Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]02.08.22 13:29
First topic message reminder :

Salon

Salon, który znajduje się po prawej stronie od drzwi wejściowych, jest najbardziej reprezentatywną częścią domu. Mimo widocznych przetarć na obramowaniu pary drewnianych, bujanych foteli, całe wnętrze sprawia wrażenie przytulnego. Wokół kominka ułożony w półkolu komplet składający się z kanapy oraz dwóch foteli otacza stolik kawowy, na środku którego zawsze stoi półmisek, który wypełniony jest zawsze czymś innym, w zależności od pory roku. To właśnie dekoracyjne detale, jak zdjęcia ustawione w ramce, czy chociaż sweter nagminnie przewieszany przez oparcie fotela sprawiały, że czuć było rodzinną atmosferę.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon [odnośnik]08.05.23 17:11
Chyba się nie spodziewała ― ani tego, że temat tak szybko przylgnie do jej osoby, ani tego, że Alfie tak dobrze będzie ją kojarzył. Bądź co bądź, ich relacja nie była specjalnie głęboka ani zadbana. Lata temu Igor potrzebował ekipy remontowej do odświeżenia mieszkania, a że wiecznie nie miał czasu ― lub ochoty ― by sprawdzać postępy prac, to zajęła się tym sama, przy okazji łapiąc z pracownikami naprawdę dobry kontakt, choć to chyba nikogo nie dziwiło. Próbowała nawet przynosić im jakieś smaczki ― wtedy jeszcze wierzyła w to, że potrafi zrobić coś więcej niż kanapki ― ale po pamiętnym popołudniu, kiedy Alfie i jego kolega wypróbowali jedną z jej zup, uznała, że być może pora skończyć z męczeniem ludzi własnymi wyrobami, bo to się może skończyć wizytą u św. Munga.
Śmiali się wtedy ― zawsze się śmiali i dokazywali ― ale niedługo potem remont się skończył, a jej kontakt z Summersem uległ znacznemu rozluźnieniu. Niekoniecznie z powodu jej decyzji.
Zmrużyła ślepia, kiedy zdradliwe promienie dopadły ją nawet w ocienionym kąciku, stuliła uszy, machnęła ogonem z niewysłowioną, kocią pogardą wobec tak nieprzyjemnej pogody, ale nim żar zmusił ją do ewakuacji ― Michael z nagła rąbnął pięścią w blat, dając upust irytacji, może złości. Adda poderwała się na równe nogi, ogon i grzbiet zjeżyły się w naturalnej reakcji kociego ciała. Nie uciekła jednak, nie zeskoczyła z parapetu, jak zrobiłby każdy normalny, na wpół dziki kot. Grzecznie usiadła na podsuniętym skrawku materiału, napiła się z podsuniętej miseczki ― suszyło ją jak diabli, w tej postaci nawet bardziej niż w ludzkiej ― i odprowadziła Alfiego wzrokiem, choć gdyby mogła, już dawno wlazłaby oknem do domu, znalazła się pod stolikiem, tuż obok Michaela. Na Merlina, zmieniłaby się nawet, spróbowała jakoś go ukoić, pocieszyć, ale… ale nie mogła. Byli obaj nieźle wstawieni, może nawet pijani, ale Alfie na pewno zapamiętałby kota zamieniającego się w dawną znajomą. A na to pozwolić sobie nie mogła, mimo całej sympatii dla czarodzieja.
Wysłuchała z uwagą paru kolejnych słów monologu aurora ― nic nie mogła poradzić na rozlewające się w kocim ciałku ciepło, kiedy użył słowa “moja” ― i po krótkiej chwili zastanowienia wślizgnęła się do salonu. Koty z natury były ciekawskie, nikogo nie powinno więc dziwić, że zwierzak wślizgnął się przy pierwszej-lepszej okazji; zwłaszcza, że nikt jej nie pogonił. Celowo nie przytruchtała od razu do Michaela, nie chcąc wzbudzić także jego podejrzeń. Musiała zachowywać się jak zwykły kot, kompletnie nieświadom padających słów, smutnego tonu i jeszcze smutniejszych oczu.
Ogon zakołysał się miękko, z pyszczka uleciało miauknięcie; początkowo nieśmiałe, ciche, ale kiedy w końcu znalazła się przy stoliku, koci protest stał się całkiem wyraźny i trudny do przeoczenia. Otarła się bokiem o drewnianą nogę, wygięła grzbiet w łuk, a po chwili zastanowienia po prostu przewróciła się na bok i oblizała przednią łapkę, pozornie niezainteresowana siedzącymi obok mężczyznami.
Gdybym mogła zmienić przeszłość, wiedziałbyś od samego początku…, westchnęła w duchu i odważyła się spojrzeć na niego dość nieuważnie i przelotnie, wciąż uparcie pozorując przy tym zwierzęcą nieświadomość. Myślałam, że już to sobie wyjaśniliśmy, dodała z rezygnacją. Ostatnich parę dni spędzili przecież głównie na wyjaśnianiu tego, co było, skomplikowanej, londyńskiej przeszłości. Opowiedziała mu o wszystkim, o motywach, o tym, że była strasznie głupia, że powinna zrobić inaczej. I głupio sądziła, że zrozumiał. Że przestał się tym zadręczać, przestał rozpamiętywać własną niedomyślność, przestał się ― przede wszystkim ― obwiniać.
To nie twoja wina, Mike ― ogon opadł, razem z nim opadła też głowa; być może z przygnębienia, być może od upału ― To nigdy nie była twoja wina.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Salon [odnośnik]08.05.23 17:46
Uśmiechnął się pod nosem. Wetknięcie różdżki do lufy teraz brzmiało naprawdę jak fantastyczny pomysł, szczególnie jeżeli pominęło się fakt, że łatwo mogłaby spłonąć bądź zwyczajnie wypaść. Naturalnie w tej chwili Alfred nie miał głowy do tak poważnym przemyśleń. Szczególnie, że jego głowa powędrowała gdzieś indziej. Jego myśli już przykleiły się do sylwetki pewnej brunetki.
A ożywienie ze strony Michaela spotkało się z nieco szerszym uśmiechem na twarzy do tego uśmiechu nieprzyzwyczajonej. Już nie pamiętał kiedy tak szeroko i tak często miał okazję się uśmiechać. Alkohol przyjemnie jednak otępiał zmysły i pozwalał mu bezwiednie dryfować po wodach własnych myśli, dotykając jedynie ich powierzchni. Było to równie kojące co niebezpieczne, bo pozbawiony kontroli łatwo mógł zapuścić się na niebezpieczne wody...
- Nie, nie jest Francuzką, te pozostawiam tobie, przyjacielu - przyjacielu, słowo, które już dawno nie opuszczało jego ust. Na wspomnienie Willa uśmiechnął się posępnie, w podobny sposób co na wspomnienie zmarłej pielęgniarki. Z pewnego rodzaju smutnym sentymentem. Ale nie powiedział nic, jakby nadal mimo wpływu wypitego bimbru wiedział, że pewne rzeczy są w stanie zabić dobry nastrój.
- Ma ciemne, krótkie włosy. Młodsza od nas, minęliśmy się w Hogwarcie, ale też jest dumną Puchonką - tutaj kącik ust drgnął mu ku górze, zawsze dumnie nosił borsuka na swojej piersi. - Oczy ma najpiękniejsze, brązowe, ciepłe - takie, które potrafią mnie uspokoić, chciał powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle. Oburzył się dopiero, jak doszedł do odpowiedzi na pytanie o nogi. - Głupio pytasz, cała jest ładna - jako niezbyt dżentelmeński dżentelmen uważał, że to najlepsza, najbardziej dyplomatyczna odpowiedź, jakiej mógł mu udzielić. I na tym zakończył swój niezbyt wylewny opis - cóż poradzić, zatwardziały w swojej zdawkowości miał zostawić resztę pytań Michaela bez odpowiedzi, może kiedyś sam uzyska na nie odpowiedź przy spotkaniu z Nanette? Chciał myśleć, że kiedyś będą mogli usiąść w czwórkę w rzeczywistości niezmąconej wojną. A to, że kilka pytań mu umknęło ponownie trzeba było zrzucić na karb podarowanego przez sąsiada bimbru.
- Hey! Mikey boy! - trochę zbyt głośno, trochę zbyt gwałtownie poderwał się, ściągając brwi w OBURZENIU na nagłe wątpliwości. I - jak to przystało na wylew braterskiego wręcz wsparcia w stanie alkoholowego upojenia - zacisnął dłoń na jego ramieniu. - Zbierz się do kupy, chłopie, bo cię nie poznaję. Michael Tonks rozpada się przed kobietą. Jeżeli chociaż w małym stopniu odwzajemnia to, co czujesz to nie masz się czym martwić - trochę może plótł bezsensu, trochę nie na temat, ale przecież chciał pomóc, prawda? Zresztą, skąd mógł wiedzieć? Znacznie dłużej niż Mike chował swoje rany przed światem. - Jakiegokolwiek blizny przed nią ukrywasz, przestań - tu już spoważniał, bo może dla niego było trochę za późno, jakby przeczekał swój moment na wyjście ze skorupy, ale Mike? Mike mówił o wszystkim z dużo większą otwartością niż Alfie. Jakby miał nadzieję, której jemu brakowąło od kilkunastu lat.
- Jak mówisz, że nie wiesz, to znaczy, że coś się kroi - powiedział triumfalnie wymierzając w niego palcem na sam koniec swojej mowy motywacyjnej, przytaczając mu jego słowa sprzed kilku chwil. Prawdopodobnie od dawna nie nadymał się z taką dumą, jak teraz. I tak jak kiedyś, motywował innych chociaż jemu tej motywacji brakło.
Parsknął śmiechem na ten paradoks. Bo jak się okazało, gdyby ich przyjaźń nie została zerwana przez nich lata temu to kilka ich problemów mogło rozwiązać się znacznie szybciej - jak chociażby odnalezienie Olliego. - Popatrz, jaki ten Londyn jednak mały jest - zaśmiał się. Wspomnieniem wrócił do tych popołudni spędzonych w mieszkaniu małżeństwa Chernov. I tej nieszczęsnej zupy.
- Taki mąż to nie mąż - burknął. Nie przepadał za Chernovem i to nie tylko dlatego, że wojna wszczepiła w niego niechęć do Rosjan, ale dlatego, że zwyczajnie nie był człowiekiem, którego można było darzyć sympatią. Nie chciał pozwolić słowom wyjść spomiędzy warg, zupełnie jakby miał wrażenie, że gdyby wypuścił chociaż jedno te nie przestałyby płynąć. Poza tym następne pytanie szybko sprawiło, że Alfie na chwilę odpłynął. Zamiast skupić się na Tonksie mętne spojrzenie wodziło za kocią sylwetką, zupełnie nieporuszony wtargnięciem czworonoga do salonu. Zapiecek przyjmował wszelkiego rodzaju przybłędy, dlaczego kot miałby być wyjątkiem od reguły?
- Czasem, kiedy jest się uczestnikiem takich sytuacji trudno znaleźć słowa, które mogą to opisać, bo żadne nie opiszą tego, co faktycznie się przeżyło. Czasem n-nie chcesz ich powiedzieć na głos, bo boisz się, że świadomość tych wydarzeń zmieni obraz twojej osoby w oczach najbliższych. A ty tak desperacko chcesz chociaż w ich oczach pozostać wersją siebie, którą nie gardzisz - nie miał pojęcia, czy mówił o Addzie, czy bardziej o sobie. - Czasem po prostu nie można znieść tego wiecznego współczucia w spojrzeniu, jakby było się jedynie tą tragedią - alkohol i komfort spowodowany odbudową zaufania sprawiał, że język rozplątywał się sam.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Salon [odnośnik]20.05.23 5:54
-Bez pszesady, znałem tylko dwie Frrrancuzki. - wzruszył ramionami i ziewnął. Dopiero dochodziło południe, ale w nocy był zajęty, a poranna rozmowa z Justine była tak emocjonująca, że aż go zmęczyła - zwłaszcza w połączeniu z wybuchem na widok listu od Alfiego i energią potrzebną do wyjaśnienia całego nieporozumienia. -Pierwszej właściwie nie pamiętam - przyznał, miał wtedy dziewiętnaście lat, a ona chyba była trochę starsza (co zobaczył w świetle poranka) i na pewno wypił jeszcze więcej niż dzisiaj, ale wspominał przygodę miło. -...no, ale klasa. - powtórzył, powtarzając się.  
-Zawsze lubiłem brunetki. - i blondynki też, nie był wybredny (może tylko rudych nie), całkowicie nieświadom, że pewna blondynka może zazdrośnie słuchać tych komentarzy w ciele czarnego kota. -Puchonki do ciebie pasują. - pochwalił z rozmarzeniem wybór Alfiego, choć jego nudziły. Uniósł brwi w niemym proteście, gdy przyjaciel się obruszył i zamknął. -No weź, nie widzieliśmy się tyle lat - był już pijany, ale chyba nie na tyle pijany by nie brać go na litość (a może właśnie na tyle, by brać?) -chyba możesz opisać mi więcej. - a może nic nie mówisz, bo nie ma ładnych nóg, ale przecież to nie koniec świata, Alfieeeeee.
Lakoniczność Alfiego oburzyła go jedynie odrobinkę - właściwie wcale, w porównaniu z kolejnym wybuchem OBURZENIA przyjaciela. Zamrugał, spoglądając na niego trochę przytomniej, a zarazem z lekkim roztargnieniem, jakby właśnie cofnęli się w czasie i przestrzeni. Mikey, kiedyś Alfie jako jedyny był w stanie go uspokoić. Potrząsnąć nim, gdy pochmurniał, bo nie rozumiał magicznego świata; powstrzymać gdy chciał agresją odpowiadać na zaczepki chłopaków z czarodziejskich rodzin. Właśnie robił to znowu, takim samym tonem; tak jakby Summers miał specjalny ton do przełamywania kompleksów swojego przyjaciela.
-Ummm. - odpowiedział elokwentnie, marszcząc lekko nos w geście kapitulacji. Wszyscy się na niego dziś uwzięli, najpierw Just, potem Alfie. Wcale się nie rozpadam. - chciał zaprzeczyć, gorąco, płomiennie, ale zamiast tego wyrwało mu się: -Jestem wilkołakiem, to nie jest draśnięcie, to wyrok. - a głos jakoś mu się załamał. -Jest śliczna, wiesz? I mądra. I zabawna. - potarł czoło dłonią. -Mogłaby ułożyć sobie życie, z kimkolwiek. - od nowa. -Właściwie, dziwię się, że jeszcze tego nie zrobiła. - nagle coś go olśniło, podniósł na Alfiego badawcze spojrzenie.
Właściwie, dlaczego t y jeszcze tego nie zrobiłeś? - zdał sobie sprawę. Może i nie rozmawiali, ale nie wierzył, że przyjaciel nie skontaktowałby się z nim nawet przed ewentualnym ożenkiem (lub po nim, lub w jego dzień, obojętne). Samemu, nawet po latach, opowiedział mu przecież o poważnych planach. Zastanawiał się, jak ubrać pytanie w słowa, ale triumfalne stwierdzenie i wymierzony w pierś palec Alfiego wybiły go z rytmu. Roześmiał się, rozbrojony.
-Chyba się kroi. - przyznał i może mówiłby dalej, ale temat Chernova wzbudził w nim kolejne żywe emocje. Alfie znów je złagodził, tak jak potrafił, jakby naprawdę widzieli się zaledwie wczoraj.
-Racja... - prychnął, jakby potępienie mogło wymazać to, że Chernov był jej mężem; jakby słowa mogły nadrobić stracone lata ich przyjaźni. Może mogły. Podniósł wzrok na Alfiego, chcąc się blado uśmiechnąć, dać znać, że nadal mu smutno, ale będzie w porządku, ale tym razem to przyjaciel odpłynął gdzieś daleko.
Powiódł za nim wzrokiem, zatrzymał spojrzenie na miauczącym kocie.
-...wiem, jak to bywa. Sam się tak zachowywałem. Zachowuję, dalej. - przyznał cicho, niechętnie. Mimochodem wyciągnął dłoń, by sprawdzić czy kot nie jest rozgrzany - wyglądał jakby miał paść z gorąca - i skorzystać z faktu, że to zwierzę chyba się go nie bało, w przeciwieństwie do kota Kerrie. Pogłaskał go za uchem, a potem cofnął rękę, przypatrując się Alfiemu. Alfiemu, który z takim przekonaniem mówił chyba-nie-tylko-o-Addzie. Tragedią? Tak się czułeś?
Gdyby był trzeźwy, zostawiłby temat w spokoju i uszanował męską ciszę.
-Nigdy nie gardziłbym tobą. - wypalił jednak, bimber rozwiązał mu język. -Ale nie wiedziałem, co... jak... - dodał trochę bełkotliwie, rozwiewając pozory, że mówią o kimś innym. Spojrzenie miał jednak czujne, smutne. Nie wiedziałem, bo nie widziałem. Nie widziałem, czy nie chciałem widzieć? Ile by się zmieniło, gdyby potrafił zareagować na wycofującego się Alfiego, albo gdyby w porę przejrzał kłamstwa i kłamstewka Addy?
Może powinien skupić się na tym, co tu i teraz. Na drugich szansach. W przyjaźni, w miłości. Otrzymał tej wiosny aż dwie, niektórzy nie otrzymywali żadnej.
-Dlatego - zaczął cicho -...jesteś tu sam? - tu, bez obrączki, mówiąc o tej Nanette jedynie z nieśmiałym uśmiechem. Stuknęło im po trzydzieści pięć lat, już dawno powinni założyć rodziny. Mike usprawiedliwiał się karierą, zabawą, potem likantropia odarła go z szans na normalność i zaczął żałować. A Alfie? -Powinieneś zaprosić ją na spacer. Nanette. Albo na bimber. - parsknął śmiechem, żadna dobrze wychowana panienka się tego nie napije, ale im pomógł.

Kilka godzin później zwlókł się z kanapy wyraźnie pijany i obiecał, że jeszcze dokończą plotki.

/zt



Can I not save one
from the pitiless wave?



Ostatnio zmieniony przez Michael Tonks dnia 28.11.23 2:19, w całości zmieniany 1 raz
Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]20.05.23 15:11
Adda słuchała słów Michaela z najwyższym zainteresowaniem i kiełkującym oburzenio-rozbawieniem. Nigdy jej się nie chwalił czy lubi brunteki czy blondynki i które preferował bardziej, ale w tym właśnie miejscu i dokładnie w tym momencie Adda postanowiła, że przy okazji następnej wizyty Tonksa w gajówce pokaże mu, że pora na zmianę poglądów w tej materii.
W końcu żadna brunetka nie znała tak dobrze jego słabych punktów ― tak w duszy, jak i na ciele ― jak ona.
Rozbawienie podszyte oburzeniem przerodziło się szybko w czyste oburzenie, bo sądziła, że temat likantropii mają już dawno za sobą i że Michael zrozumiał jej stanowisko w tej sprawie. Że odpuści, da spokój samemu sobie i będzie w końcu żył bez ciągłego zadręczania się tą kwestią. Wybrała sobie jego, spośród całego morza innych mężczyzn i zamierzała wytrwać przy swoim wyborze ― bez względu na to, czy jest likantropem, amatorem sarniny czy jeszcze kimś innym. Może to miało związek z tym, że wciąż nie potrafiła się przemóc i otwarcie przyznać do uczuć? Choć przecież znał ją tak dobrze, że musiał zauważyć, musiał wiedzieć… albo chociaż się domyślać.
Patrzyła na niego długo, a w zielonych ślepiach błyskała irytacja i złość, którą w początkowej fazie złagodziła lekka pieszczota. Koty ― jak to koty ― bywały jednak dość nieprzewidywalne i w chwili, kiedy Michael w najlepsze głaskał ją za uchem ― Adda bezczelnie użarła go w palec. Może to da mu do myślenia, może jakoś rozgoni alkoholowe chmury i pozwoli się otrząsnąć. Marna to nadzieja co prawda, sądząc po ilości alkoholu jaki w siebie wlali, ale zawsze jakaś.
Ośmielona własną agresją, wskoczyła Michaelowi na kolana, ale wcale nie po to, by zwinąć się w kłębek i zasnąć, a po to, by przeskoczyć na stół i usiąść tuż obok butelki bimbru. Z tego miejsca mogła ich obu objąć spojrzeniem pełnym prawdziwej, kociej dezaprobaty, którą rozwiało dopiero wyznanie Alfiego. Spojrzała w jego stronę, po części utożsamiając się z wypowiedzianymi słowami. Tak, zdecydowanie nie dało się znaleźć słów na to, co działo się w domu pomiędzy nią, a Igorem, do teraz ta sytuacja wymykała się znanym jej ramom, nie dała się wpasować w znaczenie żadnego ze słów. Nie chciała wtedy litości, buntowała się przeciw niej. Nie chciała widzieć w czyichkolwiek oczach tej irytującej smugi współczucia, nie chciała słuchać o tym, jak jest biedna i jak chujowo wybrała sobie męża. Nie życzyła sobie, by ktokolwiek widział ją słabą.
I do czego to doprowadziło?...
Westchnęła w duchu, zastanawiając się, co takiego spotkało Summersa ― ich znajomość była zbyt powierzchowna by wyciągać wnioski, a wieloletnia luka pozostawiała zdecydowanie zbyt wiele niewiadomych.
Adda zbliżyła się do dawnego znajomego i spróbowała go dosięgnąć łapką w jakimś pokręconym geście kociej sympatii, nawet myślała, czy by czasem nie wylądować na jego kolanach, ale wtedy odezwał się Michael ze swoim kolejnym, świetnym pomysłem. Adda spojrzała w jego stronę ― jawne oburzenie znów mignęło w kocich ślepiach ― a pełne pretensji miauknięcie brzmiało jak dezaprobata i sprzeciw.
Już ona mu pokaże bimber.
Nie słuchaj go, Alfie ― miauknęła znowu. ― Bądź mądrzejszym starym kawalerem i go nie słuchaj!


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Salon [odnośnik]03.07.23 12:00
- I szatynki, a najbardziej blondynki, co? - rzucił zaczepnie, unosząc jedną brew ku górze. Tylko Tonks mógł się w tak perfidny sposób pastwić nad Alfredem? No, ale skoro tak bardzo chciał to Alfie wytężył ostatnie z działających szarych komórek, które jeszcze nie dały się w aż takim stopniu sparaliżować piorunującemu działaniu bimbru. - Chłopie musiałbyś ją zobaczyć, jest piękna. Wysoka, długie nogi. Nosi krótko ścięte włosy. Lubię jak się uśmiecha, albo jak się skupia, gdy maluje- więcej nie był w stanie z siebie wykrzesać, bo cóż z niego za poeta? A uważał, że jedynie człowiek o nieposzlakowanym talencie literackim oddałby piękno Neny. Sposób w jaki się uśmiechała. Skupienie na jej twarzy, gdy stawała przed płótnem - lubił ją wtedy oglądać. Zarysowane wyraźniej obojczyki i wąską talię. Pewną delikatność, którą miała w sobie, która chyba jeszcze bardziej sprawiała, że Alfie czuł potrzebę otoczenia jej ochronnym parasolem.
Słuchał tych bzdur, które starał mu się sprzedać Mikey i nie mógł powstrzymać triumfalnego śmiechu, kiedy kocisko, które postanowiło razem z nimi spędzić coś co zmieniło się w pijackie przedpołudnie? - Ha, widzisz? Nawet kot uważa, że pierdolisz głupoty - no bo inaczej nie umiał tego określić. Za dużo w swoim życiu widział, aby uznać swojego przyjaciela za potwora, którym usilnie starał się stać w oczach bliskich. - Mikey, skoro jest mądra to wie co robi. Jesteś Michael Tonks, jesteś aurorem i to cholernie dobrym. Jesteś starszym bratem, który troszczy się o swoją rodzinę. Nie próbuj wmówić innym, że jesteś tylko wilkołakiem. Umiesz sobie poradzić z tą...trudnością podczas pełni? - spojrzał na Tonksa, ale nie czekał w sumie na odpowiedź. - No właśnie - może powinien pomyśleć o zostaniu mówcą motywacyjnym? Może jednak słowa nie przychodziły mu aż tak źle?
Szkoda tylko, że sam nie umiał zastosować się do swoich rad. No, ale to chyba było najtrudniejsze, prawda? Zauważyć, że samemu wystarczyło postąpić zgodnie z własną radą - zmiana perspektywy zakorzenionej przez lata w umyśle, niemalże zapisanej w mięśniach nie miała przyjść od razu. Ona zakradała się powoli i niepostrzeżenie. Tak, że Alfie jeszcze do końca jej nie widział. - No to trzeba się pod to napić - zarządził, bez pytania rozlewając to, co z bimbru zostało do kieliszków. - Za coś co się kroi - wzniósł toast adekwatny do panującej atmosfery. Podniósł szkło i jednym haustem opróżnił jego zawartość. Wojsko oprócz walki nauczyło go też tego - picia. Bo alkohol, fajki i magiczne tabletki było łatwiej znaleźć w żołnierskim przydziale niż jedzenie. Później trochę chętniej przechylał szklankę w towarzystwie ojca, którego oczy widziały jeszcze więcej, a z czasem usta mówiły jeszcze mniej.
Nieco mętne, trochę skrzące się spojrzenie wlepiało się teraz w Michaela. Tego uczucia nigdy nie życzył nikomu nawet najgorszemu wrogowi - tej wyzierającej pustki. Kiedy nic już nie cieszy, ale nic już nie smuci - nie tak, aby śmiać się i płakać. Może gdyby był wtedy przy Tonksie to wyciągnął by dłoń, której nikt nie wyciągnął do niego? Tylko, że jemu do niedawna z trudem przychodziło podniesienie głowy z rana. Wciąż musiał sobie powtarzać, że to już ostatni raz. Nie powiedział jednak nic, czując, że słowa były tutaj zbędne. Przecież sam nie chciał współczucia. A zrozumienia nie trzeba było potwierdzać słowami.
Posępny uśmiech jedynie wygiął usta - bo ostatecznie gardził, ale nie znał powodu tego uczucia. Westchnął cicho, bimber chyba za bardzo rozwiązywał język. - Po części. Po wojnie ja... nie czuję nic. To, co się teraz dzieje nie potrafi mnie zszokować, zezłościć. Nic. Pustka. Nie umiałbym skazać drugiej osoby na coś takiego, bo uważam, że powinieneś kochać te drugą osobę. A ja nie wiem czy jeszcze potrafię - kiedyś powiedziałby, że nie potrafi, teraz gdy pojawiła się Nena nie był tego już taki pewien. - Poza tym nigdy nie planowałem przyszłości. Byle przetrwać następny dzień - przetrwać to jednak nie to samo co przeżyć. Bo co mógł planować? Szczęśliwe, rodzinne życie? Jego rodzice byli świadkami już trzeciej wojny. Uśmiech pojawił się na twarzy, głupi komentarz rozgonił ciemne chmury nad jego głową. - To cię twoja Francuzka nie nauczyła, że kobiety wolą wino... Chyba? - bo z tego zapamiętał uroczą pielęgniarkę, która mówiła łamanym angielskim z mocnym akcentem. - Ale spacer, może - przecież teraz było spokojniej.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach