Morsmordre :: Devon :: Plymouth
Stocznia
AutorWiadomość
Stocznia
Przed wojną Devonport był pulsującym sercem społeczności klas robotniczych. Stanowił on nie tylko źródło pracy, ale również symbol wytrwałości i determinacji lokalnych mieszkańców. Wytężona praca robotników, zarówno wewnątrz hali produkcyjnej, jak i na nabrzeżu, była widocznym wyrazem dążeń do odbudowy i podniesienia życia społeczności, zwłaszcza dziś, w okresie wojennych zniszczeń. Teraz, choć stocznia funkcjonuje w skromnych warunkach, cieszy się uznaniem ze strony społeczności. Szereg wielkich kadłubów statków unoszących się nad nabrzeżem zdarza się coraz rzadziej, ale produkowane tu mniejsze statki nadal tworzą charakterystyczny krajobraz, odzwierciedlający upór ludzi pracujących nad odbudową kraju.
Zdecydowanie nie czuł się w stoczni jak u siebie. Tak po prawdzie to chuja wiedział o statkach. W Dolinie Godryka nie było przecież portu, a w Idaho czy w Arkansas nie było przecież dostępu do oceanu, czy morza. Na rzekach wprawdzie pływały łódki, ale Bennettowi chyba nigdy nawet nie zdarzyło się prowadzić sprawy powiązanej z takową. A tu proszę, pierwszy pełny miesiąc w rodzinnym kraju i już musi się po tych portach pałętać. Znał kilka pirackich słów z książek, które czytał jako dzieciak, ale szczerze mówiąc, gdyby ktoś kazał wskazać mu sterburtę, pewnie pokazałby maszt.
Słońce powoli chyliło się już ku zachodowi. Bennett odziany raczej przeciętnie, z prostym kapeluszem na głowie, rozglądał się po okolicy. Nie było tu wcale zbyt tłoczno. O tej godzinie większość kończyła już pracę, udając się na spoczynek. W stoczni znajdowało się jednak kilka statków rybackich. Roger zatrzymał się przy nich, kładąc rękę na biodrze.
Czy to któryś z nich był wykorzystywany przez tę cholerną metamorfomaginię? Być może. Z jego informacji wynikało, że kobieta miała jakieś wtyki wśród okolicznych rybaków, prawdopodobnie jeden z nich był jej mężem, choć nie miał pewności. Dziś jednak widział, jak po okolicy szwenda się jej zgraja. Śledził ich i z tego, co podsłuchał, wynikało, że wybrała się w głąb lądu po kolejną ofiarę. Nim wróci, chciał mieć pewność, z których statków dokładnie korzysta. Być może za tę część śledztwa nikt mu w tej chwili nie płacił, ale był przecież stróżem prawa. Może obecnie niezatrudnionym i pracującym na własną rękę… Nie mógł jednak odpuścić osobie, która od dłuższego czasu oszukiwała innych.
Ech, tak bardzo przydałby mu się jakiś współpracownik. Choćby i młody, jakiś szczyl, którego mógłby nauczyć fachu… Tylko jak w tym momencie by mu zapłacił. Na to jeszcze nie wpadł. Najpierw musiał sam rozkręcić swoje znajomości.
Wtem do uszu Rogera dotarł jakiś dźwięk. Bennett zmarszczył brwi, jednak poza tym zachowywał się normalnie. Ruszył powoli, jakby był turystą podziwiającym statki. Nic nie wiem, ja tu tylko przechodzę; wszak jest piękny, ciepły wieczór. Miał chyba prawo cieszyć się słonym zapachem wody i podziwiać zbliżający się coraz bardziej zachód słońca, prawda?
Jego ręka powędrowała jednak w stronę ukrytej w kieszeni różdżki. Wyciągnął ją sprawnym ruchem, wciąż jednak trzymał opuszczoną.
– Homenum revelio – szepnął cicho, aby sprawdzić, kto w ogóle w tej okolicy teraz się znajduje.
Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers
staring into river,
wind that blows your feathers
Ostatnio zmieniony przez Roger Bennett dnia 05.11.23 12:28, w całości zmieniany 1 raz
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roger Bennett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
W przeciwieństwie do Rogera, Thalia wychowywała się nad morskimi wybrzeżami, do których często uciekała kiedy tylko życie wydawało się nieco gorsze albo, jakkolwiek mogła zgadnąć, znajdował się tam ktoś, kto gotowy był opowiedzieć jej o jego ostatnim rejsie. Wolała kołyszące się fale nad kolejną dramatyczną lekcją o zachowaniu się albo łajaniu jej za kolejny wypadek, większość w których nawet nie brała udziału.
Życie oczywiście szybko zweryfikowało jak ciężka jest cała praca, a klątwa, którą nosiła ze sobą przez to, że odważyła się być kobietą pływającą na statku, była dowodem na to, że niektórych rzeczy społeczeństwo nie chciało zaakceptować, i chociaż czasem żałowała, że ujawniła swoją prawdziwą postać, tak nigdy nie żałowała wypłynięcia na morze. Było coś uspokajającego w chaosie.
Praca jednak nie kończyła się poza pokładem i nawet w takich wypadkach musiała pilnować się, aby jednak móc wykonać dalej zadania – te bardziej legalne, jak i te mniej. Chociaż nie robiła nic, co w ogólnym rozrachunku by kogoś krzywdziło (a nawet byłaby skłonna wykłócać się, że okradanie złodziei też nie było najgorszym rozwiązaniem na prowadzenie biznesu, skoro tak niewiele rzeczy dało się teraz i wcześniej legalnie załatwić), tak pewnie rząd nieprzychylnie patrzyłby na kradzieże które nie były wykonywane w jego imieniu. Musiała więc zachować ostrożność, na ten moment czekając jeszcze z ewentualną przemianą, nie będąc jeszcze w spokoju oraz pozycji na to, żeby zmienić się w kogoś bez ciekawskich oczu dookoła.
Wydawało jej się, że porusza się w miarę cicho, ale być może to właśnie sprawiło, że całkowicie skupiła się na drodze zamiast na otoczeniu, wychodząc spod cienia statku i skręcając ostro, tylko po to aby wpaść na mężczyznę, czołem uderzając o jego ramię (a może to był łokieć, ciężko było stwierdzić bo wszystko działo się tak nagle, że nie umiała dojrzeć co dokładnie się zadziało) przez co zatoczyła się do tyłu, utrzymując równowagę ale potrząsając burzą rudych loków jakby właśnie trafiło ją zaklęcie konfundujące.
- Przepraszam… - udało jej się wymamrotać w krótkiej chwili, a przynajmniej dopóki ostrość wzroku i spojrzenie dookoła nie zorientowały jej, w jakiej znajduje się sytuacji. Nie poznawała mężczyzny jako marynarza, ewidentnie więc spacerował oglądając okolice. – Piękne są, prawda? – Brodą wskazała na statki, nie do końca wiedząc, czemu kontynuuje rozmowę z nieznajomym mężczyzną, ale chyba po to, aby jakoś zeszło z niej to dziwne uczucie.
Życie oczywiście szybko zweryfikowało jak ciężka jest cała praca, a klątwa, którą nosiła ze sobą przez to, że odważyła się być kobietą pływającą na statku, była dowodem na to, że niektórych rzeczy społeczeństwo nie chciało zaakceptować, i chociaż czasem żałowała, że ujawniła swoją prawdziwą postać, tak nigdy nie żałowała wypłynięcia na morze. Było coś uspokajającego w chaosie.
Praca jednak nie kończyła się poza pokładem i nawet w takich wypadkach musiała pilnować się, aby jednak móc wykonać dalej zadania – te bardziej legalne, jak i te mniej. Chociaż nie robiła nic, co w ogólnym rozrachunku by kogoś krzywdziło (a nawet byłaby skłonna wykłócać się, że okradanie złodziei też nie było najgorszym rozwiązaniem na prowadzenie biznesu, skoro tak niewiele rzeczy dało się teraz i wcześniej legalnie załatwić), tak pewnie rząd nieprzychylnie patrzyłby na kradzieże które nie były wykonywane w jego imieniu. Musiała więc zachować ostrożność, na ten moment czekając jeszcze z ewentualną przemianą, nie będąc jeszcze w spokoju oraz pozycji na to, żeby zmienić się w kogoś bez ciekawskich oczu dookoła.
Wydawało jej się, że porusza się w miarę cicho, ale być może to właśnie sprawiło, że całkowicie skupiła się na drodze zamiast na otoczeniu, wychodząc spod cienia statku i skręcając ostro, tylko po to aby wpaść na mężczyznę, czołem uderzając o jego ramię (a może to był łokieć, ciężko było stwierdzić bo wszystko działo się tak nagle, że nie umiała dojrzeć co dokładnie się zadziało) przez co zatoczyła się do tyłu, utrzymując równowagę ale potrząsając burzą rudych loków jakby właśnie trafiło ją zaklęcie konfundujące.
- Przepraszam… - udało jej się wymamrotać w krótkiej chwili, a przynajmniej dopóki ostrość wzroku i spojrzenie dookoła nie zorientowały jej, w jakiej znajduje się sytuacji. Nie poznawała mężczyzny jako marynarza, ewidentnie więc spacerował oglądając okolice. – Piękne są, prawda? – Brodą wskazała na statki, nie do końca wiedząc, czemu kontynuuje rozmowę z nieznajomym mężczyzną, ale chyba po to, aby jakoś zeszło z niej to dziwne uczucie.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Skuteczne zaklęcie dało Rogerowi ogólny ogląd stoczni. Widział wokół kilka rozświetlonych sylwetek, głównie ukrytych w statkach. Nie wydawało mu się, aby ktokolwiek zachowywał się w podejrzany sposób. Sylwetki nie były skulone i raczej wyglądały na takie zajęte pracą. Cóż, czego się spodziewał? Przecież to nie tak, że ktoś tu dziś zaplanował jakiś atak…
Schował różdżkę do kieszeni, planując jak w naturalny sposób zagadać do kogoś na łodzi. Zdążył zrobić jeszcze kilka kroków, gdy rudowłosa kobieta zaczęła iść z naprzeciwka. Nie miał w planach się do niej odzywać, wiedząc doskonale, że na statkach pływają głównie mężczyźni i że było większe prawdopodobieństwo, że to właśnie ktoś taki będzie mógł naprowadzić go na odpowiedni trop. Miał zamiar po prostu przejść obok, ale ta niespodziewanie dla Bennetta zahaczyła o jego ramię.
– Och – mruknął, zaskoczony. – Nic się nie stało, nic pani nie jest? – spytał Roger. Nie uderzyła go mocno, a przynajmniej nie mocno z jego perspektywy, ale lepiej było zapytać. Nieznajoma miała płomiennorude włosy, bardzo charakterystyczne, należało nadmienić i choć detektyw był od niej wyższy, nie należała wcale do niskich. To przynajmniej mógł określić na pierwszy rzut oka.
Nie wydawało mu się jednak, aby miała coś więcej wspólnego ze statkami, być może poza mężem żeglarzem.
– Tak, są – powiedział bez szczególnego przekonania, już mając zamiar iść dalej (zwłaszcza że z jednego ze statków ktoś wyszedł; chyba mężczyzna, może on wiedziałby coś więcej?), ale coś go tknęło. Jakby przeczucie, wykraczające poza prostą, stereotypową myśl, że kobieta nie może pływać na statkach. – Chociaż się no… nie znam. Pani jest stąd? Tak po prawdzie… szukam kogoś – powiedział.
Choćby naprawdę się postarał, chyba niebyły w stanie rozpływać się nad statkami. Oczywiście jako chłopiec przeżył fazę miłości do zabawkowych żaglowców i nawet wyobrażał sobie siebie jako kapitana jednego z nich, otoczonego wierną załogą, plądrującego statki niewdzięcznych piratów, przywracając w ten sposób morską sprawiedliwość, jednak to był przecież tak dawno. Od lat nieszczególnie się nimi interesował i trudno było powiedzieć, aby wzbudzały w nim jakieś gwałtowniejsze porywy serca. Zwłaszcza że morska podróż ze Stanów do Anglii wcale do najprzyjemniejszych dla Bennetta nie należała.
Schował różdżkę do kieszeni, planując jak w naturalny sposób zagadać do kogoś na łodzi. Zdążył zrobić jeszcze kilka kroków, gdy rudowłosa kobieta zaczęła iść z naprzeciwka. Nie miał w planach się do niej odzywać, wiedząc doskonale, że na statkach pływają głównie mężczyźni i że było większe prawdopodobieństwo, że to właśnie ktoś taki będzie mógł naprowadzić go na odpowiedni trop. Miał zamiar po prostu przejść obok, ale ta niespodziewanie dla Bennetta zahaczyła o jego ramię.
– Och – mruknął, zaskoczony. – Nic się nie stało, nic pani nie jest? – spytał Roger. Nie uderzyła go mocno, a przynajmniej nie mocno z jego perspektywy, ale lepiej było zapytać. Nieznajoma miała płomiennorude włosy, bardzo charakterystyczne, należało nadmienić i choć detektyw był od niej wyższy, nie należała wcale do niskich. To przynajmniej mógł określić na pierwszy rzut oka.
Nie wydawało mu się jednak, aby miała coś więcej wspólnego ze statkami, być może poza mężem żeglarzem.
– Tak, są – powiedział bez szczególnego przekonania, już mając zamiar iść dalej (zwłaszcza że z jednego ze statków ktoś wyszedł; chyba mężczyzna, może on wiedziałby coś więcej?), ale coś go tknęło. Jakby przeczucie, wykraczające poza prostą, stereotypową myśl, że kobieta nie może pływać na statkach. – Chociaż się no… nie znam. Pani jest stąd? Tak po prawdzie… szukam kogoś – powiedział.
Choćby naprawdę się postarał, chyba niebyły w stanie rozpływać się nad statkami. Oczywiście jako chłopiec przeżył fazę miłości do zabawkowych żaglowców i nawet wyobrażał sobie siebie jako kapitana jednego z nich, otoczonego wierną załogą, plądrującego statki niewdzięcznych piratów, przywracając w ten sposób morską sprawiedliwość, jednak to był przecież tak dawno. Od lat nieszczególnie się nimi interesował i trudno było powiedzieć, aby wzbudzały w nim jakieś gwałtowniejsze porywy serca. Zwłaszcza że morska podróż ze Stanów do Anglii wcale do najprzyjemniejszych dla Bennetta nie należała.
Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers
staring into river,
wind that blows your feathers
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Stocznia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Devon :: Plymouth