Yana Davina Iris Blythe
Nazwisko matki: Multon
Miejsce zamieszkania: okolice Blythburgh, Suffolk
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: poszukująca swojej ścieżki początkująca twórczyni talizmanów i biżuterii
Wzrost: 172 cm
Waga: 58 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: brązowe z zielonymi refleksami
Znaki szczególne: kręcone włosy, leworęczność, nieco kwadratowa szczęka
11 cali, sekwoja i sierść szczuroszczeta
Slytherin
Sroka
Martwe ciała bliskich
Zapach lasu, sosnowego igliwia, świeżej żywicy, polnych kwiatów, powietrza po burzy, starych książek, leśnych poziomek
Ona otoczona swoją rodziną znowu w komplecie
Wszystkim po trochu, ale najbardziej tworzeniem amuletów, geomancją, starożytnymi runami i poznawaniem nowych miejsc
Wygrywającym
Czasem latanie, plątanie się po różnych miejscach, przede wszystkim dłubanie przy talizmanach i poszukiwanie swojej drogi
Zależnie od nastroju
Sasha Kichigina
Dzieciństwo pachniało lasem, polnymi kwiatami, słodkimi perfumami matki i alchemicznymi odczynnikami, których nikłą wonią były przesycone ubrania ojca, a których zapach wnosił ze sobą, gdy pojawiał się w domu. Czując te zapachy do tej pory potrafiła wyraźnie przywołać z pamięci wspomnienia tamtych beztroskich czasów. Urodziła się w czerwcu 1938 roku jako czwarte i najmłodsze dziecko swoich rodziców, zaś imię otrzymała na cześć swojej babki, która miała rosyjskie korzenie i zmarła niedługo przed jej narodzinami, a która według powtarzanych jej później opowieści była utalentowaną czarownicą, co miało stanowić dobrą wróżbę dla nowo narodzonego dziewczęcia, które od pierwszych chwil życia dało się matce we znaki, gdy głośnym krzykiem oznajmiła swoją obecność na świecie.
Blythe’owie pielęgnowali tradycyjne czarodziejskie wartości i nie inaczej było z tą gałęzią rodziny. O byt rodziny dbał ojciec, uznany twórca biżuterii, talizmanów i amuletów, zaś matka poświęciła się całkowicie wychowywaniu dzieci, choć w wolnych chwilach oddawała się artystycznym pasjom. Pielęgnowano też czystość krwi i przekonanie o jej wyższości nad mugolską. Ku zadowoleniu rodziców Yana dość wcześnie okazała umiejętności magiczne, bo jeszcze przed trzecimi urodzinami, ale jej początkowe wybuchy magii pojawiały się nagle i pod wpływem emocji. Na szczęście dom tej gałęzi Blythe’ów znajdował się na uboczu, oddzielony od najbliższego miasteczka lasem, i postronne osoby rzadko zapuszczały się w jego okolice. Do czasu wyruszenia do Hogwartu głównymi towarzyszami Yany było więc starsze rodzeństwo czy kuzynostwo, ewentualnie dzieci ludzi, którzy przybywali czasem do jej ojca w interesach. Niczego więcej jednak nie potrzebowała, bowiem otaczający świat był wystarczająco ciekawy i rzadko dopadała ją nuda. A była dzieckiem ciekawskim, które wszędzie musiało zajrzeć i wszędzie wejść, i o wiele chętniej spędzała czas z braćmi niż ze starszą siostrą. Ku zgrozie matki uwielbiała wspinać się na drzewa lub chodzić po dachu, często obijała kolana, a także brudziła i targała sukienki. Zawsze stawiano jej za wzór najstarszą siostrę, Elię, grzeczną i poukładaną, ale typowo dziewczyńskie zabawy lalkami wydawały się zdecydowanie nudniejsze niż wycieczki do lasu z braćmi, wspinaczki na drzewa, balansowanie na szczycie dachu przybudówki w której mieściła się pracownia ojca, latanie na miniaturowej miotełce czy zaszywanie się na strychu i przeglądanie zawartości zakurzonych pudeł pełnych starych pamiątek, sfatygowanych ksiąg i innych szpargałów schowanych z widoku. Matka próbowała ją temperować i uczyć kobiecych umiejętności odpowiednich dla młodej czystokrwistej panienki, jednak hafty Yany zawsze były koślawe, a próby gry na skrzypcach bardziej przypominały odgłosy kota obdzieranego ze skóry niż piękne melodie grane przez Elię. To co robiła Yana, według matki zawsze było nie tak i powodowało przeciągłe westchnienie i przewrócenie oczami, dlatego kiedy ktoś przybywał z wizytą, to jej siostra miała za zadanie prezentować swoje umiejętności i umilać gościom czas, zaś najmłodsza latorośl miała po prostu być grzeczna. Na szczęście jej uroda i pewien urok osobisty pomagały w stwarzaniu dobrych pozorów, gdy wymagała sytuacja potrafiła się zachować stosownie do swojego pochodzenia i wychowania, i na ogół udawało jej się nie podpaść mamie.
To ojciec był bardziej pobłażliwy, być może przez wzgląd na to, że Yana była najmłodsza z czwórki dzieci i przez to nie wymagał od niej tyle, co od starszej trójki, wybaczał to, że nie była tak cicha i ułożona jak jej siostra, tym bardziej, że kiedy każde ze starszych dzieci trafiło już do Hogwartu, pozostała tylko ona, jeśli nie licząc okresów wakacji czy ferii świątecznych. To on wpadł też na pomysł, jak najskuteczniej powściągnąć temperament najmłodszego dziecka. Pewnego dnia, kiedy wyjątkowo paskudna pogoda zmusiła Yanę do pozostania w domu, a miało to miejsce może kilka miesięcy przed otrzymaniem listu z Hogwartu, zabrał ją po raz pierwszy do swojej pracowni i pokazał niesamowite bogactwo minerałów, metali i innych materiałów niezbędnych do tworzenia biżuterii, a także talizmanów, choć miały minąć lata, nim stworzy coś swojego. Póki co głównie przyglądała się, słuchała opowieści ojca i podawała mu różne rzeczy, chłonąc wiedzę, która wydawała się ciekawsza niż to, co z różnym skutkiem wpajała jej matka.
Trzepot skrzydeł sowy rankiem w dzień jej jedenastych urodzin zwiastował list z Hogwartu, do którego miała wyruszyć śladem starszego rodzeństwa. Do tej pory jedynie towarzyszyła im podczas zakupów na Pokątnej, czy wraz z rodzicami odprowadzała ich na pociąg do szkoły, ale teraz po raz pierwszy miała udać się tam wraz z nimi. Wreszcie doczekała zakupu własnej różdżki (a choć wcześniej zdarzały jej się próby podbierania różdżki brata będącego najbliżej jej wiekiem, to nie była w stanie wykrzesać z niej nic więcej niż wiązki srebrzystych iskier), podręczników, a także innych niezbędnych rzeczy, które, spakowane w kufrze, zabrała ze sobą pierwszego września na spotkanie nowej, wielkiej przygody. To w pociągu zawarła pierwsze znajomości, a później, podczas ceremonii przydziału, wyświechtana Tiara przez chwilę zastanawiała się, czy umieścić ją w Domu Węża jak braci i ojca, czy może w Domu Kruka jak siostrę i matkę, ostatecznie jednak decydując się na tę pierwszą opcję i Yana dołączyła do braci przy stole Slytherinu. Odpowiadało jej to i dość szybko odnalazła się w nowym środowisku, wśród uczniów w większości czystokrwistych, co pasowało do wartości wyniesionych z rodzinnego domu. Do dzieci z rodzin mugoli czuła naturalny dystans, choć na tamtym etapie nie okazywała im jawnej wrogości, bardziej pochłonięta nauką oraz eksplorowaniem tajemnic tysiącletniego zamczyska. A zdecydowanie było tu co poznawać! Kiedy tylko nie była na lekcjach lub posiłkach, mogła godzinami przechadzać się korytarzami, dyskutować z postaciami na obrazach, poszukiwać tajemnych przejść czy interesujących przedmiotów. Przez pierwsze miesiące często się gubiła, ale później, w toku swej edukacji, poznała zamek prawdopodobnie lepiej niż większość rówieśników.
Jeśli chodzi o przedmioty, dość dobrze radziła sobie z obroną przed czarną magią i eliksirami, choć w przypadku tych drugich, nie stało się to od razu, bo na początku była w zbyt gorącej wodzie kąpana i zdarzało jej się dodać czegoś za dużo lub za szybko, albo zbyt gwałtownie zamieszać w kociołku i dopiero wyrobienie w sobie większej cierpliwości pozwoliło osiągnąć jakieś efekty. Na trzecim roku zainteresowały ją też starożytne runy, które właśnie wtedy pojawiły się jako przedmiot do wyboru, a mimo całej swojej fascynacji historią Hogwartu i różnymi starymi szpargałami, na lekcjach historii magii przysypiała, co było zasługą nauczyciela, który z nawet najciekawszego tematu potrafił zrobić usypiankę. Poza tym nie wchodziły jej do głowy daty wojen goblinów czy olbrzymów i wolała rozmyślać o ciekawszych sprawach. Dzięki swojej bystrości i ponadprzeciętnej spostrzegawczości w trzeciej klasie dołączyła też do drużyny quidditcha jako szukająca, co nie podobało się jej matce, w końcu kto to widział, żeby dziewczyna z dobrego domu siedziała okrakiem na kiju i uganiała się za latającymi piłkami, jednak quidditch pozwalał Yanie rozładować nadmiar energii. Kolejną rzeczą, która spędzała sen z powiek jej matce, było to, że Yana czasem bywała na bakier ze szkolnym regulaminem. Lubiła podkradać się w okolice Zakazanego Lasu, a gdy była trochę starsza upodobała sobie nocne wędrówki po zamku, który przecież w nocy wyglądał jeszcze bardziej niesamowicie i tajemniczo niż za dnia, poza tym odrobina ryzyka towarzysząca cichemu skradaniu się korytarzami skąpanymi jedynie w blasku księżyca budziła w niej rozkoszny dreszcz ekscytacji. Za którymś razem została na tym przyłapana, co skończyło się listem opiekuna domu do rodziców i niezadowoleniem matki, że jej najmłodsza latorośl nie potrafiła wyrosnąć z niektórych nawyków. Ale to nie tak, że Yana nie potrafiła się zachować, bo kiedy było potrzeba, potrafiła dopasowywać się do sytuacji i zachowywać adekwatnie do okoliczności i do tego, jak została wychowana. To, że czasem ulegała pewnym pokusom, to zupełnie inna sprawa, ale z wiekiem nieco się uspokoiła, wyrosła z bycia małą chłopczycą czy chęci robienia matce na przekór, choć w wakacje w wolnym czasie nadal wolała spędzać czas z braćmi w lesie, jeździć konno czy pływać w pobliskim jeziorze niż haftować lub grać na instrumentach. Była osobą chodzącą swoimi drogami niczym kot, nie lubiła nudy i odczuwała głód wiedzy i ciekawość świata, ale pamiętała o swoim pochodzeniu z szanowanej rodziny czystej krwi i nie zamierzała być czarną owcą. Była Blythe i była z tego dumna. Cóż poradzić, że miała trochę więcej charakteru niż jej matka czy mdła i do bólu poukładana siostra?
Lata mijały, jej starsze rodzeństwo po kolei opuszczało Hogwart i wkrótce role się odwróciły, pewnego dnia to oni ją odprowadzali, a tylko ona wyruszała pierwszego września do szkoły. W tamtym okresie, bliżej schyłku swej edukacji, miała już jednak na tyle ugruntowaną pozycję w rówieśniczej hierarchii, że nie czuła się samotna, miała znajomych głównie wśród innych Ślizgonów, niekiedy Krukonów. Koniec nauki był też czasem, kiedy większość młodych ludzi zastanawiała się nad swoją przyszłością, a Yana wciąż nie była pewna, co sama chciałaby robić. Pod tym względem była szalenie niezdecydowana, nie miała jednej sprecyzowanej wizji swojego życia, bo choć była osóbką inteligentną i ambitną, to nie było takiego jednego przedmiotu, w którym wybijałaby się szczególnie. Jej matka najchętniej widziałaby ją w roli dobrej żony jakiegoś dobrze sytuowanego czarodzieja czystej krwi z rodziny o podobnym statusie co Blythe’owie, ale Yanie nie spieszyło się do zamążpójścia i krzywiła się na myśl o tym, że miałaby spędzić resztę życia w kuchni czy przy dzieciach, kiedy świat wydawał się tak fascynujący, tylu rzeczy jeszcze nie miała okazji poznać i spróbować. Nie była na tyle zbuntowana żeby całkowicie wykluczać ewentualność przyszłego małżeństwa i dzieci, ale wolała, żeby było to raczej później niż prędzej, w końcu nie musiała wypełniać kobiecych obowiązków czystokrwistej czarownicy zaraz po szkole! Pewne było też to, że zdecydowanie nie widziała siebie w Ministerstwie Magii (za biurkiem umarłaby z nudów!), nie pociągało jej też uzdrowicielstwo, a mimo sympatii do latania i quidditcha nie chciała zostać profesjonalną zawodniczką, zresztą nawet ze szkolnej gry zrezygnowała jeszcze pod koniec szóstego roku z powodu niezgodności z kapitanem drużyny, który nie był zadowolony z jej gry na ostatnim, decydującym meczu. Mimo starań matki nie wykazywała też nigdy szczególnego talentu do żadnej ze sztuk pięknych (przyswoiła jedynie podstawy wiedzy na ich temat, a jeśli chodzi o praktykę, jako tako potrafiła rysować i rzeźbić w niewielkich przedmiotach), i w zasadzie najbardziej ciągnęło ją do zajęcia ojca, któremu często w wakacje pomagała, pod jego okiem zgłębiając wiedzę na temat alchemii, surowców ziemskich, ich pozyskiwania oraz innych niezbędnych komponentów, choć w tamtym momencie poszukiwała też innych możliwości, nie umiejąc się na nic w pełni zdecydować. Uważała że wiek nastoletni to jeszcze nie pora na żadne wiążące deklaracje, tym bardziej, że los niekiedy lubił sobie drwić z planów.
W końcu, w czerwcu 1956 roku, opuściła mury Hogwartu i wróciła do rodzinnego domu. Jej starsza siostra Elia była już wtedy mężatką, a bracia wyruszyli w świat, także szukając swoich ścieżek. Jej należąca do klasy średniej rodzina była na tyle dobrze sytuowana, że Yana nie musiała pilnie szukać stałego zajęcia i mogła dalej poszukiwać swojej drogi i próbować różnych rzeczy, szukając czegoś, co najbardziej ją porwie i zafascynuje. Niestety tuż przed jej ukończeniem szkoły miał miejsce wybuch anomalii, który dość mocno skomplikował pewne sprawy i tym samym opóźnił dalszą naukę, dając jej jednak więcej czasu do namysłu. Anomalie na długie miesiące pogrążyły kraj w chaosie, a jeden z ich wybuchów latem tego samego roku zabił jej matkę. Choć ich relacje nie były idealne, bo Yana trochę odbiegała od schematu idealnej, wymarzonej córki, to jednak dziewczyna przeżyła jej przedwczesne i tragiczne odejście. Dom stał się o wiele bardziej pusty i zaniedbany, gdy nagle zabrakło oddanej strażniczki domowego ogniska, a ojciec pogrążył się całkowicie w pracy i niemal nie wychodził z pracowni. Jedyną dobrą stroną tego nieszczęścia było to, że od Yany oddaliło się widmo rychłego zamążpójścia, którego tak pragnęła dla niej matka, i zyskała więcej czasu na poszukiwanie swojej ścieżki. Była to jednak zaledwie pierwsza z tragedii, które miały dotknąć jej rodzinę wraz z pogarszaniem się sytuacji w czarodziejskim świecie.
Niedługi czas po śmierci matki dość spontanicznie zaczęła ministerialny kurs alchemiczny, który porzuciła jednak po kilku miesiącach, bo bardziej niż tworzenie mikstur leczniczych pociągała ją alchemia w ujęciu tworzenia talizmanów, choć rzecz jasna podstawy eliksirotwórstwa też poznała i w razie potrzeby była w stanie przyrządzić podstawowe medykamenty czy eliksiry użytkowe. Krótko po tym zastanawiała się też nad rozpoczęciem kształcenia na runistkę, by lepiej opanować starożytne runy i ich możliwości, ale ostatecznie nie zrealizowała tego zamierzenia, choć zdążyła liznąć trochę wiedzy podczas przygotowań. Być może to kwestia słomianego zapału, albo zbyt mocno pochłonęło ją życie po anomaliach. Korzystając z dorosłości i tego, że po ustaniu anomalii mogła znowu czarować i teleportować się, chętnie zwiedzała rozmaite zakątki kraju, nie raz znikając z domu na całe dnie, już bez dyszącej w kark niezadowolonej matki. Czasem wracała z tych wypadów z rozmaitymi minerałami i skałami, które przy odrobinie wytrwałej pracy można było zmienić w ładną błyskotkę bądź talizman. Marzyły jej się dalsze podróże, poznawanie innych zakątków świata i kultur, ale to już nie było takie proste dla młodej, samotnej dziewczyny która tak naprawdę nie znała prawdziwego życia, więc póki co pozostawało w sferze marzeń i snutych w zaciszu umysłu planów, które nie miały wielkich szans realizacji.
Nie działo się dobrze, i nawet koniec anomalii wcale nie oznaczał powrotu spokoju i normalności. Społeczeństwo polaryzowało się i trudno było zachować neutralność i udawać, że nic się nie dzieje. Pochodząca z czystokrwistej rodziny o antymugolskich poglądach Yana zawsze identyfikowała się z tymi wartościami, ale nigdy nie była radykalna i w Hogwarcie raczej nie uczestniczyła w dręczeniu uczniów mugolskiego pochodzenia, zazwyczaj zadowalając się chłodnym dystansem i zajmowaniem ciekawszymi sprawami (choć czasem oczywiście zdarzały się konflikty z niektórymi bezczelnymi Gryfonami). Było dla niej oczywiste, że czysta krew jest lepsza od nieczystej (choć akceptowała też czarodziejów półkrwi nie przejawiających jawnych promugolskich sympatii, w końcu mieszańcy stanowili większość społeczeństwa i nie każdy miał rodzica mugola), a ideologia powszechnej równości wydawała jej się czymś niebezpiecznym dla magicznego świata, ale miała nadzieję, że w końcu wszystko się uspokoi. Nie uspokoiło, a nad krajem zawisło widmo wojny pomiędzy zwolennikami czystości krwi i czarodziejskiej tradycji, a zwolennikami równości i bratania się z mugolami.
Duży wpływ na kształtujące się poglądy Yany bez wątpienia miały kolejne nieszczęścia w rodzinie. Początkiem 1958 roku, pewnej nocy rozpasana mugolska tłuszcza urządzająca polowanie na czarownice spaliła dom, w którym mieszkała jej siostra wraz z mężem i małym synkiem. Jeden z braci Yany pod wpływem tego zdarzenia znacznie się zradykalizował i zaczął znikać na całe dnie, a kilka miesięcy później do rodzinnego domu dotarła wieść, że zginął w starciu z promugolskimi rebeliantami. Tym sposobem Yana w krótkim czasie straciła kilkoro członków bliskiej rodziny i została na świecie tylko z ojcem i jednym bratem. Nigdy nie lubiła mugoli, mugolaków i ich miłośników, ale po tych zdarzeniach uświadomiła sobie, że to przez nich straciła bliskich, to przez nich jej rodzina już nigdy nie będzie w komplecie – a mimo dawnych niezgodności z matką czy siostrą, od których pod pewnymi względami odstawała i nie potrafiła być taka sama jak one, była zżyta z bliskimi i kochała każdego z nich.
Przez te wszystkie zawirowania i trudności musiała szybciej dorosnąć, przewartościować swoje podejście do wielu spraw, zejść z obłoków na ziemię, a także zrezygnować z samotnych wypadów w miejsca, które mogły już nie być tak bezpieczne jak kiedyś. Nie miała stałego zajęcia, nie pracowała dla żadnej magicznej instytucji, jak przystało na niezamężną pannę z dobrego domu pozostawała głównie na utrzymaniu ojca, a także pod jego okiem wciąż doskonaliła się w wytwarzaniu biżuterii, talizmanów i amuletów, korzystając z wiedzy zdobytej w Hogwarcie, a także na przerwanych kursach, które może nie przyniosły jej przysłowiowego papieru, ale dały wiedzę, którą mogła wykorzystać. Wytrwale tworzyła zarówno ozdobne błyskotki, które z każdą kolejną stworzoną rzeczą wychodziły coraz lepiej, zwłaszcza gdy udoskonaliła swoje umiejętności w rzeźbieniu, jak i talizmany oraz amulety posiadające magiczne właściwości. Brakowało jej jeszcze sporo do poziomu mistrzostwa w tej sztuce, ale z biegiem czasu radziła sobie coraz lepiej, drobnymi zleceniami zarabiając na swoje przyjemności, by nie musieć być zależną tylko i wyłącznie od ojca czy ostatniego żyjącego brata. Czas miał pokazać, czy pozostanie na tej drodze, czy może pewnego dnia porwie ją coś innego. Wciąż była młoda, targana wątpliwościami i w krótkim czasie doświadczyła wiele, a nie wiadomym było, kiedy i jak to wszystko się skończy.
By wyczarować patronusa zazwyczaj myśli o dobrych chwilach ze swojej przeszłości, związanych ze spędzaniem czasu z rodzeństwem, nauką umiejętności pod okiem ojca, bądź latami w Hogwarcie, które były czasem beztroski, przygód i odkrywania siebie.
-->
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 8 | +2 (różdżka) |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | +3 (kość) |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 15 | +3 (różdżka) |
Sprawność: | 7 | 0 |
Zwinność: | 10 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | II | 10 |
Geomancja | II | 10 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne Runy | II | 10 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Skradanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Sztuka (rysunek) | I | 0.5 |
Sztuka (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (tworzenie) | I | 0.5 |
Tworzenie biżuterii | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Jazda konna | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 1 |
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:43, w całości zmieniany 1 raz
[22.11.23] Lipiec/sierpień
[27.11.23] Zdobycie Osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD
[04.12.23] Wydarzenie: Końca świata dziś nie będzie +50PD
[11.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +30 PD
[15.12.23] Zwrot środków +50PD
[28.12.23] Wykonywanie zawodu I (sierpień-listopad); +15 PD
[16.07.24] Zdobycie osiągnięć: Na głowie kwietny ma wianek, Złoty Myśliciel I, Dojrzały Mors I; +90 PD
[20.08.24] Zdobycie osiągnięcia: Złoty Myśliciel II
[27.10.24] Zdobycie osiągnięcia: Weteran I +100 PD
[18.11.24] Spokojnie jak na wojnie - Do pracy rodacy!: +50 PD