William Baudelaire
Nazwisko matki: Mulciber
Miejsce zamieszkania: posiadłość Baudelaire’ów
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Zawód: Urzędnik w departamencie Niewłaściwego Użycia Czarów
Wzrost: 170 cm
Waga: 70 kg
Kolor włosów: Brązowy
Kolor oczu: Brązowe
Znaki szczególne: Blizny na plecach po paznokciach kobiety
11 cali, sztywna, Jakaranda, Pazur garboroga
Slytherin
Krokodyl różańcowy
Zamordowana matka jego dziecka, która wyjawia prawdę
Drzewo różane, pieprz i świeży powiew wiatru
William zostaje Ministrem Magii
Czarna Magia, kontakty towarzyskie, praca
Brak
Brak
Klasyczna
Tim Roth
Edward Baudelaire oraz jego żona Catherine z domu Mulciber poznali się w 1895 roku, kiedy oboje mieli po dwadzieścia lat. Połączeni zostali węzłem małżeńskim, nie z własnej woli, ale woli swoich rodziców. Przyjęli to jednak ze spokojem. Znając się jeszcze z Hogwartu, było to dla nich najlepsze rozwiązanie. Zaraz po ślubie wspólnie uznali, że będą żyć ze sobą w zgodzie, aby dać kolejnego potomka, którego postarają się wychować w dobrej, domowej atmosferze. Dziesięć lat później, urodził im się jedyny syn, któremu nadali imię William.
Chłopczyk dorastał w rodzinnej posiadłości Baudelaire’ów. Pod opieką matki, która zajmowała się domem i ojcem, pracującymi w Ministerstwie Magii, wiódł spokojne życie jedynaka. Rodzice nie zapewnili mu rodzeństwa, dlatego wychowywał się bez większego kontaktu z innymi dziećmi. Nawet jeśli miał okazję się z nimi pobawić, to wybierał towarzystwo swoich rodziców, głównie matki, z którą był silnie związany emocjonalnie. Catherine bowiem nie wysługiwała się żadnymi służkami czy guwernantkami, tylko sama wychowywała Williama, ucząc go wszystkiego od podstaw. Jako jedynak był bardzo rozpieszczany, zawsze miał to, czego chciał i nigdy mu niczego nie brakowało. Spędzając cały swój czas z matką, zaczęła być ona w pewnym sensie pod jego władzą. Z miłości robiła wszystko, co jej kochany syn chciał, a on nie zdawał sobie sprawy, że tak robić nie powinien. Zawsze był chłopcem głodnym wiedzy, zadawał dużo pytań, wiele rzeczy go interesowało i koniecznie chciał poznać na nie odpowiedź. Bardzo cieszył się, kiedy przyszedł do niego list z Hogwartu. Oznaczało to, że niedługo pojedzie do szkoły, gdzie będzie mógł się uczyć i poszerzać swoją wiedzę.
W Szkole Magii i Czarodziejstwa przeżył pewnego rodzaju szok. Nagle stracił całą swoją władzę nad rodziną, tutaj nie było nikogo, kto by mu coś podsunął pod nos, sam musiał wszystko robić. Współpraca z innymi uczniami szła mu topornie, przez co nie był raczej w centrum zainteresowania. Trafił do Slytherinu, czyli domu, do którego trafia zazwyczaj cała śmietanka towarzyska. Już wtedy podobała mu się obecność osób ze szlacheckich domów, ci jednak odtrącali go, ponieważ miał skazę na swojej krwi, co w ich oczach kompletnie go dyskwalifikowało. Młodzi szlachcice od małego uczeni byli przecież, z kim mogą, a kim nie mogą się zadawać, a William nie był w ich kręgu. Oczywiście młody chłopiec mógł mieć znajomych i przyjaciół, w końcu w Slytherinie byli też uczniowie półkrwi i ze skazami tak jak on, dla niego liczyła się tylko szlachta. Chciał należeć do ich grona, a skoro nie mógł dokonać tego dzięki swojej krwi, to postanowił postawić na wiedzę i poglądy, którymi starał się do nich jak najbardziej zbliżyć. Nigdy nie był tak radykalny, jednak ze względu na nich zaczął gardzić tymi, którzy mu nie pasowali. Całe dnie spędzał w księgach, robiąc zadania sobie i kolegom, wierząc, że dzięki temu go zaakceptują. W tym samym czasie pisał długie listy do matki, opisując, jak to bardzo jest szczęśliwy i jak mu tu dobrze. W Hogwarcie nie miał zbytnio czasu ani na przyjemności, ani na większe kontakty z innymi ludźmi. Nie interesował go żaden sport, nie znał się zbytnio na Quidditchu, więc bez większego entuzjazmu kibicował swoim. W czasach szkolnych dziewczyny również nie miał. Marzyła mu się szlachcianka, one jednak już dawno były komuś przypisane, a na inne kobiety nigdy nie spojrzał. Minęło siedem lat, spokojnie i bez większych przygód. Swoją naukę skończył z bardzo dobrymi wynikami, z dumną przebywając w gronie czystokrwistych, szlacheckich rodzin. Zdał sobie jednak sprawę, że to już dla niego za mało. Po nauce wrócił do domu i rozpoczął swoją pracę w Ministerstwie Magii, w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów. Nie miał problemów ze zdobyciem tej posady, odpowiadała mu ona. Sądził, że dzięki niej wybije się jeszcze bardziej. Marzyła mu się władza, miejsce na krześle Ministra Magii i chociaż wiedział, że jeszcze długa droga przed nim, to był to jego jeden z głównych celów. Oprócz tego bardzo chciał należeć do jakieś szlacheckiej rodziny. Najlepiej było znaleźć sobie odpowiednią żonę. Wtedy na horyzoncie pojawiła się Theresa z domu Fawley. Była to dla niego idealna okazja, oboje byli jeszcze młodzi, znali się z Hogwartu, a jej rodzice z jakiegoś powodu nie mieli nic przeciwko, aby ta nie wyszła za mąż za kogoś wyżej postawionego. William był tak zaślepiony możliwością połączenia się ze szlachecką rodziną, że nawet zbytnio go to nie zastanowiło. Ożenił się z kobietą, która miała być tylko dawczynią jego dziecka, świecić u jego boku na balach i rodzinnych spotkaniach. William nigdy nie darzył jej żadnym uczuciem. Oboje mieli około dwudziestu lat i około trzydziestu, kiedy na świecie pojawiła się ich córka Raven. A przynajmniej tak miało to wyglądać.
W okresie pomiędzy zaślubinami oraz urodzeniem dziecka wcale nie było za kolorowo. Przede wszystkim zmarła kochana matka Williama, której śmierć bardzo przeżył. Kilka lat później zmarł również jego ojciec, co było dla niego kolejnym szokiem. Nie mając wsparcia w swojej małżonce, bardzo przeżywał ten okres, czując się niezwykle samotnym i nieszczęśliwym człowiekiem. Na domiar złego, Theresa nie mogła zajść w ciąże i nadal, mimo wielu starań, nie pojawił się żaden potomek. Okazało się, że Państwo Fawley byli tak chętni na ten ślub, ponieważ wiedzieli już, że ich córka jest bezpłodna i żeby nie niszczyć relacji pomiędzy rodzinami, oddali córkę komuś mniej ważnemu. Był to dla Williama ogromny cios, ponieważ myślał, że cieszy się szacunkiem wśród innych rodzin, a oni potraktowali go jak zwykłego śmiecia. Nie miał zamiaru się jednak poddawać, postanowił, że na świecie i tak pojawi się jego potomek, tym samym mszcząc się na rodzinie swojej żony. Nie chciał jednak rozstawać się z Therese, ponieważ w jego rozumowaniu źle by to wyglądało w towarzystwie, lepszym dla niego rozwiązaniem było wymyślić coś innego. Plan był prosty, nic skomplikowanego. Trzeba było przyprowadzić do domu kobietę, wykorzystać ją, a kiedy urodzi dziecko, pozbyć się światków. Dla mężczyzny było to wtedy jedyne i genialne wyjście, nad którym długo się nie zastanawiał. Od razu przeszedł do działania. Przez jakiś czas krążył po ulicach Londynu, szukając odpowiedniej niewiasty. Dbał o to, aby pozostać jak najbardziej anonimowy i robił to z dala od miejsc, w których mogli pojawiać się czarodzieje. Tam spotkał kobietę, która z wyglądu dosyć przypominała mu jego żonę. Miała na imię Julie. Z tego, co się dowiedział kobieta była samotna, straciła narzeczonego, który zdradził ją z inną kobietą, a sama Julie pragnęła tylko i wyłącznie miłości. William mówił jej zawsze to, co chciała usłyszeć. Prawił jej komplementy, obiecywał dobre życie, mówił, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. A młoda kobieta, jakże naiwna, we wszystko mu wierzyła. Bez większego zastanowienia się zgodziła się na przeprowadzkę do jego rezydencji. Jakież musiało być jej zdziwienie, gdy zamiast uroczego pokoju z widokiem, znalazła się w lochach posiadłości. William bez większych ceregieli zaczął to, po co ją przyprowadził. Z pełną premedytacją rzucał na nią czarnomagiczne zaklęcia, torturowanie mugolki sprawiło mu wielką przyjemność. W końcu czuł tę władzę nad człowiekiem, czego przez wiele lat tak bardzo pragnął. Kobieta była słaba i kilka zaklęć pozbawiło ją większości sił. Mężczyzna załatwił sprawę szybko, a wycieńczona kobieta nie sprawiała mu żadnego zagrożenia. Po tym wydarzeniu zostały mu tylko blizny na plecach po paznokciach. Therese nigdy tam nie zaglądała, a słysząc krzyki kobiety, tylko sprawdzała, czy nikt nie kręci się, wokół i tak wyciszonego, domu. Do lochów nie wchodził. Julie przykuta była do ściany, aby nie mogła uciec i zrobić sobie krzywdy. Była w ciąży i w tym okresie zajmował się nią skrzat. Pani Baudelaire w odpowiednim momencie zaczęła udawać, że jest w ciąży. Przestała pojawiać się na balach usprawiedliwiając to swoim złym samopoczuciem, wypychała brzuch, kiedy już ktoś przychodził i szybko znikała w pokojach, aby nikt się nie domyślił. Na dziewięć miesięcy zapomniano o mugolce, z niecierpliwością zaczęto wyczekiwać dziecka.
Jeszcze przed pojawieniem się na świecie dziecka, William znalazł sobie nowe hobby. Zaczął zagłębiać się w czarnej magii. Zaczęła fascynować go jej historia, zaklęcia. Ciemność zaczęła go pochłaniać, powodując u niego pewnego rodzaju chorobę psychiczną. Mężczyzna zaczął być nerwowy, bardzo impulsywny, zaczęło mu się to nawet wymykać spod kontroli, gdy dostał szału w Ministerstwie, prawie tracąc swoją posadę. Jego obsesja na punkcie szlacheckiej krwi tak bardzo urosła, że potrafił cały dzień chodzić w kółko i powtarzać, że musi się jakoś z nimi powiązać, inaczej ich wszystkich pozabija. Uspokoiło się dopiero po narodzinach dziecka, kiedy był już pewny, że ma zapewnione powiązanie rodzinne. Cały stres z niego zszedł, przestał się tak denerwować i można było myśleć, że było to tylko chwilowe.
Mugolka urodziła dziewczynkę, William żałował trochę, że nie chłopczyk, ale i tak był usatysfakcjonowany. Julie nie dał zobaczyć córki, po kilku dniach ukracając jej cierpienia śmiercią. Skrzat, który niedługo potem umarł śmiercią naturalną, zajęł się ciałem. Narodzona dziewczynka dostała na imię Raven, od jej kruczoczarnych włosków.
Mężczyzna w początkowych etapach zostawił wychowanie Therese, która jednak nigdy do końca nie pokochała swojej nowej córki. Dziewczynką, więc zajmowały się nowe skrzaty i guwernantki i wychowywały ją, dopóki pani Baudelaire nie zmarła.
W tym czasie William poświęcał się swojej pracy, dzięki czemu jego pozycja wciąż rosła. Nie przestawał także chwalić się swoim znajomym swoją piękną córeczką i już szukając dla niej męża, a raczej rodziny, z której owy przyszły mąż mógłby pochodzić. Miał teraz inne cele, ponieważ na wydaniem córki, ze względu na jej wiek, musiał trochę poczekać.
Gdy Therese zmarła, mężczyzna nie przejął się tym zbytnio. Przywiązał się do żony i brakowało mu kogoś w domu, nie opłakiwał jej jednak zbytnio. Udawanie wśród rodziny i znajomych wyszło mu jednak całkiem dobrze. Wtedy też przejął opiekę nad swoją córką. Od najmłodszych lat ucząc ją jak powinna zachowywać się dama. Wpajał w nią szlacheckie poglądy, eliminując złe zachowanie. Nie stronił od kar fizycznych, nie mógł pozwolić, aby mugolskie geny przejęły nad nią władzę. Zanim pojechała do Hogwartu myślał, że dobrze wychował swoją córkę. Z początku była dobrą dziewczynką, która słuchała się swojego ojca. Z roku na rok jednak zaczął tracić nad nią kontrolę, a ich więź zaczęła słabnąć wraz z powrotem choroby. Wróciła, gdy mężczyzna zaczął obawiać się, że jego córka przestaje być pod jego panowaniem a cała prawda przez jej zachowanie, może wyjść na jaw. Zaczęły się kłótnie, wrzaski, mężczyzna chciał jednego, a jego córka coraz częściej mu się sprzeciwiała. Raz w napadzie szału, pomiędzy rzucanymi klątwami, wyznał jej, że jest córką mugolki. Od tamtej pory było jeszcze gorzej, Raven kompletnie wysunęła mu się z uścisku. Zaczął starać się przywrócić swoją władzę karami, sprawić by dziewczyna słuchała się go przez strach. Kochał ją, kochał to, że dzięki niej ma szanse na jeszcze lepsze życie. Nie mógł jej stracić. Na pewien czas się udało. W tym samym czasie brak władzy, jego strach oraz ciągłe zdenerwowanie jeszcze bardziej pogłębiała jego obawy i tak zataczało się koło coraz bardziej pogrążając mężczyznę.
Musiał zrezygnować ze swojej pracy. Przez trzy lata odpoczywał w domu, poświęcając cały swój czas na czarną magię. Często odwiedzał nokturn, zaczął zadawać się z różnymi typami, płacąc im za to, aby ci sprowadzali dla niego coraz to nowsze księgi, w których mógłby się zagłębiać. Jego majątek jednak na tym nie ucierpiał, jego czystokrwista rodzina nie musiała obawiać się o brak pieniędzy. Wrócił do pracy w Ministerstwie dopiero nie dawno, musiał rozpoczynać swoją karierę prawie od początku. Gdy jego córka wracała na wakacje do domu, próbował przywrócić swój autorytet, poprawić ich relacje. Jednego dnia był dla niej miły, dobrym i kochającym ojcem, innego poddawał się jakiemuś amokowi i albo robił awantury albo starał się uczyć jej czarnej magii, mając nadzieję, że to stanie się miłością również jego dziecka. Jego córka jednak nie była w tym kierunku prawie w ogóle uzdolniona. W pewien sposób bał się odsyłać ją do Hogwartu, czuł, że to przez tamto miejsce stracił nad nią kontrolę, dziewczyna jednak tam wróciła, a on na jakiś czas miał spokój. Miał nadzieję, że z biegiem lat wszystko się uspokoi. Gdy jego ukochana Raven dorosła, zaczęła szantażować go, że jeśli nie da jej wolności, to opowie wszystkim o jego praktykach i tym, co zrobił z tamtą mugolką. Wiele razy chciała dowiedzieć się czegoś o swojej prawdziwej matce, ale William skutecznie zamykał jej wszystkie drogi. W końcu rzeczy Julie zostały spalone dwadzieścia jeden lat temu, ale on sam stawał przy tym, że nie pamięta jej imienia. Nie mógł pozwolić na to, aby cokolwiek z tamtego wydarzenia wyszło na jaw. Mógł zostać za to skazany na Azkaban, a wtedy całe jego bogactwo i to, co osiągnął i co miał zamiar jeszcze osiągnąć, by przepadło. W tym momencie w ogóle nie interesowały go uczucia córki, liczyło się dla niego tylko to, by nie stracić tego, co było dla niego tak bardzo ważne – pozycji w społeczeństwie. Po zakończeniu edukacji przez Raven, pod jej groźbą, pozwolił jej wyprowadzić się do Londynu. Chcąc ją jednak w pewien sposób ukarać, póki pracował w Ministerstwie, miał zamiar starać się zamykać jej wszystkie drogi do pracy w nim. Przez tyle lat co tam spędził, znalazł przecież znajomych, którzy poszliby mu na rękę. Mimo tego, że wypuścił ją z rodzinnego gniazda, nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Nie po to robił to wszystko, by teraz jego kochane dziecko nie wyszło za mąż, za jakiegoś wysoko postawionego szlachcica. To wszystko było przecież dla jej dobra.
Jakiś rok temu, dzięki jego znajomościom, które wyrobił sobie jeszcze w czasach Hogwartu, dotarła do niego informacja o powrocie Toma Riddle’a do kraju. Jego obsesja należenia do śmietanki towarzyskiej znów odżyła i czym prędzej zapragnął spotkać się z nim, aby zaoferować mu swoje umiejętności. Już niedługo wkroczył w tajną organizację, jaką byli Rycerze Walpurgii. Nie interesowało go zbytnio pokonanie Grindewalda, a władza i potęga, jaka była na wyciągnięcie ręki. Kompletnie go to zamroczyło.
Aktualnie nadal pracuje w Ministerstwie, rzadko spotyka się ze swoją córką mimo tego, cały czas planuje jej przyszłość. Pogrążony w Czarnej Magii przynależy do Rycerzy, razem z nimi walcząc o władzę i potęgę.
7 | |
1 | |
4 | |
0 | |
0 | |
13 | |
2 |
Sowa; teleportacja; różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez William Baudelaire dnia 02.09.15 19:10, w całości zmieniany 4 razy