Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham
Mickleton
AutorWiadomość
Mickleton
Miasteczko Mickleton, położone tuż przy rzece Lune, było typowym miasteczkiem górniczym. Domki, zbudowane jeden obok drugiego, tworzyły ciasną zabudowę, w której wśród licznych zakrętów i zaułków łatwo było się zgubić. Nad okolicą górowały wysokie skały, a u ich stóp znajdowało się wejście do kopalni i budowle powiązane z jej działalnością. W otoczeniu ogromnych połaci leśnych miasteczko powoli zanurzało się wśród drzew. Pomimo tego, że wszystko było stworzone z ciemnego kamienia, tak charakterystycznego dla Durham, okolica nie wydawała się ponura. Rzeka przepływająca przez miasteczko szemrała miło, a główny plac pełen był roślinności, która każdej wiosny wybuchała feerią barw. Nie brakuje tu lokalnych rzemieślników prowadzących swoje sklepiki oraz paru pubów, gdzie po ciężkiej pracy można zasiąść nad kufelkiem.
|12.06.1958
Otworzenie na nowo kopalni u stóp gór, wymagało wielu nakładów czasowych i finansowych. Należało dokładnie prześledzić wcześniejszą działalność, z jakimi trudnościami mierzyli się poprzedni zarządcy i jak to wpłynęło na gospodarkę hrabstwa. Wiele miesięcy wcześniej ród Burke zlecił dokładne zbadanie sytuacji, rozeznanie się w temacie i ocenienie czy ponowne uruchomienie kopalni przyniesie miarodajne zyski. Wielogodzinne spotkania z ekonomistami, z poprzednimi zarządcami kopalni, z górnikami oraz znawcami tematów sprawiły, że ród Burke zdecydował się na ten krok. Jakiś czas temu, nestor rodu udzielił swojej zgody siostrze, aby zajęła się odbudową kopalni i tym zajmowała się ostatnimi czasy. Zaangażowała się jeszcze mocniej, aby zająć czymś myśli, a te niespokojnie wierciły się wokół osoby Mathieu Rosiera. Ich ostatnia rozmowa rozdzieliła ich na zawsze. Uczucie nie okazało się wystarczająco mocne, aby postawić na swoim i iść przez życie na własnych zasadach. Oczywiście, od początku to nie było możliwe. Primrose Burke, nie pasowała do rodu Róż. Nigdy nie mogłaby się nią stać. Zbyt biegunowo była od nich odległa i być może Tristan Rosier wyświadczył im przysługę stawiając swoje warunki. Może powinna być mu wdzięczna.
Idąc w stronę miasteczka pozwalała, aby myśli przepływały przez głowę, aby zostały wywiane wraz z górskim wiatrem, który szarpał ciemnymi kosmykami włosów.
Tego dnia miała ponownie spotkać się z Elvirą Multon, tym razem celem sprawdzenia jak wygląda punkt medyczny dla górników i jak należy go ulepszyć. To, że wymagał remontu i odnowienia była pewna. Budynki użytkowe stały opuszczone przez ostatnich trzydzieści lat. Wiele od tego czasu się zmieniło, należało wszystko nie tylko przywrócić do stanu używalności, ale również zmodernizować.
Ubrana w spódnico spodnie w kolorze gołębiej szarości, w które wpuszczoną miała koszulę w perłowym kolorze, zmierzała w stronę zabudowań. Mickleton żył swoim rytmem. W centrum wokół fontanny kwitły kwiaty, całe girlandy zwisały z okien domostw, które stały przytulone do siebie w ciasnej zabudowie. Choć kopalnia nie była czynna, to dało się wyczuć w okolicy ducha górnictwa. Wieść, o tym, że możliwe jest jej ponowne otwarcie obiegło mieszkańców lotem błyskawicy. Pozdrawiali lady Burke, które przemierzała spokojnym krokiem uliczki miasteczka. Nie miała ze sobą obstawy, żadnej służki ani ochroniarza. W Durham czuła się bezpieczna i taki przekaz chciała pozostawić społeczności magicznej tego hrabstwa. Jeżeli ona się nie bała, oni tym bardziej nie powinni. Dobrze czuła się w tej roli, opiekunki, rewolucjonistki, która wszystkimi swoimi działaniami dążyła do polepszenia bytu. Nawet jeżeli spotkała się z opinią, że to mrzonki i ułuda, to chciała w nią brnąć. Wierzyła bowiem, że takie jest zadanie lordów, którzy nie byli władcami ziemi, a jej opiekunami.
-Dzień dobry - Przywitała się z Elvirą, kiedy udało im się spotkać przed bramą wejściową na teren kopalni. Za nią trwały już prace porządkowe. Należało uprzątnąć budynki, aby móc wejść z pracami remontowymi. -Wejdźmy do środka. Wiem gdzie znajduje się lecznica. - Z tymi słowami pchnęła bramę wejściową.
Na głównym placu w powietrzu unosiły się resztki drewna ze skrzyń i beczek. Przenoszono stare narzędzia by poddać je selekcji, które jeszcze się nadają i można je naprawić za pomocą magii, a które nie były warte starań, gdyż ich naprawa pochłonęłaby za dużo wysiłku energetycznego. Mężczyźni i kobiety widząc wchodzącą lady Burke przerywali swoją pracę, aby się ukłonił, okazać odrobinę szacunku nim powrócą do wykonywanych zadań.
W ich stronę biegł chudy mężczyzna, który w truchcie zdejmował wysłużony kapelusz.
-Szanowne panie, udało się nam uprzątnąć lecznicę, ale Lady Burke, ona nie jest w dobrym stanie.
-Dziękuję, panie Steel. - Primrose zachęciła Elvirę by weszła do środka.
Otworzenie na nowo kopalni u stóp gór, wymagało wielu nakładów czasowych i finansowych. Należało dokładnie prześledzić wcześniejszą działalność, z jakimi trudnościami mierzyli się poprzedni zarządcy i jak to wpłynęło na gospodarkę hrabstwa. Wiele miesięcy wcześniej ród Burke zlecił dokładne zbadanie sytuacji, rozeznanie się w temacie i ocenienie czy ponowne uruchomienie kopalni przyniesie miarodajne zyski. Wielogodzinne spotkania z ekonomistami, z poprzednimi zarządcami kopalni, z górnikami oraz znawcami tematów sprawiły, że ród Burke zdecydował się na ten krok. Jakiś czas temu, nestor rodu udzielił swojej zgody siostrze, aby zajęła się odbudową kopalni i tym zajmowała się ostatnimi czasy. Zaangażowała się jeszcze mocniej, aby zająć czymś myśli, a te niespokojnie wierciły się wokół osoby Mathieu Rosiera. Ich ostatnia rozmowa rozdzieliła ich na zawsze. Uczucie nie okazało się wystarczająco mocne, aby postawić na swoim i iść przez życie na własnych zasadach. Oczywiście, od początku to nie było możliwe. Primrose Burke, nie pasowała do rodu Róż. Nigdy nie mogłaby się nią stać. Zbyt biegunowo była od nich odległa i być może Tristan Rosier wyświadczył im przysługę stawiając swoje warunki. Może powinna być mu wdzięczna.
Idąc w stronę miasteczka pozwalała, aby myśli przepływały przez głowę, aby zostały wywiane wraz z górskim wiatrem, który szarpał ciemnymi kosmykami włosów.
Tego dnia miała ponownie spotkać się z Elvirą Multon, tym razem celem sprawdzenia jak wygląda punkt medyczny dla górników i jak należy go ulepszyć. To, że wymagał remontu i odnowienia była pewna. Budynki użytkowe stały opuszczone przez ostatnich trzydzieści lat. Wiele od tego czasu się zmieniło, należało wszystko nie tylko przywrócić do stanu używalności, ale również zmodernizować.
Ubrana w spódnico spodnie w kolorze gołębiej szarości, w które wpuszczoną miała koszulę w perłowym kolorze, zmierzała w stronę zabudowań. Mickleton żył swoim rytmem. W centrum wokół fontanny kwitły kwiaty, całe girlandy zwisały z okien domostw, które stały przytulone do siebie w ciasnej zabudowie. Choć kopalnia nie była czynna, to dało się wyczuć w okolicy ducha górnictwa. Wieść, o tym, że możliwe jest jej ponowne otwarcie obiegło mieszkańców lotem błyskawicy. Pozdrawiali lady Burke, które przemierzała spokojnym krokiem uliczki miasteczka. Nie miała ze sobą obstawy, żadnej służki ani ochroniarza. W Durham czuła się bezpieczna i taki przekaz chciała pozostawić społeczności magicznej tego hrabstwa. Jeżeli ona się nie bała, oni tym bardziej nie powinni. Dobrze czuła się w tej roli, opiekunki, rewolucjonistki, która wszystkimi swoimi działaniami dążyła do polepszenia bytu. Nawet jeżeli spotkała się z opinią, że to mrzonki i ułuda, to chciała w nią brnąć. Wierzyła bowiem, że takie jest zadanie lordów, którzy nie byli władcami ziemi, a jej opiekunami.
-Dzień dobry - Przywitała się z Elvirą, kiedy udało im się spotkać przed bramą wejściową na teren kopalni. Za nią trwały już prace porządkowe. Należało uprzątnąć budynki, aby móc wejść z pracami remontowymi. -Wejdźmy do środka. Wiem gdzie znajduje się lecznica. - Z tymi słowami pchnęła bramę wejściową.
Na głównym placu w powietrzu unosiły się resztki drewna ze skrzyń i beczek. Przenoszono stare narzędzia by poddać je selekcji, które jeszcze się nadają i można je naprawić za pomocą magii, a które nie były warte starań, gdyż ich naprawa pochłonęłaby za dużo wysiłku energetycznego. Mężczyźni i kobiety widząc wchodzącą lady Burke przerywali swoją pracę, aby się ukłonił, okazać odrobinę szacunku nim powrócą do wykonywanych zadań.
W ich stronę biegł chudy mężczyzna, który w truchcie zdejmował wysłużony kapelusz.
-Szanowne panie, udało się nam uprzątnąć lecznicę, ale Lady Burke, ona nie jest w dobrym stanie.
-Dziękuję, panie Steel. - Primrose zachęciła Elvirę by weszła do środka.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Remember last year when you told me
That these will be lifelong stories
That these will be lifelong stories
Powietrze Durham zawsze zdawało się nieco rzadsze, słońce jaśniej świecące, gdy teleportowała się tu z cichym świstem na kolejne odwiedziny. Worcestershire i wszystkie hrabstwa leżące bliżej granicy z półwyspem były znacząco silniej dotknięte przez wojnę niż północ, mimo sąsiedztwa Longbottomów. Samotne wilki nie miały tu żadnej szansy na rozbój, a czarodzieje spali spokojniej pod dobrą opieką Burke'ów. W teorii mogłaby odetchnąć, mniej oglądać się przez ramię i podejrzliwie odpytywać każdego, kto miał do niej jakąś sprawę, ale stałe nawyki nie odpuszczały i mięśnie jej ramion pozostawały napięte. Nie napawała się piękną pogodą, skrywając bladą skórę i dziewczęcą twarz pod kapturem cienkiego płaszcza z granatowej bawełny. Pod spodem miała białą koszulę i kamizelkę spod dłoni Marii, smoczą skórę, wytrzymałą i chroniącą. Znów, mimo szczerego pragnienia, nie pozwoliła sobie na spodnie, uznając, że to zbyt wcześnie, a na miejscu zobaczy ją zbyt wielu ludzi. Spódnica prostego kroju i szarej barwy, swobodnie skrywająca kostki, musiała wystarczyć. Przynajmniej buty miała twarde i sztywne, bez żadnej ozdoby, żadnej funkcji innej niż pragmatyczna.
Na Primrose oczekiwała pod bramą kopalni, bez zainteresowania śledząc prace remontowe. Nie była najlepszym materiałem na społeczną działaczkę, ale robiła co do niej należało, gdy w grę wchodziła medycyna. Mogła to zrobić dla przyjaciółki, pomóc tym ludziom, nakierować ich na właściwe ścieżki. Nie nazwałaby tego jednak dobrocią serca.
- Witaj, Primrose - odparła miękko na powitanie, uśmiechając się niekrycie na widok jej stroju. Uparta, dumna i elegancka kobieta, niewątpliwie. - Zostali tu jacyś uzdrowiciele czy trzeba ich będzie powołać? Od wybuchu wojny mamy niedobory, część wyjechała, części odebrano prawo do zawodu - nie musiała precyzować dlaczego - otwiera się też sporo pomniejszych i, niestety, niekontrolowanych lecznic. Będę w stanie załatwić personel od zera, jeśli będzie trzeba, ale zajmie mi to trochę czasu - Głowa bolała ją na samą myśl o tych wszystkich listach, papierach i negocjacjach. Nie nadawała się do takiej roboty, choć założenie własnej działalności niejako ją do niej popchnęło i nie błądziła już dłużej jak dziecko we mgle.
Po wejściu na teren cuchnącej kopalni zsunęła z włosów kaptur, odsłaniając długi warkocz, który dla wygody owijała już wokół szyi. Ciągle powtarzała sobie, że jeszcze chwila i go zetnie, nie zdając sobie nawet w pełni sprawy z tego, dlaczego zwleka.
Uprzejmie skinęła głową chłopcu, który ich wprowadził, a przekraczając progi starego budynku, zmarszczyła nos na woń wilgoci.
- Od razu widzę, że trzeba będzie się pozbyć pleśni. Pamiętasz słowa Cass? Są na to specjalnie eliksiry. Na pewno całość do wywietrzenia, pacjenci nie mogą przebywać w takich warunkach. - Korytarze częściowo uprzątnięto i nie mogła narzekać na zagracenie, ale na ścianach pozostały jaśniejsze ślady w miejscach, w których wcześniej stały stare meble. - Czy pył z podziemi się tu dostawał? Na to by wyglądało, to niedobrze. Osiada na długie lata, ale przede wszystkim szkodzi chorym na płuca. Dobrze byłoby obłożyć drzwi i okna prostymi zaklęciami.
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Kopalnia nie wyglądała na razie imponująco, ale Primrose się tym nie przejmowała, ponieważ wiedziała do czego dąży i pewnego dnia, będzie mogła z dumą powiedzieć o kolejnym osiągnięciu rodu Burke. Elvira Multon zaś, była jedną z osób, które mogły pomóc spełnić plan, który od dość dawna tkwił w głowie Primrose; była w trakcie jego realizowania.
-Mamy paru uzdrowicieli na miejscu. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą i kiwnęła głową na mężczyznę, którego wcześniej nazwała panem Steel. Ten zaraz wręczył czarownicy trzy teczki opatrzone numerami i nazwiskami. - Jeżeli w wolnej chwili zerkniesz na ich doświadczenie i kompetencje, będę wielce zobowiązana. - Wskazała na dokumenty, które teraz trzymała przy sobie. Rozejrzała się po uprzątnietym pomieszczeniu uważnie wsłuchując się w uwagi panny Multon. -Kopalnia nie była czynna przez prawie trzy dekady. Wszystko jest tu otoczone kurzem i pyłem. Mamy zapiski i pełne kartoteki po poprzednich uzdrowicielach, którzy tu pracowali. Wynika z nich, że zabezpieczali to miejsce.
Podeszła do framugi i wskazała zatarte, znikające wręcz runy.
-Postarali się o nie na wielu poziomach. - Wyblakłe znaki świadczyły o tym, że personel medyczny zadbał o bezpieczeństwo i odpowiednie warunki do leczenia dla pracowników kopalni. To właśnie one rzuciły się jako pierwsze w oczy lady Burke. Kobieta mimowolnie ich szukała, a było to efektem tego, że dużo czasu spędzała nad badaniem starych artefaktów, poznawała też struktury klątw. Te ostatnie znalazły się w kręgu zainteresowań szlachcianki jakiś czas temu. Poznawała ich struktury oraz podstawy istnienia, dzięki czemu i co wpływało na ich moc oraz siłę. Wizja tego, że ktoś mógł jej zabronić parania się czarną magią, poznawania jej wręcz mroziła i odbierała oddech. Nie wyobrażała sobie życia, w którym zostałaby pozbawiona wszystkiego tego co stanowiło o niej samej. Budowała swoją tożsamość od jakiegoś czasu, malowała swój własny portret i nie mogła pozwolić, aby ktoś go zamalował według własnych pragnień i wizji.
Odwróciła się Elviry.
-Skrzydło szpitalne kopalni posiada trzy pomieszczenia. Dwie sale dla pacjentów, oraz przestrzeń dla personelu. Wydają się całkiem spore, ale zastanawiam się czy jest wystarczające. - Zmarszczyła lekko brwi. -Z tego co wyczytałam, leczyli się tu nie tylko pracownicy kopalni, ale również ich rodziny.
-Mamy paru uzdrowicieli na miejscu. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą i kiwnęła głową na mężczyznę, którego wcześniej nazwała panem Steel. Ten zaraz wręczył czarownicy trzy teczki opatrzone numerami i nazwiskami. - Jeżeli w wolnej chwili zerkniesz na ich doświadczenie i kompetencje, będę wielce zobowiązana. - Wskazała na dokumenty, które teraz trzymała przy sobie. Rozejrzała się po uprzątnietym pomieszczeniu uważnie wsłuchując się w uwagi panny Multon. -Kopalnia nie była czynna przez prawie trzy dekady. Wszystko jest tu otoczone kurzem i pyłem. Mamy zapiski i pełne kartoteki po poprzednich uzdrowicielach, którzy tu pracowali. Wynika z nich, że zabezpieczali to miejsce.
Podeszła do framugi i wskazała zatarte, znikające wręcz runy.
-Postarali się o nie na wielu poziomach. - Wyblakłe znaki świadczyły o tym, że personel medyczny zadbał o bezpieczeństwo i odpowiednie warunki do leczenia dla pracowników kopalni. To właśnie one rzuciły się jako pierwsze w oczy lady Burke. Kobieta mimowolnie ich szukała, a było to efektem tego, że dużo czasu spędzała nad badaniem starych artefaktów, poznawała też struktury klątw. Te ostatnie znalazły się w kręgu zainteresowań szlachcianki jakiś czas temu. Poznawała ich struktury oraz podstawy istnienia, dzięki czemu i co wpływało na ich moc oraz siłę. Wizja tego, że ktoś mógł jej zabronić parania się czarną magią, poznawania jej wręcz mroziła i odbierała oddech. Nie wyobrażała sobie życia, w którym zostałaby pozbawiona wszystkiego tego co stanowiło o niej samej. Budowała swoją tożsamość od jakiegoś czasu, malowała swój własny portret i nie mogła pozwolić, aby ktoś go zamalował według własnych pragnień i wizji.
Odwróciła się Elviry.
-Skrzydło szpitalne kopalni posiada trzy pomieszczenia. Dwie sale dla pacjentów, oraz przestrzeń dla personelu. Wydają się całkiem spore, ale zastanawiam się czy jest wystarczające. - Zmarszczyła lekko brwi. -Z tego co wyczytałam, leczyli się tu nie tylko pracownicy kopalni, ale również ich rodziny.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Była w ostatnich tygodniach obciążona obowiązkami, które pozostawiały widoczny ślad na jej ciele. Ciemność pod powiekami, szare smugi i niebieskawe żyłki na twarzy bladej i lekko tylko poprawionej czernidłem, śladem bordowej szminki. Nie byłaby w stanie ukryć zmęczenia nawet gdyby próbowała, a minął już chyba czas, w którym naprawdę zależałoby jej na sprawianiu wrażenia perfekcyjnej lady. Pierwszy szok przemian pod okiem Vanity i innych sępów przemijał, pozostawiając Elvirę elegantszą, spokojniejszą, ale już nie tak sztywnie przywiązaną do spełniania głupich zachcianek. Miała zbyt dużo na głowie, zbyt dużo do zrobienia... zbyt dużo problemów, które wciąż pozostawały nierozwiązane.
- Oczywiście. Choć nie będę tak surowa jak zwykłam, nie mamy wszak obecnie środków na wybrzydzanie. Jeśli będą odpowiedzialni i dokształceni, to wystarczy. Doświadczenie nabywa się z czasem. - Nie owijała w bawełnę, gdy wyciągała dłoń po dokumenty. Nie wierzyła w to, by Primrose zdołała zgromadzić tutaj szanowaną medyczną kadrę, ta trzymała się wielkich miast i ciepłych posadek, a nie świeżych projektów obarczonych ryzykiem. Tutejszym ludziom potrzebna była po prostu lecznica, nie ośrodek wysokiego standardu.
Z zainteresowaniem jednak przyglądała się wskazywanym przez przyjaciółkę runom, potężnej magii zasypanej warstwą kurzu i śmieci. Rozpoznawała i nazywała tylko pojedyncze runy i ich znaczenie, nie umiała nazwać głębszego sensu, to jednak pozostawało w zakresie obowiązków specjalistów od magii obronnej.
- Myślisz, że te czary jeszcze działają? - Niewiele na to wskazywało, ale też, co ona mogłaby na ten temat wiedzieć? - Dałoby się je odnowić, wzmocnić? - Zastanowiła się, drepcząc Primrose po piętach i nie obawiając się sięgać dłonią do najbardziej brudnych i wilgotnych miejsc, aby ocenić skalę zniszczeń wynikłych z nieużytkowania. - Dwie sale? A wiesz jakie było średnie obłożenie tego szpitala? - To było kwestią kluczową. - Można byłoby podzielić przynajmniej jedną z nich na podwójny blok. Pacjenci wymagający intensywnego nadzoru muszą mieć przydzielonego uzdrowiciela, który będzie zajmował się wyłącznie nimi. Jeśli pomieszczenie dla personelu jest jedno, to czy pełni funkcję zarówno socjalną jak i zabiegową? Pamiętaj o tym, że personel nie powinien odpoczywać w tym samym miejscu, w którym pracuje, bo to skutkuje błędami. - To były podstawy, które znała, które mogła wymienić na początku. - Pokażesz mi to skrzydło?
- Oczywiście. Choć nie będę tak surowa jak zwykłam, nie mamy wszak obecnie środków na wybrzydzanie. Jeśli będą odpowiedzialni i dokształceni, to wystarczy. Doświadczenie nabywa się z czasem. - Nie owijała w bawełnę, gdy wyciągała dłoń po dokumenty. Nie wierzyła w to, by Primrose zdołała zgromadzić tutaj szanowaną medyczną kadrę, ta trzymała się wielkich miast i ciepłych posadek, a nie świeżych projektów obarczonych ryzykiem. Tutejszym ludziom potrzebna była po prostu lecznica, nie ośrodek wysokiego standardu.
Z zainteresowaniem jednak przyglądała się wskazywanym przez przyjaciółkę runom, potężnej magii zasypanej warstwą kurzu i śmieci. Rozpoznawała i nazywała tylko pojedyncze runy i ich znaczenie, nie umiała nazwać głębszego sensu, to jednak pozostawało w zakresie obowiązków specjalistów od magii obronnej.
- Myślisz, że te czary jeszcze działają? - Niewiele na to wskazywało, ale też, co ona mogłaby na ten temat wiedzieć? - Dałoby się je odnowić, wzmocnić? - Zastanowiła się, drepcząc Primrose po piętach i nie obawiając się sięgać dłonią do najbardziej brudnych i wilgotnych miejsc, aby ocenić skalę zniszczeń wynikłych z nieużytkowania. - Dwie sale? A wiesz jakie było średnie obłożenie tego szpitala? - To było kwestią kluczową. - Można byłoby podzielić przynajmniej jedną z nich na podwójny blok. Pacjenci wymagający intensywnego nadzoru muszą mieć przydzielonego uzdrowiciela, który będzie zajmował się wyłącznie nimi. Jeśli pomieszczenie dla personelu jest jedno, to czy pełni funkcję zarówno socjalną jak i zabiegową? Pamiętaj o tym, że personel nie powinien odpoczywać w tym samym miejscu, w którym pracuje, bo to skutkuje błędami. - To były podstawy, które znała, które mogła wymienić na początku. - Pokażesz mi to skrzydło?
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Potrafiła dostrzec te drobne próby ukrycia zmęczenia. Widziała je u innych, tak samo wyraźnie jak u siebie każdego ranka w lustrze. Wojna doświadczyła ich wszystkich, w różnym stopniu, w innych aspektach życiowych, ale nie miała wątpliwości, że panna Multon swoim obowiązkom oddawała się niemal z fanatyczną dokładnością i poczuciem odpowiedzialności. Miała okazję współpracować z nią, widzieć w akcji i chociaż bezpośredniość czasami raziła, tak oddania i wierności wyznawanym ideałom nie mogła jej odmówić. Tak samo jak determinacji. Tylko głupiec mógł skazywać ja na niebyt i nie doceniać jej osoby. To było jednak zdanie tylko lady Burke, a jak ostatnio się przekonywała - nie miało ono żadnej wartości. Nie w świecie, w którym przyszło jej żyć.
-Dziękuję. -Tyle jej wystarczyło. Nie chciała mieć tu wyspecjalizowanego ośrodka, ale miejsce gdzie pracownicy kopalni oraz ich rodziny mogą znaleźć pomoc medyczną. Dotknęła wyblakłej runy na framudze. Pokręciła nieznacznie głową. - Nie działają, ale odnowienie nie będzie stanowiło problemu. Musimy tylko dowiedzieć się, co to dokładnie było. Na nasze szczęście, dokumentacja była prowadzona dość dokładnie. - Z tymi słowami skierowała się dalej, zapraszając Elvirę, aby ruszyła za nią. Kroki stawiała pewne i szybkie, nie zatrzymywała się wiedząc gdzie idzie. Poznała już te przestrzeni jaki czas temu więc dobrze się w nich odnajdywała. Pchnęła podwójne drzwi, które otworzyła na oścież. Przystanęła. -Pomieszczenie, w którym byłyśmy to jedna sala. - Wskazała salę po swojej prawej stronie. -Tutaj znajduje się druga sala, a na jej końcu, pomieszczenie dla personelu. - Przechodząc przez drugą salę, znacznie większą od poprzedniej, mijały stare łóżka, na których sprzątający zgromadzili zużyte prześcieradła oraz znalezione w szafkach bandaże, zużyte fiolki i inny sprzęt medyczny, który przez trzy dekady obrastał w kurz.-Ot, całe skrzydło. - Dodała jeszcze otwierając pomieszczenie dla personelu, które składało się z kolejnych trzech, znacznie mniejszych pokoi. Jedno mogło służyć za pomieszczenie zabiegowe, o którym wspominała wcześniej Elvira. Kolejne dwa raczej miały być do odpoczynku. W jednym z nich stał stolik, zastawiony równo poukładanymi teczkami. - Cała dokumentacja, którą udało mi się zebrać na temat tego miejsca. Ilości pacjentów, opisy urazów oraz zaordynowane leczenie. Przyznaję, że położy z tych zapisków nie rozumiem, nie leży to w mojej dziedzinie. Tutaj zaś… - Przewertowała teczki i otworzyła jedną z nich. -... Tutaj znajdują się wszelkie informacje, o które pytasz. Statystki z ostatnich pięciu lat działania kopalni i skrzydła szpitalnego przy nim. - Bez wahania podała je kobiecie, aby sama je zweryfikowała. Nie wątpiła w to, że poprzedni zarządcy dobrze radzili sobie z prowadzeniem tego miejsca, tylko nadal nie odkryła dlaczego jej dziadek postanowił o zamknięciu kopalni i przez kolejnych trzydzieści lat stała, całkowicie zapomniana. Pod rządami Primrose Burke miało się to zmienić. Była zdeterminowana, aby osiągnąć swój cel. Wedrzeć się do świata, który tak bardzo łakomie zabrali dla siebie mężczyźni.
-Dziękuję. -Tyle jej wystarczyło. Nie chciała mieć tu wyspecjalizowanego ośrodka, ale miejsce gdzie pracownicy kopalni oraz ich rodziny mogą znaleźć pomoc medyczną. Dotknęła wyblakłej runy na framudze. Pokręciła nieznacznie głową. - Nie działają, ale odnowienie nie będzie stanowiło problemu. Musimy tylko dowiedzieć się, co to dokładnie było. Na nasze szczęście, dokumentacja była prowadzona dość dokładnie. - Z tymi słowami skierowała się dalej, zapraszając Elvirę, aby ruszyła za nią. Kroki stawiała pewne i szybkie, nie zatrzymywała się wiedząc gdzie idzie. Poznała już te przestrzeni jaki czas temu więc dobrze się w nich odnajdywała. Pchnęła podwójne drzwi, które otworzyła na oścież. Przystanęła. -Pomieszczenie, w którym byłyśmy to jedna sala. - Wskazała salę po swojej prawej stronie. -Tutaj znajduje się druga sala, a na jej końcu, pomieszczenie dla personelu. - Przechodząc przez drugą salę, znacznie większą od poprzedniej, mijały stare łóżka, na których sprzątający zgromadzili zużyte prześcieradła oraz znalezione w szafkach bandaże, zużyte fiolki i inny sprzęt medyczny, który przez trzy dekady obrastał w kurz.-Ot, całe skrzydło. - Dodała jeszcze otwierając pomieszczenie dla personelu, które składało się z kolejnych trzech, znacznie mniejszych pokoi. Jedno mogło służyć za pomieszczenie zabiegowe, o którym wspominała wcześniej Elvira. Kolejne dwa raczej miały być do odpoczynku. W jednym z nich stał stolik, zastawiony równo poukładanymi teczkami. - Cała dokumentacja, którą udało mi się zebrać na temat tego miejsca. Ilości pacjentów, opisy urazów oraz zaordynowane leczenie. Przyznaję, że położy z tych zapisków nie rozumiem, nie leży to w mojej dziedzinie. Tutaj zaś… - Przewertowała teczki i otworzyła jedną z nich. -... Tutaj znajdują się wszelkie informacje, o które pytasz. Statystki z ostatnich pięciu lat działania kopalni i skrzydła szpitalnego przy nim. - Bez wahania podała je kobiecie, aby sama je zweryfikowała. Nie wątpiła w to, że poprzedni zarządcy dobrze radzili sobie z prowadzeniem tego miejsca, tylko nadal nie odkryła dlaczego jej dziadek postanowił o zamknięciu kopalni i przez kolejnych trzydzieści lat stała, całkowicie zapomniana. Pod rządami Primrose Burke miało się to zmienić. Była zdeterminowana, aby osiągnąć swój cel. Wedrzeć się do świata, który tak bardzo łakomie zabrali dla siebie mężczyźni.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Była pracoholiczką od najwcześniejszych lat szkolnych, lecz przez większość czasu nie przynosiło jej to właściwego uznania, gdyż skupiała się tylko i wyłącznie na tych zadaniach, które ją fascynowały. W ten sposób stała się cholernie dobrym uzdrowicielem, ale nigdy nie osiągnęła prestiżu - do tego potrzeba było czegoś więcej niż tylko umiejętności i uporu. Społecznego obycia i daru do zjednywania sobie ludzi nie posiadła nigdy, była więc skazana na własny fanatyzm, którego efekty dostrzegała głównie ona sama. Co za szczęście, że tyle wystarczało, by zaspokoić jej pierwotny narcystyczny głód.
- Dokumentacja się zachowała? Doskonale, jeśli będzie możliwość, chętnie ją przejrzę. Dałoby mi to obraz tego jak ten szpital funkcjonował wcześniej - mruknęła z zastanowieniem. Miała w rzeczywistości zamiar ułatwić Primrose uczynienie tego miejsca lepszym niż w czasach sprzed rewolucji, ale przyda jej się punkt odniesienia.
Podobała jej się pewność z jaką Primrose przemierzała te sale, najwyraźniej dobrze sobie znane, jej pragmatyczna zadaniowość i brak pustych wstawek, które tak irytowały ją w rozmowach z Vanity czy Parkinsonami. Podejmując się zadań, preferowała skupiać się tylko na nich - nie na plotkach, herbatkach i opowieściach.
- Dysponujemy aktualnym inwentarzem? - Pochyliła się nad jednym z łóżek, by przerzucić część starego sprzętu i unieść do światła pożółkłe fiolki. Niektóre wciąż zawierały zawartość, którą trzeba będzie zutylizować. Nie ufała starym eliksirom, ale reszta pewnie będzie do odratowania. Przy odrobinie wysiłku, być może nie trzeba będzie wydawać na ten cel wielkiej ilości złota. Nie żeby Burke'om go brakowało, rzecz jasna. - Wezmę wszystko - Odwróciła się do Primrose z zamaszystym ruchem warkocza, przejmując teczkę po teczce i układając je w naramiennej torbie, magicznie dostosowanej do zmieszczenia dużej ilości dokumentów. - Wiadomo dlaczego kopalnię zamknięto? - spytała wreszcie, szczerze zaintrygowana. - Jeśli otwierasz ją ponownie, znaczy złoża się nie wyczerpały. Skrzydło szpitalne raczej nie było za to odpowiedzialne. - Więc być może nie powinno jej to interesować, ale nigdy nie kryła, że jest wścibska. Przeszła na drugą stronę sali, w myślach licząc łóżka. - Tutaj będzie z dziesięć miejsc, jeśli dostawić dwa łóżka przy samej ladzie uzdrowicielskiej. Na tamtej sali zmieści się najwyżej sześć. To wystarczająco jak na szpital o charakterze pracowniczego lazaretu. Jeśli skontaktujesz mnie z osobami odpowiedzialnymi za renowację, przekażę im dalsze wskazówki. - Uśmiechnęła się, wreszcie, choć był to uśmiech znużony.
- Dokumentacja się zachowała? Doskonale, jeśli będzie możliwość, chętnie ją przejrzę. Dałoby mi to obraz tego jak ten szpital funkcjonował wcześniej - mruknęła z zastanowieniem. Miała w rzeczywistości zamiar ułatwić Primrose uczynienie tego miejsca lepszym niż w czasach sprzed rewolucji, ale przyda jej się punkt odniesienia.
Podobała jej się pewność z jaką Primrose przemierzała te sale, najwyraźniej dobrze sobie znane, jej pragmatyczna zadaniowość i brak pustych wstawek, które tak irytowały ją w rozmowach z Vanity czy Parkinsonami. Podejmując się zadań, preferowała skupiać się tylko na nich - nie na plotkach, herbatkach i opowieściach.
- Dysponujemy aktualnym inwentarzem? - Pochyliła się nad jednym z łóżek, by przerzucić część starego sprzętu i unieść do światła pożółkłe fiolki. Niektóre wciąż zawierały zawartość, którą trzeba będzie zutylizować. Nie ufała starym eliksirom, ale reszta pewnie będzie do odratowania. Przy odrobinie wysiłku, być może nie trzeba będzie wydawać na ten cel wielkiej ilości złota. Nie żeby Burke'om go brakowało, rzecz jasna. - Wezmę wszystko - Odwróciła się do Primrose z zamaszystym ruchem warkocza, przejmując teczkę po teczce i układając je w naramiennej torbie, magicznie dostosowanej do zmieszczenia dużej ilości dokumentów. - Wiadomo dlaczego kopalnię zamknięto? - spytała wreszcie, szczerze zaintrygowana. - Jeśli otwierasz ją ponownie, znaczy złoża się nie wyczerpały. Skrzydło szpitalne raczej nie było za to odpowiedzialne. - Więc być może nie powinno jej to interesować, ale nigdy nie kryła, że jest wścibska. Przeszła na drugą stronę sali, w myślach licząc łóżka. - Tutaj będzie z dziesięć miejsc, jeśli dostawić dwa łóżka przy samej ladzie uzdrowicielskiej. Na tamtej sali zmieści się najwyżej sześć. To wystarczająco jak na szpital o charakterze pracowniczego lazaretu. Jeśli skontaktujesz mnie z osobami odpowiedzialnymi za renowację, przekażę im dalsze wskazówki. - Uśmiechnęła się, wreszcie, choć był to uśmiech znużony.
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Szpital nie był zaniedbany, był opuszczony, ewidentnie nie został zamknięty w całkowitym pośpiechu. Wyglądało to tak, jakby zapadła jakaś decyzja, która spowodowała, że to miejsce zostało zamknięte. Wśród zgromadzonego sprzętu nie brakowało starych fiolek z przeterminowanymi eliksirami oraz maści czy innych specyfików. Materace w łóżkach wymagały naprawy, ale nic czego nie dało się załatwić zaklęciem. To samo tyczy się innych mebli czy szaf. Odświeżenie i przywrócenie świetności, tego temu miejscu brakowało. Odgłosy pracy na zewnątrz zaś świadczyły o tym, że wszystko jest na dobrej drodze, aby ten stan rzeczy zmienić. Lady Burke nastawiona na działanie i wykonywanie zadań w sytuacjach biznesowych nie pozwalała sobie na zbędne wstawki, które jedynie przedłużyły by spotkanie, a jego celem nie była wizyta towarzyska jak to miało miejsce w oranżerii, jeszcze jakiś czas temu.
-To co widać. Należy doposażyć pomieszczenia, ale podstawowe narzędzia oraz meble już są. Wymagają odświeżenia. - Odpowiedziała przystając i pozwalając Elvirze pobieżnie sprawdzenie sprzętu medycznego. Patrzyła jak czarownica pakuje teczki, nie obawiała się, że nie wrócą. Prędzej spodziewała się doczepionych notatek niż zaginionych kartek. Na profesjonalizm panny Multon nie mogła narzekać. Co do niego mogła być pewna, że ta nie zawiedzie.
-Pozostaje to pewną tajemnicą rodową. - Odpowiedziała z cieniem rozbawienia w głosie. -Jak to zwykle bywa, ktoś coś wie, ale nie chce powiedzieć wszystkiego. Choć z danych wynika, że doszło do wypadku. Wielu mężczyzn zginęło i nagle okazało się, że nie ma kto pracować. Kopalnia przestała przynosić dochody, a generować straty. - Odparła zgodnie ze znaną jej historia od strony syna zarządcy tego miejsca. -Musiało narodzić się nowe pokolenie i dorosnąć, aby móc ponownie otworzyć to miejsce. - Podeszła do zakurzonego okna, za którym widziała uwijających się robotników. Jeżeli dobrze to rozplanuje, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem stworzy miejsce pracy do wielu osób, dla dwóch okolicznych miasteczek. Ta część hrabstwa zacznie się znów rozwijać, a ludzie w dobie kryzysu będa mogli realnie patrzeć w przyszłość. Frazesami i zapewnieniami nie napełnią garnków, nie polepszą swojego życia, a jedynie frustracja zacznie narastać z każdym dniem. Istniała spora szansa, że Durham będzie miejscem, w którym będą chcieli żyć i zakładać rodziny. Nie po to studiowała godzinami książki ekonomiczne, rozmawiała ze znawcami tematu i zdobywała nową wiedzę. Odwróciła się na powrót do Elviry. -Jak sądzisz ile zajmie ci czasu uporanie się z dokumentacją? - Zapytała wskazując na torbę, w której znalazły się wszystkie teczki, a blat stołu stał teraz całkowicie pusty.
-To co widać. Należy doposażyć pomieszczenia, ale podstawowe narzędzia oraz meble już są. Wymagają odświeżenia. - Odpowiedziała przystając i pozwalając Elvirze pobieżnie sprawdzenie sprzętu medycznego. Patrzyła jak czarownica pakuje teczki, nie obawiała się, że nie wrócą. Prędzej spodziewała się doczepionych notatek niż zaginionych kartek. Na profesjonalizm panny Multon nie mogła narzekać. Co do niego mogła być pewna, że ta nie zawiedzie.
-Pozostaje to pewną tajemnicą rodową. - Odpowiedziała z cieniem rozbawienia w głosie. -Jak to zwykle bywa, ktoś coś wie, ale nie chce powiedzieć wszystkiego. Choć z danych wynika, że doszło do wypadku. Wielu mężczyzn zginęło i nagle okazało się, że nie ma kto pracować. Kopalnia przestała przynosić dochody, a generować straty. - Odparła zgodnie ze znaną jej historia od strony syna zarządcy tego miejsca. -Musiało narodzić się nowe pokolenie i dorosnąć, aby móc ponownie otworzyć to miejsce. - Podeszła do zakurzonego okna, za którym widziała uwijających się robotników. Jeżeli dobrze to rozplanuje, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem stworzy miejsce pracy do wielu osób, dla dwóch okolicznych miasteczek. Ta część hrabstwa zacznie się znów rozwijać, a ludzie w dobie kryzysu będa mogli realnie patrzeć w przyszłość. Frazesami i zapewnieniami nie napełnią garnków, nie polepszą swojego życia, a jedynie frustracja zacznie narastać z każdym dniem. Istniała spora szansa, że Durham będzie miejscem, w którym będą chcieli żyć i zakładać rodziny. Nie po to studiowała godzinami książki ekonomiczne, rozmawiała ze znawcami tematu i zdobywała nową wiedzę. Odwróciła się na powrót do Elviry. -Jak sądzisz ile zajmie ci czasu uporanie się z dokumentacją? - Zapytała wskazując na torbę, w której znalazły się wszystkie teczki, a blat stołu stał teraz całkowicie pusty.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Nie rozumiała przyczyn, dla których poprzedni właściciele i pracownicy szpitala mieliby porzucać przybytek bez uprzedniego ogołocenia go ze wszystkiego, co dałoby się jeszcze wykorzystać lub sprzedać. Być może czasy były wtedy inne, ludzie mniej skrupulatnie liczyli monety - i zasoby, rzecz jasna, bo to właśnie one, znacznie bardziej niż pieniądze, były dzisiaj na wagę złota.
- Najwięcej wyniosą na rachunku ingrediencje dla alchemików oraz specjalistyczne narzędzia uzdrowicieli. A propos tego - masz na oku alchemika? Bez niego żaden szpital, nawet najmniejszy, sobie nie poradzi - Starannie dbała o dokumenty, które otrzymywała, nie tylko dlatego, że ceniła sobie szacunek Primrose, ale i zwyczajnie: pracy, której się podejmowała, nigdy nie robiła połowicznie. W swoich biurkach i folderach trzymała pedantyczny porządek i akta ze szpitala pewnie również odda w stanie bardziej uporządkowanym niż je otrzymała. - Może ktoś obłożył to miejsce klątwą - mruknęła z zamyśleniem w odpowiedzi na monolog Primrose. Nie patrzyła już na przyjaciółkę, tylko jednym ramieniem opierała się o ścianę przy oknie, by móc za nie ukradkiem wyglądać. Praca na dziedzińcu wrzała. - Natychmiast przychodzi mi na myśl Beachy Head i tamtejsze jaskinie. Pamiętasz? Wydaje się, że to było tak niedawno. - Tak niedawno, gdy jeszcze była sobą. Uniosła brew. To mogła być plaga. - Niemniej jednak wierzę, że nie kusiłabyś się o przewodzenie projektowi, którego nie zamierzasz doprowadzić do końca. Jeśli objęłaś go swoim patronatem, z pewnością się powiedzie. - Kiwnęła głową w nieudawanym respekcie, a potem przeszła do kolejnego okna, stukając obcasami w mdłym echu pustych sal szpitalnych. - Dzień, maksymalnie dwa. Dłużej zajmie ocena twoich uzdrowicieli. Chciałabym zamknąć się w tygodniu, ale nie mam pewności. O wszystkich postępach będę na bieżąco informować cię listownie. - Przysiadła na skraju krzesła przy pustym biurku i podparła brodę na zaciśniętych pięściach. - A tobie na jakim czasie zależy? Zdeklarowałaś się już z jakąś datą rozpoczęcia pracy kopalni? - Kwestie wielkiej biurokracji były Elvirze odległe, ale umiała sobie wyobrazić, że dla słownej i zawsze odpowiedzialnej Primrose Burke będą stanowiły olbrzymią wartość.
- Najwięcej wyniosą na rachunku ingrediencje dla alchemików oraz specjalistyczne narzędzia uzdrowicieli. A propos tego - masz na oku alchemika? Bez niego żaden szpital, nawet najmniejszy, sobie nie poradzi - Starannie dbała o dokumenty, które otrzymywała, nie tylko dlatego, że ceniła sobie szacunek Primrose, ale i zwyczajnie: pracy, której się podejmowała, nigdy nie robiła połowicznie. W swoich biurkach i folderach trzymała pedantyczny porządek i akta ze szpitala pewnie również odda w stanie bardziej uporządkowanym niż je otrzymała. - Może ktoś obłożył to miejsce klątwą - mruknęła z zamyśleniem w odpowiedzi na monolog Primrose. Nie patrzyła już na przyjaciółkę, tylko jednym ramieniem opierała się o ścianę przy oknie, by móc za nie ukradkiem wyglądać. Praca na dziedzińcu wrzała. - Natychmiast przychodzi mi na myśl Beachy Head i tamtejsze jaskinie. Pamiętasz? Wydaje się, że to było tak niedawno. - Tak niedawno, gdy jeszcze była sobą. Uniosła brew. To mogła być plaga. - Niemniej jednak wierzę, że nie kusiłabyś się o przewodzenie projektowi, którego nie zamierzasz doprowadzić do końca. Jeśli objęłaś go swoim patronatem, z pewnością się powiedzie. - Kiwnęła głową w nieudawanym respekcie, a potem przeszła do kolejnego okna, stukając obcasami w mdłym echu pustych sal szpitalnych. - Dzień, maksymalnie dwa. Dłużej zajmie ocena twoich uzdrowicieli. Chciałabym zamknąć się w tygodniu, ale nie mam pewności. O wszystkich postępach będę na bieżąco informować cię listownie. - Przysiadła na skraju krzesła przy pustym biurku i podparła brodę na zaciśniętych pięściach. - A tobie na jakim czasie zależy? Zdeklarowałaś się już z jakąś datą rozpoczęcia pracy kopalni? - Kwestie wielkiej biurokracji były Elvirze odległe, ale umiała sobie wyobrazić, że dla słownej i zawsze odpowiedzialnej Primrose Burke będą stanowiły olbrzymią wartość.
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Kopalnia na razie przynosi same wydatki, ale zdawała sobie sprawę, że inwestycje mają to do siebie, że zaczynają się zwracać dopiero po jakimś czasie. Wspomniane przez Elvirę, niezbędne zakupy wcale jej nie zdziwiły. Nie spodziewała się niczego innego.
-Mam na razie jednego, ale nadal szukam kogoś komu mogłabym powierzyć to zadanie bez mrugnięcia okiem. - Choć i tak na początku będzie wszystko sprawdzać, pochylać się nad każdą decyzją. Nie mogła niczego pozostawić przypadkowi i musiała mieć pewność, że kopalnia dobrze prosperuje i działa należycie. Zaufana osoba na pewno ułatwi wszelkie działania i dalsze inwestycje. Lady Burke posiadała niemałą wiedzę na temat alchemii, ale nie była mistrzem i nie rościła sobie praw do bycia wszechwiedzącą, choć znaleźli by się tacy, którzy stwierdzą, że pozjadała wszystkie rozumy. Westchnęła cicho, kiedy rozwiązała jeden problem, pojawiały się na jego miejsce dwa kolejne. Niczym hydra i jej odrastające głowy. Pomimo tego, nie miała zamiaru się wycofać i zawrócić. Uparta lady Burke doprowadza wszystko do końca i nie pozwala sobie, aby kierowały nią emocje. Te zaś, ostatnimi czasy, mocno ją przytłaczały. Poczucie beznadziei nie było jej obce, ale nie załamie się. To nie leżało w jej naturze.
-Istnieje niemała szansa, że ktoś przeklął to miejsce. - Uśmiechnęła się kącikiem ust. -Jeżeli tak jest, to niedługo się o tym dowiem. - Dodała z przekąsem w głosie, a potem spojrzała na swoją dłoń, która już nie nosiła śladów sinicy dzięki interwencji Cassandry i jej leków. -Nie było to, aż tak dawno temu. - Odwróciła się w stronę Elviry i potoczyła wzrokiem po małym pomieszczeniu, które miała nadzieję, że niedługo będzie znów pełniło swoją funkcję. -Dziękuję za te słowa uznania. - Po raz kolejny słyszała jak padają ze strony czarownicy. Nie obrażała jej, lecz realnie wyrażała swoje myśli, a Primrose czuła wsparcie, które było jej potrzebne. -Mam zamiar kopalnię oficjalnie otworzyć najpóźniej we wrześniu. - Ambitny plan, ale nie chciała się zatrzymywać i zwlekać. Im wcześniej kopalnie zacznie pracować tym lepiej dla hrabstwa i ludzi, którzy czekają na swoją pracę. Teraz już uwijają się na zewnątrz chcąc miejsce to doprowadzić do użytku. -To oznacza, że do tego czasu wszystko musi być już gotowe do pracy. Nie mogę pozwolić sobie na to, że kopalnia zacznie działać, ale zaplecze nie będzie gotowe. - W ramach zaplecza była między innymi opieka zdrowotna dla górników i ich rodzin, magazyny, przetwórnie kamienia oraz cały system przewozu towarów i ich eksportu do innych hrabstw, a później krajów, oprócz tego lokalny wyrób, który będzie sprzedawany dalej. To wszystko musiało stać i być gotowe kiedy oficjalnie kopalnia rozpocznie swoją działalność.
-Mam na razie jednego, ale nadal szukam kogoś komu mogłabym powierzyć to zadanie bez mrugnięcia okiem. - Choć i tak na początku będzie wszystko sprawdzać, pochylać się nad każdą decyzją. Nie mogła niczego pozostawić przypadkowi i musiała mieć pewność, że kopalnia dobrze prosperuje i działa należycie. Zaufana osoba na pewno ułatwi wszelkie działania i dalsze inwestycje. Lady Burke posiadała niemałą wiedzę na temat alchemii, ale nie była mistrzem i nie rościła sobie praw do bycia wszechwiedzącą, choć znaleźli by się tacy, którzy stwierdzą, że pozjadała wszystkie rozumy. Westchnęła cicho, kiedy rozwiązała jeden problem, pojawiały się na jego miejsce dwa kolejne. Niczym hydra i jej odrastające głowy. Pomimo tego, nie miała zamiaru się wycofać i zawrócić. Uparta lady Burke doprowadza wszystko do końca i nie pozwala sobie, aby kierowały nią emocje. Te zaś, ostatnimi czasy, mocno ją przytłaczały. Poczucie beznadziei nie było jej obce, ale nie załamie się. To nie leżało w jej naturze.
-Istnieje niemała szansa, że ktoś przeklął to miejsce. - Uśmiechnęła się kącikiem ust. -Jeżeli tak jest, to niedługo się o tym dowiem. - Dodała z przekąsem w głosie, a potem spojrzała na swoją dłoń, która już nie nosiła śladów sinicy dzięki interwencji Cassandry i jej leków. -Nie było to, aż tak dawno temu. - Odwróciła się w stronę Elviry i potoczyła wzrokiem po małym pomieszczeniu, które miała nadzieję, że niedługo będzie znów pełniło swoją funkcję. -Dziękuję za te słowa uznania. - Po raz kolejny słyszała jak padają ze strony czarownicy. Nie obrażała jej, lecz realnie wyrażała swoje myśli, a Primrose czuła wsparcie, które było jej potrzebne. -Mam zamiar kopalnię oficjalnie otworzyć najpóźniej we wrześniu. - Ambitny plan, ale nie chciała się zatrzymywać i zwlekać. Im wcześniej kopalnie zacznie pracować tym lepiej dla hrabstwa i ludzi, którzy czekają na swoją pracę. Teraz już uwijają się na zewnątrz chcąc miejsce to doprowadzić do użytku. -To oznacza, że do tego czasu wszystko musi być już gotowe do pracy. Nie mogę pozwolić sobie na to, że kopalnia zacznie działać, ale zaplecze nie będzie gotowe. - W ramach zaplecza była między innymi opieka zdrowotna dla górników i ich rodzin, magazyny, przetwórnie kamienia oraz cały system przewozu towarów i ich eksportu do innych hrabstw, a później krajów, oprócz tego lokalny wyrób, który będzie sprzedawany dalej. To wszystko musiało stać i być gotowe kiedy oficjalnie kopalnia rozpocznie swoją działalność.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Choć założenie własnego gabinetu wiele nauczyło ją w kwestiach organizacji pracy uzdrowicielskiej, nadzorowanie szpitalem było dla niej wciąż kwestią nową i szczęśliwie Primrose nie oczekiwała od niej nic więcej poza wstępnymi radami oraz oceną pracowników, bo próba podjęcia stanowiska dyrektorskiego okazałaby się pewnie tylko upokorzeniem. Znała swoje słabsze strony, nawet jeśli przez większość czasu decydowała się je ignorować, unikając sytuacji, w których wyszłyby na jaw. Sprawdzanie uzdrowicieli przyjdzie jej łatwo, bo pełniła już w czasach Munga funkcję nauczyciela dla stażystów, przejmując pałeczkę prosektorium po starej Kim. Wiedziała, czego szukać i oczekiwać po pomniejszych uzdrowicielach - żaden z nich nie będzie zapewne specjalistą, lecz to i lepiej, bo w tej kwestii najwięcej wiedzy miała z zakresu chorób wewnętrznych. Medycyna urazowa była dziedziną, którą zajęła się zaledwie rok temu, nie w pełni z własnej woli, a ze zwykłej potrzeby - wszak trwała wojna, a ona pełniła służbę u Rycerzy.
Jeszcze wróci do dawnej pozycji. Nie miała żadnych wątpliwości.
Uwagę Elviry przykuła jednak zaraz prosta i lekko rzucona odpowiedź Primrose.
- Nie wysłałaś jeszcze ekspedycji? - Zaskoczyło ją to, po przyjaciółce jako ostatniej spodziewałaby się lekkomyślności. - Jeśli kopalnia okaże się przeklęta, górnicy nie będą chcieli tam wrócić. Zresztą, nieistotne. - Machnęła ręką, bo to nie był jej zakres obowiązków, jej ekspertyza. Primrose musiała sobie jakoś poradzić z niebezpieczeństwami wewnątrz jaskiń i głosami oporu pracowników. Była w końcu działaczką społeczną, chyba umiała zjednywać sobie ludzi. W każdym razie na pewno znacznie lepiej niż Elvira.
- Do września jeszcze sporo czasu. Uspokoiłaś mnie. - Uśmiechnęła się pokątnie. Nie oznaczało to, że zamierza wykonywać swą pracę mozolnie, ale z pewnością bezpieczniej będzie założyć, że dysponuje marginesem kilku tygodni. - Nie obawiaj się, szpital będzie funkcjonował już przed wrześniem, jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem. Na spotkania ze swoimi uzdrowicielami możesz umówić mnie już na przyszły tydzień, wtorek lub środę, najlepiej w godzinach wieczornych. Napiszę w tym czasie do znanego mi człowieka z Northumberland, który kończył ze mną kurs uzdrowicielski. - Zaoferowała Primrose ramię, jak przyjaciółka, ale też z pewną asertywnością pasującą raczej do lorda niż do kobiety. - Dziękuję ci za pokładane we mnie zaufanie.
/zt x2 <3
Jeszcze wróci do dawnej pozycji. Nie miała żadnych wątpliwości.
Uwagę Elviry przykuła jednak zaraz prosta i lekko rzucona odpowiedź Primrose.
- Nie wysłałaś jeszcze ekspedycji? - Zaskoczyło ją to, po przyjaciółce jako ostatniej spodziewałaby się lekkomyślności. - Jeśli kopalnia okaże się przeklęta, górnicy nie będą chcieli tam wrócić. Zresztą, nieistotne. - Machnęła ręką, bo to nie był jej zakres obowiązków, jej ekspertyza. Primrose musiała sobie jakoś poradzić z niebezpieczeństwami wewnątrz jaskiń i głosami oporu pracowników. Była w końcu działaczką społeczną, chyba umiała zjednywać sobie ludzi. W każdym razie na pewno znacznie lepiej niż Elvira.
- Do września jeszcze sporo czasu. Uspokoiłaś mnie. - Uśmiechnęła się pokątnie. Nie oznaczało to, że zamierza wykonywać swą pracę mozolnie, ale z pewnością bezpieczniej będzie założyć, że dysponuje marginesem kilku tygodni. - Nie obawiaj się, szpital będzie funkcjonował już przed wrześniem, jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem. Na spotkania ze swoimi uzdrowicielami możesz umówić mnie już na przyszły tydzień, wtorek lub środę, najlepiej w godzinach wieczornych. Napiszę w tym czasie do znanego mi człowieka z Northumberland, który kończył ze mną kurs uzdrowicielski. - Zaoferowała Primrose ramię, jak przyjaciółka, ale też z pewną asertywnością pasującą raczej do lorda niż do kobiety. - Dziękuję ci za pokładane we mnie zaufanie.
/zt x2 <3
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|30.07.1958
Primrose Burke przekroczyła progi kopalni cyny o poranku. Została przywitana przez głośny dźwięk pracujących ludzi i zapach metalu unoszący się w powietrzu. Zanim przekroczyła główne drzwi budynku administracyjnego, zmieniła swoje zwykłe eleganckie ubranie na coś bardziej praktycznego - dzisiejszego dnia musiała zajrzeć głęboko w świat kopalni. Czekały ją analizy i porównania próbek, przeglądanie licznych dokumentów i rozmowy na temat potencjalnego otwarcia. Miała nadzieję, że nastąpi to wraz z końcem roku. Miała też świadomość, że może dojść do przesunięcia.
-Lady Burke, czekaliśmy! - powitał ją William Thornton, główny ekonomista kopalni. -Mamy najnowsze raporty. Zaczynamy od analizy bieżącego kwartału czy od razu skoczyć do prognoz na przyszły rok?
-Zacznijmy od tego, co mamy na dzień dzisiejszy. Chcę zobaczyć wszystkie aktualne dane i dowiedzieć się, co wpływa na naszą sytuację finansową. - odpowiedziała z uprzejmym uśmiechem. Cieszyła się na widok entuzjazmu ekonomisty, to dobrze wróżyło.
Zanurzyła się w liczbach, zestawieniach i wykresach, zwracając szczególną uwagę na wszelkie odchylenia od normy. Kopalnia działała sprawnie, ale każdy szczegół był ważny. Nie mogli sobie pozwolić na jakikolwiek przypadek. Musieli być pewni, że są przygotowani na większość ewentualności. Chciała wiedzieć, że zespół, który był odpowiedzialny za decyzje i plany wie co robi, a tym samym nie stara się zatuszować przed nią pewnych spraw. Koniecznie poprosi Xaviera, aby zerknął jeszcze na dokumenty. Podczas gdy patrzyła na kolejne kolumny rachunków, zdała sobie sprawę, że musi porozmawiać z zarządcą kopalni, aby lepiej zrozumieć sytuację na miejscu.
-Panie Anderson, mam kilka pytań.- Powiedziała powoli nie odrywając spojrzenia od dokumentów. Po chwili zorientowała się, że zapadła martwa cisza w pomieszczeniu. Uniosła wzrok na zarządcę, który stał w napięciu i oczekiwaniu. To sprawiło, że stała się bardziej czujna. Primrose wyciągnęła swoje notatki i zaczęła zadawać pytania.- Jakie są prognozy dotyczące cen cyny na rynku? Czy są jakiekolwiek zmiany w technologiach wydobycia, które mogą wpłynąć na naszą wydajność? A co z nowymi regulacjami? - Wiedziała, że tych pytań było wiele, ale czego się spodziewali? Że młoda panna pouśmiecha się i powie im, że wykonują świetną robotę. I tak udało się jej przekonać ich, że ma coś więcej do powiedzenia niż jakie krzesła i obicia dobrać do głównego gabinetu.
Czarodziej odpowiedział na każde z pytań i dzielił się swoim doświadczeniem. W miarę rozmowy zaczęli wspólnie planować działania na kolejne miesiące, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki wpływające na kopalnię.
Kopalnia cyny doświadczyła dynamicznego rozwoju. Dzięki zwiększeniu efektywności procesów wydobywczych oraz optymalizacji kosztów operacyjnych, produkcja cyny wzrośnie co zaowocuje zyskami. James Anderson i jego zespół zarządzający kopalnią wprowadzili innowacje technologiczne, które przyspieszyły procesy i zwiększyły wydajność.
W międzyczasie na rynku zauważalne było znaczne zapotrzebowanie na cynę. Szczególnie w okresie wojny, gdzie produkcja i naprawa kociołków oraz naczyń były kluczowym elementem działań gospodarczych. Wielu producentów, zmagających się z ograniczeniami dostaw z innych źródeł, zwracało uwagę na kopalnię, która mogła oferować stabilną dostawę surowca.
-Lady Burke, to jest dobry moment, aby otwierać kopalnię. Jesteśmy praktycznie gotowi na to, aby zaczęła działać. - Zapewniał ją William Thornton. -Eksport kopalni cyny poza Anglię również nabrał nowego znaczenia. W czasie wojny, kiedy granice stały się nie tylko przeszkodą handlową, ale także obszarem ryzyka, kopalnia może skoncentrować się na budowaniu silnych relacji z partnerami handlowymi, którzy potrzebują pewnych dostaw cyny.
-A co z infrastruktura? Nie widzę planów, które były tak zachwalane. - Chciała zachłysnąć się optymizmem, ale jednak coś jej podpowiadało, że musi być ostrożna i nie dać się ponieść tej myśli. Nawet jak miało być zawieszenie broni, tak kiedyś ono się skończy. Kryzys wróci i muszą być na niego gotowi. Kopalnia musi sprawnie działać.
-Nowe tunele i kopalniane galerie są wznoszone, aby maksymalnie wykorzystać złoża cyny. - Zarządca odsłonił plany wskazująć na udrożnione korytarze, które wcześniej były zasypane bądź zalane. Część udało się odzyskać, w innych przypadkach konieczne były wyznaczenie nowych tras. Analiza rachunków, planów sprawiła, że poczuła się zmęczona, jednak widziała też progres jaki poczynili od zimy.
W ramach przerwy od papierów postawiła sprawdzić skład i jakość wydobywanego surowca. Wcześniej zgłosiła zapotrzebowanie, aby samej nie musieć wchodzić w głąb kopalni, tylko udać się do przygotowanego stołu z próbkami, z różnych miejsc. Każda z nich była dokładnie opisana w jaki sposób została pobrana oraz w którym miejscu.
Miała ze sobą specjalny sprzęt, który pozwalał na dokładne badania składu chemicznego.
Primrose, uzbrojona w swojej notatki przystąpiła do analizy próbek. Korzystając z tablic alchemicznych, odważników raz odczynników, z jakich korzystała w swojej pracy nad talizmanami, sprawdzała zawartość różnych pierwiastków w cynie. Czuła, że dokładność tych badań jest kluczowa, zwłaszcza w kontekście wysokiego zapotrzebowania na surowiec o najwyższej jakości.
Pierwszym krokiem Primrose było zawsze badanie wizualne. Starannie oglądała każdy kawałek cyny, szukając wszelkich nieprawidłowości, nierówności czy zabrudzeń. Jako wytwórczyni talizmanów zawsze zwracała uwagę na to jakiej jakości jest produkt Każda skaza czy też wada mogła rzutować na jakość wykonanego talizmanu. Skazy mogły wskazywać na złe wydobycie lub też nieodpowiednie przechowywanie cyny.
Sięgając po lupę dokładnie przyglądała się każdej próbce. Po obejrzeniu odkładała je na bok dzieląc na grupy. Mężczyźni obok, jak na razie milczeli i jedynie się przyglądali.
Następnie przystąpiła do analizy składu chemicznego. Primrose zwracała uwagę na wszelkie odstępstwa od standardowych parametrów, co mogło wskazywać na nieprawidłowości w procesie wydobycia.
W trakcie analizy skupiała się na kluczowych elementach, takich jak czystość cyny, zawartość metali, obecność zanieczyszczeń i inne parametry wpływające na finalną jakość surowca. Z jej doświadczeniem, wiedziała, że ostateczna jakość cyny ma bezpośrednie przełożenie na atrakcyjność surowca na rynku. Wstępne wyniki okazały się zadowalające, mogła mieć pewność, że dalej mogą rozwijać kopalnię. Poleciła, aby kolejne próbki wysłać bezpośrednio do Durham, chciała dokładniej się im przyjrzeć w pracowni. W spokoju i w ciszy będzie mogła w pełni skupić się na ich analizie.
Wierzyła, że badania składu surowca było dowodem na to, że skuteczne zarządzanie nie kończy się na liczbach, ale obejmuje także bezpośrednią analizę jakości oferowanych produktów. Dzięki temu kopalnia będzie mogła dostarczać na rynek cynę spełniającą najwyższe standardy jakości, co było kluczowe w kontekście rosnącego zapotrzebowania na ten surowiec.
-Jaką metodą wydobywano próbkę numer trzy, pięć oraz osiem? - Zapytała wskazując na jedną grupę grudek.
-Pieczenia, lady Burke - wyjaśnił zarządca.
-Widać - mruknęła niezadowolona. -Temperatura była za wysoka, to sprawiło, że cyna jest słabszej jakości, a to oznacza, że kociołek, który zostanie zakupiony na Pokątnej po paru użyciach zacznie przeciekać. - Ujęła jedną z grudek, wskazała na nieznaczne, zbielałe pęknięcia. Cyna w czystej postaci miała ciemny kolor, wręcz czarny mieniący się srebrem. -Może być porowata, może być nierówna po pieczeniu, ale nie można dopuszczać do jej pęknięcia. - Odłożyła grudkę. Nie chciała mówić wprost, żeby poprawili technologię. To się rozumiało samo z siebie. -Rozumiem, że ruda jeden, dwa, cztery to destylacja, a sześć i siedem kwasami?
-Tak jest, lady Burke
Pokiwała głową i wstała ze swojego miejsca. Spojrzała jeszcze raz na próbki na stole.
-Testujcie nadal prażenie, ale destylacja ma być dopracowana do perfekcji. - Posłała mężczyźnie uważne spojrzenie. Mogła uczyć się jeszcze ekonomii, mogła nie rozumieć wszystkich jej zawiłości, ale jeżeli chodzi o płody ziemi była dość biegła i z każdym zamówieniem, z każdym kolejnym badaniem rud i ich współdziałania na odczynniki była lepsza. Dla Primrose ocena jakości cyny była sztuką i nauką jednocześnie. Jej praca nie tylko podnosiła standardy, ale także miała przyczynić się do doskonalenia procesów wydobywczych.
-Jak wygląda sprawa pracowników? - Zadała kolejne pytanie od progu, jak tylko wróciła z badań cyny. -Na ilu możemy liczyć na ten moment? Jakie są ich kompetencje?
-Zebraliśmy wszystkie niezbędne dane. - Zaczął zarządca, a widząc wyciągniętą dłoń kobiety wiedział, że musi jak najszybciej dostarczyć jej plik dokumentów. Czarownica zawsze chciała potwierdzenia w formie dokumentów. Już tego się nauczył, że nigdy nie zawierzała na słowo. Musieli być też świadomy, że spojrzy na nie również nestor rodu. -Mamy paru byłych górników oraz ich synów albo wnuków. Cztery osoby zgłosiły się do pracy. Mają odpowiednie umiejętności z geomancji oraz transmutacji oraz nie brakuje im krzepy. - Usłyszała, a w tym czasie przeglądała każdą z teczek. Patrzyła na to czym się wcześniej zajmowali. Chciała zwyczajnie wiedzieć czy mężczyźni wzięli wszystko pod uwagę. Nie miała zamiaru podważać ich decyzji.
-Opieka medyczna?
-Z polecenia panny Elviry Multon zjawił się tutaj uzdrowiciel, wskazał dwie osoby,a te zgodziły się na przeniesienie i pracę przy kopalni oraz opiekę nad górnikami oraz ich rodzinami.
Primrose pokiwała głową. Można było mówić wiele o Elvirze, ale wierzyła, że nie poleciła jej złą osobę. Wyglądało na to, że wszystko było brane pod uwagę, każdy aspekt powoli zamykali i tym samym zbliżali się do oficjalnego otwarcia kopalni.
-Dziękuję. - Oznajmiła wstając ze swojego miejsca, podała każdemu z mężczyzn dłoń, ci ją uścisnęli. -Wszystkie raporty, wyniki oraz analizy przekażę do nestora Burke oraz lorda Xaviera, który jest bardzo zainteresowany jak wygląda nasz postęp. Widzimy się za dwa tygodnie. Proszę dać znać, co z szybem piętnastym oraz korytarzem ósmym. Jeżeli nie da rady go osuszyć musimy pomyśleć nad innym rozwiązaniem. - Sięgnęła po zestaw teczek, które zaraz obok niej lewitowały za pomocą prostego zaklęcia. Mężczyźni zapewnili, że będą gotowi na kolejne spotkanie. Lady Burke wyszła z pomieszczenia z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Należało teraz wyniki przedstawić ojcu oraz kuzynowi, którzy wskażą na aspekty, które jej umknęły. Była im wdzięczna za to, że może sama rozmawiać i zarządcą i ekonomem, dzięki temu wdrażała się, a jednocześnie nadal miała wsparcie osób, które dzięki doświadczeniu i wiedzy wskazywały jej właściwy kierunek i pozwalały na rozwój. Miała świadomość, że żadna inna czarownica z jej środowiska nie zajmuje się podobnym przedsięwzięciem.
|zt
Primrose Burke przekroczyła progi kopalni cyny o poranku. Została przywitana przez głośny dźwięk pracujących ludzi i zapach metalu unoszący się w powietrzu. Zanim przekroczyła główne drzwi budynku administracyjnego, zmieniła swoje zwykłe eleganckie ubranie na coś bardziej praktycznego - dzisiejszego dnia musiała zajrzeć głęboko w świat kopalni. Czekały ją analizy i porównania próbek, przeglądanie licznych dokumentów i rozmowy na temat potencjalnego otwarcia. Miała nadzieję, że nastąpi to wraz z końcem roku. Miała też świadomość, że może dojść do przesunięcia.
-Lady Burke, czekaliśmy! - powitał ją William Thornton, główny ekonomista kopalni. -Mamy najnowsze raporty. Zaczynamy od analizy bieżącego kwartału czy od razu skoczyć do prognoz na przyszły rok?
-Zacznijmy od tego, co mamy na dzień dzisiejszy. Chcę zobaczyć wszystkie aktualne dane i dowiedzieć się, co wpływa na naszą sytuację finansową. - odpowiedziała z uprzejmym uśmiechem. Cieszyła się na widok entuzjazmu ekonomisty, to dobrze wróżyło.
Zanurzyła się w liczbach, zestawieniach i wykresach, zwracając szczególną uwagę na wszelkie odchylenia od normy. Kopalnia działała sprawnie, ale każdy szczegół był ważny. Nie mogli sobie pozwolić na jakikolwiek przypadek. Musieli być pewni, że są przygotowani na większość ewentualności. Chciała wiedzieć, że zespół, który był odpowiedzialny za decyzje i plany wie co robi, a tym samym nie stara się zatuszować przed nią pewnych spraw. Koniecznie poprosi Xaviera, aby zerknął jeszcze na dokumenty. Podczas gdy patrzyła na kolejne kolumny rachunków, zdała sobie sprawę, że musi porozmawiać z zarządcą kopalni, aby lepiej zrozumieć sytuację na miejscu.
-Panie Anderson, mam kilka pytań.- Powiedziała powoli nie odrywając spojrzenia od dokumentów. Po chwili zorientowała się, że zapadła martwa cisza w pomieszczeniu. Uniosła wzrok na zarządcę, który stał w napięciu i oczekiwaniu. To sprawiło, że stała się bardziej czujna. Primrose wyciągnęła swoje notatki i zaczęła zadawać pytania.- Jakie są prognozy dotyczące cen cyny na rynku? Czy są jakiekolwiek zmiany w technologiach wydobycia, które mogą wpłynąć na naszą wydajność? A co z nowymi regulacjami? - Wiedziała, że tych pytań było wiele, ale czego się spodziewali? Że młoda panna pouśmiecha się i powie im, że wykonują świetną robotę. I tak udało się jej przekonać ich, że ma coś więcej do powiedzenia niż jakie krzesła i obicia dobrać do głównego gabinetu.
Czarodziej odpowiedział na każde z pytań i dzielił się swoim doświadczeniem. W miarę rozmowy zaczęli wspólnie planować działania na kolejne miesiące, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki wpływające na kopalnię.
Kopalnia cyny doświadczyła dynamicznego rozwoju. Dzięki zwiększeniu efektywności procesów wydobywczych oraz optymalizacji kosztów operacyjnych, produkcja cyny wzrośnie co zaowocuje zyskami. James Anderson i jego zespół zarządzający kopalnią wprowadzili innowacje technologiczne, które przyspieszyły procesy i zwiększyły wydajność.
W międzyczasie na rynku zauważalne było znaczne zapotrzebowanie na cynę. Szczególnie w okresie wojny, gdzie produkcja i naprawa kociołków oraz naczyń były kluczowym elementem działań gospodarczych. Wielu producentów, zmagających się z ograniczeniami dostaw z innych źródeł, zwracało uwagę na kopalnię, która mogła oferować stabilną dostawę surowca.
-Lady Burke, to jest dobry moment, aby otwierać kopalnię. Jesteśmy praktycznie gotowi na to, aby zaczęła działać. - Zapewniał ją William Thornton. -Eksport kopalni cyny poza Anglię również nabrał nowego znaczenia. W czasie wojny, kiedy granice stały się nie tylko przeszkodą handlową, ale także obszarem ryzyka, kopalnia może skoncentrować się na budowaniu silnych relacji z partnerami handlowymi, którzy potrzebują pewnych dostaw cyny.
-A co z infrastruktura? Nie widzę planów, które były tak zachwalane. - Chciała zachłysnąć się optymizmem, ale jednak coś jej podpowiadało, że musi być ostrożna i nie dać się ponieść tej myśli. Nawet jak miało być zawieszenie broni, tak kiedyś ono się skończy. Kryzys wróci i muszą być na niego gotowi. Kopalnia musi sprawnie działać.
-Nowe tunele i kopalniane galerie są wznoszone, aby maksymalnie wykorzystać złoża cyny. - Zarządca odsłonił plany wskazująć na udrożnione korytarze, które wcześniej były zasypane bądź zalane. Część udało się odzyskać, w innych przypadkach konieczne były wyznaczenie nowych tras. Analiza rachunków, planów sprawiła, że poczuła się zmęczona, jednak widziała też progres jaki poczynili od zimy.
W ramach przerwy od papierów postawiła sprawdzić skład i jakość wydobywanego surowca. Wcześniej zgłosiła zapotrzebowanie, aby samej nie musieć wchodzić w głąb kopalni, tylko udać się do przygotowanego stołu z próbkami, z różnych miejsc. Każda z nich była dokładnie opisana w jaki sposób została pobrana oraz w którym miejscu.
Miała ze sobą specjalny sprzęt, który pozwalał na dokładne badania składu chemicznego.
Primrose, uzbrojona w swojej notatki przystąpiła do analizy próbek. Korzystając z tablic alchemicznych, odważników raz odczynników, z jakich korzystała w swojej pracy nad talizmanami, sprawdzała zawartość różnych pierwiastków w cynie. Czuła, że dokładność tych badań jest kluczowa, zwłaszcza w kontekście wysokiego zapotrzebowania na surowiec o najwyższej jakości.
Pierwszym krokiem Primrose było zawsze badanie wizualne. Starannie oglądała każdy kawałek cyny, szukając wszelkich nieprawidłowości, nierówności czy zabrudzeń. Jako wytwórczyni talizmanów zawsze zwracała uwagę na to jakiej jakości jest produkt Każda skaza czy też wada mogła rzutować na jakość wykonanego talizmanu. Skazy mogły wskazywać na złe wydobycie lub też nieodpowiednie przechowywanie cyny.
Sięgając po lupę dokładnie przyglądała się każdej próbce. Po obejrzeniu odkładała je na bok dzieląc na grupy. Mężczyźni obok, jak na razie milczeli i jedynie się przyglądali.
Następnie przystąpiła do analizy składu chemicznego. Primrose zwracała uwagę na wszelkie odstępstwa od standardowych parametrów, co mogło wskazywać na nieprawidłowości w procesie wydobycia.
W trakcie analizy skupiała się na kluczowych elementach, takich jak czystość cyny, zawartość metali, obecność zanieczyszczeń i inne parametry wpływające na finalną jakość surowca. Z jej doświadczeniem, wiedziała, że ostateczna jakość cyny ma bezpośrednie przełożenie na atrakcyjność surowca na rynku. Wstępne wyniki okazały się zadowalające, mogła mieć pewność, że dalej mogą rozwijać kopalnię. Poleciła, aby kolejne próbki wysłać bezpośrednio do Durham, chciała dokładniej się im przyjrzeć w pracowni. W spokoju i w ciszy będzie mogła w pełni skupić się na ich analizie.
Wierzyła, że badania składu surowca było dowodem na to, że skuteczne zarządzanie nie kończy się na liczbach, ale obejmuje także bezpośrednią analizę jakości oferowanych produktów. Dzięki temu kopalnia będzie mogła dostarczać na rynek cynę spełniającą najwyższe standardy jakości, co było kluczowe w kontekście rosnącego zapotrzebowania na ten surowiec.
-Jaką metodą wydobywano próbkę numer trzy, pięć oraz osiem? - Zapytała wskazując na jedną grupę grudek.
-Pieczenia, lady Burke - wyjaśnił zarządca.
-Widać - mruknęła niezadowolona. -Temperatura była za wysoka, to sprawiło, że cyna jest słabszej jakości, a to oznacza, że kociołek, który zostanie zakupiony na Pokątnej po paru użyciach zacznie przeciekać. - Ujęła jedną z grudek, wskazała na nieznaczne, zbielałe pęknięcia. Cyna w czystej postaci miała ciemny kolor, wręcz czarny mieniący się srebrem. -Może być porowata, może być nierówna po pieczeniu, ale nie można dopuszczać do jej pęknięcia. - Odłożyła grudkę. Nie chciała mówić wprost, żeby poprawili technologię. To się rozumiało samo z siebie. -Rozumiem, że ruda jeden, dwa, cztery to destylacja, a sześć i siedem kwasami?
-Tak jest, lady Burke
Pokiwała głową i wstała ze swojego miejsca. Spojrzała jeszcze raz na próbki na stole.
-Testujcie nadal prażenie, ale destylacja ma być dopracowana do perfekcji. - Posłała mężczyźnie uważne spojrzenie. Mogła uczyć się jeszcze ekonomii, mogła nie rozumieć wszystkich jej zawiłości, ale jeżeli chodzi o płody ziemi była dość biegła i z każdym zamówieniem, z każdym kolejnym badaniem rud i ich współdziałania na odczynniki była lepsza. Dla Primrose ocena jakości cyny była sztuką i nauką jednocześnie. Jej praca nie tylko podnosiła standardy, ale także miała przyczynić się do doskonalenia procesów wydobywczych.
-Jak wygląda sprawa pracowników? - Zadała kolejne pytanie od progu, jak tylko wróciła z badań cyny. -Na ilu możemy liczyć na ten moment? Jakie są ich kompetencje?
-Zebraliśmy wszystkie niezbędne dane. - Zaczął zarządca, a widząc wyciągniętą dłoń kobiety wiedział, że musi jak najszybciej dostarczyć jej plik dokumentów. Czarownica zawsze chciała potwierdzenia w formie dokumentów. Już tego się nauczył, że nigdy nie zawierzała na słowo. Musieli być też świadomy, że spojrzy na nie również nestor rodu. -Mamy paru byłych górników oraz ich synów albo wnuków. Cztery osoby zgłosiły się do pracy. Mają odpowiednie umiejętności z geomancji oraz transmutacji oraz nie brakuje im krzepy. - Usłyszała, a w tym czasie przeglądała każdą z teczek. Patrzyła na to czym się wcześniej zajmowali. Chciała zwyczajnie wiedzieć czy mężczyźni wzięli wszystko pod uwagę. Nie miała zamiaru podważać ich decyzji.
-Opieka medyczna?
-Z polecenia panny Elviry Multon zjawił się tutaj uzdrowiciel, wskazał dwie osoby,a te zgodziły się na przeniesienie i pracę przy kopalni oraz opiekę nad górnikami oraz ich rodzinami.
Primrose pokiwała głową. Można było mówić wiele o Elvirze, ale wierzyła, że nie poleciła jej złą osobę. Wyglądało na to, że wszystko było brane pod uwagę, każdy aspekt powoli zamykali i tym samym zbliżali się do oficjalnego otwarcia kopalni.
-Dziękuję. - Oznajmiła wstając ze swojego miejsca, podała każdemu z mężczyzn dłoń, ci ją uścisnęli. -Wszystkie raporty, wyniki oraz analizy przekażę do nestora Burke oraz lorda Xaviera, który jest bardzo zainteresowany jak wygląda nasz postęp. Widzimy się za dwa tygodnie. Proszę dać znać, co z szybem piętnastym oraz korytarzem ósmym. Jeżeli nie da rady go osuszyć musimy pomyśleć nad innym rozwiązaniem. - Sięgnęła po zestaw teczek, które zaraz obok niej lewitowały za pomocą prostego zaklęcia. Mężczyźni zapewnili, że będą gotowi na kolejne spotkanie. Lady Burke wyszła z pomieszczenia z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Należało teraz wyniki przedstawić ojcu oraz kuzynowi, którzy wskażą na aspekty, które jej umknęły. Była im wdzięczna za to, że może sama rozmawiać i zarządcą i ekonomem, dzięki temu wdrażała się, a jednocześnie nadal miała wsparcie osób, które dzięki doświadczeniu i wiedzy wskazywały jej właściwy kierunek i pozwalały na rozwój. Miała świadomość, że żadna inna czarownica z jej środowiska nie zajmuje się podobnym przedsięwzięciem.
|zt
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|20.09.1958
Noc Tysiąca Gwiazd, sprawiła, że kopalnia mocno została uszkodzona. Parę szybów zostało zasypanych i należało od nowa rozpocząć prace, a to oznaczało, że otwarcie samej kopalni również zostanie opóźnione. Koszty rosły, ale nie mogli teraz się zatrzymać, zbyt wiele czasu, energii i środków zostało przeznaczonych na kopalnię by nagle zrezygnowali. Po wojnie i po katastrofie ludzie będą potrzebować pracy, tak samo naczyń jakie będą wytwarzane z cyny, która była pozyskiwana w kopalni.
Rankiem otrzymała wiadomość od swojego ojca, że w jednej z głębszych części kopalni odkryto wiekowe runy, którym należy się przyjrzeć i ocenić czym dokładnie są. Kopalnia była pod opieką jej oraz Xaviera więc zaraz po śniadaniu udała się na miejsce. Odzyskała siły, koszmary były już echem przeszłości dzięki temu mogła w pełni skupić się na swoich zadaniach. Na miejscu czekał na nią pan Collins, doświadczony nadzorca kopalni, który na prośbę lady Burke wrócił z emerytury i służył swoja radą oraz wiedzą.
— Witaj, lady Burke — przywitał ją z szacunkiem. — Pański ojciec mówił, że te runy mogą być naprawdę wyjątkowe.
Tak właśnie mogło być, wszystko zależało od ich datowania oraz tego jak dobrze zostały wykonane. - Odsłoniliśmy je kiedy czyściliśmy korytarze po uderzeniu meteorytów. - Kontynuował mężczyzna kierując się do jednego z szybów. Pan Collins poprowadził Primrose przez kręte korytarze kopalni, aż dotarli do odkrytej komory. Ściany były pokryte wiekowym kurzem, a powietrze było ciężkie i wilgotne. Na kamiennych płytach wyryte były runy, które wydawały się świecić w nikłym błysku lumos.
— To naprawdę niezwykłe — powiedziała z zachwytem. — Te runy wyglądają na bardzo stare…
Primrose zaczęła rozkładać swoje narzędzia: pędzelki, szkicowniki i lupy. Delikatnie czyściła runy, usuwając warstwę kurzu i brudu, starając się nie uszkodzić starożytnych symboli. Każdy symbol był starannie odrysowany w jej notatniku, a każdy szczegół dokładnie opisany. Tym bardziej teraz kiedy je skojrzały. Część z nich bardzo przypominała je te w Grocie Krzyku. Co utwierdziło ją w przekonaniu, że musiała zrobić je ta sama osoba, albo żyjące w tym samym czasie, które znały tę symbolikę. Tak bardzo teraz jej obcą. Inne zaś runy, były jej doskonale znane i nie musiała odkrywać ich przeznaczenia. Primrose spędzała długie godziny na badaniu run, porównując je z tymi, które znała ze swoich wcześniejszych badań. Były to runy, których nie widziała wcześniej, co tylko zwiększało jej zapał do pracy. Po dłuższym czasie spędzonym na analizie, zaczęła dostrzegać pewne wzorce i połączenia między symbolami.
— To runy ochronne — stwierdziła, gdy przeglądała swoje notatki. — Ktoś wiedział co robi, zapewne jeszcze z czasów kiedy dopiero były odkrywane możliwości skał, a potem z czasem kolejne pokolenia je pogłębiały. - Wskazała na głębokość żłobienia, na poprawianie i dodawanie kolejnych znaków, które miały wzmocnić działanie runy. Takie zabiegi dawały powód do tego, aby zakładać, że wraz z poszerzaniem się wiedzy o znakach, jej znawcy ulepszali istniejące zabezpieczenia. Primrose zrozumiała, że runy te mogły być umieszczone przez czarodziejów, aby zapewnić bezpieczeństwo w kopalni. Miały na celu ochronę przed zawaleniem, wypadkami oraz zapewnienie pomyślności podczas wydobycia. Były one zakorzenione w starożytnej magii, której moc przetrwała wieki.
Zdecydowała, że część run wymaga odświeżenia, aby odzyskały swoją dawną moc. Z pomocą miejscowych rzemieślników mogli pomyśleć o delikatnym odtwarzaniu wyblakłych symboli, używając tradycyjnych technik i narzędzi.
Proces ten był skomplikowany i wymagał ogromnej precyzji. Primrose musiała upewnić się, że każda linia i zakręt były dokładnie takie, jak oryginały. Pracowała z oddaniem, mając świadomość, że to, co robi, jest niezwykle ważne dla bezpieczeństwa kopalni i jej pracowników.
Pierwszym zadaniem było dokładne zdokumentowanie stanu run przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac. Użyła do tego swoich szkicowników i lupy, aby uchwycić każdy detal. Rysowała każdy symbol, zwracając uwagę na jego kształt, wielkość i położenie względem innych run.
Po oczyszczeniu run, Primrose przystąpiła do analizy strukturalnej. Przy użyciu magicznych lup, badała mikroskopijne detale, które mogły ujawnić więcej informacji na temat technik używanych przez starożytnych rzeźbiarzy. Odkryła, że niektóre z run były wykonane przy użyciu magii, co potwierdzało ich ochronny charakter. Najtrudniejszym zadaniem było odświeżenie wyblakłych symboli. Primrose musiała dokładnie odtworzyć kształty i wzory run, aby przywrócić im dawną świetność. Teraz czyniła to głównie po to, aby odkryć jak najwięcej informacji, zobaczyć czym się charakteryzują, jak się różnią o innych. Na zakończenie swojej pracy, Primrose ponownie dokumentowała stan run, aby mieć pełen zapis ich wyglądu po odświeżeniu. Porównując te dokumentacje z wcześniejszymi, mogła zobaczyć efekty swojej pracy i upewnić się, że to jest dobry kierunek działań
Zapowiadała się praca na wiele dni, co oznaczało, że w najbliższym czasie będzie zwracać szczególną uwagę na to przy nadzorowaniu prac nad kopalnią.
-To wymaga czasu… - Oznajmiła kiedy siadając w gabinecie łapała oddech i mogła napić się herbaty. -Należy sprawdzić czy w innych segmentach nie ma podobnych oznaczeń i wtedy podjąć odpowiednie działania. Szkoda zmarnować pracę kolejnych pokoleń. - Samo to działanie mogło jej pomóc również w badaniach nad Grotą i tym co ta skrywa. Podczas pracy nad odświeżaniem run, Primrose zorientowała się, że niektóre z nich są w doskonałym stanie i nie wymagają interwencji. Zdecydowała, że najlepiej będzie pozostawić je nienaruszone, aby zachować ich oryginalną moc ochronną.
— Te runy są tutaj od wieków i doskonale spełniają swoją rolę — powiedziała do pana Collinsa. — Najlepiej będzie, jeśli dokładnie je zbadamy.
Pan Collins skinął głową, zgadzając się z jej decyzją. -Runy zostały starannie udokumentowane, a ich stan zabezpieczony na przyszłość. - Oznajmiła wskazując na rzeczone papiery leżące na stole. Odświeżanie run mogło sprawić, że otwarcie kopalni zostanie przesunięte o kolejne tygodnie. Teoretycznie mogła uznać, że niszczą stare zabezpieczenia i nakładają nowe, jednakże miała świadomość tego jak działa magia i nadpisywanie run. Nawet jeżeli zostaną zniszczone ich efekty istnieją, słabsze, ale nadal i mogą nie korelować ze sobą. Najmądrzejszą decyzją jaką mogła teraz podjąć było zbadanie tego co aktualnie było naniesione w kamieniu i odświeżenie oraz wzmocnienie istniejących zabezpieczeń. W swojej pracy naoglądała się skutków lekkiego i niefrasobliwego podejścia do nakładania run.
Na pewno będzie chciała, aby na runy fachowym okiem spojrzała jeszcze osoba bardziej od niej biegła w runach. Tylko nie była pewna czy ta konkretna osoba znajdzie czas czy być może powinna poszukać kogoś innego. Pomyśli o tym później.
Poza tym co przekazała panu Collinsowi musiała przygotować pełen raport dla nestora rodu, swojego ojca. Na pewno będzie chciał dokładnie wiedzieć jakie udało się jej uzyskać informacje. Siedząc teraz w niewielkim biurze nadzorcy, gdzie na stole leżały rozłożone dokumenty, notatki i mapy kopalni, Primrose przeglądała swoje szkice i notatki, podczas gdy pan Collins czekał na jej wnioski.
—Panie Collins, praca nad odświeżeniem run to dopiero początek. Aby zapewnić długotrwałą ochronę, musimy podjąć kilka dodatkowych kroków — zaczęła Primrose, przerywając ciszę.
— Jakie kroki ma pani na myśli, lady Burke? — zapytał z zainteresowaniem pan Collins.
— Przede wszystkim, musimy upewnić się, że runy są regularnie konserwowane. To oznacza, że co kilka lat trzeba będzie powtarzać proces czyszczenia i naprawy, aby zapobiec ich degradacji. Musimy również zorganizować szkolenie dla pracowników kopalni, aby wiedzieli, jak obchodzić się z runami i unikać ich przypadkowego uszkodzenia — odpowiedziała Primrose. Pan Collins skinął głową, notując jej uwagi. — Chciałabym również przeprowadzić bardziej szczegółowe badania nad runami, aby lepiej zrozumieć ich pochodzenie i pełny zakres ich mocy ochronnych. To może nam pomóc w lepszym zrozumieniu, jak najlepiej je konserwować i wzmacniać. [b]— zaproponowała Primrose. Pan Collins ponownie skinął głową.
-[b]Jak dobrze rozumiem, potrzebujemy stworzyć harmonogram konserwacji i znaleźć odpowiednie osoby do przeszkolenia. - Tym razem mężczyzna przejął głos zbierając w jedno słowa, które właśnie padły. -Oprócz tego prace badawcze, jak rozumiem lady Burke będzie je nadzorować?
Czarownica kiwnęła potwierdzająco głową.
-Czy coś jeszcze?
— To powinno na razie wystarczyć. Ważne jest, abyśmy działali szybko i skutecznie, aby zachować ochronną moc run.
Pan Collins wstał i podał jej rękę. Wiedział, że córka lorda Burke łamała pewne schematy i zasady, co jemu zupełnie nie przeszkadzało. Od zadowolenia rodziny Burke zależało życie i dobrobyt mieszkańców Durham. Nie miał zamiaru ich do siebie zrażać.
— Dziękuję za pani pomoc i wskazówki, lady Burke. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby kopalnia była bezpieczna.
Primrose uścisnęła jego dłoń, uśmiechając się przy tym uprzejmie.
-Nie ma co do tego wątpliwości, panie Collins.
|zt, 1322 słów
Noc Tysiąca Gwiazd, sprawiła, że kopalnia mocno została uszkodzona. Parę szybów zostało zasypanych i należało od nowa rozpocząć prace, a to oznaczało, że otwarcie samej kopalni również zostanie opóźnione. Koszty rosły, ale nie mogli teraz się zatrzymać, zbyt wiele czasu, energii i środków zostało przeznaczonych na kopalnię by nagle zrezygnowali. Po wojnie i po katastrofie ludzie będą potrzebować pracy, tak samo naczyń jakie będą wytwarzane z cyny, która była pozyskiwana w kopalni.
Rankiem otrzymała wiadomość od swojego ojca, że w jednej z głębszych części kopalni odkryto wiekowe runy, którym należy się przyjrzeć i ocenić czym dokładnie są. Kopalnia była pod opieką jej oraz Xaviera więc zaraz po śniadaniu udała się na miejsce. Odzyskała siły, koszmary były już echem przeszłości dzięki temu mogła w pełni skupić się na swoich zadaniach. Na miejscu czekał na nią pan Collins, doświadczony nadzorca kopalni, który na prośbę lady Burke wrócił z emerytury i służył swoja radą oraz wiedzą.
— Witaj, lady Burke — przywitał ją z szacunkiem. — Pański ojciec mówił, że te runy mogą być naprawdę wyjątkowe.
Tak właśnie mogło być, wszystko zależało od ich datowania oraz tego jak dobrze zostały wykonane. - Odsłoniliśmy je kiedy czyściliśmy korytarze po uderzeniu meteorytów. - Kontynuował mężczyzna kierując się do jednego z szybów. Pan Collins poprowadził Primrose przez kręte korytarze kopalni, aż dotarli do odkrytej komory. Ściany były pokryte wiekowym kurzem, a powietrze było ciężkie i wilgotne. Na kamiennych płytach wyryte były runy, które wydawały się świecić w nikłym błysku lumos.
— To naprawdę niezwykłe — powiedziała z zachwytem. — Te runy wyglądają na bardzo stare…
Primrose zaczęła rozkładać swoje narzędzia: pędzelki, szkicowniki i lupy. Delikatnie czyściła runy, usuwając warstwę kurzu i brudu, starając się nie uszkodzić starożytnych symboli. Każdy symbol był starannie odrysowany w jej notatniku, a każdy szczegół dokładnie opisany. Tym bardziej teraz kiedy je skojrzały. Część z nich bardzo przypominała je te w Grocie Krzyku. Co utwierdziło ją w przekonaniu, że musiała zrobić je ta sama osoba, albo żyjące w tym samym czasie, które znały tę symbolikę. Tak bardzo teraz jej obcą. Inne zaś runy, były jej doskonale znane i nie musiała odkrywać ich przeznaczenia. Primrose spędzała długie godziny na badaniu run, porównując je z tymi, które znała ze swoich wcześniejszych badań. Były to runy, których nie widziała wcześniej, co tylko zwiększało jej zapał do pracy. Po dłuższym czasie spędzonym na analizie, zaczęła dostrzegać pewne wzorce i połączenia między symbolami.
— To runy ochronne — stwierdziła, gdy przeglądała swoje notatki. — Ktoś wiedział co robi, zapewne jeszcze z czasów kiedy dopiero były odkrywane możliwości skał, a potem z czasem kolejne pokolenia je pogłębiały. - Wskazała na głębokość żłobienia, na poprawianie i dodawanie kolejnych znaków, które miały wzmocnić działanie runy. Takie zabiegi dawały powód do tego, aby zakładać, że wraz z poszerzaniem się wiedzy o znakach, jej znawcy ulepszali istniejące zabezpieczenia. Primrose zrozumiała, że runy te mogły być umieszczone przez czarodziejów, aby zapewnić bezpieczeństwo w kopalni. Miały na celu ochronę przed zawaleniem, wypadkami oraz zapewnienie pomyślności podczas wydobycia. Były one zakorzenione w starożytnej magii, której moc przetrwała wieki.
Zdecydowała, że część run wymaga odświeżenia, aby odzyskały swoją dawną moc. Z pomocą miejscowych rzemieślników mogli pomyśleć o delikatnym odtwarzaniu wyblakłych symboli, używając tradycyjnych technik i narzędzi.
Proces ten był skomplikowany i wymagał ogromnej precyzji. Primrose musiała upewnić się, że każda linia i zakręt były dokładnie takie, jak oryginały. Pracowała z oddaniem, mając świadomość, że to, co robi, jest niezwykle ważne dla bezpieczeństwa kopalni i jej pracowników.
Pierwszym zadaniem było dokładne zdokumentowanie stanu run przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac. Użyła do tego swoich szkicowników i lupy, aby uchwycić każdy detal. Rysowała każdy symbol, zwracając uwagę na jego kształt, wielkość i położenie względem innych run.
Po oczyszczeniu run, Primrose przystąpiła do analizy strukturalnej. Przy użyciu magicznych lup, badała mikroskopijne detale, które mogły ujawnić więcej informacji na temat technik używanych przez starożytnych rzeźbiarzy. Odkryła, że niektóre z run były wykonane przy użyciu magii, co potwierdzało ich ochronny charakter. Najtrudniejszym zadaniem było odświeżenie wyblakłych symboli. Primrose musiała dokładnie odtworzyć kształty i wzory run, aby przywrócić im dawną świetność. Teraz czyniła to głównie po to, aby odkryć jak najwięcej informacji, zobaczyć czym się charakteryzują, jak się różnią o innych. Na zakończenie swojej pracy, Primrose ponownie dokumentowała stan run, aby mieć pełen zapis ich wyglądu po odświeżeniu. Porównując te dokumentacje z wcześniejszymi, mogła zobaczyć efekty swojej pracy i upewnić się, że to jest dobry kierunek działań
Zapowiadała się praca na wiele dni, co oznaczało, że w najbliższym czasie będzie zwracać szczególną uwagę na to przy nadzorowaniu prac nad kopalnią.
-To wymaga czasu… - Oznajmiła kiedy siadając w gabinecie łapała oddech i mogła napić się herbaty. -Należy sprawdzić czy w innych segmentach nie ma podobnych oznaczeń i wtedy podjąć odpowiednie działania. Szkoda zmarnować pracę kolejnych pokoleń. - Samo to działanie mogło jej pomóc również w badaniach nad Grotą i tym co ta skrywa. Podczas pracy nad odświeżaniem run, Primrose zorientowała się, że niektóre z nich są w doskonałym stanie i nie wymagają interwencji. Zdecydowała, że najlepiej będzie pozostawić je nienaruszone, aby zachować ich oryginalną moc ochronną.
— Te runy są tutaj od wieków i doskonale spełniają swoją rolę — powiedziała do pana Collinsa. — Najlepiej będzie, jeśli dokładnie je zbadamy.
Pan Collins skinął głową, zgadzając się z jej decyzją. -Runy zostały starannie udokumentowane, a ich stan zabezpieczony na przyszłość. - Oznajmiła wskazując na rzeczone papiery leżące na stole. Odświeżanie run mogło sprawić, że otwarcie kopalni zostanie przesunięte o kolejne tygodnie. Teoretycznie mogła uznać, że niszczą stare zabezpieczenia i nakładają nowe, jednakże miała świadomość tego jak działa magia i nadpisywanie run. Nawet jeżeli zostaną zniszczone ich efekty istnieją, słabsze, ale nadal i mogą nie korelować ze sobą. Najmądrzejszą decyzją jaką mogła teraz podjąć było zbadanie tego co aktualnie było naniesione w kamieniu i odświeżenie oraz wzmocnienie istniejących zabezpieczeń. W swojej pracy naoglądała się skutków lekkiego i niefrasobliwego podejścia do nakładania run.
Na pewno będzie chciała, aby na runy fachowym okiem spojrzała jeszcze osoba bardziej od niej biegła w runach. Tylko nie była pewna czy ta konkretna osoba znajdzie czas czy być może powinna poszukać kogoś innego. Pomyśli o tym później.
Poza tym co przekazała panu Collinsowi musiała przygotować pełen raport dla nestora rodu, swojego ojca. Na pewno będzie chciał dokładnie wiedzieć jakie udało się jej uzyskać informacje. Siedząc teraz w niewielkim biurze nadzorcy, gdzie na stole leżały rozłożone dokumenty, notatki i mapy kopalni, Primrose przeglądała swoje szkice i notatki, podczas gdy pan Collins czekał na jej wnioski.
—Panie Collins, praca nad odświeżeniem run to dopiero początek. Aby zapewnić długotrwałą ochronę, musimy podjąć kilka dodatkowych kroków — zaczęła Primrose, przerywając ciszę.
— Jakie kroki ma pani na myśli, lady Burke? — zapytał z zainteresowaniem pan Collins.
— Przede wszystkim, musimy upewnić się, że runy są regularnie konserwowane. To oznacza, że co kilka lat trzeba będzie powtarzać proces czyszczenia i naprawy, aby zapobiec ich degradacji. Musimy również zorganizować szkolenie dla pracowników kopalni, aby wiedzieli, jak obchodzić się z runami i unikać ich przypadkowego uszkodzenia — odpowiedziała Primrose. Pan Collins skinął głową, notując jej uwagi. — Chciałabym również przeprowadzić bardziej szczegółowe badania nad runami, aby lepiej zrozumieć ich pochodzenie i pełny zakres ich mocy ochronnych. To może nam pomóc w lepszym zrozumieniu, jak najlepiej je konserwować i wzmacniać. [b]— zaproponowała Primrose. Pan Collins ponownie skinął głową.
-[b]Jak dobrze rozumiem, potrzebujemy stworzyć harmonogram konserwacji i znaleźć odpowiednie osoby do przeszkolenia. - Tym razem mężczyzna przejął głos zbierając w jedno słowa, które właśnie padły. -Oprócz tego prace badawcze, jak rozumiem lady Burke będzie je nadzorować?
Czarownica kiwnęła potwierdzająco głową.
-Czy coś jeszcze?
— To powinno na razie wystarczyć. Ważne jest, abyśmy działali szybko i skutecznie, aby zachować ochronną moc run.
Pan Collins wstał i podał jej rękę. Wiedział, że córka lorda Burke łamała pewne schematy i zasady, co jemu zupełnie nie przeszkadzało. Od zadowolenia rodziny Burke zależało życie i dobrobyt mieszkańców Durham. Nie miał zamiaru ich do siebie zrażać.
— Dziękuję za pani pomoc i wskazówki, lady Burke. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby kopalnia była bezpieczna.
Primrose uścisnęła jego dłoń, uśmiechając się przy tym uprzejmie.
-Nie ma co do tego wątpliwości, panie Collins.
|zt, 1322 słów
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Mickleton
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham