Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój dzienny
AutorWiadomość
Pokój dzienny [odnośnik]19.07.23 16:31

Pokój dzienny

Duże, dość puste i zaniedbane pomieszczenie. Tynk odłazi ze ścian, gdzieniegdzie czerwienią świeci goła cegła; podłoga skrzypi, przez nieszczelne okno wdziera się świszczący wiatr, a zimą także chłód.
Jest stolik, krzesło, jakiś zapomniany przez bogów fotel, szafka albo dwie. W kącie leży wypchany sianem jasiek, tuż obok stoją dwie miski.
Nic specjalnego.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]19.07.23 17:47
12 lipca

Zawieszenie było dobrym czasem na przejrzenie zapasów i uzupełnienie braków w sprzęcie i eliksirach. Kuszę oddał do konserwacji, zamówił parę nowych wabików, zadbał też o ostrość noża. Dzisiaj przyszedł czas na zanurkowanie w szufladzie ze specyfikami na sytuację ogólnie chujową i spisanie tego, co musiał jeszcze załatwić albo uwarzyć samodzielnie. Nie przepadał za tą czynnością; ogólnie nie przepadał za leczeniem, uzdrowicielami, lekami, magipsychiatrami i tym podobnymi rzeczami. Negacja nie oznaczała jednak wyparcia namacalnych korzyści i prostego faktu, że bywały w życiu takie sytuacje z których nie było innego ratunku niż wizyta u znajomego medyka.
Szuflada była trochę wybrakowana, w szczególności rzuciła mu się w oczy nieobecność eliksiru wzmacniającego, który działał cuda po chujowych akcjach w których zebrał o wiele większy wpierdol niż powinien. Z rezygnacją zabrał się za uzupełnianie, więc z odrapanej komody wyjął kociołek na trójnogu i ustawił go na blacie, potem sięgnął po upchaną gdzieś na dnie szafki skórzaną torbę z ingrediencjami. Nie było tego dużo.
Zagotował wodę i w pierwszej kolejności cisnął do kociołka skrzeloziele, zamieszał raz w lewo, raz w prawo i zostawił, by mikstura zaczęła odpowiednio śmierdzieć. Kiedy pokój wypełnił się wątpliwie przyjemnym zapachem, sięgnął po ampułkę z zebraną z ostatniego zlecenia śliną wilkołaka i dolał bezpośrednio do gotowanego wywaru, ale tym razem nie zostawił go samemu sobie tylko dokoptował jeszcze parę suszonych chabrów i sok z cytrusa. Tak uszykowaną mieszankę zostawił na niewielkim ogniu i zaczął odmierzać sierść niuchacza. Tego akurat miał mało, składnik był zresztą całkiem cenny, bo ostatnimi czasy jakoś niewielu ludzi handlowało niuchaczami na ubój, a sam nie miał zamiaru polować na zwierzynę tak chudą i tak upierdliwą w tropieniu.
Kiedy eliksir pyknął raz czy dwa, a zapach zelżał na tyle by móc go nazwać “neutralnym”, dorzucił odmierzoną wcześniej porcję sierści niuchacza i znów zamieszał. Szaro-bura breja nie wyglądała przekonująco, ale nawet taki laik jak on wiedział, że eliksir wzmacniający dopiero po dwóch dniach nabierze właściwego koloru i zapachu.
I oby w istocie tak się stało, bo pewności co do swoich alchemicznych zdolności wcale nie miał.

warzę wywar wzmacniający, st. 20
trzy roślinne: skrzeloziele, sok z cytrusów, chaber
dwie zwierzęce: ślina wilkołaka, sierść niuchacza


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Pokój dzienny [odnośnik]19.07.23 17:47
The member 'Victor Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]21.08.23 20:25
15 lipca 1958
City of London, Śmiertelny Nokturn 34, pokój dzienny

Powietrze stało w bezruchu. Okna były zatrzaśnięte, przykryte ciemnymi kotarami przez kogoś przytomnego z porannej zmiany. Gudrun nie chciała nawet myśleć jak duszno i parno byłoby w Borgin&Burke, gdyby wpuścić do jego wnętrza jeszcze światło słoneczne i żar ciasnych nokturnowych uliczek. Szkoda tylko, że ten tajemniczy ktoś nie wpadł (bądź podobnie jak ona, nie umiał) na pomysł przetransmutowania zasłony na biało, nagrzewałaby się wtedy wolniej.
Uniosła zmęczone spojrzenie znad „Forbannet blod”* pożyczonego od Oyvinda, powiodła leniwie wzrokiem ku cicho krzątającym się przy zamiataniu podłogi chłopakowi. Pracował tu od zaledwie tygodnia, może dwóch? Jeszcze nie dotarło do niego, iż pajęczyny oraz truchła owadów (przynajmniej w tej części sklepu) ścieliły się gęsto, niezależnie od ilości i jakości wysiłku włożonego w ich uprzątnięcie. Przymknęła oczy. Książka, którą czytała była niezwykle ciekawa i treściwa, jednak… zmieniające się ciągle fonty, kolor papieru oraz obwoluty, zdające się co chwile moknąć bądź tlić jaskrawym światłem krawędzie stron troszkę utrudniały wgłębienie się w meandry runistycznej (i nie tylko!) wiedzy. Przez głowę Gudrun przemknęła myśl o ponownym rzuceniu na lekturę zaklęcia sprawdzającego, szybko jednak ją porzuciła. Nie chciała przywoływać mgły, która zapewne oblekłaby ściśle wszystkie, kipiące czarną magią gabloty i półki. Po za tym, mogło być gorzej. Widziadła mogły nie ograniczać się do zmiany fontów słów, mogłyby zacząć zmieniać ich kolejność. Mogłyby uniemożliwić ich czytanie.
Upewniwszy się, że chłopak jest ciągle zajęty, ścisnęła nos u podstawy. Naprawdę powinna zrezygnować ze swojego obecnego dostarczyciela eliksiru słodkiego snu lub skonsultować się z magimedykiem. Sowy zamiast klientów to było już za du…
Witryna drzwi zatrzęsła się od uderzenia. Chłopak podskoczył, bardziej zaskoczony niż przestraszony hukiem. Szkło, na szczęście wzmocnione, zabrzęczało w futrynie. Gudrun zamarła. Sowa za drzwiami, lot, uderzenie i huk, skok, upadek miotły, krzyk - prędko łączyła fakty, ale chłopak, nie myślący, działający, biorący wszystkie bodźce za pewne, zadziałał szybciej. Ostrożnie otworzył drzwi, podniósł oszołomioną sowę.
To chyba list do panny — nieśmiało podał jej świstek z naprędce nagryzmolonym na samej górze G.,. Borgin prędko przechwyciła list, musiał być pilny, skoro sowa nie znalazłszy jej w domu, udała się tutaj. Wreszcie rozpoznała Damoclesa. Wskazała na niego brodą brodą.
Lepiej odłóż go, zanim się ocknie. — a zrobi to szybko, już nie pierwszy raz widziała, jak rozbijał się o szyby, odbierając sobie (na chwilę) animuszu do awantur — Nie przepada za dotykiem — dodała, równocześnie prędko czytając list. Jej oczy rozbłysły. Czyżby wreszcie jakieś wyzwanie?
Muszę iść. — wrzuciła książkę do torby — Odbiór zamówienia z zaplecza za godzinę, to w zielonej sakiewce. W razie problemu — zmierzyła chłopaka lodowatym, ale spokojnym spojrzeniem — Magni jest w pracowni. Ludziom z palarni, lordom i lady Burke zawracasz głowę tylko w ostateczności. Resztę zasad znasz. — Wcisnęła na głowę kapelusz i bez wahania wyszła.
Pod kamienice teleportowała się bezbłędnie, nie trafiała tu często - zazwyczaj zlecenia powiązane z familią wykonywała w swoim zaciszu, bądź w terenie, nie w domu Victora - lecz regularnie mijała ten budynek, niepozorny, szary i posępny, jak cały Nokturn, w drodze do pracy. W jednej ręce trzymając, naprędce, ponownie czytany list a w drugiej dzierżąc różdżkę przebiegła po schodach, miejscami przeskakując je co dwa stopnie. Śpieszyła się może przesadnie, lecz… w sprawach klątw Gudrun nie uznawała istnienia przesady. Czy pośpiech wynikał z jej niezdrowej ekscytacji klątwami czy z zawodowej pokory, wystrzegającej przed zlekceważeniem problemu nie miało teraz znaczenia. Omyk odkurwia szajs. Co dokładnie mogło się za tym kryć? Bezceremonialnie wparowała do mieszkania.
Miejsce czy przedmiot? — donośnie dała znać o swoim przybyciu. Nie uśmiechało jej się dostanie ofensywnym czarem od Vica na dzień dobry.

*„Forbannet blod” (w tł. z norw. Przeklęta krew) - rozprawa o roli krwi w nakładaniu klątw i możliwościach przeklinania całych linii rodzinnych, pozycja trochę przestarzała, niepotrzebnie pompatyczna i przewidziana raczej dla czarodziei nakładających klątwy, a nie je zdejmujących, niemniej rzetelna i sprawnie łącząca wiedzę z zakresu anatomii, starożytnych run i numerologii. Gudrun lubiła wiedzieć, jak działała magia, którą unicestwiała oraz w którym kierunku mogła się ona rozwinąć.
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Pokój dzienny [odnośnik]29.10.23 17:38
Victor splótł ramiona na piersi i ostentacyjnym spojrzeniem obrzucił swojego niedoszłego kompana. Omyk, bandzior jakich mało, miał swoje na sumieniu i bez potencjalnej klątwy, ale dotychczas współpraca układała im się w miarę dobrze. Nie wchodzili w sobie w drogę, respektowali granice, jakoś to hulało. Ale po ostatniej akcji coś mu odpierdoliło. Rzucał się, chciał wszystkich prać, smęcił coś o jakimś ponuraku, który za nim łazi i chce pozbawić go życia. Victor naturalnie nie wierzył w żadne ponuraki i inne tego typu chujstwa, więc gwałtowne zrywy kompana i nieuzasadnione użycie magii irytowało go nad wyraz mocno.
A potem rzucił się z nożem na Mirlę i prawie urżnął jej ucho, bredząc, że to mu zagwarantuje spokój. Nic dziwnego, że Mary się wkurwiła i kazała szukać speca od klątw ― to była ostatnia szansa na to, by Omyk ocalał i stanowił dla Familii jakąkolwiek wartość. W przeciwnym razie czekała go eliminacja. Szybka, czysta ― Victor mimowolnie powiódł spojrzeniem w stronę szafki na której zostawił pas z nożami ― …bezproblemowa.
Omyk szarpnął się po raz kolejny, krzesło zajęczało drażniącym dźwiękiem wysłużonego drewna; lina, którą był obwiązany napięła się, ale nic poza tym się nie stało. Spętał kompana jakby był co najmniej kawałkiem szynki do wędzenia albo likantropem odpierdalającym niestworzone rzeczy wśród ludzi.
Drzwi za nim skrzypnęły, leżący w kąciku szary kundel podniósł łeb, wyjątkowo zainteresowany pojawieniem się nowej osoby, ale nie ruszył się z miejsca. Czegoś się jednak w te pięć dni od znalezienia nauczył ― żeby nie lecieć do każdego z wywieszonym jęzorem, bo to bywa problematyczne.
Victor obejrzał się przez ramię.
Chuj wie ― odparł w ramach “dzień dobry”, Omyk szarpnął się znowu na krześle ― wszystko było dobrze, dopóki nie zaczął pierdolić o jakimś ponuraku czy innym gównie. Z początku to ignorowałem, ale potem stało się to nie do wytrzymania, gość wkręcił sobie, że ucho Myrli mu pomoże odgonić stwora. Mary daje mu jedną szansę na ogarnięcie się ― poinformował Gudrun nadzwyczaj sucho i wzruszył ramionami. Z Mary nie było dyskusji, zawsze musiało być po jej myśli, ale nie dziwił się. Gdyby była miększa, na pewno nie trzymałaby za mordę całej Familii i połowy zbirów w porcie.
Jakieś podejrzenia? I uważaj, chuj gryzie jak za blisko podejdziesz.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Pokój dzienny [odnośnik]31.10.23 22:29
Przystanęła na widok Omyka szarpiącego się na krześle niczym pomyleniec z trzeciego piętra św. Munga. Trochę dziwnie było zobaczyć dryblasa, który zazwyczaj wiązał i uziemiał ludzi, w pozycji swoich dawnych ofiar celów. Ciekawe, choć widziała klientów w absurdalniejszych sytuacjach. I bardziej tragikomicznych.
Kątem oka zauważyła ruch. Szary, nowy i żywy obiekt w mieszkaniu Vica, ale szybko go zignorowała. Skoro stary, znajomy bywalec na niego nie zwrócił się w jego stronę, to sama nie zamierzała tego robić. Reszta zdawała się w najdoskonalszym porządku (o który było dość łatwo w tak skromnie zagospodarowanym pokoju), ilość mebli się zgadzała, Victor był cały, nad nożami na szafce nie chciała się rozwodzić, nie czuła potrzeby dobitnego dookreślania w myślach losów Omyka w razie nieudanej interwencji, i tak miał szczęście, że był w familii, która mogła mu załatwić klątwołamacza, pomniejszy rzezimieszek pewnie po takim wybryku od razu wylądowałby siedem stóp pod ziemią.
Podeszła bliżej, z przyzwyczajenia stąpając po najgłośniej skrzypiących deskach. Kiwnęła głową na przywitanie. Kąciki oczu podniosły jej się minimalnie. Lubiła, kiedy ludzie szybko przechodzili do konkretów, już w trakcie wypowiedzi Vica rozważała listę potencjalnych klątw. Agresywność, pomylenie zmysłów, bełkotliwość mogły być spowodowane przez niezliczoną liczbę klątw, zwłaszcza biorąc pod uwagę Omyka i jego skłonność do reagowania przemocą na prawie wszystko. Jedno słowo, jednak wystarczyło do rozwiania jej wątpliwości.
Klątwa Ponuraka ― spokojnie stwierdziła. Wprawdzie mogła to być również klątwa prześladowcy podsycana przesądnymi wierzeniami, bądź klątwa fałszywego proroka wywołująca wizje rychłej śmierci z łap ponuraka. Pierwsza z nich była, jednak tą najprostszą, a co za tym idzie najprawdopodobniejszą opcją. ― Jest w miarę prosta, tania, zakładana bezpośrednio na osobę, choć nadal ktoś musiał się postarać i wycisnąć z niego całą fiolkę krwi. Dużo zachodu ― jak na porachunki między bandziorami - ten komentarz już zostawiła dla siebie. Zresztą już ostatnie zdanie wydawało jej się zbędne.
Petrificulus totalus ― rzuciła zaklęcie dla własnego spokoju. Wprawdzie obydwoje stali w bezpiecznej odległości i raczej nie mieli być zmuszeni do jej opuszczenia, Gudrun, jednak jeśli mogła wolała uniemożliwić zaistnienie wszelkich niespodzianek.
Hagalaz ― mruknęła pod nosem, uśmiechnęła się nietęgo, trochę gradu i chłodu nie zaszkodziłby gotującej się w lipcowym skwarze Anglii. Zmarszczyła nos w skupieniu, nie powinna się rozpraszać. Podniosła wyżej różdżkę ― Finite Incantatem.

rzuty (obydwa raczej udane)
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Pokój dzienny [odnośnik]10.12.23 15:23
Uniósł brwi w krótkim wyrazie aprobaty. Lubił ludzi znających się na swoim fachu, ale obycie Gudrun w klątwach odbierał jako ponadprzeciętne, zwłaszcza, że nie przecież ledwie parę lat temu musiała skończyć Hogwart. Nie wyglądała na kogoś w jego wieku, bliżej było jej do Lety, do Justine.
Szybka diagnoza ― mruknął pod nosem i skinął głową, gdy wymieniła kolejne elementy charakterystyczne dla tej klątwy. Zasępił się jednak, gdy wspomniała o całej fiolce krwi; to brzmiało jak przygotowanie do tematu, a tamten napad miał być wielką niewiadomą. Czy to był znak, że w ich szeregach grzał dupę jakiś brudny kret? Victor ściągnął chmurnie brwi; niespecjalnie podobała mu się nowa wizja ani tym bardziej nie podobała mu się potencjalna reakcja Mary na te rewelacje. Co za gówno.
Nie zareagował, gdy potraktowała Omyka petryficusem ― należało mu się, przynajmniej wedle osądu Victora. Poza tym, lepiej dmuchać na zimne. Związał go porządnie, zgodnie z bandycką sztuką, ale kto wie, co szaleńcowi strzeli do łba.
I jak? ― zwrócił się do Gudrun, gdy padła kolejna inkantacja. Sam nie był w stanie określić, czy zdejmowanie klątwy się powiodło ― ich nowy kolega wciąż siedział sztywny na krześle, prawie nie dając oznak życia. Tylko oczy raz po raz strzelały na boki wrogim spojrzeniem.
Szary kundel po raz kolejny podniósł łeb, wyraźnie zainteresowany całą sceną. Zastrzygł uszami, ślepia wlepił w sylwetkę czarownicy, a potem dźwignął kościsty zadek z posłania. Victor burknął pod nosem coś, co brzmiało wyjątkowo wulgarnie.
Zadra ― zwrócił się do psa ― na miejsce. No już, spadaj ― odgonił kundla nogą.
Zadra oddalił się kawałek, ale do legowiska nie wrócił. W sposób ostentacyjny usiadł tuż obok komody. Victor westchnął.
Przewidujesz jakieś powikłania po tym gównie? ― zwrócił się znów do towarzyszki. ― Albo dalsze problemy? Słyszałem, że niektóre klątwy potrafią trwale namieszać komuś we łbie, ale w sumie nie wiem czy to prawda. Jak czeka mnie więcej przepraw z jegomościem, to wolałbym wiedzieć od razu. Bardzo cenię sobie swoje uszy i wolałbym żeby nie próbował mi ich odciąć.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Pokój dzienny [odnośnik]21.01.24 18:21
Hipoteza. ― Ciągle nie spuszczając wzroku z Omyka, cicho wyprowadziła Vica z błędu. ― Na razie. ― Lodowate, wciąż nieruchome tęczówki wesoło zalśniły. Ponure, przywołane przez błysk noży myśli oraz delikatny niepokój, którym zawsze zabarwiały się choćby minimalne zmiany w otoczeniu i kontakty z sąsiadami z Nokturny się rozpierzchły. Dziś była familii realnie potrzebna, z kolei szara psina jak najbardziej istniała. Odciskała na rzeczywistości realne piętno, pomiędzy jej ruchami a odzywkami Victora rysował się niezaprzeczalny ciąg przyczynowo-skutkowo. Zresztą, nawet gdyby okazała się ona jedynie niezwykle szczegółowym zwidem, tkwiąca przed oczyma Gudrun łamigłówka skutecznie by ją od niej odwodziła.
Powolnie przechyliła głowę, zmrużyła oczy. Bandzior może i tkwił na krześle nieruchomo, a mocno zaciśnięte, raz przez zręczne węzły Vica, drugi zaś przez bezładną szarpaninę przeklętej ofiary, sznury przestały pracować - jednak przekrwione gały wciąż rzucały się na prawo i lewo, nie ciskały wściekłymi gromami bezpośrednio w nich, lecz z przerażeniem próbowały objąć wzrokiem wszystkie kąty ciasnego pokoju naraz. Czy tak właśnie wyglądałaby, gdyby dawała wiarę wszystkim napotkanym omamom wzrokowym? Niby w skupieniu zacisnęła usta w wąską kreskę. Ponownie uniosła różdżkę. ― Hexa Revelio ― cicho zaintonowała. Przepływająca przez różdżkę magia, przyjemnie zamrowiła pod palcami. Mlecznobiała, rzadka mgiełka opatuliła Omyka. Gudrun delikatnie zmarszczyła brwi. Czyżby mieli jednak do czynienia z inną, bardziej złożoną klątwą? Bądź… zaintrygowana podeszła bliżej.
Jeszcze chwila ― odparła swym zwyczajowym, pozornie znudzonym głosem. Równocześnie pewnym krokiem pokonała dzielący ją od krzesła dystans. Wbiła uważny wzrok w sztywną niby trup sylwetkę, obeszła dookoła, zdecydowanym ruchem podwinęła rękawy męskiej koszuli, odgarnęła przydługie, tłuste włosy Omyka (w duszy, dziękując Odynowi za posiadanie rękawiczek), aż wreszcie odnalazła to, czego szukała - niewielką, skrytą na karku runę. W kącikach oczu mignął jej cień satysfakcji. Kiwnęła głową do Vica, wskazując mu, by podszedł. Kątem oka wyłapała ostrożne poruszenie się towarzyszącego im kundelka, niewiele sobie jednak z tego robiła, jedynie w odmętach umysłu zapisując sobie na przyszłość jego (jej?) imię.
Twój kolega, prócz iluzji ponuraka dostał w pakiecie podwójnego pecha ― Ostrożnie powiodła palcem po odnalezionym i nieznacznie zniekształconym hagalaz. Wnikliwie przyjrzała się zręcznie wkomponowanemu w prawą, pionową linię wunjo. Mruknęła coś pod nosem, z cichą aprobatą. Niespecjalnie złożona, lecz czysta robota. ― Finite Incantatem ― ponowiła zaklęcie, po czym cierpliwie przyglądała się blednącemu znamieniu.
Zamrugała, trochę wybita z toru runicznej analizy przez pytanie. ― Z nim… ― Symbolicznie kopnęła trzeszczące drzewo, jakby Vic miał jakiekolwiek wątpliwości o kim mówi. ― nie, o ile nie dał wycisnąć z siebie więcej krwi. ― Ponownie rzuciła okiem na przedramienia oprycha, tym razem nie doszukując się na nich run - lecz śladów po cienkim nacięciu. Dbanie o przyszłe bezpieczeństwo familii nie należało do jej działki i nie zamierzała dobrowolnie rozpoczynać śledztwa, w jakim to rowie czy spelunie Omyk dał sobie niepostrzeżenie upuścić krwi - to szybkie zerknięcie nie kosztowało ją jednak wiele. Podobnie jak kolejne słowa. ― Jeśli zależy ci na uszach… ― sucho zażartowała odparła. ― Przekaż szefowej, by zorganizowała rutynowe kontrole. Na pewno macie kogoś na tyle udolnego, by porzucać trochę Hexa Revelio. A jak coś wyłapiecie, zwiążcie to i dajcie znać. Tylko może nie przez Damoclesa, o mało co nie rozbił nam witryny w Borgin&Burke. Znowu ― rzuciła już lżejszym tonem.

rzuty, bom motyla noga i zgubiłam poprzednie
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Pokój dzienny [odnośnik]01.05.24 13:03
Kiedyś ciekawiła go praca łamaczy klątw. Dawne zainteresowanie zdawało się jednak należeć do innego czasu, do innego życia, jakby jego epizod pracy w Ministerstwie Magii w roli brygadzisty, a chwilę obecną, oddzielała jakaś nienaruszalna granica dzieląca jego byt na dwoje. Tamten-Victor lubił interesować się innymi zawodami, lubił wiedzieć, choćby dla własnej wygody. Obecny Victor skupiał się przede wszystkim na pilnowaniu własnego nosa i trywialnej woli przeżycia w świętym spokoju.
Skinął krótko głową. Nie miał zamiaru jej poganiać ani interweniować – jak na jego gust, mogłaby tu siedzieć nawet do wieczora, byleby stwierdziła jakie gówno namieszało Omykowi pod kopułą i czy da się go z tego wyleczyć. Doceniłby także rozszerzoną wypowiedź, wskazanie możliwych przeciwzaklęć czy innych rutynowych sprawy, które mogłyby zapobiec powtórce. Doceniłby też szybki wyrok. “Tak, przeżyje” albo “nie, lepiej ukręcić mu łeb”. W zasadzie ten szybki wyrok doceniłby najbardziej, wydawał mu się najbardziej klarowny.
Zajebiście – burknął, gdy padła pierwsza diagnoza. – Czyli co, dwie klątwy na raz? Tak się da? – Zmarszczył brwi, wyraźnie niepocieszony nową informacją. Gdzie ten cymbał się włóczył i czemu dał sobie nałożyć jakieś znaki? Przecież nie był pierwszym-lepszym popychadłem, umiał sobie radzić, a tymczasem siedział przywiązany do krzesła jak byle kundel chory na wściekliznę.
Co za gówno.
Worka krwi nie wytropię – uniósł bezwiednie dłoń, przeczesał włosy. – Kiedy oprzytomnieje na tyle, żeby gadać z sensem? Może sam coś powie.
Uśmiechnął się kątem warg – doceniał dobrego suchara – ale uśmiech ten miał w sobie jakiś paskudny, złowrogi urok, wyjątkowo dobrze rezonujący z całą tą kamienicą i Nokturnem. Victor skinął głową, odnotował w pamięci zalecenia. Ależ Mary będzie, kurwa, kręcić nosem.
Przekażę – obiecał i zaraz westchnął. Co ten ptak znowu odjebał? – Przepraszam za niego. Nigdy nie sądziłem, że będę mieć niedojebaną sowę – dodał i parsknął krótko, jakby z niedowierzaniem. W zasadzie, Damocles ze swoim brakiem piątej klepki wyjątkowo dobrze wpisywał się w rodzinę Vale’ów. Każdemu z nich na swój sposób jej brakowało.
Omyk szarpnął się na krześle; Petryficus chyba powoli przestawał działać, ale Victor tylko sięgnął po nóż przy pasku i rąbnął kolegę w podstawę potylicy. Głowa bandziora momentalnie opadła na pierś. Nie miał ochoty się z nim szarpać, nie teraz. Potem zawlecze gada na dół, do głównej izby w której zbierała się Familia.
Stawka taka jak zawsze? – zagadnął Gudrun, gdy schował nóż. – Płatne teraz, czy później?
Jeśli teraz, to czekała ich jeszcze mała wycieczka do Hala i jego bezcennego archiwum i kasy, ale to nie był problem. Z Halem nigdy nie było problemu.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Pokój dzienny [odnośnik]20.06.24 23:51
Klątwa, ale z modyfikatorem ― mechanicznie odparła, odgarniając tłuste strąki włosów z karku Omyka. Kątem oka zerknęła na Vica. Trochę już poodbezpieczała przy nim ruder po zawziętych czarnoksiężnikach i pozdejmowała świństw z familijnych kompanów, nie miała jednak pojęcia, na ile rzucane przez nią terminy były dla niego zrozumiałe, a na ile jawiły mu się jedynie jako specjalistyczne bełkot. ― Wkomponowaną runą podrzędną z bonusowym świństwem ― po chwili dodała, nieznacznie się odsuwając i stuknąwszy palcem w już pociemniałe, wyryte w skórze znamię. Ostrożnie, choć stanowczo przycisnęła je i rozciągnęła między palcami, tak by różnice między odcieniami kolejnych linii oraz niewielka kreseczka, zaburzająca wzór idealnego „N”, którym hagalaz zazwyczaj było, stały się widoczniejsze. ― Dwie pełnoprawne klątwy na raz mogłyby się zacząć żreć, mało komu chce się bawić w coś takiego. ― Wzruszyła ramionami, puszczając naciągniętą skórę i kończąc swój krótki wykładzik. Nastała już najwyższa pora na przejście do rzeczy.
Wzięła cichy, głębszy wdech. Przyszłe kurze łapki się pogłębiły. Bladoniebieskie oczy błysnęły, chłodnym i statecznym, ale jednak zapałem.
Nic nie zakorzeniało Gudrun w rzeczywistości równie skutecznie co klarowne zlecenie oparte na cierpliwym rozsupływaniu wpierw runicznych, później zaś czarnomagicznych splotów. Konkretne zadanie, systematycznie pokonywane krok po kroku przeszkody, już wyryte w pamięci mięśniowej zaklęcia, samoistnie synchronizujący się umysł, mowa, ciało i magia. Nie musiała ani świadomie sięgać do lekcji z przeszłości, ani zamartwiać się przyszłością. Była tylko tu i teraz. Równocześnie niesłychanie czujna - losowe, znienawidzone w każdej innej dziedzinie życia niespodzianki czyhały za każdym rogiem, wymuszając na niej skrajną uważność - oraz oderwana od otoczenia - liczyły się runy, liczyły się kolejne rzucane przez Vica strzępki danych, reszta świata równie dobrze mogła walić im się na głowy, nie obruszyłoby jej to. Podobnie jak oprychów w trakcie roboty nie ruszał płacz dziecka, choćby bliźniaczo podobny do szlochu zaginionego brata. Jak złodziei nie obruszał fakt, że skradziony pierścień wyglądał identycznie co ostatnia pamiątka po zmarłej babci. Na Nokturnie, ulicy plugastwa, gdzie każdy walczył o swoje i wszystko musiało być po coś, w innym przypadku stając się jedynie śmiertelnym zbędnym balastem, porzucanie wspomnień i nadziei w imię przydatności, w imię przeżycia przychodziło ludziom naturalnie. Przynosiło nawet swego rodzaju, okraszoną gorzkimi uśmiechami i suchymi żartami, ulgę.
Daj mu odespać i się napić. ― Ostatni raz rzuciła okiem na kark spętanego oprycha, po czym szybkim ruchem skryła różdżkę. ― Wody ― dodała, podnosząc wzrok na Victora. Trudno powiedzieć czy w ramach żartu, czy naprawdę sądziła, że Vic w celu rozplatania języka wpadłby na pomysł napojenia poturbowanego Omyka jakimś bimbrem. ― Pewnie będzie trochę skołowany, ale powinien wszystko pamiętać i składnie gadać.
Delikatnie kiwnęła głową, gdy Vic bez ogródek grzmotnął kompana. Bardzo efektywny sposób na zesłanie go w ramiona Morfeusza. Od niechcenia machnęła ręką, na znak, że przeprosiny zostały przyjęte. ― Lepsza niedojebana sowa, niż niedojebany kompan ― luźno odmruknęła, kątem oka zerknąwszy na Omyka luźno zwisającego na uwięzi.
Tak. Teraz ― rzeczowo odparła. Familia może i nigdy nie zalegała jej z zapłatą, nie zamierzała jednak ryzykować. Na początku kariery wystarczająco dużo oprychów, znikało po wypełnionym zleceniu jak kamień w wodzie. Oczywiście wraz z wypłatą.
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Pokój dzienny [odnośnik]10.09.24 17:49
Przyjrzał się runie z zawodowym sceptycyzmem wobec tropu, ale nie podważył jej słów. Skoro taka była diagnoza – wierzył na słowo. Gudrun nie raz już dowiodła swojej wiedzy i wartości, wiedział – w zasadzie pół Familii wiedziało – że można było na niej polegać. Rzadka to była cecha, rzadko można było kogoś zamknąć w ramach tego określenia; szczególnie tutaj. Szczególnie na Nokturnie.
Rozumiem – mruknął, skinął głową. Dwie klątwy brzmiały jak coś skomplikowanego, natomiast Omyk był niezbyt istotnym pionkiem; ewentualne komplikacje byłyby stratą środków, energii i rzyzykiem w planie kawalarza, który miał na tyle jaj by uderzyć w panoszacą się po Alejach grupę typów spod ciemnej gwiazdy. Victor uniósł kącik ust w cierpkim półuśmiechu. Wiedział, czego teraz zażąda Mary i ani trochę mu się to nie podobało. Dość miał już jebania się w gównie po łokcie tylko dlatego, że ktoś jej zalazł za skórę.
Myśl – kłująca, nieprzyjemna – zaklinowała się gdzieś pod mostkiem, nie dając mu spokoju. Gryzł się nią jeszcze jakiś czas podczas gdy Gudrun zajmowała się obezwładnionym Omykiem.
Ile minie czasu zanim ktoś dopierdoli się do niego? Kiedy skończy jak Omyk, bo komuś uwidzi się na cel? Nigdy nie szukał miejsca w Familii, a fakt, że zagrzał tu stołek na dłużej był w dużej mierze dziełem przypadku i wygodnictwa. Mary przyciągała do siebie ludzi z dna, potrafiła złapać ich za mordy i utrzymać w szeregu, ale jej zlecenia były coraz dziwniejsze, a humorki coraz bardziej pojebane. Ile jeszcze tu wysiedzi? Kiedy straci cierpliwość? W dobie wojny wielu miałoby dla niego pracę, począwszy od tych całych Rycerzy, na dalszym rynsztoku kończąc.
Victor parsknął bezgłośnie. Nawet u jebanych Averych znalazłby robotę z doświadczeniem brygadzisty.
Skinął ponownie głową. Dać chujowi odpocząć, potem woda. Wykonalne.
Świetnie. Nie mam ochoty bawić się w staranne wyciąganie z niego całej tej historii. Może nawet sam skojarzy gdzie pozwolił sobie upuścić krwi – burknął, oglądając się na siedzącego w kącie psa. Czasami mu zazdrościł – jego największym zmartwieniem była pusta micha i ewentualnie nuda, nic więcej. Żadnych niedojebanych akcji, żadnej wojny, żadnej rodziny.
Gdy Gudrun potwierdziła chęć odbioru zapłaty w tym momencie, Victor wsunął dłonie do kieszeni i po prostu ruszył do wyjścia. Nie oglądał się za siebie, po krokach rozpoznawał, że klątwołamaczka podąża tuż za nim; zresztą, w piwnicy Hala była już tyle razy, że pewnie sama znalazłaby drogę bez większego problemu. Szybko i energicznie zbiegł po schodkach, minęli pierwsze piętro, potem parter, w końcu otoczył ich półmrok piwnicznych pomieszczeń.
Victor pchnął barkiem ciemne drzwi pozbawione klamki.
Hal? – odezwał się pierwszy. W głębi pomieszczenia wypełnionego regałami aż po sam sufit zapłonęła pojedyncza lampka, a powietrze wypełnił zapach skóry i naprawdę brudnych pieniędzy. – Wyskakuj z hajsu, musimy zapłacić Gudrun za robotę.
Archiwista wyjrzał zza regału, zmierzył ich obu podejrzliwym spojrzeniem. Nic nie powiedział.
Trochę to potrwa – burknął Victor. – Ostatnio jest jakiś nie w sosie.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Pokój dzienny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach