Główny salon
AutorWiadomość
Główny salon
Główny salon to miejsce spotkań towarzyskich w Appleby Castle. Bogato zdobione ramy upiększają portrety przodków, fantazyjnie wykończone żyrandole zwieńczają sufit. W wykuszu stoi wygodna sofa i mahoniowy stolik, gdzie przyjmowani są zazwyczaj goście. Przy kominku zazwyczaj stoją wysokie fotele, jednak na czas towarzyskich zgromadzeń główna część salonu pustoszeje, tworząc taneczny parkiet, a po rozwarciu na oścież drzwi główny salon łączy się z jadalnią.
Wskazówki zegara przesuwały się rytmicznie po tarczy, wskazując godzinę popołudniową pierwszego dnia marca. Chwilę po godzinie osiemnastej do Appleby Castle miał dojechać transport z komponentami magicznymi, które Lester Slughorn koniecznie potrzebował do realizowania powierzanych mu zadań i rozwijania własnych zdolności. Uwielbienie wobec Alchemii i zbożne życzenie stania się wirtuozem, stania się zapamiętanym przez świat było zajęciem niebywale wymagającym. Stąd niemałe zaskoczenie, kiedy na korytarzu w północnej części pałacu napotkał służkę informującą o wizycie Lady Primrose Burke i niemałej panice w jego oczach, co powinien zrobić w ów sytuacji. Odpowiedź brzmiała prosto – nic.
Lord Nestor odbywał podróż z małżonką, a pozostała część członków Rodu Slughorn właśnie brała udział w charytatywnym wiecu na terenach Westmorland, gdzie wspierali działania Czarnego Pana i jego politykę. Lester podobnie jak oni opowiadał się po tej stronie, jednak jego rola była o wiele bardziej przydatna, kiedy tworzył, niżeli z niesmakiem patrzył na tych, którzy na to nie zasługiwali.
- Lady Burke, cóż za niespodziewana wizyta. – wszedł pewnym siebie krokiem do głównego salonu, gdzie służba usadził Lady Primrose. Lesterowi to spotkanie również nie było na rękę, ale czynił swą powinność wobec młodej damy. Stanowczo zbyt młodej, jedenaście lat różnicy było jednak znacznie uwidocznione. – Herbaty? – spytał z grzecznością i spojrzał na służącego, który gotów był popędzić do kuchni i przygotować wszystko co potrzebne, aby tylko spełnić wymagania Lady. Lester natomiast przywdział na twarz uśmiech i starał się usilnie dostosować do sytuacji. O czym miał z nią rozmawiać? Cóż takiego mogło interesować tak młodą kobietę?
- Moje siostry udały się do sierocińca w Brough… Przywiązują niezwykłą uwagę do dbania o lokalną społeczność. Starszyzna odbywa natomiast podróż… – wyjaśnił jeszcze, a kiedy tylko Primrose zdecydowała się co do napoju, od razu posłał po niego służącego. Starszyzna. Ironicznie brzmiące w jego głosie, sam mógłby należeć do tej starszyzny, wszak lada młodości miał już dawno za sobą. Niemniej jednak, oczekiwał, że te słowa sprawia, że młoda Lady Burke nie zechce wdawać się z nim w zbędne dyskusje i postanowi skrócić swą wizytę w Appleby Castle do absolutnego minimum. Oczekiwał na ważną przesyłkę i naprawdę nie chciał, aby szpik kostny i smocze kości musiały na niego długo czekać.
- Cóż sprowadza Cię w nasze skromne progi, Lady?
Przyjazd do Appleby Castle odkładała od dłuższego czasu, za każdym razem zasłaniając się innymi obowiązkami. Z początkiem marca wcale ich nie ubyło, wręcz przeciwnie, ale nie mogła wciąż zbywać rodziny matki i nie pojawiać się w rodowej siedzibie Slughornów. Tym bardziej, że jako mała dziewczynka była częstym gościem w Appleby Castle. Rodzina Burke nie należała do zbyt wylewnych ale o krewnych dbała więc wiedziona obowiązkiem napisała list do wuja, że zjawi się aby ich odwiedzić. Matka bardzo pochwaliła ten pomysł i wręczyła córce parę listów do przekazania paru Slughornom. Takoż zaraz po śniadaniu udała się w odwiedziny, miała przy okazji nadzieję, że uda się jej zajrzeć do biblioteki i odnajdzie pewne zwoje, które mogły jej pomóc w pewnym zadaniu jakiego się podjęła. Stare dialekty i inskrypcje skrywały wielkie tajemnice, czekając na ponowne odkrycie. Pamiętała, że wuj kiedyś wspomniał, że posiada całkiem pokaźną kolekcję. Liczyła na to, że udostępni jej księgi; nie spodziewała się odmowy. Jak również tego, że rodzina zapomni o jej odwiedzinach. Appleby przywitało ją spokojem i ciszą, służący poinformował zaś, że większości rodziny nie ma w tej chwili w zamku.
-Czy może wuj informował o moim przyjściu? - Słysząc odpowiedź negatywną już miała wracać do Durham całkowicie niepocieszona takim zbiegiem okoliczności, ale wtedy okazało się, że ktoś pozostał w domu poza dziećmi pod troskliwą opieką guwernantek i niań. Lester Slughron był dalekim kuzynem, podobnie jak Lennox, mogliby być dla siebie obcymi ludźmi, ale jednak kobieta z ich rodu wyszła za mąż za przedstawiciela rodu Burke i z tego związku narodziła się Edgar oraz Primrose. Z Lennoxem miała okazji się ostatnio widzieć, ale Lestera praktycznie nie kojarzyła. Być może spotkali się na balu kiedy w wieku siedemnastu lat została oficjalnie przedstawiona w towarzystwie. Zwyczaj, który bardzo ją mierził i uważała za przestarzały, mogący zmienić formę. Panny przedstawiało się niczym klacze na matrymonialnym targowisku. Oddała służącemu płaszcz podbity jenotem i udała się do głównego salonu, była zaskoczona, że jeszcze dobrze pamięta trasę. Dostrzegła Lestera i uniosła do góry jedną brew w niemym zaskoczeniu tytulaturą. Jakże odmienny od swojego brata.
-Dziękuję za przyjęcie… lordzie Slughorn. - Był starszy i był na swoich ziemiach, musiała zaakceptować, że zdecydował się na formalność. -Dziękuję, poproszę. - Przyjęła z wdzięcznością propozycję herbaty, bo zima nadal dawała się we znaki. -Wybacz najście, wysłałam list do wuja z informacją, że przybędę i zostałam zapewniona, że nie stoi to w konflikcie do planów rodziny. - Wyjaśniła spokojnie nie czując się skrępowana obecnością mężczyzny. Nie miała powodów do wstydu. -Jak widać stało się inaczej. Miałam nadzieję skorzystać ze zbiorów bibliotecznych w Appleby. Interesują mnie pozycje związane ze starymi dialektami i dawnym systemem zapisów runicznych. - Skoro już była na miejscu dlaczego by nie skorzystać z możliwości jaką miała na wyciągnięcie ręki. -Do mojej pracy. - Dodała jeszcze, gdyby lord Slughorn miał pewne wątpliwości co do jej intencji. Ubrana w elegancką szarą suknię z czarnymi haftami na wąskich rękawach i zwieńczeniu spódnicy wydawała się bardzo poważna jak na swój wiek. Zielonoszare spojrzenie spoczęło na służącym, który przyniósł herbatę. -Jeżeli oczywiście to nie problem.
-Czy może wuj informował o moim przyjściu? - Słysząc odpowiedź negatywną już miała wracać do Durham całkowicie niepocieszona takim zbiegiem okoliczności, ale wtedy okazało się, że ktoś pozostał w domu poza dziećmi pod troskliwą opieką guwernantek i niań. Lester Slughron był dalekim kuzynem, podobnie jak Lennox, mogliby być dla siebie obcymi ludźmi, ale jednak kobieta z ich rodu wyszła za mąż za przedstawiciela rodu Burke i z tego związku narodziła się Edgar oraz Primrose. Z Lennoxem miała okazji się ostatnio widzieć, ale Lestera praktycznie nie kojarzyła. Być może spotkali się na balu kiedy w wieku siedemnastu lat została oficjalnie przedstawiona w towarzystwie. Zwyczaj, który bardzo ją mierził i uważała za przestarzały, mogący zmienić formę. Panny przedstawiało się niczym klacze na matrymonialnym targowisku. Oddała służącemu płaszcz podbity jenotem i udała się do głównego salonu, była zaskoczona, że jeszcze dobrze pamięta trasę. Dostrzegła Lestera i uniosła do góry jedną brew w niemym zaskoczeniu tytulaturą. Jakże odmienny od swojego brata.
-Dziękuję za przyjęcie… lordzie Slughorn. - Był starszy i był na swoich ziemiach, musiała zaakceptować, że zdecydował się na formalność. -Dziękuję, poproszę. - Przyjęła z wdzięcznością propozycję herbaty, bo zima nadal dawała się we znaki. -Wybacz najście, wysłałam list do wuja z informacją, że przybędę i zostałam zapewniona, że nie stoi to w konflikcie do planów rodziny. - Wyjaśniła spokojnie nie czując się skrępowana obecnością mężczyzny. Nie miała powodów do wstydu. -Jak widać stało się inaczej. Miałam nadzieję skorzystać ze zbiorów bibliotecznych w Appleby. Interesują mnie pozycje związane ze starymi dialektami i dawnym systemem zapisów runicznych. - Skoro już była na miejscu dlaczego by nie skorzystać z możliwości jaką miała na wyciągnięcie ręki. -Do mojej pracy. - Dodała jeszcze, gdyby lord Slughorn miał pewne wątpliwości co do jej intencji. Ubrana w elegancką szarą suknię z czarnymi haftami na wąskich rękawach i zwieńczeniu spódnicy wydawała się bardzo poważna jak na swój wiek. Zielonoszare spojrzenie spoczęło na służącym, który przyniósł herbatę. -Jeżeli oczywiście to nie problem.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Zainteresowanie spotkaniami rodzinnymi i wizytami gości w posiadłości Lester ograniczał do minimum. Nie był typem duszy towarzystwa, który rzucał wszystko aby spędzać czas przy herbatce żartując i plotkując. Zwyczajnie nie miał na to ani czasu, ani tym bardziej chęci – zdecydowanie stawiając na bieżące sprawy, które nie ogarną się przecież same. O wizycie Primrose nawet nie słyszał, rodzina nie spowiadała mu się ze swojego terminarza i planów na spędzenie dni, ani tym bardziej kto ma przybyć w odwiedziny. Kiedy Lady Burke powiedziała, że była dzisiaj umówiona uniósł brew ku górze. Niemożliwym było, aby ktoś zapomniał o jej wizycie. Każdego poranka każdy z domowników otrzymywał plan dnia, na którym wyraźnie widniały umówione spotkania. Tyle wiedział, sam również korzystał z tego przywileju. Niemożliwym było zapamiętanie wszystkiego, stąd osoby dbające o terminarz były koniecznością.
- Nie zostałem poinformowany o Twojej wizycie, Lady. Skory jestem twierdzić, że doszło tu również do pewnej pomyłki. – odpowiedział na jej pytanie i spojrzał na służącą, która w zwyczaju miała czaić się gdzieś w cieniu, na wypadek jakby Lester akurat czegoś wymagał. Odpowiednia organizacja służby była naprawdę kluczowa, wbrew temu co mogłoby się wydawać. – Helen. Sprawdź terminarz i ustal, na kiedy została zaplanowana wizyta Lady Burke. – rzucił do niej dość szorstko, a kobieta od razu popędziła sprawdzić to, co zostało jej polecone. Lester wrócił wzrokiem do Primrose, a odpowiedź na ich pytanie nadeszła szybciej niż się spodziewali.
- Spotkanie zostało wpisanie w plan dnia jutrzejszego, Lordzie Slughorn. - powiedziała cicho, skłoniła się i oddaliła być cieniem gdzieś w kącie głównego salonu.
- Najwyraźniej doszło do pomyłki, Lady Burke. - mruknął, siląc się na subtelny uśmiech. Przybyła tutaj w konkretnym celu, a Lesterowi kompletnie nie na rękę było oprowadzanie Primrose po zakątkach biblioteki w poszukiwaniach woluminów, które mogły leżeć w kręgu jej zainteresowania. Choć musiał przyznać, że nie spodziewał się, iż mogłoby chodzić o Starożytne Runy. Przyjrzał jej się przez chwilę uważnie. Kobieta posiadająca zainteresowania inne niż plotkowanie? Chyba był zbyt staroświecki i oceniał wedle dawnych zasad. Niemniej jednak, jego obowiązkiem było odpowiednie zajęcie się gościem - choć jego plan kompletnie tego nie uwzględniał.
- Posiadamy w bibliotece cały dział dotyczący Starożytnych Run, o ile się nie mylę widziałem wolumin traktujący o różnicach w aktualnym ich zapisem, a jego poprzednikami. Dość ciekawa, znajduje się w naszych zbiorach od niedawna, nie miałem okazji zgłębić jej treści. - odpowiedział jej po chwili namysłu. Starożytne Runy to również jego krąg zainteresowań, stąd wiedza na temat ksiąg, którymi dysponowali. - Jeśli chodzi zaś o dialekty... myślę, że nasz opiekun biblioteki Walter odpowie na Twoje wszelkie pytania. Powiedz jednak, Lady Burke, czym się zajmujesz, że jest Ci potrzebna tak niecodzienna wiedza? - spytał lustrując ją uważnie spojrzeniem. Musiał wiedzieć, zawsze ciekawiło go wszystko, co wykraczało poza standardowe procedury i panujące normy. A dama zajmująca się takimi sprawami z pewnością... nie była codziennością.
- Nie zostałem poinformowany o Twojej wizycie, Lady. Skory jestem twierdzić, że doszło tu również do pewnej pomyłki. – odpowiedział na jej pytanie i spojrzał na służącą, która w zwyczaju miała czaić się gdzieś w cieniu, na wypadek jakby Lester akurat czegoś wymagał. Odpowiednia organizacja służby była naprawdę kluczowa, wbrew temu co mogłoby się wydawać. – Helen. Sprawdź terminarz i ustal, na kiedy została zaplanowana wizyta Lady Burke. – rzucił do niej dość szorstko, a kobieta od razu popędziła sprawdzić to, co zostało jej polecone. Lester wrócił wzrokiem do Primrose, a odpowiedź na ich pytanie nadeszła szybciej niż się spodziewali.
- Spotkanie zostało wpisanie w plan dnia jutrzejszego, Lordzie Slughorn. - powiedziała cicho, skłoniła się i oddaliła być cieniem gdzieś w kącie głównego salonu.
- Najwyraźniej doszło do pomyłki, Lady Burke. - mruknął, siląc się na subtelny uśmiech. Przybyła tutaj w konkretnym celu, a Lesterowi kompletnie nie na rękę było oprowadzanie Primrose po zakątkach biblioteki w poszukiwaniach woluminów, które mogły leżeć w kręgu jej zainteresowania. Choć musiał przyznać, że nie spodziewał się, iż mogłoby chodzić o Starożytne Runy. Przyjrzał jej się przez chwilę uważnie. Kobieta posiadająca zainteresowania inne niż plotkowanie? Chyba był zbyt staroświecki i oceniał wedle dawnych zasad. Niemniej jednak, jego obowiązkiem było odpowiednie zajęcie się gościem - choć jego plan kompletnie tego nie uwzględniał.
- Posiadamy w bibliotece cały dział dotyczący Starożytnych Run, o ile się nie mylę widziałem wolumin traktujący o różnicach w aktualnym ich zapisem, a jego poprzednikami. Dość ciekawa, znajduje się w naszych zbiorach od niedawna, nie miałem okazji zgłębić jej treści. - odpowiedział jej po chwili namysłu. Starożytne Runy to również jego krąg zainteresowań, stąd wiedza na temat ksiąg, którymi dysponowali. - Jeśli chodzi zaś o dialekty... myślę, że nasz opiekun biblioteki Walter odpowie na Twoje wszelkie pytania. Powiedz jednak, Lady Burke, czym się zajmujesz, że jest Ci potrzebna tak niecodzienna wiedza? - spytał lustrując ją uważnie spojrzeniem. Musiał wiedzieć, zawsze ciekawiło go wszystko, co wykraczało poza standardowe procedury i panujące normy. A dama zajmująca się takimi sprawami z pewnością... nie była codziennością.
Ciepły płyn pieścił podniebienie i łagodził delikatne poddenerwowanie lady Burke spowodowane zamieszaniem, którym okazała się ona sama. Nie było w jej naturze być na świeczniku i skupiać na sobie uwagę, a teraz wychodziło, że doszło do pomyłki, którą zapewne rozbiła plan lorda Slughorn. Jak przez mgłę pamiętała, że posiadali całe terminarze, skrupulatnie i dokładnie planowane. Lester musiał posiadać swój i nie miał w nim zapisanego nieprzewidzianego gościa w postaci dalekiej kuzynki, której nawet nie kojarzył i być może spotkał raz w swoim życiu.
-Najwidoczniej. - Odpowiedziała niezrażona, zachowując spokój choć w głębi serca czując lekki zawód. Jutrzejszy dzień miał bardzo zajęty i zależało jej na tych woluminach i zapiskach. Kto wie kiedy znów będzie mogła poświęcić dzień na pochylanie się nad księgami? Odprowadziła Helen niespiesznym wzrokiem, a potem wróciła nim do Lestera. Na jej ustach pojawił się delikatny, idealnie wyćwiczony latami uśmiech. Jej wizyta dobiegała końca, choć świtała jej myśl aby zapytać o to czy pozostawi ją samą w rodzinnej bibliotece. -Nie ukrywam, że liczyłam na to, że się z nim zapoznam. - Wtrąciła ostrożnie odstawiając filiżankę na stoliczek, na którym znajdował się mały dzbanek w razie konieczności dolania napoju. -Rodzina Slughorn słynie w końcu z tego, że jej szeregi pełne są znamienitych alchemików więc rodowa biblioteka pełna jest opasłych ksiąg na ten temat. Tak jak ta w Durham posiada wiele ukierunkowanych na artefakty.
Każda rodzina szlachecka miała swoją pasję, którą przekuła w biznes, a łącząc się między sobą przekazywali wiedzę dalej lub wzbogacali o tą, którą posiadała rodzina współmałżonka. -Zajmuję się tworzeniem talizmanów, lordzie Slughorn. Badam również artefakty, a do pracy z jednym i drugim potrzebna jest bogata wiedza ze starożytnych run. - Wyjaśniła bowiem nie było to żadną tajemnicą. Otrzymywała coraz więcej zleceń na talizmany oraz zadania, które obejmowały badania run i starych zapisków. Jedno z nich otrzymała od Tristana Rosiera i nim wyruszy aby je realizować chciała się odpowiednio przygotować. -Znam trasę do biblioteki, czy byłoby wielkim nietaktem z mojej strony gdybym poprosiła o możliwość skorzystania z waszych zasobów? - Zapytała w końcu wprost bo nawet jeżeli odmówi, nie będzie żałować tego, że nie spróbowała. -Na pewno lord ma wiele spraw dziś do załatwienia, a moja wizyta nie jest rękę i tylko powstrzymuję przed ich realizacją.
Nie chciała się też narzucać i jeżeli wolał mieć ją na oku to uznała, że przedstawia swoje plany i jednak zjawi się ponownie w bibliotece dnia następnego.
-Najwidoczniej. - Odpowiedziała niezrażona, zachowując spokój choć w głębi serca czując lekki zawód. Jutrzejszy dzień miał bardzo zajęty i zależało jej na tych woluminach i zapiskach. Kto wie kiedy znów będzie mogła poświęcić dzień na pochylanie się nad księgami? Odprowadziła Helen niespiesznym wzrokiem, a potem wróciła nim do Lestera. Na jej ustach pojawił się delikatny, idealnie wyćwiczony latami uśmiech. Jej wizyta dobiegała końca, choć świtała jej myśl aby zapytać o to czy pozostawi ją samą w rodzinnej bibliotece. -Nie ukrywam, że liczyłam na to, że się z nim zapoznam. - Wtrąciła ostrożnie odstawiając filiżankę na stoliczek, na którym znajdował się mały dzbanek w razie konieczności dolania napoju. -Rodzina Slughorn słynie w końcu z tego, że jej szeregi pełne są znamienitych alchemików więc rodowa biblioteka pełna jest opasłych ksiąg na ten temat. Tak jak ta w Durham posiada wiele ukierunkowanych na artefakty.
Każda rodzina szlachecka miała swoją pasję, którą przekuła w biznes, a łącząc się między sobą przekazywali wiedzę dalej lub wzbogacali o tą, którą posiadała rodzina współmałżonka. -Zajmuję się tworzeniem talizmanów, lordzie Slughorn. Badam również artefakty, a do pracy z jednym i drugim potrzebna jest bogata wiedza ze starożytnych run. - Wyjaśniła bowiem nie było to żadną tajemnicą. Otrzymywała coraz więcej zleceń na talizmany oraz zadania, które obejmowały badania run i starych zapisków. Jedno z nich otrzymała od Tristana Rosiera i nim wyruszy aby je realizować chciała się odpowiednio przygotować. -Znam trasę do biblioteki, czy byłoby wielkim nietaktem z mojej strony gdybym poprosiła o możliwość skorzystania z waszych zasobów? - Zapytała w końcu wprost bo nawet jeżeli odmówi, nie będzie żałować tego, że nie spróbowała. -Na pewno lord ma wiele spraw dziś do załatwienia, a moja wizyta nie jest rękę i tylko powstrzymuję przed ich realizacją.
Nie chciała się też narzucać i jeżeli wolał mieć ją na oku to uznała, że przedstawia swoje plany i jednak zjawi się ponownie w bibliotece dnia następnego.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Odpowiednia organizacja planu dnia była kluczowa, przynajmniej z taką myślą wychowany został Lester i tego się trzymał. To pozwalało na poświęcenie odpowiedniej uwagi kluczowym sprawom, a pozostałe- mniej istotne – ulokowanie na końcu terminarza lub znalezienie dla nich odpowiedniej pory. Burke i Slughornowie połączyli krew swych rodzin lata temu. Primrose była jego daleką kuzynką, jednak w szlacheckich kręgach nie zwracało się aż takiej uwagi na dalekie kuzynostwo, szczególnie mając na uwadze konieczność zachowania czystości krwi. Nawet jeśli – Lester nie bardzo ją kojarzył. Była od niego dużo młodsza i nie zwracał na nią uwagi. Brutalna rzeczywistość nadal była rzeczywistością.
- W rzeczy samej. W naszych księgozbiorach na pewno znajdziesz odpowiedni wolumin. – odparł. Nie był jednak chętny do dzielenia się wiedza. Świat nie znał zbyt wielu kobiet, które zapisały się w historii Alchemii. Jedyną, którą Lester kojarzył była Maria z egipskiej Aleksandrii. Niewiele jednak było o niej wzmianek na kartach ksiąg z przeszłości. Niemniej jednak, skoro Primrose dostała zgodę od wuja i zaproszenie, Lester nie powinien jej tak zwyczajnie odmawiać.
- Zdawało mi się zawsze, że Lordowie Durham zajmują się w znaczniej mierze artefaktami. – mruknął w odpowiedzi na jej słowa. Nie chciał umniejszać jej zdolnością, jednak miał świadomość, że w jej żyłach płynęła krew Slughornów i być może ten właśnie pierwiastek tknął Primrose w tym kierunku. Wielce prawdopodobne, aczkolwiek nadal niezmiennie trwał przy swym staroświeckim zdaniu dotyczącym dam, które nie powinny zajmować się tego typu sprawami. – Miło jednak słyszeć, że zainteresowałaś się również tą dziedziną, Lady. – dodał, aby nie brzmieć na zadufanego w sobie dupka, który już zdążył wyrobić sobie na ten temat jakieś zdanie. Nauczono go grzeczności i odpowiedniego zachowania wobec dam, stąd robił wszystko, aby sprawiać jak najlepsze wrażenie.
Spojrzał na zegarek. Kwadrans. To naprawdę niewiele czasu. – Oczywiście Lady… Jeżeli wuj wyraził na to zgodę nie widzę… – przerwał, ale w tym mniej więcej momencie do głównej sali wtargnął jeden ze służących. Ukłonił się Lady Burke z grzecznością, później ukłonił się przed Lesterem. Czyżby dostawa miała się chwalebnie spóźnić z tej okazji, a los mu sprzyjał?
- Lordzie Slughorn. Dostawca jest już na miejscu. - poinformował. No tak, oczywiście. Nie mogłoby być inaczej, a szanowny Pan dostawca właśnie przekroczył bramę wjazdową Appleby Castle i oczekiwał na niech w pokaźnym holu, gdzie przywiózł najznamienitsze towary. Lester wziął głęboki oddech i spojrzał na Primrose, później wrócił do niego wzrokiem. - Przekaż mu, że zjawię się najszybciej jak to możliwe. - mruknął, a później przerzucił spojrzenie na damę, która gościła w ich skromnych progach. - Dostawca komponentów magicznych... Poczeka. - powiedział z uśmiechem. Miał przynajmniej kwadrans na załatwienie sprawy z młodą damą, wszak skoro umówieni byli na osiemnastą - dostawca mógł chwilę poczekać. - Jeśli Lady sobie tego życzy, odprowadzę ją do Biblioteki i wrócę kiedy tylko załatwię sprawy. - zaproponował. Nie sądził, żeby miała ochotę oglądać zamówione przez Lestera towary, w końcu przyjechała tutaj poczytać, a nie zajmować się oglądaniem kwiatu paproci, popiołu feniksa czy kości, które właśnie oczekiwały na niego w holu.
- W rzeczy samej. W naszych księgozbiorach na pewno znajdziesz odpowiedni wolumin. – odparł. Nie był jednak chętny do dzielenia się wiedza. Świat nie znał zbyt wielu kobiet, które zapisały się w historii Alchemii. Jedyną, którą Lester kojarzył była Maria z egipskiej Aleksandrii. Niewiele jednak było o niej wzmianek na kartach ksiąg z przeszłości. Niemniej jednak, skoro Primrose dostała zgodę od wuja i zaproszenie, Lester nie powinien jej tak zwyczajnie odmawiać.
- Zdawało mi się zawsze, że Lordowie Durham zajmują się w znaczniej mierze artefaktami. – mruknął w odpowiedzi na jej słowa. Nie chciał umniejszać jej zdolnością, jednak miał świadomość, że w jej żyłach płynęła krew Slughornów i być może ten właśnie pierwiastek tknął Primrose w tym kierunku. Wielce prawdopodobne, aczkolwiek nadal niezmiennie trwał przy swym staroświeckim zdaniu dotyczącym dam, które nie powinny zajmować się tego typu sprawami. – Miło jednak słyszeć, że zainteresowałaś się również tą dziedziną, Lady. – dodał, aby nie brzmieć na zadufanego w sobie dupka, który już zdążył wyrobić sobie na ten temat jakieś zdanie. Nauczono go grzeczności i odpowiedniego zachowania wobec dam, stąd robił wszystko, aby sprawiać jak najlepsze wrażenie.
Spojrzał na zegarek. Kwadrans. To naprawdę niewiele czasu. – Oczywiście Lady… Jeżeli wuj wyraził na to zgodę nie widzę… – przerwał, ale w tym mniej więcej momencie do głównej sali wtargnął jeden ze służących. Ukłonił się Lady Burke z grzecznością, później ukłonił się przed Lesterem. Czyżby dostawa miała się chwalebnie spóźnić z tej okazji, a los mu sprzyjał?
- Lordzie Slughorn. Dostawca jest już na miejscu. - poinformował. No tak, oczywiście. Nie mogłoby być inaczej, a szanowny Pan dostawca właśnie przekroczył bramę wjazdową Appleby Castle i oczekiwał na niech w pokaźnym holu, gdzie przywiózł najznamienitsze towary. Lester wziął głęboki oddech i spojrzał na Primrose, później wrócił do niego wzrokiem. - Przekaż mu, że zjawię się najszybciej jak to możliwe. - mruknął, a później przerzucił spojrzenie na damę, która gościła w ich skromnych progach. - Dostawca komponentów magicznych... Poczeka. - powiedział z uśmiechem. Miał przynajmniej kwadrans na załatwienie sprawy z młodą damą, wszak skoro umówieni byli na osiemnastą - dostawca mógł chwilę poczekać. - Jeśli Lady sobie tego życzy, odprowadzę ją do Biblioteki i wrócę kiedy tylko załatwię sprawy. - zaproponował. Nie sądził, żeby miała ochotę oglądać zamówione przez Lestera towary, w końcu przyjechała tutaj poczytać, a nie zajmować się oglądaniem kwiatu paproci, popiołu feniksa czy kości, które właśnie oczekiwały na niego w holu.
Żyjąc w świecie naukowców, nie obce jej było przebywanie w towarzystwie mężczyzn, którzy mieli swoje zdanie na temat kobiet, które zajmowały się wszelką nauką. Uważali, że to nie zadanie dla kobiet, że nie powinny pochylać się nad ciężkimi tematami poświęcając swój czas i energię na zajmowanie się domem i działaniem na rzecz lokalnej społeczności. Jakże krzywdząca opinia, zwłaszcza dla ambitnej i młodej kobiety jaką była Primrose. Gdzieś w jednej nucie głosy Lestera wyłapała ten dźwięk zdradzający dezaprobatę dla jej zainteresowań. Podkreślenie jeszcze, że to lordowie Durham się tym zajmowali jeszcze bardziej utwierdziło ją w tym przekonaniu. Chyba minimalnie się zawiodła, że natrafiła na kolejnego lorda, który będzie krzywo patrzył na jej działania, a to oznaczało, że nie miało sensu wdawanie się w nim jakiekolwiek dyskusje.
-Proszę na mnie nie zwracać uwagi, lordzie Slughorn. - Wtrąciła się szybko słysząc, że mężczyzna powinien wracać już do swoich zajęć. Zaraz jednak cień zainteresowania pojawił się w jej spojrzeniu kiedy usłyszała o magicznych komponentach. Z powodu trwającej wojny ciężej było o dostawców i towar, a przecież Burke prowadzili sklep w Londynie i dostawy były dla kluczowe dla ich biznesu. -Proszę wybaczyć moją ciekawość, ale… jakie lord zamówił komponenty? Nie jest łatwo teraz pozyskać nie dość, że w odpowiedniej ilości to jeszcze jakości, która satysfakcjonuje. Odczynnik pochodzenia roślinnego i zwierzęcego potrafią być zniszczone lub zepsute. Czy lord też zmaga się z takimi trudnościami? - Zainteresowanie tematem wygrało nad trzymaniem języka za zębami przed tym człowiekiem. Liczyła się jednak z tym, że ją odprawi z kwitkiem albo odpowie wymijająco wyjaśniając kobiecie gdzie jest jej miejsce. -Zajęłam lordowi dość czasu. - Wskazała na znikającego służącego, który szedł poinformować dostawcę, że musi poczekać. Nie chcąc być powodem zatrzymywania Lestera uznała, że nie będzie go zmuszała do spędzania z nią większej ilości czasu niż grzeczność wymaga. Wstała ze swojego miejsca trzymając przed sobą splecione dłonie. -Udam się do biblioteki i nie będę nikomu wadzić. Zniknę jak szybko to możliwe. - Zapewniła czując potrzebę wytłumaczenia się, odniosła wrażenie, że jest tutaj intruzem, dość niechcianym i uznała, że czas zejść z oczu lorda Slughorna. Nie miała w sobie pewności Evandry, choć maskowała wszystko opanowanym wyrazem twarzy i zachowywanym dystansem, tak nadal była kobietą, która wciąż uczyła się gry salonowej, a w niej zawsze była kiepska.
-Proszę na mnie nie zwracać uwagi, lordzie Slughorn. - Wtrąciła się szybko słysząc, że mężczyzna powinien wracać już do swoich zajęć. Zaraz jednak cień zainteresowania pojawił się w jej spojrzeniu kiedy usłyszała o magicznych komponentach. Z powodu trwającej wojny ciężej było o dostawców i towar, a przecież Burke prowadzili sklep w Londynie i dostawy były dla kluczowe dla ich biznesu. -Proszę wybaczyć moją ciekawość, ale… jakie lord zamówił komponenty? Nie jest łatwo teraz pozyskać nie dość, że w odpowiedniej ilości to jeszcze jakości, która satysfakcjonuje. Odczynnik pochodzenia roślinnego i zwierzęcego potrafią być zniszczone lub zepsute. Czy lord też zmaga się z takimi trudnościami? - Zainteresowanie tematem wygrało nad trzymaniem języka za zębami przed tym człowiekiem. Liczyła się jednak z tym, że ją odprawi z kwitkiem albo odpowie wymijająco wyjaśniając kobiecie gdzie jest jej miejsce. -Zajęłam lordowi dość czasu. - Wskazała na znikającego służącego, który szedł poinformować dostawcę, że musi poczekać. Nie chcąc być powodem zatrzymywania Lestera uznała, że nie będzie go zmuszała do spędzania z nią większej ilości czasu niż grzeczność wymaga. Wstała ze swojego miejsca trzymając przed sobą splecione dłonie. -Udam się do biblioteki i nie będę nikomu wadzić. Zniknę jak szybko to możliwe. - Zapewniła czując potrzebę wytłumaczenia się, odniosła wrażenie, że jest tutaj intruzem, dość niechcianym i uznała, że czas zejść z oczu lorda Slughorna. Nie miała w sobie pewności Evandry, choć maskowała wszystko opanowanym wyrazem twarzy i zachowywanym dystansem, tak nadal była kobietą, która wciąż uczyła się gry salonowej, a w niej zawsze była kiepska.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego czym zajmowali się Slughornowie. Nie były im bliskie spotkania towarzyskie, a w Appleby nie wyprawiano hucznych imprez na wzór tych, którymi na przykład witano Nowy Rok w Hampton Court pod pilnym okiem Lady Nott. Za nimi również nie przepadał, szczególnie od kiedy został wdowcem, przedtem udawał się tam tylko po to, aby pokazać się w towarzystwie swojej małżonki. Bądź co bądź, nie mieli specjalnego wyboru i musieli zachowywać pozory, godnie reprezentując ród Slughornów. Przechodząc jednak do sedna, Lady Burke nie powinna być zdziwiona, że Lordowie Westmorland dbali o swoje zapasy i przygotowywali eliksiry nawet w tych niebywale trudnych czasach – aby zrobić dobry eliksir, musieli mieć najlepsze jakościowo składniki.
- Zaufane źródło to podstawa, Lady Burke. – powiedziała spokojnie. Zdawał sobie sprawę, że jakoś składników spadła w ostatnim czasie, jednak miał nadzieję, że i tym razem wszystko dotrze do niego całe i nie będzie żadnych problemów. Udał swojemu dostawcy i wierzył w to, że cały towar będzie odpowiedni. – Może Lady sama zechce ocenić? – spytał, a na jego twarzy pojawił się lekko prowokujący uśmiech. Skoro Primrose Burke uważała się za takiego znawcę i rozwijała swoje umiejętności z dziedziny eliksirów i magii run, na pewno będzie potrafiła sobie poradzić z prostą oceną jakości składników. – Ekstrakt z posoki wili, korzenie diabelskiego sidła i kwiat paproci były niezwykle trudne do uzyskania. – dopowiedział wstając z fotela. Wyprostował się i wyciągnął rękę w jej kierunku. Miała prawo wyboru, mogła czmychnąć do biblioteki i zaszyć się między regałami z ciemnego drewna, a mogła iść z Lesterem i pozwolić, aby poddał ją próbie. Z pewnością wuj byłby zadowolony, gdyby wiedział, że Lester tak wprawnie zajął się ich gościem, czyż nie o to chodziło na tak znamienitym dworze? – Oczywiście, jeśli nie masz ochoty Lady, zrozumiem. – dodał. Czego oczekiwał? Sam nie wiedział. Zastanawiał się jednak czy Lady Primrose Burke jest taka, jaką wydaje się na pierwszy rzut oka. Nie wyglądała na klasyczną damę, której głównym hobby było plotkowanie i rozprawianie o modzie przy herbatkach. Pytanie tylko, po co Slughorn chciałby to wiedzieć?
- Zaufane źródło to podstawa, Lady Burke. – powiedziała spokojnie. Zdawał sobie sprawę, że jakoś składników spadła w ostatnim czasie, jednak miał nadzieję, że i tym razem wszystko dotrze do niego całe i nie będzie żadnych problemów. Udał swojemu dostawcy i wierzył w to, że cały towar będzie odpowiedni. – Może Lady sama zechce ocenić? – spytał, a na jego twarzy pojawił się lekko prowokujący uśmiech. Skoro Primrose Burke uważała się za takiego znawcę i rozwijała swoje umiejętności z dziedziny eliksirów i magii run, na pewno będzie potrafiła sobie poradzić z prostą oceną jakości składników. – Ekstrakt z posoki wili, korzenie diabelskiego sidła i kwiat paproci były niezwykle trudne do uzyskania. – dopowiedział wstając z fotela. Wyprostował się i wyciągnął rękę w jej kierunku. Miała prawo wyboru, mogła czmychnąć do biblioteki i zaszyć się między regałami z ciemnego drewna, a mogła iść z Lesterem i pozwolić, aby poddał ją próbie. Z pewnością wuj byłby zadowolony, gdyby wiedział, że Lester tak wprawnie zajął się ich gościem, czyż nie o to chodziło na tak znamienitym dworze? – Oczywiście, jeśli nie masz ochoty Lady, zrozumiem. – dodał. Czego oczekiwał? Sam nie wiedział. Zastanawiał się jednak czy Lady Primrose Burke jest taka, jaką wydaje się na pierwszy rzut oka. Nie wyglądała na klasyczną damę, której głównym hobby było plotkowanie i rozprawianie o modzie przy herbatkach. Pytanie tylko, po co Slughorn chciałby to wiedzieć?
Nawet zaufane źródła czasami miały problemy z posiadaniem odpowiednich składników, a dokładniej takich, które spełniały standardy. Zmagała się z tym w swojej pracy, ale zgodnie z tym co mówił lord Slughorn jak na razie nie zawiodła się na swoich dostawcach. Obawiała się jednak, że im dłużej wojna będzie trwać tym ciężej będzie o niektóre surowce. Osobiście nie popierała wojny i była jej zagorzałą przeciwniczką, ale nie miała wpływu na decyzje jakie zapadały; mogła jedynie się dostosować i starać pomóc tym, którym wiodło się gorzej. Podobnie jak przedstawicielki rodu Slughorn tak i Lady Burke czynnie oddawała się działalności charytatywnej, ale zamiłowanie do alchemii sprawiało, że sporo czasu spędzała w pracowni w Durham. Słysząc propozycję z ust Lestera szaro -zielone oczy spoczęły na jego obliczu uważnie go obserwując. Dworuje sobie z niej czy oferta była szczera? Nawet jeżeli to pierwsze to nie miała zamiaru dać się sprowokować. Trafiła kosa na kamień jak to mawiali. -Takiej propozycji nie odmówię. - Powoli jasna i drobna dłoń spoczęła na tej podarowanej przez Lestera, kobieta wstała i ruszyła wraz z mężczyzną ku dostawcy. Delikatny zapach jaśminu otulał jej figurę. Księgi i stare zapiski muszą przez chwilę poczekać, ponieważ oto lady Burke znalazła coś co zawsze stawiała na pierwszy miejscu. -Korzeń diabelskich sideł? - Zapytała z zaciekawieniem. Pozyskanie korzenia nie było trudne, o wiele cięższe było jego przechowywanie tak aby nie stracił właściwości. -Woli lord przechowywać je w odpowiednich płynach, suszyć czy wykorzystuje jeszcze inne metody zachowania ich właściwości jak najdłużej? - Zagadnęła realnie zainteresowana tym tematem. Czuła podskórnie, że lord Slughorn nie do końca jest przekonany co do jej osoby, mogła się jedynie domyślać z czego wynika owo uprzedzenie.
Dostawca na ich widok ukłonił się głęboko.
-Lordzie Slughorn, wszystko zgodnie z zamówieniem. - Wskazał na wypakowane składniki, które leżały przygotowane do sprawdzenia. Primrose odsunęła się od Lestera i podeszła powoli do zamówienia czując na sobie badawcze spojrzenie dostawcy.
-Mogę? - Zapytała czarodzieja a kiedy uzyskała zgodę otworzyła ostrożnie pierwsze z opakowań. Bardzo starannie był tam zapakowany ekstrakt z posoki wili. Szklana butelka dokładnie zamknięta i zapieczętowana, a substancja w środku lekko mieniła się bielą pod światło kiedy uniosła ją ku górze. -Przyznaję lordzie, że posiadasz bardzo dobre źródło. - Odezwała się po dłuższej ciszy kiedy podała mu butelkę ze składnikiem. -Nie często widziałam tak czysty ekstrakt.
Dostawca na ich widok ukłonił się głęboko.
-Lordzie Slughorn, wszystko zgodnie z zamówieniem. - Wskazał na wypakowane składniki, które leżały przygotowane do sprawdzenia. Primrose odsunęła się od Lestera i podeszła powoli do zamówienia czując na sobie badawcze spojrzenie dostawcy.
-Mogę? - Zapytała czarodzieja a kiedy uzyskała zgodę otworzyła ostrożnie pierwsze z opakowań. Bardzo starannie był tam zapakowany ekstrakt z posoki wili. Szklana butelka dokładnie zamknięta i zapieczętowana, a substancja w środku lekko mieniła się bielą pod światło kiedy uniosła ją ku górze. -Przyznaję lordzie, że posiadasz bardzo dobre źródło. - Odezwała się po dłuższej ciszy kiedy podała mu butelkę ze składnikiem. -Nie często widziałam tak czysty ekstrakt.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Alchemia była istotą jego życia, kwintesencją działań i nauk, które podejmował od wielu lat. Nauczył się jak dbać o składniki, przygotowywać je, aby spełniały swoją rolę i funkcjonowały jak najlepiej, a wytworzone z nich wywary miały odpowiednią moc i siłę. Nie kwestionował nigdy działań innych osób, ich metod czy prób, które podejmowali. Ta dziedzina bazowała na wieloletnich doświadczeniach pokoleń, które zagłębiały się w nią próbując znaleźć jak najlepsze rozwiązania. Podobnie było i teraz, świat ulegał zmianie, komponenty magiczne zmieniały się z każdym kolejnym rokiem i choć pozornie te same ich właściwości mogły różnić się od siebie. Dlatego Slughorn przywiązywał ogromną uwagę do wszystkich tych kwestii, nie pozwalając sobie odetchnąć.
Z pewnością Lady Burke rozumiała go – posiadała wiedzę, co było dość zaskakujące, kobiety z reguły pasjonowały się czymś zupełnie innym, wymagającym znacznie mniej zdolności i umiejętności. Ta młoda dama wyraźnie zaskoczyła go swoim zachowaniem i wiedzą. Pozytywnie rzecz jasna.
- Wysuszone zachowują swoje właściwości na długo. Korzystam z jeszcze jednej metody przygotowania, jednak nie jest ona tak popularna. – powiedział spokojnie, mając nadzieję, że Lady Burke przyjmie ze zrozumieniem sugestię, że Lester nie chce dzielić się z nią swoimi metodami i sposobami. Niektóre jeszcze w fazie opracowania, inne dopracowane w najmniejszym szczególe. Jeszcze ogrom pracy przed nim, aby osiągnąć stawiane sobie cele.
- Najlepsze składniki są istotą dobrze przygotowanego eliksiru. Myślę jednak, że Lady zdaje sobie z tego doskonale sprawę. – powiedział, a kącik jego ust drgnął ku górze. Nie musiał tłumaczyć, mówić, ona doskonale to wiedziała. Osoby zaznajomione z tematem żyły w świadomości istoty tej kwestii, a także tego jak ważne były wszystkie szczegóły z tym związane. Temperatura, otoczenie, pora dnia lub nocy, fazy księżyca. Szczegóły, które składały sią na jedną, bardzo ważną całość.
Niestety, rozmowa została im przerwana, a Lester na moment musiał odejść na bok. Zmarszczył brwi, wysłuchując słów, które właśnie pracownik kierował do niego. Kiwnął mu głową i wrócił do Primrose.
- Wybacz, Lady Burke, ale musimy zakończyć to spotkanie. – powiedział spokojnym tonem i wziął głęboki oddech. – Problemy natury technicznej, na które nie mam żadnego wpływu. Miło spędziłem ten czas. – przyznał i pożegnał się z Primrose, aby ruszyć do swoich obowiązków.
zt
Z pewnością Lady Burke rozumiała go – posiadała wiedzę, co było dość zaskakujące, kobiety z reguły pasjonowały się czymś zupełnie innym, wymagającym znacznie mniej zdolności i umiejętności. Ta młoda dama wyraźnie zaskoczyła go swoim zachowaniem i wiedzą. Pozytywnie rzecz jasna.
- Wysuszone zachowują swoje właściwości na długo. Korzystam z jeszcze jednej metody przygotowania, jednak nie jest ona tak popularna. – powiedział spokojnie, mając nadzieję, że Lady Burke przyjmie ze zrozumieniem sugestię, że Lester nie chce dzielić się z nią swoimi metodami i sposobami. Niektóre jeszcze w fazie opracowania, inne dopracowane w najmniejszym szczególe. Jeszcze ogrom pracy przed nim, aby osiągnąć stawiane sobie cele.
- Najlepsze składniki są istotą dobrze przygotowanego eliksiru. Myślę jednak, że Lady zdaje sobie z tego doskonale sprawę. – powiedział, a kącik jego ust drgnął ku górze. Nie musiał tłumaczyć, mówić, ona doskonale to wiedziała. Osoby zaznajomione z tematem żyły w świadomości istoty tej kwestii, a także tego jak ważne były wszystkie szczegóły z tym związane. Temperatura, otoczenie, pora dnia lub nocy, fazy księżyca. Szczegóły, które składały sią na jedną, bardzo ważną całość.
Niestety, rozmowa została im przerwana, a Lester na moment musiał odejść na bok. Zmarszczył brwi, wysłuchując słów, które właśnie pracownik kierował do niego. Kiwnął mu głową i wrócił do Primrose.
- Wybacz, Lady Burke, ale musimy zakończyć to spotkanie. – powiedział spokojnym tonem i wziął głęboki oddech. – Problemy natury technicznej, na które nie mam żadnego wpływu. Miło spędziłem ten czas. – przyznał i pożegnał się z Primrose, aby ruszyć do swoich obowiązków.
zt
Czuła, że wykonała jakiś wyłom w postawie kuzyna wobec jej osoby. Być może istniała szansa, że kiedyś znajdą wspólną nić porozumienia i stworzą całkiem zgrany zespół. Nic jej bardziej nie cieszyło jak zaufane grono naukowców, którzy się wspierają i wymieniają doświdaczeniem. Wiedza Lestera mogła okazać się niezwykle pomocna gdy zechce tworzyć bardziej skomplikowane działania związane z alchemią. Uniosła spojrzenie na niego kiedy dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie powinna drążyć tematu dalej. Każdy naukowiec miał swoje metody i nie chciał nimi zbyt szybko się dzielić. Doskonale to rozumiała i nie miała zamiaru naciskać na mężczyznę w jakikolwiek sposób. Zamiast tego odstawiła słój na poprzednie miejsce.
-Jak najbardziej. - Skinęła głową. -Na składnikach nie można oszczędzać.
Skąpstwo w tym przypadku mogło okazać się katastrofalne w skutkach i doprowadzić do czyjejś śmierci lub stałego urazu.
Nie przybyła tutaj na spotkanie z Lesterem, z czystej grzeczności spędził z nią chwilę czasu kiedy reszta rodziny udała się na inne spotkania, a ona okazała się intruzem.
-Oczywiście, lordzie Slughorn. - Skinęła mu głową. -Zajęłam panu dość czasu, na mnie już pora. Najmocniej przepraszam za najście i życzę udanego dnia - Z tymi słowami pożegnała się z kuzynem i opuściła rodową posiadłość, w której wychowała się jej matka. Nie spotkała się z ciotką, ale przynajmniej poznała kolejnego swojego kuzyna, który wspierał rodzinną tradycję i parał się eliksirami. Tą fascynację musiała oddzieczyć właśnie po rodzinie od strony matki i była dumna ze swoich umiejętności. Jako dość młoda czarownica osiągnęła wysoki poziom, choć ambicje kobiety sięgały znacznie dalej.
Odprowadzona przez skrzata do wyjścia zostawiła jeszcze krótką notkę dla wujostawa mając nadzieję, że niedługo otrzyma od nich informacje związaną z jej obecnością tego dnia w posiadłości.
Choć nie spotkała się z nimi to nie uważała tego czasu za stracony czy źle spędzony. Być może w osobie kuzyna znalazła kogoś z kim będzie mogła dzielić pasję z zakresu alchemii.
|zt dla Prim
-Jak najbardziej. - Skinęła głową. -Na składnikach nie można oszczędzać.
Skąpstwo w tym przypadku mogło okazać się katastrofalne w skutkach i doprowadzić do czyjejś śmierci lub stałego urazu.
Nie przybyła tutaj na spotkanie z Lesterem, z czystej grzeczności spędził z nią chwilę czasu kiedy reszta rodziny udała się na inne spotkania, a ona okazała się intruzem.
-Oczywiście, lordzie Slughorn. - Skinęła mu głową. -Zajęłam panu dość czasu, na mnie już pora. Najmocniej przepraszam za najście i życzę udanego dnia - Z tymi słowami pożegnała się z kuzynem i opuściła rodową posiadłość, w której wychowała się jej matka. Nie spotkała się z ciotką, ale przynajmniej poznała kolejnego swojego kuzyna, który wspierał rodzinną tradycję i parał się eliksirami. Tą fascynację musiała oddzieczyć właśnie po rodzinie od strony matki i była dumna ze swoich umiejętności. Jako dość młoda czarownica osiągnęła wysoki poziom, choć ambicje kobiety sięgały znacznie dalej.
Odprowadzona przez skrzata do wyjścia zostawiła jeszcze krótką notkę dla wujostawa mając nadzieję, że niedługo otrzyma od nich informacje związaną z jej obecnością tego dnia w posiadłości.
Choć nie spotkała się z nimi to nie uważała tego czasu za stracony czy źle spędzony. Być może w osobie kuzyna znalazła kogoś z kim będzie mogła dzielić pasję z zakresu alchemii.
|zt dla Prim
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Główny salon
Szybka odpowiedź