Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset :: Namioty
Namiot chłopców
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Namiot Jima, Marcela,
Namiot Jima, Marcela,
Finna, Steffa, Freda, Blue,
okazjonalnie Castora
Duży namiot o niepewnej konstrukcji, wokół którego panuje bałagan, w tym puste butelki po alkoholu. Zwykle w pobliżu jest głośno. Przed wejściem bawi sie psidwak, który wsuwa czyjeś buty. Trawa jest wydeptana, wewnątrz namiotu nie ma nic prócz koców służących za posłania.
I show not your face but your heart's desire
- Jeśli ten jej kuzyn jest taki ważny, mądry i potężny, nie powinien bać się twoich kumpli - Poznał Alexandra, niewiele o nim wiedział poza tym, że miał słabe poczucie humoru i był uzdrowicielem. Nie wyobrażał sobie, żeby na tak ważny dzień mógłby nie zaprosić Steffa albo Jima dlatego, że zażąda tego od niego rodzina panny młodej. Miał nadzieję, że jego przyjaciel się otrząśnie, przewartościuje priorytety. Spojrzał na Jima, posępnie, o tym, że działał wtedy dla Zakonu, też dowiedział się znacznie później. Nosili pamiątki po tamtym dniu. To był ważny dzień. Właściwie to nie wyobrażał sobie ożenić się z dziewczyną, która przytaknęłaby swojemu krewnemu, który zabraniałby mu zaprosić na jego ślub jego przyjaciół. Ale Steff był inny. Steff miał inne priorytety i oni nimi nigdy nie byli. Nie zamierzał mu tego wyrzucać, przecież to i tak niczego nie zmieniało. Spytał go tylko, spytał, czy z nimi teraz zostanie, ale wracał do niej. Wracał, chociaż oni też go potrzebowali.
- Mówi o Oazie - odpowiedział Jimowi, kiedy spytał, gromiąc Steffena spojrzeniem. Wciąż nie uważał Jima za dostatecznie godnego zaufania? Miał inne zdanie na ten temat. - Pamiętasz, jak pytałeś mnie, czy jestem w stanie zagwarantować Eve bezpieczeństwo, jeśli... - Nie chciał kończyć tego zdania. - Istnieje takie miejsce, wyspa, odgrodzone, dobrze chronione magią. Kryjówka, gdzie mogą schronić się potrzebujący i poszukiwani. Nie ma drugiego tak bezpiecznego miejsca jak to. Nieliczni potrafią otworzyć jego bramy. O czym świadczy to, że Bella tam trafiła? Ja też, Billy mnie tam zabrał po tym, jak mnie ocalił. Z rąk szmalcownika, nikt mi wtedy nie ufał. - Spojrzał na Jima niepewnie. Zniknął wtedy na kilka tygodni, z Oazy nie miał się jak skontaktować z kimkolwiek. Dochodził do siebie. Próbował przeżyć. To po tym dołączył do Zakonu Feniksa, bo dopiero wtedy zdołał się z nim skontaktować. Nie ufał Belli, nie ufał temu, gdzie była, kiedy jej nie było. Ale nie zamierzał próbować przekonać do tego Steffena. Zajmie się tym, sprawdzi to. Poprosi o pomoc.
Spojrzał na Jima, kiedy zapewniał ze zdecydowaniem, że dziewczyny lubią stawianie im warunków. Może lubiły, nigdy żadnej nie postawił żadnego. Nigdy nie chciał. Na miejscu Steffena chyba też by nie chciał, bo jeśli Bella nie chciała żyć z nim, powinna po prostu odejść. Miłość nie powinna być próbą sił. Walką. Wydało mu się przykre, że jest inaczej, bo wiedział, że Jim tę walkę ciągle przegrywał.
Ale Steff zniknął. Pochwycił pytające spojrzenie Jamesa i wzruszył ramionami, też z tego nic nie rozumiejąc.
- Blue? - dostrzegł jego merdające ogony. - Blue chodź tu - Uderzył dłońmi w swoje nogi, chcąc zwrócić jego uwagę. - Chyba ma coś w pysku - rzucił bez przekonania, dostrzegając, że szczeniak tarmosił jakąś kupkę futra.
- Mówi o Oazie - odpowiedział Jimowi, kiedy spytał, gromiąc Steffena spojrzeniem. Wciąż nie uważał Jima za dostatecznie godnego zaufania? Miał inne zdanie na ten temat. - Pamiętasz, jak pytałeś mnie, czy jestem w stanie zagwarantować Eve bezpieczeństwo, jeśli... - Nie chciał kończyć tego zdania. - Istnieje takie miejsce, wyspa, odgrodzone, dobrze chronione magią. Kryjówka, gdzie mogą schronić się potrzebujący i poszukiwani. Nie ma drugiego tak bezpiecznego miejsca jak to. Nieliczni potrafią otworzyć jego bramy. O czym świadczy to, że Bella tam trafiła? Ja też, Billy mnie tam zabrał po tym, jak mnie ocalił. Z rąk szmalcownika, nikt mi wtedy nie ufał. - Spojrzał na Jima niepewnie. Zniknął wtedy na kilka tygodni, z Oazy nie miał się jak skontaktować z kimkolwiek. Dochodził do siebie. Próbował przeżyć. To po tym dołączył do Zakonu Feniksa, bo dopiero wtedy zdołał się z nim skontaktować. Nie ufał Belli, nie ufał temu, gdzie była, kiedy jej nie było. Ale nie zamierzał próbować przekonać do tego Steffena. Zajmie się tym, sprawdzi to. Poprosi o pomoc.
Spojrzał na Jima, kiedy zapewniał ze zdecydowaniem, że dziewczyny lubią stawianie im warunków. Może lubiły, nigdy żadnej nie postawił żadnego. Nigdy nie chciał. Na miejscu Steffena chyba też by nie chciał, bo jeśli Bella nie chciała żyć z nim, powinna po prostu odejść. Miłość nie powinna być próbą sił. Walką. Wydało mu się przykre, że jest inaczej, bo wiedział, że Jim tę walkę ciągle przegrywał.
Ale Steff zniknął. Pochwycił pytające spojrzenie Jamesa i wzruszył ramionami, też z tego nic nie rozumiejąc.
- Blue? - dostrzegł jego merdające ogony. - Blue chodź tu - Uderzył dłońmi w swoje nogi, chcąc zwrócić jego uwagę. - Chyba ma coś w pysku - rzucił bez przekonania, dostrzegając, że szczeniak tarmosił jakąś kupkę futra.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Namiot chłopców
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset :: Namioty