Apollin „Alistair” Chésare Carrow
Nazwisko matki: Lestrange
Miejsce zamieszkania: Wetherby, w hrabstwie Yorkshire, Anglia
Czystość krwi: Czysta, Szlachetna
Zawód: Świeżo upieczony auror
Wzrost: 188 cm
Waga: 78 kg
Kolor włosów: Złocisty blond
Kolor oczu: Błękitny przetykany drobnymi plamkami złota
Znaki szczególne: Blizna na lewym obojczyku i szelmowski uśmiech
Ostrokrzew, pióro gryfa; 14 cali, dość giętka
Ravenclaw
Irbis
We mnie samego, siedzącego samotnie w opuszczonym miejscu
Morską Bryzą
Grupę moich najbliższych przyjaciół
Podróżami, sportem
Srokom z Montrose
Szermierka, jazda konna
Muzyka klasyczna, jazz
Thomas Sangster
Would never want for me.
I know I let you down, didn't I?
Ach, Apollinie! Niemalże odkąd się urodziłeś, zacząłeś sprawiać kłopoty. Ale dziś patrząc na Ciebie, można dostrzec ideał, skrywany za rozwianymi włosami i tym ironicznym błyskiem w Twoich oczach. Jesteś czarujący, czarujący aż do bólu. Zachwycasz, urzekasz, owijasz sobie ludzi wokół palca. Ale nie jesteś zadowolony. Pod sztucznym uśmiechem mieści się ten grymas niezadowolenia. Robisz brawurową minę, ale gdzieś w głębi nadal się boisz. Przeszłości, przyszłości, może nawet chwili obecnej. Tak wielu rzeczy nie rozumiesz - numerologii, wróżbiarstwa, życia, miłości. Tych dwóch ostatnich szczególnie. Nigdy nie miałeś do nich szczęścia, tak przynajmniej myślałeś. Dzisiaj już wiesz, że nie ma zwykłego „żyli długo i szczęśliwie”, nie tutaj, nie w tej rzeczywistości. I chociaż będziesz zaprzeczać, to wiem, że byłoby to dla Ciebie zbyt nudne. Porządek i nuda bezustannie Cię przerażają, bo już dawno temu zwróciłeś swoją uwagę ku słodyczy chaosu. Kiedy niespełna dwadzieścia jeden lat temu ty i Twoja siostra przyszliście na świat, opinie były różne. Mówiono, że w dniu Waszych narodzin szalała ogromna burza. I ty, i Artemisia urodziliście się jednak zdrowi i w pełni sił. Miałeś w sobie to coś, czego ona nie miała. To coś, nie będące jedynie czterema dzielącymi Was minutami. Jako dziecko byłeś niezwykle ciekawski, czepialski, nieposłuszny. Spędzałeś sen z powiek Twoich drogich rodziców, a podczas zaledwie jednego roku aż trzy guwernantki zdążyły uciec z krzykiem. Potem jednak nadszedł czas Arianny, kobiety o stalowych nerwach. Nauczyła Cię wszystkiego, tańca, szermierki, jazdy konnej i wbiła Ci do głowy dyscyplinę. Tak przynajmniej wszyscy sądziliśmy, nie spodziewając się Twojej buntowniczej natury. Nie podobało Ci się bycie szlachcicem, patrzenie na wszystkich z góry. Lecz dziś, dziś jesteś taki sam jak my. Może nawet gorszy.
You were waiting up on me
But I'm just a slave unto the night.
Artemisia mówiła w siedmiu językach. Ty ledwo potrafiłeś dogadać się w jednym. Artemisia tańczyła równo, z gracją i szykiem. Ty przewracałeś wszystkie meble dookoła siebie. Artemisia prosiła ojca o więcej lekcji etykiety. Ty wolałeś bawić się na podwórku. W końcu, Artemisia kiwała głową i przytakiwała każdemu słowu rodziców. Ty zaś kwestionowałeś wszystko co kwestionować się dało. Nic dziwnego, że to ona była ukochaną córeczką tatusia, nawet, jeżeli to ty byłeś od niej starszy. Zawsze była perfekcyjna, perfekcyjna do bólu, jak robot nastawiony na program „dziecko roku”. Kochałeś ją jednak i to szalenie, bo poza dworskimi manierami, potrafiła być Twoją najlepszą przyjaciółką, drugą połową, bez której nie potrafiłeś się obejść. Z wiekiem arystokratyczny tryb życia zaczął dokuczać Ci jeszcze bardziej, myślałeś nawet o ucieczce z rodzinnego domu. Nie chciałeś jednak jej tam zostawić. Kiedy lasy Yorkshire przykrywał cień, a na niebie świeciły pierwsze gwiazdy, wymykaliście się z domu, na przejażdżki konne i rozmyślaliście o innym świecie. Co by było gdyby? Dlaczego właśnie my? Sekrety wszechświata wydawały Wam się wtedy takie błahe. Jakby życie sprowadzało się tylko do dobrego obejścia i jego unikania. Może w istocie tak właśnie jest. Akceptowaliśmy to, bo zaraz po przekroczeniu progu domu wiedziałeś kim jesteś i kim powinieneś być. Najstarszym dzieckiem Avalon i Rodericka Carrowów, szlachcicem, o nienagannym zachowaniu. Ściśle dbałam o Twoją elokwencję, bowiem zawsze odznaczałeś się dość dużą ilością charyzmy. Możesz wyrosnąć na wspaniałego przywódcę, bo masz w sobie to coś, to coś co przyciąga ludzi. Szkoda tylko, że byłeś taki leniwy, taki naiwny! Prostolinijny, dobry, przynajmniej z pozoru. Wychowanie rodzinne dawało o sobie znać - nigdy nie brakowało Ci sprytu czy ambicji, ale wtedy wszystko było jeszcze inne. Byłeś dobry, chłopiec o złotym sercu. To ludzie później Cię zepsuli.
that's the last you'll see of me?
Kiedy otrzymaliście listy z Hogwartu, Wasze reakcje były odmienne - ty skakałeś z radości, Twoja siostra natomiast zachowywała się niezwykle stonowanie. I choć wszyscy myśleli, że trafi do domu Kruka, kiedy tylko Tiara musnęła jej głowę natychmiast rozległ się wrzask „GRYFFINDOR”. Wszyscy spodziewali się, że to raczej ty tam trafisz, ale najwyraźniej myślący kawałek szmaty przejrzał Cię na wylot. Zapadła głęboka cisza, a czapka zastanawiała się nad Twoim losem. Mógłbyś i owszem, zostać Gryfonem z krwi i kości, ale czegoś istotnego najwyraźniej Ci zabrakło. Zastanawiała się również nad Slytherinem, ale Twoje przerażenie tym pomysłem najwyraźniej uświadomiło jej, że to nie do końca najlepszy pomysł. I kiedy całym pomieszczeniem wstrząsnęło donośne „ RAVENCLAW” wstałeś ze stołka osłupiały. Nie mogłeś uwierzyć, że zwykłe nakrycie głowy rozpracowało Twój mózg. Twoje pragnienie wiedzy, przygody, odkrywania nowych miejsc, osób, rzeczy. Kreatywność i zdolność logicznego myślenia. Jesteś niezwykle, niebezpiecznie inteligentny. Co nie znaczy, że owej inteligencji używasz na co dzień. Pełen sprzecznych uczuć usiadłeś przy odpowiednim stole, czując jak Twoje życie gwałtownie się zmienia. Rok szkolny rozpoczął się, a ty nadal nie byłeś pewien tego kim jesteś. Obawiałeś się, że nie jesteś prymusem, jak inni, ale kiedy tylko zacząłeś się starać wiedza napływała do Twojej głowy szybko i skutecznie. Zdolny, ale niezwykle leniwy, zawsze taki byłeś. Zapierałeś się rękoma i nogami, powtarzając, że Tiara musiała się pomylić, ale kiedy wróciłeś do Hogwartu na drugim roku poczułeś ulgę i z radością wpisałeś się w towarzystwo krukonów - i nie tylko. Zaakceptowanie wyboru londyńskiej czapki pozwoliło Ci na dostrzeżenie tego, jaki mógłbyś być. Stałeś się jeszcze bardziej towarzyski, otaczany przez ludzi. Pragnąłeś ich zachwytu, uwagi. I jeszcze bardziej zacząłeś bać się samotności. Czy mógłbyś być lwem, żyjąc w ciągłym strachu? Ignorujesz to, ale nadal boisz się izolacji, osamotnienia. Uciekasz przed nimi, nie oglądając się do tyłu i paląc za sobą mosty. Szczególnie do gustu przypadły Ci Zaklęcia i Uroki, zainteresowałeś się także Quidditchem. Nigdy nie miałeś za to ręki do Wróżbiarstwa, ani Zielarstwa - wszystkie roślinki automatycznie zdychały, otoczone Twoją opieką. Uwielbiałeś być wszędzie, na ustach wszystkich, ale miałeś też dwójkę czy trójkę nieodłącznych przyjaciół. Jedna z nich tak uwielbiała Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, że i ty sam się w nią wciągnąłeś. Musisz to przyznać, że chociaż należała do Twojej „paczki” odczuwałeś do niej jeszcze coś więcej. Pociągała Cię jej zjawiskowa uroda - była w końcu półwilą - ale także jej zacięcie i siła woli. Dzisiaj uwielbiasz przelotne romansy i miłostki, ale na dłuższą metę interesują Cię jedynie charakterne kobiety. Traktujesz je z szacunkiem, przynajmniej jeżeli potrafią się postawić, wyrazić własne zdanie. Nie wytrzymałbyś chyba z szarą myszką, bezbarwną personą, pozbawioną osobowości. Jeżeli chodzi o ową czarownicę, to pod koniec czwartego roku zaczęliście nawet chodzić, ale zerwaliście, bo Wasz związek zaczął rozpadać się już po kilku godzinach od jego zaistnienia. Kolejne lata przeleciały niezwykle szybko, a nauka nie pozostawiła Ci nawet chwili na wytchnienie. Aż do przerwy świątecznej podczas piątego roku.
I know I took the path that you
would never want for me.
Targany własnymi wątpliwościami w doborze zawodu postanowiłeś wrócić do domu na święta, po raz pierwszy od pierwszego roku. Twój ojciec zatrudnił właśnie kilku nowych stajennych i ogrodników. Zawsze preferował ludzi, nie skrzaty domowe. Wśród nich znalazła się córka jednego z najwierniejszych pracowników Carrowów, imieniem Connie. Zobaczyłeś ją raz i natychmiastowo coś w Tobie pękło. Kiedy zaś dane Ci było ją poznać, wiedziałeś już, że to ta „jedyna”. Nie potrafiłeś spuścić jej z oka, a jako, że sam często bywałeś w stajniach, spędzałeś z nią co raz więcej czasu. Wydawało się, że nawet odwzajemnia Twoje uczucie, lecz było ono niewłaściwe i nie mające prawa bytu, dziewczyna była bowiem jedynie półkrwi. Wróciłeś wraz z nią do Hogwartu, gdyż okazała się uczennicą Hufflepuffu. Wiedziałeś, że nie powinieneś tego robić, jednak mimowolnie zbliżaliście się do siebie, bardziej i bardziej. Kiedy odkryłeś, że zaczepiają ją jacyś starsi uczniowie, skutecznie wybiłeś im to z głowy. Niby razem nie byliście, ale kiedy ktoś się wokół niej kręcił odczuwałeś niemałą zazdrość. Dostałeś się do drużyny Quidditcha i popołudniami ćwiczyliście razem na boisku. Nie raz i nie dwa, nakłoniła Cię do złamania regulaminu, wymykając się by pooglądać gwiazdy z Wieży Astronomicznej. Opowiadała Ci o swoim marzeniu o zostaniu Alchemiczką. Och, Alistairze. W końcu poddałeś się, nie mogłeś dalej trzymać dystansu. Zakochałeś się miłością beznadziejną. W końcu stałeś się na tyle nieostrożny, że Twoja rodzina dostrzegła żywione do niej uczucia. Z początku nie interweniowaliśmy, ale wiesz, mój drogi, że ja i Twój tata nie mogliśmy tego tak pozostawić. Pozwoliłam Ci na chwilę swobody, na ponad rok z Twoją ukochaną, wiejską dziewczyną. To i tak zbyt wiele. W szóstej klasie dowiedziałeś się, że Connie zmieniła szkołę, by rozwijać swoje talenty w warzeniu eliksirów. Była niezmiernie szczęśliwa, ale Tobie dopiero po chwili udało się połączyć fakty. Udawaliśmy, że wysyłamy ją tam, bo jest córką naszego wiernego pomagiera. Dostrzegłeś jednak działanie w tle - wiedziałeś, że musieliśmy ją od Ciebie oddalić. W Twoim sercu pozostała pewna pustka, ale wypełniłeś ją jeszcze większą dozą miłości do siostry. Mimo bycia w innych domach nie oddaliliście się od siebie. Nadal pozostawała najwierniejszą z Twoich przyjaciółek. Myślałeś nad ucieczką, marzyłeś o niej. Zbyt bardzo jednak się jej bałeś. Czy mógłbyś być zwykłym chłopcem, ty, który urodziłeś się szlachcicem? Nie sądzę. Szósty rok nauki zleciał Ci powoli i mozolnie, niewiele podczas niego zyskałeś, nawet jeśli postanowiłeś, że zostaniesz aurorem. A kiedy nadszedł jego koniec, Twoje życie zaliczyło najboleśniejszy z upadków. Czułeś, jak Twoja rzeczywistość rozpada się na kawałki. Nawet ja nie potrafiłam tego przewidzieć.
Artemisia, córka idealna, postanowiła uciec.
and never in my wildest dreams
Would I come runnin’ home to you
To miała być Twoja ucieczka, jednak nie zdecydowałeś się na nią. Zamiast Ciebie, zniknęła ona, pozbawiając Twój świat wszystkich kolorów. Kiedy się o tym dowiedziałeś, niemalże zwariowałeś. Tłukłeś lustra, rzucałeś poduszkami, znikałeś godzinami w lesie. Nie potrafiłeś wyobrazić sobie jej braku. Była Twoim lustrem, Twoim sumieniem. I nagle zostawiła Cię samego. Czemu? Co takiego się wydarzyło? Ku Twojej rozpaczy, postanowiliśmy zostawić ją samą sobie. Zawsze była posłuszna, bez skazy, wiedzieliśmy, że kiedyś wróci. Chcieliśmy wykorzystać Ciebie, sytuację, w której się znalazłeś. Pozostałeś tak bezbronny, że chłonąłeś wszystkie nauki, wartości, które niegdyś tak Cię odpychały. Stałeś się bezwzględny. Straciłeś niemal wszystkich na których Ci zależało i podjąłeś decyzję. Będziesz perfekcyjny. Idealny syn, idealny czarodziej, idealny auror, idealny uczeń. Z wytrwałością tłukłeś sobie do głowy dworskie maniery, obcojęzyczne słówka, szlacheckie aktywności. Dnie i noce spędzałeś we własnym pokoju pochłaniając kolejne książki, które stawały się Twoją ucieczką. Dźgałeś szpadą przeciwników, zarówno tych zrobionych ze strachów na wróble jak i tych prawdziwych. Przestałeś nie zwracać uwagi na swój wygląd - odtąd w Twojej szafie zagościły jedynie idealnie skrojone garnitury, stroje godne arystokraty. Wkładałeś mnóstw pracy w to, by stać się utopijną wersją samego siebie. Pociągającą, charyzmatyczną. Człowiekiem, który owija sobie innych wokół palca. I kiedyś musiało to nastąpić. Stałeś się wytrawnym aktorem, na scenie, którą zgotowało Ci życie. Zmieniałeś maski bez zająknienia, stając się tym, kogo chciano zobaczyć. Załamałeś się, nie buntując się więcej. Nasz wpływ pozostawał zbyt silny, zbyt obezwładniający, wobec Twojej zranionej osobowości.
I've walked that road before
Left you on your own
Chłonąłeś wiedzę hektolitrami, zjednywałeś sobie nowe rzesze ludzi. Nadal pozostawałeś tym uśmiechniętym, kulturalnym chłopcem - lecz jedynie dla świata zewnętrznego. Kiedy miałeś chwilę dla siebie, studiowałeś wszechświat, wszystkie dziedziny życia. Chciałeś wiedzieć co, gdzie, jak, kiedy. Tiara Przydziału słusznie wrzuciła Cię w szeregi Krukonów, poznając Twoje łaknienie wiedzy. Nadal jednak miałeś w sobie ten gryfoński heroizm, te ambicje i pragnienie władzy cechujące Ślizgonów. Czułeś, że Hufflepuff miał z Tobą najmniej wspólnego, ale przecież tak na dobre wcale nie ograniczał. Wywodzić się stamtąd mogli najdziwniejsi ludzie. Nie szufladkowałeś nikogo ze względu na wygląd, ani czystość krwi, chociaż ostrożnie unikałeś szlam, odgradzając ich od siebie murem obojętności. Byłeś skomplikowany, wielowarstwowy, jak wszystko co Cię otaczało. Pragnąłeś rozgryźć nie tylko zależności, lecz także ludzką psychikę i zachowanie. Pozostawałeś otwarty, jednak w rzeczywistości nie ufałeś prawie nikomu. Zafascynowały Cię też dalekie podróże, a Twoje serce na dobre pochłonęło błękitne morze. Zastanawiałeś się, co byłoby gdybyś zniknął, jak siostra, wyruszył w nieznane, zwiedzając świat. Od tej myśli odganiało Cię jednak mnóstwo rzeczy, wraz z nowo odkrytą arystokratyczną naturą na samym początku.
and never in my wildest dreams
Would I come runnin’ home to you
Dopiero kiedy wyprowadziłeś się po skończeniu szkoły Twój dawny charakter zaczął dawać o sobie znać. Mówią, że człowiek w pewnym wieku już się nie zmienia, więc może lepiej żebyś pozostał tym kim jesteś. Zdałeś egzaminy z wysokimi wynikami, pomijając kilka niefortunnych wpadek. Dostałeś się na ten swój wymarzony kurs aurorski. Postanowiłeś odciąć się od nas, zostawić w tyle wszystko to, co Cię dręczyło. Pozostałeś jednak w rodzinnym hrabstwie, bo zapałałeś do niego uczuciem. Często myślę, że w całym swoim życiu potrafiłeś prawdziwie pokochać jedynie własną siostrę, adrenalinę i gwiazdy migoczące nad Yorkshire. Wkrótce rozpoczęły się Twoje pierwsze kroki na ścieżce kariery. Przygotowanie było wymagające i męczące, ale starałeś się o nim nie myśleć. Uparcie dążyłeś do celu, przemęczając się przy tym i nie zwracając uwagi na środki. Pewnego dnia przedobrzyłeś, ale jedna z Twoich starszych kolegów, kończący już wspomniany kurs, pomógł Ci się pozbierać. Od tamtej pory dostrzegłeś różnicę między nim, a Tobą i z całej siły zapragnąłeś mu dorównać. Wspomagany dodatkową motywacją, jeszcze bardziej zatraciłeś się w swoim zajęciu, nie zapominając tym razem o kontaktach z innymi. Odezwała się w Tobie krew Carrowów, królów, osób, które uwielbiały być podziwiane. Stałeś się prawdziwą duszą towarzystwa, pozostając przy tym prymusem. Ludzie ciągnęli do Ciebie, ze względu na Twój urok, Twoje nazwisko, może jeszcze na coś innego. Otoczyłeś się grupą ludzi, bo panicznie bałeś się odrzucenia. Najsamotniejsi ludzie zawsze uśmiechają się najszerzej.
tell a single truth
There's you in everything I do
Kim jesteś teraz, Apollinie? Lub Alistairze, jak wołają na Ciebie inni. Zawsze wolałeś skracać swoje imię i w jakiś tajemniczy sposób, zostało ono zmienione, zdecydowanie wbrew mojej woli. Zostałeś aurorem, mieszkasz sam, na co Ci pozwalamy. Dotrzymujesz jednak tradycji, pojawiając się na wszystkich przyjęciach i rodzinnych spotkaniach. Jesteś szarmancki, elegancki, oczarowujesz sobą. Pakujesz wszystkie swoje cechy w ładne opakowanie, chcesz być kwintesencją tego, czego inni chcą zobaczyć. Czystą magią. Uśmiechasz się, masz nienaganne maniery. Jesteś niezwykle ciepły, sympatyczny, nie tylko na pokaz. W gruncie rzeczy nadal dobry z Ciebie człowiek, chociaż zmieniłeś się nie do poznania. Bywasz kapryśny, nie lubisz przegrywać. Lubisz za to, kiedy ludzie Cię zadziwiają, szczególnie płeć przeciwna. Wiesz, że niedługo znajdziemy Ci jakąś żonę lub przynajmniej kilka godnych Ciebie kandydatek. Czy będą potrafiły skraść Twoje serce? Tak niedostępne, schowane za grubym murem? Nie chcesz, by więcej Cię ranili, więc nie dopuszczasz do siebie prawie nikogo. Dla każdego jesteś jednak miły, przynajmniej wymuszenie starasz się taki być. Prawdziwy z Ciebie dżentelmen, uprzejmy, dobrze wychowany. Słowa są Twoją największą bronią, gdyż odznaczasz się nie małą elokwencją i charyzmą. Kiedy ludzie na Ciebie patrzą widzą złote włosy, błękitne oczy - idealnego chłopaka. Pomijają nawet cień pogardy i ten niebezpieczny błysk w Twoich ślepiach. Uśmiechasz się słodko, nie wiedzą jednak czemu. Może akurat wyobrażasz sobie, że pożerają ich wilki? Nie wiem, ale wypadasz raczej przekonywająco. Nie lubisz kłamstwa u innych, ale sam często kłamiesz, lub operujesz wypowiedzią tak, by nie zdradzała całej prawdy. Jesteś człowiekiem inteligentnym, ale impulsywnym. Swoje błędy starasz się tuszować, raz lepiej, raz gorzej. Centrum uwagi to Twoje ulubione miejsce, jesteś rozrywkowy i przebojowy. Czasami mówisz zbyt dużo, nie zwracając na to uwagi. Kochasz adrenalinę i im bardziej coś irracjonalne, tym bardziej Cię pociąga. Zbyt mocno przywiązujesz się do ludzi, choć lubisz ich także wykorzystywać. Masz problemy z posłuszeństwem, bo słuchasz tylko tych, których szanujesz. Masz poczucie humoru i jesteś mieszanką jednocześnie ludzi okropnych i wspaniałych. Cóż, nie ma ludzi doskonałych. Ty nie przepadasz nawet za zbytnią perfekcją, wolisz, kiedy coś się dzieje. Ciekawi Cię wiele, zbyt wiele. Innych starasz się wnikliwie poznać, dlatego też wykształciłeś w sobie niezwykły zmysł obserwacji. Jesteś nieco… Chciwy. Nie lubisz się dzielić. Pewne rzeczy uznajesz jedynie za swoją własność. W dzieciństwie bardzo chciałeś być bohaterem, rycerzem na białym koniu, który uratuje piękną księżniczkę i coś z tego heroizmu z pewnością Ci zostało. Nie lubisz ataków na słabszych, bezpodstawnych potyczek, chociaż dość łatwo Cię zdenerwować. Nie lubisz idiotów, gardzisz nimi. Nawet jeżeli są na tyle głupi, by ich wykorzystać. Pomagasz starszym damom, bronisz małych dzieci. Może chcesz wyglądać przez to dobrze. Może czujesz się z tym dobrze. Wyciągasz do wszystkich rękę, mając swój firmowy uśmiech na twarzy. Urzekasz. Zdobywasz ich serca, szczególnie jeśli Cię zainteresują. Bywa, że wpływasz na nich tak mocno, że zmieniasz ich świat. A oni, zmieniają Twój. Nie jesteś zwykłym chłopcem, nigdy nie byłeś. I bądźmy ze sobą szczerzy, nigdy byś nie potrafił.
I bet my life
I bet my life on you
Aktualnie najlepszym wspomnieniem młodego Carrowa jest jeden z Hogwarckich bankietów - taniec z dziewczyną, za którą szalał, dotyk jej ust na swoich wargach, rzesze przyjaciół dookoła niego i dobra zabawa. Alistair nauczył się wyczarowywać patronusa w stosunkowo młodym wieku, jako, że jego pasją zawsze były zaklęcia. Kiedy udało mu się to za pierwszym razem myślał o swojej najlepszej przyjaciółce-siostrze i o nocnej, konnej przejażdżce po lasach otaczających rezydencję jego rodziców. Dziś wspomnienie to jest dla niego zbyt bolesne, ale gwiazdy nadal potrafią wywołać w nim pozytywne uczucia i są najprostszym z symboli wywołujących szczęście.
11 | |
3 | |
3 | |
3 | |
0 | |
1 | |
4 |
Różdżka, sowa, 11 punktów statystyk (wykorzystane)
Witamy wśród Morsów
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot