Ognisko
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko
Nieduży kamienny krąg na ognisko został przygotowany na klifie, skąd można podziwiać ocean. Wiedzie do niego wydeptana ścieżka z pałacu, wiodąca również do zejścia na plażę. W pobliżu nie znajduje się nic więcej – Prewettowie zazwyczaj siadają na ziemi lub zabierają ze sobą poduchy. Najczęściej przesiadują tutaj samotnie lub w mniejszym gronie. Rozpalone ognisko podobno sprzyja podejmowaniu trudnych decyzji.
Szczęśliwy uśmiech rozjaśnił twarz lady Greengrass, podobnie, jak robił to, gdy rodzeństwo Prewett było jeszcze ledwie dziećmi. Dama w latach dorosłych nie pokazywała po sobie tego, jak momentami potrafiła być przebojowa, czy też lekko zawadiacka, lecz mieszkańcy Weymouth mogli co nieco na ten temat pamiętać. W tym starszy brat, teraz spacerujący obok, będący wsparciem nie tylko fizycznym, ale także psychicznym. Cieszyła się, że humor mu dopisywał, że w nawale obowiązków odnalazł czas także na zorganizowanie świętowania jednego z ważniejszych dla panów Dorset dni w roku.
— Niewielu wyobraża sobie lorda nestora skaczącego z tą samą gracją, jaką przypisuje się sarenkom — odpowiedziała rozbawiona, na moment przystawiając nawet złożoną w pięść dłoń do ust, zasłaniając tym samym usta. Samo ułożenie palców nie było mocne, nie mogło stanowić zagrożenia ani dla reszty gości, ani dla samej lady Greengrass.
Dama zresztą podążyła za wzorem swojego brata. Nie znała się na roślinach, a jeżeli w ogóle — jej umiejętności dopiero poczynały raczkować, pamiętała tylko charakterystykę rodowych paproci, doglądanych za czasów dorastania codziennie, wyszywanych w ozdobnych chusteczkach, wreszcie wplatana w ognie pasm włosów i noszona na głowie jako korona, w formie wianków. Dzięki temu wiedziała, czego powinna szukać, na czym powinna się skupić. Do wzroku, którym uważnie przeczesywała połacie szklarni, dołączył także węch. Słodki, charakterystyczny zapach, nie było drugiego takiego na świecie, była tego pewna. Ostatecznie podniosła się z zajmowanego miejsca, gdy dostrzegła charakterystyczne kolory, te, których szukała. Na szczęście wystarczyło tylko kilka kroków, kwiat znalazł się w jej palcach, a ona powróciła z nim — triumfalnie — do wcześniej zajmowanego miejsca i do starszego brata.
— Najlepszy dla Prewetta — odpowiedziała Archibaldowi z powagą przejęcia, podnosząc zielone oczy wprost do połączenia się w spojrzeniu z tymi jego. Ułożyła kwiat ostrożnie na wnętrzu jasnej, ciepłej dłoni, spędzając kolejne kilka chwil przyglądając się mu z bliska. Piękny, pokazujący się tylko raz w roku, wyczekujący cierpliwych. Z rozmyślenia wyrwało ją pytanie Archibalda, skierowane do brata i szwagierki. Zerknęła na nich dyskretnie, a gdy upewniła się, że nie potrzebują pomocy, dosłyszała jeszcze coś o chińskiej rzepie, ale sens zdania rozmył się pośród rozmów wypełniających szklarnie.
Skorzystała jednak z dalszego zaproszenia brata. Podała jedną ze swych dłoni mężowi, drugą ściskając małą, zaciekawioną wszystkim, co widziała Saoirse. Mogli pozwolić sobie na jeszcze trochę zabawy, choć dla Mare zostanie ona wyłącznie bezalkoholowa i skrajnie spokojna. Nie mogła doczekać się, aż będzie miała okazję porozmawiać z matką sam na sam. Lady Prewett niezwykle cieszyła się na kolejne wnuczęta.
| z/t
— Niewielu wyobraża sobie lorda nestora skaczącego z tą samą gracją, jaką przypisuje się sarenkom — odpowiedziała rozbawiona, na moment przystawiając nawet złożoną w pięść dłoń do ust, zasłaniając tym samym usta. Samo ułożenie palców nie było mocne, nie mogło stanowić zagrożenia ani dla reszty gości, ani dla samej lady Greengrass.
Dama zresztą podążyła za wzorem swojego brata. Nie znała się na roślinach, a jeżeli w ogóle — jej umiejętności dopiero poczynały raczkować, pamiętała tylko charakterystykę rodowych paproci, doglądanych za czasów dorastania codziennie, wyszywanych w ozdobnych chusteczkach, wreszcie wplatana w ognie pasm włosów i noszona na głowie jako korona, w formie wianków. Dzięki temu wiedziała, czego powinna szukać, na czym powinna się skupić. Do wzroku, którym uważnie przeczesywała połacie szklarni, dołączył także węch. Słodki, charakterystyczny zapach, nie było drugiego takiego na świecie, była tego pewna. Ostatecznie podniosła się z zajmowanego miejsca, gdy dostrzegła charakterystyczne kolory, te, których szukała. Na szczęście wystarczyło tylko kilka kroków, kwiat znalazł się w jej palcach, a ona powróciła z nim — triumfalnie — do wcześniej zajmowanego miejsca i do starszego brata.
— Najlepszy dla Prewetta — odpowiedziała Archibaldowi z powagą przejęcia, podnosząc zielone oczy wprost do połączenia się w spojrzeniu z tymi jego. Ułożyła kwiat ostrożnie na wnętrzu jasnej, ciepłej dłoni, spędzając kolejne kilka chwil przyglądając się mu z bliska. Piękny, pokazujący się tylko raz w roku, wyczekujący cierpliwych. Z rozmyślenia wyrwało ją pytanie Archibalda, skierowane do brata i szwagierki. Zerknęła na nich dyskretnie, a gdy upewniła się, że nie potrzebują pomocy, dosłyszała jeszcze coś o chińskiej rzepie, ale sens zdania rozmył się pośród rozmów wypełniających szklarnie.
Skorzystała jednak z dalszego zaproszenia brata. Podała jedną ze swych dłoni mężowi, drugą ściskając małą, zaciekawioną wszystkim, co widziała Saoirse. Mogli pozwolić sobie na jeszcze trochę zabawy, choć dla Mare zostanie ona wyłącznie bezalkoholowa i skrajnie spokojna. Nie mogła doczekać się, aż będzie miała okazję porozmawiać z matką sam na sam. Lady Prewett niezwykle cieszyła się na kolejne wnuczęta.
| z/t
who will the goddess of victory smile for?
is the goddess of victory fair to everyone?
is the goddess of victory fair to everyone?
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Ognisko
Szybka odpowiedź