Wydarzenia


Ekipa forum
Garfield Weasley
AutorWiadomość
Garfield Weasley [odnośnik]14.06.22 2:33

Garfield Weasley

Data urodzenia: 24 marca 1929
Nazwisko matki: Skamander
Miejsce zamieszkania: Appledore, Devon
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Biuro Informacji i Propagandy "Memortek"
Wzrost: 178
Waga: 70
Kolor włosów: rude
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: w słoneczne dni twarz subtelnie pokryta piegami, zabliźniona szrama na poliku, liczne znamiona w postaci pieprzyków na skórze, naturalnie kokietliwy uśmiech


Ciemność przysłoniła mi wizję. Resztki piachu z brudnego, jutowego worka wpadały mi do ust, wywołując nieprzyjemny posmak. Gruby sznur opasany wokół ciała uniemożliwiał swobodę ruchów. Dygotałem, trzeszcząc zębami z zimna i przeszywającego bólu. Straciłem poczucie czasu oraz miejsca, nie wiedziałem już, czy śnię, czy to, co się dzieje, było prawdą. Słyszałem głosy: wypowiedzi artykułowane nienawistnie i zaborczo, pohukiwania, mnogość obelg i gróźb. I własne, tłamszone jęki, kiedy kolejny raz czułem tak palący ból, jakby przyłożono mi do ciała nagrzany do czerwoności pręt. Za każdym razem wtórował mu diabelny, bezlitosny śmiech i szereg tych samych pytań. Jak się nazywam. Z kim współpracuję. Jakimi kanałami prowadzę dystrybucję materiałów antyrządowych. Co wiem na temat mugolskich kryjówek. Odpowiadałem tylko jękiem bólu, przyjmując kolejne ciosy. Byłem wyczerpany, czułem, że wkrótce mnie złamią. Nie wiem kiedy nastąpiło jakieś poruszenie, chaos. Donośny, basowy głos zawołał pseudonimem szmalcownika, który próbował wydobyć ze mnie informacje. Mijały godziny, a może tylko minuty, czas dłużył mi się w nieskończoność. Kiedy wrócił, gwałtownym ruchem ściągnął worek z mojej głowy i ukazał ruchome zdjęcie mojej rodziny. ,,No proszę, trafił nam się Weasley! Ciekawe co słychać u rudych z Ottery St. Catchpole”. Rozległ się drwiący śmiech. Poczułem przyśpieszone bicie serca, wcześniej tłumione emocje zaczęły się we mnie kotłować. Przez własną głupotę sprowadziłem na swoich bliskich nieszczęście. Byłem wściekły, nie mogłem pozwolić, by stała im się krzywda. Gniew narastał, gdy cedziłem przez zęby kolejne przekleństwa…
A później były już tylko przebłyski świadomości.
Dźwięk łamanych kości. Przeraźliwe krzyki budzące skojarzenia z najgorszą torturą. Słodka, metaliczna woń brunatnej cieczy bryzgającej po ścianach. Chrzęst w zębach, chrzęst pod łapami, chrzęst przyprawiający o ciarki na ciele.
Bezsilność i poczucie winy. Ocaliłem siebie i rodzinę, ale jakim kosztem?




Narodziny. Pieluchy. Mleko. Zabawki. Nocnik.
Wychowanie. Rygor. Tradycja. Ideologia. Potencjał.
Szkoła. Nastoletniość. Miłostki. Ambicje. Kariera.
Małżeństwo. Mieszkanie. Seks. Dziecko. Bezsenność.
Kłótnia. Wydatki. Problemy. Niewierność. Nieszczęście.
Starość. Choroba. Nocnik. Samotność. Śmierć. Powtórzyć


Tętent kopyt Kelpie, jedno z najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa. Złotoszampańska klacz przemierzała malownicze krajobrazy hrabstwa Devon, a ja podziwiałem je wraz ze swoim ojcem, który zabierał mnie na przejażdżki przynajmniej raz w tygodniu. Kiedy rodzice dowiedzieli się, że przyjdę na świat, musieli poukładać sobie życie na nowo. Ciężarna nie mogła uczestniczyć w zawodowych meczach Quidditcha, lecz moja matka zawsze była kobietą pełną miłości i pasji. Zrezygnowała z kariery gwiazdy sportu, otwierając hodowlę koni i stadninę, w której, gdy byłem mały, spędzałem swój wolny czas. Zaraziła mnie miłością do jeździectwa, a ojciec pielęgnował ze mną tę pasję każdej wolnej chwili. Kiedy zabierał mnie w teren, czułem się tak majestatycznie, jakbym właśnie patrolował swoje ziemie na tropie zła, które należało pokonać. Ojciec i jego bracia byli łowcami czarnoksiężników, więc gdy byłem mały, poczuwałem się, by kiedyś pójść w ich ślady. Czas zweryfikował, że zawód aurora nie leżał w mojej kompetencji, ale duma i odpowiedzialność za rodzinne ziemie — owszem. Rodzice nauczyli mnie, że błękitna krew to nie przywilej — to powinność, zaś szlachetnym się jest, a nie bywa i każdy ma do tego prawo, lecz dla nas, Weasleyów — to wręcz obowiązek.


Uwielbiałem rysować. Jak każde dziecko zaczynałem od koślawych konturów, ale z czasem nauczyłem się sięgać percepcją głębiej i przelewać na papier rzeczywistość, jaką widzę własnymi oczami. Rysunkiem potrafiłem przekazać więcej niż słowem. Czasami były to piękne pejzaże, które utrwaliły mi się w pamięci, innym razem czyjś portret, lęki czy nurtujące mnie myśli. Niektóre z moich dzieł były tak piękne, że rodzice oprawiali je w ramki i wywieszali w widocznych miejscach, by pochwalić mnie przed gośćmi i spoglądać na nie z dumą. Do dziś na ścianie w domu przy Ottery St. Catchpole wisi rysunek mojej siostrzyczki w kołysce. To cudowne, że miałem szczęście odkryć tak wiele pasji w tak młodym wieku.


Nie miałem w dzieciństwie wielu przyjaciół. Wioska, w której mieścił się nasz dom rodzinny, była zamieszkiwana również przez mugoli, a z powodu moich… incydentów magicznych, nie mogłem bawić się z innymi dziećmi. W tamtych czasach czarodzieje byli objęci Kodeksem Tajności i złamanie go podlegało surowej karze, a rodzice niewiele mogli poradzić na mój nieokiełznany potencjał. Oczywiście, na ile to było możliwe, byłem edukowany — przecież nie do pomyślenia, by lord Weasley gościł w Szkole Magii i Czarodziejstwa bez najmniejszej wiedzy o magicznym świecie. Historia szlachetnych rodów i znanych rodzin, podstawowe zawiłości polityczne, opowieści o dawnych czasach okraszone legendami i mitami, które sprawiały, że nieco chętniej chodziłem z ojcem na ryby, by ich wysłuchać. Przepełniała mnie energia, pożytkowałem ją na różne sposoby — na przykład ucząc się latać na dziecięcej miotle, by w przyszłości dać czadu na drużynowej rekrutacji w Hogwarcie. Mimo wszystko brakowało mi interakcji z innymi dziećmi i chwytałem się ich, kiedy tylko mogłem. Z rzadka, jak przychodzili do nas goście, mogłem pobawić się z rówieśnikami, ale to nie to samo co przyjaźń… lecz przekonałem się, że ,,cierpliwi zostaną nagrodzeni”. Matka nie musiała mnie długo zachęcać, żebym się podzielił zabawkami z lokalnymi sierotami. Byłem szczęśliwy, że mogę zrobić dla nich coś dobrego. W zamian oczekiwałem tylko historii, bo jako ciekawskie dziecko, lubiłem zadawać dużo pytań. I tak właśnie poznałem swoją przyjaciółkę na zabój. Lavinia znalazła się w potrzasku, gdy przypadkiem zagubiłem się w ponurych murach domu dziecka, nakrywając ją na próbie ucieczki. Śledziłem ją, by zbadać jej zamiary, ale w końcu mnie dostrzegła i konspiracyjnie ostrzegła, bym zachował ciszę. Nie podniosłem głosu, byłem ciekaw jej powodów. Czy było jej tu źle? Czegoś jej brakowało? Ktoś ją krzywdził? Kiedy znaleźliśmy bezpieczną kryjówkę, zadawałem wiele pytań. Przypadliśmy sobie do gustu i gdy matka wreszcie nas znalazła, potrafiła dostrzec, że od pierwszych chwil połączyła nas specjalna więź. Lord Persymon, nasz puszysty, acz dostojny kot perski, nie był rad z tego powodu — Lavinia regularnie nas odwiedzała, a gdzie przemknęła burza naszych rudych czupryn, nie było nawet chwili spokoju.


Z siostrą miałem bardzo dobrą relację, bo jak trochę podrosła, stała się kimś, kto wypełniał mi lukę w nieobecności przyjaciółki. Zresztą zawsze uczono mnie, że rodzina jest najważniejsza, dlatego moja miłość w tej materii nie zna granic i zrobiłbym wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo. Może dlatego, kiedy dostałem swój list z Hogwartu, rozstanie z nią było tak trudne — bo nie mogłem dłużej nad nią czuwać? Mimo wszystko była pod najlepszą opieką pod słońcem, bo kto jak kto, lecz ojciec potrafił o nas zadbać. Obiecałem wysyłać jej częste listy i zawsze wzbogacałem je o swoje rysunki, żeby mogła bardziej poczuć moją obecność. A potem wyruszyłem ku przygodzie. Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, marzenie wielu młodych czarodziejów, którzy dopiero dostąpią zaszczytu uczestnictwa w akademickim życiu. Byłem z Lavinią nierozłączny — od spotkania w trasie na pierwszy rok, aż po kres edukacji. W drodze spotkałem kilkoro dzieci czarodziejów, z którymi przyjaźniła się moja rodzina. Kątem oka dostrzegłem, że nieśmiało spogląda na mnie dziewczyna, z którą odbyłem pierwszy taniec w gościnie na zaślubinach. Posłałem jej życzliwy uśmiech, lecz moją uwagę prędko zwrócił inny dzieciak. Jąkał się bez przerwy, uznałem to za naturalną reakcję w stresowej sytuacji. Miałem talent do zawiązywania znajomości i wzbudzania komfortu swoją obecnością, więc kiedy widziałem u kogoś poddenerwowanie, starałem się rozładować napięcie rozmową czy zabawnym żartem. Trochę maskowałem w ten sposób własny stres. Czy bałem się, że nie dostanę się do wymarzonego Domu? Nie, byłem urodzonym Gryffonem, tego nie można było mi odmówić. Co więc zatem powodowało stres u ekstrawertycznego, ciekawskiego dziecka wkraczającego w jeden z najważniejszych etapów swojego życia? Właśnie odpowiedzialność, która spoczywała na moich barkach, bo zawsze miałem talent do pakowania się w kłopoty... Ale dopiero w Hogwarcie odkryłem swój urok osobisty, dzięki któremu zawsze udawało mi się wychodzić z nich bez szwanku. Prawie zawsze… czego nie mógł powiedzieć Billy. Tak, ten jąkała z pociągu stał się moim najlepszym kumplem. Ciężko policzyć, ile głupot razem zrobiliśmy. W listach do siostry ujawniałem rąbka tajemnicy... granie w dwa ognie na miotłach między gałęziami Bijącej Wierzby, nocne eskapady do Działu Ksiąg Zakazanych, ukrywanie się przed Filchem — wierzchołek góry lodowej. Na ogół udawało nam się uniknąć konsekwencji… no, mi prawie zawsze, czego nie mógł powiedzieć Billy, który zawsze się dla mnie podstawiał.


Wszyscy troje z Lavinią i Billym dawaliśmy czadu w Quidditchu. Uprawialiśmy czystą, sportową poezję, z której szczególnie moja matka była niezmiernie dumna. Najfajniejsze były rozgrywki przeciwko Ślizgonom, wtedy cała szkoła kibicowała Gryffindorowi. Tak naprawdę chyba nikt nie przepadał za tymi bucami… zupełnie nie dziwi mnie dlaczego. Grałem na pozycji obrońcy i sprawiało mi to wiele radości, lecz nigdy nie myślałem o tym na poważnie. Gorąco kibicowałem za to Billiemu, który zrealizował marzenie o zostaniu gwiazdą Quidditcha. Po skończeniu Hogwartu drogi naszej trójki odrobinę się rozeszły — Lavinię wzywało morskie powołanie, Billy zachłysnął się karierą, a ja miałem przed sobą własną. Wykorzystałem fakt, że jeszcze w szkole pracowałem nad projektem gazety, co dało mi gwarancję stażu w Proroku Codziennym. Na początku zajmowałem się publicystyką i oprawą graficzną gazet i ulotek reklamowych. Później wykorzystałem swój urok osobisty i zaufanie do Weasleyów, żeby poszerzyć swoje kompetencje. Tak oto z dziennikarza i redaktora, stałem się organizatorem wydarzeń i aktywistą prospołecznym. Organizowałem zbiórki charytatywne, imprezy niosące pozytywny przekaz. Robiłem to, co lubię — żyłem blisko ludzi i dla ludzi.


Zawsze blisko rodziny, zawsze z myślą o rodzinie. Jesteśmy godnymi nosicielami swojego nazwiska, dumnymi reprezentantami rodu spod herbu lisa z różdżką na złotym tle. Jesteśmy sprytni, jesteśmy nieugięci i nieustępliwi. Komuś się wydawało, że dam się zastraszyć pogróżkami. Z początku niewinne komunikaty dezaprobaty wobec mojej działalności przeistoczyły się w realne groźby poparte czynami. Otwarcie sprzeciwiałem się nieprzychylnej ideologii antymugolskiej, jak każdy Weasley walcząc w imię dobra. Dzięki temu dowiedziałem się o trwającej podziemnej wojnie, która progresywnie wychodziła na światło dzienne. Poznałem też drugą stronę konfliktu — Zakon Feniksa, obrońców prawa i porządku, do którego należało wielu moich krewnych. Moja rodzina doświadczyła w tej wojnie straszliwej krzywdy. Bracia mojego ojca polegli na służbie, on — w wyniku obrażeń nie był już zdolny, by dłużej ją pełnić. Zdałem sobie sprawę, że Anglię czekają ciężkie czasy, ale wciąż wierzyłem, że można temu zapobiec.


Musiałem w pierwszej kolejności zająć się rodziną i jej bezpieczeństwem. Miałem teraz pod opieką również Nealę, córkę jednego z poległych. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by zapewnić jej godny byt i bezpieczne dzieciństwo. Starałem się utrzymać z nią tak bliskie relacje, jakby była moją rodzoną siostrą, poświęcając jej każdą wolną chwilę. Niestety nie było ich wiele. W międzyczasie oczekiwano ode mnie zaślubin, bo szlacheckie tradycje zobowiązywały do przedłużenia linii krwi. Miałem poślubić Odessę, tę dziewczynkę od pierwszego tańca, która z niewiadomych przyczyn wciąż nie miała męża. Lubiłem ją, ale zainspirowany historią swoich rodziców i ucieczką sprzed ołtarza mojego ojca, który wybrał miłość, odkryłem w sobie duszę romantyka — i wcale nie miałem ochoty żenić się z kobietą, do której nic nie czułem. Nazwałbym to szczęściem, lecz z trudem przeszłoby mi to przez gardło, wiedząc, jakie wydarzenia doprowadziły do zerwania zaręczyn. Szczyt w Stonehedge, ideologiczny podział i krwawy zamach stanu to dopiero początek problemów, z którymi musiałem się zmierzyć.


Prorok Codzienny stracił licencję. Ja — straciłem pracę. Oficjalnie rzecz ujmując, bo nie zrezygnowałem ze swojej posady w gazecie. Ośmieszony i zniesławiony przez nową władzę obiecałem podjąć kontrofensywę. Walczyłem tak, jak potrafiłem — słowem i przekazem. Wraz z Billym i Lavinią, która przybrała imię Thalia, starałem się pomagać najbardziej pokrzywdzonym wojną, która ujrzała światło dzienne. Na niebie pojawiły się budzące zgrozę Mroczne Znaki, a ja bezradnie obserwowałem, jak nasz kraj upada, bliscy moich bliskich umierają, a stolica staje się symbolem “nowego porządku”. Kiedy Londyn stał się strefą bez mugoli, a Magiczna Brytania potrzebowała bohaterów rewolucji, opuściłem ją, działając jako posłannik lokalnych rebeliantów za granicą kraju w poszukiwaniu kluczowego wsparcia.


Sytuacja na miejscu robiła się coraz bardziej napięta. Gdy tylko wróciłem do Anglii, porzuciłem czasochłonną pracę w redakcji na rzecz realnej pomocy w terenie, dołączając do Biura Informacji i Propagandy prawowitego Ministerstwa Magii. Czasami moje wsparcie polegało na wygłaszaniu przemów do ludu Devon, by wiedzieli, że ród Weasley nie zostawi ich w potrzebie. Innym razem przemierzałem Wielką Brytanię na swoim rumaku, pomagając w budowie schronów i zaopatrzenia ich w niezbędne zasoby. Szerzyłem nadzieję i pozytywny przekaz, motywując ludzi do podjęcia walki, a kiedy to było konieczne, nadstawiałem własną pierś, by obronić ich przed krzywdą. Nie działałem sam. Posiadałem wiele kontaktów, zarówno tych działających na własną rękę, by chronić swoich najbliższych, jak i obrońców społeczności spod godła Feniksa. Może dlatego czułem się zbyt pewnie, by uniknąć zagrożenia. Był grudniowy wieczór 1957 roku. To stało się w pobliżu leśnej lecznicy, do której pomagałem transportować rannych po incydencie z udziałem szmalcowników. Jedną z ofiar był wyjątkowo agresywny mężczyzna, którego małżonka zginęła na szpitalnym łożu jeszcze w trakcie segregacji pacjentów. Ciężko ranny wybiegł w furii w głąb lasu, a ja podążyłem jego krokiem, by upewnić się, że tej nocy nikt nie poniesie kolejnej, bezsensownej śmierci. Próbowałem z nim negocjować, ale nikt nie mógł przewidzieć, że przemieni się w krwiożerczą bestię, która rzuci mi się do gardła… I stanę się tym, czym on się stał.


Na tydzień zaginął po mnie wszelki słuch. Wiedziałem, jakie są konsekwencje bliskiego spotkania z wilkołakiem. Wkrótce zbliżała się pełnia. Nie mogłem wrócić do domu, naraziłbym w ten sposób rodzinę. Byłem osamotniony w swojej niedoli. Przez chwilę miałem nawet czarne myśli, ale pamięć o bliskich i bezsensie niewinnych śmierci mnie od nich odpędziła. Nie rozumiałem, skąd się biorą moje wahania nastrojów, nie łączyłem ich z klątwą, o której nie miałem najmniejszego pojęcia. Nie pamiętam momentu pierwszej przemiany, straciłem świadomość gdy na niebie zawisła okrągła, księżycowa kula. Mogę jedynie mieć nadzieję, że nikogo tej nocy nie skrzywdziłem, bo mógłbym sobie tego nie wybaczyć. Spędziłem jeszcze kilka dni na uboczu, bojąc się samego siebie, aż wróciłem do domu. Rozkleiłem się jak dziecko i płakałem przez całą noc, nie wypowiadając nawet słowa. Ojciec był pierwszym, któremu powiedziałem. Do następnej pełni utrzymywaliśmy to, co się wydarzyło w tajemnicy. Bałem się wykluczenia, lecz spotkałem się ze zrozumieniem. Wraz z ojcem znaleźliśmy bezpieczne miejsce z daleka od domu, gdzie związany w jego obecności zmieniłem się w bestię. Miałem tylko przebłyski świadomości. Czułem żądzę krwi, czułem głód, czułem niekontrolowaną potrzebę wyrwania się z więzów. Ojciec trwał przy mnie przez całą noc. Po wszystkim dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem, jak po jego policzkach ciekną łzy.


Podjąłem decyzję. Musiałem się wyprowadzić, dla ich bezpieczeństwa. Matka nawet nie chciała o tym słyszeć, dlatego powiedziałem jej, czym się stałem. Moja siostra nie wierzyła własnym uszom, wydaje mi się, że chciała mnie zabić za moją własną nieostrożność. Neala także była już dojrzałą i świadomą dziewczyną, której musiałem wyznać prawdę. Ostatnią, której powiedziałem, była Thalia. Był jeszcze Billy, ale odkąd wspólny znajomy wilkołak nieomal pożarł jego dziewczynę, stał się na niego bardzo cięty… nie mogłem mu powiedzieć, jeszcze nie teraz. Codziennie wyrzucam sobie, że sprawiłem swoim bliskim wiele cierpienia, a to tylko początek moich problemów. Żyję w poczuciu winy, wciąż mając w pamięci, co uczyniłem ludziom, którzy mnie pochwycili. Zacząłem mieć jednak wahania, których wcześniej nie miałem. Czy popleczników Voldemorta można nazywać ludźmi? Czy powinienem obarczać się winą za ich śmierć? Spędziłem ponad dwa tygodnie na obserwacji w klinice, by załatać rany, które mi zadali, lecz i tak pozostawiły po sobie trwałe ślady na moim ciele i duszy. Nie wiem, czy gdybym miał nad tym kontrolę, zdecydowałbym się na ten krok, lecz wiem jedno: gdyby ci ludzie wciąż żyli, krzywdząc moją rodzinę, nie mrugnęliby nawet okiem.


Żyję po to, by dawać ludziom nadzieję, póki sam jeszcze ją mam. Nie jestem mordercą. Nie przywykłem, by rozwiązywać problemy siłowo, lecz teraz rozumiem, że nie zawsze można tego uniknąć. Podejmuję tę rękawicę: będę walczyć o lepszą przyszłość i nie spocznę aż do śmierci.


Patronus: Majestat rozpostartych motylich skrzydeł niesie otuchę i beztroską radość, jest niczym światło rozpraszające mroczne odmęty ciemności. Forma odzwierciedla ambicje, dążenia i idee rzucającego. Garfield wyobraża sobie powiew wiatru we włosach i stukot podków, gdy chce przywołać Patronusa.

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 155 (różdżka)
Uroki:50
Czarna magia:0
Uzdrawianie:0
Transmutacja:50
Alchemia:0
Sprawność:100
Zwinność:100
Reszta: 0

Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
KokieteriaI2
ONMSI2
PerswazjaII10
SpostrzegawczośćII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznawstwoI2
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa00
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (redagowanie publicystyki prasowej)II7
Sztuka (rysunek)III25
Sztuka (projektowanie)I0.5
Sztuka (wiedza)I0.5
Muzyka (gra na gitarze akustycznej)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
JeździectwoII7
Latanie na miotleI0.5
QuidditchI0.5
PływanieI0.5
Taniec balowyI0.5
Walka wręczI0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Brak-0
GenetykaWartośćWydane punkty
Wilkołak-5 (+10)
Reszta: -7,5


Ostatnio zmieniony przez Garfield Weasley dnia 04.07.22 21:02, w całości zmieniany 2 razy
Garfield Weasley
Garfield Weasley
Zawód : Biuro Informacji i Propagandy "Memortek"
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11219-garfield-weasley#345390 https://www.morsmordre.net/t11265-persymona#346336 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f426-devon-appledore-wooda-road-12 https://www.morsmordre.net/t11264-skrytka-bankowa-nr-2454#346322 https://www.morsmordre.net/t11263-garfield-weasley
Re: Garfield Weasley [odnośnik]05.07.22 14:41

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana

INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam PW lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak

Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Garfield Weasley Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Garfield Weasley [odnośnik]05.07.22 14:42


KOMPONENTYlista komponentów

[11.07.2022] Kwiecień/czerwiec

BIEGŁOŚCI[28.08.22] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec); +0,5 PB

HISTORIA ROZWOJU[04.07.22] Rozwój początkowy -550 PD
[28.08.22] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec); +30 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Garfield Weasley Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Garfield Weasley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach