Vergil Zabini
Nazwisko matki: Borgia
Miejsce zamieszkania: Arundel, West Sussex
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Spirytysta, właściciel sklepu spirystycznego
Wzrost: 185cm
Waga: 65
Kolor włosów: Ciemne
Kolor oczu: Ciemnobrązowe
Znaki szczególne: Garbowaty nos; z lekka krzywawy uśmiech; nadmierny spokój w oczach
9 i 1/4 cala cali Afromosia Łuska smoka
Durmstrang
Sęp
Matylda
Zmienny w zależności od przeżyć.
Vergil trzymający w swoich rękach Kamień Wskrzeszenia.
Czarodziejska Opera i Sztuka
Wędrowcy z Wigtown
Pływanie
Klasycznej
Matteo Martari
Od początku swojego istnienia nie był jak Borgiowie czy Zabini. Brakowało mu tej gorącokrwistej, włoskiej krwi. Z wyglądu dziedziczył jednak wszystko to, co te dwie rodziny ze sobą miały wspólnego - śródziemnomorski wygląd, ostrzejsze rysy twarz i ciemniejsze włosy. Tylko brakowało mu akcentu. I znajomości języka włoskiego, tak jak reszcie jego rodziny. Choć Zabini nie potrafili przeważnie otaczać się wielkimi emocjami, potrafili jednak panować nad nimi znacznie lepiej niż inni. W głębi duszy przeżywali jednak wszystko bardziej niż inni. Może to dlatego też zajmowali się prowadzeniem biznesów poświęconych rozrywce dla nie tylko zwykłych, średniozamożnych czarodziejów, ale potrafili też zadbać o tych najwyższej klasy. Pozwalali im doświadczać tego, czego nie potrafili sami. Ale za tym kryło się jeszcze wiele innych sekretów.
Vergil po prostu dla swojego ojca był. Więcej wspólnego było mu z matką, która dała mu przy okazji rodzeństwo nad którym mógł sprawować pieczę. Nigdy jakoś nie interesował się też dlaczego akurat matka spodobała się jego ojcu i nawzajem. Różnili się. Ale było w tym coś na swój sposób uroczego. Dla małego chłopca najważniejszym wspomnieniem jednak był moment, gdy to właśnie ojciec pewnego dnia złapał go na gorącym uczynku i zamierzał wymierzyć mu karę znacznie dotkliwszą niż cielesną - umysłową. Używanie wszelkiego rodzaju manipulacyjnych zagrywek, aby przyporządkować sobie do własnego światopoglądu. Częściej obrywało się jednak rodzeństwu niż jemu. Tylko, że nie byłby wtedy dobrym bratem, gdyby nie przyjmował na siebie ich win. A to sam ich podpuścił, a to sam im rozkazywał. A to sam dawał powody do tego, aby ojciec mu nie wierzył i za to dostawał jeszcze większą karę. Przy każdej z okazji, kiedy tylko emocje miały grać górę, a młodzieńcze wargi miały drżeć od nieumiejętności nieokazywania uczuć - kary były większe. Ojciec widział w swoim najstarszym synu potencjał, który pojawiał się od czasu do czasu u Zabinich. Jednak musiał go na siłę wydobywać. A Zabini w tłumieniu emocji powinni być najlepsi. Można więc było rzec, że im więceji okazji, tym Vergil stawał się jeszcze większym “twardzielem” na sprawdziany umysłowe swojego ojca. Kolejne sprawdziany jego zdolności charakteru pojawiały się na przestrzeni lat w życiu szkolnym i dorosłym, prowokując wręcz do tego, aby posiadł Zabiniową maskę próżni emocji, przylepioną jak za pomocą semper fidelis do jego twarzy, zdejmowaną w momentach, gdy czuł się jak najprzyjemniej i przy najbardziej oddanych mu osobach. I to wspomnienie z ojcem jak i wiele mu najprzykszych - trzymał za nią.
Rodzice niechętnie potrafili swoje pociechy puszczać do przepełnionego miłością do każdej krwi Hogwartu. Naturalniejszym wyborem okazał się Durmstrang, dla dziewczęcej części rodziny Bauxbatons, a jeśli już ktoś zamierzał iść do Hogwartu - Slytherin lub Ravenclaw. Znając opinię tego jaką szkołą była warownia ukryta za mlecznymi, norweskimi mgłami, Pan Zabini wiedział doskonale, że jeśli chodziło o hart ducha i naukę dyscypliny, spełni to jego wymagania względem syna. A Vergil nie miał też za bardzo w czym zaprotestowąc jeśli nie po prostu przytaknąć na ojcowską opinię. W końcu - co trudniejsza szkoła życia tym więcej doświadczeń.
W Zabinim nigdy jednak nie było widać wielkiego potencjału na zostanie przywódcą. Nigdy też nie mówił, że chciał nim zostać. Wiedział jednak, że musiał stać się dobrym przynajmniej w jednej kwestii pojedynkowej. I o ile potrafił radzić sobie w szkole w klubie pojedynków do którego naturalnie uczęszczał i był przyzwoitym, podwójnym czempionem, nie umiał stawiać w większości wypadków na dominację ofensywą. Doskonale radził sobie jednak z wyprowadzaniem z równowagi innych uczniów, którzy sami nie wiedzieli jak reagować na jego wybrakowaną emocji twarz, wyciszeniu i czasu spędzonego na samodzielnych lekcjach magii bojowej i defensywnej, postawę, która choć rzucała aurę agresji, mało kiedy potrafił odgryźć się ofensywą, nadrabiając defensywą. Były jednak momenty, kiedy szlifował uroki i zaklęcia. Kiedy tylko widział zniewagę wobec rodzeństwa lub innych, którzy na to nie zasługiwali. Widział w każdym uczniu - czy to czystokrwistym, szlachetnym czy półkrwistym - potencjał na zostanie wielkim czarodziejem. Zdarzało się nawet, że nauczanych przez Durmstrang podstaw czarnej magii użył na kimś, kto zachowywał się tyran wobec innych. Nienawidził wywyższania się. Nie znaczyło to jednak, że popierał równość. Doceniał po prostu tych, którzy wyróżniali się z tłumu. Czy to z ukrywaną czy faktyczną ambicją zostania kimś wielkim. Pomagał takim ludziom.
Z czasem ludzie widzieli w nim nie przeciwnika, a pomagiera. Czy to w szkole czy to na boisku. Vergil był dobrym zawodnikiem quidditcha, błyszczał jako szukający, ale nie uważał siebie za idealnego w roli kapitana, oddalając wszelkie chęci nim zostania i sugerowania kogoś kto był lepszy. Rodzina nie mogła też na niego narzekać, kiedy każdego wojennego lata spędzanego w ich domu Vergil i ojciec starali się działać na jedyną słuszną stronę supremacji magicznej Grindelwalda w wojnie, pomagając tym, którzy jej potrzebowali. Ojciec widział też, że pomimo tego, że jego syn nie umiejąc kłamać a jedynie dobierając odpowiednie słowa potrafił więcej zdzierżyć manipulacji ojca, powodując tym, że Vergil uśmiechał się kącikami ust i czasami wręcz szydził w chwilach samotności z braku jego możliwości przechytrzenia tak często swojego pierworodnego. Nie wiedział też, że pokryjomu jego syn zagłębiał się w tajniki czarnomagicznych działań spirytualistycznych i kontaktów z drugim światem. Czy może chęć zrozumienia tego dlaczego ludzie umierali, a jako duchy nie potrafili zaznać spokoju. Dzięki nim poznawać ich historie, dowiedzieć się jak dawno żyli i co mogą mu takiego dać, aby zmienić siebie. Jakie płynęły nauki z nimi związane. Zaskoczeniem ojca było, że jego syn nie szedł w kuluary szanujących się wydziałów ministerstwa, a wybrał… Wydział Duchów.
Po obu wojnach, zarówno magicznej jak i mugolskiej, wiele dusz nie potrafiło zaznać spokoju. Umierali Ci, którzy czuli, że nie zasługiwali i Ci, którzy tej śmierci nie chcieli. Powracali na pogorzeliska i nawiedzali podróżnych. Często stawali się poltergeistami, których Zabini najbardziej nienawidził. Siali i zamęt i zniszczenie tylko dlatego, że nie godzili się ze stanem jakim sprawił im los. Trudno było z nimi negocjować, a dodatkowo narażał siebie na niebezpieczeństwo. Był jednak w tym dobry, naprawdę jeśli chodziło o kontakt z duchami - BYŁ w tym dobry. Najbardziej szkoda mu było dzieci, które zmarły na wojnie lub jeszcze dawniej przed nią. Jeśli tylko było to możliwe, a jego pracowe obowiązki mu na to pozwalały - starał się pomagać strapionym duszom przejść na drugą stronę. Nigdy jednak nie pozwolił sobie o tym powiedzieć komu innemu niż Matyldzie, jego partnerce w pracy, która potrafiła jak nikt przedrzeć się przez “rodową klątwę” braku okazywania emocji na żywo. Topiła ją, pozwalała sobie na za wiele, a jednak Zabini potrafił jej na tyle zaufać, że jego stała bariera braku emocji nie potrafiła ciągle “być”. Czy potrafiłby ją kiedyś pokochać? Byłoby to trudne, a być może byłaby kolejnym przykładem jego matki i ojca - kompletnymi przeciwieństwami, które się złączyły. Nigdy się tego nie dowiedział, bo Matylda stała się tym, co zacznie go trapić do końca życia i stanie się jego boginem. Śmierć. Matylda była chora, bardzo chora, a czarodzieje nie potrafili jej pomóc. Była to ponoć choroba genetyczna o której sama mu nie mówiła. Zabini wiedział też, że nie mógłby jej jakkolwiek pomóc. Nie wiedzial jednak, że Matylda kiedyś wróci do świata żywych jako duch. Kiedy jednak widział ją czasem gdzieś na świecie - jego serce nie potrafiło wytrzymać i maska niewrażliwości kruszyła się w jej obecności. Kto mógł przypuszczać, że jego jedyną słabością potrafiła być ona, skoro nawet nie wiedział czy kiedykolwiek ją kochał.
Ministerialny chaos i nierzetelność władzy sprawiała, że coraz bardziej Zabini czuł zanik powołania pomagania duchom na koszt rządu. Czuł, że z każdym dniem zaciskała mu się coraz bardziej pętla na szyi w związku z tym, że świat powoli przestał przypominać jakikolwiek porządek. Przełomem były jednak reformy Tuftów, które sprawiły, że papiery rezygnacji ze stanowiska pracownika ministerstwa wylądowały na biurku jego przełożonego. Nikt jednak nie mówił, że porzucał świat post-bytów. A decyzja o porzuceniu pracy miała mu się w przyszłości opłacić.
W końcu pozostając na własnych usługach, Zabini mógł finalnie powrócić do pomocy światu duchów w taki sposób w jaki najlepiej potrafił, czyli odsyłaniem tych, które wypełniły swe zadanie. Kwestią było jednak to, że wystawiał się na wiele prób umysłowych, a także był świadkiem wielu tragicznych historii. Śmierć nie odróżniała czystości krwi, każdy mógł zostać duchem. Mugol, charłak czy po prostu czarodziej. Każdemu z nich należało pomóc osiągnąć cel. Były jednak też i takie jednostki, które powodowały, że trzeba było pobawić się w niegodne zagrania i zakłócić spokój tych, którzy nie potrafili być częścią świata duchów i wygnać ich siłowo z miejsc. Dlatego też Vergil musiał nauczyć się receptur, które pomogły tworzyć kręgi. Uczył się też tajemnych inkantacji, a ostatecznie jak opętać i nagiąć duchy nieczyste do własnej woli. Okupił te wieloma walkami i naruszeniami psychicznymi. Jednak każde z tych doświadczeń w końcu go hartowało, a dopiero w pewnym momencie zauważył, że ponownie mógł zamykać się na tragiczne wspomnienia i przybierać maskę. Czuł też, że jego dusza potrafiła łatwiej wychwytywać aury obecności duchów, odbierać ich za pomocą własnych, ludzkich zmysłów. Nawet zaklęcia czarnomagiczne praktykowane z ksiąg i pielęgnowane za czasów edukacji w Durmstrangu w najtrudniejszych momentach okazywały się bardziej przydatne niż uroki, a nawet i te potrafiły “skonać” pod jego zdolnościami samoobrony, ciągle szlifowanej samotnymi latami nauki nieufności wobec większości ludzi, samemu starając się być ciągle na baczności. Można było powiedzieć, że przez to był paranoikiem. Ale kto by nim nie był widząc w jakiej rodzinie dane mu było żyć.
Świat kompletnie popierdoliło w momencie pojawienia się anomalii. Nie tylko oddziałowywało to na normalnych czarodziejów czy mugoli, ale też i duchy, które zaczęły być bardziej niespokojne, agresywniejsze. Kiedy więc jedni zaczęli zajmować się tym jak ratować świat magii, Zabini zajmował się z innymi zaprzyjaźnionymi spirytystami łagodzeniem konfliktów duchowych. Doprowadziło to ostatecznie do tego, że prawie nikt nawet nie dostrzegł, że coś złego się działo. W tym czasie otworzył też w Londynie swój własny sklep spirystyczny w którym mógł pomagać ludziom nawiązać kontakt z tymi, którzy nie wiedzieli jak ich znaleźć. Oczywiście za opłatą wykonywał też egzorcyzmy i wypędzenia z domów możniejszych ludzi. Vergil mógł finalnie odsapnąć na krótszy moment aż finalnie przyszła wojna i głód.
W czasie wojen i głodu najlepiej bogaciło się na śmierci. Ponownie przybywały duchy, a także traumatyczne wspomnienia, które Zabini potrafił odseparować dzięki ciągle zajmowanej myślami i wydarzeniami głowie. Wiedział, że nic nie groziło mu jako czystokrwistemu czarodziejowi ani jego rodzinie. Jedynie przeżycia związane ze stosami martwych ciał i niepogrzebanych ludźmi sprawiły, że zaczął doceniać śmierć i rozumieć, że nawet i on musiał uważać. Tragedia w Londynie i dominacja czarodziejska sprawiła, że wskazówka jego wagi poglądów zaczęła powoli przechylać się z samolubnej neutralności na którąś ze stron. Nie wiedział jeszcze do końca którą, kiedy dostał okazję poznania, że można pomagać czarodziejom przed nierozsądnymi działaniami czarodziejów zwanych Zakonem Feniksa. Czy skorzysta ostatecznie z oferty i wsiąknie dalej? Tego nie wiedział. Wiedział jednak, że było dla niego dużo pracy, kiedy coraz więcej ludzi zaciągało jego porad i usług w związku z tym, że duchy zaczęły nawiedziać ich życia i nie chciały odejść. Smak śmierci więc zawsze pozostawał przy Vergilu.
Najcieplejsze i najmocniejsze wspomnienia jakie posiada to te powiązane z Matyldą, która dobrze wiedziała jak sprawić, że choć na chwilę przestawał być "kwaśnym" człowiekiem, dając upust większej emocji.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 15 | 5 (różdżka) |
Uroki: | 10 | 0 |
Czarna magia: | 5 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 5 | 0 |
Sprawność: | 11 | 0 |
Zwinność: | 5 | 0 |
Reszta: -5 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język ojczysty: norweski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Geomancja | I | 2 |
Historia Magii | II | 10 |
Numerologia | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość Psychiczna | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | 0 | 1 |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Sztuka (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Wróżbiarstwo | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | II | 7 |
Quidditch | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Walka wręcz | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 16 |
Ostatnio zmieniony przez Vergil Zabini dnia 25.08.22 8:52, w całości zmieniany 7 razy
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: William Moore
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:38, w całości zmieniany 1 raz
[06.11.22] Komponenty kwiecień/czerwiec
[22.02.23] Kupidynek (kryształ)
[15.12.23] Sierpień-listopad
[23.01.23] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD
[22.11.23] Spokojnie jak na wojnie; +50 PD
[27.11.23] Zdobycie osiągnięć: Ostrożny Sprzymierzeniec, Na głowie kwietny ma wianek, Witam i o zdrowie pytam; +90 PD
[10.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +30 PD