Samantha Weasley
Nazwisko matki: Avery
Miejsce zamieszkania: Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Czystość krwi: czysta szlachecka - wydziedziczona
Status majątkowy: nędzny
Zawód: pomocnica Borgina i Burke'a
Wzrost: 1,70m
Waga: 56kg
Kolor włosów: rude
Kolor oczu: błękitne
Znaki szczególne: obszerna blizna na prawym przedramieniu po ugryzieniu wilkołaka
judaszowiec, włos trolla, sztywna, 12,5 cala
slytherin
lis
duch ojca
zapach futra i damskich perfum
Sam samotnie malująca obraz w pustym pokoju
malarstwo
Toyohashi Tengu
Swivenhodge
klasyczna
Rose Leslie
To nie mogło się udać... Weasley urodzony w noc Halloween przez kobietę z rodu Avery? Miłość jest ślepa, a jej owoce mogą być zepsute. Wszystko jednak zdawało się iść w dobrym kierunku - co prawda rodzina Avery przeklęła związek Natalie z Finnem Weasleyem i wydziedziczyła "zdrajczynię", ale Weasleyowie od razu ciepło ją przyjęli. Trzyosobowa rodzinka mogła wieść spokojne życie w Dolinie Godryka i tak też było. Wkrótce małe dzieciątko było już trochę większe, miało rude włoski po tacie, niebieskie oczy po matce, była chudziutka, niziutka i kochana. Zawsze grzeczna, słuchała się rodziców i nigdy nie robiła problemów. Ciche było z niej dziecko, lubiła siedzieć w kąciku i malować coś na kartkach.
Tak spędziła przeważnie całe swoje życie przedszkolne i to były piękne czasy - rodzice się nie kłócili, Samantha spotykała się na rodzinnych Weasleyowskich zjazdach z kuzynostwem, była klasycznym Rudzielcem. Sprawy zaczęły mieć się inaczej, kiedy w pierwszy dzień szkoły, ku zdziwieniu wszystkich obecnych i nieobecnych na kolacji w Hogwarcie, Tiara Przydziału wybąkała nad głową małej Samanthy Weasley groźnie brzmiące słowo: "Slytherin". Ojciec nie potrafił uwierzyć w to, że jego córka trafiła do tego domu. Mówił, że Weasleyowie od zawsze trafiali do Gryffindoru i to, że Sam przydzielona została do Slytherinu jest jakąś pomyłką, a już na pewno ujmą na honorze. Choć wiedział, że nie może za to nikogo winić, podświadomie widział powód tego dramatu w swojej żonie - jednak nie mówił jej tego, zresztą starał się w ogóle w ten sposób nie myśleć.
Finn nie był tak bardzo omylny w swoich przypuszczeniach - dziewczynka przecież była też potomkinią Averych, którzy nie słynęli z dobrych intencji. Rodzice nie zauważali tego, że dziewczynka zaczęła robić głupie żarty swoim kuzynom, a kiedy przychodziło co do czego udawała jedynie niewinną. Zaczęła też zabawiać się zabijając niewinne robaczki na różne sposoby. Niby to takie nic, ale od robaków się zaczyna! Takie głupie wybryki mogły świadczyć o tym, że Sam wcale nie była taka grzeczna i Tiara mogła wyczuć, że jej "wężowe" zachowania będą w przyszłości dominować nad tymi "gryfowymi". Że jest w niej taki potencjał...
Co się działo z Samanthą Weasley w Slytherinie? Rozpoczął się mimowolnie proces niechcianej przez nikogo demoralizacji. Dziewczynka wychowywana była w domu w duchu pięknych wartości i wyznawała je jeszcze przez długi czas, ale to w Hogwarcie spędzała większość czasu, a jej nową rodziną stał się Dom Slytherinu, gdzie wszystko wyglądało nieco inaczej. Na początku stawiała się tym głupim twierdzeniom o czystości krwi, majątku, miała inne zdanie a propos potęgi, ale to wszystko, łącznie z tym, że była po prostu Weasleyem, sprawiło, iż była bardzo nielubiana. Ślizgoni śmiali się z niej, wytykali ją palcami, robili jej nieznośne żarty. Przez to wszystko zaczęła się w niej rodzić złość i nienawiść - coś czego nie doświadczyła nigdy wcześniej. Stwierdziła, że zacznie odgrywać się na swoich znajomych, by wspinać się w hierarchii Slytherinu. Tym sposobem zaskarbiła sobie paru dobrych (co jest pojęciem względnym) znajomych, a to jeszcze bardziej ją nakręciło. Na czwartym roku wyszedł z niej prawdziwy lis. To wtedy wpadła na pomysł, żeby udawać prawdziwego "węża", w rzeczywistości nadal wyznając swoje idee - miała do tego dobre predyspozycje, gdyż już nie była tak gnębiona Domu Węża, jak na początku. Ta strategia stworzyła jej jeszcze więcej nowych przyjaźni, ale także namnożyła wrogów. Samantha brnęła w to wszystko i brnęła, z każdym momentem ucinając kawałek "starej Sam Weasley". Obracając się w niezbyt dobrym towarzystwie sama zaczęła wątpić w swoje dawne przekonania i odwróciła się od tego, czego uczyli jej w prawdziwym domu. Zaczęła sprawiać problemy, jak to nastolatek. Każdy powrót do rodziny wiązał się z długimi kłótniami, wykładami ojca o tym, jak się nie powinna zachowywać i przynajmniej jedną zniszczoną rzeczą w jej pokoju. Bardzo łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Rodzice zauważyli, że bardzo się zmieniła i to wszystko było katalizatorem ich wspólnych waśni. Wyrzucali sobie różne brudy, czego Samantha musiała chcąc, nie chcąc słuchać, a to tylko pogarszało całą tę głupią sytuację.
Trzy lata wiecznych rodzinnych kłótni czymś musiały się skończyć. W wakacje między szóstą a siódmą klasą, Samantha późnym wieczorem wściekła wybiegła z domu i skierowała się do lasu niedaleko Doliny Godryka. Na niebie widniał księżyc w pełni, więc to, że nie wzięła ze sobą różdżki do oświetlenia sobie drogi, nie przeszkadzało jej. Jej rodzice w domu prowadzili bardzo głośną i niewygodną rozmowę, więc początkowo nawet nie zauważyli zniknięcia córki. Dopiero w godzinę po jej ucieczce, zdenerwowany, ale też zmartwiony Finn zaczął jej szukać. Nie potrafiąc jej znaleźć na ulicach miasteczka, opuścił Dolinę i wkroczył do lasu z różdżką w dłoni. Gdyby nie wyczuł tego momentu, historia Samanthy mogłaby skończyć się już w tym momencie, gdyż niespodziewanie w okolicy pojawił się wilkołak szukający kogoś, na kim mógłby wyładować swoją energię. Tą osobą okazała się Samantha. Na jej głośny krzyk Weasley od razu zareagował i pobiegł w kierunku, z którego doszedł go głos. Zobaczył okropną scenę - wielka włochata bestia wgryzła się w rękę jego, bądź co bądź, kochanej córeczki i poczęła ją szarpać. W tym momencie mężczyzna wypuścił serię zaklęć w potwora. Stwór wypuścił ofiarę i ruszył w stronę Finna. Prowadzili ze sobą kilkuminutową walkę, w której ojciec został mocno zadrapany, ale koniec końców uratował Samanthę od śmierci.
Nie uratował jej jednak od nieszczęścia... Od razu po tym zdarzeniu rodzina udała się do Szpitala Św. Munga. Tam Sam została opatrzona, ale też zanotowana jako zarażona likantropią. Musiała też podpisać umowę, że nie będzie atakować ludzi. To był dopiero początek niefortunnych zdarzeń. W szpitalu ojciec Sam poczuł się bardzo źle. Odkrył, że w jego rany wdało się zakażenie i nie jest to coś, co można bagatelizować. Trafił więc pod opiekę tamtejszych lekarzy, jednak z powodu błędów leczących go czarodziejów, w końcu zmarł, zostawiając Natalie Weasley samą z dzieckiem-wilkołakiem. Dla kobiet i rodziny Weasley był to ogromny dramat. To było pewne, że matka nie zdoła już dobrze wychować swojej córki. W dodatku nie czuła potrzeby dalszego utrzymywania kontaktu z rodem Weasley - uważała, że do nich nie pasuje i nie zależało jej na ich wsparciu... Samantha napiętnowana likantropią, na wpół osierocona, straciła podstawy swojego wychowania... Straciła siłę, która trzymała ją jeszcze w tym "byciu dobrym rudzielcem". Jej bunt zaczął się już na dobre.
Sam nie było dane ukończyć Hogwartu. Dyrekcja została poinformowana o jej chorobie i wydaliła ją ze szkoły ze względu na bezpieczeństwo uczniów. Jak większość tajemnic, ta też rozniosła się po szkole i nie tylko, więc wkrótce Samantha zaczęła doświadczać nowych przykrości. Niektórzy przyjaciele odwrócili się od niej zupełnie, ukazując jej swoje tchórzostwo. Dostawała różne listy, w których ludzie sobie z niej żartowali. Prawie wszędzie spotykała się z krzywymi minami, śledzącym wzrokiem i szeptami za plecami. W dodatku co jakiś czas była sprawdzana przez Ministerstwo Magii, a co miesiąc musiała stawiać się w specjalnym pomieszczeniu więzienia Tower of London, by tam przechodzić transformację bez krzywdzenia niewinnych ludzi. Nie lubiła tego miejsca i przysięgła sobie, że gdy będzie miała własny dom, zorganizuje sobie w nim pomieszczenie na tyle izolujące ją w trakcie pełni, by nie musieć już korzystać z pomocy Ministerstwa i jego więzień.
Do OWUTEMów nie mogła nawet przystąpić, ale było jej to w sumie jedno, bo i tak była już zielonym Weasleyem-wilkołakiem. Po wkroczeniu w wiek pełnoletni nie miała żadnych planów na siebie. Chciała tylko odizolować się od świata, który i tak jej już nienawidził. Nikt nigdzie nie chciał przyjąć wilkołaka (który na domiar złego nie skończył nawet szkoły), więc dziewczyna wybrała sobie zawód czarny jak zło, które zaczęło pożerać jej duszę: Borgin i Burke zatrudnili ją jako swoją pomocnicę. Pasowało jej przebywanie w takim miejscu, z dala od tych wszystkich szczęśliwych ludzi i ich radosnej gadki. Wyprowadziła się od matki, uznając, że w sumie ta bardzo źle zrobiła, odsuwając się od swojej dawnej rodziny (przecież to byli prawdziwi szlachcice) i zamieszkała niedaleko sklepu. Zajęła niewielkie mieszkanie z piwnicą bez okien, w której podczas każdej pełni leżała skuta łańcuchami, by nie zerwać czasem umowy podpisanej z Ministerstwem. Same łańcuchy oczywiście nie mogły jej powstrzymać, więc co miesiąc prosiła jednego z pracowników sklepu o pilnowanie jej podczas przemiany i dokładne zabezpieczanie miejsca różnymi zaklęciami, które powstrzymywały ją od ucieczki z piwnicy. Prócz tego wewnętrzną stronę drzwi obłożoną miała srebrem, by odstraszały ją po przemianie. Wilkołak bezboleśnie nie mógłby ich nawet dotknąć. Praca w sklepie nie była dla niej bardzo wymagająca - polegała jedynie na podawaniu różnych przedmiotów mężczyźnie, który stał za ladą i je sprzedawał. Tam spotkała też jednego z Weasleyów, lecz starała się traktować go jak powietrze. W tym mroku spędzała każdy dzień, stając się coraz bardziej aspołeczną, a kiedy w końcu doszły jej słuchy o Rycerzach Walpurgii uznała, że to szansa, której nie może przepuścić. Czuła, że to jedyne miejsce, gdzie mogą ją przyjąć i traktować jako równą osobę. Tam nie liczyło się nic, prócz chęci zdobywania potęgi i władzy, czegoś czego dziewczyna nigdy nie potrzebowała i nigdy jeszcze nie pragnęła... Cóż, minęło sporo czasu od kiedy ostatni raz się nad tym zastanawiała.
Ten wybór sprawił, że przemiła rodzina Weasleyów wydziedziczyła Samanthę, zupełnie się od niej odwracając. A może to raczej Samantha odwróciła się od wszystkich? W każdym razie od kiedy wstąpiła do Rycerzy, zaczęła nowe życie. Poznała wspaniałych czarnoksiężników, a także spotkała paru swoich znajomych z lat szkolnych, ale zdecydowana większość nie tolerowała jej wilczej duszy. Byli tacy, którzy najchętniej by się jej pozbyli raz na zawsze, lecz sam Tom Riddle chciał ją mieć po swojej stronie. Akceptujący ją Rycerze nauczyli jej czarnej magii, w której dziewczyna wprost się zakochała. Używanie tego rodzaju magii pozwalało jej na odstresowanie się, w ten sposób mogła wyzbyć się nakładu negatywnych emocji, zamienić to wszystko w agresję i "spożytkować". Tak wyglądało jej dorosłe życie. Z dala od słabych, z dala od szczęśliwych, schowana w mroku, w którym spokojnie mogła praktykować czarną magię i starać się przeżyć. To zostało z tej ślicznej, grzecznej, rudowłosej dziewczynki.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 7 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 6 | +2 (różdżka) |
Czarna Magia: | 9 | +3 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 3 | Brak |
Sprawność: | 3 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | I | 2 |
Zastraszanie | II | 5 |
Ukrywanie się | III | 10 |
Silna wola | III | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Szczęście | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Wilkołak | - | 50 |
Reszta: 0 |
różdżka, miotła (przeciętnej jakości), teleportacja
[bylobrzydkobedzieladnie]
Witamy wśród Morsów
[27.11.15] Pełnia, +100 PD
[03.06.16] Misja Rycerzy Walpurgii, +150 PD
[18.07.16] +1 do czarnej magii; biegłość Rycerzy Walpurgii
[08.08.16] Zakup: sowa, -50 PD
[16.08.16] Spotkanie Rycerzy, +15 PD
[20.03.17] Zakup: +7 PB, -350 PD
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja); +1 do czarnej magii (za teleportację i miotłę)
[28.04.17] Zakup: różdżka (judaszowiec, włos trolla, sztywna, 12,5 cala), -20 PD
[27.05.17] Spotkanie rycerzy, +40 PD
[27.05.17] (Nie)zapowiedziane wizyty, +3 pkt biegłości organizacji