Henriette Morrow
AutorWiadomość
Henriette Cassia
Morrow zd. Blishwick Almond
Data urodzenia: 5 lipca 1932
Nazwisko matki: Baudelaire
Miejsce zamieszkania: cyrkowa przyczepa
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: tańczenie z ogniem
Wzrost: 167 cm
Waga: 60 kg
Kolor włosów: czekoladowe
Kolor oczu: czekoladowe
Znaki szczególne: blizna po oparzeniu na prawym przedramieniu, znamię na łydce
Nazwisko matki: Baudelaire
Miejsce zamieszkania: cyrkowa przyczepa
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: tańczenie z ogniem
Wzrost: 167 cm
Waga: 60 kg
Kolor włosów: czekoladowe
Kolor oczu: czekoladowe
Znaki szczególne: blizna po oparzeniu na prawym przedramieniu, znamię na łydce
9 cali, kempas, włos z głowy nimfy
Slytherin
biala mgła
matkę, która idąc w jej stronę nagle staje w płomieniach
farba i rozpuszczalnik, palony papier, czysty zapach morza podczas żeglugi
on, uśmiechnięty i żywy, tuż obok
taniec, akrobatyka, piromancja
teraz to żadnej, kiedyś Harpiom
codzienne treningi dla utrzymania formy oraz akrobatyka pięć razy w tygodniu
na żywo
Vita Mir
♫
Woke up at dawn
Once in the lifetime
Once in the lifetime
Nigdy nie miała nic swojego.
Było ich dwie od zawsze. Henriette i Annabelle. Wspólnie. Ich dom miał kolor kasztanu, pachniał naftą, czystością i magią. Matka zawsze dbała o to, by każda mała część życia była idealnie ułożona. Przesunięcie o kilka centymetrów porcelanowej figurki, która zawsze stała na tym samym masywnym regale, rzeźbionym misternie przez najdroższego ze stolarzy w całym Londynie, było karane, najczęściej krzykiem niezadowolonej matki. Dziewczynka pamiętała, jak palce kobiety nerwowo drżały gdy coś zmieniało swoje miejsce. Ojciec stawał po jej stronie, twierdząc, że w takich przypadkach nie należy pani domu wchodzić w drogę. Miała swoje wymagania. Dlatego zastawa w niebieskie kwiaty zawsze musiała stać w regale pachnącym orientalnymi kadzidłami, poduszka zawsze leżała po prawej stronie zielonego fotela, na którym po pracy zasiadał pan domu, pił małą filiżankę słabej kawy i czytał dzisiejsze wydanie gazety. W tym czasie matka zajmowała miejsce na kwiecie lilii naszytym na samym środku salonowej sofy i naprawiała drogie ubrania. Zszywała dziurki, cerowała dzianinę, zmniejszała rozmiar, gdy sukienki przechodziły z jednej osoby na drugą. Rodzina Blishwick nie była bogata, stać ich było jednak na materiały jakości średniej, lub bardzo okazjonalny zakup drogich, najbardziej wyszukanych ubrań. Dlatego te wspaniałe, choć niezbyt już modne sukienki przechodziły z siostry na siostrę, zwłaszcza dla bliźniaczek, które miały jeszcze dwie starsze siostry. Chodziły w jedwabiu, ale pachnącym naftaliną. W rodzinnych rozmowach przeplatał się francuski z angielskim, a dziewczynki z mlekiem matki wyssały oba te języki, jako iż pani Blishwick pochodziła z kraju miłości i sztuki.
Henriette nie lubiła nauki. Gdy dziewczynki osiągnęły odpowiedni wiek, do domu dwa razy w tygodniu witała nauczycielka, która miała wdrożyć dziewczynki w podstawowe umiejętności. Kobieta była przy kości, zawsze ściśnięta gorsetem do granic absurdu i nosząca suknię mieszczanki z samej końcówki XX w. Z jej bardzo pulchnymi, zawsze czerwonymi policzkami, lekko garbatym nosem oraz siwiejącymi włosami upiętymi na czubku głowy w ogromny kok w kształcie pączka, wyglądała bardziej jak karykatura czarownicy i z początku wywoływała na twarzy małej Henrie rozbawienie.
Gdy dziewczynka po raz kolejny nie potrafiła opanować idealnej kaligrafii pojedynczej litery w tym samym czasie co jej siostra, czekały ją tylko czerwone pręgi na rękach po uderzeniach krawędzi drewnianej linijki. Annabelle na początku współczuła siostrze, broniła jej, jednak po kilku reprymendach ze strony matki, przestała. Głos dorosłych był zawsze tnący, wyniosły i ciężki. Nieraz w obecności samej zainteresowanej, kobiety, pod płaszczykiem słodkiej pogawędki przy kawusi, do której tutorka zwykła wrzucać aż pięć kostek cukru, rozmawiały o bardzo słabych wynikach Henrietty. W matematyce, geografii, pisaniu, czytaniu na głos, dykcji. Każda taka rozmowa kończyła się wieczorem bez kolacji, w ciemnym, małym pokoju. Pokój rozmyślania - to była kara jaką stosowano w tym domu. Następnego dnia dziewczynka starała się podwójnie. Robiła wielokrotnie więcej ćwiczeń od siostry nim osiągała tak wymaganą przez matkę perfekcję. Fioletowe plamy na jej plecach pojawiały się przy każdym zgarbieniu przy stole. Siostra niejednokrotnie ratowała ją przed krzykiem matki, poprawiając w ostatniej chwili wybrany przez Henriettę nieprawidłowy widelec przy rodzinnym obiedzie.
Matka zapisała obie dziewczynki również na bardziej fizyczne ćwiczenia. Taniec towarzyski dla dzieci oraz balet. Drogie lekcje, dzięki którym mogły poznać dzieci z podobnych rodzin. W tych Henriette królowała nad swoją siostrą. Ledwie w wieku dziesięciu lat zagrała główną rolę na niewielkim spektaklu baletu dzieci “W krainie motyli”. Oboje z jej rodziców siedzieli na widowni, gdy Annabelle tańczyła w tle w przebraniu błyszczącego motylka. Henriette jeszcze wtedy nie widziała niebezpiecznego błysku w oczach siostry.
How would you feel
If you were the sunset
If you were the sunset
Pierwsze rozdzielenie dziewczynek czekało na nie w Hogwarcie. Jej siostra całą drogę czytała książkę, gdy młodsza z niepewnością patrzyła przez okno pociągu, ze strachu przed nieznanym. Najpierw wszystkie oczy wpatrywały się w małą Annabelle, gdy po położeniu Tiary na jej niewielkiej głowie, czapka krzyknęła entuzjastycznie - Ravenclaw. Zaraz po niej, alfabetycznie, swoje miejsce dostała Henriette… I wkrótce zasiadła przy stole skąpanym w zieleni i srebrze. Od tego momentu starsza z bliźniaczek niemal od razu znalazła swoją grupę przyjaciół, poświęcając siostrze mniej i mniej czasu.
Przez czas nauki rodzice byli blisko. Każda ocena otrzymana przez dziewczynki była komentowana listem od matki, wymagającej, by wszystkie wyniki trafiały w jej ręce. Gdy ocena nie była idealna, młoda czarownica starała się z całej siły by ukryć zawstydzające wydarzenie, a jednak pani Blishwick zawsze znajdowała sposób, by się dowiedzieć. Przychodzące do dziewczyny wyjce można było usłyszeć w całej sali, gdy Krukońska siostra otrzymywała gratyfikacje za swoje wspaniałe wyniki. Annabelle rosła na tak utalentowaną czarownicę, pewną siebie i lubianą. Henriette zaś w na trzecim roku zaczęła grać w Quidditcha, jako szukający. Oczywiście, matka nie była zadowolona, ale tym razem to ojciec stanął po jej stronie, jako były ścigający Krukońskiej drużyny. To kobieta powinna wychowywać dzieci, więc w życiu dziewczynek ojciec nie był tak obecny, jedynie czasami pojawiał się, gdy coś wzbudzało jego wyjątkowe zainteresowanie.
Prześlizgiwała się przez kolejne lata nauki bez spektakularnych osiągnięć. Jej ćwiczenia przybierały na intensywności. Pozwalały zapomnieć o problemach dnia codziennego. Chciała być w nich coraz lepsza, nie tylko utrzymać formę. Gdy tylko bardzo się na czymś skupiała lub wyjątkowo jej zależało, poświęcała się temu w całości. I na złość rodzicom, nie były to jej oceny. Za to pod koniec nauki wynajdowała coraz bardziej sprytne metody by grać na emocjach własnej matki, doprowadzając do momentów, gdy krzyki były urywane.
Obie bliźniaczki wróciły do domu rodzinnego po zakończeniu szkoły. Annabelle niemal od razu zaczęła pracę dla Ministerstwa Magii, zaś Henriette wróciła do tańca, po kilku miesiącach zajmując posadę asystentki w szkole baletowej.
Looking at her
She dances
Losing her way
Far from home
She dances
Losing her way
Far from home
Annabelle kiedyś była bliższa. W szkole obie zasmakowały wolności i radzenia sobie samym. Zupełnie jakby ich więź nie budowała się od momentu poczęcia. Zmieniły się i były sobie zupełnie obce. Coraz częściej zdarzały się ostre słowa podczas rodzinnych obiadów między Henriette a resztą jej rodziny. Rosła frustracja, gdy kolejnym razem słuchała o wspaniałości swojej siostry, a choćby krótkie wspomnienie o jej własnych wynikach uznawane było za nieciekawe, poboczne, tylko hobbystyczne.
Pewnym kolorowym wieczorem, gdy w Londynie odbywał się cyrkowy spektakl, zbłądziła. Poszukując jedynie koleżanki, z którą miała się spotkać na miejscu, trafiła na człowieka, z którym spędziła następne kilka godzin, rozmawiając na wszelkie tematy. Był treserem zwierząt. Może nie pachniał najlepiej i młoda dama z wciśniętymi w nią manierami, pachnąca słodkim jaśminem i wiśniami, nie pasowała zupełnie do jego towarzystwa. A jednak… Oni wszyscy mówili o sobie w takiej lekkiej manierze.
Sama zapragnęła móc tak gładko i szybko mówić o braterskiej miłości do kogoś, gdy sama miała wątpliwości, że darzy tą miłością własną rodzinę. W ekscytacji podzieliła się później ekscytacją ze swoją bliźniaczką.
Po kilku spotkaniach, wracała do domu grzecznie, jakby nigdy nic się nie stało. Za którymś razem spotkała ją jednak matka wraz z Annabelle za jej plecami. Jej kochaną siostrą, która w dzieciństwie broniła jej za wszelką cenę.
I powiedziała matce o rozmowach z brudasami z cyrku. Henriette podjęła próbę wyjaśnienia swoich niewinnych intencji, zakończyła się jednak policzkiem piekącym kilka dobrych godzin i łzami w oczach.
Jak mogła psuć atmosferę przed ślubem swojej siostry?
Ponieważ już w ciągu najbliższego miesiąca najstarsza z domu Blishwick miała wyjść za mąż za oczywiście wybranego przez matkę mężczyznę.
Była wystraszona. Nigdy dotąd nie miało miejsce nic tak drastycznego. Tego wieczora zamknęła się w swoim pokoju i dopiero po kilku godzinach, już w koszuli nocnej, przyszła do niej matka, przytuliła.
Przepraszam za to co się stało, zareagowałam tak przez Twoje zachowanie. Proszę, nie chodź tam już więcej.
Dobrze, mamo.
Zawsze tylko Dobrze, mamo.
I pustka, gdy przez jej ramię widziała tylko białą ścianę.
Brała nadgodziny w pracy, byle tylko spędzać najmniej czasu w ferworze przygotowań do wesela, na które poszły wszystkie rodzinne oszczędności. Pomagała tylko tyle ile było trzeba jako druhna panny młodej. Nie rozmawiała ze swoją bliźniaczką, tylko ze starszą siostrą. Zaś samo wesele… Wyszło wspaniale. Majestatycznie. Wyglądało jakby rodzina była o wiele bardziej bogata niż w rzeczywistości była. Panna młoda miała suknię z jedwabiu i pereł, a matka ciągle narzekała, że nie mogło być ich więcej. Tego dnia matrona również przedstawiła młodszej z bliźniaczek pewnego chłopaka.
Ona chce się Ciebie pozbyć. - usłyszała zza pleców, a gdy się odwróciła, spotkała spojrzenie Annabelle. Jedynej osoby na świecie, która miała jej oczy, a jednocześnie były tak obce. Nikt tego nie obwieścił, nikt nie poczynił jeszcze przygotowań, ale to było oczywiste, że to zapoznanie było przygotowaniem pod propozycję zaręczyn obu rodzin. Mężczyzna był w jej wieku, z domu czystej krwi, dobrze sytuowanego. To nie zrobiłoby na niej takiego wrażenia, gdyby nieco wcześniej nie podsłuchała słodkiego, romantycznego wyznania z jego ust w stronę innej dziewczyny, gdzieś w kącie sali balowej.
I ludzie powiedzą, że nie miała powodu. Powiedzą, że miała wszystko czego chciała. Ubrania, książki, swój własny pokój, swoją pracę. Ale przestała czuć. Gdzieś w środku wszystko z niej uleciało, jakby opuścił ją duch.
I jeszcze przed nadejściem wiosny roku 1951, spakowała niewielką, magiczną torbę w najważniejsze rzeczy i wymknęła się z domu. Początkowo planowała tylko spotkanie ze swoim cyrkowym przyjacielem, jednak gdy usłyszała od niego, że zaraz znowu opuszczają Londyn, zrozumiała, że choć łączyło ich jedynie kilka rozmów, więcej straci, gdy on odejdzie. Dlatego złapała się mocno przyczepy i odjechała wraz z nimi. Ku nowemu życiu.
How would you feel
If you were the sunrise
If you were the sunrise
Zmieniła nazwisko i od dzisiaj była znana jako Henriette Almond. Z początku nie występowała. Jedynie mieszkała wraz z resztą cyrkowców i łapała się dorywczych prac, by wnosić trochę galeonów na poczet rodziny oraz by nie być darmozjadem, mieszkającym z nimi za darmo. A każdy z nich był wyjątkowy. I każdy dzień wydawał się bardziej jasny niż poprzedni. Henriette zaczęła robić pożytek ze swojej formy i tańca, który towarzyszył jej całe życie. Pod okiem starszej gimnastyczki, która nie występowała już dawno z powodu kontuzji, zaczęła ćwiczyć nawet więcej. Była zdeterminowana bardziej niż młodsze dziewczęta. I przede wszystkim, błyszczała. Nowe środowisko polerowało ją jak perłę. Wcześniej wycofana i spokojna, dzisiaj uczyła się, że ludzie mogą ją podziwiać, nawet jeśli jej sukienka nie sięga łydek i nawet nie potrzebowała do tego jedwabiu.
Występowali w Szkocji, gdy go poznała. Chociaż pracował na morzu i była przekonana, że każdy taki mężczyzna pachnie rybami, jego włosy miały na sobie woń bryzy. On nigdy nie pytał o jej pochodzenie, a mimo to był w stanie wziąć ją w ramiona i sprawić, że nigdy nie czuła się tak bezpieczna. Franklin Morrow, zwany młodym Frankiem, zupełnie odmienił jej życie. Był jak szalony wicher, jak porywająca burza. Zupełnie wolny, wydawał się ciągle tak odległy. Chociaż oboje wiedzieli, że on nie wróci na zawsze na ląd, a ona nigdy nie przestanie tańczyć, każda kolejna rozmowa coraz bardziej przekonywała ich, że to nie jest przypadek, że się spotkali. Nie potrzebowali wiele. Nim cyrk wyjechał z miasta i nim odpływ zabrał statek z portu, Henriette była już panią Morrow.
Ich miłość ważyła tyle, ile tony listów, które sobie słali. Nim zdążyła odpisać na jeden, przychodził następny. Chociaż w stronę miłości pchnął ich młodzieńczy impuls, nie żałowała tej decyzji. Spędzali ze sobą jedynie tydzień lub dwa raz na kilka miesięcy, jednak co to były za tygodnie. Franklin podziwiał jej tańce z ogniem, zaś Henriette dawała się porwać na przechadzki po plaży.
Lata mijały spokojnie. Nie obchodziły jej salonowe dramaty i polityka. Czasami tylko słuchała wywodów na temat tego, który to Minister jest lepszy, a który gorszy, jednak zupełnie tego nie lubiła. Ważne, że mogła występować i coraz częściej wykonywała akrobacje z różdżką w ręku, ciągnąc za sobą kolorowy zimny ogień. Pod pseudonimem “Mirabelka” była nawet kilkukrotnie na językach. Na swoich występach zawsze miała mocny makijaż i włosy przefarbowane na czerwień zaklęciem. Była zupełnie inną osobą. Lepszą niż kiedykolwiek by mogła sobie wyobrazić. Zmieniła się. Z nieśmiałej, niepewnej każdego swojego kroku nastolatki, stała się wesołą, uczynną kobietą, która zrobiłaby wszystko dla swojej nowej rodziny. Chociaż wyniosła z domu konserwatywne poglądy o mugolach oraz ich zwyczajach, mąż pokazał jej mugolską literaturę i sprawił, że nie uważała, że są niebezpieczni czy straszni, jako iż jego własna matka była mugolką. I wspaniałą kobietą.
Who is brave enough to go that solo
Never thought we could be fallen solo
Oh hello, you know you'll die alone
Never thought we could be fallen solo
Oh hello, you know you'll die alone
Tak mi przykro, Henrie. To było lato 1956 roku. Kobieta zalała się łzami, by poczuć na ramionach ciepły dotyk, który mocno ją objął. Właśnie przeczytano jej list, ponieważ sama nie mogła wytrzymać spojrzenia na słowa układające się w tak tragiczne zdania.
Statek Franklina trafił na anomalny sztorm, przez który mężczyzna stracił życie. Informacja ją złamała. Choć zawsze sumiennie, niezależnie od wszystkiego, uczestniczyła w treningach, teraz nikt z trupy nawet nie podważał tego, żeby zostawić ją w spokoju.
Czysta rozpacz.
Wcale nie minęło wiele czasu, nim wróciła do treningów, z samego poczucia pustki. Bez nich nie czuła się sobą i tylko dalej trwała w spirali swojego smutku. Świat leciał własnym torem, nawet bez niego, bez jego włosów pachnących bryzą. I coraz mocniej ten tor skręcał ku chaosowi.
Wojna zaskoczyła ją najbardziej ze wszystkich. Polityka była tematem, którą uwielbiali jej rodzice, rozmawiając w salonie z kanapą z kwiatem na sofie. Dlatego ona unikała jej jak mogła, potakując jedynie z uśmiechem, gdy ktoś wyciągał z niej temat poglądów. Nie miała ich. Nie chciała ich mieć. Wojna jednak wzięła ich z zaskoczenia i wtedy nie można było już niczego unikać.
Henriette dostała list od Gerarda Blishwicka. Po tylu latach, nikt już nie pamiętał kim była, wszystkich zaskoczyło, że dostała właśnie taką korespondencję.
Ojciec pytał, czy żyje i czy potrzebuje azylu. Matka nawet nie została tam wspomniana. Nie wróciła jednak do nich. Zamiast tego pojawił się zupełnie nowy gość.
Franklinie, postanowiłam dzisiaj, że chciałabym uratować czyjeś życie.
Patronus: Nigdy nie wyczarowała pełnej formy patronusa.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | +5 (różdżka) |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 0 | 0 |
Sprawność: | 15 | 0 |
Zwinność: | 40 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Kokieteria | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Skradanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Gotowanie | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec klasyczny | II | 7 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Walka wręcz | I | 0.5 |
Akrobatyka | III | 25 |
Jazda na łyżwach | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 5.5 |
Gość
Gość
Henriette Morrow
Szybka odpowiedź