Hol wejściowy
AutorWiadomość
Hol wejściowy
Kamienica "Pod Ramorami" zawdzięcza swoją nazwę zaczarowanej mozaice na okrągłym oknie mansardy nad frontowym wejściem, na której płynnie poruszają się dwie smukłe ramory. Umiejscowiona przy ulicy Pokątnej jest jednym z bardziej rozpoznawalnych czarodziejskich budynków.
Obszerny hol wejściowy niesie głośnym echem krok każdego nowego gościa - którzy ze zdumieniem odkrywają, że echo to staje się znacznie cichsze, gdy stają się już stałymi lokatorami. Echo to alarmuje Jessy, półgoblinkę z kuchni, która przeprowadza gości na ławę, by tam oczekiwali pani Pappalardo, z którą należy dopełnić formalności. Starszej czarownicy zwykle się nie śpieszy, nie lubi być odrywana od codziennych obowiązków.
Z uwagą jednak dogląda lokatorów, którym pozwala na zamieszkanie "Pod Ramorami". Wymaga od nich schludnego wyglądu, dochowania kultury i zachowania porządku przez cały okres pobytu. Ceny za nocleg pozostają w średniozamożnym standardzie. Szczególnie chętnie przyjmuje artystów i intelektualistów, a odpowiednie nazwisko otwiera drzwi mieszkania nawet wtedy, kiedy wydaje się, że w kamienicy nie ma już wolnych miejsc. Ciekawe towarzystwo otwartych i bystrych umysłów ściąga tu czarodziejów o podobnych cechach z całego kraju, którzy poszukują komfortowego noclegu w stolicy. U Pani Pappalardo nocują także samotni przedstawiciele służb. Uchodzi za surową, lecz oferowane przez nią warunki są bardzo dobre.
Właścicielka otwarta jest również na mniej doświadczonych młodych ludzi odbywających staże choćby w Ministerstwie Magii lub Szpitalu św. Munga z dala od rodzinnego domu, którym oferuje niższe od standardowych ceny. Uważnym okiem przygląda się wszystkim gościom przyjmowanym przez swoich lokatorów, nie zgadzając się na wizyty chłopców u dziewcząt ani dziewcząt u kawalerów - ale stali lokatorzy mają swoje sposoby na odwrócenie jej uwagi.
W kamienicy znajduje się dwanaście pokojów do zamieszkania, jedno i dwuosobowych, pokój dwunasty od ponad dekady zamieszkuje starszy uzdrowiciel, Albert Bannister, bliski przyjaciel pani Pappalardo, który zawsze chętnie dzieli się swoją wiedzą z młodymi adeptami sztuki uzdrowicielskiej. Pokoje zajmują łącznie cztery piętra, a w każdym z nich znajduje się jedno lub dwa łóżka, skromna szafa i nieduży stolik z dwoma krzesłami, a także solidny kufer na drobiazgi, solidne drewniane parapety mogą służyć za półki. Na każdym piętrze znajduje się nieduża wspólna łazienka z balią na wodę. Właścicielka dba, by piętra zamieszkiwali lokatorzy tej samej płci.
W cenie noclegu lokatorzy otrzymują, oprócz własnego pokoju zamykanego na klucz, stałe posiłki podawane w jadalni, świeże pranie raz w tygodniu oraz swobodny dostęp do wspólnych pomieszczeń.
Stali lokatorzy mówią, że "Ramory" żyją - że zaczarowana kamienica czuje i gości przybywających czarodziejów, a każdy pokój z każdym mijającym tygodniem zmienia się nieznacznie, dostosowując się do potrzeb zamieszkującego go gościa - czasem łagodnie i ledwie zauważalnie zmienia odcień tapety, nabiera surowości lub przytulności, pozwala przenikać fortepianowej muzyce dobiegającej z pokoju wspólnego lub ją blokuje, a obrazy zmieniają płótna tak, by jak najtrafniej oddawać osobowość lokatora. Podobnym zmianom ulega klucz do pokoju - przybierając barwy od srebrnego, przez złoty po miedziany i subtelnie zmieniając rzeźbienia wokół rączki we wzory kojarzące się z jego aktualnym właścicielem.
Obszerny hol wejściowy niesie głośnym echem krok każdego nowego gościa - którzy ze zdumieniem odkrywają, że echo to staje się znacznie cichsze, gdy stają się już stałymi lokatorami. Echo to alarmuje Jessy, półgoblinkę z kuchni, która przeprowadza gości na ławę, by tam oczekiwali pani Pappalardo, z którą należy dopełnić formalności. Starszej czarownicy zwykle się nie śpieszy, nie lubi być odrywana od codziennych obowiązków.
Z uwagą jednak dogląda lokatorów, którym pozwala na zamieszkanie "Pod Ramorami". Wymaga od nich schludnego wyglądu, dochowania kultury i zachowania porządku przez cały okres pobytu. Ceny za nocleg pozostają w średniozamożnym standardzie. Szczególnie chętnie przyjmuje artystów i intelektualistów, a odpowiednie nazwisko otwiera drzwi mieszkania nawet wtedy, kiedy wydaje się, że w kamienicy nie ma już wolnych miejsc. Ciekawe towarzystwo otwartych i bystrych umysłów ściąga tu czarodziejów o podobnych cechach z całego kraju, którzy poszukują komfortowego noclegu w stolicy. U Pani Pappalardo nocują także samotni przedstawiciele służb. Uchodzi za surową, lecz oferowane przez nią warunki są bardzo dobre.
Właścicielka otwarta jest również na mniej doświadczonych młodych ludzi odbywających staże choćby w Ministerstwie Magii lub Szpitalu św. Munga z dala od rodzinnego domu, którym oferuje niższe od standardowych ceny. Uważnym okiem przygląda się wszystkim gościom przyjmowanym przez swoich lokatorów, nie zgadzając się na wizyty chłopców u dziewcząt ani dziewcząt u kawalerów - ale stali lokatorzy mają swoje sposoby na odwrócenie jej uwagi.
W kamienicy znajduje się dwanaście pokojów do zamieszkania, jedno i dwuosobowych, pokój dwunasty od ponad dekady zamieszkuje starszy uzdrowiciel, Albert Bannister, bliski przyjaciel pani Pappalardo, który zawsze chętnie dzieli się swoją wiedzą z młodymi adeptami sztuki uzdrowicielskiej. Pokoje zajmują łącznie cztery piętra, a w każdym z nich znajduje się jedno lub dwa łóżka, skromna szafa i nieduży stolik z dwoma krzesłami, a także solidny kufer na drobiazgi, solidne drewniane parapety mogą służyć za półki. Na każdym piętrze znajduje się nieduża wspólna łazienka z balią na wodę. Właścicielka dba, by piętra zamieszkiwali lokatorzy tej samej płci.
W cenie noclegu lokatorzy otrzymują, oprócz własnego pokoju zamykanego na klucz, stałe posiłki podawane w jadalni, świeże pranie raz w tygodniu oraz swobodny dostęp do wspólnych pomieszczeń.
Stali lokatorzy mówią, że "Ramory" żyją - że zaczarowana kamienica czuje i gości przybywających czarodziejów, a każdy pokój z każdym mijającym tygodniem zmienia się nieznacznie, dostosowując się do potrzeb zamieszkującego go gościa - czasem łagodnie i ledwie zauważalnie zmienia odcień tapety, nabiera surowości lub przytulności, pozwala przenikać fortepianowej muzyce dobiegającej z pokoju wspólnego lub ją blokuje, a obrazy zmieniają płótna tak, by jak najtrafniej oddawać osobowość lokatora. Podobnym zmianom ulega klucz do pokoju - przybierając barwy od srebrnego, przez złoty po miedziany i subtelnie zmieniając rzeźbienia wokół rączki we wzory kojarzące się z jego aktualnym właścicielem.
Hol wejściowy
Szybka odpowiedź