Octavia Lestrange
Nazwisko matki: Crouch
Miejsce zamieszkania: Thorness Manor
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogata
Zawód: Brak
Wzrost: 168
Waga: 57
Kolor włosów: Ciemny brąz
Kolor oczu: Błękitne
Znaki szczególne: Entomofobia, lęk wysokości
9 cali Wiąz Sierść przyczajacza
Slytherin
brak
rój owadów
owocem granatu
siebie, w ramionach bliżej nieokreślonej osoby
literaturą, smokologią, magicznymi stworzeniami
Nie kibicuje
literatura, pisarstwo, wiolonczela
Klasyczna
Alexandra Daddario
Przyszła na świat zimnego, grudniowego poranka, ale niestety nie towarzyszyły temu żadne fanfary ani wyraźna radość. Będąc jedynym potomkiem swoich rodziców zdecydowanie nie spełniła oczekiwań będąc córką zamiast synem. Mimo to, po czasie zaakceptowano ten fakt - nawet jeżeli jej matka nie urodziła już żadnego dziecka, a więc pozbawiając męża męskiego potomka.
Początkowo Octavia, będąc jeszcze kilkuletnim dzieckiem, bardzo nie chciała zajmować się nudnymi, przyziemnymi naukami przygotowującego ją do szlacheckiego życia. Zdecydowanie bardziej wolała bardziej beztroskie aktywności - jak choćby spacery po plaży i szukanie na brzegu skarbów wyrzuconych przez morze. Bardzo dobrze czuła się też w towarzystwie zwierząt, do których zdawała się mieć rękę.
Magia przebudziła się u niej nieco później, blisko jej czwartych urodzin. Kiedy za łóżko spadła jej ulubiona książka, dziewczynka schyliła się i zajrzała pod mebel, chcąc ją stamtąd wyciągnąć. Jej oczom ukazała się okropna, wielka (w jej oczach) szczypawica, która zmroziła jej krew w żyłach. Wydała z siebie głośny krzyk niosący się echem po całej posiadłości, drażniąc bębenki wszystkich domowników i służby. Od tamtego momentu przerażało ją każde robactwo, nie ważne czy były to owady czy stawonogi. Wcale nie pomagał fakt, że chłopcy dorastający w domu mieli tendencję do wrzucania jej przeróżnych robaków we włosy, co tylko spotęgowało jej fobię.
Okazało się, że dziewczynka miała lęk wysokości, co dopiero wyszło przy nauce lotu na miotle. Poznała, rzecz jasna, podstawy i nauczyła się tej sztuki na jako-tako zadowalającym poziomie, choć dalej tego nie lubiła.
Bardzo lubiła spędzać czas z hippokampusami w rodzinnej stajni. Nawet najbardziej butne ogiery zdawały się uspokajać w jej towarzystwie. Mała czarownica raz nawet próbowała jednego z nich dosiąść i wierzchem przepłynąć niedużą odległość na wybrzeżu, co jednak nie spotkało się z aprobatą jej rodziny.
Ostatecznie dziewczynka szybko zaakceptowała swoją rolę w rodzinie i nie sprawiała większych kłopotów, co jednak ochłodziło jej relacje z rodzicami - zwłaszcza ojcem. Chociaż widziała w jego oczach dumę, tak dąsała się, że nie mogła robić tego, na co miała ochotę. Czas jednak mijał jej zadziwiająco gładko i szybko, gdy spędzała go na naukach. Bardzo spodobała się jej gra na wiolonczeli, ale też czytanie wszelakich ksiąg i pergaminów. Lubiła też malować, jednak nie wychodziło jej to na tyle dobrze, by chciała zajmować się tym częściej niż muzyką. Nauki tańca znosiła niechętnie, traktując go jako przykrą konieczność i nieodzowną część życia szlacheckiego.
Hogwart był dla niej dużą odmianą. Nie mając rodzeństwa i zbyt wielu dzieci w swoim otoczeniu, Octavia nie czuła się za dobrze pośród takiej ilości rówieśników, która ją przytłaczała. Stresująca była też dla niej interakcja z Tiarą Przydziału, która przez trzy minuty zastanawiała się, czy dziewczynka nie odnajdzie się lepiej w Hufflepuff. Szczęśliwie młoda czarownica skończyła w Slytherinie tak, jak większość jej rodziny, aczkolwiek niekomfortowo czuła się pod ostrzałem nieprzychylnych spojrzeń innych Ślizgonów - w końcu nie tak dużo brakowało do słynnego hatstall, a córce z domu Lestrange nie wypadało być wywołaną do Slytherinu po tak długim milczeniu Tiary. Decyzja winna być natychmiastowa.
Octavia nie miała za wielu przyjaciół, trzymała się na uboczu i skupiała na samodoskonaleniu oraz nauce jako takiej. Młoda czarownica miała niezwykłą smykałkę do transmutacji, zaś jej piętą achillesową okazała się numerologia i starożytne runy, choć po prawdzie każdy inny przedmiot niż transmutacja sprawiał jej mniejsze lub większe kłopoty. Odkąd usłyszała o animagii, zgłębiała temat ilekroć nadarzała się okazja, rozmarzając o nieskończonych możliwościach formy jaką mogłaby przybrać. Czy byłby to piękny łabędź? A może dostojny, biały wilk? Spędzała bardzo dużo czasu na rysowaniu potencjalnych zwierząt z którymi czuła się jakoś związana, przez co jej notatki często były chaotyczne, co wpływało na jej oceny w szkole. Radziła też sobie całkiem nieźle w ONMS, zwłaszcza gdy miała do czynienia ze zwierzętami lotnymi i wodnymi.
Mając ewidentny talent tylko do jednej dziedziny magii, Octavia skupiła się właśnie na rozwijaniu transmutacji. Korzystała z pomocy starszych uczniów, profesora przedmiotu, ale też spędzała bardzo dużo czasu w bibliotece. Zasadniczo każdą wolną chwilę poświęcała tej nowoodkrytej pasji, naprzemiennie szukając też więcej materiałów źródłowych na temat animagii. Poznała proces jaki należało przejść, aby zostać animagiem, jednak odłożyła to w planach na później - w końcu jak trudne może być trzymanie byle liścia mandragory w ustach przez miesiąc? To brzmiało tak prosto! Szkoda, że nie miała pojęcia na jaki zawód się pisze.
Podczas gdy zdarzało się jej tracić punkty z powodu problemów z praktycznymi ćwiczeniami na urokach czy alchemii, nadrabiała znaczną część z nich na lekcjach transmutacji. Zaskakiwała profesorów swoją ponadprogramową wiedzą. Już na czwartym roku rzadko zdarzało się jej nie ukończyć ćwiczeń za pierwszym lub drugim razem, a od szóstej klasy przychodziło jej to z zadziwiającą lekkością. Nie raz spotykała się przez to z szyderczymi uwagami rówieśników - w końcu dlaczego potrafiła zmienić królika w pergamin, a nie dawała sobie rady z podstawowymi urokami? - ale po czasie ustały one, gdy nastolatki zajęły się czymś innym. Wtedy mogła faktycznie odetchnąć i przestała czuć oddech presji społecznej na karku.
W siódmej klasie zaczynała częściej odwiedzać gajowego i interesować się Opieką Nad Magicznymi Stworzeniami, choć było odrobinę za późno by mocno wpłynęło to na jej oceny. Niemniej, już wtedy kiełkowało u niej zaciekawienie groźnymi zwierzętami o których czytała w księgach, takich jak smoki czy rogate węże, ale nigdy nie próbowała wykroczyć poza wiedzę praktyczną dla ucznia. Bardzo jednak polubiła interakcje z hipogryfami i testralami, choć tych drugich nie widziała.
Nie ukończyła szkoły z przesadnie dobrymi wynikami. Wybitny otrzymała tylko na Transmutacji, resztę przedmiotów zdała na zadowalający poziom.
Dopiero po zakończeniu edukacji w Hogwarcie charakter Octavii ulegał stopniowym zmianom. Nadal pozostawała cicha i większość myśli pozostawiała dla siebie, ale nie była się konfrontacji z innymi - przynajmniej dopóki nie byli to czarodzieje czystej krwi. Znając wartość swojego pochodzenia i czystej krwi, zaczynała jednocześnie wychodzić ze swojej skorupy szarości, zupełnie jak larwa przeobrażająca się w motyla. Zaczynała dostrzegać swoją urodę, swoje zalety, i choć nadal pozostawała raczej skromna, tak doceniała samą siebie oraz to, co rodzina wpajała jej od najmłodszych lat.
Zapoczątkowana na ostatnim roku szkoły relacja z rówieśnikiem z rodu Carrow przybrała nieoczekiwany przez czarownicę obrót. Na jednym z dorocznych sabatów wyznawszy mu co do niego czuje i oddając swój pierwszy pocałunek naiwnie wierzyła, że ich historia ma szczęśliwe zakończenie jak w romantycznych powieściach, które tak chętnie czytała. Niestety, mężczyzna ścisnął jej serce w pięści i pokruszył na drobne kawałki, pokazując swoje prawdziwe kolory. Rewelacja ta mocno wstrząsnęła dotychczasowym poglądem Octavii na sprawy sercowe, zaś ona sama wyjechała do rodziny we Francji by tam spróbować życia towarzyskiego na nowo.
Pół roku spędzonych w rodowej siedzibie francuskiej było niczym kubeł zimnej wody na samopoczucie czarownicy. Porzuciła dotychczasową miłość do muzyki i gry na wiolonczeli, która swoim brzmieniem za często przywoływała wspomnienia o niedoszłym ukochanym. Octavia podszkoliła trochę swój francuski, ale też odkryła nową pasję w postaci pisarstwa. W wolnych chwilach przelewała na pergaminy swoje roztrzaskane uczucia, zupełnym przypadkiem tworząc tragiczne romanse w których główny obiekt westchnień protagonistki ginął w przeróżnych okolicznościach. Rzecz jasna nikomu nie pokazywała swoich wypocin - zachowywała je dla siebie, trochę się martwiąc czy jej wewnętrzna niechęć do związków i płci męskiej nie zbliżała się niebezpiecznie blisko granicy szaleństwa, będącego czymś z czego nierzadko słynęli członkowie rodu Lestrange.
Ilekroć nadarzała się okazja (zwykle w postaci znalezienia kolejnego nieznanego jej zwoju lub tomiszcza), zagłębiała dalej wiedzę o transmutacji. O ile w szkole miewała problem z przemienieniem martwych rzeczy w żywe, tak we Francji pracowała nad szlifowaniem tej zdolności. Bardzo chciała pokazać innym, że chociaż nie miała ręki do uroków czy innych dziedzin magii, tak w transmutacji nie miała sobie równych (a przynajmniej chciała w to wierzyć). Krewni próbowali nadal ją nakłonić na bardziej otwarte życie towarzyskie, udział w balach i innych podobnych uroczystościach, i chociaż Octavia nie opierała się, tak robiła to niechętnie. Zdecydowanie wolała spędzać czas z nosem w książce, w wygodnych i bezpiecznych czterech ścianach, z dala od potencjalnego zawodu miłosnego numer dwa. Wymieniała listy z niektórymi znajomymi ze szkoły czy członkami rodziny, jednak jej wiadomości były zwykle lakoniczne, by nie powiedzieć niechętne.
Na jednym z balów poznała starszego, nieznanego jej do tej pory Malfoya. Patrzył na nią z góry, protekcjonalnie traktując jej niezdrowe dla lady zainteresowanie transmutacją na taką skalę, ale ostatecznie udało się jej go oczarować na tyle, by użyczył jej kilka ksiąg ze swojej kolekcji. Jak się okazało, jeden z młodzieńców z którym tańczyła tamtego wieczora był wnukiem ów szlachcica i zaoferował jej praktyczną pomoc z tym, co Octavię interesowało. Czarownica była nieufna i zdystansowana do tego pomysłu, ale chęć pogłębienia wiedzy zrobiła swoje. Przystała na jego ofertę, jednak nigdy nie pozwoliła sobie (ani jemu) na przekroczenie granicy delikatnego flirtu. Odrzucała zresztą próby każdego zalotnika jaki się trafił podczas jej pobytu we Francji. W pewnym momencie była tym już zmęczona i już wtedy zaczęła myśleć o tym, czy nie czas wracać do domu. Odraczała to jednak - nie chciała wrócić z pustymi rękoma, a tak widziała siebie w tamtej chwili. Niczego nie wyniosła, jeszcze, z tego "samowygnania".
Nadal nie porzucała marzeń o animagii, jednak przez swoją niestabilność emocjonalną spowodowaną zawodem miłosnym, bardzo trudno było jej przebrnąć przez pierwszy etap - liść mandragory trudno było utrzymać w ustach, gdy zbyt często sięgało się po lampkę wina lub szampana na smutki. Wtedy też zaczęła się wewnętrznie śmiać ze swojej naiwności sprzed kilku lat. Oczywiście, że to nie będzie takie proste jakim się wydawało na papierze!
Ostatecznie udało się jej przejść przez każdy etap tego rytuału, ale była niezadowolona ze swojej zwierzęcej formy. Zamiast eleganckiego łabędzia czy dostojnego wilka trafił się jej brzydki, czarny jak noc kormoran. Jakby tego było mało, jej lęk wysokości znacząco utrudniał wzbijanie się w powietrze. Szczęśliwie, kormorany potrafią całkiem dobrze pływać i nurkować, a skrupulatna obserwacja jej sowy bardzo ułatwiała Octavii naukę lotu. Nadal miewała momenty zwątpienia, gdy jej skrzydła zwyczajnie odmawiały posłuszeństwa sparaliżowane strachem, jednak zdarzały się raczej rzadko - głównie gdy ogarniał ją znów ten przeklęty smutek. Nie zawsze też transformacja się udawała, nad czym dziewczyna nieustannie pracowała, czasem do stopnia wycieńczenia fizycznego.
Powróciła do kraju stęskniwszy się za wyspą Wight i rodziną, ale też mając zwyczajnie dość ukrywania się przed mugolami. Rzecz jasna nie obyło się bez nieprzychylnych spojrzeń innych szlachciców i czystokrwistych, według których powinna rozglądać się za mężem, a nie spędzać czas na czytaniu książek. Octavia znosiła te nieme obelgi z podniesionym czołem. Wiedziała, że prędzej czy później skończy na ślubnym kobiercu bo to nieuniknione, ale obiecała sobie nie uronić już ani jednej łzy z powodu mężczyzny, powoli zatracając też swoją duszę romantyczki.
Nikomu jednak nie zamierzała przyznać, że nadal nie wyleczyła się w pełni z zawodu jakim był tajemniczy Carrow, a jej serce stało się z tego powodu twierdzą (prawdopodobnie) niezdobytą.
Octavia nie bierze aktywnego udziału w wojnie, przynajmniej nie po stronie walczącej. Była zbyt zajęta układaniem na nowo swojego życia i próbą kontrolowania swojego rozemocjonowania, aby poświęcać czas polityce. Będąc z dala od angielskiego frontu miała zresztą doskonałą wymówkę dla swojej bierności. Po prawdzie niechęć, a wręcz wrogość, wobec mugoli nie osłabła u niej w żadnym stopniu, ale Octavia ma wrodzoną niechęć do przemocy fizycznej samej w sobie - zdecydowanie wolałaby dręczyć margines społeczny w inny, bardziej wyrafinowany sposób. Nie potępia jednak działalności Rycerzy Walpurgii czy swoich bliskich, zwyczajnie pełniąc rolę cichego obserwatora, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby próbować ją wyciągnąć z tej bezpiecznej skorupy i przekonać do aktywności na rzecz tej słusznej sprawy.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 2 | 0 |
Uroki: | 2 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 15 | 5 (rożdżka) |
Alchemia: | 1 | 0 |
Sprawność: | 8 | 0 |
Zwinność: | 13 | 0 |
Reszta: 10 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
francuski | I | 1 |
niemiecki | I | 1 |
trytoński | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie prozy) | II | 7 |
Literatura (wiedza) | II | 7 |
Sztuka (wiedza) | II | 7 |
Muzyka (gra na wiolonczeli) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | II | 7 |
Taniec balowy | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 6 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Octavia Lestrange dnia 10.04.22 0:14, w całości zmieniany 16 razy
- Five times better than you, yeah.
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
[11.04.22] Kwiecień/czerwiec