Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia [odnośnik]17.07.23 20:14

Sypialnia

Niewielkie pomieszczenie wciśnięte pod spad dachu; mieści tu się w zasadzie tylko łóżko, prosta szafka z miednicą pełną wody w której można obmyć twarz i dłonie oraz niewielka komoda na ubrania. Jest tu dość ciemno, a biedny wystrój nieco rekompensuje obecność ładnie wyhaftowanego obrazka przedstawiającego bobra lecącego w wielkim kociołku. Tuż obok, na parapecie stoi wazon pełen suszonych, polnych kwiatów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sypialnia [odnośnik]01.09.23 15:22
7 sierpnia
Czasami żałowała, że nie poświęciła więcej uwagi nauce astronomii, traktując ją parę lat temu jako nieprzyjemny obowiązek. W perspektywie czasu dostrzegała swoje braki i niewiedzę, co ją frustrowało, ale także w pewnym sensie stanowiło pozytywną motywację. Z czasem zrozumiała, że nigdy nie jest za późno, by się uczyć, a przelot komety interpretowała dwojako: jako ostrzeżenie lub zapowiedź czegoś niedobrego, ale też jako znak, że powinna podjąć działania i wrócić do rozwoju osobistego, póki jeszcze mogła. Pomimo tego, że miała podstawową wiedzę z zakresu astronomii, nadal miała trudności z czytaniem map nieba, a samodzielne studiowanie tego tematu przyprawiało ją o nieziemskie bóle głowy. Astronomia, choć wymagająca, była fascynującą dziedziną, podobnie jak wpływ planet i układów gwiazd na ludzkie życie. A ona znała tylko jedną osobę, która mogłaby jej bezinteresownie pomóc.
Pewnego dnia postanowiła, że odwiedzi Primę – kobietę, która zaraz po zmarłej babce, była jej równie bliska, nawet jeśli nie widywały się zbyt często i poznały tylko przez przypadek przed paroma laty, gdy młodsza czarownica ledwo co stawiała kroki we wróżbiarstwie. W cieniu gęstych drzew lasu rozciągała się dawno zapomniana ścieżka, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Zielona trawa rosła na krawędziach, liście drzew szumiały leniwie na wietrze, gdzieniegdzie słychać było ptaki, co było na ogół dobrym znakiem w takim miejscu, jak to. Zmierzała ku chacie, ukrytej głęboko w sercu lasu, tym razem nie zauważając, by jej nieodłączny kompan życia i śmierci od około dwóch miesięcy, ponurak czekał gdzieś pomiędzy drzewami. Bez względu na obecność ponuraka, czuła pewne opory wynikające z traumy, którą przeżyła w bagnistych terenach Brenyn, najpewniej niedaleko stąd; czasem wahała się przed wejściem do własnego ogrodu, graniczącego z linią lasu Doliny, nie wspominając o nieznanej ziemi Lancashire, na której niemal zginęła przed miesiącem.
Miała zresztą wrażenie, że chyba znowu zabłądziła. Ścieżka wyglądała na nieuczęszczaną, czarownica szła dosłownie z pamięci, jednak w miarę jak zbliżała się do chaty, powietrze stawało się gęstsze, światło coraz bardziej przeplatało się z cieniem. W końcu, zza kępy, ukazał się Lisi Bór. Gdy przekroczyła próg domu, poczuła, że powitała ją ciepła energia i intensywna woń ingrediencji. Wewnątrz było przytulnie; na stole stały kryształy, zioła suszyły się na belkach; w głębi pomieszczenia, na niskim stołku, siedziała Prima, lecz wydawała się dziwnie nieswoja, jakby wystraszona.
Prima? – zagaiła łagodnie. – To ja, Millie, wszystko w porządku? – stała wciąż w progu, obserwując przyszywaną cioteczkę z odpowiedniego dystansu. Wprawdzie się nie zapowiedziała, ale nie wiedzieć czemu uznała, że jej wizyta bez wcześniejszej sowy nie będzie gafą, podobnie zresztą jak wejście do czyjegoś domu jak do siebie. Niemniej jednak teraz zaczęła wątpić w poprawność swojej decyzji.

[bylobrzydkobedzieladnie]


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.


Ostatnio zmieniony przez Millicenta Goshawk dnia 20.10.23 10:45, w całości zmieniany 1 raz
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Sypialnia [odnośnik]10.09.23 17:48
Las był nawiedzony, niebo zdobiła kometa, a kompot w spiżarce się skończył. Same minusy, same tragedie, same niemiłe rzeczy. A jeszcze, jakby na domiar złego, głęboką głuszę nawiedził b o b a k.
Tożsamość rzeczonego bobaka była owiana tajemnicą. Primie wydawało się, że to taki jakby bardzo kędzierzawy bóbr, który upodobał sobie bagietki, ślimaki, jej dachówki i ogólnie rzecz ujmując, okolicę. Bobak grasował za dnia, grasował także w nocy, a pozostawiane przez niego ślady budziły grozę. No bo kto to widział, żeby tak obgryźć płotek? Kto to widział, żeby biednej kobiecie robić dziurę w dachu? Kto to widział, na boga, żeby kraść świeżo wypraną spódnicę i w jakiś magiczny sposób przerobić ją w coś na kształt bardzo ubogiego kaftanu?
Bobak musiał zniknąć, to było bardziej niż pewne. Problem polegał na tym, że pozostawał nieuchwytny niczym cień i Prima nie miała absolutnie zielonego pojęcia jak dziada podejść. Nie pomagał oprysk przeciwko ślimakom, nie pomagały pułapki na myszy (stosownie powiększone zaklęciem), nie pomagał specyfik na komary. Nic nie pomagało. Czaszka też nie, a jej sceptyczne podejście do bobaka wzbudzało w Primie podejrzenia. A co, jeśli czaszka była w zmowie z dziwnym stworzeniem? To wcale nie było takie nieprawdopodobne…
“Stara”, westchnęła czaszka w jej głowie. “Ja mówiłem żebyś zostawiła ten szalej i zrobiła coś pożytecznego”.
Prima spojrzała w stronę komody bardzo nieprzychylnie. Końska czaszka leżała w wiklinowym koszyku całkiem niewzruszona, jakby martwa. I faktycznie, dla postronnych zapewne taka była. Prima dostrzegała jednak jarzące się czerwienią ślepia, słyszała obcy, dość skrzekliwy i mocno zrzędliwy głos.
“Sama masz zrzędliwy głos”, fuknęła czaszka i zniknęła z koszyka z cichym pyknięciem. Gdzie się pojawiła? Czarownica obejrzała się i w prawo i w lewo, zajrzała nawet pod stolik, ale nie, dziada nigdzie nie było. Obraził się pewnie, jak to miał w zwyczaju. Albo, o zgrozo, poszedł do bobaka, powiedzieć mu o wszystkim…
Właśnie obierała kartofle, kiedy do chatki ktoś wszedł. Bez pukania, bez zapowiedzi, bez ostrzeżenia i wywołał tym niemałe poruszenie. Prima złapała mocniej nożyk do ziemniaków, wzrokiem spróbowała namierzyć różdżkę, ale chyba była gdzieś bliżej paleniska, szlag by to.
Krok-krok-krok, niepewny głosik przeciął powietrze. Prima odetchnęła.
Czyli to jednak nie bobak.
Ach ― westchnęła z niemałą ulgą ― już myślałam, że ktoś mnie tu zaraz napadnie. Witaj, Millie ― uśmiechnęła się z roztargnieniem i ujęła w dłoń całkiem obiecującego kartofla ― co cię do mnie sprowadza? Poszukujesz towarzystwa, czy może przygnały cię tu sprawy natury alchemicznej? Mów, czego ci trzeba, postaram się pomóc! No i siadaj, siadaj ― wskazała jej krzesełko dłonią z nożem ― napijesz się czegoś? Nie mam wiele co prawda, ale może szklanka mleka? O, albo napar z mięty!


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Sypialnia [odnośnik]19.10.23 16:00
Uśmiechnęła się lekko, wcale nie dziwiąc zachowaniu Primy. Kobieta mieszkająca sama na uboczu miasteczka była traktowana jako dziwna, gorsząca, a co dopiero kobieta mieszkająca z daleka od ludzi w środku lasu gdzie dementor mówił dobranoc – obie niespecjalnie raczej się tym nie przejmowały, choć czujne musiały pozostawać w każdym momencie i sięgać, cóż, po nadzwyczajne środki, jak nożyk do ziemniaków.
Dlaczego? Czy ktoś ci groził? – spytała gotowa zaoferować pomoc, czy nocleg u siebie, gdyby zachodziła taka potrzeba, ale z drugiej strony trafienie do tego miejsca nie należało do najprostszych, o ile ktoś jej nie śledził. Nie brała pod uwagę faktu, że ewentualnym napastnikiem mógł być potwór czyhający w krzakach, ale w jego istnienie i tak skłonna byłaby uwierzyć, i w zasadzie przyszła z misją ostrzeżenia Primy. Sama przecież od miesiąca powtarzała, że widzi ponuraka i złe omeny na każdym kroku, a jednak dalej żyła, tylko poniekąd zrażała do siebie ludzi i narażała na ostracyzm. Odnosiła wrażenie, że nawet te osoby, które niby wierzyły, tak naprawdę za jej plecami stukały się po głowie. Nie mogła ich za nic winić; sama nigdy nie pomyślałaby, że znajdzie się w takiej sytuacji, a na pewno nie pomyślałaby, że będzie tą, która naprawdę ujrzy ponuraka przed sobą. Do tej pory tylko widywała go w fusach, na dnie filiżanek nieszczęśników, którym szczerze współczuła takiej wróżby.
Posłusznie skierowała się w stronę stołka, usiadła z niewielkimi trudnościami i grymasem bólu, który był jednak mniejszy niż przed paroma tygodniami.
Właściwie, trochę po towarzystwo, trochę w interesach, trochę po to, żeby cię ostrzec przed tym przeklętym lasem – odparła, a zaraz potem poprosiła o napar z mięty, przyjemną odmianę od gorzkiej herbaty. – Ale to może chwilę zaczekać. Najpierw powiedz mi jak się miewasz; jak ci się tu mieszka? Masz wszystko co potrzebne? Nie spotkałaś się z czymś... dziwnym? – las owiany był złą sławą i rzeczywiście w nim straszyło, co nie tylko widziała na własne oczy, ale cudem przeżyła. Dziwiła się sama sobie, że taką łatwością, tak szybko, była w stanie zjawić się w Lancashire, prawdopodobnie gdzieś niedaleko masakry na bagnie, ale z całą pewnością Hector nazwałby to mierzeniem się z traumą. Potrzebowała odpowiedzi, potrzebowała zrozumieć co poszło wtedy nie tak i co zapoczątkowali, a także jak mogła pozbyć się swojego omenu. Towarzyszył jej zresztą widmowy pies, który, o ironio, w takich okolicznościach dodawał nawet trochę otuchy i pozorów, że nie błądziła po ścieżkach sama. Oczywiście wolała nie spotkać ducha Brenyn po raz kolejny, ani cieni, potworów i zaklętych drzew, bo nawet jak na nią tego wszystkiego było za dużo.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Sypialnia [odnośnik]16.12.23 12:04
Prima rozejrzała się ostrożnie, konspiracyjnie, a błękitne spojrzenie szukało bobaczego kształtu. Nic jednak takiego nie dostrzegła, okolica zdawała się być czysta, sama chata także. No i Milicenta. Ona również nie wyglądała jak bobak.
Grasuje tu… ― zaczęła, zniżając głos do szeptu ― …bobak.
Nie była jednak pewna, czy aby jej towarzyszka wie z jak wielką grozą ma do czynienia, więc przeszła od razu do wyjaśnień:
Jest wielkości bobra, ale zdecydowanie bardziej kędzierzawy. No i ma uszy takie śmieszne, większe, jak u pluszowego niedźwiadka. Żywi się… wygląda na to, że żywi się dachówkami ― głos nabrał głębokiej konsternacji ― i ukradł mi spódnicę, przerobił ją na kaftan. I nic na niego nie działa, Millie! ― Zakończyła swój wywód wznosząc ręce w górę w demonstracyjnym akcie kobiecej bezradności. Cóż uczyniła bogom, że zdecydowali się pokarać ją istnieniem tak niemiłym, jak bobak właśnie? Przecież starała się być naprawdę dobrą osobą, Chros jej świadkiem, że nawet odpuściła nieco ślimakom z ogródka i nie używała ich już do wywarów, a tu takie rzeczy…
Ostrzec przed lasem? ― spytała zaciekawiona i wskazała czarownicy miejsce przy głównym stole. Sama oddaliła się nieco, zamieszała chochlą w saganie wiszącym nad paleniskiem; przestrzeń izby wypełnił aromat dość biednej warzywnej zupy. Prima złapała pogrzebacz i rozgarnęła nieco drewka z popiołem, robiąc tam miejsce na kolejny gar, tym razem pełen czystej wody i poszarpanych liści mięty.
A jak mi się mieszka… ― Prima westchnęła lekko, wzruszyła ramionami, wciąż wpatrzona w tańczące płomienie oblizujące spód gara ― wiesz, nie są to lordowskie wygody, ale i mnie niewiele tak naprawdę do życia potrzeba. Świętego spokoju jeno, bliskości rzeki i niewielkiej grządki. Jest dobrze, Millie ― zwróciła w końcu twarz w stronę czarownicy, uśmiechnęła się ― jest naprawdę dobrze. Choć ostatnimi czasy mierzę się z niebywałym wyzwaniem dziury w dachu, co ją załatam, to powstaje na nowo. Jak kurki moje kocham, strasznie upierdliwa jest to sprawa.
Po wstawieniu drugiego garnka w drewno i popiół, Prima wyjęła z komody dwa gliniane kubki; jeden z nich ozdobiony był malowidłem przedstawiającym tańczące niuchacze.
Dziwów ci u nas dostatek ― odparła pogodnie ― ledwie parę dni temu zjawił się ten bobak, a tuż przed nim przecież krążyła plotka o biesie. Ciągle coś, przyrzekam. ― Obejrzała się przez ramię, tym razem poświęcając Milicencie wyjątkowo długie i uważne spojrzenie podszyte zmartwieniem. ― Coś się stało, Millie? Coś cię męczy? ― spytała z troską.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Sypialnia [odnośnik]05.09.24 18:12
22.10?

And God knows, I'm not dying but I bleed now
And God knows, it's the only way to heal now

Przytłaczający ciężar nigdy tak naprawdę nie znikł; najwyraźniej nawet wtedy, kiedy po sierpniowej apokalipsie uznała, że bliskość śmierci i setki potrzebujących wyrwały ją z oków depresji i pomogły na nowo odnaleźć siebie, złapać oddech, ruszyć do przodu... nawet wtedy lepsze dni były wyłącznie tym - lepszymi dniami w morzu nieszczęść. Czuła się jak jakiś mały, targany falami kamyczek, który czasem, w trakcie sztormu, wydostaje się na wierzch i lśni na słońcu, ale potem spada z powrotem na dno, bo jest zbyt ciężki, żeby utrzymać się na powierzchni. W lipcu cały czas miała wrażenie, że tonie; że zaczęła tonąć wtedy, kiedy nieznana demoniczna siła przejęła jej ciało i myśli i niemal zmusiła do wejścia do oceanu. I że chociaż Justine uratowała ją w ostatniej chwili, nigdy tak naprawdę nie wydostała się z wody. Od dziecka bała się ognia, teraz bała się morza, nieznanych proszków, przyjaciół, którzy nie byli przyjaciółmi - cholibka, bała się nawet spoglądać w oczy własnej rodzinie. Mały, żałosny kłębek nerwów ze swoimi małymi, nieistotnymi zmartwieniami, gdy na zewnątrz szalała wojna.
Nie chciała przysparzać Mike'owi, Addzie i Maeve więcej problemów niż i tak to już zrobiła, więc udawała, że wszystko jest w porządku. To straszne jak łatwo było jej znowu wejść w tę rolę; w te niepewne uśmiechy pod nosem, w całodniowe milczenie, drżące w palcach druty, ciemne swetry szyte bez serca, ale jednak szyte. I w sekretne unikanie jedzenia. Znowu schudła, wszystkie sukienki wisiały na niej jak worki, ale zaciskała sobie mocno w pasie kuchenny fartuch i pielęgniarski pasek, żeby nie było tego aż tak widać. Kościste nadgarstki chowała w rękawiczkach bez palców. Robiło się coraz zimniej albo to ona ciągle tak marzła. Ale to dobrze. W ciepłych ubraniach łatwiej było udawać, że zjada z tego co przyrządza dla rodziny więcej niż okruchy.
Poczucie winy nie pozwalało jej cieszyć się z niczego, gdy wiedziała, że nie tylko nie umiała pomagać młodszym od siebie, ale też łamała ich zaufanie. Że łamała wszystkich zaufanie, nikt nie chciał jej słuchać i najwyraźniej... nie rozumiał. Była niezrozumiana i niemile widziana w świecie, w którym po tych wszystkich miesiącach na nowo zaczęła czuć się obca. List od - tak jej się zdawało - Jamesa był gwoździem do trumny. Nie poszła tamtego dnia do pracy, w ogóle nie wyszła z łóżka, bo była zbyt przemarznięta i słaba, napuchnięte od płaczu powieki odmawiały rezygnacji z drzemki. I może Michael - który z pewnością widział więcej i cierpiał bardziej niż to zakładała - stwierdził, że to już dość. Że wystarczy. Zaproponował, by wzięła dłuższe wolne i poznała się z jakąś jego znajomą, dobrą kobietą, jak zrozumiała, taką, z którą mogłaby się dogadać. Która mogłaby potrzebować jej pomocy w zwykłych sprawunkach. A może to Kerstin potrzebowała pomocy? Nie dosłyszała wszystkiego co mówił, bo zagapiła się na Toma i jego maleńkie pazurki skrobiące po oparciu kanapy. Sztywno skinęła głową, godząc się na wszystko.
Żeby go uspokoić. Żeby mu poprawić humor. Żeby ją zostawił w spokoju. Wiedziała, że pewnie i tak nie dogada się z żadną czarownicą.
Była więc tutaj, na progu, gdzie zostawił ją brat, zapowiedziana wcześniej, choć nie miała pojęcia w jakich słowach. Było tu ładnie, spokojnie. Pachniało domowym jedzeniem, paleniskiem i jakimiś ziołami. Spostrzegła kurnik, ale nie potrafiła się zdobyć na uśmiech. Ciekawe, czy Prima Lovegood będzie potrzebowała jej pomocy z jakimiś kurkami. To byłaby w stanie zrobić, tak sądziła.
- Dzień dobry - powiedziała cicho, grzecznie, gdy drzwi się otworzyły. Miała pochyloną głowę, patrzyła Primie najpierw na ręce, dopiero potem na twarz. Rumianą, promienną. Ładną. Ładniejszą na pewno od zapadniętych, piegowatych policzków Kerry, jej chusty zawiązanej mocno na przetłuszczonych włosach i dopiero co zwężonej sukienki w grochy, którą zdecydowała się założyć. Kościste kolana nieco jej zadrżały, gdy zastanawiała się, co powinna jeszcze powiedzieć. - Słyszałam, że... Michael powiedział... że mogę być pomocą? - Albo coś podobnego.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Sypialnia [odnośnik]05.10.24 10:53
Odkąd tylko Michael opowiedział o swojej drugiej siostrze, Prima zastanawiała się jaka Kerstin jest. Tak naprawdę, nie tylko w oczach troskliwego brata, ale poza środowiskiem rodziny. Czy była podobna do walczącego na wojnie rodzeństwa? Zdążyła przecież poznać już obu aurorów i choć Justine okrutnie ją peszyła samym swoim istnieniem, tak z Michaelem potrafiła się dogadać. Ba, jego wizyty uważała za bardzo przyjemne, lubiła służyć mu alchemiczną pomocą.
Jaka była Kerstin? Podobna do Justine, czy raczej bliżej było jej do brata? A może kompletnie inna? Brak możliwości korzystania z czarów na pewno swoje robił; w świecie opanowanym przez modę oceniania ludzi poprzez potencjał magiczny i status krwi musiało być jej ciężko, zapewne czuła się wyobcowana. Jeśli dotarła do niej londyńska propaganda – może nawet zbędna.
Szykując chatę na podjęcie gościa – przecież nie otworzy jej drzwi z niepozamiatanym gankiem! – Prima sięgnęła do własnej przeszłości. Do tego, jak czuła się gdy zabrano ją z mugolskieggo klasztoru i pokazano świat magii tylko po to by ledwie parę miesięcy później wysłać ją do szkockiego zamku z dala od wszystkiego co znane. Pamiętała doskonale jak było jej ciężko, a brak zadowalających ocen i trudności w splataniu nawet najprostszych czarów wielokrotnie pozostawiały ją z pytaniem: czy w ogóle jest jej to pisane? Czy to jakaś pomyłka?
Kerstin naturalnie mierzyła się z problemem innej natury, ale poczucie wyobcowania i niedopasowania powinno być podobne. Zwłaszcza teraz, gdy magia stanowiła jedyną skuteczną linię obrony przed… przed czymkolwiek tak w zasadzie.
Tylko błagam, bez szaleństw – zwróciła się do kury umoszczonej na drewnianym zydlu tuż obok rozżarzonego paleniska. – W pełni rozumiem twoje oburzenie brakiem świeżej słomy w kurniku i obiecuję się tym zająć lada moment, ale jak sama widzisz – Prima zamieszała lipową łyżką w imbryku podwieszonym nad paleniskiem. Zapach miętowego naparu wypełnił pomieszczenie, rozwiał nawet woń przyrządzanych wcześniej eliksirów – nie zostało nam wiele czasu do wizytacji.
Jeszcze jeden ruch łyżką pod ciężarem pełnego dezaprobaty spojrzenia kury i ciszę nagle przerwało pukanie do drzwi. Prima otrzepała zapaskę, sięgnęła po pozostawiony na stole wiklinowy koszyk z rączką i ruszyła do drzwi nie wiedząc czego – ani kogo dokładnie – się spodziewać.
Dzień dobry – odpowiedziała, a pierwsze co rzuciło jej się w oczy to to, jak bardzo Kerstin była drobna. Nie, wróć. To nie była już drobność sylwetki, ona była po prostu chuda. Chuda jak wojenne ofiary szmalcowników przetrzymywane miesiącami w obozach, chuda jak uciekinier, chuda jak ktoś, kto nie widział porządnego obiadu od miesięcy. Prima ściągnęła nieznacznie brwi, przez błękitne oczy przemknął cień. Michael na pewno dbał o rodzinę z pełnym zaangażowaniem, nie wierzyła w to, by pozwolił siostrze głodować. Czemu więc?...
Oczywiście – skinęła głową na potwierdzenie własnych słów i w dziarskim, pełnym energii geście ujęła ją pod ramię i poprowadziła na tyły chaty. Do miejsca, które jeszcze niebawem można było nazwać ogrodem, teraz jednak przypominającego jej o nieustępliwości kolejnych pór roku. – Brat pewnie mówił ci kim jestem, zdradził moje imię, jak i zawód. Mi powiedział tyle, że trudnisz się fascynującą sztuką medyczną. To prawda? – Przechyliła głowę z zaciekawieniem, na wargach zatańczył uśmiech pełen zachęty. – Sama też próbuję swoich sił w tej materii, ale moja domena to alchemia. Eliksiry, napary, maści…
Spacerowym krokiem dotarły do pozostałości ogrodu; teraz pokrytego grubą warstwą spłowiałych liści, połamanych gałązek i opadłymi łodygami. Prima przykucnęła, a kosz postawiła tuż obok. Gdy ponownie spojrzała na Kerstin, musiała przesłonić oczy dłonią; światło jesiennego słońca łagodnie zaglądało na polankę od południowej strony.
Jakie jest twoje stanowisko w sprawie robaków? Potrzebujemy paru dżdżownic do eliksiru! – oznajmiła z entuzjazmem i klasnęła w dłonie.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Sypialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach