Wydarzenia


Ekipa forum
1954 Miłe złego początki
AutorWiadomość
1954 Miłe złego początki [odnośnik]28.02.23 18:52
- Skoro mam poprowadzić akcję sam z jakąś dwudziestopięciolatką to nie mogę po prostu poprowadzić jej sam? – zapytał, właściwie tylko po to, by spróbować. Współpracował już z wiedźmią strażą, wiedział, jak to wygląda. Wiedział, że jego szef ma ostatnie słowo. Nie wiedział tylko, jak ta cała Adriana – jedna dziewczyna, nie kilkoro strażników, nie zespół z aurorami – ma właściwie przysłużyć się sprawie. Mógłby po prostu…
-Nie wtargniesz tam z ogniem, Tonks. Zależy nam na dyskrecji, to rozkaz. Adriana zwabi go w ustronne miejsce i wierz mi, jest do tego zdolna - a ty zajmiesz się resztą. – szef podsunął mu teczkę, a Mike uśmiechnął się sztucznie.
Nie lubił dyskrecji, choć była konieczna.
Przeszedł do własnego biurka, minął nadąsaną sekretarkę. Minęły już ze dwa lata, na jej palcu lśnił pierścionek zaręczynowy, ale jej naburmuszona mina co tydzień przypominała mu o tym, że flirty w miejscu pracy kończą się bardzo źle.
Postanowił zatem nie flirtować ani tym bardziej nie romansować w miejscu pracy, wydał rozkaz, sobie samemu. Może czasami bywał trochę niefrasobliwy, ale rozkazy zawsze były świętością.
Otworzył teczkę, były tam głównie informacje o sprawie, a o samej Adrianie bardzo niewiele. Mógł się tego spodziewać, musiała głęboko siedzieć w przykrywce. Miał nadzieję, że nie będzie się zbytnio cackać, młodziutcy wiedźmi strażnicy bywali jego zdaniem paranoiczni. Na końcu – opisane dopiskiem, by je spalił – hasło do ich spotkania i koperta z jej zdjęciem. Rozdarł ją prędko, fotografia upadła na stół.
Najpierw zwrócił uwagę na jej uśmiech, szeroki, zaraźliwy, od ucha do ucha. Potem, prześlizgując wzrok po jasnych włosach i symetrycznej buzi - na intensywnie zielone oczy, jakieś smutniejsze - nie, jakieś poważniejsze - niż ten uśmiech.
Może jednak Adriana de Verley podejdzie poważnie do tego zadania, choć wyglądała bardziej jak dziewczyny, za którymi obejrzałby się na ulicy.
Ach, no tak, to podejrzany czarnoksiężnik miał się za nią obejrzeć - więc pewnie dlatego mu ją przydzielili. Musi o tym pamiętać. I nie flirtować w miejscu pracy. I może trochę ją nastraszyć, żeby wiedziała, że praca z aurorem to nie przelewki - planował, nieświadomie odwzajemniając uśmiech dziewczyny ze zdjęcia.

Dziewczyny, o której nie dowiedział się nic ponadto, co w teczce - choć spytał kilkoro kolegów. Najwyraźniej naprawdę była dyskretna, a pracując głównie w terenie (jak on) rzadko bywała na korytarzach Ministerstwa (jak on). Spotkali się w kawiarni Ministerstwa (tej gorszej, gdzie bywało mniej osób), gdzie będą mogli porozmawiać spokojnie i przyciszonymi głosami, tak jak auror rozmawiałby ze śliczną sekretarką - jakakolwiek była jej oficjalna przykrywka. Przybył pierwszy, zamówił czarną kawę, usiadł wygodnie w kącie i czekał. Zastanawiał się, jak szybko go dostrzeże i czy będzie skrępowana i czy to jej pierwsze tak duże i samodzielne zadanie, skoro była taka młoda. Poprawił kołnierz koszuli, odgarnął z czoła złote włosy i spojrzał na wchodzącą do środka blondynkę całkowicie profesjonalnie i od niechcenia. Była odrobinę wyższa, niż się spodziewał. Miała długie nogi, na których jedynie na sekundę zawiesił wzrok, by prześlizgnąć się spojrzeniem po ładnie zarysowanej w sukience talii, prawie ominąć dekolt i wbić jasne oczy prosto w jej tęczówki - by w ten sposób zaprosić ją do stolika.
Wydawało mu się, że jest poważny, ale chyba lekko się uśmiechnął.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
1954 Miłe złego początki 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]28.02.23 20:55
Do nowej sprawy przydzielili jej jakiegoś innego aurora, podobno zdolny i ambitny, miał już na koncie parę efektownych aresztowań, szef departamentu zdawał się patrzeć na niego łaskawym okiem. Zręczny w urokach i opcm, trzeźwo myślący na akcjach, acz Molly już ochoczo doniosła jej, że trochę się popisuje, szuka poklasku, uznania swoich umiejętności, może pozycji w magicznym społeczeństwie (i zarywa koleżanki z pracy). Zresztą, wątpiła, by wybrał zawód aurora z pobudek czysto ideologicznych; jak większość młodych mężczyzn pewnie musiał się pokazać, wyszumieć, pobawić w tego dobrego policjanta. Rozsmakować w adrenalinie i podejmowanym ryzyku. A że przy okazji przyskrzyni paru czarnoksiężników? Same plusy.
Adda przerzuciła kolejną stronę raportu wprowadzającego, pobieżnie przeleciała tekst wzrokiem. Trzeba było się zbliżyć do jakiegoś gościa podejrzanego o posiadanie i handel czarnomagicznymi artefaktami. Sprawa wyglądała na naprawdę delikatną, pewnie stąd obstawa aurorska od początku do końca. Uśmiechnęła się samym kątem ust, docierając do pobieżnych informacji o podejrzanym. (Świetnie, sprawa miała mieć swój początek w Falmouth, daleko na zachodnim wybrzeżu, czyli najprawdopodobniej będą na siebie skazani przez dłuższy okres czasu). Przewróciła kolejną stronę, zapoznała się z raportem innego wiedźmiego strażnika, który obserwował czarnoksiężnika od dwóch tygodni; upiła łyk zdecydowanie zimnej i niedobrej kawy, spojrzała w okno. Zasiedziała się, znowu.
Podniosła się od biurka, machnięciem różdżki przywołała do siebie płasz, narzuciła go na ramiona. Skinęła głową sekretarce przy wyjściu i już-już miała wyjść na główny korytarz, kiedy do głowy przyszedł jej alternatywny pomysł na spędzenie dzisiejszego wieczoru.
Kto powiedział, że nowy auror musi być świadomy ich pierwszego spotkania? Czarne koty były popularne w Londynie, nie powinien się zdziwić, jeśli któryś przetnie mu drogę, zaplącze się między nogami.
*
Następny dzień częściowo poświęciła na zebranie informacji. Gra w podchody wydawała jej się całkiem ciekawa, nie miała ochoty zdradzać się przed nowym kolegą, zwłaszcza, że szef wiedźmiej straży pozostawił jej w tej kwestii wolną rękę. Tożsamości szpiegów były tajne, czasem nie ujawniali się nawet w bezpośredniej współpracy, więc nikogo specjalnie nie zdziwiło, kiedy uznała, że mogą przekazać mu jej zdjęcie, by wiedział, kogo szukać, ale nic poza tym. Postanowiła, że najpierw przyjrzy mu się sama, a dopiero potem pojawi się na umówionym wcześniej spotkaniu.
Ten wieczór - wedle jej informacji - obiecał jakiemuś kumplowi, podobno wybierali się do pubu w mugolskiej części miasta, więc wspaniałomyślnie uznała, że będzie mu w tym posiedzeniu towarzyszyć. Wystarczyło jedno Dissimulato, by zmienić elegancką spódnicę i koszulo-bluzkę na nieco wytarte spodnie na szelkach, zbyt dużą koszulę i połataną na łokciach marynarkę niskiej jakości. Kolejna krótka inkantacja - Capillus tym razem - i jasne loki same upięły się dość wysoko, odsłaniając kark. Na głowę wcisnęła starty kaszkiet, chowając pod nim przydługie kosmyki, zmyła makijaż. Z daleka nie odróżniała się zbytnio od przeciętnego wyrostka z doków, nikt nie powinien zwracać na nią szczególnej uwagi.
W pubie pojawiła się dużo później, niż potencjalny nowy kolega. Nawet jeśli był po pracy, nawet jeśli był z kolegą, zapewne nadal zachowywał typowo aurorskie nawyki i miał oczy dookoła głowy; nie zdziwiłaby się, gdyby mimowolnie rejestrował kto wchodzi. Spożyta dawka alkoholu - czy to piwa, czy whisky - miała przechylić szansę na zachowanie anonimowości na jej stronę.
Wślizgnęła się do środka razem z jakąś większą grupką, zmyślnie wmieszała w tłum. Było trochę duszno, w powietrzu unosił się gęsty gwar rozmów i pokrzykiwań. Nie było muzyki, ale słyszała, że gdzieś w tle brzęczy radio. Pachniało alkoholem, potem i tytoniem, ale mimo nie do końca sprzyjających warunków, wyłowiła wzrokiem parę damskich twarzy. Niektóre samotne, inne w towarzystwie, ale każda z nich starannie wyszykowana na to wyjście, jakby miały nadzieję upolować tutaj kawalera godnego dalszego pożycia.
Adda oparła się łokciem o szynkwas, modulując głos na niższy zamówiła szklankę whisky; nieco opuściła kaszkiet, by schować choć część twarzy w cieniu. Nim barman napełnił jej szklankę (ślicznotki miały pierwszeństwo nad jakimś chudym jegomościem), zdążyła się nieco przyjrzeć nowemu koledze. Był żywo pochłonięty rozmową z innym mężczyzną, ton miał wesoły, przyjemnie niski, a szarobłękitne oczy błyszczały zdradziecko w mdłym świetle lamp i świec. Musiała przyznać sama przed sobą - był przystojny, z drapieżnym urokiem wmalowanym w rysy twarzy, a do tego dobrze zbudowany. Ubiór nie wisiał na nim, jak na wieszaku; materiał pobieżnie oceniła na dobrą jakość. Parę razy musiała szybko spuścić wzrok, odwrócić głowę, kiedy rozglądał się po pubie, ale zdołała zauważyć, jak chłonie wzrokiem niektóre panny, uśmiechając się przy tym szelmowsko.
Nie zabawiła długo w pubie; kwadrans, może dwadzieścia minut. Tyle, ile potrzebowała na bardzo leniwe opróżnienie szklanki i przeprowadzenie dalszych, dość pobieżnych obserwacji. W pewnym momencie uchwyciła jego spojrzenie; zielone oczy błysnęły szelmowsko znad szklanki, ale kontakt wzrokowy przerwała grupka wychodzących ludzi, a kiedy ścisk w pubie znów zelżał ― już jej nie było.
*
Zadbała o to, by na oficjalnie pierwszym spotkaniu prezentować się elegancko. Wybrała sukienkę z niewielkim dekoltem, ładną, zwiewną, jedną ze swoich ulubionych. Włosy pozostawiła luźno rozpuszczone, wyjątkowo wolne od wsuwek, misternych upięć i szpilek, ciało spryskała ulubionymi perfumami, roztaczając wokół siebie aurę zapachu gruszek i frezji. Nie śpieszyła się, na spotkanie przychodząc efektownie spóźniona. Nie na tyle, by zaczął się niecierpliwić, ale tak, by zainteresował się zegarkiem, zastanowił się, czy może coś jej wypadło. Podobała jej się wizja w której od samego początku, w jakikolwiek sposób, zaprząta jego myśli.
Rozejrzała się po kawiarni dla zmyłki i zachowania pozorów, a potem podeszła. Krok wydawał się nie dość pewny, nerwowo przygryziona warga tylko dopełniała obrazka nieco speszonej, młodej wiedźmiej strażniczki. Przysiadła się bez słowa, nerwowo odgarnęła kosmyk włosów za ucho, spuściła spojrzenie na swoje dłonie, poprawiła się na krześle, jakby nie mogła wysiedzieć w miejscu. Jakby ją onieśmielał, choć w głębi ducha nie czuła nic prócz zainteresowania i przyjemności płynącej z odgrywanej szopki.
Ładna dziś pogoda ― zaczęła cichutko, nieśmiało podnosząc spojrzenie ― słońce świeci jak piątego maja w Edynburgu ― dopowiedziała resztę hasła dla czystej formalności, a potem dalej ochoczo brnęła w swoją grę. ― Przepraszam za spóźnienie, panie Tonks ― bąknęła niemrawo i odłożyła torebkę na stolik, poprawiła złotą bransoletkę zegarka, policzki spowił wściekły rumieniec idealnie odegranego wstydu. ― Mam nadzieję, że nie kazałam długo na siebie czekać…?


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]10.03.23 3:25
Drogę przebiegł mu czarny kot, co w Wielkiej Brytanii uchodziło za dobry omen. Uśmiechnął się półgębkiem, zadowolony z obrotu dzisiejszego dnia - i odprowadził zwierzę wzrokiem. Zupełnie zwyczajne, z lśniącą, czarną sierścią i błyszczącymi na zielono oczyma. Czarodzieje z dobrych domów - tych tradycyjnych, z tradycjami, o których nigdy nie słyszał - podziwiali kuguchary o długiej sierści, ale on zawsze lubił koty. Dzikie, mugolskie dachowce. Pogłaskałby tego, gdyby nie odbiegł tak prędko. Pomimo dobrego omenu, dzień minął raczej nudno. Lubił wyjścia i mecze, ale dziś ślęczał do późna nad notatkami z nowej sprawy.

Następnego dnia nagrodził w pubie za pracowitą noc. Odkąd Evans się ożenił, a Vale gdzieś zniknął rozrywkowych aurorów i kolegów z innych Departamentów Przestrzegania Prawa było coraz mniej, ale w sumie nigdy nie lubił Evansa (tak jak kolegę, mugolaka po fachu, ale nie tak naprawdę), a na dobrą zabawę z Carterem zawsze można było liczyć. Poza tym, przyjaciel nie znał się zupełnie na mugolskich wynalazkach choć był ciekaw niemagicznego świata i wstawiony Mike uwielbiał mu wmawiać, że lodówka służy do ogrzewania ubrań, a w telewizorze mieszkają gnomy. Na jego nieszczęście, Carter orientował się już w mugoloznastwie coraz lepiej i coraz rzadziej nabierał się na te wspaniałe dowcipy - teraz musiały być kreatywniejsze i subtelniejsze.
Poza tym, nie przyszli tutaj rozmawiać o mugolach, a podrywać dziewczyny. Mugolki prowadziły się nieco swobodniej od czarodziejek - przynajmniej te, które bywały samotnie w takich pubach. A oni wiedzieli, jak im zaimponować, nawet Carter. Zadowolony, żartował chwilę z kolegą. Łowy rozpoczną później. W pewnym momencie poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Może i bywał lekkomyślny, ale praca nauczyła go wyłapywać takie rzeczy i mieć oczy dookoła głowy. Przez chwilę szukał obcych oczu, spodziewając się nawet podchwycić spojrzenie jednej z dziewcząt. Kilka otaksował wzorkiem, uśmiechając się szelmowsko - jedna, o kasztanowych lokach, odpowiedziała na jego spojrzenie, ale wydawała się zaskoczona. To nie ona. Dopiero po chwili podchwycił spojrzenie zielonych oczu, roziskrzonych, łobuzerskich - takich, że gdzieś w trzewiach robiło się cieplej - ale należących do chłopaka. I to bardzo młodego. Uśmiech zbladł, Mike na moment wydał się autentycznie i wręcz nadmiernie speszony. Prędko odwrócił wzrok do piegowatego Cartera, o którego oczach nigdy nie myślał w podobny sposób, a gdy znów kontrolnie obejrzał się za siebie - chłopak zniknął.
Ulżyło mu, a z pubu wyszedł z dziewczyną o kasztanowych włosach. Była nieco za płaska jak na jego gust i nie bawiły jej jego dowcipy, ale musiał wyjść z jakąś dziewczyną, udowodnić sobie, że chce i może, a ochota na długie łowy jakoś mu odeszła.

Adriana de Verley była równie śliczna jak na zdjęciu, choć umykała wzrokiem, a uśmiech miała jakiś mniej szeroki. Musiał ją onieśmielać, co z jednej strony szalenie go ucieszyło, ale z drugiej spotęgowało wątpliwości odnośnie planowanej akcji. Była taka młoda, a on nie wiedział, czy ma cierpliwość do szkolenia początkującej wiedźmiej strażniczki. Z drugiej strony starał się o awans na szkoleniowca kursantów, ale to co innego. Ich weryfikowały trudne egzaminy i musiałby im układać trudne tory przeszkód oraz skomplikowane symulacje pojedynków, odsiać słabe jednostki i dopiero potem wziąć w teren wybrańców. Nie wiedział, czy wiedźmia straż miała równie restrykcyjne procedury (to znaczy, wiedział, że tak, ale to przecież nie Biuro Aurorów), kto szkolił tą dziewczynę i jak, i czy poradzi sobie sama z okłamaniem i uwiedzeniem niebezpiecznego i przebiegłego czarnoksiężnika, który mógł ją zranić, przekląć, albo zabić przy najmniejszym potknięciu. Poczuł rozdrażnienie na samą myśl o takim ryzyku, podświadomie pragnąc ją ochronić, ale to przecież naturalne - mieli razem pracować, już poczuł się za nią odpowiedzialny. Jak za młodszych kolegów: Cartera i Evansa i kursantów i wszystkich innych, choć o ich krzywdzie myślał z odrobinę mniejszym rozdrażnieniem (na pewno dlatego, że oni umieli sobie poradzić i tylko dlatego).
-Zabawne, piątego maja byłem w Cardiff i lało jak z cebra. - uzupełnił hasło, z nieco większą nonszalancją niż ona. Zatrzymał na niej jasne spojrzenie, a usta już wyginały się do uśmiechu, ale wtedy go przeprosiła.
-Nie szkodzi - zaczął odruchowo, ale przypomniał sobie, że jej speszenie nie zwalnia go z obowiązku ustanowienia tutaj jasnego autorytetu i powstrzymał cisnący się na usta uśmiech. -ale niech to się nie powtórzy. - zaznaczył poważniej, z nieco przesadną surowością. Rozparł się wygodniej w fotelu, nogi miał szeroko rozłożone, dłonie oparte na podłokietnikach. Zajmował całą przestrzeń. Chwilę błądził wzrokiem po jej twarzy, rumieniec sprawił mu przewrotną satysfakcję, ale wreszcie poczuł odrobinę współczucia i uśmiechnął się - we własnym mniemaniu łagodniej.
Mógłby jej po prostu powiedzieć, że przyszedł wcześniej, ale...
-A co, jeśli spóźniłaby się pani... właściwie, mówmy sobie po imieniu. Michael. Co, jeśli spóźniłabyś się na akcję? - nachylił się do przodu, poczuł zapach jej perfum. Ładne. -Wiem, że chcesz się wykazać, ale on może cię zabić i będziemy tam tylko w dwójkę. Obronię cię, ale przez część akcji będziesz całkowicie sama. Na pewno się na to piszesz, Add- - jej imię było jakieś twarde, chciałby je zmiękczyć, ale jeszcze nie wiedział jak. -riano?




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
1954 Miłe złego początki 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]10.03.23 17:16
Wiedziała, co sobie o niej pomyśli, bo myślał tak każdy facet z którym współpracowała. Zawsze uchodziła za tą “młodą i niedoświadczoną”, tą która “wymaga ochrony”. Świat gnał do przodu, poglądy były coraz bardziej postępowe, kobiety pracowały w różnych zawodach, uczyły się, robiły kariery, a podejście niektórych panów nadal zamykało się w archaicznym postrzeganiu drugiej płci. Czasem ją to drażniło; to pobłażanie, zbytnia troska, protekcjonalne traktowanie i wyjaśnianie tego na czym właściwie polega jej praca i czy aby na pewno jest pewna tego, co robi.
I ją i Maeve to drażniło, choć obie miały odmienne metody radzenia sobie z takimi delikwentami. Adda nie czuła palącej potrzeby udowodnienia mężczyznom tego, że się mylą, preferowała bardziej zabawę w kuguchara i myszkę, raz przyjmując rolę drapieżnika, a raz ofiary. Jeśli delikwent zorientował się w jej grze, to zazwyczaj już nie podchodził do niej jak do siksy z kursu, tylko jak do pełnoprawnego członka Ministerstwa Magii, zdolnego wywiadowcy.
Jak będzie z tobą? ― pytały zielone oczy. Kuguchar czy myszka?
Z początku całkiem odruchowo przyoblekła się w szatę ofiary, gładko weszła w rolę młodziutkiej wiedźmiej strażniczki onieśmielonej autorytetem i aparycją szanownego aurora, by dać mu pole do popisu. Rozwinęła czerwony dywan i szerokim gestem zaprosiła go do prężenia się w słońcu, wyjaśnienia jej tego, o czym doskonale wiedziała. Do przepytania i próby ustanowienia jasnej hierarchii na czas ich wspólnego zadania, ale Adda wiedziała już, że nie da mu tej satysfakcji i nie pozwoli się zdominować. Wyjdą stąd jako partnerzy w równym stopniu albo nawinie mu taki makaron na uszy, że sam zrezygnuje.
Dziękuję za wyrozumiałość ― odparła śpiewnie, słodko, uśmiechając się przy tym wdzięcznie. Gra trwała dalej, ale czas jaki przeznaczyła sobie na rolę ofiary zaczynał się kurczyć, a jej samej zaczynało się nudzić.
Przeciągnęła po nim spojrzeniem, nader leniwie i długo, jak rzadko która panna robiła to w sposób całkowicie otwarty, po raz pierwszy dając mu szansę na zorientowanie się, że coś tu jest nie tak. Speszona i świeżutka strażniczka pragnąca się wykazać i sprawić przyjemność panu aurorowi na pewno nie byłaby nagle taka bezpośrednia w przyglądaniu się, zwłaszcza, że nadal bardzo subtelnie i z wyczuciem informował ją, na czym polega praca Wiedźmiej Straży.
Cóż, postarałabym się, żeby cel szybko zapomniał o moim spóźnieniu ― odpowiedziała wciąż tym samym, słodkim tonem, choć wkradły się w niego jakieś niższe nuty, zdecydowanie intrygujące i przyjemne dla ucha. Adda uśmiechnęła się nieznacznie, lisio, a posłane spojrzenie spod rzęs mogło wzbudzić przyjemny dreszcz spływający wzdłuż kręgosłupa. ― A jeśli się odpowiednio postaram, potrafię być bardzo przekonująca. ― Uśmiech poszerzył się, przypominał ten ze zdjęcia, coraz bardziej oddalając ją od obrazka niewinnej strażniczki, jaki zaprezentowała mu dosłownie chwilę temu.
Może mnie zabić, ale nawet mu to do głowy nie przyjdzie ― odparła pewnie, wzruszając ramionami i tracąc nim zainteresowanie. Teraz spoglądała w stronę lady i stojącej za nią czarownicy, najpewniej pracowniczki. Może też sobie powinna zamówić kawę…?
Wróciła do niego spojrzeniem, ale zdecydowanie bardziej niż auror, zainteresował ją spodek z filiżanką. Wyciągnęła rękę i płynnym, leniwym ruchem przyciągnęła do siebie jego kawę, ujęła filiżankę w dłonie, oplotła wokół niej palce. Napój wciąż był przyjemnie ciepły, zostało więcej niż pół. Zielone oczy błysnęły szelmowsko, psotnie, dokładnie tak, jak w tamtym pubie, poza też nie była przypadkowa; była ciekawa, czy już ją skojarzy, czy będzie potrzebował więcej wskazówek.
Upiła łyk kawy, skrzywiła się lekko, zmarszczyła zabawnie nos.
Strasznie gorzka ― skomentowała, jakby widmo śmierci na misji nie wywarło na niej stosownego wrażenia. ― Prawie tak samo gorzka, jak ta kasztanowłosa jędza, którą zabrałeś z pubu ― dodała jakby mimochodem, jakby dzieliła się interesującym szczegółem dotyczącym pogody, a uśmiech tylko się poszerzał i nabierał zadziornego charakteru. ― Nie pasują ci kasztanowłose flądry, Mike ― zdrobniła jego imię bez krztyny zawahania ― zdecydowanie bardziej widzisz mi się z jakąś blondynką.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]10.03.23 18:53
Miała naprawdę śliczny uśmiech. Na moment zatrzymał wzrok na pełnych ustach, zapominając o tym nieszczęsnym (i nieco wyimaginowanym, bo to on przyszedł wcześniej) spóźnieniu. Katie z Biura Autorów nie uśmiechała się tak do nikogo - nawet zanim Michael zaprosił ją na tamtą niefortunną kolację - i przemknęło mu przez myśl, że miło byłoby codziennie widzieć w miejscu pracy uśmiechniętą sekretarkę.
-Nie ma za co. - odpowiedział odruchowo, prostując się w fotelu. Znów zerknął w jej oczy, przewrotnie usatysfakcjonowany tym, jak ją peszy - i wtedy poczuł na sobie jej spojrzenie, już bez śladu wcześniejszego onieśmielenia. Zsunęła wzrok niżej, ale jakby nie uciekała, tylko... co najmniej jakby byli na tańcach, a ona oceniała jego koszulę lub płaszcz. (Młodzieńcze doświadczenia z dziewczynami oduczyły go romantyzmu, bo szybko pojął, że w nowym i nieznoszonym płaszczu ma u nich większe szanse i że potrafią to zauważyć już jak człowiek wchodzi do lokalu). Poczuł idiotyczną chęć wygładzenia koszuli, choć przecież do pracy prasował ją starannie. Uśmiechnęła się jeszcze śliczniej, zamrugał, nie powinien myśleć o niej w ten sposób.
Adda z kolei mogła zauważyć, że spojrzenie jego chłodnych tęczówek było teraz cieplejsze i nieco rozkojarzone.
Coś było nie tak, ale uświadomił to sobie dopiero, gdy bezpardonowo wzruszyła ramionami i cofnęła wzrok. Gdy straciła nim zainteresowanie, w sekundę, poczuł się irracjonalnie urażony - i dopiero wtedy zrozumiał sens jej wcześniejszych słów, które przed chwilą docierały do niego trochę przez mgłę.
Postarałabym się, żeby cel zapomniał o spóźnieniu.
Zmarszczył brwi, spróbował przybrać poważną minę.
-Nie prosiłem cię o demonstrację umiejętności, ale doceniam inicjatywę, de Verley. - powiedział nieco zbyt ostro, bo po pierwsze łatwiej mu było mówić ostrzej gdy nie patrzyła na niego, a po drugie chciał zaznaczyć, że się zorientował.
Może o pięć sekund za późno, ale się zorientował.
-A czarnoksiężników nie lekceważ. - dodał ciszej, posępnie i poważnie. -Są tak splugawieni czarną magią, że nie myślą racjonalnie ani nie reagują jak normalni mężczyźni. - tego już nie musiał dodawać, ale chyba chciał jasno nakreślić granicę między sobą i celem ich nagonki. Jego męskiej dumie nie spodobało mu się, że zademonstrowała na nim te same taktyki, których chciała użyć na celu.
Nawet, jeśli jako auror musiał przyznać, że działały i były skuteczne. Może ocenił ją nieco zbyt pochopnie.
Zdecydowanie ocenił ją zbyt pochopnie, bo dopiero rozkręcała się z demonstracją swoich umiejętności.
Przez chwilę wyglądał na zupełnie zaskoczonego i wytrąconego z równowagi, gdy wypomniała mu szczegół z poprzedniego wieczoru. Spojrzał w zielone oczy, w jego zdziwionym spojrzeniu wreszcie mignęło rozpoznanie. Cień ulgi, to nie był chłopak, a potem umknął wzrokiem, gorączkowo zastanawiając się, czy zachował się wtedy w jakkolwiek kompromitujący sposób.
Nie licząc wyjścia z baru z obiektywnie niebrzydką dziewczyną - chyba nie.
Wcale nie spędził z tamtą miłej nocy, nie rozumieli się, ale nie miał zamiaru zaprzeczać.
Albo może powinien zaprzeczyć?
Ogarnij się, Tonks.
Wziął wdech nosem i uniósł na nią spojrzenie, uspokajając bicie serca. Zaskoczyła go, speszyła, ale był w pracy - i nie odstąpi walki o dominację.
-Brawo, Adda - zamiast wymóc by mówiła mu Michael, samemu zdrobnił jej imię. Spontanicznie, tak jak mu się wydawało, że będzie ładnie.
Jak się jej nie spodoba, to trudno, właśnie nabawiła się ksywki w pracy.
-Udowodniłaś mi, że umiesz być niezauważona. Ale oczekujesz pochwały za dodatkową inicjatywę? - uniósł lekko brew, uśmiechnął się łobuzersko. -To nie Hogwart, nie dostaje się tutaj punktów za podstawowe kompetencje. Słucham zatem, co zebrałaś o celu naszego śledztwa, którym nie jestem ja? - skrzyżował ramiona, mając nadzieję, że wykazała się równą gorliwością.
I na tym powinien skończyć, bo miał nie flirtować w pracy, ale przytyk o jego życiu prywatnym nieprzyjemnie i nadmiernie zabolał, a riposta sama cisnęła się na usta.
-A jeśli masz coś do powiedzenia na temat mojego towarzystwa, mogłaś to zrobić w pubie. Może spędziłbym wieczór miłej, ale miałem już twoje zdjęcie, a nie spotykam się z partnerkami z pracy. - a żeby zagrać jej na ambicji, tak jak ona zagrała na jego, uzupełnił tą jakże kategoryczną zasadę swoim uśmiechem numer jeden.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
1954 Miłe złego początki 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]10.03.23 20:10
Cień zadowolenia przemknął przez jej oczy, kiedy usłyszała własne nazwisko. Czyżby trafiła w czuły punkt? W to wrażliwe, męskie ego, które tak bardzo nie lubi ignorancji i które lubi prężyć się w blasku zainteresowania? Ostry ton wręcz pieczętował tę teorię, nadawał jej status potwierdzonej. Ciekawe co jeszcze było słabym punktem jej nowego kolegi.
Nigdy nie powiedziałam, że ich lekceważę ― stwierdziła pogodnie, jakby kompletnie głucha na przygany, ostry ton i posępnie zabarwione słowa. Znała się na swojej pracy, wiedziała, jak daleko może się posunąć. Bądź co bądź miała z nimi do czynienia na okrągło, jeśli nie w pracy, to we własnym domu. ― Zasugerowałam natomiast, że wiem co zrobić, by delikwent skupił się na tym, jak przyjemnie może być, jeśli jednak będę żywa. Zresztą ― dodała, znów przybierając lisi uśmiech ― kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Widziała, że rozbroiła go znajomością szczegółów tamtego wieczoru i bardzo podobała jej się ta zaskoczona mina, błysk zaskoczenia obecny w jasnych oczach. (Miał naprawdę ładne oczy, niby błękitne, ale nie do końca; niby zimne, ale znów, nie do końca. Było w nich coś, czego nie potrafiła nazwać, a co chętnie oglądałaby częściej). Zerwał kontakt wzrokowy, Adda sięgnęła po cukierniczkę i bardzo ostentacyjnie posłodziła skradzioną kawę, a kiedy ich spojrzenia znów się spotkały ― wiedziała, że to wcale nie koniec wojny o dominację. To przekonanie wprawiło ją w jeszcze lepszy nastrój, a sam auror wydał jej się nagle dwa razy bardziej interesujący niż dotychczas. Niektórzy odpadali już po pierwszej sztuczce, a on nadal miał ochotę brnąć w to dalej.
Zamieszała łyżeczką i znów upiła łyk kawy. Teraz smakowała zdecydowanie lepiej; Adda pozwoliła sobie na miękki pomruk, jak u zadowolonego kota. Podobało jej się to zdrobnienie, szczególnie w jego ustach nabierało jakiegoś miłego wydźwięku.
Oczekiwałam, że zaproponujesz mi śmietankę do kawy, skoro się tak ładnie uśmiechasz ― westchnęła teatralnie w odpowiedzi na jego pytanie i oparła brodę na dłoni; przyjrzała mu się znów, nie mniej intensywnie niż wcześniej. ― Nic ci nie powiem ― stwierdziła zaczepnie, łobuzersko, z błyskiem w oku. ― Nie bez śmietanki.
Nie spotyka się z partnerkami z pracy, interesujące. Adda poczuła się wyzwana na pojedynek, którego celem jest sprawdzenie, czy faktycznie Michael nie blefuje, a jeśli nie, to ile wytrwa przy swoich szlachetnych zasadach. Nie siedział daleko, mogłaby nieco wyciągnąć nogę, otrzeć się kostką o jego łydkę… Ale nie, jeszcze nie. To był zbyt dobry ruch, żeby zmarnować go już na początku. Najpierw podstawy.
Gdybym się ujawniła, to nie miałabym teraz tej pięknej karty do zagrania, czyż nie? ― Zabębniła paznokciami o blat stolika, a po chwili puściła do niego oczko, na powrót koncentrując uwagę w jednym miejscu, na jednej osobie. Już się domyśliła, że pan Michael Tonks nie lubi, kiedy nie pada na niego blask reflektorów, a jej przecież zależało na tym, by miał możliwie jak najlepszy humor. Poza oczywistymi chwilami, kiedy psuła mu go całkowicie świadomie i umyślnie. ― Całe szczęście ― stwierdziła cicho, uwodzicielsko ― że każde zadanie kiedyś się kończy.
Nie spotyka się z partnerkami w pracy. Dobre sobie. Jeszcze zobaczymy.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]12.03.23 0:33
Przez całą sekundę był gotów uwierzyć w to, że Adriana nie podchodzi do zadania lekceważąco. Nawet poczuł się odrobinę głupio i przez myśl przemknęło mu, że być może ocenił ją zbyt pochopnie. I wtedy użyła tego głupiego powiedzonka o ryzyku i szampanie (którym siedemnastoletni Mike chętnie szastał na prawo i lewo, dopóki starszy auror Rineheart nie zganił go za to na pierwszym roku kursu. Publicznie), a on bez krztyny wyrzutów sumienia mógł surowo zmarszczyć brwi.
Tylko spojrzenie pozostało nieco cieplejsze niż powinno - nie był w końcu ani aktorem ani kobietą, nie zmieniał nastrojów jak rękawiczek.
-To nie zabawa ani żadne pomniejsze śledztwo, de Verley. - warknął, wychylając się jeszcze bardziej do przodu, by znaleźć się prawie nos w nos z Addą, by wwiercić jasne tęczówki w te zielone. Przekraczanie przestrzeni osobistej zawsze peszyło nieco przesłuchiwanych skazańców, ale teraz nie robił tego chyba tylko po to, by ją zastraszyć.
Teraz zauważył, że miała ładne perfumy. O zapachu jakiegoś owocu i jakiś kwiatów, których nie potrafił nazwać.
-To aurorskie śledztwo - przypomniał jej, choć w teorii kooperowali. W praktyce to on objął dowodzenie i chodziło o czarnoksiężnika. -A na szali jest nie tylko twoje bezpieczeństwo, za które zresztą odpowiadam. Jeśli cel się zorientuje i zwinie, będziemy mieli na sumieniu wszystkich, których zdąży skrzywdzić między spartaczoną akcją i ponownym śledztwem, zrozumiałe? - musiała wiedzieć z dokumentów, że ukrywał się świetnie i zmieniał tożsamości (czy to możliwe, by był metamorfomagiem? Mike nie mógł tego wykluczyć), ich akcja była pierwszą szansą na złapanie go z dowodami. I w ogóle na złapanie go.
Znów się oparł - i trochę wgniotło go w fotel, bo kolejne rewelacje udowodniły, że chyba nie powinien do niej mówić jak do nieokrzesanego kursanta skazanego na oblanie kursu. No nic, mleko się rozlało, zresztą w sumie nie powiedział nic złego poza streszczeniem jej absolutnych (i oczywistych) podstaw ich pracy. Bardziej zaprzątało go to, czy w pubie nie zrobił niczego głupiego i czy de Verley nie wzięła go za jakiegoś taniego podrywacza.
-Może od razu czaroccino z karmelem? - wzniósł oczy do góry, gdy poprosiła o śmietankę i zaczęła się z nim droczyć wręcz dziecinnie.
Wstał, górując nad nią wzrostem.
Trochę jakby chciał wyjść (niech myśli co chce - uznał z lekkim rozbawieniem).
I skierował się do lady.
-Czaroccino z podwójną dawką piany i syropem dla pani. I czarną kawę. - zamówił, a choć mógłby ściszyć głos, to zrobił to tak, by usłyszała.
Chyba po to, żeby udowodnić, że nie jest tani. Nie widział tamtego nie-chłopaka w barze, gdy kupował rudej najtańszego drinka, ale czuł się tym irracjonalnie zawstydzony, a czaroccino było ich najdroższą kawą.
Wrócił do fotela, zaraz za nim przylewitowała taca z dwoma kawami. Puściła mu perskie oko, ale pomimo jasnej karnacji rzadko się rumienił - a w drodze do lady zdążył wziąć kilka wdechów i trochę ochłonąć, odzyskać rezon.
Myślał, że mugolki bywają... swobodne obyczajowo, ale takiej czarodziejki (ani mugolki, ani w ogóle kobiety) jeszcze nie spotkał. Dziwnych rzeczy uczyli ich w tej wiedźmie straży. Albo we Francji, przeczytał, że znała francuski i chwilę tam mieszkała - dlatego mu ją przydzielono, cel był Francuzem albo Szkotem albo Irlandczykiem (wedle różnych fałszywych dokumentów).
-Zapraszam cię zatem na kawę i jeśli masz ochotę nawet ciastko, ale - zatrzymał tacę własną różdżką, zanim czaroccino znalazło się przed Addą. -opowiesz mi wszystko, czego dowiedziałaś się o celu. I może dodaj jeszcze, czy śledzisz każdego funkcjonariusza z którym współpracujesz - aurorem był pierwszym, sprawdził to, ale w wiedźmiej straży miała pewnie więcej kolegów niż koleżanek -czy po prostu wpadłem ci w oko. - błysnął bielą zębów, bo choć zamierzał brnąć w spontaniczne postanowienie nieumawiania się z koleżankami z pracy - to nie zamierzał dać się zepchnąć do roli myszy w tej jej zabawie w kugucharzycę.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
1954 Miłe złego początki 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]12.03.23 14:14
Jeśli myślał, że naruszenie bariery przestrzeni osobistej w czymkolwiek mu pomoże, to srogo się pomylił. Adda wciąż minę miała daleką od poważnej, a wszelkie próby zdominowania jej sprowadzała do przepychanki ― czy to słownej, czy na gesty. Chcąc zaprezentować jaśnie panu, że nie z nią takie numery, również nachyliła się mocniej w jego stronę i jeśli do tej pory prawie stykali się nosami, to teraz już nie było nawet tego skrawka przestrzeni. Nie przerwała mu tyrady, mógł mówić swobodnie, ale za to zainteresowała się jego oczami. Z bliska dostrzegała w nich elementy szarości, gdzieniegdzie mignęła też plamka granatu. Ładne. Naprawdę ładne.
Mhm ― mruknęła, kiedy maglował ją sprawami bezpieczeństwa i tym, że to aurorskie śledztwo, jakby tego nie wiedziała. Postanowiła mu grzecznie nie wytknąć, że gdyby to było tylko i wyłącznie aurorskie śledztwo, to dalej wiedzieliby o celu tyle, co nic i wszyscy podobni mu faceci z ego wielkości kosmosu mogliby sobie zgodnie wsadzić różdżki w tyłki. Zamiast tego postanowiła mu pokazać, jak bardzo nie działa na nią sztuczka z naruszeniem przestrzeni osobistej i powoli wyciągnęła dłoń, strąciła mu niewielki pyłek z ramienia, ale zamiast się cofnąć ― jej dłoń pozostała na jego ramieniu. Co gorsza, wspięła się nieco wyżej, w bok, palce musnęły ciepłą skórę szyi, nagle znalazły się za kołnierzykiem koszuli, a zanim się zorientował, odpięty został także pierwszy guzik. Dopiero wtedy Adda, wciąż milcząca i niemalże potulna, odchyliła się z powrotem i rozsiadła wygodniej, zajęła nie swoją kawą i ― wciąż utrzymująć lekki, niezrażony niczym ton ― zaczęła się z nim droczyć. Spotkanie sprawiało jej przyjemność, a fakt, że Michael w równym stopniu co ona próbował przejąć kontrolę nad tym, co się właściwie tutaj dzieje, był ekscytujący. Już od dawna nie czuła się taka żywa w pracy.
Dodałabym ci małego plusa do tej litanii minusów, które właśnie zarobiłeś ― odpowiedziała zaczepnie na to zbyt przerysowane pytanie o czaroccino, autentycznie ciekawa, co teraz się stanie. Straci do niej cierpliwość i wyjdzie? Znowu spróbuje jej pokazać jaki jest mądry i duży, jak ją przerasta rangą, bo oczywiście dla aurorów nikt inny nie miał znacznia ― poza nimi, rzecz jasna? Adda zmrużyła delikatnie oczy, obserwując jak się podnosi; uważnie obserwowała jego twarz, oczy, to jak się porusza, a po chwili uniosła kącik ust w milczącym uśmiechu pełnym satysfakcji. Nigdzie nie pójdzie, póki nie pokaże jej, że to on tutaj dowodzi. I nigdzie nie pójdzie dopóki się nie dowie, co tak właściwie zebrała na temat tamtego jegomościa.
Odchyliła się wygodnie, wsparła plecy na miękkim oparciu, założyła nogę na nogę i zakręciła stopą kółeczko. Jej wzrok podążył za sylwetką aurora, obserwowała go całkiem otwarcie i bezwstydnie, po raz kolejny stawiając sprawę tak, jakby to on był tutaj ofiarą. Albo może nie ofiarą, to złe słowo. Zwierzyną. Celem polowania, które tak chętnie sobie urządzał w różnych pubach. Była praktycznie pewna, że żadna ze spotkanych wcześniej przez niego dziewczyn nie miała w sobie tyle śmiałości i bezczelności; w końcu musiał je oświecić swoim autorytetem, poderwać. Mogłaby się założyć o półroczną wypłatę, że jedną z jego zagrywek był podryw na bycie aurorem, miał to prawie wypisane na czole, a napis był tym wyraźniejszy, im mocniej akcentował swoje przywództwo i fakt, że śledztwo zleciło właśnie Biuro.
Mhm ― zamruczała potulnie, gdzieś mniej-więcej w tej chwili podejmując decyzję, że na spotkaniu zapoznawczym nie wyciągnie wszystkich brudów śledztwa, a zamiast tego, pokaże mu jeszcze parę swoich sztuczek, by po powrocie do domu zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo pomylił się w jej ocenie i na następnym traktował ją już jak partnerkę, a nie jak niewyszkoloną podfruwajkę. ― Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony, Mike. ― Zgarnęła do siebie filiżankę z kawą i od razu zamoczyła wargi w ciepłym napoju. Był odpowiednio słodki i odpowiednio mleczny, więc spotkał się z pomrukiem uznania i przelotnym uniesieniem brwi, ale zachwyty nad prezentem przerwała kolejna zaczepka. Adda podniosła oczy na Michaela, uśmiechnęła się tajemniczo znad swojej filiżanki.
Podobasz mi się ― stwierdziła lekko, prosto, domyślając się, że czegokolwiek oczekiwał, na pewno nie była to bezpośrednia odpowiedź. ― Ale nie imponuje mi twoja posada ― dodała po kolejnym łyku kawy ― nie w taki sposób, w jaki powinna imponować według twoich standardów w każdym razie. I nie śledzę każdego, nie starczyłoby mi czasu. ― Odstawiła filiżankę na spodek z cichym stuknięciem i sięgnęła po kruche ciasteczko leżące tuż obok, złamała je w palcach. ― Tylko tych, którzy wydają się interesujący. Powiedz mi, lubisz czarne koty?


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]13.03.23 18:42
Była śmiała, musiał to jej przyznać. Naprawdę śmiała - a początkową nieśmiałość odegrała przecież idealnie, tak, że prawie było mu jej żal. Co było grą, a co nie?
Będzie musiał na nią uważać.
-Litanii, jakie to straszne. Jakież to minusy, brak szczęścia do dziewczyn w barze? - westchnął, nie cofając głowy - choć mogła poczuć jego ciepły oddech, a on pomyślał o tym, że pewnie całowała się lepiej niż ta dziewczyna wczoraj. Postanowił nie tracić rezonu, pokazać, że nie obchodzi go to, czego się dowiedziała.
Nie miał w końcu zbyt wiele do ukrycia.
Drgnął dopiero, gdy musnęła palcami kołnierzyk jego koszuli i przesunęła je dalej, głębiej. To nieprzyzwoite - przemknęło mu (tak, j e m u!) przez myśl, nie powinni się tak zachowywać w ministerialnej kawiarni. Mimo wszystko, nie cofnął się, nieświadom nawet, że jego chłodne spojrzenie straciło na moment cały chłód; jak roztopiona kałuża.
Zamrugał. Kąciki ust drgnęły w czymś na kształt zakłopotanego śmiechu, który dopadał znanych Addzie mężczyzn gdy się peszyli i tracili kontrolę - ale prędko wstał, spróbował się opanować.
Korciło go, by zapiąć z powrotem koszulę, ale wtedy w jakiś głupi sposób przyzna jej rację - a zawsze był przekorny.
-Duszno tu. - rozpiął drugi guziczek, sam. Po to, by udowodnić, że go to nie ruszyło, albo może onieśmielić ją - choć intuicja podpowiadała mu, że chyba nie zdoła.
Zastanawiał się, czy przy ich celu będzie się zachowywała w ten sam sposób i poczuł się irracjonalnie zirytowany. Tak, jakby czarna magia była w jakiś sposób brudna - bo była, choć wiedział, że klątwami nie można zarazić się przez muśnięcie palców.
Usiadł, uniósł brwi gdy sama sięgnęła po kawę. Najwyraźniej zawsze sięgała po wszystko, czego chciała. I po każdego też.
Trochę jak ja - przemknęło mu przez myśl. Czy tak znalazła się w wiedźmiej straży? W końcu on zrobił wszystko by zostać aurorem.
I mógł się tym szczycić, niezależnie od tego, czy imponuje to jakiejś Addzie czy nie imponuje.
Nie spodziewał się, że tak bezpośrednio przyzna, że się jej podobał - oczy rozszerzyły się lekko, usta mimowolnie ułożyły w dumny uśmiech. Nie powinno go to zaskakiwać, wiedział, że jest przystojny - ale to i tak miłe.
Niemiłe, że pewnie znowu sobie pogrywała, jak z jego pracą.
-A mnie imponuje twoja. O ile nie zrobisz na akcji nic głupiego. - wzruszył ramionami nonszalancko, odgryzając się czymś, czego na pewno się nie spodziewała. Nie zdefiniował, co jest głupie, ale musiał to dodać, bo wyobraził sobie jak Adda zbyt frywolnie podrywa tego czarnoksiężnika i jak robi jej coś złego, albo sama się w nim zakochuje, albo...
Muszę się dostać do jego sypialni. - postanowił i tym samym się uspokoił.
-W Ministerstwie niełatwo się przebić kobietom. Ta sprawa może ci zresztą pomóc - wyjaśnił, z półpoważnym uśmiechem igrającym na wargach. -Ja też pomogę, ale - nachylił się bliżej -ja tu dowodzę, de Verley. Pamiętaj o tym. I nie podrywaj mnie ani nie żartuj sobie ze mnie do skończenia akcji, na Merlina. - od razu pożałował, że to powiedział, bo coś mówiło mu, że nie posłucha.
(Może chciał, by nie posłuchała).
Zaniepokoił się, czy dobrze wtrącił to "na Merlina", czarodziejskie powiedzonka przychodziły mu czasem nienaturalnie. Nie chciał, by to skojarzyła.
Upił łyk kawy.
-Przynoszą szczęście. - odpowiedział lekko, ale zawiesił na niej dłuższe, podejrzliwe spojrzenie. Talenty pomagały w wiedźmiej się wykazać, co chciała mu powiedzieć?
-Ale opowiesz mi o nich w moim gabinecie. - zdecydował, na wypadek gdyby ktoś słuchał. -To jakie ciasto zamówić, czy jesteś na jakiejś głupiej diecie i jesz tylko te kruche? - na wypadek gdyby była na głupiej diecie, sięgnął po drugą połowę ułamanego kruchego ciasteczka (do czarnej kawy nie podawali herbatników), wpakował sobie do ust i puścił jej perskie oko.
Kto mieczem wojuje, od miecza ginie, de Verley, ale pewnie nie znasz tego przysłowia, bo jest mugolskie. - pomyślał, ale kiedyś na pewno jej to powie. Gdy nie będzie miał pełnych ust od herbatnika.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
1954 Miłe złego początki 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 1954 Miłe złego początki [odnośnik]13.03.23 21:50
Dobrze wiedziała, że to nieprzyzwoite, ale ruch się zdecydowanie opłacił. Michael stopił się wyraźnie; dostrzegała to w jego oczach, w sposobie w jaki na nią patrzył; w nieco zakłopotanym uśmiechu. Przelotnie uznała, że gdyby nieco częściej przybierał właśnie taki wyraz twarzy zamiast wszechwiedzącej miny przemądrzalca ― mogłaby go nawet polubić. Kiedy wstał, zaczęła się zastanawiać na ile go speszyła, na ile odebrała mu władzę nad tym spotkaniem, a na ile zirytowała. Uśmiechnęła się z przekorą, kiedy sam rozpiął kolejny guzik koszuli; cień drwiny zatańczył w kąciku jej ust, a kolejna prowokacja już cisnęła się jej na język. Nie wypowiedziała jej jednak, uznając, że czasem słowa to za dużo, że lepiej zamknąć przekaz w powłóczystym spojrzeniu, uśmiechu lub innym geście.
Całkiem grzecznie poczekała, aż auror wróci do stolika. Doceniała gest, choć zastanawiała się czym dokładnie był wywołany ― bo przecież nie sympatią. Chciał jej zaimponować tym, że go stać? Nie dostrzegała innego powodu, ten zresztą pasował do postaci Michaela i do tego, co zdążyła się na jego temat dowiedzieć, jak i samodzielnie zaobserwować.
Sprawiony komplement mu się spodobał, zgodnie z przewidywaniami, ale jego odpowiedź już nie do końca wpadała w dialog, którego się spodziewała. Czy to był jego ukryty talent? Powiedzieć komuś coś miłego tylko po to, by całą iluzję zrujnować w drugiej części zdania? Adda znów upiła łyk kawy.
Nic dziwnego, że tamtą noc spędził z rudą flądrą.
Szukam kłopotów, Michael ― stwierdziła mrukliwie znad filiżanki, nie dając się wyprowadzić z równowagi. ― A jeśli ich nie znajduję, to je tworzę. Sam oceń, na ile postępowanie to jest głupie, na ile ryzykowne, a na ile opłacalne. Zaręczam, że wnioski mogą zaskoczyć nawet aurora.
Przewrażliwiony na punkcie stanowiska ― odnotowała w pamięci i odstawiła filiżankę, sięgnęła po serwetkę, otarła wargi, pozostawiając na papierze ślady ciemnoczerwonej szminki. Nadmiernie rozdmuchane ego. Bufon ― kontynuowała, w miarę jak pouczał ją po raz kolejny w kwestii tego, co ma robić, czego nie robić i jak właściwie kobietom żyje się w zdominowanym przez mężczyzn zawodzie.
Na zajęciach z pracy z ludźmi chyba spałeś, co? ― spytała z rozkosznym uśmiechem błąkającym się na wargach. ― Samymi zakazami daleko nie zajedziesz ― również się nachyliła, bo dlaczego by nie; nadal miała ochotę sobie z nim poigrać, zwłaszcza, że był zbyt pewny siebie i traktował ją z góry, protekcjonalnie. ― Ale zgodnie z życzeniem. Żadnych podrywów ― uznała głosem, który przywodził na myśl jedynie chwile intymności i bliskości, jakby celowo wodząc go za nos i wprowadzając dysonans pomiędzy tonem, a słowami ― i żadnych żartów ― dodała potulnie, znów gładko przechodząc w swoją poprzednią rolę. Oczywiście, nie zamierzała zastosować się do tych zakazów, nie tak całkowicie. Irytował ją, wkurwiał wręcz tym swoim podejściem złotowłosego chłopca z Biura Aurorów, więc podroczy się z nim w inny sposób. Subtelniejszy, nienachalny i prawie niezauważalny.
Odchyliła się z powrotem; nieśpiesznie, prawie leniwie, pozostawiając za sobą jedynie przyjemną woń perfum i ulotne ciepło ciała. Ujęła w dłonie filiżankę, oplotła wokół niej palce i zapadła się nieznacznie w swoim fotelu.
Przynoszą szczęście albo pecha ― wtrąciła bezpardonowo i upiła łyk kawy ― zależy czyja dłoń głaszcze ― dodała tajemniczo, zastanawiając się, czy tyle wystarczy panu aurorowi by wyciągnąć słuszne wnioski i zacząć się oglądać przez ramię w poszukiwaniu znajomej sylwetki bądź ciemnego umaszczenia futerka.
Nieznacznie mocniej zacisnęła palce na porcelanie filiżanki, a uprzejmy-pozornie-niezainteresowany uśmiech kosztował nagle tyle, że ledwo utrzymała go na wargach. Ukradł jej połowę ciastka, uśmiechał się i jeszcze puścił jej oko. Miała ochotę go udusić i pocałować jednocześnie.
To, które ma najwięcej kremu ― odpowiedziała bez chwili zawahania i posłała mu długie spojrzenie spod rzęs ― zresztą, sam wybierz. W końcu objąłeś dowodzenie ― dodała słodko, umiejętnie doprawiając ton szczyptą złośliwości.
To śledztwo będzie przełomowe ― uznała w duchu, upijając kolejny łyk kawy. Albo zamkną sprawę, której nikt dotąd nie podołał albo pozabijają się wzajemnie, zanim złapią trop czarnoksiężnika. Nie dostrzegała żadnych innych opcji.

| zt x2 :innocent:


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
1954 Miłe złego początki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach