[R] Przywykłem do mieszkania w dużym mieście - Moskwa była w tych czasach jednym z największych w Europie, a Londyn intrygował nie tyle wielkością w rozumieniu skali, co wydarzeń i reform, którym została poddana stolica.

[R] Najbystrzy kartograf zgubiłby się w dzikiej plątaninie szlaków, którymi do siebie docieraliśmy, zupełnie tak, jakby nie dało się nanieść ich na żadną mapę, zupełnie jakby tylko krew mogła być tu skutecznym kompasem.

[R] Porzuciłem temat gier, nie chcąc wpędzać lady Travers w ślepy zaułek towarzyskiego labiryntu; ten wieczór miał zapaść jej w pamięci jako lekki i przyjemny, okraszony zaczepnie prowadzoną konwersacją i ulotnymi spojrzeniami.

[R] W innej przestrzeni, w innym czasie, nagle wydawała się bardziej bliska niż kiedykolwiek, choć irytowała niezmiennie. Przypomniała mi o tym, opierając dłoń na moim torsie, próbując podyktować mi granice, a tym samym wodząc na pokuszenie. Tania, ale skuteczna sztuczka.

[R] Czułem na swoim ciele jej wzrok już wcześniej. Podobało mi się to, że przyglądała mi się bezwstydnie, podczas gdy na jej palcu mienił się symbol obietnicy wspólnego życia - doskonale wiedziałem z kim i od jak dawna.

Skromne mieszkanie w ponurej dzielnicy zaskakiwało; w głowie miałem zakorzeniony obraz wuja jako człowieka interesu, jednak w meblach i ścianach dostrzegałem jedynie przeciętność.

[R] Moje oblicze było chłodne jak ziemie na których dorastałem, a w spojrzeniu lód ścierał się z lawą, w skrajnościach, za którymi nieustannie goniłem.

[R] Mierzyłem się z równą sobie przeciwniczką - ale tylko przez chwilę, bo zaraz zacząłem tracić zieleń jej oczu, po chwili widząc jedynie splątana burzę kasztanowych włosów.

[R] Początkowo nic nie robiłem sobie z tajemniczego ciała niebieskiego, ale jego milcząca obecność i nieustępliwość w końcu zaczęły szarpać za mój spokój, uzmysławiając mi gorzką prawdę - to nie ja miałem tutaj kontrolę.

[R] Krajobraz Anglii był dla mnie nowy. Obca była szata roślinna, obce dziko żyjące zwierzęta, obce ziemie - bez trwogi stawiałem im czoła, z ciekawością poznawałem, co miały do zaoferowania.

[Z] Ucieczka była z zasady daremna, jak każde zwierzę zostawiałem ślad, a ona była łowczynią, doskonale znającą moje przyzwyczajenia, mój trop, mój zapach.