Kurnik
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Kurnik
Mała, ciasna szopa zbudowana z drewna, z drzwiczkami ryglowanymi na nieco zardzewiałą zasuwę. W środku, zamiast tradycyjnych drewnianych półek i koszyczków tworzących grzędy, wykorzystano starą szafę na miejsce dla kurzego wypoczynku; pomalowana na błękitny kolor konstrukcja tu i ówdzie nosi ślady zużycia i naturalnego brudu, a jej wnęki wyściela słoma. Mieszkają tu Helena i nieco młodsza Poliksena, dwie kury cechujące się zamiłowaniem do dziobania gości.
Zanim się odezwał, wydmuchał kółko z dymu. Było trochę krzywe, rozlało się w świetle wschodzącego słońca, ale sprawiło mu przewrotną przyjemność. Prawie taką samą, jak widok Lety w zaledwie koszuli nocnej i szalu, ale nie miał zamiaru mówić o tym głośno. Ani tym bardziej dawać jej tego do zrozumienia.
― Mówiłaś coś o kurniku ― skinął głową w stronę wspomnianej budowli ― więc jestem.
Nie pamiętał co prawda kiedy to mówiła i co konkretnie, ale starał się okazać choćby okruch dobrej woli. O wiele łatwiej mu to przychodziło w stanie wskazującym, po bliżej nieokreślonej ilości wypitego rumu, ale liczą się chęci, prawda. Prawda?
― A śniadaniem nie pogardzę ― dodał nieco weselej i spojrzał na nią spod oka. ― Zwłaszcza jeśli serwujesz je w samej koszuli. ― Przez błękitne oczy Victora przemknął nagle cień irytacji. ― Jesteś sama?
Jeszcze tego brakowało, żeby ten blondwłosy frajer nagle zszedł po schodach do kuchni i uznał, że i on zjadłby jakieś śniadanie. Victor mimowolnie zacisnął szczękę i szybko odwrócił wzrok, wbił go w szarą bryłę kurnika i zaciągnął się dymem.
― W Londynie wiele rzeczy wyparowało ― mruknął matowo ― wiele budynków i wielu ludzi. ― Nawet Nokturn prezentował się chujowiej niż zwykle, a to już była pewna sztuka. ― Ale mydło i wodę mamy. Po prostu masz coś z nosem, zaręczam, że pachnę fiołkami i astrami ― rzucił dwie losowe nazwy kwiatów, które wypłynęły na wierzch jego myśli. Fiołki kojarzył, ale astry? Kurwa, oby to nie był jakiś cuchnący chwast.
Podniósł się niespiesznie, tym razem spojrzał na siostrę z góry. Światło świeżego dnia sprawiało, że jej włosy nabrały barwy żywego ognia, aż miał ochotę… Ręka drgnęła mu, jakby chciał ją unieść, nawinąć sobie na palec kosmyk jej włosów, ale powstrzymał się. Odchrząknął.
― Pokaż mi o co chodzi z tym kurnikiem. Na moje wygląda niezgorzej, ale może te twoje kury rozjebały go od środka.
Całkiem kulturalnie zdusił peta w palcach, a gdy upewnił się, że cały żar wygasł ― schował go do kieszeni. Nie chciał po raz kolejny słuchać tyrady o śmieceniu w ogrodzie, tym bardziej, że naprawdę liczył na… w zasadzie ― sam nie wiedział na co. Na normalność? Na poranek, który w innym świecie byłby jego rutyną?
― Mówiłaś coś o kurniku ― skinął głową w stronę wspomnianej budowli ― więc jestem.
Nie pamiętał co prawda kiedy to mówiła i co konkretnie, ale starał się okazać choćby okruch dobrej woli. O wiele łatwiej mu to przychodziło w stanie wskazującym, po bliżej nieokreślonej ilości wypitego rumu, ale liczą się chęci, prawda. Prawda?
― A śniadaniem nie pogardzę ― dodał nieco weselej i spojrzał na nią spod oka. ― Zwłaszcza jeśli serwujesz je w samej koszuli. ― Przez błękitne oczy Victora przemknął nagle cień irytacji. ― Jesteś sama?
Jeszcze tego brakowało, żeby ten blondwłosy frajer nagle zszedł po schodach do kuchni i uznał, że i on zjadłby jakieś śniadanie. Victor mimowolnie zacisnął szczękę i szybko odwrócił wzrok, wbił go w szarą bryłę kurnika i zaciągnął się dymem.
― W Londynie wiele rzeczy wyparowało ― mruknął matowo ― wiele budynków i wielu ludzi. ― Nawet Nokturn prezentował się chujowiej niż zwykle, a to już była pewna sztuka. ― Ale mydło i wodę mamy. Po prostu masz coś z nosem, zaręczam, że pachnę fiołkami i astrami ― rzucił dwie losowe nazwy kwiatów, które wypłynęły na wierzch jego myśli. Fiołki kojarzył, ale astry? Kurwa, oby to nie był jakiś cuchnący chwast.
Podniósł się niespiesznie, tym razem spojrzał na siostrę z góry. Światło świeżego dnia sprawiało, że jej włosy nabrały barwy żywego ognia, aż miał ochotę… Ręka drgnęła mu, jakby chciał ją unieść, nawinąć sobie na palec kosmyk jej włosów, ale powstrzymał się. Odchrząknął.
― Pokaż mi o co chodzi z tym kurnikiem. Na moje wygląda niezgorzej, ale może te twoje kury rozjebały go od środka.
Całkiem kulturalnie zdusił peta w palcach, a gdy upewnił się, że cały żar wygasł ― schował go do kieszeni. Nie chciał po raz kolejny słuchać tyrady o śmieceniu w ogrodzie, tym bardziej, że naprawdę liczył na… w zasadzie ― sam nie wiedział na co. Na normalność? Na poranek, który w innym świecie byłby jego rutyną?
Soul for sale
Strona 2 z 2 • 1, 2
Kurnik
Szybka odpowiedź