Yelena Avdotya Mulciber
Nazwisko matki: Mulciber (w papierach figuruje jako Sidorova)
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Krawcowa w Cynobrowym Świergotniku
Wzrost: 162 centymetry
Waga: 48 kilogramów
Kolor włosów: Naturalnie kasztanowe, regularnie jednak zmieniane na blond za pomocą capillusa tuż po przebudzeniu
Kolor oczu: Szare
Znaki szczególne: Blizny po poparzeniach na prawym udzie; charakterystyczne, duże oczy; naturalnie odrobinę naburmuszona mina
9.5 cala, winorośl, Łuska widłowęża, sztywna
Hogwart, Slytherin
Błękitna mgiełka
Zwęglone zwłoki stojące przed płonącym domem
Dymem papierosowym, piżmem, kadzidłem sennej jawy, drewnem, czarną kawą
Żywego bliźniaka
Wszystkim co piękne i każdym, kogo można ubrać
-
szyję, projektuję, nękam duchy
Śpiewanych ballad, muzyki operowej, muzyki klasycznej
Hedvig Palm
Uważaj, idzie ta nawiedzona, powiedzą kilka lat po jej narodzinach, szepcząc i śmiejąc się pod nosami. Podobno chodzą za nią duchy i zawodzą, kiedy się odzywa. Przyciąga je tą ponurą gębą. To nieprawda, nieumarli nie zainteresują się nią jeszcze przez długi czas, ale plotka jest jak woda napędzająca młyn młodzieńczych kąśliwości i trudno ją powstrzymać, kiedy już nabierze rozpędu. Zresztą ona nawet nie próbuje. Kurtyna brzydko rdzawych włosów przysłania blade policzki rzadko kiedy wystawione do słońca, zroszone za to powiewem typowej rosyjskiej zimy, jej oczy przedzierają się przez kosmyki, usta raczej nie otwierają. Znosi docinki z godną obojętnością, bo to w środku huczy zranione serce, nie na zewnątrz. Walczy za to Aleksei, który nie waha się odpowiedzieć na szyderstwo fangą w nosy albo kopnięciem w piszczele - nie pozwoli obrażać siostry, z którą przyszedł na świat, nawet jeśli ona zarzeka się, że niepotrzebnie traci energię i naraża na kary.
Zrodzeni ze związku bliskiego kuzynostwa przychodzą z Alekseiem na ten świat razem, ona kilka minut przed nim, pyszna, mrukliwa starsza siostra i przebojowy młodszy brat ze sportowym zacięciem. Nudna obserwatorka i pomysłowy przywódca. Są jak dwa światy pogrążone we wzajemnej złośliwości, światy, które na pierwszy rzut oka wcale za sobą nie przepadają. A jednak zawsze orbitują gdzieś w pobliżu drugiego, choćby tylko po to, by zaszczycić swoją drugą połowę kolczastym komentarzem; od maleńkości w Sankt Petersburgu zabierają sobie zabawki i wbijają kuksańce pod żebra, głusi na prośby matki, posłuszni jedynie wobec surowego głosu ojca nakazującego spokój. Dookoła okala ich surowa rosyjska zima: lubią bawić się w śniegu, z którego Yelena lepi dziwne kształty i dekoruje nimi ogród grodu, podczas gdy Aleksei formuje śnieżki z białego puchu i obrzuca nimi tył jej pochylonej głowy. Przy przeprowadzce do Anglii, do krewnych zachęcających do wspólnych interesów, których Yelena wcale nie rozumie, mają zaledwie cztery lata. Magia pulsuje w dziecięcych ciałach, obecna już od dwóch lat; cieszą się nią, dokazują i naginają świat do własnego widzimisię tak długo, dopóki w dłoni ojca nie pojawia się skórzany pas z ciężką metalową klamrą.
Anglia jest inna, obca, ale muszą się jej nauczyć, jeśli chcą przetrwać - zresztą nie mają innego wyjścia, nosząc w sobie schedę Mulciberów, pamięć o sile przodków, o ich determinacji i przebiegłości. Yelena z początku jest opieszała i niechętnie patrzy na nowe krajobrazy, nie bierze udziału w zabawach, w których jej bliźniak prędko wychodzi na prowadzenie; dziewczynki patrzą na nią nieufnie i niemiło, chociaż jeszcze nie dała im prawdziwego powodu do tej niechęci. Wrze przez to w środku, nigdy na zewnątrz. Mogą nie przepadać za jej ciężkim akcentem i mieszaniem angielskich słów, ale wybierają sobie mrukliwość jej charakteru, nieciekawą twarz i przysadzistą budowę cherubinowego ciała. Z ich strony barwione śmiechem szepty bolą bardziej niż najcelniejsze pociski Alekseia; dopiero po powrocie do swojego pokoju Yelena pozwala sobie na bezsilny płacz, wmuszając szloch w materiał poduszki tak długo, aż ten samoistnie nie przejdzie. W końcu przechodzi. Zawsze przechodzi.
Podekscytowanie nadejściem listów z Hogwartu miesza się z ciężkim, czarnym dymem, który przez sen wypełnia płuca. Kaszel wydziera się z gardła chrapliwą kaskadą oblepiającą umysł przerażeniem; na jedną noc zostali sami, pilnowani jedynie przez starą niańkę, której drzemka posyła świecę na miękki dywan. Płomienie rozpełzają się po korytarzach jak puszczone samopas bestie, pożerają na swojej drodze to, co odnajdą, a gdy dziewczynka otwiera oczy, przez mglistą szarość dostrzega pożeranego młodszego brata. Nie zdołał uciec, jego łóżko stało na drodze płomiennego napastnika, a ona nie jest w stanie mu pomóc, wyjąc bezsilnie nie tyle z bólu promieniującego wzdłuż prawego uda, kiedy przeciska się przez korytarz i usiłuje wydostać z klatki płonącego domu - co z wściekłości i niemocy. Zostawia go. W próbie ocalenia własnego życia, kierowana instynktem najwyraźniej silniejszym niż miłość, pozwala zakończyć jego. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Nigdy.
Niańka znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a dłonie ojca ściskają różdżkę tak mocno, że bieleją mu knykcie. Jest bezwzględny i bezwzględnie wymierza sprawiedliwość, choć to nie wróci do życia jego syna, w którym pokładał nadzieje.
Radość z dotarcia do szkoły miesza się z cierpkim smakiem żałoby i gdy tylko przed jej oczyma pojawia się majestatyczny zamek strzegący tajemnic magii, Yelena zdaje sobie sprawę z tego, że wcale nie chce tu być, nie bez Aleksieja. To on nie mógł doczekać się początku nauki, nie ona; Slytherin, wykrzykuje stara, brzydka czapka na jej głowie, a ona zagryza dolną wargę niemal do krwi, żeby stłumić bezsilność złości, tęsknoty, rozpaczy i poczucia niesprawiedliwości. Nie tłumią jej uczuć oklaski dobiegające z podłużnego stołu, przy którym siedzą jej nowi koledzy, nie odzywa się do nich, markotniejsza niż zwykle, uciekająca wzrokiem, niezainteresowana. Tak będzie jeszcze przez najbliższe trzy lata. Skupi całą swą uwagę na nauce i na wyciszaniu szeptanych docinków za jej plecami, wmawiając sobie, że wcale jej nie bolą. Oczywiście, że bolą. Yelena nie jest z kamienia, choć bardzo chciałaby być. Ukojenie znajduje w numerologii i w niebie, kiedy wzbija się w powietrze na miotle i przez chwilę może zapomnieć o tym, co dzieje się na ziemi, tam czuje się wolna, niezależna, ćwiczenia sprawiają też, że traci swój urok pulchnego dziecka, a zamienia się w chudą nastolatkę o wyraźnych kościach policzkowych i trochę wyłupiastych oczach. Nie jest piękna, chłopcy nie wodzą za nią wzrokiem, ale czy to źle? Wątpliwości zastępuje je zapałem do nauki, przyswaja podstawy z nadzieją na błysk aprobaty w zimnym ojcowskim oku, on jednak powtarza, że zawsze mogło być lepiej. Na ramionach nastolatki spoczywają podwójne wymagania: nosi na nich ciężar obowiązków brata; brata, o którego przyzwaniu marzy, gdy tylko dowiaduje się na wróżbiarstwie o możliwości przywoływania duchów. Sama nigdy nie będzie w stanie tego zrobić - na szczęście nie musi, w przyszłości pojawią się bowiem inne opcje. Płatne. Pozwalające na złośliwość i wbijanie szpil, którymi zamaskuje miłość i tęsknotę. Za kilka lat, czekaj na mnie, Aleksei. Czasem wyzwala się w niej dzika potrzeba odgryzania się na docinki koleżanek, potrzeba obrony własnej godności, honoru, tyle że robi to niehonorowo i czasem do akcji wkraczają zaciśnięte w pięści dłonie albo te otwarte, wymierzone w policzki koleżanek. Otrzymuje za to szlabany, które znosi z wysoko uniesioną głową, wreszcie nie zasłaniając twarzy za puklami kasztanowych włosów. Pewnego dnia ktoś utrze jej nosa.
Na trzecim roku po raz pierwszy odzywa się choroba. Nastaje w niepozornych okolicznościach, szarpie za żołądek po wieczornej uczcie kolacyjnej i pali przełyk niestrawioną potrawą. Ciężko powiedzieć czym jest uczucie świadomości, że dany pokarm możesz jeść po raz ostatni, zanim organizm zdecyduje się wpisać go na czarną listę jedzenia zakazanego; diagnoza po żmudnych badaniach jest prosta, ale przerażająca. Syndrom Grauguss'a. Powolna, metodyczna śmierć głodowa, z roku na rok siejąca coraz gorsze spustoszenie w ciele. Przygniata ją to, miażdży, wyciska z oczu łzy, gdy nikt nie patrzy i nie słyszy. Winowajca jest jeden, skryty w papierach rodowodowych Yeleny, w mulciberowskim mieszaniu się między krewniakami i łatwości przekazywania pewnych ułomności. Zastanawia ją, czy Aleksei chorowałby na to samo.
Swoją gorycz przelewa w krawiectwo, wykorzystując złość na niesprawiedliwość jako motywację. Choć jest jeszcze młoda, dostrzega zimny oddech kostuchy stojącej za plecami i marzy, by coś po sobie pozostawić, coś bardziej namacalnego niż pamięć - tak rodzi się obietnica złożona własnemu odbiciu w zwierciadle, że pewnego dnia uszyje coś tak pięknego, by nie zapomniał jej świat. Z początku są to drobne modyfikacje ubioru, lecz z czasem, już w angielskim rodzinnym domu, uczy się wykorzystywać do nich magiczne tkaniny zwierzęcego pochodzenia. Tego uczy jej matka, której koligacje pozwalają na zapewnienie córce bardzo wczesnego stażu w krawieckim atelier. Pieczołowicie przygląda się fantazyjnym ściegom, uczy operowania wykrojnikami od doświadczonych tkaczek, słucha o numerologicznych właściwościach magicznych kreacji i nigdy nie poddaje się po nieudanych próbach. Jej serce wrze determinacją i świadomością braku czasu na błędy czy użalanie się nad sobą. Szybko osiąga satysfakcjonujące poziomy krawieckiego wtajemniczenia, a pierwsza suknia powstała w zupełności z jej własnych starań jest największym powodem do dumy. Nie przestaje zadawać pytań. Pragnie wplatać do projektów transmutację, zaszczepiać w nich bajeczne iluzje, tworzyć rzeczy nie z tej ziemi, nie ubiór, tylko sztukę. Całe wakacje mijają jej na tych praktykach - nie ma w sobie lenistwa czy gnuśności, bo gdy tylko powraca w mury domowego ogniska, już następnego dnia melduje się w atelier, gotowa do pracy. Igła w jej dłoniach staje się drugą różdżką. Bywa, że w tej szaleńczej pogoni za ideałem przekracza granice cielesnej wytrzymałości i płaci za to słoną cenę, wściekła na drzemiącą w sobie niemoc.
Matka spogląda na rozwój jej pasji z zadowoleniem, natomiast ojciec - on ma inne plany. Różdżka w jego dłoni przywołuje obraz zamykanych drzwi i stłumiony krzyk starej kobiety, która poniosła karę za niedopilnowanie bezpieczeństwa dzieci. Jego magia jest inna, brutalniejsza, zimniejsza. To droga do wielkości, powtarza jej ze zmrużonymi oczami, kiedy w jej duszy pojawiają się bezwolne opory, pytania. Po pierwszym przełamaniu się wcale nie jest łatwiej; podstawy ciemnych mocy wżerają się w jej świadomość i rozpalają ją od środka jak gorączka, niedługo pozostawiwszy po sobie ślad podobny radości po wreszcie opanowanym ściegu. Ćwiczenia wyciskają z niej wszelkie poty, gdy kładzie się do łóżka czuje się wyprana z sił, obolała, jednak wpojono jej, że tak trzeba i że ta droga jest właściwa. Nie kwestionuje tego. W ojcowskich radach czai się mądrość wielu pokoleń, a Yelena szanuje rodzinne wartości. Pragnie być Mulciberem z krwi i kości, takim, którym stałby się Aleksei, gdyby tylko żył.
Ukończywszy Hogwart z neutralnymi stopniami, żegna się z zamkiem bez łez; w londyńskim świecie bez trudu znajduje pracę w Cynobrowym Świergotniku, szanowanym atelier pozwalającym jej prawdziwie rozwinąć skrzydła kreatywności, a część zarobionych pieniędzy przeznacza na spotkania z czarodziejami zdolnymi przywoływać duchy. Pęta wtedy swojego brata i nakazuje mu ze sobą rozmawiać, męczy go tak długo, jak to możliwe, wywyższa się, pyskuje gdy ten nazywa ją żabą przez rozstaw jej oczu, i nigdy nie przyzna na głos, że robi to wszystko z miłości. Byle zobaczyć go tylko na chwilę i ukarać go za to, że umarł, zostawiwszy ją samą na świecie, w którym musiała nauczyć się żyć bez niego. Jest zamrożony w wiecznym dzieciństwie i to łamie jej serce. Aleksei nie lubi momentów, gdy musi stawić się w przygotowanym magicznym kręgu, Yelena zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to zmusza go do tego regularnie. Wie bowiem, że niedługo się spotkają i nie chce, by o niej zapomniał. Nie chce, by ktokolwiek o niej zapomniał.
Gdyby nie ponadprzeciętny talent i zuchwałość w pomysłach, Cynobrowy Świergotnik - lub po prostu Świergotnik, jak sama go nazywa - nigdy nie powierzyłby jej tak szybko podobnie ważnych zadań. Dla ekscentrycznej aktorki o dużych ustach i dużym ego tworzy równie ekscentryczną suknię podwodnego świata, lejący się szmaragd materiału opalizuje w subtelnej grze światła i cienia. Za pomocą magii sprawia wrażenie, jakby promienie słońca rozpierzchały się po powierzchni tuż pod strojnym pasem i miarowo niknęły w głębinach zniżających się ku dolnym rąbkom, gdzie raz na jakiś czas przemierza zielono-granatowe ciemności błyszcząca meduza. Za trenem delikatnym jak jedwab zdają się pozostawać drobiny migoczące jak krople, które giną po kilku sekundach. To pierwsze arcydzieło, którym Yelena częstuje świat. Następne są mu podobne, za każdym razem napierając na granice jej wyobraźni. Suknia inspirowana kwiatami wiśni, sową rozrywającą skrzydłami membranę nocy, surowością syberyjskiej zimy, trujący bluszcz na wysokim stelażu niby królewskiego kołnierza. Błyszcząca kreacja zawierająca w sobie przepych secesji, ozdobiona biżuterią z bliskiej współpracy z londyńskim jubilerem. Szata dla dżentelmena lubującego się w smokach, tląca się jakby prawdziwym płomieniem, który potem przerzedza się w sadzę i ona dopiero ukazuje prawdziwość kroju wieczorowego ubrania. Mimo młodego wieku skrupulatnie wykuwa sobie imię w artystycznym świecie, próbując zapomnieć, że każda kreacja przybliża ją do śmierci.
W porównaniu do nabierającej tempa kariery, życie miłosne przypomina surową, syberyjską zimę. Ojciec decyduje, by wydać ją za Goyle'a, a Yelenie nawet przez myśl nie przechodzi odmowa wynikająca z braku uczucia. Tak musi być i tak będzie. Nie kochają się, jednak potrafią zaprzyjaźnić, dostrzegając wartość w zaaranżowanej wspólnie przyszłości. Do ślubu jednakże nie dochodzi. Na dwa tygodnie przed ceremonią, na którą czarownica szyje zachwycającą suknię, narzeczony przepada w pożodze Ministerstwa Magii w roku pięćdziesiątym szóstym - i biel sukni ślubnej przeradza się w czerń pogrzebowej garsonki.
Niedługo po tym organizm odtrąca kolejny pokarm. Goyle zawsze lubił jabłka.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 6 | 0 |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 4 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 18 | +8 (różdżka, kieł większy) |
Alchemia: | 0 | 0 |
Sprawność: | 2 | 0 |
Zwinność: | 10 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Rosyjski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
Numerologia | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Skradanie | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | I | 0 |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Sztuka (projektowanie) | II | 7 |
Sztuka (wiedza) | I | 0.5 |
Wróżbiarstwo | I | 0.5 |
Krawiectwo | III | 25 |
Gotowanie | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Łyżwiarstwo | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 2 |
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: William Moore
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:44, w całości zmieniany 1 raz
[22.02.23] Lipiec-sierpień
[28.11.23] Sierpień-listopad
[24.06.23] Wykorzystanie darmowej zmiany wizerunku
[1.08.23] Zdobycie osiągnięć: Wróżka chrzestna; Na głowie kwietny ma wianek; +60 PD
[29.08.23] Zdobycie Osiągnięcia: Witam i o zdrowie pytam, +30 PD
[15.10.23] Zakup: kieł większy; -150 PD
[03.11.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +90 PD
[11.12.23] Zdobycie Osiągnięcia: Róg obfitości; +30 PD
[05.01.24] Zdobycie Osiągnięcia: Tańcowała igła z nitką; +60 PD