Plotki Celine i Marii '58
AutorWiadomość
Na zawsze razem, ja i ty
Rok 1958
Przygody Marii Multon i Celine Lovegood w roku 1958
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
Na całe szczęście Marii udało się w porę chwycić Celine, uratować przed pójściem na dno. Z zaniepokojeniem przyglądała się jej twarzy, powoli odgarniając przyklejone do niej kosmyki srebrzystych włosów.
— Już, już, spokojnie — zapewniła cicho, choć z wyraźną dozą pewności w głosie. Przestraszyła się, oczywiście, przestraszyły się obie, ale kolejne słowa Celine jak i odnalezienie oddechu pomiędzy kaszlem sprawiły, że napięte do tej pory ramiona Marii opadły nieco, a chwilę później stawiała już przyjaciółkę powoli na jej własnych nogach. — Wszystko w porządku? — dopytała jeszcze, z czujną czułością zamkniętą w głosie, gdy wracały spacerem bliżej brzegu. Sama Maria nie chciała za bardzo wychodzić z wody — przyzwyczajonemu do jej temperatury ciału byłoby zbyt zimno, gdyby znów trafiły na plażę. — Usiądźmy tutaj — powiedziała, wybierając miejsce, w którym mogłyby siedzieć tak, aby woda sięgała im mniej, więcej do wysokości obojczyków.
— Widziałam kiedyś, że ludzie potrafią unosić się na wodzie bez trzymania i ruszania — szepnęła przejęta, szarozielonym, skrzącym spojrzeniem przyglądając się profilowi przyjaciółki. Zaraz poruszyła się w wodzie, dłonie oparła mocno o piaszczyste dno, po czym uniosła się na wyprostowanych rękach, prostując mocno nogi, a następnie całą resztę ciała układając w pozycji poziomej. Włosy rozlały się po morskiej tafli, zmoczone kosmyki falowały jeszcze, nie skręcając się do loków, a sama Maria uśmiechnęła się szeroko, zadowolona ze swej kondycji. — O tak, tylko bez rąk — szepnęła, po czym odbiła się rękoma od dna, próbując pozostać w tej samej pozycji, leżąc na wodzie na plecach, zamiast pójść na dno.
| i jak mi idzie to utrzymywanie się na wodzie?
— Już, już, spokojnie — zapewniła cicho, choć z wyraźną dozą pewności w głosie. Przestraszyła się, oczywiście, przestraszyły się obie, ale kolejne słowa Celine jak i odnalezienie oddechu pomiędzy kaszlem sprawiły, że napięte do tej pory ramiona Marii opadły nieco, a chwilę później stawiała już przyjaciółkę powoli na jej własnych nogach. — Wszystko w porządku? — dopytała jeszcze, z czujną czułością zamkniętą w głosie, gdy wracały spacerem bliżej brzegu. Sama Maria nie chciała za bardzo wychodzić z wody — przyzwyczajonemu do jej temperatury ciału byłoby zbyt zimno, gdyby znów trafiły na plażę. — Usiądźmy tutaj — powiedziała, wybierając miejsce, w którym mogłyby siedzieć tak, aby woda sięgała im mniej, więcej do wysokości obojczyków.
— Widziałam kiedyś, że ludzie potrafią unosić się na wodzie bez trzymania i ruszania — szepnęła przejęta, szarozielonym, skrzącym spojrzeniem przyglądając się profilowi przyjaciółki. Zaraz poruszyła się w wodzie, dłonie oparła mocno o piaszczyste dno, po czym uniosła się na wyprostowanych rękach, prostując mocno nogi, a następnie całą resztę ciała układając w pozycji poziomej. Włosy rozlały się po morskiej tafli, zmoczone kosmyki falowały jeszcze, nie skręcając się do loków, a sama Maria uśmiechnęła się szeroko, zadowolona ze swej kondycji. — O tak, tylko bez rąk — szepnęła, po czym odbiła się rękoma od dna, próbując pozostać w tej samej pozycji, leżąc na wodzie na plecach, zamiast pójść na dno.
| i jak mi idzie to utrzymywanie się na wodzie?
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica
Neutralni
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Opita słoną wodą Celine jeszcze przez moment wykaszliwała drobinki morskich pamiątek, z niekrytą ulgą opadając na miejsce obok Marysi na poduszce z piasku dna. Tutaj żadna fala nie będzie im straszna. Zresztą - z przyjaciółką u boku nic nie wydawało się straszne, ta nawet w głębinach była w stanie sprowadzić ją w bezpieczne okolice brzegu, imponując i zachwycając, jakby doroślejsza z ich dwójki, wbrew wyrokom przeznaczenia. Albo może w prześmiewczym uwypukleniu, że ich role stały się odwrócone? Skinęła głową, już wszystko było w porządku.
- Jak byłam mniejsza - półwila zaczęła odrobinę chrapliwym głosem i odchyliła głowę do tyłu, wpatrując się w bledniejące niebo, - podobno wierzyłam w to, że mama była syreną, a tata znalazł mnie w muszli, którą zostawiła mu na lądzie. Ona sama odpłynęła - dziś brzmiało to głupiutko, ale kilkuletnia dziewczynka z Doliny Godryka nie była w stanie zrozumieć innego wytłumaczenia nieobecności kobiety, która wydała ją na świat w orszaku ciemnej, agonalnej krwi. Zaśmiała się cicho, ze śladem goryczy, po czym wyprostowała plecy, żeby przyjrzeć się dryfującej Marii. Wydawać by się mogło, że to nie kosztowało ją ani grama energii, ale jako tancerka wiedziała, że to, co wyglądało na naturalne, przychodziło zawsze w najcięższych bólach. - Jak to robisz? - zapytała z pogodniejącym uśmiechem i przeczesała kosmyki dziewczyny dłonią, łagodnie, z wyczuciem. - Jesteś jak lilia na wodzie - zerknęła w dół, na ciało Multon. Albo Ofelia, przemknęło jej przez myśli, których nie wypowiedziała na głos.
- Jak byłam mniejsza - półwila zaczęła odrobinę chrapliwym głosem i odchyliła głowę do tyłu, wpatrując się w bledniejące niebo, - podobno wierzyłam w to, że mama była syreną, a tata znalazł mnie w muszli, którą zostawiła mu na lądzie. Ona sama odpłynęła - dziś brzmiało to głupiutko, ale kilkuletnia dziewczynka z Doliny Godryka nie była w stanie zrozumieć innego wytłumaczenia nieobecności kobiety, która wydała ją na świat w orszaku ciemnej, agonalnej krwi. Zaśmiała się cicho, ze śladem goryczy, po czym wyprostowała plecy, żeby przyjrzeć się dryfującej Marii. Wydawać by się mogło, że to nie kosztowało ją ani grama energii, ale jako tancerka wiedziała, że to, co wyglądało na naturalne, przychodziło zawsze w najcięższych bólach. - Jak to robisz? - zapytała z pogodniejącym uśmiechem i przeczesała kosmyki dziewczyny dłonią, łagodnie, z wyczuciem. - Jesteś jak lilia na wodzie - zerknęła w dół, na ciało Multon. Albo Ofelia, przemknęło jej przez myśli, których nie wypowiedziała na głos.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Zmartwione spojrzenie skupiło się na postaci półwili, a ręce wyciągnęły się same, gotowe do udzielenia instynktownej pomocy. Dopiero w chwilach takich jak ta Maria dostrzegała, jak wiele nauki stało jeszcze przed nią, jak niewiele wiedziała o świecie i życiu, które owy świat nosił. W duchu wdzięczna była więc za możliwość przyuczenia się, złapania wiedzy medycznej choćby przelotem, jak od pani Vablatsky czy kuzynki Elviry. Gdyby Celine zachłysnęła się na poważnie, Maria zapewne dałaby się ponieść panice i zupełnie nie wiedziałaby, jak pomóc przyjaciółce.
Na całe szczęście strach trwał tylko przez chwilę — gdy obie spoczęły na piaszczystym, dnie wydawało się, że Celine wraca powoli do siebie; rozmarzonej, eterycznej, w pewien nieuchwytny sposób nieziemskiej półwili.
Wsłuchała się w słowa przyjaciółki, nie zdejmując z niej oczu. Historia może była niewiarygodna dla nich, dorosłych już (jak ten czas prędko płynie!) panien, ale dla małych dziewczątek mogła wydawać się jak najbardziej prawdziwa, mogła być odpowiedzią na niewybrzmiałe z wielu powodów pytania.
— Mieć muszlę za kołyskę to taka piękna sprawa — szepnęła powoli, pod warstwą wody odnajdując jedną z dłoni Celine, aby ścisnąć ją w pokrzepiającym geście. — Nie dziwię się, że w to wierzyłaś, syreny potrafią być bardzo piękne, a śpiewają jeszcze lepiej... — z racji tego, że Maria nie była utalentowana muzycznie, śpiew Celine wydawał się jej miodem na uszy. Niedaleko było jej do syreny w mniemaniu panny Multon.
Na pytanie uśmiechnęła się szeroko. Udało się, przemknęło jej przez myśl, gdy dalej potrafiła utrzymać się na wodzie.
— Poczekaj chwilkę... — poprosiła, nabierając wdech i raz jeszcze odbijając się rękoma od dna. Znów spróbowała ułożyć się na wodzie, jednocześnie tłumacząc, co robi. — Musisz odbić się od dna i spróbować położyć, ale najlepiej tak, gdy wydychasz powietrze. Mi jest łatwiej, jak najpierw trzymam ciało sztywno, jak do gimnastyki, a potem rozluźniam, o tak...
| i jak tym razem?
Na całe szczęście strach trwał tylko przez chwilę — gdy obie spoczęły na piaszczystym, dnie wydawało się, że Celine wraca powoli do siebie; rozmarzonej, eterycznej, w pewien nieuchwytny sposób nieziemskiej półwili.
Wsłuchała się w słowa przyjaciółki, nie zdejmując z niej oczu. Historia może była niewiarygodna dla nich, dorosłych już (jak ten czas prędko płynie!) panien, ale dla małych dziewczątek mogła wydawać się jak najbardziej prawdziwa, mogła być odpowiedzią na niewybrzmiałe z wielu powodów pytania.
— Mieć muszlę za kołyskę to taka piękna sprawa — szepnęła powoli, pod warstwą wody odnajdując jedną z dłoni Celine, aby ścisnąć ją w pokrzepiającym geście. — Nie dziwię się, że w to wierzyłaś, syreny potrafią być bardzo piękne, a śpiewają jeszcze lepiej... — z racji tego, że Maria nie była utalentowana muzycznie, śpiew Celine wydawał się jej miodem na uszy. Niedaleko było jej do syreny w mniemaniu panny Multon.
Na pytanie uśmiechnęła się szeroko. Udało się, przemknęło jej przez myśl, gdy dalej potrafiła utrzymać się na wodzie.
— Poczekaj chwilkę... — poprosiła, nabierając wdech i raz jeszcze odbijając się rękoma od dna. Znów spróbowała ułożyć się na wodzie, jednocześnie tłumacząc, co robi. — Musisz odbić się od dna i spróbować położyć, ale najlepiej tak, gdy wydychasz powietrze. Mi jest łatwiej, jak najpierw trzymam ciało sztywno, jak do gimnastyki, a potem rozluźniam, o tak...
| i jak tym razem?
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica
Neutralni
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
- I uskrzydlone koniki morskie za przytulanki - zaproponowała, wyzbywając się z głosu odrobiny wcześniejszej goryczy. Osłodzenie tamtych wspomnień dzięki Marii, dziś kojarzonych głównie przez pryzmat zdrady matki wpadającej w objęcia Lorcana Lovegooda, uspokoiło rytm bijącego serca, dławiącego się brudną krwią, która zalewała je od miesiąca; jako dziecko uwielbiała myśleć, że pewnego dnia jej nogi również przekształcą się w pokryty łuskami ogon, jednak genetyczna pozostałość po rodzicielce zdecydowała inaczej. Miała mamić nie pieśnią z głębin, ale wszystkim. Każdym oddechem, każdym odepchnięciem od siebie zauroczonego mężczyzny, narażona na życie bez prawdziwej miłości. To wszystko twoja wina, mamo.
- Słyszałaś kiedyś śpiewającą syrenę? Może to tylko legendy? Może ich głosy wcale nie są tak piękne, jak opowiadają marynarze? Po prostu... zakrzywiają ich myśli, zakłamują - bąknęła i podciągnęła kolana pod brodę, jednocześnie ścisnąwszy lekko dłoń Marysi, z iskierkami uśmiechu w kącikach ust, lżejszego, ale wciąż przydymionego smętnymi rozmyślaniami. - Jak świergotniki. Te kolorowe ptaki, których śpiew doprowadza do obłędu - westchnęła, patrząc na księżyc nad ich głowami. Zawsze ją koił i teraz również przybywał z pomocą. - W miejscu, w którym miałam tańczyć, były syreny. W la Fantasmagorie. Ale nigdy ich nie słyszałam.
Na widok ciała zapadającego się w morskiej zdradliwości blondynka zamarła na ułamek sekundy, po czym wyciągnęła ręce przed siebie i prędko wsunęła je pod ramiona Multon, chcąc podtrzymać ją przy powierzchni; zadziwiające, jak szybko obracały się dziś ich role.
- Och, hej! - znajdowały się blisko brzegu, nikomu nie stałaby się krzywda, ale nie życzyła Marysi posmaku słonej wody utrzymującego się na języku. Wciąż go czuła. - Wszystko dobrze? Ostrożnie, lilijko. Dałam ci zły przykład. Nurkowanie nie jest zbyt przyjemne, szczególnie niezapowiedziane, wlewające wodę do nosa - upomniała z łagodną, troskliwą psotliwością, a upewniwszy się, że przyjaciółka odnalazła równowagę, spróbowała powtórzyć jej zabieg. Kontrola nad ciałem mogła to ułatwić, tylko czy miała w sobie dostateczny spokój myśli, by podporządkować sobie każdy mięsień? I zjednać sobie morze?
| próbuję utrzymać się na wodzie
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Słyszałaś kiedyś śpiewającą syrenę? Może to tylko legendy? Może ich głosy wcale nie są tak piękne, jak opowiadają marynarze? Po prostu... zakrzywiają ich myśli, zakłamują - bąknęła i podciągnęła kolana pod brodę, jednocześnie ścisnąwszy lekko dłoń Marysi, z iskierkami uśmiechu w kącikach ust, lżejszego, ale wciąż przydymionego smętnymi rozmyślaniami. - Jak świergotniki. Te kolorowe ptaki, których śpiew doprowadza do obłędu - westchnęła, patrząc na księżyc nad ich głowami. Zawsze ją koił i teraz również przybywał z pomocą. - W miejscu, w którym miałam tańczyć, były syreny. W la Fantasmagorie. Ale nigdy ich nie słyszałam.
Na widok ciała zapadającego się w morskiej zdradliwości blondynka zamarła na ułamek sekundy, po czym wyciągnęła ręce przed siebie i prędko wsunęła je pod ramiona Multon, chcąc podtrzymać ją przy powierzchni; zadziwiające, jak szybko obracały się dziś ich role.
- Och, hej! - znajdowały się blisko brzegu, nikomu nie stałaby się krzywda, ale nie życzyła Marysi posmaku słonej wody utrzymującego się na języku. Wciąż go czuła. - Wszystko dobrze? Ostrożnie, lilijko. Dałam ci zły przykład. Nurkowanie nie jest zbyt przyjemne, szczególnie niezapowiedziane, wlewające wodę do nosa - upomniała z łagodną, troskliwą psotliwością, a upewniwszy się, że przyjaciółka odnalazła równowagę, spróbowała powtórzyć jej zabieg. Kontrola nad ciałem mogła to ułatwić, tylko czy miała w sobie dostateczny spokój myśli, by podporządkować sobie każdy mięsień? I zjednać sobie morze?
| próbuję utrzymać się na wodzie
[bylobrzydkobedzieladnie]
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Ostatnio zmieniony przez Celine Lovegood dnia 25.10.22 14:56, w całości zmieniany 11 razy
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Rozmarzone westchnienie wymknęło się z ust Marii na myśl o przytulankach ze skrzydlatych koników morskich.
— I mogłabyś też, zamiast jeździć konno, ścigać się na hipokampach — dodała po chwili, tonem wciąż naznaczonym zanurzeniem w wyobraźni, jeszcze głębszej niż wody rozciągającego się przed nimi morza. Pokręciła przecząco głową, gdy Celine spytała o to, czy słyszała kiedyś śpiewającą syrenę. Dolna warga wydęła się sama, dodając jej twarzy jeszcze smutniejszego wyrazu niż zazwyczaj.
— Nie miałam wiele czasu, który mogłabym spędzić nad wodą... — wyznała wreszcie. Dom jej rodziców, jak i Okruszek stały w środku lasu, Akademia mieściła się w górach, a wakacje spędzała w hodowlach w Yorkshire. Dopiero w okresie dorosłości poznawała prawdziwe morskie piękno, a wraz z tym budziła się jej fascynacja syrenami. — Nie słyszałam... Ale to porównanie do świergotników może być trafne. Większość marynarzy w końcu chce słyszeć coraz więcej, statki zmieniają kursy i rozbijają się o skały... — wzniosła głowę do góry, ku jasnoróżowym chmurom odcinającym się na tle coraz bardziej granatowego nieba. — La Fantasmagorie? — powtórzyła ze zdziwieniem, w ich ustach nazwa brzmiała poprawnie, piękną, niezniekształconą angielskimi naleciałościami angielszczyzną. — Co robią syreny w balecie?
Tym razem to dłonie Celine odnalazły jej plecy, pozwoliły nie pójść na dno. Maria roześmiała się wreszcie — cicho, choć dźwięcznie, a zaraz przesunęła się na dnie, aby złożyć krótkiego buziaka na półwilim policzku.
— Dziękuję, moja bohaterko. Może powinnyśmy sobie tak pomagać, naprzemiennie? Spróbuj tylko — sama podsunęła dłonie pod ciało Celine, asekurując ją, gdy wreszcie — w zgodzie z przewidywaniami — poczęła opadać w dół. Widząc to, Maria zmarszczyła lekko brwi i nosek.
— Chyba wiem, co powinnyśmy zmienić — szepnęła, lecz bardziej do siebie niż do Celine, a gdy nadeszła jej kolej, ponownie spróbowała zapanować nad swym ciałem. Tym razem jednak chciała rozluźnić się wcześniej, poczuć delikatne ruchy wody i dostosować je do swego ciała — jakby szukała wygodnej pozycji na nowym łóżku.
| utrzymanie się na wodzie
— I mogłabyś też, zamiast jeździć konno, ścigać się na hipokampach — dodała po chwili, tonem wciąż naznaczonym zanurzeniem w wyobraźni, jeszcze głębszej niż wody rozciągającego się przed nimi morza. Pokręciła przecząco głową, gdy Celine spytała o to, czy słyszała kiedyś śpiewającą syrenę. Dolna warga wydęła się sama, dodając jej twarzy jeszcze smutniejszego wyrazu niż zazwyczaj.
— Nie miałam wiele czasu, który mogłabym spędzić nad wodą... — wyznała wreszcie. Dom jej rodziców, jak i Okruszek stały w środku lasu, Akademia mieściła się w górach, a wakacje spędzała w hodowlach w Yorkshire. Dopiero w okresie dorosłości poznawała prawdziwe morskie piękno, a wraz z tym budziła się jej fascynacja syrenami. — Nie słyszałam... Ale to porównanie do świergotników może być trafne. Większość marynarzy w końcu chce słyszeć coraz więcej, statki zmieniają kursy i rozbijają się o skały... — wzniosła głowę do góry, ku jasnoróżowym chmurom odcinającym się na tle coraz bardziej granatowego nieba. — La Fantasmagorie? — powtórzyła ze zdziwieniem, w ich ustach nazwa brzmiała poprawnie, piękną, niezniekształconą angielskimi naleciałościami angielszczyzną. — Co robią syreny w balecie?
Tym razem to dłonie Celine odnalazły jej plecy, pozwoliły nie pójść na dno. Maria roześmiała się wreszcie — cicho, choć dźwięcznie, a zaraz przesunęła się na dnie, aby złożyć krótkiego buziaka na półwilim policzku.
— Dziękuję, moja bohaterko. Może powinnyśmy sobie tak pomagać, naprzemiennie? Spróbuj tylko — sama podsunęła dłonie pod ciało Celine, asekurując ją, gdy wreszcie — w zgodzie z przewidywaniami — poczęła opadać w dół. Widząc to, Maria zmarszczyła lekko brwi i nosek.
— Chyba wiem, co powinnyśmy zmienić — szepnęła, lecz bardziej do siebie niż do Celine, a gdy nadeszła jej kolej, ponownie spróbowała zapanować nad swym ciałem. Tym razem jednak chciała rozluźnić się wcześniej, poczuć delikatne ruchy wody i dostosować je do swego ciała — jakby szukała wygodnej pozycji na nowym łóżku.
| utrzymanie się na wodzie
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica
Neutralni
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Skinęła głową, czując łagodniejące kanty duszy, wcześniej niebezpiecznie ostre i zwęglone stłumionym ogniem, teraz z kolei miękkie jak poduszki wypełnione pierzem. Zadziwiające, z jaką łatwością Marysia rozganiała burzowe chmury i zastępowała je watą cukrową; Celine spojrzała na nią z wdzięcznością, a potem westchnęła pod nosem, wróciwszy pamięcią do wystawnych korytarzy świątyni sztuki, do wypielęgnowanych scen i sal treningowych.
- Dziwne, prawda? - podjęła. - Śpiewają podobno z własnej woli. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, w końcu na pewno sprawia im przyjemność bycie uwielbianymi i podziwianymi jak wszystkim artystom, ale... Wybrały śpiew w magicznym porcie, wśród ludzi, którzy za to płacą, zamiast pływać w głębinach i wodzić na zgubę tego, kto akurat im się spodoba. Porzuciły dom, wolność wyboru - niewykluczone, że przemawiała przez nią gorycz nagłego zerwania kontraktu i wydalenia jej za bramy możliwości oferowanych przez ten przybytek, ale półwila ani na chwilę nie zatrzymała się w swoich słowach, by to przemyśleć. - Nie pamiętam czy są siostrami, czy to matka i córki - ciągnęła, bawiąc się z taflą morza; nabierała nieco wody na rozłożoną dłoń, po czym unosiła ją ku górze i przyglądała spadającym z powrotem kroplom. - Lord Rosier podarował la Fantasmagorie żonie w prezencie - dodała; ten sam lord Rosier, w którym upatrywała ostatecznej decyzyjności, ten sam, który wyrzucił ją na bruk i odebrał marzenia.
Opadła wtedy jak kotwica na dno, ale dziś miała przy sobie Marię, która nie pozwoliła ciału zapaść się w chłodną toń, ani żadnej kropli wedrzeć się więcej do nosa bez zaproszenia; znów (który to już raz?) uśmiechnęła się wdzięcznie do dziewczynki, gdy ta przytrzymała ją na powierzchni. Obie zdawały się już robić drobne postępy!
- Mhm, to byłoby bardzo miłe. Jak w szkole - stwierdziła, po czym od razu zabrała się za asekurowanie przyjaciółki. Maria radziła sobie coraz lepiej, jej ciało dłużej utrzymywało równowagę na wodzie, a Celine z uwagą przyglądała się pracy jej mięśni, ułożeniu kończyn, rozkładanemu środkowi ciężkości. - Brawo! - pochwaliła i podtrzymała Multon na wszelki wypadek. - Ostatni raz, dobrze? Mogłybyśmy potem ulepić Beauxbatons z piasku, albo... - coś zjeść, nie miała jednak śmiałości proponować rzucenia się na zapasy, które przyniosła ze sobą Maria, wciąż źle czując się z tym, że marnowała jedzenie, o które tak ciężko było teraz w sklepach. Mnąc w ustach cierpki smak zażenowania sama spróbowała znów utrzymać się na wodzie, naśladując wszystko to, co zaobserwowała u przyjaciółki.
| również utrzymuję się na wodzie
- Dziwne, prawda? - podjęła. - Śpiewają podobno z własnej woli. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, w końcu na pewno sprawia im przyjemność bycie uwielbianymi i podziwianymi jak wszystkim artystom, ale... Wybrały śpiew w magicznym porcie, wśród ludzi, którzy za to płacą, zamiast pływać w głębinach i wodzić na zgubę tego, kto akurat im się spodoba. Porzuciły dom, wolność wyboru - niewykluczone, że przemawiała przez nią gorycz nagłego zerwania kontraktu i wydalenia jej za bramy możliwości oferowanych przez ten przybytek, ale półwila ani na chwilę nie zatrzymała się w swoich słowach, by to przemyśleć. - Nie pamiętam czy są siostrami, czy to matka i córki - ciągnęła, bawiąc się z taflą morza; nabierała nieco wody na rozłożoną dłoń, po czym unosiła ją ku górze i przyglądała spadającym z powrotem kroplom. - Lord Rosier podarował la Fantasmagorie żonie w prezencie - dodała; ten sam lord Rosier, w którym upatrywała ostatecznej decyzyjności, ten sam, który wyrzucił ją na bruk i odebrał marzenia.
Opadła wtedy jak kotwica na dno, ale dziś miała przy sobie Marię, która nie pozwoliła ciału zapaść się w chłodną toń, ani żadnej kropli wedrzeć się więcej do nosa bez zaproszenia; znów (który to już raz?) uśmiechnęła się wdzięcznie do dziewczynki, gdy ta przytrzymała ją na powierzchni. Obie zdawały się już robić drobne postępy!
- Mhm, to byłoby bardzo miłe. Jak w szkole - stwierdziła, po czym od razu zabrała się za asekurowanie przyjaciółki. Maria radziła sobie coraz lepiej, jej ciało dłużej utrzymywało równowagę na wodzie, a Celine z uwagą przyglądała się pracy jej mięśni, ułożeniu kończyn, rozkładanemu środkowi ciężkości. - Brawo! - pochwaliła i podtrzymała Multon na wszelki wypadek. - Ostatni raz, dobrze? Mogłybyśmy potem ulepić Beauxbatons z piasku, albo... - coś zjeść, nie miała jednak śmiałości proponować rzucenia się na zapasy, które przyniosła ze sobą Maria, wciąż źle czując się z tym, że marnowała jedzenie, o które tak ciężko było teraz w sklepach. Mnąc w ustach cierpki smak zażenowania sama spróbowała znów utrzymać się na wodzie, naśladując wszystko to, co zaobserwowała u przyjaciółki.
| również utrzymuję się na wodzie
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Nosek Marii zmarszczył się nagle, w głębokim zamyśleniu.
— Gdybym mogła śpiewać i pływać w głębinach, wolałabym być zupełnie wolną — oznajmiła wreszcie, choć dalej cicho. W wodzie łatwo było mówić o wolności, ale jej ograniczoną wersję miała przecież w rezerwacie. Mogła cały dzień biegać po lesie, ganiać za fantastycznymi, magicznymi stworzeniami. Czego chcieć więcej? Chyba pełnego odcięcia się od życia, którym rządził pieniądz, możliwości życia na własny tylko rachunek, siłą swych rąk i ciężką pracą.
Poruszyła rękoma w wodzie, jakby chciała udać jeden z tanecznych kroków.
— Żonie? Musi ją bardzo kochać — westchnęła, choć nie mogła sobie wyobrazić, czego było potrzeba, by kupić takie miejsce. To było równie nieprawdopodobne co kupienie na przykład Akademii Beauxbatons, w której spędziły szczenięce lata swego życia. Instytucje kultury, za jakie uznawała także syreni balet, po prostu pojawiały się w świecie, by cieszyć ludzi, czyż nie? Myśl, że mogły być czyjąś prywatną własnością, nie była szczególnie wygodna, choć Maria nie wiedziała nawet, dlaczego.
— Ostatni raz! — zgodziła się, weselej i energiczniej. Jeszcze raz poddała się asekuracji przyjaciółki, próbując jak najbardziej rozluźnić swe ciało, aby utrzymać się na wodzie bardziej naturalnie. Nim to się jednak stało, odwróciła głowę w kierunku przyjaciółki — Pamiętasz jeszcze naszą szkołę? Nie możemy zapomnieć o wieży astronomicznej!
| i ostatnie utrzymanie się na wodzie
— Gdybym mogła śpiewać i pływać w głębinach, wolałabym być zupełnie wolną — oznajmiła wreszcie, choć dalej cicho. W wodzie łatwo było mówić o wolności, ale jej ograniczoną wersję miała przecież w rezerwacie. Mogła cały dzień biegać po lesie, ganiać za fantastycznymi, magicznymi stworzeniami. Czego chcieć więcej? Chyba pełnego odcięcia się od życia, którym rządził pieniądz, możliwości życia na własny tylko rachunek, siłą swych rąk i ciężką pracą.
Poruszyła rękoma w wodzie, jakby chciała udać jeden z tanecznych kroków.
— Żonie? Musi ją bardzo kochać — westchnęła, choć nie mogła sobie wyobrazić, czego było potrzeba, by kupić takie miejsce. To było równie nieprawdopodobne co kupienie na przykład Akademii Beauxbatons, w której spędziły szczenięce lata swego życia. Instytucje kultury, za jakie uznawała także syreni balet, po prostu pojawiały się w świecie, by cieszyć ludzi, czyż nie? Myśl, że mogły być czyjąś prywatną własnością, nie była szczególnie wygodna, choć Maria nie wiedziała nawet, dlaczego.
— Ostatni raz! — zgodziła się, weselej i energiczniej. Jeszcze raz poddała się asekuracji przyjaciółki, próbując jak najbardziej rozluźnić swe ciało, aby utrzymać się na wodzie bardziej naturalnie. Nim to się jednak stało, odwróciła głowę w kierunku przyjaciółki — Pamiętasz jeszcze naszą szkołę? Nie możemy zapomnieć o wieży astronomicznej!
| i ostatnie utrzymanie się na wodzie
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica
Neutralni
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Celine przytaknęła, bezgłośnie zgadzając się z komentarzem Marii. Potępienie decyzji syren przychodziło łatwo, kiedy wspominała z goryczą ostatnie momenty w magicznym balecie, pełne niesprawiedliwości i okrutnego potępienia za coś, czego nie zrobiła; wystarczyło też jedno spojrzenie w kierunku gnuśnych fal morza obmywających linię brzegową, by dojść do wniosku, że życie pod wodą było w pewien sposób o wiele piękniejsze magiczne od przytwierdzenia do twardej ziemi. Tam były wolne, tu polegały na cudzej łasce.
- Może - wymamrotała na uwagę przyjaciółki i delikatnie wzruszyła ramionami. - W końcu urodziła mu syna, a wiesz jak tam jest. Wśród nich. Wśród... arystokratów. Synowie są bardzo ważni - słowa niechętnie przemykały przez gardło, przełknęła ich ostatnie zgłoski i zmyła je z siebie za pomocą długiego westchnienia, jakby wypuszczane powietrze miało oczyścić ją ze zgryzot i wyrzutów. Nie była dumna z tego, jaką złość czuła na wspomnienie la Fantasmagorie. Rozżalona uraza wciąż była świeża, pomimo tego, że w Tower skrupulatnie pracowano nad tym, by nie okazywała żadnych skarg.
Celine przyglądała się Marii, która znów uniosła się na wodzie, szarpana przez leniwie rozbawione palce morza, po czym ułożyła ręce na jej ramionach i przyciągnęła dziewczynkę do siebie, chichocząc cicho.
- Dobrze, już dość - oznajmiła. - Wygrałaś, mój jednorożcu. W nagrodę będziesz mogła postawić fundamenty wieży astronomicznej, tej pięknej rzeźby, która zawsze przypominała mi dłoń wyciągniętą ku niebu. Hm? Och, no i... - półwila zamrugała, po czym sięgnęła do swojego nadgarstka, z którego zsunęła bransoletkę z morskich muszelek i płynnym ruchem założyła ją na nadgarstek panny Multon. - To dodatkowa nagroda - obwieściła z uśmiechem. Zaczerwienione od chłodu nogi uniosły ją do pionu i zaraz poniosły w kierunku brzegu, gdzie piasek oblepił mokre stopy, lgnąc też do rąbków sukienki. Granat ponad ich głowami przenikał się z ostatnimi smugami lawendowego fioletu; było późno, księżyc zastąpił słońce, a ona czuła się wolna i szczęśliwa, mając u boku właśnie Marysię.
- Chodź, wysuszę cię - zaproponowała i pochyliła się do lnianej torby porzuconej na ziemi, z której wyjęła różdżkę. Grenadillowe drewno wciąż wydawało się smagać opuszki palców drażniącą wibracją, jakby wyczuwało strach skłębiony pod skórą i grało na jego strunach - Celine zagryzła więc zęby i ostudziła myśli bezwolnie powracające do chwil, kiedy magiczne drewno w areszcie wymierzało w jej stronę bolesne inkantacje. To nie były już tamte okoliczności. Tamci ludzie. Spojrzała na Marysię, łagodnym wzrokiem sunąc po jej twarzy, i poczuła, jak przez burzowe chmury zaświtały refleksy zbawiennego słońca. - Evanesco - zaintonowała, gdy była gotowa.
| wychodzimy z szafki
- Może - wymamrotała na uwagę przyjaciółki i delikatnie wzruszyła ramionami. - W końcu urodziła mu syna, a wiesz jak tam jest. Wśród nich. Wśród... arystokratów. Synowie są bardzo ważni - słowa niechętnie przemykały przez gardło, przełknęła ich ostatnie zgłoski i zmyła je z siebie za pomocą długiego westchnienia, jakby wypuszczane powietrze miało oczyścić ją ze zgryzot i wyrzutów. Nie była dumna z tego, jaką złość czuła na wspomnienie la Fantasmagorie. Rozżalona uraza wciąż była świeża, pomimo tego, że w Tower skrupulatnie pracowano nad tym, by nie okazywała żadnych skarg.
Celine przyglądała się Marii, która znów uniosła się na wodzie, szarpana przez leniwie rozbawione palce morza, po czym ułożyła ręce na jej ramionach i przyciągnęła dziewczynkę do siebie, chichocząc cicho.
- Dobrze, już dość - oznajmiła. - Wygrałaś, mój jednorożcu. W nagrodę będziesz mogła postawić fundamenty wieży astronomicznej, tej pięknej rzeźby, która zawsze przypominała mi dłoń wyciągniętą ku niebu. Hm? Och, no i... - półwila zamrugała, po czym sięgnęła do swojego nadgarstka, z którego zsunęła bransoletkę z morskich muszelek i płynnym ruchem założyła ją na nadgarstek panny Multon. - To dodatkowa nagroda - obwieściła z uśmiechem. Zaczerwienione od chłodu nogi uniosły ją do pionu i zaraz poniosły w kierunku brzegu, gdzie piasek oblepił mokre stopy, lgnąc też do rąbków sukienki. Granat ponad ich głowami przenikał się z ostatnimi smugami lawendowego fioletu; było późno, księżyc zastąpił słońce, a ona czuła się wolna i szczęśliwa, mając u boku właśnie Marysię.
- Chodź, wysuszę cię - zaproponowała i pochyliła się do lnianej torby porzuconej na ziemi, z której wyjęła różdżkę. Grenadillowe drewno wciąż wydawało się smagać opuszki palców drażniącą wibracją, jakby wyczuwało strach skłębiony pod skórą i grało na jego strunach - Celine zagryzła więc zęby i ostudziła myśli bezwolnie powracające do chwil, kiedy magiczne drewno w areszcie wymierzało w jej stronę bolesne inkantacje. To nie były już tamte okoliczności. Tamci ludzie. Spojrzała na Marysię, łagodnym wzrokiem sunąc po jej twarzy, i poczuła, jak przez burzowe chmury zaświtały refleksy zbawiennego słońca. - Evanesco - zaintonowała, gdy była gotowa.
| wychodzimy z szafki
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Plotki Celine i Marii '58
Szybka odpowiedź