Somniamortem (na niezapowiedzianych gości) na przejście z gabinetu do części domowej (nie w samym gabinecie)[/u]



We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.



Ostatnio zmieniony przez Hector Vale dnia 31.01.23 14:00, w całości zmieniany 3 razy
Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale

Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]28.08.22 21:24
- Wszystko dobrze! – Machnęła wolną ręką, nie chcąc go niepokoić, wszystko było w porządku i absolutnie nie musiał się martwić o to. O regał chyba też nie, bo kiedy postawiła go ponownie, klepiąc lekko drewno jakby było jakimś zwierzęciem, które czuło się zaniepokojone. Jeżeli to miało w jakiś sposób pomóc, aby ten znów się nie przewrócił. Nawet by jej chyba nie przeszkadzało, aby Vale skoczył do półek i ustawił wszystko jak chciał – chyba nawet widziałaby to jako bardziej naturalną reakcję. Z zacięciem na twarzy wcisnęła dłonie do kieszeni, nie chcąc popsuć nic więcej. A na pewno by to zrobiła, oczywiście, że by to zrobiła. W końcu jedyne, co umiała robić, to psuć, jak zawsze.
- Uhum, mam nadzieję, że jednak tak… - odsunęła się tak na wszelki wypadek, jeżeli coś miało się dziać, to może przynajmniej wszystko poleci jedynie na nią i nikomu nie stanie się krzywda. Znaczy w sumie jedyną osobą poza nią był tutaj Hector, a ona nawet jeszcze nie stała przy nim, może więc lepiej było nie podchodzić? Łatwiej na pewno, w tym wypadku byłby całkowicie bezpieczny. I na pewno nie spadłby na niego żaden regał.
Chciałaby powiedzieć wszystko wprost, doskonale w końcu Vale wiedział, że potrafiła. I nawet, jeżeli miała się za osobę, która przecież nie zachowywała się najgorzej i jednak potrafiła przyznać się do swoich wad, kończyło się to jednak w ten sposób, że wychodziło to naturalnie w rozmowie, nie z jej inicjatywy. Teraz to nie było naturalne, teraz czuła się, jakby siebie samą musiała rozdzierać na kawałki, jakby sięgała po materiał prześcieradła i rwała go na kawałki, zła, że w ogóle był. Ale tak właśnie to działało – niesiona chwilą i uczuciami działała, dopiero potem zauważając, że konsekwencje potrafiły ją dotknąć.
- Sobą…nie wiem, kiedy to było jakkolwiek przydatne. O wiele lepiej nie jest być mną. Myślisz, że ludzie mogą się zmienić. Tak kompletnie, nie bo coś się stało, ale tylko dlatego aby nie być…sobą. – Może tak miało być łatwiej? Może właśnie tego potrzebowała? Przestać być sobą, znaleźć sobie jakieś…damskie zajęcie. Nosić już wyłącznie sukienki, odmówić sobie metamorfomagii, nie walczyć, zająć się domem, być kobietą. Tego właśnie oczekiwali – inni, kogokolwiek w tych innych można było policzyć. Jeżeli teraz zostanie swoim przeciwieństwem, zostanie w końcu tym, kim ludzie chcieli, żeby była.
- Tak zawsze jest, czy nie? – Przechyliła lekko głowę, jakby zdziwiona, że w tej sytuacji nawet nie wiedział, o czym dokładnie mówiła. Na pewno słyszał to słowo i to nie raz, „nieodpowiednie to towarzystwo ta Lavinia”, „ta dziewczyna zachowuje się nieodpowiednio”. Ale nawet nie odnośnie jej, musiał przecież słyszeć jak te słowa mówiło się do innych. – Wystarczy jedna rzecz aby już podpaść pod ocenę, więc czym by było to jak nie przyjęciem nazwiska?
- Więc te osoby mają luksus, którego ja nie posiadam. – Pochyliła się lekko na siedzeniu, dłonią pocierając kark. Nie wiedziała, czy właśnie za to klienci płacili Hectorowi, ona czuła się jakby jedynie siedziała i jęczała, jak bardzo jest jej źle. Powinna podnieść się, zabrać się do pracy i nie jęczeć komuś, jak bardzo jest jej źle. Czy Hector już się nudził, czy jednak gotowy był na jeszcze kolejne słowa.
- Ze mną! – Niemal krzyknęła, w ostatniej chwili jednak modulując głos tak, aby wszystko nie wybrzmiało we wszystkich stronach świata. Spojrzała jeszcze na niego. – Ja…to nie są tylko myśli Hector. Ja nie wychodzę aby bić ludzi, ale…gdy ktoś robi komuś krzywdę albo chce robić mi krzywdę, to nie myślę właśnie! I dopiero potem do mnie dochodzi, że jak jest się agresywnym i chce mnie się potraktować źle, a ja… - zaczęła się plątać w swoich słowach, machając dłonią, jakby jednak odwoływała to, co mówi.
- Wszystko jest nie tak, Hector. Cokolwiek nie zrobię, jest źle, cokolwiek się zadzieje…chciałabym być normalna, nie martwić się oceną innych. Czy mogę po prostu…być jak inni? Jak to się robi, Hector? – Poczuła szczypanie w kącikach oczu i zakryła dłonią usta, czując gulę rosnącą w gardle. Tego jeszcze brakowało aby nagle zaczęła tutaj płakać.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]11.09.22 3:48
Prawie się uśmiechnął, gdy Thalia pogładziła lekko drewno - w geście było coś ujmującego i znajomego, samemu podchodził w podobny sposób do spłoszonych zwierząt albo do wyjątkowo cennych książek.
Nigdy do ludzi - to intymność wobec nich przychodziła mu z trudem. Szczery uśmiech byłby więc cenny w ich przyjaźni, nie szafował wszak pochopnie szczerą sympatią. Słysząc, że wszystko dobrze zacisnął za to leciutko usta (ledwo dostrzegalnie, przy pacjentach kontrolował wszak mimikę), zastanawiając się, czy formalne spotkanie w gabinecie było dobrym pomysłem. Jej pomysłem, gwoli ścisłości, ale czy powinien się zgadzać? Kilka dni temu sądził, że oczywiście, ale teraz widział zapalczywość, z jaką nalegała na to, że wszystko w porządku - typową dla pacjentów, którzy lękają się terapii. Co, jeśli w quasi-przyjacielskim otoczeniu byłoby łatwiej się jej otworzyć, jeśli popełnił błąd?
Na szczęście, wkrótce zaczęła mówić. Prędko i żywo - niby jak zawsze, ale jakoś bardziej nerwowo.
-Wielu ludzi pragnie w którymś momencie życia być kimś innym, nie być sobą by uciec od problemów, kompleksów, lęków... - podniósł na nią wzrok, mówiąc powoli. Chciał dostrzec reakcję na wypowiadane słowa, przekonać się, czy któreś wzbudzi w niej jakąś reakcję, tik, szybciej wzięty oddech. Dlaczego przyszłaś do mnie akurat t e r a z, Thalia? Co dzieje się w twoim życiu? Masz nowe problemy, nowe lęki? Wskrzesiłaś stare kompleksy? - o to spytałby najchętniej, ale nie chciał jej spłoszyć. W jego fachu czasem lepiej poczekać i próbować dostrzec to, co niewypowiedziane. -...są nawet mechanizmy obronne, które sprawiają, że jesteśmy mniej sobą. Na przykład auror na służbie, myśliwy w terenie, uzdrowiciel na oddziale nagłych wypadków - oni wszyscy muszą odstawić na bok emocje, by wykonywać lepiej swoją pracę. Czasem nawet odstawić na bok głos sumienia, podejmując trudne decyzje i kierując się wytycznymi w pracy. - pamiętał, gdy asystował przy porodzie podczas stażu, szorstki głos ordynatora, niemożliwa decyzja - ratować matkę czy dziecko? Decyzja nie jego, a jego szefa, na szczęście był wtedy tylko młodzieńcem - ale i tak trudna, niewygodna. Pamiętał też własne trudne przypadki - obowiązującą go tajemnicę i świadomość, że niektórzy z jego pacjentów nie są... dobrymi ludźmi. -Wtedy tacy ludzie stają się nie do końca sobą, nie uważasz? Na moment znika czuły ojciec albo wrażliwy mąż, zostaje tylko profesjonalista. Po pracy taka osoba musi jednak scalić te dwie tożsamości, tak jest... najzdrowiej. Czasem, na przykład po traumatycznych przeżyciach, mechanizm obronny jest na tyle silny, że faktycznie można stać się na moment kimś innym. Albo na dłużej. Zwykle nie służy to jednak niczemu dobremu, w ekstremalnych przypadkach przeradza się nawet w jednostkę chorobową. - miał na myśli rozdwojenie jaźni i inne dysocjacje. Uśmiechnął się przepraszająco, świadom, że trochę się rozgadał - ale monologiem chciał uświadomić Thalii, że niektóre piękne fantazje są tak naprawdę toksyczne.
Wzruszył lekko ramionami, gdy zdziwiła się, że niewielką uwagę przykładał do łatek typu nieodpowiednia. W życiu prywatnym, nigdyś w wyborze żony może tak, ale nie w pracy. Ani nie w przyjaźni.
-Każdy ocenia każdego, ciągle. - przyznał. -I każdemu można przypiąć łatkę. - dodał ciszej. On zawsze był grzecznym dzieckiem, mądrym chłopcem, ułożonym młodym człowiekiem. Ale był dziwakiem. Kaleką. -W magipsychiatrii nie ma ocen. Dobra i zła, odpowiedniości i nieodpowiedniości. Tak długo, jak pacjent potrafi... z tym żyć, komfortowo. - wyjaśnił jeszcze ciszej, chyba chcąc, żeby poczuła się bezpiecznie - ale zarazem samemu czując się trochę niezręcznie. Nie każdemu zdradzał tyle o swojej pracy, a z Thalią nie rozmawiał jeszcze o pracy. Ani nie był w pracy.
Potem nachylił się, splótł palce i słuchał, już milcząc. Po prostu słuchał, a tylko lekka zmarszczka między brwiami zdradzała, że bardzo starał się rozplątać plątaninę słów Thalii.
-Thalia, wolniej. - uśmiechnął się łagodnie. -Weź głęboki wdech i zastanów się, z jakimi problemami potrzebujesz pomocy - i w jakiej kolejności, które są najważniejsze. Które problemami. Słuchając ciebie, wydaje mi się, że chodzi o skłonności do agresji i o... martwienie się
oceną innych? To dwie różne kwestie, choć z jakiegoś powodu je powiązałaś. Czy dla ciebie są powiązane?
- zapytał, powoli.
-Jeśli chodzi o agresję, to jeśli coś jest dla ciebie sytuacją zagrożenia, to naturalnymi reakcjami są ucieczka lub atak. Jeśli twoją jest atak, można pracować nad jego... zasadnością. Intensywnością. - dodał. Zamrugał, gdy spytała o to, jak być taką jak inni - ale zamiast bezpośrednio odnieść się o tych słów, zmienił temat na radzenie sobie z agresją. Tylko spojrzenie miał jakieś smutne.
Nie wiem, jak być jak inni, Thalia. Nigdy nie byłem.
Jeśli też nie była, to może właśnie dlatego ją polubił...


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]07.10.22 0:25
Nie pamiętała, czy nauczyła się szanować wszystko jeszcze przed wypłynięciem, czy jednak jeszcze dopiero po, nie było jednak to niespotykane wśród marynarzy – statek przecież traktowali jako żywą istotę, jedyną kobietę którą marynarze szczerze szanowali. Co prawda uważali, że dwie kobiety na pewno się nie dogadują, a statek powinien być o nią zazdrosny, Thalia jednak uważała że były bardzo dobrymi przyjaciółkami i nic nie stawało im na przeszkodzie, oprócz męskich wyobrażeń.
Widziała, że Hector spogląda na nią ze skupieniem i posłała mu zdenerwowany uśmiech. Wiedziała, że było to niezręczne, dlatego jeżeli chodziło o nią, nie było to winą gabinetu albo tego, że rozmawiała z Vale’em, ale każda taka rozmowa wydawała się dla niej…zbyteczna. Okazywanie słabości zawsze kojarzyła z zagrożeniem, a opowiadanie o sobie miało być właśnie słabością. Mimo to, że jakaś jej część była doskonale świadoma tego, że robi to po to, aby uzyskać pomoc, że robi to po to aby było lepiej. Kiedyś.
- Nie uciekam – warknęła w złości, gotowa bronić swojego stanowiska. Ucieczka sugerowała to, że sama podkulała ogon i nie chciała czemuś stawić czoła, a przynajmniej w jej mniemaniu tak to wyglądało. Ale po prostu już nie mogła, nie umiała poświęcić się w imię czegoś, co tylko ją krzywdziło a nie pomagało. Nie chciała ciągle grać roli ofiary, bo nawet jeżeli poprosiłaby o pomoc bliskich na lądzie, na morzu mogłaby jedynie ponieść konsekwencje, zdana na siebie. – Ale mam już dość…wszystkiego. Tego, że coś jest ze mną nie tak. Tych wzdychań „Thalia” i patrzenia na mnie z rozczarowaniem, że nie dopasowałam się do zasad o których nikt mi powiedzieć nie chciał. Albo wyśmiewania się z tego, że nie mam sukienek, bo ktoś nie pamięta, że nigdy nie miałam ich gdzie chować. – Czy to była jej wina, czy nie, nie było to ważne – niedopasowanie do świata zaczęło ją męczyć. Miała wrażenie, że w Zakonie znajdzie ludzi który zaakceptują ją taką, jaką jest, ale okazało się, że rzeczywistość również rozminęła się z oczekiwaniami i niewiele osób spotkało się ze zrozumieniem.
- A nie mogę nie być sobą tak..na stałe? – Odetchnęła, zwisając z oparcia krzesła kiedy broda opierała się na krześle. Oddychała cicho, nie wiedząc nawet, co dokładnie chce aby się zadziało, bo być może prośba którą kierowała w stronę Hectora była prośbą o cud. Niech sprawi, że będzie wychowana jak panna z dobrego domu, niech sprawi, że będą ją akceptować. Przecież czego więcej było jej potrzeba. Nawet jeżeli będzie w tym momencie toksyczna dla siebie…czy to nie najważniejsze, że dla innych będzie dobra dla innych?
- A jak przestać oceniać siebie? Zawsze, zawsze odkąd pamiętam, trzeba było wszystkiemu nadać jakąś wartość. Jak nie było się dobrym albo grzecznym, nie dostawało się domu, jeżeli nie miało się dobrych stopni w szkole, było się porażką, nawet jeżeli czytało się ten sam tekst wielokrotnie, tylko nie trafiał do głowy, że jak nie będzie przydatna, to nie będzie mogła pracować na statku. – Te pytania wszystkie nie były wyzwaniem, wręcz przeciwnie, raczej pytała szukając jakiejś pomocy. Akceptacji tego kim jest. Jakiegoś wyjaśnienia. Zrozumienia, czemu jako element układanki bardzo nie chciała się wpasować. Na tym etapie już chyba czegokolwiek co mogło ją ukoić.
- Przepraszamuszęznaleźćsobiemiejscetutajmamnadziejężecinieprzeszkadza. – Wszystko to posypało się tak nagle, że bez większego pardonu wcisnęła się pod biurko, nie zamierzając wychodzić przez chwilę. Wszystkie tematy wydawały się ją tak przytłaczać, tak że ostatecznie złapała za twarz, paznokcie wbijając w skórę aby w bólu znaleźć zakorzenienie w rzeczywistości. – Ludzie oceniają mnie przez to co robię. I przez to, jak reaguję na to, co się dzieje. Ale ja nie umiem nie być zła kiedy się obraża kogoś albo mnie, ale wiem, że nikt nie chce abym była zła… - A może chcieli, ale nikt jej nie mówił? To był konfundujące.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]13.10.22 5:15
Chociaż ona wychowała się w sierocińcu, a on w wygodnym domu zamożnego naukowca, to łączyło ich jedno - poczucie zagrożenia. Thalia nauczyła się chować za fasadą siły, on - ostrych słów i uprzejmych uśmiechów. Dzieciństwo nie było bezpieczne, a dorosłe życie też rzadko kiedy się takie wydawało. Nie zdiagnozował tego jeszcze u Thalii, ani u siebie - czasem na bliskich patrzyło się najtrudniej - ale może właśnie to podobieństwo, ta mieszanka lęku i smutku sprawiły, że jako dzieci zapałali do siebie sympatią.
Uniósł lekko brew, gdy na niego warknęła. Może i była krytyczna wobec swojego temperamentu, ale prywatnie rzadko zdarzały im się spięcia - widać poruszał bardziej czułe struny w profesjonalnym kontekście.
-Masz rację. - przyznał. -Przyszłaś tutaj, skonfrontować się ze wszystkim, co boli. - uśmiechnął się blado, ale tym razem szczerze - nie na pokaz, jak do innych pacjentów.
-Wiem, że to trudne. - dodał ciszej, bo przecież zanim zaczął diagnozować innych, rozdrapał własne rany. Jeszcze jako nastolatek i nie w pełni (o relacji z ojcem nadal uporczywie nie myślał, bał się myśleć), ale przypisywanie sobie samemu diagnoz Herr Freuda bolało.
-Ktoś wyśmiewa się z twojej garderoby, teraz? - dopytał wyraźnie zaskoczony i niepewny, czy rozmawiają o teraźniejszości, czy też wizyta otworzyła u Thalii jakieś zadry z dzieciństwa. Zbyt rzadko i zbyt dawno przysłuchiwał się rozmowom żony z koleżankami - zapomniał, jak okrutne potrafiły być dorosłe kobiety.
-Można się zmienić, ale to proces. Powolny. Pod koniec nadal będziesz sobą, tylko trochę inną - ale nie ma magicznej recepty, która wykorzeni z nas rdzeń naszej osobowości albo przeżycia, które nas ukształtowały. - wyjaśnił łagodnie, ale pod koniec zdania zamrugał, cofnął na moment wzrok. Pamiętał spotkanie z jedyną istotą, która była w stanie wykorzenić całego człowieka. Wciąż nawiedzały go koszmary o dementorach. Ale nie o to Thalii chodziło i nie będzie jej tym zadręczał.
-Dorosłość - splótł dłonie na biurku, szukając kontaktu wzrokowego. -polega na tym, że t. y l k o my mamy prawo siebie oceniać. Oczywiście są konteksty, jak praca, w których nadal robią to inni - ale to już nie szkoła. - nawet nie rodzina. Dlatego tak zdziwiło go jej pytanie o to, co starsi Vale'owie powiedzą na jego znajoomość z Wellersem. Teraz to on był przecież jednym z najstarszych Vale'ów w linii męskiej. Oczywiście, łatwiej powiedzieć niż działać - kwestia przyszłości rodziny i wzięcia odpowiedzialności za rodzeństwo nadal pozostawała czymś, o czym wolał nie myśleć.
-Masz takie myśli od dawna, czy odkąd zeszłaś ze statku? - zainteresował się, zastawiając się skąd w niej ta potrzeba przynależności do otoczenia. Na statku środowisko było dość hermetyczne, zasady ustalone - czy to chaos lądu zaczął ją przytłaczać?
-Thalia... - zdziwił się, gdy nagle wślizgnęła się pod biurko. Zawsze mówił pacjentom, by czuli się swobodnie i jak u siebie, ale większość chodziła po pomieszczeniu, nikt nie kulił się w sobie aż do tego stopnia.
-Spokojnie. To tylko emocje, nie ty. - zapewnił, częściowo w odpowiedzi na jej zachowanie, a częściowo na słowa. -Nie karaj się za nie, zwłaszcza, gdy wynikają z dobrych intencji. - lecz czymże jest dobro? Mówił pacjentom podobne frazesy, ale sam czasem nie wiedział, w domu nie uczono go ani ciepła ani czułości.
Ani umiejętności pocieszania, a poczuł, że teraz powinien być chyba przy Thalii jako przyjaciel - mimo, że w teorii wciąż pozostawał w roli magipsychiatry.
-Może to za wiele na dziś...? Spokojnie, weź głęboki wdech. Mogę...? - zatroszczył się, widząc jak emocje ją pochłaniają, niszczą. Sięgnął powoli po różdżkę, nie chcąc jej spłoszyć - a jedynie pomóc zakończyć to spotkanie na jej warunkach, bez niszczącej paniki. Nie pod biurkiem.
-Paxo.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]13.10.22 5:15
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 42

--------------------------------

#2 'k8' : 4, 5, 7, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Hectora Vale III - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]17.10.22 11:56
Takich jak oni zwykło nazywać się tymi, którzy przetrwali albo, najgorzej, zwycięzcami, czy jakąkolwiek inną bzdurną nazwą, wśród której najpopularniejsza była „silna osoba”. Prawda jednak była taka, że wszystkie negatywne wydarzenia nigdy nie były budujące, nie sprawiały, że stawałeś się silny. Niszczyły cię powoli, uczyły nieufności, zamykania się w sobie albo niechęci wobec wszystkiego, co miało stanowić „zagrożenie” dla siebie i innych. Nie wiedziała jak przez ostatnie lata rozwijał się Hector i była tego ciekawa w ten ostrożny i przyjacielski sposób, nie jako próbę wyciągnięcia informacji. Może i leczył ludzi, ale prawda była taka, że to nie oznaczało równocześnie balansu swojego zdrowia…ale nie tego cielesnego…tego no….w głowie.
Gdy uśmiechnął się do niej, od razu poczuła wstyd. Właśnie o tym mówiła, ledwie jedna rzecz wytrąciła ją z równowagi, już zaczęła warczeć na Hectora mimo tego, że wcale nie było to w jej planie. Nie chodziło tutaj nawet o jakąkolwiek złośliwość, nie intencjonalnie, a mimo wszystko gdy musiała walczyć o swoją „pozycję” i walcząc o to, co miała przynieść przyszłość, przez co po drodze raniła osoby które miały były jej wsparciem, po jej stronie. I teraz jak to miało wyglądać?
- Przepraszam. – Wybrzmiało to nie głośniej niż szept, ale mogła być pewna, że usłyszał. Pochyliła jeszcze głowę, przymykając oczy i oddychając nieco głębiej. Miała ochotę teraz zapaść się pod ziemię i modlić, że ze wszystkich wydarzeń w tym gabinecie jej terapia nie była najdziwniejsza. Nie, żeby pocieszało ją, że ktoś inny mógł krzyczeć na Hectora, ale chyba wolała nie wychodzić najgorzej.
- Zdziwiłbyś się. W wielu wypadkach nawet jeżeli masz powody takie jak praca to dla niektórych wciąż będzie to niezrozumiałe. – Miała ochotę wsunąć się też niżej w płaszcz. Widać było, wiele lat przeżytych bez możliwości utrzymania stałej garderoby wcale nie były wymówką. Ani to, że uciekała się ciągle do podróży w ciele mężczyzny aby uniknąć zaczepek. Znaczy kto będzie chciał ją zaatakować zrobi to tak i tak, ale być może próba gwałtu przejdzie w ten sposób bokiem.
Spuściła spojrzenie na swoje dłonie kiedy opowiadał proces działania. Nie spodziewała się, że wyjdą z tego wielkie zmiany za pierwszym razem, ale prawda była taka, że mimo wszystko miała nadzieję spróbować. Być bardziej ułożona i trzymać się tego, jak inni woleli, aby była. Wtedy przynajmniej w prywatnym życiu czeka ją spokój. A wtedy też może jakoś działałaby, nauczyłaby się…czegoś…co pomogłoby w innych działaniach.
- Nie chcę nikogo oceniać, mi to nie potrzebne. Ale prawda jest taka, że jak działam, to potem ocena mnie dotyka. Prawie zakończyłam przyjaźń, bo ktoś mnie ocenił po tym co widział, mimo moich słów, uważając, że niszczę czyjś związek. To, jak oceniają mnie inni kiedy nie mam rodziny wpłynęło realnie na moje możliwości podjęcia pracy. Możemy być dorośli, ale świat na pewno na dojrzałość gotowy nie był. - Mimo to, rozumiała co Vale chciał jej przekazać, a może gdyby zrozumiała nieco lepiej, byłaby swobodniejsza. Czuła, że z jej winy ta rozmowa nie poszła najlepiej – ale może to był dopiero pierwszy krok na dalszej drodze.
- Od dłuższego czasu, ale na lądzie są…mocniejsze? – W tym wypadku chodziło jednak o coś innego, a kiedy sama o tym rozmyślała, miała wrażenie, że to jednak przez fakt, jak wiele czasu na statku musiała poświęcić na po prostu czynności, które mogły jej zapewnić podstawowe warunki i jakieś przeżycie. Tu miała paradoksalnie mniej czasu, ale więcej przestrzeni na swoje myśli, które nie były najlepszym materiałem.
Przestrzeń pod biurkiem wydawała się idealna – otaczająca ją swoją ciasnotą, ale jednocześnie prywatna. Miejsce dla niej, tak jak lubiła je szukać za dzieciństwa. Posiadanie jednej wspólnej przestrzeni nigdy nie było dla niej czymś dobrym i teraz, gdy spoglądała na, hm, nogi Hectora, nawet to potrafiło być bardziej komfortowe niż noc na statku.
Paxo jednak działało, jak, heh, magiczne zaklęcie które na nowo rozluźniło ją, pozwalając jej zwolnić bicie serca, nie próbując osiągnąć tej metody wciśnięciem paznokci w skórę. Może by jeszcze zaprotestowała, często niechętna wobec tego, co się dzieje, jeżeli mowa była o rzucaniu na nią zaklęć z małym wyprzedzeniem, ale jednak teraz mogła skupić się na działaniach i tym, co działo się dookoła. Wysunęła się ostrożnie, spoglądając z niepewnością na Hectora.
- Nie wiem czy…na dziś nie wystarczy.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Gabinet Hectora Vale III [odnośnik]18.10.22 17:13
-Nie ma za co. - uspokoił prędko. Może warczenie na siebie nie byłoby zdrowe w przyjaźni, ale przecież byli w gabinecie - granice musiały być klarowne. Gdy ludzie poddawali się emocjom poza gabinetem, musiał radzić sobie z uczuciami, nawigować granice, zasłaniać się murami. Tutaj wystarczył profesjonalny ton i Paxo - choć od niedawna zastanawiał się mocniej nad kwestią własnego bezpieczeństwa, nastały w końcu trudne czasy. Próbował ćwiczyć tarcze, odkurzyć zapomnianą wiedzę, ale miał sporo zaległości.
-Postaraj się rozdzielać pracę od życia. To już nie jest statek. - doradził, domyślając się, że niezrozumienie pochodzi od osób, na których zdaniu Thalii zależy prywatnie. Nie wiedział, że Wellers miesza swoje zdolności ze wsparciem rebelii, że w jej przypadku - nie tylko na statku - granica między pracą i życiem jest o wiele mniej klarowna niż u niego. Choć zgrywał zresztą twardego, sam przecież również poddawał się presji. Zawsze wchodził do gabinetu w idealnie wyprasowanej koszuli, a laskę chował za biurkiem.
Korciło go dopytać, o co chodzi z tą przyjaźnią i związkiem - ale Thalia wydawała się zestresowana, może to niedobry moment do wnikania w detale.
-Wiem, że to trudne gdy w grę wchodzą emocje - ale gdy takie sytuacje się zdarzają, spróbuj spojrzeć na nie z boku gdy ochłoniesz. I nie przypisywać sobie całej winy za cudze uczucia lub podejrzenia. Zazdrość... potrafi być irracjonalna. - doradził, spoglądając na moment gdzieś w dal. Pamiętał, jak czuł się w małżeństwie, ilu mężczyzn podejrzewał - czy mógł być w swoim osądzie zbyt pochopny, niesłuszny?
-Wątpliwości zawsze są mocniejsze, gdy rozpoczynamy nowy etap albo zamykamy stary. Daj sobie czas, zastanów się, na ile te myśli wynikają z tęsknoty za innymi regułami na morzu. - zaproponował, zastanawiając się, co jeszcze może doradzić. Ale zanim zdążył sformułować kolejne myśli, Thalia znalazła się pod biurkiem. Ewidentnie nie w stanie do słuchania dalszych racjonalnych rad. Zamiast po słowa, sięgnął więc po magię - pewny, że zaklęcie, rzucane wielokrotnie w kryzysowych sytuacjach, i tym razem go nie zawiedzie.
Obserwował, jak rysy twarzy Thalii wygładzają się, jak sygnały paniki ustępują z jej mowy ciała. Uśmiechnął się blado, pokrzepiająco.
-Wystarczy. - zgodził się. Może i zaklęcie ją uspokoiło, ale wciąż była zmęczona, emocjonalnie. Nie ma co przeciągać jej wytrzymałości. -Wejdziemy na chwilę do domu, napijesz się czegoś? - zaproponował, jasno oddzielając granicę terapii od ich prywatnej znajomości. Mógł zaoferować tylko resztki herbaty lub gorącą wodę z ziołami, ale to lepsze niż zupełnie nic. Jeśli chciała jednak pobyć ze swoimi myślami sama, uszanował jej wolę i odprowadził rudowłosą do wyjścia.

/zt x 2 chlip


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Gabinet Hectora Vale III
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach