Elizabeth Mary Blackley
Nazwisko matki: Edwards
Miejsce zamieszkania: Londyn, Ulica Pokątna
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Alchemiczka
Wzrost: 160 centymetrów
Waga: 53
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: -
Dość sztywna, 10 i 3/4 cali Buk Włos szyszymory
Hogwart, Slytherin
Kruk
Martwych członków rodziny - w szczególności rodzeństwa
Ognistą whiskey, dymem papierosowym, pergaminowymi kartami, eliksirami upiększającymi i kobiecymi perfumami
Siebie samą, będącą bogatą, wpływową, znaną i potężną.
Alchemią, czarną magią, magicznymi artefaktami i życiem ponad stan
-
Pojedynkuję się, sączę drinki i palę papierosy, szlifuję swoje umiejętności, ryzykuję życiem odwiedzając Śmiertelnego Nokturna
Muzyki klasycznej, jazzu
Emilia Clarke
Elizabeth urodziła się w Lancashire, zaledwie kilka mil na północ od Manchesteru, w małej, podmiejskiej miejscowości Blackley. Sięgające swoją historią co najmniej XIII wieku nie wyróżniała się niczym szczególnym prócz tego, że to właśnie tutaj jej rodzina, przed wiekami, zapuściła swoje korzenie. Jej rodzinny dom, nazywany przez nich Blackley Manor, był starą i nadgryzioną zębem czasu budowlą pamiętającą czasy średniowiecza i rycersko-czarodziejskich początków ich rodziny. Teraz jednak, poza kilkoma pamiątkami z tamtych czasów, niewiele pozostało z dawnych, lepszych lat prócz szarych, chłodnych murów czy licznych kruków gnieżdżących się na parapetach i dachu.
Z perspektywy czasu Elizabeth nie dopatrywała się w swoim dzieciństwie czy to nadzwyczajnych traum, niebezpiecznych przygód czy wielkich osiągnięć. Patrząc teraz uważała, że było ono względnie szczęśliwe, spędzone w towarzystwie rodziców, rodzeństwa i przyjaciół rodziny czy dalszych krewnych, w naturalnej izolacji od społeczności mugolów (choć bynajmniej z powodów ideologicznych, ot - nie interesowali się nimi żyjąc w swoim świecie), ale też i widmem toczącej się wojny w Europie prowadzonej przez Gellerta Grindelwada. Będąc młodsza oczywiście nie wiedziała co się działo i nie rozumiała zaniepokojonych spojrzeń wymienianych przez ojca i matkę, gdy wojna zataczała coraz szersze kręgi i wreszcie dotarła do Wielkiej Brytanii. Później zaś z pewnymi wypiekami na twarzy śledziła kolejne wydania Proroka Codziennego czy Walczącego Maga szukając informacji na temat czarnoksiężnika i jego postępów. Była ona zainteresowana nim samym, jego ideami i umiejętnościami, choć wciąż budził on w niej mieszane uczucia, gdy w walce o "większe dobro" ginęli czarodzieje i czarownice. Czy mogło to czekać i jej rodziców? Mimo to budził on słuszne wrażenie i mocno odcisnął się na jej osobowości. Nie był jej bohaterem czy idolem, ale swego rodzaju inspirację i namacalny symbol tego co można osiągnąć jeśli włożysz w to całego siebie, być może nawet łamiąc po drodze kilka zasad czy wykazując się odrobiną wyrachowania. Był to też jeden z impulsów który sprawił, że z biegiem czasu była coraz mniej zadowolona z życia jakie przyszło jej wieść. Nie można było powiedzieć, że było ono złe lub jej czegoś brakowało, wprost przeciwnie - jej ojciec ciężko pracował i dbał o to by rodzinie niczego nie brakowało, a jej matka zajmowała się domem i wychowaniem czy nauczaniem dzieci, zwłaszcza, że miała ku temu dobre predyspozycje. To dzięki niej liznęła odrobinę języka francuskiego, czy zapoznała się z klasykami literatury, sztuki czy muzyki. Żyli odpowiednio, jak angielska, czarodziejska klasa średnia. Wciąż jednak gdzieś tam, głęboko, czaiło się w niej drobne poczucie zazdrości, gdy uczyła się o prawdziwym świecie, czarodziejskich rodach czystej krwi czy szlachetnej, o dzielących ich różnicach lub tym jak kiedyś, w początkach istnienia ich rodziny, cieszyli się oni większym statusem i poważeniem. Jak zauważyła jedyne co z tego obecnie zostało, to czarna tarcza herbowa wisząca nad kominkiem, złudzenia i brak większych ambicji na zmianę tej sytuacji. Stało się to dla niej tym bardziej widoczne, gdy wreszcie znalazła się w Hogwarcie i została wystawiona na kontakty ze swymi rówieśnikami.
Zawsze twierdziła, że każdy pamięta doskonale pierwszy dzień w Hogwarcie i wszystko co działo się na około niego. Otwarcie długo wyczekiwanego listu, zakupy na Pokątnej, gdzie jej osobiście najbardziej utkwił w pamięci zakup jej różdżki, czy podróż ekspresem Hogwart-Londyn. Długo można było wymieniać magicznych momentów tych dni. Pamiętała też swoje zdziwienie, gdy została przydzielona do Slytherinu - choć czy powinna? Wszak nie byli oni tylko bastionem czystości krwi, ale też i ambicji czy sprytu, a te drugie posiadała. Miała też jednak styczność z osobami z pierwszej kategorii, szczególnie tymi, którzy sami szczycili się czystą lub szlachetną krwią. W Elizabeth mieszały się poczucie zazdrości z jednej strony, a jednoczesną chęcią wejścia do klubu tych lepszych dzieci, choć gdzieś tam głęboko wiedziała, że nigdy nie byłaby naprawdę jednymi z nich, nieważne jak bardzo by się starała. To wszak było przekreślone od momentu jej poczęcia. Mimo to zawsze starała się być blisko nich, chcąc uszczknąć i poznać choć część z ich życia czy zdobyć ich aprobatę. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy jak instynktowne to z początku było. Dopiero później, nieco wyrachowanie z jej strony, trzymała bliskie kontakty dla samej siebie uważając, że z młodym pokoleniem arystokratów należało żyć w zgodzie i przyjaźni, nawet jeśli potrafili być irytujący, aroganccy czy władczy. W pewnym stopniu starała się ich nawet naśladować, czy to panując nad mimiką twarzy, tonem głosu czy własną postawą ciała, sposobem poruszania się czy mówienia. Chciała być tacy jak oni - wysublimowana, bogata, potężna. Mająca świat na swoje skinienie. W pewnym sensie, być może nieświadomie, budowała wokół siebie swoje własne, nowe "ja".
Prócz zawierania nowych znajomości, tych prawdziwie towarzyskich (które były dla niej rzadkim luksusem, szczególnie z chłopcami) i bardziej strategicznych, w których stała się całkiem sprawna jeśli chciała, czas w Hogwacie był przede wszystkim poświęcony nauce. Elizabeth świetnie odnajdywała się w sztuce warzenia eliksirów, może nawet była wybitna w tej dziedzinie, choć ona sama nie wiedziała początkowo co było wybitnego w podążaniu krok za krokiem za przepisem. Profesor Slughorn twierdził jednak, że sztuka alchemiczna to coś więcej niźli podążania za instrukcją. Z biegiem czasu była wstanie to dostrzec. Poza tym niezgorzej jej szło w obronie przed czarną magią i rzucaniu zaklęć obronnych, a jej zdolności w tej dziedzinie magii osiągnęły szczyt, gdy pozycję dyrektora przejął nie kto inny, ale niesławny już Gellert Grindelwald. Czytać o nim w gazecie lub słyszeć plotki było jednym, ale widzieć go na własne oczy było zupełnie innym doświadczeniem i tak jak poprzednio budził on mieszane uczucia. Nauka czarnej magii budziła w niej fascynację i z zapałem zagłębiała się w jej tajniki, mając nawet do niej pewien dryg, ale z drugiej strony reżim przez niego wprowadzony mógł zrażać nawet jego zwolenników, gdy zamienił Hogwart w poligon wojskowy. Mimo to czarna magia dawała lepsze zrozumienie tajników obrony przed nimi i była zwyczajnie interesująca, jak każdy zakazany owoc, który teraz można było studiować bez ograniczeń. Chciała nawet zacząć studiować starożytne runy dla lepszego zrozumienia natury klątw (i ich nakładania), ale zwyczajnie brakowało w jej życiu czasu. W końcu były też inne przedmioty, a niektóre z pośrednio związane z warzeniem eliksirów i z którymi to musiała żyć w zgodzie jeśli w przyszłości chciała profesjonalnie się zajmować alchemią. Zaczynając od zielarstwa (ugh, nie znosiła babrania się w ziemi) czy ONMS (niektóre ze zwierząt nie były szczególnie przyjemne) lub astronomii niezbędnej do alchemii (całkowicie odzierało to romantyzm z patrzenia w gwiazdy), ale opanowała je w zadowalającym stopniu lub nawet i lepiej - często dzięki umiejętności doskonałego zorganizowania, planowania i chłodnej głowie. Co prawda praktyka u niej, w przypadku zielarstwa i ONMS kulała, ale też nie miała ona zamiaru nigdy samodzielnie hodować roślin czy zwierząt. Znała za to doskonale teorię, a przynajmniej ten wycinek który ją interesował - jakie rośliny lub części zwierząt były przydatne w warzeniu mikstur, dlaczego czy na co należało zwracać uwagę przy ich doborze. W końcu też od czego były sklepy? Ba! Dzięki ciężkiej pracy nabrała nawet taką wprawę w rzucaniu zaklęć, że nie pamiętała by od piątej klasy zawiodły ją w spektakularny sposób. Z czasem też zaczęła dostrzegać plusy swojej pozycji jako czarownicy półkrwi - głównie swobodę jaką posiadała w porównaniu do lepiej sytuowanych koleżanek. Czy to w prawdziwym rozwijaniu swoich pasji i szlifowaniu swoich umiejętności, choćby w Klubie Pojedynków, gdzie z alchemiczną precyzją w ruchach rzucała przeciw zaklęcia lub w braku konieczności szukania sobie małżonka, o ile pozwolono ci na taką swobodę...
Zakończenie szkoły w przeciągu następnych lat zwiastowało nowy etap w życiu Elizabeth. Życia dorosłego, ale i niebezpiecznego, w rozdartej wojnie Anglii. Wyglądało na to, że jednego czarnoksiężnika zastąpił inny. Pytaniem było czy na lepsze czy gorsze. Co się stało z Grindelwaldem i czemu tajemniczo zniknął? Nie wiedziała. Nikt nie wiedział. Natura jednak udowadniała, że nie znosiła próżni. Sama Elizabeth zaś, ostrożnie, nie decydowała się rzucać w wir walki po jednej czy drugiej stronie konfliktu i roztropnie zajmowała się swoimi sprawami. Przemawiało za nią zwyczajne wyrachowanie i chłodna kalkulacja. Opowiadanie się po jednej stronie na tak wczesnym etapie było dużym ryzykiem. Dlatego też w tym czasie, kiedy wojna była ograniczona do Londynu, w wielkich trudach starała się zdobyć licencję alchemiczną. A nie było to łatwe - mimo, że w szkole była jedną z najlepszych osób w swojej klasie, to wciąż musiała podnieść swoje klasyfikacje. Czy to poszerzyć swoją wiedzę alchemiczną czy też siedząc nad księgami i woluminami z zielarstwa i magicznych stworzeń. Przynajmniej pergamin nie śmierdział i nie chciał odgryźć ci ręki. Nie mówiąc już o anatomii! Ale, tak jak w szkole, Elizabeth była świetnie zorganizowana i dawała sobie bardzo dobrze radę. Co do samej stolicy, w której zdecydowała się wreszcie zamieszkać, udała się tam dopiero, gdy konflikt rozlał się na cały kraj. W końcu walki w samym Londynie się już zakończyły i teoretycznie było tam teraz najbezpieczniej. Pierwotnie swe kroki chciała skierować na Śmiertelnego Nokturna, ale ostrożność kazała jej nieco zwolnić w swych ambicjach. Ciągnęło ją do tych mrocznych alei w poszukiwaniu niebezpiecznej wiedzy czarno magicznej, alchemicznej czy artefaktów. Wiedziała jednak lepiej by nie zapuszczać się tam samotnie lub bez osoby, która była tam mile widziana. Szczęśliwie jednak miała swoje mieszkanie i pracownie w pobliżu wejścia na Nokturna, więc mogła od czasu do czasu obserwować osoby tam wchodzące i wychodzące. Teraz zaś? Cóż, czekała starając się związać koniec z końcem i z coraz większym napięciem przyglądając się zmieniającej się sytuacji, być może spodziewając się, że jej codzienna rutyna nagle zmieni się w coś innego.
Wspomnieniem jakiego używała do zaklęcia był dzień, w którym udała się na ulicę Pokątną by otrzymać swoją różdżkę. Przywoływała ona towarzyszącą temu ekscytację, wspomnienia tajemniczego, zakurzonego sklepu Ollivanderów, zapachu tego miejsca i co najważniejsze, uczucie jej towarzyszące gdy wreszcie odnalazła swoją różdżkę.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | +2 (różdżka) |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 5 | +1 (różdżka) |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 15 | +2 (różdżka) |
Sprawność: | 6 | 0 |
Zwinność: | 5 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | II | 10 |
Astronomia | III | 25 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
ONMS | II | 10 |
Perswazja | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Sztuka (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 1 |
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth Blackley dnia 02.03.23 20:54, w całości zmieniany 12 razy