Polowanie - Drew & Varya
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Varya i Drew, polowanie nad jeziorem
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
Naprawdę słuchał, w dodatku z uwagą. Gdy przekazywałam mu wszystkie ważne instrukcje, próbowałam przyłapać szatańskiego ducha na oczywistym lekceważeniu mnie. Spodziewałam się znudzenia, rozbawienia i tysiąca bzdur wylewających się z ust tylko po to, by mnie rozgniewać. Zamiast tego otrzymałam ciszę, szanującą powagę przekazywanej wiedzy. Przytakiwał, wydawał się skupiony i zaangażowany. Zupełnie jakby naprawdę był tym zainteresowany, a przecież zaciągnęłam go tutaj częściowo pod przymusem. Oczywiście nie musiał iść, oczywiście w głowie miał, jak zakładałam, tuzin niepoważnych myśli, zamiast faktycznego polowania, ale teraz… teraz sprawiał, że zaczynałam dostrzegać coś więcej niż tę figurę kpiącego, zapijaczonego błazna, w której dotąd poruszał się pewnie i wygodnie. Wiedziałam jednak, że chwilowa powaga może być tylko mylnym tropem. Nie dawałam się więc omamić, choć musiałam przyznać, że byłam wdzięczna temu chwilowemu zaangażowaniu. Zabawa z kuszą mogła mu zrobić krzywdę. Nam wszystkim.
Potem musiałam zachłysnąć się własnym westchnieniem, a nawet powstrzymać odruch przetarcia oczu. Stałam w rozkroku, zaskoczona, trzymająca własne zirytowanie w potrzasku. Jak to w ogóle możliwe? – To na pewno twój pierwszy raz? – zapytałam sucho, pilnując, by nie wyczuł mojego zdumienia. Nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji. Bełt idealnie wsunął się w drewno, tuż przy mojej strzale, blisko – za blisko – i pod ładnym kątem. Albo miał naprawdę dobre oko, albo głupie szczęście początkującego. Niestety jednak w to drugie nie wierzyłam, uznając to za marną legendę, za pomocą której ludziom łatwiej przychodziło wytłumaczenie dziwnych zjawisk. To tutaj z pewnością nie było spodziewane. Nie skomplementowałam jednak, by przypadkiem za dużo sobie nie pomyślał. – Chodźmy dalej, trzeba znaleźć dobry trop – obwieściłam, z goryczą przyjmując fakt, że wciąż trzymał moją kuszę. Minęłam go i przeszłam kilkanaście kroków, rozglądając się uważnie po otoczeniu. Las był dla mnie nowy, ale i tak powinnam prędzej czy później coś wypatrzeć. On również.
Przykucnęłam przy ziemi, natrafiając na specyficzny odcisk w ściółce.
k100 - czy coś wytropiłam? st 40 (+ spostrzegawczość)
k100 - co wytropiłam?
Potem musiałam zachłysnąć się własnym westchnieniem, a nawet powstrzymać odruch przetarcia oczu. Stałam w rozkroku, zaskoczona, trzymająca własne zirytowanie w potrzasku. Jak to w ogóle możliwe? – To na pewno twój pierwszy raz? – zapytałam sucho, pilnując, by nie wyczuł mojego zdumienia. Nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji. Bełt idealnie wsunął się w drewno, tuż przy mojej strzale, blisko – za blisko – i pod ładnym kątem. Albo miał naprawdę dobre oko, albo głupie szczęście początkującego. Niestety jednak w to drugie nie wierzyłam, uznając to za marną legendę, za pomocą której ludziom łatwiej przychodziło wytłumaczenie dziwnych zjawisk. To tutaj z pewnością nie było spodziewane. Nie skomplementowałam jednak, by przypadkiem za dużo sobie nie pomyślał. – Chodźmy dalej, trzeba znaleźć dobry trop – obwieściłam, z goryczą przyjmując fakt, że wciąż trzymał moją kuszę. Minęłam go i przeszłam kilkanaście kroków, rozglądając się uważnie po otoczeniu. Las był dla mnie nowy, ale i tak powinnam prędzej czy później coś wypatrzeć. On również.
Przykucnęłam przy ziemi, natrafiając na specyficzny odcisk w ściółce.
k100 - czy coś wytropiłam? st 40 (+ spostrzegawczość)
k100 - co wytropiłam?
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Varya Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100, 81
'k100' : 100, 81
Przetarłem oczy ze zdumienia, nie mogła nie zauważyć, że sam byłem zdziwiony własną celnością. Zaśmiałbym się triumfalnie, ale nie było jeszcze ku temu powodu – drzewo nie było zwierzęciem, po jakie tutaj przyszliśmy. -Fart początkującego- rzuciłem w jej kierunku i spojrzałem na nią. Dopiero wtem dostrzegłem na jej twarzy przebłyski zaskoczenia, może nawet swego rodzaju niezrozumienia dla całej sytuacji. Rzuciłbym jakąś kpiącą uwagę, ale chyba sam jeszcze nie zdołałem uwierzyć we własne szczęście, dlatego jedynie pokiwałem głową z uznaniem. -Całkiem przydatne cacko- powiedziałem i wygiąłem wargi w lekkim uśmiechu.
Byłem przekonany, iż odbierze mi kuszę, ale zamiast tego ruszyła w poszukiwaniu tropu. Ściągnąłem brwi po raz kolejny doznając małego, acz pozytywnego zdumienia. Naprawdę była gotów mi zawierzyć, że powtórka okaże się podobnym sukcesem? Sam szczerze wątpiłem, lecz nie zamierzałem się poddawać – alkohol wcześniej szumiący w krwi zdawał się nieco stracić na swej sile na rzecz adrenaliny. Nigdy nie przypuszczałem, że strzelanie może mi przypaść do gustu.
Ruszyłem za dziewczyną i zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy przykucnęła. Rozejrzałem się po najbliższym otoczeniu starając dostrzec jakiś ruch, po czym zrównałem się z nią ramionami i przyjrzałem wskazanemu odciskowi. Nie miałem pojęcia do jakiego zwierzęcia należał, ale jedno było pewne – posiadało ono kopyta.
Nim chociażby zdążyłem się odezwać dziewczyna trąciła moje przedramię i wskazała zarośla pomiędzy dwoma drzewami. Te zdawały się poruszać. Zmrużyłem oczy i dźwignąwszy się na nogi przemierzyłem kilka kroków próbując odnaleźć cel. Nagle spode rośliny wynurzyły się rogi, a przecież takowe musiały mieć swojego właściciela. Ciężko było ocenić mi odległość, ale musiałem spróbować. Ułożyłem bełt, wycelowałem i pociągnąłem za spust.
k60 - odległość
k100 - celność
Byłem przekonany, iż odbierze mi kuszę, ale zamiast tego ruszyła w poszukiwaniu tropu. Ściągnąłem brwi po raz kolejny doznając małego, acz pozytywnego zdumienia. Naprawdę była gotów mi zawierzyć, że powtórka okaże się podobnym sukcesem? Sam szczerze wątpiłem, lecz nie zamierzałem się poddawać – alkohol wcześniej szumiący w krwi zdawał się nieco stracić na swej sile na rzecz adrenaliny. Nigdy nie przypuszczałem, że strzelanie może mi przypaść do gustu.
Ruszyłem za dziewczyną i zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy przykucnęła. Rozejrzałem się po najbliższym otoczeniu starając dostrzec jakiś ruch, po czym zrównałem się z nią ramionami i przyjrzałem wskazanemu odciskowi. Nie miałem pojęcia do jakiego zwierzęcia należał, ale jedno było pewne – posiadało ono kopyta.
Nim chociażby zdążyłem się odezwać dziewczyna trąciła moje przedramię i wskazała zarośla pomiędzy dwoma drzewami. Te zdawały się poruszać. Zmrużyłem oczy i dźwignąwszy się na nogi przemierzyłem kilka kroków próbując odnaleźć cel. Nagle spode rośliny wynurzyły się rogi, a przecież takowe musiały mieć swojego właściciela. Ciężko było ocenić mi odległość, ale musiałem spróbować. Ułożyłem bełt, wycelowałem i pociągnąłem za spust.
k60 - odległość
k100 - celność
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k60' : 26
--------------------------------
#2 'k100' : 36
#1 'k60' : 26
--------------------------------
#2 'k100' : 36
Gdy skomentował przydatność kuszy, wzniosłam lekko brwi, bezgłośnie wyrażając podziw dla jego odkrycia. Oczywisty fakt. Cieszyło mnie jednak to, że potrafił docenić sprzęt, do którego pałałam sympatią i który towarzyszył mi jak dobry druh na każdym kroku. Kusza była świetna, ale za drugim razem może nie mieć do niego tyle cierpliwości. Sama jednak wiedziałam, że każdy kolejny uwolniony bełt wzmacniał zdolności strzelca. Ruchy stawały się precyzyjne, oczy bardziej czułe, potrafiące dobrze ocenić moment i cel.
Chciałam zwalić jego triumf na cokolwiek innego, naprawdę chciałam, ale nawet alkoholem cuchnęło od niego znacznie mniej, niż w chwili gdy przyszło nam się spotkać w przybytku na Nokturnie. Orzeźwiające powietrze skutecznie wspierało dochodzenie do trzeźwości. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu nie przykładał piersiówki do ust. Nie dopatrzyłam się w jego zachowaniu szczególnych efektów pijaństwa. I nawet ich już nie szukałam, bo zanurzona w żywiole lasów i łowów, skupienie odnajdywałam w zupełnie innej sferze.
Tak badałam ciekawsko, z powoli narastającą ekscytacją, odcisk kopyta odciśniętego w leśnym podłożu. Ciężki, dość charakterystyczny. - Popatrz, mamy coś wielkiego - wyjawiłam, wskazując lekko dłonią na pozostawiony między drzewami trop. Przechyliłam lekko głowę, widywałam już takie ślady. - To będzie... - zaczęłam szeptem, ale przerwałam, gdy do ucha dotarł stłumiony dźwięk. Specyficzny ton obił się o drzewa, docierając aż do nas. Przed nami, w dość niedużej odległości, znalazł się dumny, groźny dwurożec. Nieczęsto zdarzało się trafić na tak fantastyczne stworzenie. Otworzyłam lekko usta i na moment wstrzymałam oddech. Wyprostowałam się bardzo ostrożnie. Mój towarzysz widział go. Nie zwlekał i zagroził mu pierwszy, uwalniając ostrą strzałę. Ta jednak minęła zwierzę, przelatując kawałek ponad rogatym łbem. Cholera. Przygryzłam wargę, a potem prędko wyciągnęłam mu z dłoni kuszę. Nie było wiele czasu. - Może zdążymy - odparłam w pędzie umieszczając bełt w kuszy. Ustawiłam przedmiot, kierując go w stronę spłoszonego, oddalającego się cielska. Nic nie wzbudzało we mnie takiej euforii - szczególnie gdy ofiara była naprawdę kusząca.
Chodź tu do mnie...
k100 - może jednak nie wszystko stracone?
Chciałam zwalić jego triumf na cokolwiek innego, naprawdę chciałam, ale nawet alkoholem cuchnęło od niego znacznie mniej, niż w chwili gdy przyszło nam się spotkać w przybytku na Nokturnie. Orzeźwiające powietrze skutecznie wspierało dochodzenie do trzeźwości. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu nie przykładał piersiówki do ust. Nie dopatrzyłam się w jego zachowaniu szczególnych efektów pijaństwa. I nawet ich już nie szukałam, bo zanurzona w żywiole lasów i łowów, skupienie odnajdywałam w zupełnie innej sferze.
Tak badałam ciekawsko, z powoli narastającą ekscytacją, odcisk kopyta odciśniętego w leśnym podłożu. Ciężki, dość charakterystyczny. - Popatrz, mamy coś wielkiego - wyjawiłam, wskazując lekko dłonią na pozostawiony między drzewami trop. Przechyliłam lekko głowę, widywałam już takie ślady. - To będzie... - zaczęłam szeptem, ale przerwałam, gdy do ucha dotarł stłumiony dźwięk. Specyficzny ton obił się o drzewa, docierając aż do nas. Przed nami, w dość niedużej odległości, znalazł się dumny, groźny dwurożec. Nieczęsto zdarzało się trafić na tak fantastyczne stworzenie. Otworzyłam lekko usta i na moment wstrzymałam oddech. Wyprostowałam się bardzo ostrożnie. Mój towarzysz widział go. Nie zwlekał i zagroził mu pierwszy, uwalniając ostrą strzałę. Ta jednak minęła zwierzę, przelatując kawałek ponad rogatym łbem. Cholera. Przygryzłam wargę, a potem prędko wyciągnęłam mu z dłoni kuszę. Nie było wiele czasu. - Może zdążymy - odparłam w pędzie umieszczając bełt w kuszy. Ustawiłam przedmiot, kierując go w stronę spłoszonego, oddalającego się cielska. Nic nie wzbudzało we mnie takiej euforii - szczególnie gdy ofiara była naprawdę kusząca.
Chodź tu do mnie...
k100 - może jednak nie wszystko stracone?
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Varya Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Chybiłem. Bełt pofrunął tuż nad głową zwierzęcia, a ja o mało nie przekląłem z wściekłości. W ostatnim momencie przygryzłem wargę i powstrzymałem wylanie zawodu poza własny umysł. Nie obawiałem się oceny, byłem po prostu zły, że spłoszyłem – co się okazało – dwurożca i tym samym upolowanie go będzie znacznie trudniejsze. Może nawet niemożliwe. Kątem oka zerknąłem na towarzyszkę, ale ta zdawała się być nieszczególnie poirytowana. Czyżby sama wielokrotnie doświadczyła podobnej porażki? Z pewnością; zdawała się w lesie czuć niczym w domu i nie, nie była to obelga, a komplement w stosunku do doświadczenia. Widać je było w jej sposobie przemieszczania się, w uważnym spojrzeniu i szacunku do otaczającej nas przyrody.
Odebrała mi kuszę, a ja nawet nie protestowałem. Ciekaw byłem czy uda jej się w porę zareagować. Kolejny bełt przeciął powietrze, ale i tym razem niecelnie – istota była już zbyt daleko, aby był sens za nią podążać. -Schrzaniłem- rzuciłem zerkając na nią nieco rozdrażniony własną niemocą.
Nie dodałem jednak nic więcej tylko ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu kolejnych śladów. Tropów mogących doprowadzić nas do drugiej i być może ostatniej szansy na triumf.
Czas mijał, a my o dziwo szliśmy w milczeniu. Obydwoje skupialiśmy się na przemierzanej drodze, otoczeniu i bliskości wody, która miała rzekomo zachęcać większą ilość zwierząt. Zatrzymywaliśmy się przy najmniejszym szeleście, czy nietypowym dźwięku. Musieliśmy upewnić się, że nic nie umyka naszym oczom. Nie nudziło mi się, wręcz przeciwnie – sam byłem zaskoczony, że z każdą kolejną, nawet jeśli mało owocną, godziną podobało mi się coraz bardziej. Cisza, spokój i otoczenie natury dobrze na mnie wpływały, a dodatek w postaci adrenaliny tylko poprawiał nastrój i przywoływał miłe wspomnienia licznych podróży. Jeszcze w Mantykorze byłem przekonany, iż prędko rozpalimy ognisko i poczęstujemy się alkoholem, a wówczas bardziej zależało mi na trofeum. Cholernej zdobyczy.
Momentalnie wyciągnąłem rękę, aby zatrzymać dziewczynę. Zerknąłem na nią, a następnie wskazałem dłonią trzcinę rosnącą tuż przy brzegu jeziora. Kilka łodyg poruszało się znacznie szybciej niżeli inne kołysane tylko przez wiatr. Czyżby w końcu dopisało nam szczęście?
k100 - czy coś wytropiłem? st 40 (+ spostrzegawczość)
k100 - co wytropiłam?
k60 - odległość jeśli się udało coś wytropić
Odebrała mi kuszę, a ja nawet nie protestowałem. Ciekaw byłem czy uda jej się w porę zareagować. Kolejny bełt przeciął powietrze, ale i tym razem niecelnie – istota była już zbyt daleko, aby był sens za nią podążać. -Schrzaniłem- rzuciłem zerkając na nią nieco rozdrażniony własną niemocą.
Nie dodałem jednak nic więcej tylko ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu kolejnych śladów. Tropów mogących doprowadzić nas do drugiej i być może ostatniej szansy na triumf.
Czas mijał, a my o dziwo szliśmy w milczeniu. Obydwoje skupialiśmy się na przemierzanej drodze, otoczeniu i bliskości wody, która miała rzekomo zachęcać większą ilość zwierząt. Zatrzymywaliśmy się przy najmniejszym szeleście, czy nietypowym dźwięku. Musieliśmy upewnić się, że nic nie umyka naszym oczom. Nie nudziło mi się, wręcz przeciwnie – sam byłem zaskoczony, że z każdą kolejną, nawet jeśli mało owocną, godziną podobało mi się coraz bardziej. Cisza, spokój i otoczenie natury dobrze na mnie wpływały, a dodatek w postaci adrenaliny tylko poprawiał nastrój i przywoływał miłe wspomnienia licznych podróży. Jeszcze w Mantykorze byłem przekonany, iż prędko rozpalimy ognisko i poczęstujemy się alkoholem, a wówczas bardziej zależało mi na trofeum. Cholernej zdobyczy.
Momentalnie wyciągnąłem rękę, aby zatrzymać dziewczynę. Zerknąłem na nią, a następnie wskazałem dłonią trzcinę rosnącą tuż przy brzegu jeziora. Kilka łodyg poruszało się znacznie szybciej niżeli inne kołysane tylko przez wiatr. Czyżby w końcu dopisało nam szczęście?
k100 - czy coś wytropiłem? st 40 (+ spostrzegawczość)
k100 - co wytropiłam?
k60 - odległość jeśli się udało coś wytropić
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k100' : 80
--------------------------------
#3 'k60' : 27
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k100' : 80
--------------------------------
#3 'k60' : 27
- Dopiero zaczynasz, nie oczekuj cudów - mruknęłam cicho, obejmując go trzeźwym spojrzeniem. Musiał pogodzić się z tym, że początki zabawy z kuszą przypominają raczej mierny próby. Miał szczęście z drzewem, ale teraz mieliśmy przed sobą wielkiego dwurożca. Bydle może nie był zbyt szybkie i zwinne, ale nawet od doświadczonego łowcy wymagało większego zaangażowania niż gołąb czy zając. I ja tym razem nie miałam powodów do świętowania. Szkoda, to byłby znaczący łup. - Wcale nie byłam lepsza - przyznałam niechętnie, ale szczerze. Poprawienie po nim, gdy podenerwowane zwierzę próbowało się prędko ulotnić, nie należało do łatwych zadań, ale z pewnością było możliwe. Tylko że nasz przeciwnik był zdradliwym przypadkiem. - Mieliśmy trudnego przeciwnika - przyznałam, zbierając się bez bardziej rozwlekłych komentarzy do dalszej drogi.
Ktoś go podmienił? Milczał, dobrze odnajdując się w tym wyzywaniu, więc mimowolnie zaczepiłam go podejrzliwym okiem, kiedy minęło kilka kwadransów wędrówki. Rozglądałam się za kolejnymi porzuconymi w szerokim lesie wskazówkami. Nie liczyłam, że znów uda nam się wpaść prosto przed tak imponujące stworzenie, ale nie gasła we mnie ekscytacja. W butach łowcy czułam pod skórą promieniujące pasma, coś wędrowało szybko, pobudzająco zaczepiało zakamarki ciała i myśli. Potrzebowałam więcej i nie mogłam odpuścić. Nie mogłam wrócić z niczym.
Kaczka. Woda, połamane trzciny. Słusznie zwrócił na nie uwagę. Dałam mu bezgłośny sygnał, mogliśmy coś tutaj złowić. Zmrużyłam oczy, przyjmując nieruchomą, dyskretnie pozę. Byle szelest mógł sprowokować zwierzę do nagłej ucieczki. Jeżeli zaś skryje się ono w wodzie, cały trop przepadnie. Wreszcie kaczka wychyliła się z chaszczy, płynęła powoli, przy brzegu, zupełnie nieświadoma nadciągającego zagrożenia. Podniosłam wyżej kuszę, tym razem spokojniej, przez chwilę analizowałam jej pozycję. Potem pozwoliłam, by bełt pofrunął złowieszczo w jej kierunku.
k100 - próbuję złapać kaczuszkę
Ktoś go podmienił? Milczał, dobrze odnajdując się w tym wyzywaniu, więc mimowolnie zaczepiłam go podejrzliwym okiem, kiedy minęło kilka kwadransów wędrówki. Rozglądałam się za kolejnymi porzuconymi w szerokim lesie wskazówkami. Nie liczyłam, że znów uda nam się wpaść prosto przed tak imponujące stworzenie, ale nie gasła we mnie ekscytacja. W butach łowcy czułam pod skórą promieniujące pasma, coś wędrowało szybko, pobudzająco zaczepiało zakamarki ciała i myśli. Potrzebowałam więcej i nie mogłam odpuścić. Nie mogłam wrócić z niczym.
Kaczka. Woda, połamane trzciny. Słusznie zwrócił na nie uwagę. Dałam mu bezgłośny sygnał, mogliśmy coś tutaj złowić. Zmrużyłam oczy, przyjmując nieruchomą, dyskretnie pozę. Byle szelest mógł sprowokować zwierzę do nagłej ucieczki. Jeżeli zaś skryje się ono w wodzie, cały trop przepadnie. Wreszcie kaczka wychyliła się z chaszczy, płynęła powoli, przy brzegu, zupełnie nieświadoma nadciągającego zagrożenia. Podniosłam wyżej kuszę, tym razem spokojniej, przez chwilę analizowałam jej pozycję. Potem pozwoliłam, by bełt pofrunął złowieszczo w jej kierunku.
k100 - próbuję złapać kaczuszkę
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Varya Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
kaczka krzyżówka 1x zdobyta
Przerażające kwaczenie przyjemnie podrażniło nasze uszy. Obróciłam się w stronę towarzysza z zadowolonym spojrzeniem. Brodę uniosłam wyżej. Udało się. Nadziane na bełt stworzenie poległo. Nie przejmując się wodą i błotem wlazłam do jeziora, by sięgnąć po unoszące się na wodzie cielsko. Woda wokół truchła barwiła się czerwienią. Nim jednak wyciągnęłam kaczkę, coś jeszcze przykuło moją uwagę. Obróciłam się dyskretnie, lokując spojrzenie między drzewami, na lądzie. Może kaczy mord przywołał nowego gościa...
k100 - trop
k100 - zwierz
k60 - metry
Przerażające kwaczenie przyjemnie podrażniło nasze uszy. Obróciłam się w stronę towarzysza z zadowolonym spojrzeniem. Brodę uniosłam wyżej. Udało się. Nadziane na bełt stworzenie poległo. Nie przejmując się wodą i błotem wlazłam do jeziora, by sięgnąć po unoszące się na wodzie cielsko. Woda wokół truchła barwiła się czerwienią. Nim jednak wyciągnęłam kaczkę, coś jeszcze przykuło moją uwagę. Obróciłam się dyskretnie, lokując spojrzenie między drzewami, na lądzie. Może kaczy mord przywołał nowego gościa...
k100 - trop
k100 - zwierz
k60 - metry
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Varya Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'k100' : 87
--------------------------------
#3 'k60' : 16
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'k100' : 87
--------------------------------
#3 'k60' : 16
-Lubię cuda- zaśmiałem się cicho pod nosem. Byłem nieco zdziwiony, że mnie nie zbeształa, a tym bardziej że nie triumfowała. Sądziłem, że będzie wytykać każdy błąd, lecz zamiast tego sama wspomniała o własnych niepowodzeniach.-Jakie zwierzę upolowałaś, jako pierwsze?- spytałem z ciekawością w głosie. -Tylko mi nie mów, że tamtą fretkę- zacisnąłem wargi próbując zachować powagę, ale na nic się to zdało. Liczyłem, że zrozumie żart. -Teraz już rozumiem twoje oburzenie. Jakakolwiek zdobycz wymaga wielu czasu i zaangażowania- a ja tego nie uszanowałem, czego rzecz jasna nie dopowiedziałem. Rzadko przyznawałem się do swoich błędów, nigdy nie wypowiedziałem słowa przepraszam, ale być może wyczuje intencje.
Jezioro. Przypuszczałem, że właśnie tam możemy znaleźć cel i nie myliłem się. Dostrzegłem kaczkę, ale, nie musiałem już nic mówić – świst powietrza i pisk przypieczętowały zdobycz. Wygiąłem wargi w triumfalnym uśmiechu, bo choć nie mi udało się upolować zwierzę, to ja je wytropiłem. Czy była choć trochę dumna ze swojego ucznia? Nawet nie zdążyłem o to zapytać, bowiem towarzyszka wskazała kolejny cel i przekazała mi kuszę. Przyjąłem ją z lekkim skinięciem głowy i wymierzyłem – tym razem nie mogłem chybić, musiałem nakarmić swoje ego.
|k100 na celność
Jezioro. Przypuszczałem, że właśnie tam możemy znaleźć cel i nie myliłem się. Dostrzegłem kaczkę, ale, nie musiałem już nic mówić – świst powietrza i pisk przypieczętowały zdobycz. Wygiąłem wargi w triumfalnym uśmiechu, bo choć nie mi udało się upolować zwierzę, to ja je wytropiłem. Czy była choć trochę dumna ze swojego ucznia? Nawet nie zdążyłem o to zapytać, bowiem towarzyszka wskazała kolejny cel i przekazała mi kuszę. Przyjąłem ją z lekkim skinięciem głowy i wymierzyłem – tym razem nie mogłem chybić, musiałem nakarmić swoje ego.
|k100 na celność
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Strona 1 z 2 • 1, 2
Polowanie - Drew & Varya
Szybka odpowiedź