Wydarzenia


Ekipa forum
Namiot rodu Burke
AutorWiadomość
Namiot rodu Burke [odnośnik]15.04.23 13:24
First topic message reminder :

Namiot rodu Burke

W głębi lasu, specjalnie dla zamożniejszych lub zasłużonych gości Festiwalu Miłości przygotowano luksusowe namioty. Ukryte między drzewami pozwalają na zachowanie intymności i zasłużony odpoczynek w trakcie dwutygodniowych obchodów Brón Trogain. Namiot z jasnego płótna z zewnątrz jest niewielki, ulokowany na miękkim mchu, wyciszony, tak by ze środka na zewnątrz nie wydostawały się żadne dźwięki, a zagubieni czarodzieje nie podsłuchali prywatnych rozmów jego mieszkańców. W środku wnętrze jest znacznie większe niż można przypuszczać. Podłogę zdobią kolorowe, plecione dywany, dziesiątki jedwabnych i satynowych poduszek. Nie brak także kielichów i dzbana ze świeżą wodą.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Namiot rodu Burke - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]01.09.23 21:46
Cisza potrafiła irytować, ale potrafiła też koić i pomagała zebrać myśli. Tak jak teraz, kiedy łapała poszczególne nitki starając się złożyć je w sensowną całość. Przebłyski pojawiały się przez otumaniony mocą kadzidła umysł. Chwilowe, powodujące natłok emocji, które wręcz ją przygniatały. Wielu zapominało, że nadal była bardzo młoda, nadal towarzyszyła jej naiwność i wiele niewiadomych, na które wciąż szukała odpowiedzi. Kiedy w jednych rejonach poruszała się swobodnie, tak w innych wciąż była zagubiona nie potrafiąc się odnaleźć. Wpadała we własną grę, pozwoliła sobie wierzyć, że niezależnie od sytuacji zawsze zachowa kamienną twarz i nie po sobie poznać, że coś ją poruszyło. A jednak, powoli zdenerwowanie puszczało, powoli mięśnie znów się rozluźniały, a umysł przestał panikować.
-Dzisiaj szkoda. - Zgodziła się opróżniając własny kieliszek, a potem obserwując jak mężczyzna wstaje, aby przynieść bliżej cały dzbanek i zajmuje wcześniejsze miejsce. -Będę rozważać poszczególne kroki od jutra. - Dodała bardzo poważnym tonem, jakby oświadczyła, że podejmuje się tworzenia wielkiego planu zmiany świata. Gdy kielich ponownie zaczerwienił się barwą winą upiła kolejny łyk.
Twarda nuta w głosie sprawiła, że spojrzała na niego czujnie. Nie wątpiła w jego słowa, w końcu za swoje działania i dążenie do celu zyskał miano Namiestnika. Na przedramieniu zaś widoczny był mroczny znak. Symbol jego służby i oddania, tego co zrobił i co będzie robił dalej. Przez chwilę wpatrywała się w tatuaż, gdzie wąż zdawał się poruszać swym łbem gdy mięśnie czarodzieja się napinały. Daleka droga, obarczona wieloma decyzjami, ale jak powiedział - nie żałował.
Siła nie bierze się znikąd. Ona swoją czerpała z wielu źródeł, ale zawsze gdzieś tlił się cień strachu i niepewności. Po całym dniu, kiedy zmęczenie obejmowało każdy skrawek ciała, potrafiła zadać sobie pytanie, czy warto. Nigdy nie odpowiedziała negatywnie, tylko parła naprzód. Słowa mężczyzny były ostre, rozcinały prawdą powłoki wszelkich lęków jakimi była podszyta. Bawiła się na wpół opróżnionym kieliszkiem wina coraz bardziej rozumiejąc sens wypowiadanych słów i tego gdzie się znajdowała. Pod wpływem kadzidła posłuchała pragnień, głęboko uśpionych, wmawiając sobie, że potrafi zapanować nad nimi, że nie potrzebuje słuchać się podszeptów ciała, gdyż umysł był najważniejszy.
-Byłoby miło. - Uśmiechnęła się swobodniej i upiła łyk z kielicha. -Ale nie, nie ma. I raczej nigdy nie powstanie. - Starała się skupić na twarzy Drew, ale ciężko było nie zerkać kiedy siedział pół nagi obok niej, rozłożony na poduszkach sącząc nonszalancko wino. Uderzał cienką igłą prawdy w każdy punkt, w każde miejsce, które ją drażniło. Nachyliła się, aby odstawić kieliszek obok dzbanka. -Posłuchałam siebie, odrzucając możliwość zamążpójścia i wejścia do rodu, który jest teraz potęgą. - Powiedziała spokojnie kładąc się na boku, by móc lepiej go widzieć. -Wybrałam, choć wiedziałam, że przyjdzie mi zmagać się jeszcze bardziej. - Założyła ciemny kosmyk za ucho. -Tak samo jak wybrałam twoją dłoń, a kadzidło dodało mi odwagi, której normalnie byłoby mi brak. - Mówiąc to musnęła opuszkami palców jego dłoń i uniosła szarozielone spojrzenie. -Nawet ci co wyłamują się z ram, czasami potrzebują wsparcia albo przewodnika, na ścieżkach, które są im jeszcze… nieznane. - Serce zabiło jej na powrót mocniej, wypite wino zaczęło mieszkać się z krwią, a noc przecież jeszcze trwała spokojna i cicha, choć przecież trwało święto i wszyscy zatracili się w nim porzucając wszelkie troski na ten czas. Wzięła głębszy oddech. -Co próbuję powiedzieć… - Szukała odpowiednich słów, które dosadnie by wyraziły co właśnie myśli, a bardziej co czuje i czego pragnie. Myśli mogły tylko jej zaszkodzić w tej chwili. -To… czy mógłbyś mnie pocałować.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]18.09.23 22:04
-Zawsze szkoda- rzuciłem zgodnie z prawdą. Procentów, podobnie jak jedzenia, nie należało marnować, nawet jeśli było go pod dostatkiem. Nie byłem altruistą, nie lubiłem się dzielić, ale wiedziałem czym był głód wszak kilka lat żyłem w nędzy, dosłownie z dnia na dzień, dlatego wolałem coś oddać, niżeli po prostu wyrzucić. Nawet jeśli było to paskudne piwo, czy podkiśnięte wino. Wówczas niczego mi nie brakowało, mogłem pozwolić sobie na wiele dobroci mimo rozlanego po całej Anglii konfliktu, ale w przeciwieństwie do wielu innych czarodziejów zachowałem umiar. -Od jutra?- zerknąłem na nią i pokręciłem głową. -Pozwól sobie odpocząć, jest festiwal. Przeszło dwa tygodnie zabaw i rozpusty, obowiązki nie uciekną- wygiąłem wargi w szelmowskim wyrazie. Sam także zamierzałam złapać oddech, a pozwalało na to przede wszystkim zawieszenie broni. W innym przypadku zmuszeni byśmy byli zachować czujność, choć takowej nigdy zbyt mało nawet na pozornie bezpiecznym terenie, rozsądnie opróżniać kielich i omawiać kolejne strategie. Wszyscy byliśmy zmęczeni, dlatego zadowoleni byliśmy z podobnego obrotu sprawy mimo początkowego wahania. Sam miałem uwagi, doszukiwałem się negatywnych stron pertraktacji, ale finalnie doszedłem do wniosku, że przerwa zapewni regenerację i choć na moment zrzuci z barków niesamowity ciężar. Uwolni od brzemienia, jakie nieustannie musieliśmy dźwigać, bowiem nie byliśmy tylko włodarzami hrabstw, ale przede wszystkim pierwszą linią frontu.
Zauważyłem, że przyglądała się mojemu przedramieniu, na którym znajdował się mroczny znak. Uśmiechnąłem się pod nosem z wyraźną satysfakcją, bowiem dla innych był to dowód lojalności, bezgranicznego oddania sprawie, zaś dla mnie powód do dumy i jednocześnie poczucia obowiązku. -W tym przypadku nawet przez chwile nie zastanawiałem się nad konsekwencjami- rzuciłem bez zawahania. To było niczym nagroda, najwyższe wyróżnienie. Nie myślałem o cenie jaką musiałem zapłacić – byłem gotów nawet na tą najwyższą.
-Zawsze możesz go napisać- zaśmiałem się pod nosem obracając w dłoni kielich pełen wina. Obserwowałem jak trunek rozlewa się na ściankach. -Myślę, że jeszcze trochę treningu i dodasz rozdział o kontroli nad własnym spojrzeniem- starałem się zachować powagę, ale na nic się to zdało. -Mogłabyś mi wtedy- zacząłem, po czym przemknąłem wzrokiem po jej ciele ostatecznie zatrzymując go na wysokości piersi. -Pożyczyć- uniosłem wymownie brew i wolnym ruchem zbliżyłem szkło do ust. Nim upiłem zawartości i zerknąłem w jej tęczówki, to jeszcze chwile rozkoszowałem oczy bezsprzecznie pociągającym widokiem. Rozkoszowałem się w kobiecych wdziękach, rzadko potrafiłem im się oprzeć.
-Tak?- zainteresowała mnie tym tematem. -Kogo rękę odrzuciłaś?- byłem ciekaw jaki ród miała na myśli wszak większość mogła poszczycić się potęgą i bogatą historią. -Czyli bez mocy kadzidła byś jej nie chwyciła tylko i wyłącznie przez wzgląd na brak odwagi?- być może łapałem ją za słówka, ale intrygowała mnie odpowiedź. Wcześniej nie sprawiała wrażenia zainteresowanej – wręcz przeciwnie. Odniosłem wrażenie, że nieco przytłaczało ją moje towarzystwo, choć może bardziej otwartość i bezpośredniość. Nie byłem typem osoby, która potrafiła trzymać język za zębami.
Wygiąłem wargi w szelmowskim wyrazie, gdy nieco zagubiona, żeby nie powiedzieć przestraszona, zasugerowała, abym ponownie się zbliżył. Nim odstawiłem szkło wpatrywałem się w nią jeszcze przez chwilę, starając się zagrać w rozpoczętą przez nią grę. Kadziło nie ułatwiało sprawy, nie pomagało chwycić się wstrzemięźliwości, znaleźć w sobie resztek opanowania byle tylko poruszyć nutę zniecierpliwienia. Musiała widzieć w moich oczach pożądanie, tak samo jak musiała je czuć w każdym pocałunku czy dotyku. Spełniłem jej prośbę – mimo, że brzmiała ona bardziej jak grzeczny rozkaz – choć nie do końca tak, jak tego chciała. Ledwie musnąłem jej usta, by zaraz po tym skupić się na atutach, jakie przyszło mi wcześniej podziwiać. Szybkim ruchem podciągnąłem cienki materiał, po czym to właśnie tam rozpocząłem wędrówkę pocałunków.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]20.09.23 15:25
Porzucenie pracy i działań na dwa tygodnie, pozwolenie sobie na swobodę i odpoczynek. Brzmiało kusząco, choć obawiała się czy poczucie obowiązku nie zagoni ją po dwóch dniach do roboty. Wizja sielanki, spokojnego spędzenia czasu w siodle, z książką w ogrodach bez wiecznego pochylania się nad cyframi oraz stosem listów oraz dokumentów, sprawiała, że nie będzie jej trudno przekonać. Wieczna czujność, w ciągłym stanie gotowości wycieńczała. Nie mogli też pozwolić sobie na całkowitą bagatelizację, nie wiedzieli co się wydarzy kiedy okres zawieszenia broni minie. Nie mieli pojęcia co dla nich los szykuje, a ta niepewność napawa lękiem, który wdzierał się pod skórę i drażnił. Symbol oddania i siły na przedramieniu był jej znany. Rozumiała jakie niesie za sobą przywileje i obowiązki. Znaczenie było jasne i nie spodziewała się innej odpowiedzi ze strony mężczyzny. Zaś propozycję stworzenia poradnika, o którego braku wspomniała, przyjęła ze szczerym rozbawieniem. Roześmiała się i pokiwała głową nieznacznie.
-Jak będę mieć nadmiar czasu wolnego. - Zawyrokowała doskonale zdają sobie sprawę, że z tym było ciężko, ale nie narzekała na to. Lubiła być w ruchu, ceniła sobie możliwość działania i rozwoju. Zabranie tego, mogło jedynie sprawić frustrację i marazm u kobiety. Nie musiała patrzeć na Drew, aby czuć jego wzrok na sobie. Był namacalny, zostawiał ślad, sprawiał, że zadrżała, ale nie ze strachu. Ponownie, poczuła przyjemny dreszcz spływający wzdłuż kręgosłupa, aż do podbrzusza. Założyła kosmyk włosów za ucho, choć nie musiała, ale gest ten sprawiał, że mogła szybko zebrać myśli. Przynajmniej tak sądziła. Nie wpatrywanie się w częściową nagość mężczyzny nie była dla niej ani prosta ani łatwa. Pierś uniosła się i opadła w trakcie głębszego oddechu, a odruch zakrycia się zdusiła w zarodku wiedząc, że byłby teraz śmiesznym. -Mathieu Rosiera. -Odpowiedziała zaskoczona tym z jaką łatwością jej przyszło to wyznanie. Czy to kadzidło czy może od maja poradziła sobie z odrzuceniem oraz chłodem i obojętnością Rosiera. Na kolejne pytanie kiwnęła głową twierdząco. -Raczej tak. - Nie umiała we flirt. Matka nauczyła ją wiele rzeczy, wpoiła ogrom zasad i taktyk działania. Jednak nie przekazała tego jak być uwodzicielską, jak wykrzystywać swoją urodę w rozmowach z mężczyznami. Nie wiedziała jak pokazywać swoje zainteresowanie, a mężczyzna w jakiś sposób ją do siebie przyciągał. Potrafił czasami zachwiać jej spokojem i opanowaniem, sprawiał, że czuła się przytłoczona, ale jednocześnie nie obawiała się, że wykorzysta przeciwko niej jej własne słowa; choć teraz łapał ją za nie w sprytny sposób.
Prośba zawisła w powietrzu, oddech zamarł gdy słowa opuściły jej wargi, gdy wybrzmiały między ścianami namiotu. Czekała w bezruchu, w lekkiej obawie czy sięgnie ku niej, choć wzrok płonął zapowiadając, że tym razem wahanie nie mogło mieć miejsca. Przylgnęła od razu jak tylko usta zostały złączone w pełnym pasji pocałunku. Żar pożądania na nowo wybuchł obejmując całe ciało, które tylko czekało na dotyk. Nim umysł zrozumiał co się dzieje, mężczyzna odsłonił wrażliwość skóry wyznaczając ścieżki pocałunków, wyrywając tym samym z kobiecej piersi westchnienie. Poczuła jak topnieje, jak rozsądek spychany jest przez płomień jaki właśnie się rozpalał od nowa.  Nagle miękki materiał tylko przeszkadzał, drażnił i niczego nie ułatwiał. Odsłonił delikatność koronkowej bielizny, cienkich pasków trzymających jasne pończochy na udach. Dłonie oparła na męskich barkach obawiając się, że bez wsparcia opadnie całkowicie zatracając się nieznanym, pełnym fascynacji uczuciu jakie rozlało się po całym jej jestestwie.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]10.10.23 22:30
Obydwoje byliśmy ludźmi czynu. Znacznie częściej przychodziło nam zakasać rękawy i wziąć się do pracy niżeli oczekiwać efektów od osób trzecich. Słowo pozostawało tylko wypowiedzianym na głos rozkazem tudzież prośbą tworzącą przestrzeń na błędy i zaniedbania, dlatego nad istotnymi dla mnie kwestiami wolałem czuwać lub wykonać je osobiście. Być może dlatego nierzadko brakowało dnia – od bladego świtu obowiązki piętrzyły się powodując, że nie wiedziałem w co ręce włożyć i choć było to przytłaczające, brakowało mi zaufanych ludzi. Grona, które lojalnie i bez własnych interesów było w stanie doradzić tudzież załatwić pewne sprawy, tak aby ich ciężar pozostawał poza moimi barkami. Oczywiście brak doświadczenia stanowił duży problem i to prawdopodobnie przez wzgląd na niego wiele sytuacji sprawiało mi trudność, kiedy inni potrafili sobie z nimi poradzić bez zmrużenia okiem, ale od samego początku spodziewałem się wysokiego frycowego. Byłem laikiem, nie miałem większego pojęcia o polityce, obcy byli mi wysocy rangą czarodzieje wprawnie poruszający się po strukturach Ministerstwa, więc niczym dziecko we mgle starałem się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Kosztowało to mnóstwo czasu, narażało na niewłaściwie decyzje, ale tylko w ten sposób mogłem mieć kontrolę. Nawet jeśli była ona pozorna.
-Czyli nigdy- zaśmiałem się pod nosem będąc przekonanym, że potrafiła zapełnić każdą minutę własnego dnia. Ponadto nie poprzestawała na obowiązkach typowych dla dam, tylko angażowała się w rodzinne inwestycje. Nie znałem jej zbyt dobrze, ale w tym krótkim czasie usłyszałem wiele, sporo też dane było mi zobaczyć. Rycerzem Walpurgii nie stawało się przypadkiem, było to wyróżnienie i należało na niego odpowiednio zapracować. Dziś jednak nie chciałem podejmować tych tematów, prawiąc głośno o odpoczynku naprawdę na takowy liczyłem będąc przekonanym, że kilkanaście godzin bez wspomnienia o wojnie tudzież kolejnych planach wszystkim dobrze zrobi. Oczyści umysł, rozgorzeje werwę do przyszłego działania, zapewni zasłużony spokój i uciechę, nawet jeśli miała ona sprowadzać się do potężnego bólu głowy.
Nie spodziewałem się, że padnie nazwisko Rosiera, ale z drugiej strony nie mogło mnie to dziwić. Obce mi były relacje pomiędzy rodami, nigdy szczególnie mnie to nie interesowało, jednakże skoro do takiej propozycji w ogóle doszło to musiał być w tym polityczny podtekst. Cóż się jednak wydarzyło, że finalnie lady Burke była wciąż panienką? Jakie były powody jej odmowy? Wewnętrzny bunt? Z pewnością nie brak perspektyw. Może zaś stał za tym jej charakter? Zapewne zauważyła w moich oczach ciekawość, ale powstrzymałem się przed kolejnymi pytaniami. Tylko od niej zależało czy zamierzała kiedykolwiek zgłębić ten temat, bowiem sam unikałem wciskania nosa w nie swoje sprawy. Chęć posiadania informacji, a wścibskość dzieliła wąska granica.
Pokręciłem rozbawiony głową, po czym zanurzyłem wargi w winie. -Raczej- westchnąłem teatralnie powtarzając to niby niewinne, acz wzmacniające kiełkującą niepewność, słowo. -Pozostaje mi zatem żyć w niewiedzy- wygiąłem wargi w szelmowskim uśmiechu. -Domyślać się- rozłożyłem ręce w geście bezradności. -Wyjątkowo działa mi to na nerwy- odparłem zgodnie z prawdą, choć oczywiście nie żywiłem złości czy urazy. Zdążyłem upewnić się w przeświadczeniu, że brakowało jej pewności siebie w podobnych, zapewne nierzadko nowych sytuacjach. Dla mnie nie było to nic stresującego – wręcz przeciwnie. Leżąc naprzeciw dziewczyny, obserwując jej filigranowe ciało, delikatną skórę i wdzięki cieszyłem oczy mogąc bezwstydnie oraz otwarcie to przyznać. Z resztą nie musiałem tego czynić, z pewnością widziała pożądliwy błysk w ciemnozielonych tęczówkach.
Nie pozostawiłem jej przestrzeni na zawahanie. Przestałem pytać i czekać na zaproszenie. Zwodziła mnie zbyt długo; nieświadomie rozpalała, by zaraz gasić wzniecony płomień. Chciałem zagrać w tę grę, ale z czasem przestałem ją rozumieć, a zamglony umysł i kiełkujące pożądanie niczego nie ułatwiały. Widziałem jak na mnie patrzyła, wiedziałem że pragnęła – nie przez wzgląd na pochwyconą dłoń wśród kilkunastu innych, ale żar i drżenie, które powodował każdy pocałunek. Choć umysł wołał nie, ciało mówiło zupełnie coś innego, podobnie jak gesty i nieme prośby o kolejną rozkosz. Kolejne doświadczenie. Dzielący nas cienki materiał stał się przeszłością. Wsunąwszy rękę pod jej plecy uniosłem ją nieznacznie chcąc pozbyć się górnej części zbędnej garderoby i właśnie tam skupić się na pieszczocie. Na muskaniu i drażnieniu rozpalonej skóry.
Na moment uniosłem wzrok, aby spojrzeć na jej twarz, złapać spojrzenie i upewnić się, że nie zamierzała ponownie ze sobą walczyć. Nim jednak zyskałem pewność moje wargi ponownie wróciły do jej ust, a palec zahaczył o skrawek dolnej bielizny i tym razem nie zamierzałem czekać na pozwolenie.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]12.10.23 22:17
Czyli nigdy było przytykiem w jej stronę, wymierzonym celnie w każde jej działanie. W nią samą. Posłała mężczyźnie spojrzenie z ukosa, choć nie nosiła wobec niego urazy. Nie mogła obrażać się na coś, co było prawdą. Ostatecznie zaśmiała się cicho.
-Prawdopodobnie. - Zgodziła się z tym twierdzeniem. Nie było co ukrywać, angażowała się, jej grafik każdego dnia był wypełniony najróżniejszymi obowiązkami. Jedne skupione wokół rodzinny i rodzinnego biznesu, inne wokół zadań Rycerzy Walpurgii oraz typowych dla lady hrabstwa. Czasy wojny zaś sprawiały, że tych narastało z każdym dniem. Kiedy zdawało się, że uporała się z jednym, zaraz pojawiały się dwa kolejne. Niczym głowy hydry, nigdy się nie kończyły.
Odpowiedź go zaskoczyła. Dostrzegła jak w oczach czają się niezadane na głos pytania. Jak jest ich coraz więcej. Co nią kierowało? Dlaczego odmówiła Rosierom? Cieszyła się jedynie, że żadna oficjalna informacja nie poszła w świat. Wystarczy, że jedne zaręczyny zostały zerwane z powodu niefrasobliwości wybranka. Czy była przeklęta? Być może niektórzy tak sądzili. Nigdy nie było zbyt wielu chętnych do jej ręki, teraz podejrzewała, że nie będzie nikogo.
Czy miałaby odwagę podchwycić jego dłoń, gdyby nie przedziwna atmosfera święta? Muzyka, która pobudzała umysł, wirujące tancerki, zapach krwi i jej ciepło spływające po dłoni. Czy odważyłaby się na ten gest? Zwykle opanowana, nie podejmowała pochopnych decyzji, nie kierowała się emocjami. Starała zawsze słuchać się rozumu, choć nie zawsze się udawało. Czasami emocje brały górę, czasami przejmowały całkowicie stery kierując młodą kobietę ku nieznanemu.
Jeszcze przed chwilą się wahała, jeszcze się bała tego czego nie rozumiała. Ciało reagowało na każde muśnięcie, spojrzenie przesycone pożądaniem sprawiało, że drżała. Onieśmielało ją, a jednocześnie nie mogła oderwać wzroku. Serce na powrót biło w przyspieszonym tempie, a myśli nie odwiodły ją od tego co się działo, wręcz przeciwnie krzyczały i wołały o więcej. Poddała się całkowicie szeptom pragnienia, jakiego nie wiedziała jak ugasić. Unosząc ramiona w górę poczuła jak cienki materiał przestaje stanowić barierę. Opadł z cichym szelestem na ziemię, obok koszuli, tak jak jej dłonie na męskie barki. Odkryta poczuła jak się rumieni, lecz nie miała czasu na wstyd gdy znów usta połączyły się w żarliwym pocałunku, a przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą w tańcu pasji jaka całkowicie objęła jej świadomość. Ślady ust na skórze wypalały się pieczęcią, niewidoczną, ale fantomowym poczuciem, które całkowicie odbierało rozsądek.
Coś całkowicie nowego, zupełnie jej nieznanego, wręcz naznaczonego zakazem jaki teraz łamała. Jakiego powinna przestrzegać, ale nie miała zamiaru, nie teraz kiedy była otoczona męskimi ramionami, w których chciała się roztopić.
Gest, który wcześniej ją wystraszył, był teraz preludium do dalszej drogi. Lęk mieszał się z pragnieniem więcej, niepewność z zaciekawieniem. Pożądanie sprawiło, że każdy dotyk palił. Zadrżała ponownie w nieznośnym oczekiwaniu, pozwalając, aby to zmysły nią kierowały nie zaś umysł. Przerwała pocałunek chwytając powietrze, słysząc jak szybko oddycha. Nie było czasu na wahanie, zbyt daleko zabrnęła, aby teraz się wycofać.
Nie chciała.
W przypływie gwałtownego impulsu, pod wpływem chwili, przylgnęła całą sobą do mężczyzny, a ustami zaczęła wodzić po zgięciu szyi napawając się niesamowita bliskością, do tej pory jej nie znaną.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]06.11.23 19:38
Wiedziałem, że uwaga była celna i nie zawahałem się powiedzieć jej na głos, bowiem nie było to nic złego. Brak wolnego czasu nie świadczył o człowieku źle, wręcz przeciwnie. Krytykować można było za nic innego jak lenistwo, o które Primrose nigdy bym nie podejrzewał. Na każdym z naszych spotkań wiele opowiadała o własnych obowiązkach, pasji oraz opiece nad mieszkańcami Durham. Nie zapominałem także o działalności w szeregach Rycerzy Walpurgii, bo choć od przeszło miesiąca panowało zawieszenie broni, to hrabstwami wstrząsnęły dziwne wydarzenia i musieliśmy bliżej im się przyjrzeć. Wnikliwe analizy nie przyniosły jednak rozwikłania zagadki, jak już wydawało się, że jesteśmy bardzo blisko to nagle pojawiał się nieoczekiwany zwrot akcji. Musieliśmy dostać odpowiedzi, bowiem nikt z nas nie wierzył, iż cała ta czarna seria mogła rozejść się po kościach.
-Zatem powinienem czuć się zaszczycony, że znalazłaś trochę czasu dla mnie?- spytałem nie kryjąc ironii w głosie, ani w towarzyszącym uśmiechu. Aura festiwalu sprawiała, że nawet ci najbardziej zapracowani i obowiązkowi łapali oddech, na moment odpuszczali na rzecz zasłużonego odpoczynku. Ja i dziewczyna należeliśmy do tej grupy.
Nie rozwinęła tematu Rosiera. Byłem przekonany, że wyczytała z mojej twarzy zdziwienie wszak w ogóle nie starałem się go ukryć. Zaskoczenie było nieuniknione i z pewnością była tego świadoma, gdyż wydawało mi się, że nieczęsto rezygnowano z zaręczyn, a tym bardziej z mężczyzną z równie potężnego rodu. Pytanie o powód nasuwało się samo, jednak odsunąłem ciekawość na bok nie chcąc psuć nastroju. Może nadal należało jej to na sercu i każda rozmowa o tym sprawiała przykrość, więc wycofanie się było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Mogliśmy zawsze do tego wrócić innego dnia – kiedy nasze ciała nie będą wręcz palić, a umysły poddawać się fantazjom. Trzymała dystans, ale byłem przekonany, że pożądała mnie równie mocno co ja ją i szybko bijące serce nie dało jej o tym zapomnieć.
Łaknęła pocałunków, podobnie jak bliskości. Chwila przerwy, w trakcie której chciała zmusić zdrowy rozsądek do przejęcia kontroli, przyniosła zupełnie odwrotny efekt i zamierzałem to wykorzystać. Zabawić się jej kosztem; pieścić skórę i przerywać, byle tylko znów móc ujrzeć spragnione spojrzenie, usłyszeć cichą prośbę i zduszony jęk. Materiał nie stanowił już przeszkody, podobnie jak bielizna, którą rzuciłem tuż obok poduszek.
Całowałem ją i spijałem z ust słodycz. Wcale nie chciałem odrywać dłoni od jej drobnej talii, ale między nami pozostawała jeszcze jedna bariera, a mianowicie spodnie, jakie po chwili wylądowały na reszcie garderoby. Nasze ciała nie miały już przed sobą żadnych tajemnic.
Spojrzałem jej w oczy. Widziałem lęk, pożądanie i pewną dzikość. Z jej gestu – tego, który kiedyś wywołał strach, wówczas płynęła odwaga. Przepełniona namiętnością, którą można było poczuć w każdym oddechu, w każdym dreszczu; pozwoliła, by to zmysły wiodły prym, nie zasady. Odpowiedziałem na jej impuls po raz kolejny już smakując ust i odchyliłem nieco szyję, kiedy ta rozpoczęła wędrówkę własnymi wargami po mojej rozpalonej skórze. Robiła wszystko, żebym nie przestawał, choć najpewniej jeszcze kilka minut temu właśnie na to liczyła. Pragnęła kubła zimnej wody.
Przekroczyliśmy granicę, która nie była tylko linią na mapie, lecz obietnicą czegoś, co w teorii dla Primrose było zakazane, ale wygrało pożądanie i odrobina ciekawości. Pierwszy raz w ciągu tej nocy nasze ciała stały się jednością.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]09.11.23 20:59
-Całkowicie. - Odpowiedziała bez wahania w głosie, z pewnością o jaką siebie wcześnie podejrzewała, ale teraz wszelkie głosy rozsądku odchodziły na bok. Była kim była, córką Durham, wychowaną wśród mglistych wzgórz młodą czarownicą, która nadal poznawała świat, odkrywała jego tajemnice. Za bezpieczną zasłoną namiotu, kolejną z wielu, jaka do tej pory miała pozostać jedynie pieśnią przyszłości.
Nie chciała rozmawiać o Matthieu, o tym jak potoczyła się ich ostatnia rozmowa, o tym jak ich drogi się rozeszły, ponieważ każde z nich się pomyliło. Podjęło kroki, które nie miały prowadzić do niczego, a tylko do ich zguby. Być może, kiedyś pozna odpowiedzi na pytania jakie niemo zadawał. Słyszała je brzmiące w szeleście poduszek oraz materiału, widziała zadane w spojrzeniu błąkającym się po jej twarzy. Może kiedyś pozna więcej szczegółów, ale nie był to ten wieczór.
Pragnęła zakazanego owocu, a Drew mógł jej go dać. Wręcz wyciągał na otwartej dłoni, wystarczyło jedynie sięgnąć. Sam przecież zapewnił, że nie zrobi nic wbrew jej woli, a ta całkowicie opadła. Skapitulowała jakiś czas temu, oddając ster innym zmysłom. Te zaś płonęły od każdego pocałunku, od muśnięcia palcami na rozgrzanej skórze. Spijała pożądanie z jego warg, upijała się nim nie bacząc na konsekwencje.
Strach zmieszany z pragnieniami, lęk z dzikością, doznania kierowały teraz jej działaniami. Wszelkie bariery opadły skotłowane ze sobą w zgięciach materiału.
Odkryta, podążyła za śpiewem ukrytych pragnień, które uwolnione wyrywały z piersi westchnienia, zmieszane z cichym jękiem bólu i zaskoczenia, gdy ciała zostały połączone w żarliwym tańcu.
Rozum dawno przestał wieść prym, pchnięta w wir, spopielała się w ogniu pożądania, o jakim jedynie czytała w książkach, ukryta przed wścibskim spojrzeniem opiekunów. Nie słyszała niczego poza przyspieszonymi oddechami, poza szumem gorącej krwi w uszach, gdy zamknięta w męskich objęciach poznawała smak owocu, jakiego nie powinna znać nim nie zostanie mężatką.
Teraz nie było to ważne.
Nic nie miało znaczenia.
Liczyła się wyłącznie bliskość, doznanie unoszące wrażenia na sam szczyt spełnienia, gdzie drżała w pełni uniesienia; w okrzyku wrażeń i odkrycia kolejnej tajemnicy życia.
Poddając się całkowicie jej melodii.

|zt x 2



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]17.11.23 11:51
|5.08.1958

W namiocie panowała cisza; spokojna i kojąca zachęcająca do ułożenia się na poduszkach, wtulenia twarz w miękkość. Trzymając w dłoniach kosz z kwiatami przystanęła na środku, a wspomnienia odżyły ze zdwojoną siłą. Nadal były niczym sen, osnute lekką mgłą niepamięci, zanurzone w zapachu i oparach kadzidła, które otworzyło pewne bramy, sprawiło, że zaczęła odkrywać siebie na nowo.
Była świadoma istnienia ukrytych pragnień, tych, które sama zamknęła na klucz uważając, że jednym jest poznanie ich smaku, a innym nie. Choć nie chciała, tak bywały momenty kiedy zniechęcenie oraz zgorzknienie przychodziły, a przecież nadal była młoda i całe życie miała przed sobą. Widziała jednak, że pojęcie sprawiedliwości nie zawsze jest tym czego oczekiwali. Świat rządził się swoimi prawami, a ludzie z jej kręgu rzadko kiedy cieszyli się romantycznym uczuciem do drugiej osoby. Mieli wszystko: pieniądze, pozycję, tytuły i kontakty. Uczucia były na dalszym planie, ale przecież je posiadali i wiedziała, że serce nie służy tylko do pompowania krwi.
Romantyczność zamknęła wraz z ostatnim romansem, ale to co miało miejsce parę dni temu, nie było zwykłym romantycznym uniesieniem. Na samo wspomnienie rumieniec wypłynął na jasną, ozdobioną piegami twarz. Wzięła głębszy oddech, aby uspokoić coraz szybciej bijące serce. Odstawiła kosz kwiatów na niewielki stoliczek, na którym znajdowała się karafka z różaną lemoniada oraz owcami.
W domu nikt się nie zorientował, że taka sytuacja miała miejsce. Nie wiedziała, co by zrobił ojciec oraz brat gdyby się dowiedzieli i pomimo swego rodzaju lekkości jaka ją ogarnęła, miała świadomość jakie mogą być konsekwencje tej nierozwagi; uniesienia jakiemu się poddała.
Szelest odsuwanych klap namiotu wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła się, aby powitać przyjaciółkę szczerym i radosnym uśmiechem.
-Wando! - Podeszła do lady doyenne w szeleście kaszmirowo batystowej sukni w kolorze piasków pustyni. Górna część zdobiona była delikatna koronką kiedy reszta układa się lejącymi pasmami, aż do samego dołu. Rękawy z prześwitującego materiału zebrane były na nadgarstkach mankietami, z tej samej koronki co dekolt, zapinane na trzy, nieduże guziki. Ciemne, wpadające w czerń włosy spięte w luźny warkocz związane jedynie tasiemką sprawiały, że lady Burke wyglądała świeżo i delikatnie. Jedynie brosza oraz pierścień na dłoni świadczyły o tym, że pochodzi z rodu Burke, który zwykle nie rozstawał się z czernią i szarością w swoich ubiorach. Sama Primrose lubiła szarość i w jej odcieniu posiadała wiele ubrań w swojej szafie. Ujęła dłonie Evadry w delikatnym uścisku i przykładając policzek do porcelanowej skóry pół willi ucałowała powietrze na wysokości jej uszu. -Cieszę się, że cię widzę. - Czarownica była jej przyjaciółką w pełnym tego słowa znaczeniu. Mogła powierzyć jej opiece wszystkie swoje lęki oraz obawy, wszelkie radości i chwile uniesienia. Wyrażała swobodnie myśli, wiedząc, że nie zostanie za nie potępiona. Teraz zaś, kotłowały się w lady Burke poczucie winy, zafascynowanie i pragnienia poznania więcej, lęk i strach na przemian z ogromną wręcz odwagą. Nie kto inny, jak właśnie lady Rosier zrozumie najlepiej cały ten kocioł, który buzował od przeszło paru dni.
Gestem dłoni zachęciła kobietę, aby usiadła wśród poduszek po czym postawiła bliżej nich tacę z lemoniadą i łakociami. Zachowywała spokój, choć zdradzał ją lekki rumieniec oraz roziskrzone spojrzenie szarozielonych tęczówek. -Nie wiem od czego zacząć… - Przyznała otwarcie, co rzadko się zdarzało, aby Primrose nie miała przygotowanej mowy.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]22.11.23 23:39
Absolutnie nie spodziewała się dostać listu od Primrose, nie o takiej treści. Ten dzień musiał jednak nadejść. W życiu każdej panny nadchodzi dzień, kiedy staje się ona kobietą, lecz nie dla każdego jest on przyjemny. W swych słowach lady Burke komentuje całe zajście, dobierając ciekawe słowa. Nie jest strapiona, nie wylewa żalu, nie czuje się oszukana. To najlepsze, co może od niej usłyszeć, pragnie jednak dowiedzieć się o tym z pierwszej ręki, nie z korespondencji.
Dni na festiwalu upływają leniwie. Evandra wzięła sobie do serca myśl, aby przez te dwa tygodnie zupełnie odpuścić wszelkie zobowiązania, by pozwolić sobie na spokój i odprężenie. Dni spędza więc leniwie, przesiadując przy ogniskach, spacerując między drzewami, dyskutując ze znajomymi i wyrażając dziękczynność. Noce zaś spędza w objęciach kochanków, oddając się ciasnym ramionom i lepkim pocałunkom. Fioletowe ślady znaczące bladą skórę Evandry zostały potraktowane miksturami leczącymi. Nie przystoi wszak lady Rosier tak otwarcie paradować z miłosnymi znamionami.
Jedyne co, to tęskni już odrobinę za synem, którego zostawiła w pałacu pod opieką piastunki. Evan już wkrótce osiągnie drugi rok życia, rośnie jak na drożdżach, każdego dnia zaskakując nowymi umiejętnościami. Półwila bardzo chce spędzać z nim czas, jednak nie zawsze ma go pod dostatkiem.
- Prim, kochana! Jak wspaniale cię widzieć - emocjonuje się już od progu, porywając przyjaciółkę w objęcia. Mimo iż od kilku dni znajdują się na terenie jednego wydarzenia, nie mają tyle okazji, aby pomówić w zaufaniu. To wymaga zaś odpowiednio intymnej oprawy, jaką zapewnić mają prywatne namioty rodu Burke.
Czarownica przechodzi przez pokój i siada we wskazanym miejscu. Cała jej garderoba przygotowana na ten czas nawiązuje do lekkich, romantycznych krojów. Dziś poprawia zwiewny materiał długiej sukni o prostych, krótkich rękawkach. Na wpół nagich ramionach leży niebieska chusta przeplatana złotą i czerwoną nicią. Drobna biżuteria jest skromna, acz drogie kamienie dodają im szyku.
- Od samego początku oczywiście! - stara się zachować spokój, lecz nie może ukryć wykwitających na twarzy wypieków. - Od czego się zaczęło? Kiedy zaczęliście częściej ze sobą rozmawiać? Czy byliście sobie dotąd bliscy? A może to pojedynczy zryw serca, które wyrwało się wreszcie, korzystając z magicznej okazji święta? Też mam ci wiele do opowiedzenia, ale najpierw ty! - mówi bardzo szybko, usadawiając się wygodniej wśród poduszek. Nie zwraca nawet uwagi na dostępną lemoniadę oraz owoce, te schodzą na dalszy plan w obliczu zapierających dech w piersi rewelacji. - Muszę przyznać, że twój list czytałam z drżącymi dłońmi, takich emocji mi dostarczyłaś - zwierza się z szerokim uśmiechem na ustach. - Teraz już nie ma wymówek, nie możesz mi odmówić najdrobniejszych szczegółów! - Bo o tych pragnie usłyszeć z ust przyjaciółki o romantycznym, acz zazwyczaj zdystansowanym usposobieniu.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]23.11.23 15:33
Entuzjam Evandry trochę zaskakiwał, jednocześnie ośmielał i sprawial, że całe zdenerwowanie odchodziło w niepamięć. Przy przyjaciółce mogła być sobą, mogła śmiać się i płakać. Ujęła w objęcia oddała równie szczery uścisk, a następnie zasiadła zaraz obok blondwłosej czarownicy. Lawina pytań sprawiła, że wzięła głębszy oddech, trochę na powrót zmieszana tym o czym będą rozmawiać. Ostatnio to lady doyenne zaskoczyła ją swoim wyznaniem sprawiając, że Primrose rumieniła się jak piwonia, ale słuchała z wypiekami na twarzy. Tym razem to przyszedł czas na nią, ale szczerze wątpiła, że czymś zszokuje kobietę. Ta bowiem miała męża, była w drugiej ciąży i z ostatnich nowin wychodziło na to, że odkrywała inne smaki, zupełnie obce samej lady Burke. Ta bowiem dopiero otworzyła bombonierkę i naruszyła pierwszą z czekoladek. Spoglądała na Evandrę, widząc jak promienieje, jak festiwal odegnał zmęczenie i troski. Cieszyła się, że ta ma chwile dla siebie i może na parę dni zapomnieć o obowiązkach.
-Od początku… - Powtórzyła za przyjaciółką kiwając głową i nerwowo chowając ciemny kosmyk za ucho. -Nie jesteśmy sobie bliscy, nie w tym sensie. - Przeszła od razu do meritum. -Nie jesteśmy też sobie całkowicie obcy… - Nie miała problemu z mówieniem o talizmanach, o folwarkach na ziemiach Durham, o kopalni i wydobyciu cyny. Jednak gdy przychodził moment, aby rozmawiać o uczuciach, zwłaszcza takich straciła cały swój rezon i pewność siebie. Przy Evandrze nie musiała się przecież wstydzić. -Mieliśmy okazję działać razem. Raz pomogłam z nakładaniem klątw, innym razem to on pomógł mi z palącymi rzeczami w Durham. Jednak do pewnego momentu wszystko było na poziomie czysto formalnym, choć ewidentnie testował i sprawdzał granice. Jest dość bezpośredni. - Rozpoczęła całą historię od wstępu, to znacznie ułatwiało zebranie myśli i uspokojenie głosu, który trochę drżał.-Swego czasu zaproponowałam mu pewien układ. Skoro został namiestnikiem, zaoferowałam się, że mogę mu pomóc wejść do socjety. On zaś… miał mnie czasami wspierać w tym męskim świecie. Widzisz, zdaje się, że nie ma problemu z tym, że kobieta wyraża własne opinie. Po prawdzie to nawet podpuszcza i wyciąga z ciebie wszystko. - Sięgnęła po dzbanek z lemoniadą i rozlała ją do wysokich szklanek. -W dniu, w którym Mathieu brał ślub siedziałam w palarnii. Wtedy przyszedł i zaczęliśmy rozmawiać. Tak inaczej, trochę o pracy namiestnika, o tym z czym się zmaga, ale też trochę o sobie, choć nie tak otwarcie, nie było pytań o ulubiony kolor czy danie. Trochę się wtedy wstawiłam. Było mi głupio, ale cóż poradzić… - Wzruszyła ramionami. Im dłużej mówiła, tym bardziej sobie uświadamiała, że przy tym mężczyźnie zachowywała się swobodniej, wiedząc, że nie musi bać się oceny, że czegoś jej nie wypada. Wypuściła z płuc głośno powietrze i upiła spory łyk lemoniady. -Lubię go. Polubiłam go. I jest przystojnym mężczyzną, dla którego można stracić głowę. - Kolejny łyk gdyż czuła ogromne pragnienie, ale raczej z podenerwowania. Uniosła roziskrzone spojrzenie na Evandrę. -Och, Wando… - Wyrwało się z ust lady Burke. -Wszystko jest trochę jak za mgłą, jak sen, ale wiem, że snem nie było. Bałam się, prawie byłam gotowa uciec, ale jednocześnie coś tak bardzo wewnątrz mnie paliło, tak bardzo, że nie panowałam nad własnym ciałem. I nie chciałam. - Na jasnych policzkach pojawił się rumieniec, na ustach zagościł uśmiech, lekko zawstydzony, ale też podszyty ekscytacją. -Przyprowadziłam go tutaj, trzymając za dłoń… - Odstawiła szklankę, bo jej własna zaczęła drżeć.-To było coś niezwykłego. Nie tak to sobie wyobrażałam, inaczej to opisują w nowelach, ale jednocześnie czuję się… lżejsza.
Nie wiedziała jak inaczej ubrać to w słowa.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]28.11.23 16:15
Nie ma powodu, dla którego Evandra powinna ukrywać swój entuzjazm. Wprawdzie przyzwoitość nakazuje skromność i wycofanie, lecz na co to komu, kiedy ma się do czynienia z najbliższą przyjaciółką i temat rozmowy tyczy się tak istotnej kwestii? Długo już czekała aż znajdzie kogoś, z kim będzie mogła otwarcie pomówić o pożyciu — jak widać na załączonym obrazku — nie tylko małżeńskim. Pragnęła powierniczki, której mogłaby się zwierzyć z najskrytszych sekretów, a nie tłumić emocje w sobie, pozwalając, by któregoś dnia eksplodowały ze zdwojoną siłą. Teraz kiedy Primrose wreszcie porzuciła krąg panien i dołączyła do kobiet, może pomówić z nią bez wstydu.
Nerwowość przyjaciółki nie zaskakuje. Doskonale pamięta swój pierwszy raz i wstyd, jaki wpływał na policzki, kiedy złość i dyskomfort mieszały się z zaskakującą przyjemnością. Tak usilnie chciała negować dobroć Tristana, że nie potrafiła się skupić, aby w pełni doświadczyć niezwykłego czasu. Kolejne lata zajęło jej przekonanie się do męża, aby zrozumieć, że sprzeciw jest bezcelowy, że wspólnie mogą osiągnąć znacznie więcej, niż w pojedynkę; zarówno w małżeńskiej alkowie, jak i poza nią.
Słucha Primrose z wypiekami na twarzy, co rusz zatrzymując oddech, w pełni skupiona na wyznaniach. Nie pamięta, kiedy po raz ostatni widziała ją tak zakłopotaną, lecz nie ma to teraz żadnego znaczenia.
- Tak mogą zacząć się piękne miłości. Od wspólnych zainteresowań - kiwa głową, kiedy Primrose wspomina o wspólnym nakładaniu klątw. - Dobrze wiedzieć, że jest w czymś specjalistą. To dobrze rokuje - zastanawia się na głos, jednocześnie dzieląc się z przyjaciółką przemyśleniami odnośnie szanownego namiestnika. - Nie miałam z nim dotąd przyjemności, jestem ciekawa, co oznacza jego bezpośredniość - wyznaje ze ściągniętymi brwiami, bo miała dotąd do czynienia z różnymi personami. W czasach szkolnych większość rówieśników uciekała przed Evandrą, najpewniej obawiając się ośmieszenia. W latach późniejszych natrafiała na mężczyzn, którzy pozwalali sobie na więcej, nierzadko przekraczając granicę. Już sam fakt, że Primrose podkreśla, że czarodziej próbował ją na wstępie wybadać świadczy o jego względnym takcie.
- Czy tamtego dnia w palarni coś się między wami wydarzyło? Coś, co dawałoby znak, że może być z tego nieco więcej, niż zwykła znajomość? - dopytuje, bo chce znać każdy szczegół. Nie sięga po szklankę z lemoniadą, bo wzrok wciąż ma utkwiony w lady Burke. - Wydaje się być trochę nieokrzesany, ale sympatyczny. Każdemu należy się szansa, to miło, że spojrzałaś na niego przychylnie. - Kiwa głową, bo tak też powinno być to rozumiane. Mężczyzna winien się postarać o zainteresowanie, a skoro od początku wysyłał Primrose sygnały, że chciałby od niej czegoś więcej, jednocześnie wykazując się przymiotami, które czarownica uważa za atrakcyjne, to można obdarzyć go łaską i sprawdzić, czy nie są to zwykłe przechwałki.
Kobieta uśmiecha się z westchnieniem i układa się wygodniej na poduszkach. Opowieść Primrose zapiera dech w piersi, nawet jeśli jest pozbawiona pikantnych szczegółów.
- Powieści nie mówią wszystkiego. Pozostawiają przestrzeń do doświadczeń, do eksploracji. Opowiadają o szalejącym w piersi sercu, o urywanym oddechu, o nadchodzącej ekscytacji, jednak jest to tylko część tego, co może się wydarzyć - mówi już ze spokojem. Nachyla się ku przyjaciółce i nakrywa jej dłoń swoją. - To była magiczna noc, ale teraz, kiedy zdążyłaś zakosztować tej przyjemności, głód będzie się wyłącznie potęgował. Zobaczysz, że świat nagle jawi się ciekawszymi barwami, a i na kawalerów zaczniesz spoglądać innym okiem. Oh Primrose, jakże się cieszę! Tyle czekałam, by móc z kimś podzielić się doświadczeniami, ale na moment nie straciłam nadziei. Co jeszcze czujesz, poza lekkością?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]29.11.23 14:58
Możliwe, że powinna czuć wstyd, rozgoryczenie i wyrzuty sumienia, bo właśnie dokonała czynu, który mógł zniszczyć całą jej przyszłość. Jednak zbyt wiele emocji nią targało by myśleć jedynie o konsekwencjach własnych czynów. Z nimi zmierzy się później. Teraz ogarniała ją olbrzymia ulga, że może się wszystkim podzielić z przyjaciółką. Nie musieć ukrywać się za spokojem, który w ogóle jej nie towarzyszył w tej chwili. Rozpierała ją energia, a wracając myślami do wspomnień czuła przyjemną sensacje w okolicach podbrzusza. Serce łomotało jak szalone.
Słowa przyjaciółki brzmiały trochę jak swatki oceniającej potencjał kandydata, a to sprawiało, że otworzyła szerzej oczy.
-Mówi wprost to co myśli. - Wyjaśniła Evandrze. -Nie bawi się zawiłe grzeczności, nie skrywa siebie za grubą kurtyną konwenansów, jak nas uczono. Jest w tym coś odświeżającego, a jednocześnie bardzo niebezpiecznego. - Również nieznacznie ściągnęła brwi. Kiedy się nad tym zastanowić, takie zachowanie w większym gronie mogło mu zaszkodzić, ale przecież Drew nie był idiotą. -Sądzę, że pozwala sobie na pewne zachowania badając tym samym grunt, na ile może sobie pozwolić, ale poza tym, taki rzeczywiście jest, więc pewne działania są jego naturalnymi, nie zaś specjalnie dobranymi pod sytuację. - To były tylko jej obserwacje, mogła być w błędzie. Nie znała przecież mężczyzny dobrze. Gdyby nie stali obok siebie w kręgu, gdyby nie kadzidło, możliwe, że nigdy by się nie znaleźli w namiocie. A może by go odnalazła w tłumie, pozwalając instynktom wieść prym. Raczej nigdy nie pozna odpowiedzi na to pytanie.
Zakrztusiła się lemoniadą.
-Nie, nic z tych rzeczy! - Zaprzeczyła od razu, a rumieniec na twarzy powiększył się, obejmując nawet czubki uszu. Odchrząknęła nieznacznie. -Nic z tego nie będzie. Nie w takich kategoriach. Nie było żadnych deklaracji, a ja takowych nie oczekuję. To było czyste pożądanie. Zew krwi, jak to by ktoś nazwał.
Nie wypatrywała Drew Macnaira z pierścionek w dłoni i deklaracją wspólnego małżeństwa. Nie była aż tak naiwna. Dała się ponieść chwili, pozwoliła sobie na nieskrępowaną swobodę. I w duchu cieszyła się, że trafiło to na mężczyznę, którego znała. Z drugiej strony wątpiła, aby uległa człowiekowi całkowicie jej obcemu. Mówiła ogólnikami, ciężko było ubrać w słowa to co miało miejsce. Dotyk, szept, oddech.
Książki mówiły o emocjach, o ekscytacji, o niesamowitych doznaniach. Nie wspominały o fizyczności, o tym co się dzieje z ciałem, o tym jak ono się zachowuje, jak reaguje. Poczuła ciepło dłoni przyjaciółki, uśmiechnęła się do Evandry. Uspokoiła oddech.
-Było to niesamowicie przyjemne, ale też.. brudne. - Nie wiedziała jak inaczej ubrać w słowa to czego doznała. -Nie sądziłam, że można wydawać z siebie takie dźwięki… - Dodała jeszcze i odstawiła szklankę lemoniady bojąc się, że zaraz wszystko rozleje na siebie i na przyjaciółkę. -I wtedy nie było to ważne, ale po wszystkim.. czułam zawstydzenie.
Co czuła teraz? Czy potrafiła to nazwać jednym słowem. Zagryzła dolną wargę w pełnym skupieniu. -Potęgował? - Tego się obawiała. Smak zakazanego owocu będzie teraz nęcił jeszcze bardziej. Próba zaspokojenia głodu może skończyć się dla niej tragicznie. Nie będzie mogła ulegać zmysłom. Pozwolić sobie na podobne szaleństwa w przyszłości. Zbyt wiele ryzykowała. -Chyba wszystko co możliwe. - Zaśmiała się z samej siebie. -Radość, podniecenie… cały czas na skórze mam wrażenie, że czuję dotyk jego rąk. Przedziwne doświadczenie, bardzo wyraźne, choć jest wspomnieniem… - Zacisnęła nieznacznie palce na dłoni przyjaciółki. -Strach o to, że być może jestem w ciąży… - Musiała wypowiedzieć to na głos. Stan, w którym nie chciała się znaleźć. Mogła wiele znosić, że nazywać ją będa starą panną, że ma wyśrubwane ambicje, którym nikt nie sprosta, że jest wroną. Nie mogła jednak znieść myśli, że przyniesie hańbę własnej rodzinie. Poczuła jak zdradzieckie łzy zbierają się pod powiekami, jako reakcja na podszyty lęk, pod całym płaszczem innych emocji.




May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]29.11.23 17:52
- Ludzie z gminu potrafią zaskoczyć, to prawda - zgadza się ze słowami Primrose. Jest w nich coś odświeżającego, co Evandra może na własnej skórze potwierdzić. Niejednokrotnie miała przecież okazję, aby spróbować czyichś ust. Nie trzeba daleko szukać, choćby do dnia felernej czkawki teleportacyjnej, jaką długo próbowała wymazać z pamięci, a jaka wraca doń co jakiś czas, przypominając o złożonych na sobie pocałunkach, o niecierpliwych dłoniach, zachłannie zadzieranej spódnicy. - Dobrze wiedzieć, że jest dla ciebie osobą zaufaną, na tyle, aby obdarować go swoją uwagą, zainteresowaniem, ciałem. - Sama nigdy dotąd nie spoglądała na Drew Macnaira, jak na mężczyznę atrakcyjnego, którym można się było zainteresować. Intrygował, to fakt, ale nie na tyle, aby postrzegać go w innych kategoriach, niż jako jednego ze Śmierciożerców.
- Ależ nie mówię o pierścionku i rychłym ślubie - prycha od razu, nie to mając na myśli. Orientuje się jednak, że Primrose może mieć nieco zakrzywiony obraz tego, jak powinno wyglądać życie arystokratki. Nic w tym dziwnego, wszak od zawsze nauczano je uległości, życia jednym, wyznaczonym z góry tropem. Nie mają tyle praw, co mężczyźni, a przynajmniej tak jest im to powtarzane. - Chodzi mi o kolejne spotkania o tak intymnym charakterze. Skoro jesteś już go pewna, wiesz, że wasze ciała współgrają, że wie, jak sprawić ci przyjemność, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyście widywali się częściej. By poczuć czyste pożądanie, zew krwi - używa sformułowań lady Burke dla lepszego zobrazowania sytuacji. Czy jest coś złego w tym, aby mieć swoich kochanków? Tristan naturalnie nie pozwoliłby małżonce widywać się z innymi mężczyznami, lecz nie stanął między nią a Deirdre, gdy przyznała, że chce czuć na sobie jej dotyk.
Nie lęka się wspomnianego brudu, dobrze wiedząc, co przyjaciółka ma na myśli. Sama go przecież poszukuje — lepkiego potu i metalicznej krwi. Gwałtownych gestów, zahaczanych o nagą skórę zębów, wpijających się w wargi oraz kark, sunących po ciele zniecierpliwionych palców.
- Wstyd jest naturalny - wyjaśnia bez skrępowania metodycznym tonem. - To twój pierwszy raz, spróbowałaś tego, co powtarzają, że zarezerwowane jest dla małżonków, a tu nic bardziej mylnego. To zrozumiałe, że czujesz strach przed oceną. - Chce wyprowadzić przyjaciółkę z błędu i poczucia niepokoju. Taki życiowy przełom należy celebrować, nie zaś rozpatrywać w kategoriach porażki.
- Najlepiej się niezwłocznie zbadać u zaufanego uzdrowiciela - kiwa głową z miną znawcy, bo wie, że podobny stres potrafi spędzić sen z powiek. Kiedy sama dowiedziała się, że może być w ciąży, prędko pospieszyła do poleconej sobie czarownicy. - Jeśli zaś obawiasz się, czy przyszły małżonek zauważy, że nie jest twoim pierwszym, nie martw się, i na to są sposoby. - Puszcza figlarne oczko, bo i o tym coś wie, nawet jeśli nie musiała nigdy do nich sięgać.
- Skoro już o tym rozmawiamy, to i ja chciałabym ci się do czegoś przyznać - zaczyna ostrożnie, sięgając po szklankę z lemoniadą. - Pamiętasz, jak wspominałam ci o nocy z pierwszego kwietnia? Tej, którą dzieliłam Tristanem i Deirdre? - Szczupłe palce zaciskają się lekko na szkle. Wzrok Evandry jest tylko odrobinę speszony, kobieta spuszcza go na moment, błądząc gdzieś po podłodze, by zaraz wrócić na twarz przyjaciółki. Przesuwa nim po licznych piegach, jakie wypłynęły na jasną cerę, zapewne pod naciskiem słońca. - Okazało się, że nie był to jeden raz, że spotykać się będziemy częściej. Nie ty jedna dałaś się ponieść mocy kadzidła. Uderzyło nas z tak niespotykaną mocą, że nie mogliśmy się od siebie oderwać. To naprawdę magiczne, jak potrafimy ze sobą współgrać, spleść ze sobą każde z ciał, każdą z dusz - mówi, ponownie oblewając się rumieńcem, a wspomnienie tamtych chwil uderza znów ze zdwojoną siłą. Namiot rodu Burke robi się naraz okrutnie duszny, półwila bierze głębszy oddech i uśmiecha się tym szerzej. - Przyznałam im później, że chcę, byśmy widywali się częściej i wychodzi na to, iż każde z nas uważa podobnie.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]02.12.23 20:03
Była przekonana, że Drew nie oznajmi całemu światu co się wydarzyło w namiocie. W tym jednym była spokojna i nie obawiała się skandalu. Co innego mogło ją wydać, ale jak na razie starała się o tym myśleć jak najmniej, bo nie mogła całkowicie ignorować tego, że konsekwencje mogą ją dotknąć za parę tygodni.
Zaśmiała się nerwowo słysząc słowa przyjaciółki. Pokręciła głową szczerze rozbawiona tym co usłyszała. Evandra sądziła, że będzie się widywać z mężczyzną, że staną się sekretnymi kochankami.
-To było jednorazowe spotkanie. - Zapewniła przyjaciółkę. -Kolejnych nie będzie. - Była tego pewna, tak jak tego, że słońce wstaje na wschodzie i znika na zachodzie. Jak tego, że po zimie nastaje wiosna, a po nocy dzień. -Wątpię, aby postrzegał mnie w tych kategoriach. Obydwoje byliśmy pod wpływem chwili, kadzideł, alkoholu. Nawet jeżeli, ja bym chciała przeżyć to jeszcze raz, w bardziej świadomy sposób, tak nie sądzę, aby z jego strony płynęło takie samo zainteresowanie. - Nie wierzyła w to, aby mogło. Nie należała do piękności. Stawała się niewidoczna przy innych kobietach, znacznie ładniejszych od lady Burke. Choć przecież brzydka nie była, ani nie odrażająca. Mogła pochwalić się czarną oprawą, długich rzęs, kobiecą budową ciała, drobnymi dłońmi i lśniącymi włosami. A jednak, nikt nie nazywał jej piękną. Patrząc na Evandrę była przekonana, że ta wstydu nie musiała czuć żadnego. Uchodziła za ideał. Jak osoba uważana za jedną z piękniejszych, może odczuwać wstyd. Choć przecież rozumiała, że każdy jest inny i może mieć podłoże osadzone w zupełnie czymś innym.
Zaufany uzdrowiciel - to było jeszcze bardziej stresujące. Nie miała w otoczeniu nikogo, komu mogłaby zaufać. Cassandrze nie potrafiłaby spojrzeć w oczy, Zahary zbyt dobrze znał się z jej bratem i nie mogłaby prosić go o zachowanie jej tajemnicy. Elvira, cóż… była zbyt rozstrojona ostatnio, aby powierzyć jej taki sekret. Zresztą, nie była pewna czy może jej zaufać w tym względzie. Uznała więc, że na razie będzie jedynie obserwować własne ciało i zmierzy się z problemem, gdy ten się pojawi.
Podobnie było z kwestią potencjalnego małżonka, który nie miał się dowiedzieć, że jego żona wcześniej już zaznała rozkoszy jakie mogą sobie podarować kobieta i mężczyzna. Dlatego też z ulgą przyjęła, że tym razem to Evandra chce coś wyznać. -Bardzo dokładnie. - Przyznała, ponieważ to wtedy przyjaciółka wyznała, że spędziła noc z kochanką męża, a potem on sam dołączył. Bała się czy nie oszalała i choć Primrose płonęła jak piwonia i musiała skosztować drinka, tak zapewniała, że nie było w tym nic z szaleństwa. Teraz zaś była bardziej świadoma tego, co mogło się wydarzyć tamtej nocy. Wyznanie zaś odebrało na chwilę oddech. Serce zabiło mocniej. -Czyli… znalazłaś w tym, spełnienie dla siebie. I dla nich? - Zapytała ostatecznie czując jak sama również się rumieni. Sama myśl, że trójka osób spędza razem noc. Wiją się w swoich ramionach, spijają łapczywie pożądanie - ledwo co sama poznała posmak tego owocu. Tym razem to ona nakryła palcami dłoń przyjaciółki ściskając ją delikatnie. -Nie czujesz się szalona, ale szczęśliwa, czy tak? - Musiała mieć pewność, że Evandra jest zadowolona z takiego obrotu sprawy, że nie żałuje tego co się stało.
Bo choć Primrose obawiała się konsekwencji swojej nocy w ramionach Drew, tak nie żałowała podjętej wtedy decyzji.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Namiot rodu Burke - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Namiot rodu Burke [odnośnik]05.12.23 14:06
Dla Evandry nie ma nic dziwnego w posiadaniu kochanków — już nie ma. Jeszcze rok temu sama oblałaby się purpurą i wymamrotała pod nosem coś o przyzwoitości, powtarzane przez matrony hasła, romantycznie stwierdziła, że powinno się to zachować dla prawdziwej miłości. Dziś wychodzi z założenia, że każdemu należy się czerpać z życia pełnymi garściami.
- Wobec tego w porządku. Cieszę się, z twojego szczęścia i mam nadzieję, że wszystko ułoży się po twojej myśli, czy to z Drew czy jego brakiem. - Nie ma zamiaru naciskać na przyjaciółkę, popychać w żadną ze stron. To jej decyzja, czy zamierza z nim spędzić więcej czasu, a może zachować relację na przyjacielskiej stopie. Teraz łączy ich sekret, bliższy, niż komukolwiek mogłoby się zdawać. To nie zwykłe uniesienie serca, a pierwszy raz, takie rzeczy zapamiętuje się na dłuższy czas.
- Nie mów do mnie o szaleństwie. Wiesz, z jakiego rodu pochodzę i co o nas mówią - wywraca oczami, a na jej twarzy błąka się uśmiech. Zwykle podchodzi do podobnych insynuacji z przymrużeniem oka, ale im dłużej obserwuje swoją rodzinę, tym częściej dochodzi do wniosku, że może w tym tkwić ziarenko prawdy. Choćby przytaczając ostatni z przykładów, Francis z powodu słabości swojego umysły poddał się manipulacji rebeliantów. Kto przy zdrowych zmysłach zgodziłby się im pomagać? Chwiejność własnych emocji przypisuje półwilej krwi, jako że jej własna matka również może poszczycić się ognistym temperamentem. - Zresztą jeśli tak, każde z nas jest szalone. Ale poza tym zgadza się, jestem szczęśliwa, bardziej, niż kiedykolwiek - mówi o tym z mocą i pełna przekonania. Ma okazję, aby dążyć do spełnienia najskrytszych pragnień, także tych, o jakich dotąd nie miała okazji nawet pomyśleć. - Oczywiście zdarzają się chwile zwątpienia, że nie powinnam, że tak nie przystoi. Kobieta wiążąca się z mężczyzną jest czymś naturalnym, ale z drugą kobietą? Słyszałam o starszych paniach, które biorą sobie towarzyszki po śmierci mężów, ale do tego jeszcze mi brakuje - zastanawia się na głos. Odstawia szklankę na stół i ujmuje obiema dłońmi rękę Primrose. - Z nim zaś wiedzie mi się coraz lepiej. Od kiedy dowiedziałam się o Deirdre, nasze życie zmieniło się nie do poznania. Więcej czasu spędzamy razem, zarówno w sypialni, jak i poza nią. - Nie tylko na rozmowach. - Okazało się, że naprawdę wiele nas łączy i każdego dnia kocham Tristana coraz mocniej. Poza tym, skoro on korzysta z życia, ja też mogę - stwierdza, wzruszając ramionami i opada wygodniej na miękkie poduszki. Jedną dłonią przesuwa po krągłości brzucha. Wznosi nagle przestraszona brwi, a ciało oblewa fala gorąca.
- Ktoś tu się obudził. Będzie wiercić się kolejną godzinę. Nie mówiłam ci o tym, ale miałam sen - mówi, oddychając nieco głębiej, próbując się uspokoić. Kopnięcia dziecka za każdym razem wyprowadzają ją z równowagi, atakując z zaskoczenia. Młoda bardzo szybko się rozwija, co sprawia, że Evandra zaczyna dochodzić do wniosku, że ta dość prędko pojawi się na świecie. - Śniło mi się, że mam córkę. Piękną, uroczą, acz wyrastającą na silną kobietę. Pojawia się wiele symboli, od kwiatów, przez wojnę. Napawa mnie niepokojem, z którym próbuję walczyć. Nie jestem nadto ufna w kwestii przepowiedni, lecz miało to miejsce zaraz po błogosławieństwie Lugh, a ta stara czarownica… - przerywa w połowie, bo delikatny głos nieznacznie się łamie. - Jej reakcja wtedy, w kręgu, pozwoliła mi wierzyć, że stanie się coś strasznego.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Namiot rodu Burke
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach