Wydarzenia


Ekipa forum
Cerys Greengrass
AutorWiadomość
Cerys Greengrass [odnośnik]28.08.15 20:01

Cerys Greengrass

Data urodzenia: 22 września 1926
Nazwisko matki: Fawley
Miejsce zamieszkania: Derby, Grove Street 12
Czystość krwi: czysta, szlachetna
Zawód: koneser sztuki, malarka
Wzrost: 167 cm
Waga: 59 kg
Kolor włosów: ciemny blond
Kolor oczu: zielonoszare
Znaki szczególne: dwa pieprzyki na szyi, blizna po poparzeniu na wysokości lewej łopatki, melodyjny i co się z tym łączy miły dla ucha głos



Najdroższa kuzynko,

mam nadzieję, że wraz z rodziną trwacie w jak najlepszym zdrowiu. Niezmiernie żałuję, że nie mogliście przybyć na pożegnanie mojego męża, lecz doskonale rozumiem, że nie zawsze istnieje możliwość oderwania się od obowiązków.
Wszyscy jakoś się trzymamy, choć czas jest dla nas niezmiernie trudny i smutny. Chciałabym w nadchodzące lato wybrać się do was z moją najmłodszą córką, Cerys. Jak dobrze wiesz, była bardzo związana z ojcem, dlatego przydałby jej się odpoczynek gdzieś z dala od Derbyshire. Kilka miesięcy w Ambleside na pewno tylko jej się przysłuży.
Przesyłam pozdrowienia dla Twego małżonka i dzieci.

Twoja kuzynka,
Aeryn.


Nie pamiętała ojca. Znała go tylko i wyłącznie z ponurych, nieruchomych obrazów oraz opowieści rodziny; jak im wierzyć, godzinami potrafił nosić ją na rękach i nucić pod nosem jakieś kołysanki, a w późniejszym czasie czytał jej baśnie do poduszki. Nie mniej, w żadnych wspomnieniach nie potrafi odnaleźć jego twarzy ani brzmienia głosu. Jak tylko sięga pamięcią, zawsze była ona, matka, starsze rodzeństwo i wujostwo. Magnus, jeden z braci Ofera, zmarł niespodziewanie, we własnym łóżku, acz biorąc pod uwagę jego wiek oraz nękający go od lat dotyk meduzy, nie należało się dziwić. Oczy wszystkich w Grove Street 12 na moment skupiły się na Aeryn, młodszej o przeszło dwadzieścia lat małżonce Magnusa, którą podejrzewano o ostrzenie pazurków na majątek byłego już sędziego Wizengamotu; ku wielkiemu oraz nieukrywanemu zaskoczeniu, ta przywdziała żałobę i ani myślała dawać im powodu do pełnego satysfakcji przyznania sobie racji.
Do tej pory żadne z dzieci państwa Greengraas nie wykazywało zainteresowania sztuką, co szczerze martwiło obdarzoną artystyczną duszą Aeryn. Cerys była pierwszą, którą zaintrygowały instrumenty muzyczne, która lubiła wykradać rodzicielce pędzle i w swoim mniemaniu upiększać rodowe pamiątki; nic więc dziwnego, że dorastała w głównej mierze pod opieką matki, w otoczeniu szeroko rozumianej sztuki, a cioteczka dała się uprosić, aby mogła ćwiczyć grę na harfie na tej najstarszej i najcenniejsze, jako że jej dźwięki były najdelikatniejsze. Lato, które spędziła w rodowej posiadłości Fawley'ów, rozbudziło w Cerys jeszcze większą wrażliwość. Dnie mijały jej na obcowaniu z muzyką, a pod wpływem natchnienia potrafiła zamykać się na długie godziny we własnym pokoju z kartką papieru, starając się przelać na nią to, co widziały oczy jej wyobraźni. Kiedy na siedemdziesiąte piąte urodziny Ofera zagrała Greensleeves, dostrzegła, że ten skrycie ociera łezkę wzruszenia.



W wieku jedenastu lat otrzymała list z Hogwartu, zapraszający ją do podjęcia nauki. Z przygotowań do wyjazdu, szczególnie zapadła jej w pamięć wizyta u Ollivandera i zakup pierwszej, własnej różdżki; dopiero za trzecim razem różdżkarz przyniósł tą jedyną.
W przeciwieństwie do innych pierwszorocznych, spędziła na środku sali na krześle i z tiarą na głowie o wiele większy odcinek czasu niż oni. Mówiąca czapka mruczała, analizowała, a ona zaciskała smukłe palce na krześle, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Końcem końców padło Slytherin, choć dopiero z czasem zrozumiała, że to była bardzo trafna decyzja.
Lata spędzone w Hogwarcie pełne były z jednej strony beztroski, z drugiej wypełnione nauką, jako że nie chciała zawieść oczekiwań matki. Co prawda nigdy orłem z eliksirów nie była i już nie będzie, ale umiała sobie radzić. Trzymała się grona zaufanych, czystokrwisych osób; po prawdzie nigdy otwarcie nie gardziła osobami niższego statusu, bo przecież nie wypada, nie mniej nie prosiła się specjalnie o ich towarzystwo. Gorąco kibicowała ślizgońskiej drużynie Quidditcha, w której grała jej starsza siostra, uczęszczała na spotkania klubu Ślimaka, a na piątym roku przypięła do szkolnego mundurka odznakę prefekta domu.
Szkołę ukończyła z dobrymi wynikami, co niejako wynagrodziło stresy towarzyszące OWuTeMom i kilka zarwanych nocy. Wróciła do domu. W pierwszych decyzjach zamierzała aplikować na stażystkę w Ministerstwie Magii w wydziale międzynarodowej współpracy czarodziejów, w drugiej - długo tłumaczyła matce, że nie takiego chce dla siebie życia, że nie widzi się za biurkiem oraz w oficjalnych podróżach, tylko takich na własną rękę.



Wyjechała obcować ze sztuką, poznawać jej półświatek, a także artystyczną śmietankę. Nazwisko otwierało jej wiele drzwi, gościła na dworach pomniejszych rodów i rodzin, aż w końcu przestała się ograniczać do Europy i zaryzykowała poznawanie innych kontynentów. W przerwach tworzyła gotowe do ożywiania obrazy, głównie pejzaże i ewentualnie na życzenie portrety, co zapewniło jej fundusze na realizowanie dość elastycznych planów.
Podczas korzystania z gościnności, dostrzegła, że rodziny dbają o swoją pozycje, że bardzo chętnie wieszają na ścianach drogie i opowiadające jakąś historię przeszłości obrazy. Zaczęło się niewinnie, pośredniczyła w pozyskaniu przez skandynawską, czystokrwistą ze skazą rodzinę portretu ich prababki, jako że bardzo dobrze znała kustosza angielskiego zbioru. Dość szybko zakorzeniła się w jej myślach taka jedna, konkretna, wynikająca z wyssaną z mlekiem matki ambicji, także zachęcająca, aby spróbowała bardziej... otwartych działań, wykorzystać swoje znajomości i wiedzę.
Była zawzięta, bardzo dobrze znała świat sztuki, do tego elokwentna; nie od razu mogła powiedzieć, że zapracowała sobie na pozycje autorytetu wśród koneserów, nie mniej trud, pierwsze potknięcia, w końcu wdzięczność i szacunek klientów, przekuła w swój własny sukces. Odgrodziła się od wpływów rodziny, co pozwoliło jej być choć na chwilę panią swojego losu. Przede wszystkim rozkwitła na profesjonalistkę, nie bojącą się ubrudzić swoich zadbanych, delikatnych dłoni zakończonych smukłymi palcami, kiedy klient przychodził z wygórowanymi wymaganiami. Mając pod sobą już pewny grunt w działalności, z pewną dozą ostrożności, zaczęła sprowadzać dzieła sztuki mniej legalnymi sposobami - te wśród pewnych specyficznych odłamów szlacheckich rodzin cieszyły się siłą rzeczy największą zainteresowaniem i pożądaniem - acz tylko wtedy, kiedy miała pewność, że nie zaszkodzi sobie, jak i że może polegać na zaufanych personach. Nic na siłę. W zamian, często w ramach wdzięczności bądź w podzięce za wyświadczone im przysługi, uzyskała dostęp do wiedzy, która odwiecznie dzieliła świat czarodziejów; z jednej strony, to, co zakazane, zawsze pociągało, z drugiej obawiała się zatracenia w czarnej magii, dlatego też podchodziła do niej ze sporą rezerwą.
Rzecz jasna nie zaniedbała swojej własnej twórczości. Nigdy nie uważała się za wielką artystkę, o wiele więcej mogła powiedzieć o obrazach czy innych dziełach sztuki, niż pochwalić się własnym dorobkiem, nie mniej na wyraźne życzenie sięgała po pędzel i starała się przenieść na płótno to, jak prezentował się klient; przede wszystkim tworzyła portrety, które z czasem, po śmierci, będzie można ożywić i umieścić na ścianie w rodzinnym domu, aby duch historii był w nim zawsze obecny. Bywały też dni, kiedy po prostu, pod wpływem natchnienia, tworzyła abstrakcyjne wizje. Kiedy stała przed sztalugą, to był czas tylko i wyłącznie dla niej.



Droga Cerys,

jestem Ci szczerze wdzięczny za portret, który dotarł do naszej letniej rezydencji. Arcturus III prezentuje się na nim po królewsku, z należytą godnością i skłania do niewymuszonego szacunku. Nie wiem, jak udało Ci się uchwycić tę powagę w oku, ale wszyscy są zgodni, iż to idealne odzwierciedlenie pierwowzoru.
Boje się pomyśleć, czy po ożywaniu w stosownym momencie będzie tak samo władczy i bezpruderyjny.

Łączę wyrazy szacunku,
Acrux Black.


Wraz z nastaniem roku 1955, sploty wydarzeń przywiodły ją w rodzinne strony. Jeszcze przed końcem grudnia ubiegłego roku, dołożyła wszelkich starań, aby odzyskać "My Lady Greensleeves" - obraz Dante Gabriela Rossettiego z roku 1864, a wraz z nim kolekcje innych dzieł tego autora. Nie mniej, czyjaś zawiść podłożyła ogień i z trudem udało się ocalić drogocenne płótna. Ucierpiała jej duma, a cienkie blizny na plecach, mniej więcej na wysokości lewej łopatki, pozostaną pamiątką po nieprzyjemnym incydencie.
Derby ją nie zawiodły. Miała czas, aby się zdystansować, a także odgrzebała stare projekty obrazów, które porzuciła przed laty, jak i zakopała na dnie szuflad. Swoich interesów mogła doglądać na odległość, wyręczając się kontaktami i pośrednikami. Matka nie chciała tego przyznać, ale ona dostrzegła, że podupadła na zdrowiu, dlatego też częściej pomagała jej w niektórych obowiązkach na dworze.
Do tej pory jakoś łatwiej było nie zwracać uwagi na fakt, że jej rówieśnicy i rzecz jasna rodzeństwo już dawno założyli rodziny. Bez zająknięcia powtarzała, że jest niespokojnym wiatrem, który wciąż szuka swoje miejsca; teraz, wśród rodziny, kiedy znosiła mniej i bardziej wymowne spojrzenia, coraz mniej pewnie czuła się zadzierając hardo głowę. Także sugestie, że nie wypada, aby ona - Greengrassówna z krwi i kości - miała zostać starą panną, stawały się częściej wtrącane w na pozór niewinną rozmowę.
Osaczyli ją. Nie pomogło zamykanie się na strychu, gdzie szukała ratunku w nabierających kształtów pociągnięć pędzla na płótnie. Nie chciano słuchać, iż musi przecież niebawem znów ruszać w świat, jako że jej miejsce jest wśród szeroko rozumianej sztuki; Ofer uparł się, iż niebawem znów usłyszą Greensleeves, rzecz jasna na ślubie, dokładnie rzecz mówiąc na jej ślubie. Te, w jej mniemaniu pogróżki, traktowała z prawdziwym przymrużeniem oka, bojąc się spojrzeć prawdzie w oczy. A pięknego parnego, letniego dnia, oznajmiono przy obiedzie, iż jej ręka zostanie oddana Fortinbrasowi Yaxley'owi.
Sprzedali Cię. A Ty łudziłaś się, że wiecznie będziesz żyć tak, jak Ci się tylko zamarzy, głupia.
Gdyby nie solidne, dobre wychowanie, wielce prawdopodobne, iż parsknęłaby teraz czystym, perlistym śmiechem.
Przez dłuższą chwilę nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Fortinbras Yaxley. Fortinbras Yaxley. Powtarzała jak mantrę, próbując tym samym przywołać jakiekolwiek skojarzenia. Na pewno był starszy. I aż strach pomyśleć o ilę... Nie był aby wdowcem? Izolującym się od świata na bagnach?  W pełnym wyższości spojrzeniu ciotki dostrzegła, że nie powinna słowem komentować wyboru. Mało tego - winna być wdzięczna, że ktokolwiek zechciał jeszcze prawie trzydziestoletnią czarownicę. Z dobrym nazwiskiem. Bardzo dobrym. Sęk w tym, że potrafiła w tej chwili myśleć już tylko o jednym.
Sprzedali Cię. Zbyt wiele chciałaś, głupia; za bardzo pragnęłaś podróżny, wyrwania się z konwenansów, życia na własną rękę. I proszę. Podcięli Ci skrzydła jednym, precyzyjnym ciosem, cobyś nie zapomniała o konsekwencji nazwiska oraz nie dawała w ich ocenie złego przykładu młodszym Greengrass'ówną




Patronus: Mówi się, że koty zawsze chodzą swoimi ścieżkami. Cerys również. Dość egzotyczna rasa odzwierciedla ciekawość innych kultur, które w mniejszym i większym stopniu miała okazje poznać w trakcie licznych podróży.
We wspomnieniach, do których wraca, zawsze jest ona, będąca jeszcze dzieckiem oraz matka, która cierpliwie uczyła ją gry na harfie. Bardzo często sięga również po to, w którym gra Greensleeves na siedemdziesiątych piątych urodzinach seniora.










 
9
3
10
0
0
1
1


Wyposażenie

różdżka, woreczek ze skóry wsiąkiewki, sowa, teleportacja, 9 punktów statystyk



Gość
Anonymous
Gość
Re: Cerys Greengrass [odnośnik]29.08.15 22:17

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Cerys to prawdziwa konserka, miłośniczka szeroko rozumianego piękna, która z zapałem oddaje się swojemu zamiłowaniu, jednocześnie będącego jej pracą. Może to właśnie portret jej autorstwa czeka na odpowiedni moment zawieszenia na ścianie w twoim domu? Życie panny Greengrass byłoby sielanką, gdyby nie groźba małżeństwa z o wiele starszym Yaxleyem. Co skłoniło rodzinę do zaprzedania córki Fortinbrasowi? Ta historia ma na pewno wiele tajemnic, jak i ognistą przyszłość przed sobą. Witam na fabule, mam nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawić!

OSIĄGNIĘCIA
miłośniczka piękna
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:9
Transmutacja:3
Obrona przed czarną magią:10
Eliksiry:0
Magia lecznicza:0
Czarna magia:1
Sprawność fizyczna:1
Inne
Teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, woreczek ze skóry wsiąkiewki, sowa
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[29.08.15] 900-890=10
Catalina Vane
Catalina Vane
Zawód : Koroner
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
Zbrodnia krwią zamyka drzwi. Po ich drugiej stronie znajduje się świat niewyobrażalny dla innych.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Cerys Greengrass Tumblr_ml8fiq5Mpd1rh5woro1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t579-catalina-vane http://morsmordre.forumpolish.com/t619-psycho#1731 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f95-doki-pearl-road-21
Cerys Greengrass
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach