Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire :: Pałac Zimowy
Stoliki
Przystawki:
-Koreczki z pieczonym indykiem i suszonymi śliwkami
-Pieczone kasztany w miodzie
-Pasztet z królika
-Żabie udka (400g, z zaopatrzenia Corneliusa)
-Kasztany pieczone w miodzie
-Brukselki również pieczone w miodzie
-Gotowane szparagi w przyprawach ziołowych
Dania główne:
- Pieczeń z indyka z żurawiną
- Królik pieczony ze szpinakiem i makaronem
- Bitki wołowe z sosem z grzybów leśnych - Okoń smażony na maśle z ziemniakami z tymiankiem - Grillowane warzywa (ziemniaki, marchewka, papryka, kalafior)
Desery:
- Biszkopt z brzoskwiniami
- Gruszki zapiekane pod kruszonką z płatków owsianych
- Tarta rabarbarowo-truskawkowa
- Sernik bananowy
- Babeczki z owocami leśnymi
Alkohole:
-15 butelek szampana (3 z zaopatrzenia Corneliusa, 12 przekazanych przez Manannana)
-6 butelek drogiego czerwonego wina (z zaopatrzenia Corneliusa)
-6 butelek czarodziejskiego miodu pitnego (z zaopatrzenia Valerie)
-Skrzacie wino (kilka butelek od organizatorów)
-Quintin (kilka butelek od organizatorów)
-Czarne Ale (od organizatorów, bez ograniczeń)
Niemożliwe jest wyprawienie przyjęcia weselnego bez odpowiedniej oprawy kulinarnej. W tym celu Państwo Młodzi zdecydowali się skorzystać z usług działającej w Pałacu Zimowym restauracji. Do dyspozycji gości zostało przeznaczonych kilkanaście dań, podawanych zarówno na życzenie gości, jak i w wyznaczonych tempem ceremonii interwałach czasowych.
W ramach przystawki goście mogą delektować się koreczkami z pieczonym indykiem i suszonymi śliwkami, kasztanami pieczonymi w miodzie, pasztetem z królika, gotowanymi szparagami w ziołowych przyprawach, brukselkami pieczonymi w miodzie oraz żabimi udkami. Ci, którzy pragnęliby skosztować tych ostatnich, proszeni są o szczególną uwagę. W związku z trudną sytuacją ekonomiczną kraju dostępne jest jedynie 400 gram, dzielnie wywalczonych i przeznaczonych na tę okazję przez Pana Młodego.
Nie samymi przystawkami człowiek żyje, w związku z tym, aby nasycić apetyt nawet najbardziej wygłodniałych gości, przygotowano dania główne. Wśród nich znaleźć można pieczeń z indyka z żurawiną, pieczonego królika ze szpinakiem i makaronem, bitki wołowe z sosem z grzybów leśnych, smażonego na maśle okonia z ziemniakami z tymiankiem oraz talerz grillowanych warzyw.
Dla gości lubujących się w słodkościach przewidziano również wybór deserów. Wśród nich znalazł się biszkopt z brzoskwiniami, gruszki zapiekane pod kruszonką z płatków owsianych, tarta rabarbarowo-truskawkowa, sernik bananowy oraz babeczki z owocami leśnymi.
Nie zabrakło również miejsca na alkohol, choć goście, jeżeli mają takie możliwości i chęci, nie byli zniechęcani do pojawienia się z własnym ulubionym trunkiem. Dostępne jest 15 butelek szampana, 6 butelek drogiego czerwonego wina, 6 butelek czarodziejskiego miodu pitnego, 5 butelek skrzaciego wina, 5 butelek Quintina, a także Czarne Ale, bez ograniczeń.
Wydarzenia z dziesiątego sierpnia nie dawały mu spokoju. Minęło dopiero dziesięć dni, a on już zaczął odczuwać skutki przebywania w tym dziwnym wymiarze. Nie mógł wyrzucić tego wszystkiego z głowy, a wspomnienia cały czas zapełniały jego głowę powodując problemy z koncentracją i zaburzenia snu. Jeśli już w ogóle udało mu się zasnąć to koszmary wybudzały go bardzo szybko. W kółko przeżywał atak węża, co noc od nowa i zawsze budził się zlany potem i szukał na sobie śladów jadowitych kłów. W przeciągu tylko ostatnich spał może łącznie 12 godzin nie więcej i zaczynał to powoli odczuwać. Jednocześnie to dziwne „pragnienie” znalezienia odpowiedź na nurczące go pytania powoli zajmowała większą cześć jego myśli.
Kiedy więc pani Sallow zgodziła się na to spotkanie, pojawiło się dla niego światełko nadziei, że może w końcu cokolwiek mu się rozjaśni. Nie miał pojęcia dlaczego to właśnie ona pojawiła się we wspomnieniach bytu, którego wspomnienia wtedy przeglądał, jednak liczył, że dzisiaj się dowie. Możliwe, że kobieta będzie mu w stanie chociaż podsunąć jakąś wskazówkę, która przybliży go do odnalezienia dziwnego, cienistego bytu.
Zgodnie z listem pojawił się w Zimowym Pałacu o wyznaczonej godzinie, a nawet chwilę wcześniej jako, że nie tolerował spóźnień. Zawsze wychodził z założenia, że lepiej było pojawić się wcześniej i zaczekać, aniżeli się spóźnić i kazać czekać na siebie. Było to nie tylko nie kulturalne, ale przede wszystkim, świadczyło o braku szacunku do drugiej strony. I chociaż Burke nie znał Pani Sallow, wymienili raptem tylko uprzejmości podczas uroczystości w Londynie, to nie miał żadnych postaw by nie traktować jej z szacunkiem. Zwłaszcza, że zawsze traktował kobiety z szacunkiem, musiała mu jakaś naprawdę zajść za skórę aby złamał wszystkie swoje zasady.
Jako, że pogoda nadal rozpieszczała ich ciepłymi temperaturami mógł sobie odpuścić jakikolwiek płaszcz. Pojawił się dzisiaj w idealnie skrojonym, granatowym garniturze. Dodatkowo do tego obowiązkowo biała koszula oraz idealnie dopasowany krawat. Przy mankietach koszuli miał spinki z rodzinnym herbem, bo bez nich się nigdzie nie ruszał. Na małym palcu prawej dłoni dumnie świecił złoty, rodzinny sygnet.
Wszedł do restauracji, by po chwili dać się poprowadzić kelnerce do stolika, przy którym miał zaczekać na panią Sallow. Zaproponowano mu menu, więc poprosił o dwa, jednak na razie nie otwierał go. Zamierzał zaczekać na swoją dzisiejszą towarzyszkę z jakimkolwiek zamówieniem, w końcu tego wymagało od niego dobre wychowanie, a mimo tego, co niektórzy myśleli o jego rodzinie, odebrał najwyższej klasy wychowanie.
'k6' : 2
Zaproponowała spotkanie w Pałacu Zimowym, na neutralnym gruncie. Pojawiła się na miejscu w towarzystwie Beksy, skrzata domowego, który służył Sallowom od dnia zaślubin Valerie i Corneliusa. Najchętniej podjęłaby lorda Burke w Sallow Coppice, jednak siedziba rodziny ucierpiała w trakcie kataklizmu. Prace remontowe trwały, ale wymiana wszystkich okien, naprawa mebli i dachu musiały zająć trochę czasu, nawet z wykorzystaniem magii. A do ruiny zapraszać takich osobowości nie wypadało.
Płaszcz z futra srebrnego lisa, podarowany przez jej wtedy narzeczonego, zgrywał się z jasną karnacją śpiewaczki. Zrzuciła je z ramion, gdy tylko u jej boku, w hallu, pojawił się młody mężczyzna pracujący w zamku. Znał ją dobrze, towarzyszył jej także w dniu zaślubin, jak reszta pracowników tego przybytku. Karminowa suknia współgrała z charakterystyczną dla Valerie barwą szminki, którą zdobiła swoje usta. Tego dnia włożyła wiele wysiłku w swoją prezencję — musiała ukryć ślady swych trosk, które po tygodniu poczęły uwydatniać się na jej twarzy. Na szczęście doświadczenie sceniczne pozostawiło ją z kilkoma trikami, które miała zawsze pod ręką. Odpowiednia, świeża i ciągle stricte kobieca pomimo upływu lat prezencja były w jej zawodzie podstawą. Dziś jednak, zważywszy na wczesną porę, ograniczyła biżuterię wyłącznie do dwóch pierścionków — złotej obrączki opatrzonej runami oraz zaręczynowego pierścionka z kamieniem księżycowym.
— Bekso, zniknij, ale pozostawaj na wezwanie — zwróciła się do skrzatki, która rozmyła się w obłoczku tuż przed wejściem na główną salę restauracji. Umiejętności skrzatki okazały się wyjątkowo cenne na Elfim Szlaku, a jako kobieta w ciąży Valerie musiała skupiać się nie tylko na swym zdrowiu i dobrobycie, ale przede wszystkim na zdrowiu swego dziecka.
Dostrzegła go już z daleka; na ustach wykwitł jej przyjemny dla oka, uprzejmy w wyrazie uśmiech. Nie posuwała się do kokieteryjnych sztuczek, śmierć żony lorda Burke była szeroko komentowana na salonach, a on sam wydawał się być jej tak bardzo oddany, że Valerie nie zamierzała nawet stwarzać sytuacji do domysłu, że pragnęła zburzyć pamięć o lady Charlotte. Spokojnym krokiem przeszła dzielącą ich odległość, a ten sam młody mężczyzna, który przyjął jej twarz, zjawił się za nią, pomagając jej zasiąść naprzeciw lorda w idealnym momencie.
— Niezwykle miło mi, że będziemy mogli wreszcie zamienić kilka słów w bardziej... kameralnych warunkach — słów o wielkiej wadze, jak mniemam, nie dodała na głos, pozwalając przemawiać swemu spojrzeniu. Uważnemu, zaciekawionemu, wyczekiwującemu. — Skłamałabym, twierdząc, że wasz list nie wywołał u mnie sporego zdziwienia, sir.
tradition honor excellence
and turn the knife
i know those
party games too
Zauważył ją chwilę po tym jak tylko weszła do pomieszczenia. Prezentowała się nienagannie. Elegancko i z klasą, tak jak się tego po niej spodziewał.
- Madame Sallow - gdy zbliżyła się do stolika podniósł się z miejsca, a kiedy podeszła bliżej delikatnie ujął ją za dłoń i musnął powietrze nad jej skórą.
Moment po tym jak usiadła, sam zajął miejsce na powrót na swoim krześle i spojrzał na nią spokojnie, ale uważnie. Szczerze mówiąc nie wiedział czego może się spodziewać po tym spotkaniu. Miał nadzieję na uzyskanie jakichkolwiek wskazówek odnośnie tajemniczej istoty, a jeśli dostanie odpowiedzi na dręczące go pytanie, byłoby wniebowzięty. Wiedział jednak, że nie powinien się niepotrzebnie nastawiać.
- Mi również. Wcześniej mieliśmy jedynie okazję wymienić się uprzejmościami, jednak słyszałem wiele pozytywnych słów na madame temat. - odparł spokojnie uśmiechając się łagodnie – Na początek chciałem pogratulować zamążpójścia i jednocześnie szczerze przeprosić za mój brak obecności na tym niezwykłym dniu. Pragnę jednocześnie zapewnić, że aby uczcić państwa wyjątkowy dzień przekazałem datek na ofiary wojny swoimi kanałami. - powiedział zgodnie z prawdą.
Miał nadzieję, że madame Sallow nie miała mu tego za złe i jednocześnie rozumiała w jakiej był wtedy sytuacji. Ból po tracie ukochanej żony prawie doprowadził go do szaleństwa i w tamtym momencie wyjazd i oderwanie się od codzienności było dla niego jedynym, racjonalnym rozwiązaniem. Mimo, że nie żałował swojej decyzji, to po dziś dzień ponosił jej konsekwencję, starając się naprawić nadszarpnięte relacje z dziećmi. Zwłaszcza synem, który nie był skory tak szybko wybaczyć ojcu porzucenie.
- Rozumiem madame zaskoczenie, jednak zapewniam, że gdybym znalazł inne wyjście nie kłopotałbym madame. - odpowiedział na jej słowa, jednocześnie sięgając po menu, tym samym inicjując moment złożenia zamówienia – Zapewne jest madame ciekawa jak wszedłem w posiadanie informacji o pani nieciekawym przeżyciu. - spojrzał na nią uważnie – Powiem szczerze, że było to dla mnie zaskoczeniem tak samo jak dla madame, mój list do niej. Otóż, w skrócie, bez potrzebnego rozwlekania się, doświadczyłem czegoś na wzór wizji po zetknięciu się z tajemniczym artefaktem. Wspomnienie, którego świadkiem i poniekąd uczestnikiem byłem, pokazały mi właśnie scenę na łące kiedy podczas konnej przejażdżki miała pani wątpliwą przyjemność spotkać nieznany byt. Jeśli była by madame skłonna opowiedzieć mi więcej o tym dniu być może ułatwiłoby mi to moje poszukiwania. - uniósł nieznacznie brew ku górze, mając nadzieję, że kobieta podzieli się z nim swoimi przeżyciami.
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire :: Pałac Zimowy