Wydarzenia


Ekipa forum
Namiot Mulciberów
AutorWiadomość
Namiot Mulciberów [odnośnik]29.03.23 20:06
First topic message reminder :

Namiot Mulciberów

W głębi lasu, specjalnie dla zamożniejszych lub zasłużonych gości Festiwalu Miłości przygotowano luksusowe namioty. Ukryte między drzewami pozwalają na zachowanie intymności i zasłużony odpoczynek w trakcie dwutygodniowych obchodów Brón Trogain. Namiot z jasnego płótna z zewnątrz jest niewielki, ulokowany na miękkim mchu, wyciszony, tak by ze środka na zewnątrz nie wydostawały się żadne dźwięki, a zagubieni czarodzieje nie podsłuchali prywatnych rozmów jego mieszkańców. W środku wnętrze jest znacznie większe niż można przypuszczać. Podłogę zdobią kolorowe, plecione dywany, dziesiątki jedwabnych i satynowych poduszek. Nie brak także kielichów i dzbana ze świeżą wodą.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Namiot Mulciberów - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Namiot Mulciberów [odnośnik]11.12.23 14:10
Przesunął palcem po policzku docierając nim do brody, którą zadarł, przysłuchując się jej słowom. Nie skomentował ich w żaden sposób, nie dlatego jednak, że się z nią nie zgadzał, wręcz przeciwnie. Jej słowa nie wymagały poprawienia ani komentarzu, będąc w pełni tym czym powinny być.
— W Hogwarcie przydałoby się z pewnością więcej zmian — przytaknął; nie zajmował się działaniami dyrektora ani praktykami, jakie miały miejsce w murach szkockiej szkoły; nie miał dzieci, które by tam uczęszczały, a o ich przyszłości do tej pory nie myślał wcale. Hogwart interesował ich pod szerszym kątem, jako placówka istotna dla czarodziejskiej społeczności ale nikt nie poświęcił jej więcej uwagi do tej pory, nie podjął żadnych wysiłków, by cokolwiek tam zmienić, a przecież mogli to uczynić. Mieli władzę, mieli możliwości, by zająć się tym tematem. Obrócił głowę w bok, przemykając spojrzeniem po lekko poruszającym się materiale stanowiącym ściany namiotu. Niewykorzystanie możliwości, które mieli było błędem. Cóż dziś robili oboje? Narzekali na młodych, ospałych, wychowanych niczym płatki śniegu w luksusach i dobrobycie, o który nie musieli walczyć. Nie musieli, ale jeśli pozostaną tacy ambiwalentni, przyjdą po nich, by im to odebrać. Przemyślenia Cassandry, jej słowa pozostały w jego głowie. Miała przecież rację, mieli i mogli coś z tym zrobić, a on rzadko kiedy narzekał, nie marudził nigdy bo nauczono go, że jeśli w życiu coś nie będzie mu odpowiadać zamiast trwonić siły na czcze słowa podsycone słabością, należało coś zmienić, wziąć sprawy we własne ręce. Dzisiejszy upust zmienił się więc a rozmyślenia, dywagacje. Rozmowa z żoną, choć rozpoczęta od histerycznego ataku na niego przerodziła się w głęboką dysputę. Jej mądre uwagi i wnioski brał do siebie, słuchał jej i zastanawiał nad jej wątpliwościami w przerwach, kiedy nie mówiła nic.
— Nigdy nie byliśmy, nigdy naprawdę nie będziemy — mruknął z westchnieniem. Czarownica nie była mu w żaden sposób bliska, nigdy się to też nie zmieni, a jej ścieżka była już wyznaczona i podążała nią dziś — już zupełnie dobrowolnie. Jej wybory były dla niej niezrozumiałe, ale nie zamierzał ich podważać, jeśli zamierzała dziś być panią swojego życia; jeśli naprawdę wierzyła, że niczego nie potrzebuje. O łączących ich więzach krwi niewielu wiedziało, a tak długo póki sami nie uczynili z tego mocnej strony, nigdy nie będzie mieć znaczenia. Intrygowała go, to w jaki sposób posiadła tak niezwykłe umiejętności. Widział ją jako przydatną, ale to zainteresowanie tracił stopniowo.— Tatiana nie potrzebuje naszej protekcji. Chce sama podejmować decyzje o tym, co dla niej najlepsze. Trzeba jej na to pozwolić — dodał beznamiętnie. Trzeba jej pozwolić na popełnianie błędów i budowanie własnej reputacji. Jeśli miała mieć władzę nad swoim życiem, to musiała wiedzieć, że przyjdzie jej nie tylko kąpać się w blichtrze, ale i skrobać z błota, którym zostanie umazana, bo nikt nie stanie w jej obronie. Nikt poza Dimitrym. — Proponowałem wsparcie. W kwietniu, tuż po uroczystej gali, na którą się nie stawiła, by odebrać własne odznaczenie. Zaoferowałem jej małżeństwo z Arsentijm i Drew, bo wiem, że moglibyśmy takie porozumienie wypracować. Ale została z Dimą. Nawet teraz, kiedy jej ojciec nie żyje. Zakładam więc, że to u niego zamierza szukać pomocy. — I to, co robiła spadało już na niego. Wspomniał jej wtedy przecież, że jeśli nie skorzysta z tych propozycji nie będzie mogła liczyć na jego wsparcie. I zamierzał tego słowa dotrzymać.
Zaśmiał się. Nagle i naturalnie, słysząc o pozwoleniu, jakiego miałby jej udzielić. Zmarszczki wokół oczu pogłębiły się, a rysy twarzy złagodniały. Człowiek, który z nią rozmawiał musiał być bardzo młody i nie do końca przekonany o tym, jakie role panowały w społeczeństwie i jak powinny wyglądać według nich. Z rozbawieniem przetarł oczy; z jednej strony chciał brzmieć konserwatywnie, a z drugiej zakładał, że jedynym zajęciem kobiet było nic nierobienie?
— Mam nadzieję, że mu odpowiedziałaś, że tak. I to bardzo hojne i dobroduszne z mojej strony.— Uniósł brwi i spojrzał na nią niezbyt poważnie. Nie wierzył nigdy, że mężczyźni mogli być dobrymi uzdrowicielami. Nie wierzył, że mogli się sprawdzać w tym i odnosić prawdziwe sukcesy — te, które zyskali były niesprawiedliwe, bliższe koszachtom niż ich osiągnięciu. I gdyby ktoś go kiedyś o to spytał, życzyłby sobie, by zabroniono tego zawodu czarodziejom, których obowiązkiem było dziś walczyć na froncie, a nie z tego frontu rannych zabierać. Kobieca empatia, wrażliwość intuicja w tych sprawach była znacznie trafniejsza w tym zawodzie niż sucha wiedza zdobyta przez takich jak on. Cassandra była doskonałym tego przykładem. Nie była miałka, nie była delikatna i nie obawiała się trudów medycznej praktyki, a on sam musiał przyznać, wyjątkowo nieprzyjemnej. To było wielkie poświęcenie. To była niezwykła umiejętność, talent, powołanie. To było osiągnięcie, którego nikt nie mógł podważać i którego on, jako jej mąż, nie zamierzał nikomu odebrać. Jej rola jako uzdrowiciela na tej wojnie była olbrzymia i jeśli takim jak ten redaktor wydawała się niezrozumiała, w jego rękach spoczywał obowiązek zmiany tej narracji.
Westchnął ciężko na myśl, jak dużo miało ich czekać pracy, jeśli większość młodzieży miała takie podejście.
— Jesteś pewna, że to był redaktor Czarownicy? — spytał, marszcząc brwi. Jeśli ciekaw był jego reakcji na jej poczynania, to może powinien był spotkać się z nim. — Czytelniczki naprawdę to interesuje? — Nie czytał, nie wiedział, mimo to był zaskoczony, że właśnie w tę stronę — tak polityczno-krytyczną skręcił ten wywiad. — Może właśnie do tego byłem potrzebny — by odciąć rękę, wykonać egzekucję, by młody lord nie musiał sobie tym brudzić rąk. Wzruszył ramionami. — Nie. — Nie powiadomił. Spojrzał na nią jednak — powinien? Szkoda mu było czasu na wychowywanie tego młodzieńca. Słowa żony zapadły mu jednak w pamięci i pozostaną z nim dłużej, choć jeszcze tego nie wiedział. Miał wiele zastrzeżeń do niego, ale wykorzystywał go pracy i miał dla niego jeszcze zadanie do wykonania, nim podejmie jakiekolwiek kroki w tym kierunku. Pokiwał lekko głową — bo jej słowa, jej sugestie i rady były dla niego bardzo cenne. Wiedział, że szczere — oboje pracowali na wzajemny sukces, na swoje miejsce i korzyści. Nie dostrzegał prostych rzeczy, które widziała ona, podsuwając mu je i wskazując poprawiała jego perspektywę.
Nasze sieroty z Warwickshire — potwierdził, rozwiewając jej wątpliwości. — Oczywiście, że nie. — Uśmiechnął się i pokiwał głową, ogniskując na niej wzrok. Cierpliwie czekał aż powie mu, co miał zrobić. Nie potrzebował jej instruktarzu, nie potrzebował, by wskazywała mu działania palcem, ale ona nie była też dzieckiem, pomijanym w drodze do określonego wyniku. Chciał znać jej bolączki, jej obawy, jej żądania i pragnienia, nawet jeśli nie były do końca określona i nie niosły w sobie żadnych konkretów. Pozwalała mu poznawać ją między wersami, rozumieć przez określony dobór słów, gesty, spojrzenia. Nie od razu ruszył się z miejsca, kiedy zażądała wina.
— Wysłanie go na front byłoby dobrym pomysłem niezależnie od treści artykułu.— Od czegoś musieli zacząć. — Przypomnisz mi raz jeszcze jego nazwisko? — Wyleciało mu z głowy. Zbliżył się po dzban z winem, które odpoczywało z brzegu. Wypełnił kielich do połowy i leniwym krokiem podszedł do niej, w dalszym ciągu słuchając jej póki nie skończyła. W jej głosie wybrzmiało rozgoryczenie, choć próbowała załagodzić je cichą zgodą z losem i własnymi decyzjami. Podał jej naczynie i pochylił się przed nią, by złożyć poniżej skroni, na kości policzkowej przelotny pocałunek, nie on był jednak celem samym w sobie.
— Nie marnuj go na mnie więcej— szepnął, po czym wyprostował się od razu odwracając w stronę kufrów. — Możesz już wrócić, Yeleno. Skończyliśmy — powiedział głośno, kierując swoje słowa do kuzynki, pewien, że nie odeszła zbyt daleko i zupełnym przypadkiem usłyszy nawoływanie. Sięgnął po wierzchnią szatę, którą nasunął na ręce i ramiona. — Przejdźmy się. Miałem okazję poznać twoją protegowaną, spotkaliśmy się z uroczym zakątku w lesie. Była z Elvirą. Nie wspomniała jej o waszym spotkaniu, o... ataku Elviry na ciebie. Ta zaś była wielce oburzona, że nie wspomniałaś jej o naszym małżeństwie, a t a k ci ufała. — Podkreślił wyraźnie; kąciki ust drgnęły mu, a w końcu uśmiechnął się szelmowsko do samego siebie; zapinając guziki. — To urocze miejsce, wspaniale tam pachnie żywicą i ziołami— zachęcił ją, obracając się przez ramię przelotnie, nie zawiesił na niej wzroku już na dłużej. — Dzieci zostawimy, spędzimy chwilę razem. Będziesz zachwycona.


| ztx2 :pwease: rolling



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Namiot Mulciberów - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Namiot Mulciberów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach