pokój Poli
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Poli
Bardzo małe pomieszczenie, urządzone jak dla piętnastolatki. Pola nie narzeka, bo też nie zaprasza do domu nikogo - wystrój pokoju jest jej obojętny, a może nawet z psychologicznego punktu widzenia to lepiej, że wygląd się nie zmienia. Przynajmniej jak się już nawdycha oparów, to ma zawsze rano pewność, że nie pomyliła dzielnic
|1 grudnia
Początkowo myślał o domu Clementine, lecz potem pomyślał o innych miejscach. Pokój w mieszkaniu rodzeństwa, dom rodziców, szpital, swoje mieszkanie, aż w końcu przeszła jemu ostatnia myśl. No może jeszcze przez chwilę pomyśał o Marcelyn, ale pewnie ona zna się lepiej na budowie zwierząt niż ludzi, no i nie chciał jej przeszkadzać w pracy, bo pewnie by teraz pracowała. Tak więc pomyślał o Polce - młodziutkiej dziewczynie, która chyba zakręca mu w głowie. W sumie nawet nie wie, jak powinien o niej myśleć. Przyjaźń... bez zobowiązań czy jak?
Z resztą był zbyt obolały, by myśleć o takich idiotycznych rzeczach. Przeniósł się do pokoju Polki pamiętając jej ciasne pomieszczenie i podłogę. Tak, od razu, gdy zabrzmiał trzask teleportacji rudzielec znalazł się przy ścianie, o którą automatycznie się oparł.
- Polly.- wyszeptał tylko tyle, bo zaraz osunął się i zemdlał. Po prostu zemdlał. Podwójna drętwota, pobicie i teraz teleportacja dawały się jemu we znaki, szczególnie w takim szczupłym i nieco zmizerniałym ciele. Było widać ślady strużki krwi na jego brodzie, jak i liczne ślady po uderzeniach w twarz jak i kopniakach w okolicach piersi, które były zasłonięte ubiorem i okryte ciemnym płaszczem. Mógł mieć połamane jakieś żebra, może obitą wątrobę, lecz najważniejsze było, że żył. I że tamci ludzie zdążyli przyjść na czas, zanim zawarłby pakt z samym diabłem.
Początkowo myślał o domu Clementine, lecz potem pomyślał o innych miejscach. Pokój w mieszkaniu rodzeństwa, dom rodziców, szpital, swoje mieszkanie, aż w końcu przeszła jemu ostatnia myśl. No może jeszcze przez chwilę pomyśał o Marcelyn, ale pewnie ona zna się lepiej na budowie zwierząt niż ludzi, no i nie chciał jej przeszkadzać w pracy, bo pewnie by teraz pracowała. Tak więc pomyślał o Polce - młodziutkiej dziewczynie, która chyba zakręca mu w głowie. W sumie nawet nie wie, jak powinien o niej myśleć. Przyjaźń... bez zobowiązań czy jak?
Z resztą był zbyt obolały, by myśleć o takich idiotycznych rzeczach. Przeniósł się do pokoju Polki pamiętając jej ciasne pomieszczenie i podłogę. Tak, od razu, gdy zabrzmiał trzask teleportacji rudzielec znalazł się przy ścianie, o którą automatycznie się oparł.
- Polly.- wyszeptał tylko tyle, bo zaraz osunął się i zemdlał. Po prostu zemdlał. Podwójna drętwota, pobicie i teraz teleportacja dawały się jemu we znaki, szczególnie w takim szczupłym i nieco zmizerniałym ciele. Było widać ślady strużki krwi na jego brodzie, jak i liczne ślady po uderzeniach w twarz jak i kopniakach w okolicach piersi, które były zasłonięte ubiorem i okryte ciemnym płaszczem. Mógł mieć połamane jakieś żebra, może obitą wątrobę, lecz najważniejsze było, że żył. I że tamci ludzie zdążyli przyjść na czas, zanim zawarłby pakt z samym diabłem.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Siedziałam sobie spokojnie siorbiąc przez słomkę zimne kakao, siedziałam popołudniową porą i malowałam paznokcie. Odkąd znów zostaję sama na wiele godzin, a przy okazji za sprawą artykułu w Czarownicy zostałam jedną z gwiazd szpitala, to już mam co robić - ciągle maluje paznokcie na inny kolor. Dziś na przykład wybrałam głęboką czerwień, co własciwie było chyba zbyt poważne jak na mnie, ale skoro już o mnie wspominają w gazecie, to może znaczy, że jestem na salonach? To jestem wtedy kobietą prawda, muszę dobrze wygladać, paznokcie to podstawa.
Podskakuję i patrze przerażona na rudzielca, który pojawia się w moim pokoju.
- Barry! - nie przeraża mnie to, że on tu jest, ale to w jakim jest stanie, aż przez chwilę zasłaniam dłonią usta, bo jest to absolutnie szokujące. Nawet już nie zwracam uwagi na ten lakier, pewnie jeszcze niedobrze wysechł, ale to nic. I tak pojawiam się zaraz obok Barrego i ogladam jego leżące nieprzytomnie ciało. Oceniam prędko, czy z głową mimo krwi wszystko dobrze, sprawdzam czy oddycha, starałam się go nawet obudzić. Niestety nie odpowiadał.
Odskakuję na bok, łapię za różdżkę i zaraz sobie radzę z przeniesieniem go. Póki jeszcze lewituje ostrożnie zdejmuję z niego ubranie wierzchnie. Niestety kiedy chciałam zdjąć coś więcej zauważam że całe jego ciało nosi znamiona walki. Chciałam się dowiedzieć co się stało, ale to nie było aż takie ważne w tej chwili .Teraz należało go ogarnąć, opatrzyć... rety, właśnie go położyłam na swoim łóżku, które chwilowo zostało przykryte jakąś folią na którą opadają jego ubrania i na której będę go opatrywać. Strasznie to wygląda!
Po jakimś czasie udaje mi się w końcu zabrać te ubrania a opatrzonego z grubsza Barrego położyć na łóżku. Ma na sobie prawie nic, ale to nic, ja go właśnie przez przypadek zaczęłam traktować jak pacjenta, a nie potencjalnego adoratora. Zresztą, tłumaczył mi już, że ma zobowiązania, nie mogłam więc nawet tak o nim myśleć. W każdym razie on już lezy w moim łóżeczku, a ja kończe wszystkie zabiegi, już się nieco ogarnęłam, przyniosłam mu wodę do picia i teraz smaruję tłustą maścią te szramy w jego ciele, które chciałabym, żeby w przeciągu nocy się zagoiły.
No i zaraz chyba go zostawię, bo on nie wydawał się jakby chciał się obudzić!
Podskakuję i patrze przerażona na rudzielca, który pojawia się w moim pokoju.
- Barry! - nie przeraża mnie to, że on tu jest, ale to w jakim jest stanie, aż przez chwilę zasłaniam dłonią usta, bo jest to absolutnie szokujące. Nawet już nie zwracam uwagi na ten lakier, pewnie jeszcze niedobrze wysechł, ale to nic. I tak pojawiam się zaraz obok Barrego i ogladam jego leżące nieprzytomnie ciało. Oceniam prędko, czy z głową mimo krwi wszystko dobrze, sprawdzam czy oddycha, starałam się go nawet obudzić. Niestety nie odpowiadał.
Odskakuję na bok, łapię za różdżkę i zaraz sobie radzę z przeniesieniem go. Póki jeszcze lewituje ostrożnie zdejmuję z niego ubranie wierzchnie. Niestety kiedy chciałam zdjąć coś więcej zauważam że całe jego ciało nosi znamiona walki. Chciałam się dowiedzieć co się stało, ale to nie było aż takie ważne w tej chwili .Teraz należało go ogarnąć, opatrzyć... rety, właśnie go położyłam na swoim łóżku, które chwilowo zostało przykryte jakąś folią na którą opadają jego ubrania i na której będę go opatrywać. Strasznie to wygląda!
Po jakimś czasie udaje mi się w końcu zabrać te ubrania a opatrzonego z grubsza Barrego położyć na łóżku. Ma na sobie prawie nic, ale to nic, ja go właśnie przez przypadek zaczęłam traktować jak pacjenta, a nie potencjalnego adoratora. Zresztą, tłumaczył mi już, że ma zobowiązania, nie mogłam więc nawet tak o nim myśleć. W każdym razie on już lezy w moim łóżeczku, a ja kończe wszystkie zabiegi, już się nieco ogarnęłam, przyniosłam mu wodę do picia i teraz smaruję tłustą maścią te szramy w jego ciele, które chciałabym, żeby w przeciągu nocy się zagoiły.
No i zaraz chyba go zostawię, bo on nie wydawał się jakby chciał się obudzić!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Rudzielec ledwo usłyszał w oddali jej krzyk, lecz już nie odpowiedział. Uciekł w inny, zaczarowany w czerń świat, który potem nanosił mu kolorowe obrazki, których jakoś nie mógł pojąć. Tymczasem jego ciało usłuchało wszystkich zaklęć młodej Havisham i powoli regenerowało się. Tak samo maści powoli wchłaniały się. A rudzielec nadal spał.
Dopiero pod koniec smarowania maścią zaczynały dochodzić do mózgu niewielkie impulsy mówiące o zimnie. Zaraz dostał gęsiej skórki, gdy tak leżał w samej bieliźnie. Tylko w miejscach, w których smarowała było odczuwalne ciepło. Oddech miał stabilny i spokojny i nagle coś zaczął mruczeć pod nosem. Początkowo to było nic nie znaczącego, lecz świadomość powoli zaczynała mu wracać. Mrużył chwilę powiekami próbując się zorientować, co się właściwie dzieje.
- Co się dzieje?- zadał zachrypniętym i zaspanym głosem pytanie lekko otwierając powieki i ujrzał Polkę i jej wzrok utkwiony właśnie na nim. Zaraz spojrzał an swe ciało i ujrzał, że większość rzeczy leży gdzieś w oddali. Spróbował podnieść głowę, lecz Polka pewnie go powstrzymała, więc nie protestował. W sumie był zmęczony, więc jego protesty i tak będą dochodzić donikąd. Wziął wdech i utkwił swój wzrok na Polce. Czuł się niczym pacjent w szpitalu, ale przecież nie leżał w szpitalnym łóżku.
Dopiero pod koniec smarowania maścią zaczynały dochodzić do mózgu niewielkie impulsy mówiące o zimnie. Zaraz dostał gęsiej skórki, gdy tak leżał w samej bieliźnie. Tylko w miejscach, w których smarowała było odczuwalne ciepło. Oddech miał stabilny i spokojny i nagle coś zaczął mruczeć pod nosem. Początkowo to było nic nie znaczącego, lecz świadomość powoli zaczynała mu wracać. Mrużył chwilę powiekami próbując się zorientować, co się właściwie dzieje.
- Co się dzieje?- zadał zachrypniętym i zaspanym głosem pytanie lekko otwierając powieki i ujrzał Polkę i jej wzrok utkwiony właśnie na nim. Zaraz spojrzał an swe ciało i ujrzał, że większość rzeczy leży gdzieś w oddali. Spróbował podnieść głowę, lecz Polka pewnie go powstrzymała, więc nie protestował. W sumie był zmęczony, więc jego protesty i tak będą dochodzić donikąd. Wziął wdech i utkwił swój wzrok na Polce. Czuł się niczym pacjent w szpitalu, ale przecież nie leżał w szpitalnym łóżku.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Rany chłopaka wydawały się skandaliczne. Czy on sobie zdawał sprawę z tego, co one oznaczały? Patrzyłam na nie i widziałam, że gdyby w pewnych miejscach trafiły o kilka centymetrów dalej, miałby połamane wszystkie kości, które okropnie bolą. Nie wątpiłam, że siniaki, ktore teraz zanikały pod działaniem maści, nie były również bezbolesne, ale to i tak ułamek tego co było prawdopodobne.
Nagle jego ciało porusza się w zupełnie inny sposób. Polly unosi spojrzenie na twarz Weasleya, która wyjawia, że chciał unieść głowę. - Spokojnie, wszystko jest dobrze - uspokaja go przechodząc do górnej części jego ciała. Kiedy ten wydyszał pytanie, ona kiwa głową i zamazuje maścią drugi raz rany na obojczykach.
- To ja powinnam ci zadać to pytanie. Kto cię tak załatwił, pamietasz coś Barry? - pytam z troską, pytam bo cięzko patrzeć mi na tak cierpiącego przyjaciela. Co prawda trudniej było mi patrzeć na niego przez pryzmat bycia jedynie pacjentem, szczególnie, kiedy przyszło mi się zmagać ze ściąganiem z niego ubrań. Właściwie ciało nie robi już na mnie większego wrażenia, ale z drugiej strony się zarumieniłam, bo jak mu odsłoniłam cały brzuch i nogi, to był już prawie goły, a mi się aż ręce zaczeły trochę trząść. Kurcze, nie powinnam chyba rozbierać jakiegoś chłopca w moim pokoju sypialnianym. Jeszcze się skończy tak jak z Marinem! Co w sumie nie było aż takie masakryczne, jak to czasami sobie wspominam. Szkoda, że się szybko skończyło!
Nagle jego ciało porusza się w zupełnie inny sposób. Polly unosi spojrzenie na twarz Weasleya, która wyjawia, że chciał unieść głowę. - Spokojnie, wszystko jest dobrze - uspokaja go przechodząc do górnej części jego ciała. Kiedy ten wydyszał pytanie, ona kiwa głową i zamazuje maścią drugi raz rany na obojczykach.
- To ja powinnam ci zadać to pytanie. Kto cię tak załatwił, pamietasz coś Barry? - pytam z troską, pytam bo cięzko patrzeć mi na tak cierpiącego przyjaciela. Co prawda trudniej było mi patrzeć na niego przez pryzmat bycia jedynie pacjentem, szczególnie, kiedy przyszło mi się zmagać ze ściąganiem z niego ubrań. Właściwie ciało nie robi już na mnie większego wrażenia, ale z drugiej strony się zarumieniłam, bo jak mu odsłoniłam cały brzuch i nogi, to był już prawie goły, a mi się aż ręce zaczeły trochę trząść. Kurcze, nie powinnam chyba rozbierać jakiegoś chłopca w moim pokoju sypialnianym. Jeszcze się skończy tak jak z Marinem! Co w sumie nie było aż takie masakryczne, jak to czasami sobie wspominam. Szkoda, że się szybko skończyło!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Rudzielec wolałby teraz odpocząć, aby uniknąć nieprzyjemnych pyta odnoście tego wydarzenia. Ba, wolałby zapomnieć o tym zdarzeniu i żyć nadal w przekonaniu, ze jest przezornie bezpieczny, że jego dawni oprawcy przestali nim się interesować i robią co innego. Teraz po tej akcji będzie bał się, że jego dopadną i dokończą to, co wtedy nie zdążyli zrobić. Rudzielec miał chwilę oddechu i wymyślenia wyjścia z tej sytuacji, która go chyba będzie przerastać.
- Nie wiem... Wiem, że broniłem pewną pannę przed rabusiami i oberwałem chyba podwójną drętwotą.- powiedział niepewnie z początku lecz po chwili namysłu nieco chrząknął i zaczął coś mówić. Bo oczywiście nie powie Polce prawdy, gdyż rudzielec uważa, że ją ta sprawa nie dotyczy. Nie musi wiedzieć o jego ciemnych tarapatach, w które się nieświadomie wpakował. W ogóle dzisiejszy dzień był jakiś zakręcony i dziwny. Najlepiej chyba o nim zapomnieć i po problemie.
Barry nieco skrzywił się, gdy zaczęła smarować rany przy obojczyku, lecz nie zaprotestował. Ona się znała na uzdrawianiu i on o tym wiedział. - Pierwszy raz rozbierałaś kogoś?- zapytał po chwili nieco spokojnym tonem Polki, która nie dość, ze zaczęła się słodko rumienić, to też wyczuł, jak jej ręce są niespokojne. A on też czuł zarówno chłód uderzający w jego nagie ciało, jak i ciepło jej dłoni, które wcierało maść w obojczyk. On może był w nieco niekomfortowej sytuacji, bo też zbytnio dobrze nie czuł się psychicznie będąc prawie że obnażony przed jakąkolwiek kobietą. Czuł się dziwnie... skrępowany.
- Nie wiem... Wiem, że broniłem pewną pannę przed rabusiami i oberwałem chyba podwójną drętwotą.- powiedział niepewnie z początku lecz po chwili namysłu nieco chrząknął i zaczął coś mówić. Bo oczywiście nie powie Polce prawdy, gdyż rudzielec uważa, że ją ta sprawa nie dotyczy. Nie musi wiedzieć o jego ciemnych tarapatach, w które się nieświadomie wpakował. W ogóle dzisiejszy dzień był jakiś zakręcony i dziwny. Najlepiej chyba o nim zapomnieć i po problemie.
Barry nieco skrzywił się, gdy zaczęła smarować rany przy obojczyku, lecz nie zaprotestował. Ona się znała na uzdrawianiu i on o tym wiedział. - Pierwszy raz rozbierałaś kogoś?- zapytał po chwili nieco spokojnym tonem Polki, która nie dość, ze zaczęła się słodko rumienić, to też wyczuł, jak jej ręce są niespokojne. A on też czuł zarówno chłód uderzający w jego nagie ciało, jak i ciepło jej dłoni, które wcierało maść w obojczyk. On może był w nieco niekomfortowej sytuacji, bo też zbytnio dobrze nie czuł się psychicznie będąc prawie że obnażony przed jakąkolwiek kobietą. Czuł się dziwnie... skrępowany.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Więc jesteś bohaterem - uśmiecham się lekko i mu bezwiednie odgarniam włosy grzywki z czoła - Tamta dziewczyna jest bezpieczna mam nadzieję? - odzywam się jeszcze, kurcze, muszę przestać z tym gładzeniem go wokół twarzy, to jakieś mało przyjacielskie. Wracam do maści.
Ochrona Polly przed prawdą była punktem honoru dla każdego mężczyzny, który ją znał. Daniel, William robili absolutnie to samo. NAwet brat Judith, Skamander, on się tak zachowywał. Z czego to wynikało? Traktowali ją jak ostatnią dziewczynkę, niewyrośnięte dziecko, które nie może znać prawdy.
-Nie - odpowiadam cicho i powoli i przestaję przesuwać palcami po jego ciele, żeby spojrzeć mu w oczy - Nie bądź naiwny Barry, przecież pracuję w szpitalu. Nie raz rozbieraliśmy ludzi - owszem chciałabym, żeby to było tak jak mówię. Tak jakby mnie to praktycznie nie dotyczyło, bo jestem taka obeznana. Ale nawet ja, co chcę być królową udawania, muszę wyznać coś, dobrze że jesteśmy u mnie w sypialni, to nikt nie będzie podsłuchiwał: - Ale pierwszy raz rozbierałam ciebie - i zaraz odkładam maść, mam nadzieję, że nic nie przeoczyłam! podnoszę się z siedzenia i idę na koniec pokoju, żeby przygotować tam dla Barrego coś do picia.
Ochrona Polly przed prawdą była punktem honoru dla każdego mężczyzny, który ją znał. Daniel, William robili absolutnie to samo. NAwet brat Judith, Skamander, on się tak zachowywał. Z czego to wynikało? Traktowali ją jak ostatnią dziewczynkę, niewyrośnięte dziecko, które nie może znać prawdy.
-Nie - odpowiadam cicho i powoli i przestaję przesuwać palcami po jego ciele, żeby spojrzeć mu w oczy - Nie bądź naiwny Barry, przecież pracuję w szpitalu. Nie raz rozbieraliśmy ludzi - owszem chciałabym, żeby to było tak jak mówię. Tak jakby mnie to praktycznie nie dotyczyło, bo jestem taka obeznana. Ale nawet ja, co chcę być królową udawania, muszę wyznać coś, dobrze że jesteśmy u mnie w sypialni, to nikt nie będzie podsłuchiwał: - Ale pierwszy raz rozbierałam ciebie - i zaraz odkładam maść, mam nadzieję, że nic nie przeoczyłam! podnoszę się z siedzenia i idę na koniec pokoju, żeby przygotować tam dla Barrego coś do picia.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Bohaterem? Można by tak powiedzieć o nim, choć pewnie połowa ludzi, którzy jego znają, nie powiedzieliby czegoś takiego o nim. A dawniej w Hogwarcie też przecież był odważny i gdy trzeba było walczyć o honor domu lub dziewczyny, to się stawało w walce. Niczym Gryfon, którym rudzielec był. Może i dokuczał, nie zaprzeczy temu, lecz dokuczał tylko i wyłącznie po gryfońsku.
-Powinna, powinienem zobaczyć czy jest cała.- odpowiedział, lecz zaraz zaniechał tej czynności. Dlaczego? Palce Polki na jego ciele wręcz były niczym sznurki, które opętywały jego ciało i nie pozwalały jemu się poruszyć. Czuł się dziwnie, nie wiedział jak to ma wszystko traktować, jak to wszystko nazywać. Ostatecznie zrobiła pauzę, by odpowiedzieć na jego pytanie, po którym rudzielec na moment uśmiechnął się słabo.No tak, mogła w szpitalu też rozbierać ludzi, wyleciało mu z głowy, choć przypuszczał, że ona to bardziej przy zaklęciach niż przy zdejmowaniu ubrań przesiaduje przy chorych.
- Jeśli chcesz, wystarczy mi dać jakieś prześcieradło.- odpowiedział po chwili zerkając na Polkę,, która uciekła na drugi koniec pokoju. Postanowił nie badać, co ona tam przygotowuje, bo jego pierwsza myśl, to jakiś nieprzyjemny w smaku eliksir. Za to zmusił się nieco do podniesienia do pozycji siedzącej wykrzywiając przy tym twarz. Żebra jemu trochę dokuczały, lecz ma nadzieję, że Polka nie przejmie się tym. Zaraz zaczął wzrokiem szukać czegoś, czym by mógł się ewentualnie okryć.
-Powinna, powinienem zobaczyć czy jest cała.- odpowiedział, lecz zaraz zaniechał tej czynności. Dlaczego? Palce Polki na jego ciele wręcz były niczym sznurki, które opętywały jego ciało i nie pozwalały jemu się poruszyć. Czuł się dziwnie, nie wiedział jak to ma wszystko traktować, jak to wszystko nazywać. Ostatecznie zrobiła pauzę, by odpowiedzieć na jego pytanie, po którym rudzielec na moment uśmiechnął się słabo.No tak, mogła w szpitalu też rozbierać ludzi, wyleciało mu z głowy, choć przypuszczał, że ona to bardziej przy zaklęciach niż przy zdejmowaniu ubrań przesiaduje przy chorych.
- Jeśli chcesz, wystarczy mi dać jakieś prześcieradło.- odpowiedział po chwili zerkając na Polkę,, która uciekła na drugi koniec pokoju. Postanowił nie badać, co ona tam przygotowuje, bo jego pierwsza myśl, to jakiś nieprzyjemny w smaku eliksir. Za to zmusił się nieco do podniesienia do pozycji siedzącej wykrzywiając przy tym twarz. Żebra jemu trochę dokuczały, lecz ma nadzieję, że Polka nie przejmie się tym. Zaraz zaczął wzrokiem szukać czegoś, czym by mógł się ewentualnie okryć.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Narazie się stąd nie ruszysz. Jeżeli była mądra, to zwiała jak zacząłeś ją ratować. Ale własciwie dlaczego musiałeś? Spacerowaliście po Nokturnie? - dopytuję się jeszcze kończę smarowanie mu ran - To była Marcelina? - zatrzymuję na chwilkę te czynności i patrzę tempo jak mi maść spada do kubełka z którego czerpalam. Marcelina, czyli narzeczona, a później żona Barrego. Czemu mnie to tak rusza? Już sobie przecież przetłumaczyłam, że w tych rejonach nie mam się co kręcić. Że Barry jest moim przyjacielem, a to ciepło, które każe mi teraz opiekować się nim z największą troską, nie może być mylone z wyższymi uczuciami. Przyjaźń też jest piękną rzeczą!
- Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy - żartuję oczywiście, ale nie mam zamiaru się uciekać do takich sposobów zakrywania jego. No i oczywiście w tym momencie stałam się autorką powiedzenia, które będzie bawiło moich potomków wszystkich. - Ale jeżeli to cię krępuje...? - nie wiem, czy tak czy nie, ale zanim do niego wrócę to mi odpowie, to albo złapię to prześcieradło, albo już nie. Odwracam się i pokazuję mu filiżankę a później idę do niego.
- Jeżeli to wypijesz, to rany szybciej się zagoją - obiecuję i podkładam mu rękę pod szyję, żeby unieść mu głowę, by mógł pić.
- Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy - żartuję oczywiście, ale nie mam zamiaru się uciekać do takich sposobów zakrywania jego. No i oczywiście w tym momencie stałam się autorką powiedzenia, które będzie bawiło moich potomków wszystkich. - Ale jeżeli to cię krępuje...? - nie wiem, czy tak czy nie, ale zanim do niego wrócę to mi odpowie, to albo złapię to prześcieradło, albo już nie. Odwracam się i pokazuję mu filiżankę a później idę do niego.
- Jeżeli to wypijesz, to rany szybciej się zagoją - obiecuję i podkładam mu rękę pod szyję, żeby unieść mu głowę, by mógł pić.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Nie, nie chciał odpowiadać na te pytania, chodź z drugiej strony to nie jest aż tak mocno krępujące. Tylko może ... załamujące i bezsensowne, bo sam nawet nie rozumie do końca, jak to wszystko się wydarzyło. Przez co teraz leży w łóżku swej przyjaciółki w oczekiwaniu na zagojenie ran, jak i z obawą gdzieś w głębi serca, co może się wydarzyć w ciągu tych następnych kilku godzin. Bo czy da radę powstrzymać emocje, które będą wychodzić?
- Nie, to nie ona, jedna znajoma rodziny. To w ogóle jakieś dziwne było... Nagle znaleźliśmy się na jakiejś polanie i oglądaliśmy jednorożca, gdy nas zaatakowano, a ją zmusiłem do ucieczki na jednorożcu.- powiedział po chwili milczenia zerkając nieporadnie na jej dłonie, które kończyły wmasowywać dziwną maź. Wolałby teraz o tym nie myśleć i po prostu odpocząć. Odpocząć... Chwilę posiedział z wykrzywioną buzią, lecz zaraz wrócił do pozycji leżącej, gdzie po prostu żebra jemu nie douczały i przewrócił głowę w stronę Polki, by móc ją widzieć. Jej blond loki, zgrabne ciało poruszające się we własnym tempie... stop. Przymknął powieki cicho wzdychając. - Niekoniecznie.- odpowiedział nieco mijając się z prawdą, bo jednak już wolałby odpocząć, niż odpowiadać na pytania, które zmuszają jego mózg do działań. Chciał zasnąć, zapomnieć i obudzić się myśląc, że nic złego dzień wcześniej się nie stało.
-Skoro tak mówisz.- powiedział podnosząc z jej pomocą nieco głowę, by zaraz mógł napić się niezbyt przyjemnego lekarstwa. nie wiedział co to jest, lecz nie smakowało zbyt wybornie, co było nawet widać po jego ustach, które były nieco wykrzywione. Na chwilę zrobił przerwę by wziąć oddech i jednocześnie spojrzał wtedy na Polkę i jej brązowe oczy. Uśmiechnął się do niej delikatnie i zaraz znów jego uśmiech zniknął wśród krzywizny, gdyż chciał skończyć już pić ten eliksir. Niech rany się zagoją i nie dają znaku.
- Nie, to nie ona, jedna znajoma rodziny. To w ogóle jakieś dziwne było... Nagle znaleźliśmy się na jakiejś polanie i oglądaliśmy jednorożca, gdy nas zaatakowano, a ją zmusiłem do ucieczki na jednorożcu.- powiedział po chwili milczenia zerkając nieporadnie na jej dłonie, które kończyły wmasowywać dziwną maź. Wolałby teraz o tym nie myśleć i po prostu odpocząć. Odpocząć... Chwilę posiedział z wykrzywioną buzią, lecz zaraz wrócił do pozycji leżącej, gdzie po prostu żebra jemu nie douczały i przewrócił głowę w stronę Polki, by móc ją widzieć. Jej blond loki, zgrabne ciało poruszające się we własnym tempie... stop. Przymknął powieki cicho wzdychając. - Niekoniecznie.- odpowiedział nieco mijając się z prawdą, bo jednak już wolałby odpocząć, niż odpowiadać na pytania, które zmuszają jego mózg do działań. Chciał zasnąć, zapomnieć i obudzić się myśląc, że nic złego dzień wcześniej się nie stało.
-Skoro tak mówisz.- powiedział podnosząc z jej pomocą nieco głowę, by zaraz mógł napić się niezbyt przyjemnego lekarstwa. nie wiedział co to jest, lecz nie smakowało zbyt wybornie, co było nawet widać po jego ustach, które były nieco wykrzywione. Na chwilę zrobił przerwę by wziąć oddech i jednocześnie spojrzał wtedy na Polkę i jej brązowe oczy. Uśmiechnął się do niej delikatnie i zaraz znów jego uśmiech zniknął wśród krzywizny, gdyż chciał skończyć już pić ten eliksir. Niech rany się zagoją i nie dają znaku.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Unoszę rozbawiona brwi i patrzę na jego twarz. Kto by pomyslał, że takie jednorożce nie będą się bały Barrego! Takiego małego rozrabiaki, który wciąga wróżkowy pyłek na śniadanie.
- Daj spokój, co ty gadasz, oglądaliście jednorożce? - chichoczę i krecę głową - Chyba się złotą rybką zbąbiłes - parskam śmiechem, ale dalej mówię: - Zresztą, jednorożce nie podchodzą do chłopców, a już na pewno nie do takich rebeli jak ty - jestem o tym przekonana, zresztą o tych innych powodach dla których nie powinny podchodzić do Barrego też jestem. Niby życie pisze różne scenariusze, ale po tym co Marin wyprawiał w mojej łazience, byłam przekonana, że wszyscy młodzi chłopcy się tak zachowywali. Bywałam na koncertach i wiem doskonale, że wielu z nich chciałoby doprowadzić do pewnych sytuacji.
Kiedy tak pił to co mu daję, przesunęłam trochę spojrzenie i natrafiłam akurat na ten uśmiech. Ależ mnie to poruszyło! Czułam się jak jakaś popieszczona prądem! Elektryzujące wrażenie nie opuściło mnie nawet wtedy, kiedy dalej to pił, a nawet kiedy przestał. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale absolutnie nie potrafiłam tego z niczym porównać. Istne szaleństwo!
To zapewnienie, że Niekoniecznie absolutnie mnie nie przekonywały. Szczególnie, że Barry wygladał jak siedem nieszczęść. I to naraz. Dlatego sprawdzam jak mu wysychają nogi i rzeczywiście pozwalam mu się przykryć. Ale nietypowo, bo wyciągam z szafy swoją koszulę nocną, która się ciągnie od podłogi az po samą szyję a na nadgarstkach zakończona jest falbankami i pokazuję mu ją. - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale to jedyne ubranie w które się zmiescisz, a będzie przypominało koszulę w szpitalu - niestety dla Barrego postanowiłam, że pomogę mu się przebrać. - Możesz to spróbować włożyć sam, albo no.. ja mogę ci pomóc - podchodze z koszulą do niego i wzruszam ramionami.
- Daj spokój, co ty gadasz, oglądaliście jednorożce? - chichoczę i krecę głową - Chyba się złotą rybką zbąbiłes - parskam śmiechem, ale dalej mówię: - Zresztą, jednorożce nie podchodzą do chłopców, a już na pewno nie do takich rebeli jak ty - jestem o tym przekonana, zresztą o tych innych powodach dla których nie powinny podchodzić do Barrego też jestem. Niby życie pisze różne scenariusze, ale po tym co Marin wyprawiał w mojej łazience, byłam przekonana, że wszyscy młodzi chłopcy się tak zachowywali. Bywałam na koncertach i wiem doskonale, że wielu z nich chciałoby doprowadzić do pewnych sytuacji.
Kiedy tak pił to co mu daję, przesunęłam trochę spojrzenie i natrafiłam akurat na ten uśmiech. Ależ mnie to poruszyło! Czułam się jak jakaś popieszczona prądem! Elektryzujące wrażenie nie opuściło mnie nawet wtedy, kiedy dalej to pił, a nawet kiedy przestał. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale absolutnie nie potrafiłam tego z niczym porównać. Istne szaleństwo!
To zapewnienie, że Niekoniecznie absolutnie mnie nie przekonywały. Szczególnie, że Barry wygladał jak siedem nieszczęść. I to naraz. Dlatego sprawdzam jak mu wysychają nogi i rzeczywiście pozwalam mu się przykryć. Ale nietypowo, bo wyciągam z szafy swoją koszulę nocną, która się ciągnie od podłogi az po samą szyję a na nadgarstkach zakończona jest falbankami i pokazuję mu ją. - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale to jedyne ubranie w które się zmiescisz, a będzie przypominało koszulę w szpitalu - niestety dla Barrego postanowiłam, że pomogę mu się przebrać. - Możesz to spróbować włożyć sam, albo no.. ja mogę ci pomóc - podchodze z koszulą do niego i wzruszam ramionami.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Oj, bardzo chciałby, aby to wszystko okazało się powodem zażycia Złotej Rybki, bądź nawet samej Śnieżki, lecz niestety nic nie brał w ciągu kilku dni. Był tak mocno czysty, że nie da się nic wmówić o narkotykach. Zwłaszcza, że w tym samym momencie nadleciała czyjaś sowa i zrzuciła skrawek papieru na pierś rudzielca. Ten sięgnął po niego i odczytał niewielką wiadomość, po której uśmiechnął się. Wróciła bezpiecznie. przynajmniej jeden problem mniej. Odetchnął z ulgą. - Masz może jakieś pióro?- zapytał się nie chcąc sięgać po prymitywną różdżkę i marnować olejne swe siły, które Polka tak skrupulatnie chciała oszczędzać. Napisze jej dwa zdania, by się nie martwiła i tyle powinno jej starczyć. Nie musi wiedzieć o tym, że leży teraz u przyjaciółki, która leczy jego z nabitych dzisiaj ran.
Początkowo niepewnie zerkałem na Polkę, gdy grzebała w szafie, leczy gdy wyjęła swoją koszulę nocną, to spojrzał na nią, jak ja jakiegoś odludka. I co, on ma w niej spać? O nie, chyba tego jemu nie zrobi. Nie będzie spać w czymś takim. Wręcz z politowaniem spojrzałem na nią, gdy rzucała mi słownie propozycję.
- Nie musisz Polka. Wystarczy mi prześcieradło, albo... wrócę do siebie.- i wraz z tymi słowami spróbował podnieść się podpierając rękoma o łóżko, bo bez podpory nie dałby sobie rady. Chciał uniknąć przebrania w jakieś damskie ciuszki. Rozumiał jej dobre intencje, ale no akurat tego nie musiała.
Początkowo niepewnie zerkałem na Polkę, gdy grzebała w szafie, leczy gdy wyjęła swoją koszulę nocną, to spojrzał na nią, jak ja jakiegoś odludka. I co, on ma w niej spać? O nie, chyba tego jemu nie zrobi. Nie będzie spać w czymś takim. Wręcz z politowaniem spojrzałem na nią, gdy rzucała mi słownie propozycję.
- Nie musisz Polka. Wystarczy mi prześcieradło, albo... wrócę do siebie.- i wraz z tymi słowami spróbował podnieść się podpierając rękoma o łóżko, bo bez podpory nie dałby sobie rady. Chciał uniknąć przebrania w jakieś damskie ciuszki. Rozumiał jej dobre intencje, ale no akurat tego nie musiała.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, więc moja radość z dziwnej historii była tylko jednostronna. No trudno się mówi i się idzie dalej. A Barry własnie otrzymał sowę. Nieco się odsuwam, bo wiem, że cudzej korespondencji nie wypada czytać. Unikam więc spogladania na kartkę, a kiedy prosi o coś do pisania i ochoczo kiwam głową.
- Mam tylko długopis - wzruszam ramionami i mu podaję, odkąd skończyłam szkołę nie używam już tego archaicznego przyrządu do pisania jakim jest pióro.
- Ale wcale nie wrócisz do siebie, jak chcesz to zrobić w takim stanie! - zabraniam mu tego absolutnie i zaraz rozbawia mnie to, że on się tak przeraził ubrania koszuli nocnej. - No nie mówi, że tak cię będzie peszyło noszenie jakiejś koszuli, przecież to tylko kawałek materiału - uśmiecham się niewinnie, a przy okazji jestem absolutnie zabawna, bo przecież jestem jakąś wariatką modową, natomiast teraz próbuję mu wmówić, że to nie ma znaczenia co się nosi. A spójrzmy tylko na moją szafę i to, że mam tam tabuny drogich i nowych ubrań, jakbym to wszystko sprzedała, to mogłabym mówić, że jestem jakąś panią arystokratką. A w sumie to połowicznie jestem, brakuje mi tylko drugiej połóki i będę tym bardziej!
- Mam tylko długopis - wzruszam ramionami i mu podaję, odkąd skończyłam szkołę nie używam już tego archaicznego przyrządu do pisania jakim jest pióro.
- Ale wcale nie wrócisz do siebie, jak chcesz to zrobić w takim stanie! - zabraniam mu tego absolutnie i zaraz rozbawia mnie to, że on się tak przeraził ubrania koszuli nocnej. - No nie mówi, że tak cię będzie peszyło noszenie jakiejś koszuli, przecież to tylko kawałek materiału - uśmiecham się niewinnie, a przy okazji jestem absolutnie zabawna, bo przecież jestem jakąś wariatką modową, natomiast teraz próbuję mu wmówić, że to nie ma znaczenia co się nosi. A spójrzmy tylko na moją szafę i to, że mam tam tabuny drogich i nowych ubrań, jakbym to wszystko sprzedała, to mogłabym mówić, że jestem jakąś panią arystokratką. A w sumie to połowicznie jestem, brakuje mi tylko drugiej połóki i będę tym bardziej!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Długopis? Przez chwilę rudzielec musiał zastanowić się, o czym ona mówi. Bo on to używa pióra to wszelkiego pisania, a takich mugolskich wynalazków raczej nie zna. Także gdy Polka podała jemu ów długopis, rudzielec zerknął nieufnie na mugolski sprzęt z obawą, że nie będzie pisać, po czym na odwrocie napisał kilka krótkich słów i zaraz przyczepił do nóżki sowy Clementine i odesłał zwierzaka stąd. -Dzięki.- odrzekł oddając już dziewczynie długopis i już zapomniał o jego istnieniu. Przyszła pora na suknię nocną Havisham.
- Dam radę.- powiedziawszy hardo oczywiście zaraz spróbował wstać, lecz czuł, że zaraz opada sił i własny umysł śmieje się z jego pewności, więc z powrotem usiadł na łóżku niezbyt zadowolony z tego, że będzie musiał nałożyć damską odzież na siebie. Przecież to nie wypada, nie jemu. - No proszę cię Polly, dla ciebie może to i jest kawałek materiału, lecz dla mnie to wygląda jak suknia weselna.- dopowiedział zaraz po jej słowach. Niech no zlituje się nad rudzielcem i pozwoli spać w pościeli. Albo niech pozwoli jemu wrócić przy pomocy sieci fiuu. i na znak tego, że nie założy jej sukni nocnej, zacisnął ręce na swej piersi, lecz zaraz nieco skrzywił się, więc rozluźnił po prostu trzymanie, by nie nadwyrężać żeber.
- Dam radę.- powiedziawszy hardo oczywiście zaraz spróbował wstać, lecz czuł, że zaraz opada sił i własny umysł śmieje się z jego pewności, więc z powrotem usiadł na łóżku niezbyt zadowolony z tego, że będzie musiał nałożyć damską odzież na siebie. Przecież to nie wypada, nie jemu. - No proszę cię Polly, dla ciebie może to i jest kawałek materiału, lecz dla mnie to wygląda jak suknia weselna.- dopowiedział zaraz po jej słowach. Niech no zlituje się nad rudzielcem i pozwoli spać w pościeli. Albo niech pozwoli jemu wrócić przy pomocy sieci fiuu. i na znak tego, że nie założy jej sukni nocnej, zacisnął ręce na swej piersi, lecz zaraz nieco skrzywił się, więc rozluźnił po prostu trzymanie, by nie nadwyrężać żeber.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Tak to już jest, że ja i Barry to dwa różne światy. On niby z rodziny, która ma mało wpływów, ale wciąż jednak szlachcic. I jeszcze z perspektywą na ślub z jednym ze znamienitszych rodów. A ja, tylko dlatego że miałam szpetną matkę, skazana na pisanie długopisami.
Ale własciwie to przecież sie już pogodziłam z tym, że nie jestem szlachcianką, prawda.
Smutno patrzeć na takiego zmęczonego Barrego. Podchodze krok, ale nie wiecej, bo nie chce żeby sie speszył.
- Prześpij sie, dobrze ci to zrobi. Przyszedłeś do mnie jako do swojej pani lekarz, więc słuchaj moich zaleceń - wymądrzam sie i tym razem podchodzę, żeby zmusić go do spania.
Parsknęłam śmiechem słysząc o sukni weselnej.
- Na prawdę chciałbyś żeby twoja narzeczona włożyła coś takiego na ślub? - przykładam sobie sukienkę tak, żeby mu pokazać, że wcale to nie wyglada atrakcyjnie. Niestety to nie taka z cieńkimi ramiączkami i koronkami wokół biustu, chociaż zawsze o takiej marzyłam, ale przecież póki nie mieszkam ze swoim mężem, to głupio by było mi paradować po kuchni mego braciszka w czymś takim.
Ale własciwie to przecież sie już pogodziłam z tym, że nie jestem szlachcianką, prawda.
Smutno patrzeć na takiego zmęczonego Barrego. Podchodze krok, ale nie wiecej, bo nie chce żeby sie speszył.
- Prześpij sie, dobrze ci to zrobi. Przyszedłeś do mnie jako do swojej pani lekarz, więc słuchaj moich zaleceń - wymądrzam sie i tym razem podchodzę, żeby zmusić go do spania.
Parsknęłam śmiechem słysząc o sukni weselnej.
- Na prawdę chciałbyś żeby twoja narzeczona włożyła coś takiego na ślub? - przykładam sobie sukienkę tak, żeby mu pokazać, że wcale to nie wyglada atrakcyjnie. Niestety to nie taka z cieńkimi ramiączkami i koronkami wokół biustu, chociaż zawsze o takiej marzyłam, ale przecież póki nie mieszkam ze swoim mężem, to głupio by było mi paradować po kuchni mego braciszka w czymś takim.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Trudno jest pojąć, jak te dwa światy potrafią dogadać się. Jeden, który niby należy do szlachty, lecz tak naprawdę to tylko udaje takiego szlachcica, a druga to próbuje być szlachcicem, lecz nim tak naprawdę nie będzie. Nawet jeśli będzie miała męża szlachcica, to i tak zawsze będzie traktowana jako czystokrwista czarownica. Niestety.
Westchnął bezradnie nic nie mówiąc na temat lekarzy czy tam uzdrowicieli. Owszem, chciał iść do swojego łóżka, byle nie założyć tej sukienki, lecz sam widział, ze nie da rady dojść do kominka. A co dopiero teleportacja.
- Dobrze dobrze, pani uzdrowicielki.- powiedział nieco z przekąsem, lecz zrezygnował z walki. Może nawet zaśnie, bo to jednak był dobry pomysł. - Ją i tak ubierze rodzina, więc nic nie mam do powiedzenia odnośnie jej stroju.- odrzekł, po czym uśmiechnął się widząc Polkę, która sobie przykłada suknię nocną do swego ciała. Zaraz jednak położył się posłusznie w łóżku i przeszła mu jemu jedna myśl przez głowę.
- A ty gdzie będziesz spać w takim razie?- zapytał się zerkają na nią. Skoro rudzielec zajmie jemu łóżko, to gdzie ona się położy? Może on ma zrobić jej miejsce? A może pójdzie na kanapę? Każde z rozwiązań wywołują u rudzielca wyrzuty sumienia, że zajmuje dziewczynie miejsce do spania.
Westchnął bezradnie nic nie mówiąc na temat lekarzy czy tam uzdrowicieli. Owszem, chciał iść do swojego łóżka, byle nie założyć tej sukienki, lecz sam widział, ze nie da rady dojść do kominka. A co dopiero teleportacja.
- Dobrze dobrze, pani uzdrowicielki.- powiedział nieco z przekąsem, lecz zrezygnował z walki. Może nawet zaśnie, bo to jednak był dobry pomysł. - Ją i tak ubierze rodzina, więc nic nie mam do powiedzenia odnośnie jej stroju.- odrzekł, po czym uśmiechnął się widząc Polkę, która sobie przykłada suknię nocną do swego ciała. Zaraz jednak położył się posłusznie w łóżku i przeszła mu jemu jedna myśl przez głowę.
- A ty gdzie będziesz spać w takim razie?- zapytał się zerkają na nią. Skoro rudzielec zajmie jemu łóżko, to gdzie ona się położy? Może on ma zrobić jej miejsce? A może pójdzie na kanapę? Każde z rozwiązań wywołują u rudzielca wyrzuty sumienia, że zajmuje dziewczynie miejsce do spania.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
pokój Poli
Szybka odpowiedź