Aster Semper Sprout
Nazwisko matki: Potter
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Były auror, wytwórca talizmanów
Wzrost: 180 cm
Waga: 65 kg
Kolor włosów: Brązowe
Kolor oczu: Szare
Znaki szczególne: Lekki niedowład prawej ręki.
15 cali Pekan Sierść szczuroszczeta
Hogwart, Gryffindor
Brnardyn
On tracący rękę wiodącą na wskutek czarnomagicznego zaklęcia.
Świeże zioła z domowego gospodarstwa
Widzi siebie samego ze sprawną ręką, w której dumnie trzyma odznakę aurora.
Tworzenie talizmanów
Strzały z Appleby
Pływanie, kiedyś Qudditch
Rock&Roll
Chris Wood
Wydawałoby się, że bycie najstarszym z rodzeństwa wcale nie jest łatwe, że to same obowiązki, że rodzice wymagają od ciebie wtedy więcej. Przecież jesteś najstarszy, powinieneś świecić przykładem.
Aster nigdy nie postrzegał siebie jako kogoś, kogo warto naśladować. Nigdy też od niego nie wymagano by świecił przykładem, rodzice chcieli by był po prostu sobą i zawsze wspierali go w jego decyzjach.
Urodził się pierwszy z ich trójki, jednak nie było mu dane długo być jedynakiem. Zaledwie półtora roku później urodziła się jego siostra. Naturalnie był zbyt mały by rozumieć pojęcie starszego brata, jednak mimo faktu, że był tylko małym berbeciem, który już biegał jak szalony, zawsze, jak miał okazję, zaglądał do kołyski. Starał się nawet wypowiedzieć jej imię, tak jak rodzice, ale w tym wieku potrafił jedynie artykułować pojedyncze sylaby więc zamiast Aurora, wychodziło mu „Lola”. Co zabawne, tak się to do niego przyczepiło, że nawet jak już był starszy to wołał tak na siostrę. Zwłaszcza, że do szóstego roku życia miał problem z wypowiadaniem literki ”r”, która notorycznie zmieniała się w „l”.
Kiedy miał cztery lata na świat przyszedł jego brat. Rok różnicy między nim, a siostrą nie miał dla niego znaczenia, ale kiedy już był starszy i pojawiło się nowe dziecko, trzymał się na dystans. Dodatkowo rodzice byli tak pochłonięci nowym członkiem rodziny, że czasami starsze dzieci były zmuszone zając się sobą same. To wtedy Aster poczuł się jako starszy brat i wziął pod opiekę siostrę. Zwłaszcza, że trzyletnia Aurora niedawno pokazała swoje magiczne zdolności i chociaż Aster sam nie rozumiał tak naprawdę co to magia i z czym to się je, to wiedział, że siostrze teraz trzeba poświęcić uwagę. W końcu sam, zaledwie pół roku wcześniej, odkrył w sobie pokłady magii i pamiętał, że rodzice wtedy poświęcali mu dużo czasu. I chociaż im był starszy tym wspomnienia tamtego dnia coraz bardziej się zacierały, to ojciec zawsze opowiadał o tym ze śmiechem. Według relacji pana Sprout’a, Aster bawił się wtedy w ogrodzie w pogromce smoków. Za miecz miał kij, a za smoka robiła mu kupa zgrabionych liści. Tata pracował w ogrodzie, a mama wraz z Aurorą siedziały na tarasie, kiedy chłopiec, mocno zaangażowany w zabijanie smoka wyzwolił swoją magię. Magię, która sprawiła, że liście wzbiły się w powietrze przyjmując kształt smoka. Ojciec zawsze ze śmiechem wspominał z jakim przerażeniem i wrzaskiem uciekał wtedy jego pierworodny, a potem chwalił się wszystkim, że widział smoka.
Kolejne lata minęły w spokoju, na zabawie, nauce i podstawowych domowych obowiązkach. Niestety w porównaniu do innych członków rodziny, Aster nie miał ręki do roślin. Musiał poświęcić zdecydowanie o wiele więcej czasu na nauczenie się nazw czy sposobu pielęgnowania roślin. Zdecydowanie wolał spędzać czas z rówieśnikami na zabawie czy grze w dziecięcą wersję quidditcha, a nawet całodziennym szlajaniu się po okolicznych lasach i wzgórzach. Ileż to razy wracał do domu ze zdartymi polanami i łokciami, ale z uśmiechem na twarzy. Uśmiech towarzyszył mu praktycznie cały czas, nawet kiedy działo się coś złego starał się robić dobrą minę do złej gry, nie chcąc nikogo martwić. Starał się jednak nie zaniedbywać swoich obowiązków i pomagał rodzinie jak tylko mógł. Kiedy było trzeba zajmował się swoim rodzeństwem.
Gdy w końcu dostał list z Hogwartu wiedział, że czasy beztroskiej zabawy się skończyły. I chociaż wolałby żeby te czasy trwały zdecydowanie dłużej, to myśl o rozpoczęciu nauki w szkole magii bardzo go ekscytowała. Nie mógł się doczekać kiedy przekroczy próg Hogwartu i stanie się członkiem tej społeczności, rozpoczynając nowy okres w życiu.
Kiedy przekroczył próg Wielkiej Sali targały nim sprzeczne emocje. Z jednej strony był podekscytowany tym co miało się zaraz wydarzyć, ale z drugiej obawiał się tego. Co prawda nigdy nie brał pod uwagę, że mógłby trafić do Slytherinu, ale mimowolnie trochę się tego bał. Nasłuchał się od kolegów, że ci z domu węża to przeważnie jakieś wredne typy i w ogóle. Dlatego kiedy Tiara Przydziału skierowała go do stołu Gryfonów, był bardzo zadowolony. Pozostali uczniowie przywitali go bardzo ciepło i od razu wiedział, że się wśród nich odnajdzie. Aster nigdy nie miał problemów z nawiązywaniem nowych znajomości, więc nie minęło dużo czasu kiedy zdobył kilku dobrych kolegów, z którymi spędzał czas po lekcjach. Nie zaniedbywał jednak nauki, od samego początku założył sobie, że będzie się do niej przykładał. Chociaż nadal nie wiedział czym będzie chciał się zajmować w przyszłości, to doskonale zdawał sobie sprawę, że nauka i wiedza, która z nią przychodziła była bardzo przydatna. Pierwszy rok w szkole minął mu bez specjalnych rozrywek i ciekawych wydarzeń. Dopiero na drugim roku, kiedy wyszło na jaw, że Komnata Tajemnic została otwarta i zginęła uczennica coś się zmieniło. Jego siostra była już w szkole, dzielili ten sam dom, co sprawiło, że mógł mieć na nią oko. Pewnie nie raz doprowadzał ją tym do szału, ale kiedy nic nie było pewne, kiedy zagrożenie mogło czaić się na każdym kroku, dotarło do niego, że bezpieczeństwo najbliższych, bezpieczeństwo ludzi, na których mu zależy jest najważniejsze. I to wtedy dotarło do niego czym chce się zajmować w życiu. Nie ważne, że sprawdza napadu został zidentyfikowany i wyrzucony ze szkoły, Aster podjął już decyzję, chciał zostać Aurorem. Jednak zanim to, na trzecim roku odkrył w sobie również zamiłowanie do qudditcha. Okazało się, że był w tym naprawdę dobry, udało mu się zdobyć miejsce w drużynie i już po pierwszym sezonie znalazł się w wyjściowym składzie. Pozycja ścigającego, efektywnego ścigającego, który w raz ze swoimi kolegami i koleżankami z drużyny, kreowali nie raz zapierające dech w piersiach przedstawienia na boisku, sprawiła, że stał się dość popularny. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. W końcu zawsze był człowiekiem towarzyskim, przebywanie wśród ludzi zawsze dawało mu radość. Był nawet moment kiedy kręciło się w około niego kilka dziewczyn, co oczywiście zauważył, ale nie chcąc łamać serca żadnej z nich (jakże szlachetnie z jego strony), nie zdecydował się aby z którąkolwiek z nich zawrzeć bliższą znajomość.
Qudditch dawał mu wiele radości, wiele osób wróżyło mu nawet karierę w tym kierunku, ale on wiedział co chce robić w przyszłości. Poza grą i treningami, skupił się na nauce czterech, wymaganych, przedmiotów. Z Zaklęciami i Obroną przed czarną magią nie miał najmniejszych problemów, przychodziło mu to prawie naturalnie, nauka tych przedmiotów nie sprawiała mu problemów. Więcej czasu musiał zdecydowanie poświęcić na eliksiry i zielarstwo. Jego przyjaciele czasami mu dogryzali, że jak to ktoś, kto wywodzi się z rodziny, która od pokoleń zajmuje się zielarstwem może mieć z tym problem? Ale on miał, może nie jakiś wielki, ale zdecydowanie musiał poświęcić temu o wiele więcej czasu niżby chciał aby się wszystkiego nauczyć. Nawet w wakacje poświęcał czas na naukę, przy której pomagali mu, bardziej doświadczeni, rodzice. Eliksiry po dłuższym studiowaniu wchodziły mu zdecydowanie łatwiej, tak naprawdę tutaj wystarczyło nauczyć się na pamięć wszystkich receptur i składników i mogło się śmiało stawać przy kociołku.
Ciężka praca się opłaciła. Nigdy nie osiadł na laurach, treningi połączone z nauką sprawiły, że szkołę ukończył z bardzo dobrymi wynikami. W drużynie grał do końca szkoły, alw wiedział, że pewnie po jej zakończeniu raczej nie będzie miał na to czasu. Wywoływało to w nim pewnego rodzaju smutek, ale zdawał sobie sprawę, że czas, który będzie teraz musiał poświęcić na naukę podczas kursu na aurora, będzie mu wypełniał całe dnie. Miał tylko nadzieję, że w tym wszystkim się nie zatraci.
Kiedy dostał wiadomość, że jego kandydatura na kurs aurorski została pozytywnie rozpatrzona prawie skakał jak dziecko ze szczęścia. To było to o czym marzył i wiedział, że teraz nie spocznie dopóki go nie ukończy z założonym sobie wynikiem. Przeprowadził się nawet do Londynu by mieć bliżej. Wynajął mały pokój u miłej, starszej pani i tam mieszkał przez cały swój okres kursu. To były ciężkie trzy lata. Większość czasu poświęcał na naukę i doskonalenie swoich umiejętności. Zależało mu na doskonałości, chciał być najlepszy w tym co robił. Rzadko wychodził gdzieś ze znajomymi, czasami musieli go wyciągać siłą, odciągać od ksiąg i zwojów, które studiował wieczorami. Podczas jednego z takich przymusowych wyjść poznał ją. Zwróciła jego uwagę kiedy tylko wszedł do baru, siedziała kilka stolików dalej w gronie koleżanek. Aster zerkał na nią cały wieczór, co naturalnie zauważył jego przyjaciel. Nathaniel był przyjacielem, którego wszyscy potrzebują, wszyscy kochają, ale czasami mają ochotę go udusić. Widząc, że ta dwójka szuka się wzrokiem po prostu zeskoczył ze swojego stołka i podszedł do stolika dziewcząt. Nie minęło dużo czasu, a już wszyscy siedzieli razem. Było kilka rzeczy, których Aster w życiu żałował, ale nie tego, nie zależnie od tego jaki to miało koniec. Zaczęli się spotykać, spędzać razem czas, Aster był zauroczony swoja partnerką ze wzajemnością. Wspierała go w jego dążeniu do zostania aurorem, nie raz spędzali czas na tym, że on siedział i się uczył, a ona siedziała obok na fotelu i czytała książkę. Nie przeszkadzało im to, cieszyli się tym, że mogli być razem. Przedstawił ją nawet rodzinie.
Mając wsparcie ukochanej i najbliższych, Aster parł do przodu. Zdawał wszystkie egzaminy, przechodził wszystkie testy, przykładał się jak tylko mógł. A wszystko to procentowało, a wynik końcowy był taki, że osiągnął cel. Duma go rozpierała kiedy w końcu nadszedł dzień kiedy został pełnoprawnym aurorem. Wiedział, że teraz będzie tylko lepiej. Wiedział czego chce dalej. Pracy było dużo, poplecznicy Grindelwalda, nawet jeśli ten został zepchnięty na margines, nadal byli groźni i należało się z nimi rozprawić. Nie było to jednak prostym zadaniem i Biuro Aurorów nie raz musiało stawać na wysokości lamperii by ogarnąć chaos, jaki ci czarodzieje tworzyli. Nie zmieniało jednak faktu, że Sprout był zadowolony ze swojego życia. Wraz ze swoją partnerką kupili wspólnie małe mieszkanko w Londynie, które znajdowało się nad sklepem, które przed wojną czarodziejów należał do jego rodziny, stamtąd oboje mieli bliżej do pracy. W końcu również, na palcu kobiety pojawił się pierścionek, zaczynali powoli planować ślub. Aurorem był już dwa lata i jego kariera zapowiadała się świetnie.
To właśnie wtedy, kiedy myślał, że wszystko będzie już dobrze, wydarzyło się coś czego nie przewidział. To miała być rutynowa akcja, rutynowa kontrola portu, nic więcej. On i Nathaniel jak zawsze przestrzegając wszystkich procedur i zachowując ostrożność udali się na wcześniej ustalone miejsce, gdzie mieli przeprowadzić kontrole transportu, który miał wypłynąć następnego dnia. Początkowo wszystko szło jak należy bez żadnych komplikacji, kiedy Nathaniel zauważył podejrzane jednostki kręcące się w około. Nie minęło dużo czasu kiedy wywiązała się walka. Zaklęcia latały w tą i z powrotem, przeciwnicy mieli przewagę liczebną, ale aurorzy nie zamierzali się poddać. Udało im się unieszkodliwić kilku czarnoksiężników, ale wtedy, w momencie kiedy Aster planował zmienić miejsce, które aktualnie zapewniało mu ochronę przed atakami nieprzyjaciela, poślizgnął się na mokrej powierzchni. Upadek został wykorzystany przez przeciwnika i po chwili Aster przyjął na siebie potężne zaklęcie. Ból prawej ręki był tak wielki, że tylko lata treningów sprawiły, że nie stracił przytomności. W porę jednak zjawił się Nathaniel i dwóch aurorów ewakuowało się z miejsca walki.
Jego przyjaciel wyszedł z tego bez szwanku, jednak jemu się tak nie poszczęściło. Wylądował w Mungu, jego prawa ręka, ręka wiodąca była w tragicznym stanie. Okazało się, że nie trafiło go jedno, a dwa zaklęcia. Jedno pozrywało mięśnie, a drugie prawie doszczętnie spaliło skórę. Spędził wiele tygodni w szpitalu gdzie uzdrowiciele dwoili się i troili aby uratować jego rękę. Mięśnie były uszkodzone w takim stopniu, że niestety nie wszystkie udało im się doprowadzić do poprzedniego stanu. Poparzenia były bardzo głębokie i poważne, z góry było wiadomo, że pozostaną mu po tym brzydkie blizny. Aster wyszedł ze szpitala po kilku tygodniach, wyglądał na zdrowego, ale jego kariera jako aurora była skończona. Czarnomagiczne zaklęcia pozostawiły go z niedowładem prawej ręki, a to uniemożliwiało mu szybkie i sprawne rzucanie zaklęć w sytuacji zagrożenia. Do tego czekał go długi okres rekonwalescencji. Nie wpłynęło to na niego dobrze. Jego życie przewróciło się do góry nogami, marzenia zostały zdeptane i wyrzucone. Był jeszcze moment kiedy myślał, że może w takim razie wróci do Qudditcha, ale szybko do niego dotarło, że z niesprawną ręką nic z niego nie będzie.
Nigdy wcześniej się o to nie podejrzewał, że to wszystko sprawiło, że Aster zapadł się w sobie. Nie wpłynęło to dobrze na jego związek. Zaczęły się kłótnie, kiedy nie wychodził dniami z domu, nie był w stanie podjąć żadnej pracy, bo nawet nie wiedział za co mógłby się wziąć. Miało to tragiczne skutki, któregoś dnia obudził się sam, jej rzeczy nie było, a pierścionek zaręczynowy leżał na szafce nocnej. Żadnej notki, żadnego listu...nic, po prostu zniknęła z jego życia. Nic mu już nie zostało, pogrążał się coraz bardziej, aż w końcu reagowała rodzina. Rodzice zabrali go do domu, sprzedał mieszkanie w Londynie, a pieniądze, które mu z tego przyszły odłożył, gdzieś tam podświadomie wiedząc, że może ich kiedyś potrzebować. Zaczął dochodzić do siebie w domu, trenował rękę pod pilnym okiem rodziców, którzy nie pozwalali by ich syn bardziej pogrążał się w rozpaczy po utracie ukochanej kobiety i wymarzonej pracy.
To właśnie podczas swojej rekonwalescencji w domu, na której spędził rok, jakby na nowo odkrył działania talizmanów. Wcześniej uczył się o nich pobieżnie, wiedział, że są i, że potrafią mieć różny wpływ na noszące je osoby. A on bardzo chciał wzmocnić swoją rękę. Wyćwiczył ją już tak, że trzymacie kubka, książki czy różdżki nie sprawiło mu problemu, ale wiedział, że szybkie czy gwałtowne ruchy nadal nie były możliwe, sprawiały mu zbyt dużą trudność i ból. Dlatego, wiedząc, że i tak na razie siedzi w domu, poświęcając czas na ćwiczenia i pomaganie rodzicom przy gospodarstwie razem z rodzeństwem, zabrał się znów za naukę. Czytał książkę za książką, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Nie spodziewał się, że tak go to pochłonie, podobało mu się, odnalazł się w tym. Dotarło do niego, że jest coś innego niż łapanie czarnoksiężników, w czym był dobry. Dopiero co prawda zaczynał swoją naukę, ale szła mu ona bardzo sprawnie. Pomogło mu to również pod względem psychicznym, czuł się z dnia na dzień coraz lepiej. Znów powoli zaczynał się stawać tym samym wesołym i pozytywnym mężczyzną, którym był zawsze.
W 1954 roku zapisał się na specjalistyczny kurs alchemiczny w Ministerstwie, wiedząc, że przyda mu się to bardzo. W końcu przy tworzeniu talizmanów, alchemia była podstawą. Może nie był on tak prestiżowy jak ten proponowany przez Szpital św. Munga, ale Aster po pierwsze zdawał sobie sprawę, że na kurs szpitalny nie miał wystarczających kwalifikacji, w przeciwieństwie do swojej siostry, która ukończyła go bez problemu, a po drugie jemu zależało tylko na talizmanach. Kurs miał trwać półtora roku i przez ten czas Aster bardzo się do niego przykładał. Spędzał dużo czasu na nauce, chcąc znów osiągnąć cel. Pod tym względem nic się nie zmienił. Kiedy coś sobie postanowił, nie spoczął dopóki tego nie osiągnął. I tym razem było tak samo. Ciężka praca się opłaciła, Sprout ukończył kurs i wrócił do domu z certyfikatem, który upoważniał go nie tylko do ważenia eliksirów na zamówienie, ale również do tworzenia talizmanów. To właśnie temu się poświęcił, poprzez swoja pracę nadal mógł pomagać innym. Może już nie walczył, bo wiedział, że podczas takiego wydarzenia mógłby by być bardziej ciężarem niż pomocą, ale jeśli mógł wspomóc jakoś walczących, to zawsze chętnie to robił.
Zwłaszcza w czasie wojny, które nadeszła nagle, choć chmury już od dłuższego czasu zbierały się na niebie. Chociaż sam pochodził z czysto krwistej rodziny, to życie innych nie było mu obojętne, nie ważne czy był to czarodziej pół krwi czy mugol. Wszyscy byli ludźmi i w jego mniemaniu zasługiwali na życie.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | 2 (rożdżka) |
Uroki: | 9 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 16 | 3 (rożdżka) |
Sprawność: | 8 | 0 |
Zwinność: | 7 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | II | 10 |
Geomancja | II | 10 |
Numerologia | II | 10 |
Starożytne Runy | II | 10 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność magiczna | I | 5 |
Wytrzymałość Psychiczna | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | II | 7 |
Quidditch | II | 7 |
Pływanie | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 3.5 |
Ostatnio zmieniony przez Aster Sprout dnia 10.07.22 17:20, w całości zmieniany 1 raz