Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki
HISZPANIA - 4-9 sierpnia 1958
AutorWiadomość
Manannan i Melisande Travers zgodnie ze zrodzonym dość spontanicznie pomysłem postanawiają wyrwać dla siebie ostatnie dnie zawieszenia broni wyruszając w podróż zaproponowaną i zaplanowaną przez Manannana.
opłacone
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 18.12.23 20:41, w całości zmieniany 1 raz
Zapomniał. Kiedy następnego dnia po śniadaniu zapytała kiedy powinna zacząć się szykować i na ile dni winna przygotować rzeczy wyraz twarzy jej męża powiedział jej wszystko. Zapomniał. A swoją miną na krótki okres czasu przywołał na jej twarz jednocześnie wątpiący i rozczarowany wyraz twarzy, kiedy słuchała odpowiedzi. Dlatego z powątpiewaniem zaczynała wierzyć, że owy wyjazd w istocie się odbędzie. Potakiwała i kazała spakować się służce, ale póki nie stanęła w porcie, a jej stopy nie dotknęły wejścia na pokład najzwyczajniej nie wierzyła. Kręcąc nosem, nie potrafiąc darować sobie raz na jakiś czas płynącego pomiędzy słowami uszczypliwego komentarza. Ale nie traciła dobrego humoru - ostatecznie winni byli oboje - gdyby pomyśleli nad tym wcześniej, sprawa rzeczywiście mogłaby mieć szansę zaistnienia. Mieli jednak jeszcze prawie dwa tygodnie Festiwalu i Melisande zamierzała z nich skorzystać.
Uwierzyła kiedy w końcu na nią weszła; szczątkowa irytacja odeszła, dłoń przesuwała się po drewnie statku, kiedy stawiała kolejne, powolne kroki rozbudzając zadowolenie. Miłość jej męża, tą z którą miała się dzielić, tą od której nie będzie ważniejsza. Ale nie gorsza. Jeśli nie będzie stawiać między nimi, akceptować to kim jest, znajdzie się miejsce i dla niej - w to chciała wierzyć. A w końcu nagle przypomniała sobie zatrzymując się z lekko rozwartymi tęczówkami, odwracając na pięcie w stronę męża, odrzucając w tył głowę, żeby się zaśmiać.
- Wiem czemu wybrałeś dzisiaj. - orzekła zadzierając lekko brodę. Na ustach zmięła przytyk o tym, że jednak czasem zdarzało mu się w istocie słuchać. Nie miała ochoty się sprzeczać i ścierać - nie w sposób obleczony złością i irytacją - teraz, kiedy wyjazd w istocie miał być faktem. Może było to przypadkiem, a może celowym działaniem. Ale czy sama podczas otwarcia festiwalu nie mówiła mu o tym, że zdradzi mu wszystko o czym wtedy myślała, jeśli za trzy dni pokaże jej swój statek. - Ale najpierw chciałabym poznać ludzi, którzy pomogą ci zapewnić nam bezpieczną drogę. - orzekła nie zapominając o tym gdziekolwiek. Kolejny czas spędzając na poznaniu i rozmowie, na śledzeniu i pytaniu, na chwilę zasiadając nad książką, kiedy jej mąż musiał o coś zadbać aż w końcu sen zmorzył ją obok lektury w miejscu w którym była choć wcale nie miała na to ochoty.
Mruknęła niechętnie wybudzona ze snu który złapał ją w swoje ramiona. - Miałam miły sen - szepnęła nie otwierając powiek mimo słów znajomego głosu niedaleko i dotyku, jakby jeszcze na chwilę chciała w nim zostać. Przynajmniej nie z początku, uśmiechając się łagodnie. Śniło jej się, że wypłynęli, tak jak zapragnęła a z każdą chwilą i ruchem, który poruszał jej ciałem zaczynała nabierać dziwnego niezrozumienia nie do końca orientując się jeszcze w tym co się działo. Rozchyliła lekko powieki, najpierw trafiając na twarz znajomego korsarza, a potem przesuwając je na boki z budzącą się świadomością, coraz mocniej orientując się że nie znajdują się ani w komnatach ni też w namiocie rozłożonym na terenie festiwalu. - który okazuje się rzeczywistością. - dodała cicho wracając spojrzeniem do męża. - Ile czasu minęło? - zapytała, prostując się trochę, rozglądając wokół choć nie umiała stwierdzić ani ile spała ani która była godzina jeszcze trochę zaspana, z odciśniętym na policzku śladem. Uniosła ręce zbierając ciemne włosy by odrzucić je na plecy.
Uwierzyła kiedy w końcu na nią weszła; szczątkowa irytacja odeszła, dłoń przesuwała się po drewnie statku, kiedy stawiała kolejne, powolne kroki rozbudzając zadowolenie. Miłość jej męża, tą z którą miała się dzielić, tą od której nie będzie ważniejsza. Ale nie gorsza. Jeśli nie będzie stawiać między nimi, akceptować to kim jest, znajdzie się miejsce i dla niej - w to chciała wierzyć. A w końcu nagle przypomniała sobie zatrzymując się z lekko rozwartymi tęczówkami, odwracając na pięcie w stronę męża, odrzucając w tył głowę, żeby się zaśmiać.
- Wiem czemu wybrałeś dzisiaj. - orzekła zadzierając lekko brodę. Na ustach zmięła przytyk o tym, że jednak czasem zdarzało mu się w istocie słuchać. Nie miała ochoty się sprzeczać i ścierać - nie w sposób obleczony złością i irytacją - teraz, kiedy wyjazd w istocie miał być faktem. Może było to przypadkiem, a może celowym działaniem. Ale czy sama podczas otwarcia festiwalu nie mówiła mu o tym, że zdradzi mu wszystko o czym wtedy myślała, jeśli za trzy dni pokaże jej swój statek. - Ale najpierw chciałabym poznać ludzi, którzy pomogą ci zapewnić nam bezpieczną drogę. - orzekła nie zapominając o tym gdziekolwiek. Kolejny czas spędzając na poznaniu i rozmowie, na śledzeniu i pytaniu, na chwilę zasiadając nad książką, kiedy jej mąż musiał o coś zadbać aż w końcu sen zmorzył ją obok lektury w miejscu w którym była choć wcale nie miała na to ochoty.
Mruknęła niechętnie wybudzona ze snu który złapał ją w swoje ramiona. - Miałam miły sen - szepnęła nie otwierając powiek mimo słów znajomego głosu niedaleko i dotyku, jakby jeszcze na chwilę chciała w nim zostać. Przynajmniej nie z początku, uśmiechając się łagodnie. Śniło jej się, że wypłynęli, tak jak zapragnęła a z każdą chwilą i ruchem, który poruszał jej ciałem zaczynała nabierać dziwnego niezrozumienia nie do końca orientując się jeszcze w tym co się działo. Rozchyliła lekko powieki, najpierw trafiając na twarz znajomego korsarza, a potem przesuwając je na boki z budzącą się świadomością, coraz mocniej orientując się że nie znajdują się ani w komnatach ni też w namiocie rozłożonym na terenie festiwalu. - który okazuje się rzeczywistością. - dodała cicho wracając spojrzeniem do męża. - Ile czasu minęło? - zapytała, prostując się trochę, rozglądając wokół choć nie umiała stwierdzić ani ile spała ani która była godzina jeszcze trochę zaspana, z odciśniętym na policzku śladem. Uniosła ręce zbierając ciemne włosy by odrzucić je na plecy.
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
HISZPANIA - 4-9 sierpnia 1958
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki