Wydarzenia


Ekipa forum
Pokład
AutorWiadomość
Pokład [odnośnik]19.11.23 18:42

Pokład

Drewniana konstrukcja z biegiem czasu nabrała patyny i ciemnych odcieni. Na pokładzie widać różnorodne przedmioty związane z żeglugą – sieci, liny, skrzynie. Na pokładzie leży również kilka starych wędek. Na środku znajduje się malutka, ale funkcjonalna kabina. Na pierwszy rzut oka widać, że barka spędziła wiele lat na wodzie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokład Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokład [odnośnik]21.11.23 20:38
9.08.1958

To był doskonały pomysł i Liddy cieszyła się jak dziecko na myśl o barce i łowieniu ryb. Nie, żeby jej się festiwal znudził, albo zbrzydł, nic z tych rzeczy! Ale taki krótki wypad w kompletnie inne miejsce i doświadczenie czegoś zupełnie nowego w gronie przyjaciół, było jak powiew rześkiego powietrza w upalny dzień.
Nealę i Aishę zbudziła jak było jeszcze całkiem ciemno, a pole namiotowe już pogrążone w sennej ciszy. Gdzieś z oddali było wprawdzie słychać jakichś ostatnich balujących, ale to już raczej jakieś niedobitki niż całe grupy czarodziejów i czarownic bawiące się przy ogniskach jak wtedy, kiedy dziewczyny kładły się spać.
Freddy zjawił się po nie niedługo po ich pobudce i razem z nim wyruszyły na miejsce. Miało być inaczej, bo Liddy długo upierała się, żeby podróż odbyły same, w dodatku całą drogę pokonując na miotłach... bo to by była przecież wspaniała przygoda! Ale... Neala w ogóle nie chciała o tym słyszeć, Jim też kręcił nosem i ostatecznie, żeby całe przedsięwzięcie nie wzięło w łeb, doszli do takiego oto kompromisu. I choć Lidce nie podobał się powód tego kompromisu (bo och, nie, same dziewczyny, straszny świat, bandyci i niebezpieczeństwa, potrzebujecie obrońcy i takie inne tego typu przesłanki), to na samo towarzystwo Freda wcale nie narzekała w duchu hasła "im nas więcej, tym lepiej!". Część trasy pokonali na miotłach tak jak chciała, część po prostu się teleportując, żeby było szybciej. Generalnie chodziło o to, żeby bladym świtem (a najlepiej jeszcze przed samym świtem) wylądować na barce.
- To musi być super, nie? Takie życie na statku – Liddy, w przerwach między narzekaniami Neali, że czemu Freddy nie przeparkował barki na tereny Ollivanderów, radośnie gadała niemal całą drogę podekscytowana wyprawą i jej celem. – Pływający dom! Wyobrażacie sobie? (właściwie Freddy nie musiał) Codziennie inny widok z okna! Codziennie być w innym miejscu! Do tego jedzenie na wyciągnięcie ręki. W każdej chwili można przybić do brzegu i zrobić biwak… Albo sztormy! Są sztormy na rzekach, Freddy? Ech... Absolutna wolność – wzdychała rozmarzona tą wizją. I wizją potężnego okrętu z żaglami i bocianim gniazdem, który malował jej się w głowie. - Szkoda, że reszta się nie zdecydowała, to będzie genialny dzień! Mówię wam! Ge-nial-ny! - podrygiwała nie mogąc ani ustać ani usiedzieć spokojnie. Mimo wczesnej pory nastrój jej dopisywał. I wbrew pozorom nie popsuł się wcale, kiedy jej wyobrażenia o trójmasztowcu zderzyły się z rzeczywistym wyglądem barki. Ta nie miała żagli, ani bocianiego gniazda, zdawała się łupiną w porównaniu z tym, jak ją wcześniej Liddy widziała w swojej głowie, ale... na jej pokładzie Moore wreszcie zaniemówiła w autentycznym zachwycie lśniącym w jej oczach i przebijającym się w jej uśmiechu.
Byli na statku, w tym właśnie pływającym domostwie - które nie było wcale ani małe, ani duże. I może i śmierdziało rybami i glonami... ale to, co Lidka czuła przede wszystkim to była właśnie wolność, swoboda... a nade wszystko przygoda!
- Jest obłędna...! - odezwała się wreszcie z tym samym zachwytem, który wcześniej tylko malował jej się na twarzy. A potem nawet nie myśląc, by pytać o zgodę, zwinnie wdrapała się po skrzyniach na daszek kabiny i łapiąc równowagę stanęła na nim by z góry spojrzeć na pokład i sprzęty, które się na nim znajdowały. Oto i miała swoje bocianie gniazdo.
- No dobra! To od czego zaczynamy, panie kapitanie?! - zawołała, choć wcale wołać nie musiała, ale nieważne. Wczuwała się w rolę tego majtka, o którym wspominał Freddy.


OK, so now what?

we'll fight



Ostatnio zmieniony przez Liddy Moore dnia 15.01.24 10:31, w całości zmieniany 1 raz
Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Pokład [odnośnik]05.12.23 21:52
Pomysł wspólnej wyprawy na ryby był dość spontaniczny, mimo że parałem się tym na co dzień. Inaczej jednak pływało się z grupą przyjaciół, a dla czystego zarobku, dlatego ucieszyłem się słysząc zgodę i to jeszcze pełną podekscytowania. Barka nie była duża, przypuszczałem, iż przy pięciu osobach na pokładzie może się nawet zrobić ścisk, ale kto o to dbał? Liczyła się dobra zabawa, w końcu od tego były festiwalowe dni, nawet jeśli mieliśmy fetować je w innym miejscu jak Dorset.
Stacjonowałem w Warwick nie bez powodu. Handlowałem z różnymi ludźmi, miałem tutaj już wypracowane miejsca zbytu i nie czułem szczególnego zagrożenia. Oczywiście – zdarzyło mi się wpaść na rabusiów, dostałem nawet w zęby, ale po tym jak zorientowali się, że nie ma co kraść to odpuścili. Bo co mogli? Stare sieci, czy suszoną rybę? Ponadto wywodziłem się z tego hrabstwa, to tu się wychowałem w bidulu i czułem jakieś absurdalne przywiązanie mimo nieciekawych wspomnień. Mimo pustki i przeszywającego chłodu, które towarzyszyły mi podczas każdej sennej mary. Było ich dużo; pomagał tylko błogi stan po zażyciu różnych środków.
Zaśmiałem się słysząc słowa Liddy, bo nawet jeśli mi odpowiadało takie życie, właściwie zdobycie tego pływającego rupiecia traktowałem jako sukces, to wiele innych osób nie potrzebowałoby nawet tygodnia do zrażenia się. Nie czułem smrodu ryb oraz rzecznej wody, której daleko było czystością do jezior czy mórz, bujanie mnie usypiało, a do pijackich burd podchodziłem lekceważąco, dosłownie z przymrużeniem oka. -Nikt nie patrzy mi na ręce, to mi się podoba najbardziej- poniekąd była to prawda. Mogłem wypływać kiedy tylko chciałem, pracować gdy tylko zabrakło pożywienia, choć akurat w tej kwestii byłem sumienny i nawet gdy zapasów miałem ponad stan zarzucałem sieci licząc na przypływ monet. Niemniej jednak dysponowałem każdym swoim porankiem, popołudniem oraz wieczorem, pełna swoboda i wolność. Nie musiałem martwić się o miejsce na materacu, dach nad głową, a nawet ciepło w najbardziej chłodne dni. Łajba miała wszystko czego potrzebowałem.
-Nie rozpędzaj się tak- zaśmiałem się pod nosem i pierwszy wskoczyłem na pokład chcąc ewentualnie pomóc dziewczynom wejść, jeśli któraś z nich miałaby z tym problem. -Pływam zwykle po określonych trasach i wracam bezpośrednio w to miejsce. Zawsze mogę zaryzykować i zostawić barkę w innym miejscu, ale kto wie czy innym rybakom się to spodoba? To też pewna społeczność, nikt nie lubi nowych, szczególnie w tych czasach- uśmiechnąłem się lekko w kierunku Liddy, po czym dźwignąłem się na równe nogi i ruszyłem w kierunku rufy, gdzie miałem przywiązane liny. -Dziękuję!- cieszyłem się, że pochwaliła zdobycz. Naprawdę zrobiła mi tym dużą przyjemność.
-Są! Ogromne- żartowałem rzecz jasna, ale co tam. -Możemy pójść na dno, więc uważajcie i słuchajcie moich poleceń- wyprostowałem się dumnie, jakbym co najmniej chciał pokazać swoją wyższość na tych deskach. Oczywiście tylko dla śmiechu, nie byłem pewnym siebie gościem. - Zróbmy konkurs, ja zadbam o nagrody. Zasady są proste – kto złowi najrzadszą rybę wygrywa. Co wy na to?- uśmiechnąłem się szeroko, po czym zrzuciłem kolejną cumę.
-Wędki są w kabinie- nie dla wszystkich, ale przecież mogliśmy się wymieniać. -Majtek zwykle zaczyna od przyniesienia alkoholu- starałem się brzmieć poważnie. -Pod stolikiem powinna stać butelka bimbru. Nie mam nic lepszego- ale czy to ważne? Każdy był dobry, szczególnie jak szykował się równie fantastyczny wyjazd. -I papierosy! Trafiłem ostatnio na niezły tytoń w dobrej cenie- miałem nadzieję, że się nie obrażą na te prośby. Musiałem wypłynąć łodzią, a przecież nikt inny tego za mnie nie mógł zrobić.


Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
Freddy Krueger
Freddy Krueger
Zawód : Rybak, alchemik, złodziej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
We li­ve, as we dream
– alo­ne.
OPCM : 2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 12 + 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11968-freddy-krueger https://www.morsmordre.net/t12029-eldur#371473 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f454-warwickshire-warwick-barka-na-rzece-avon https://www.morsmordre.net/t12028-skrytka-bankowa-2600#371466 https://www.morsmordre.net/t12087-freddy-krueger#372584
Re: Pokład [odnośnik]14.12.23 0:15
To był t r a g i c z n y pomysł. Wiedziałam od samego początku. Chociaż wizyta na barce i łowienie ryb rzeczywiście brzmiało przyjemnie to cała reszta była po prostu na jedno, wielkie, duże N I E. Lidka budząca nas jeszcze zanim w ogóle słońce wyszło, to było kolejne nie. Ale to nie było aż takie duże nie. Wstałam przeciągając się z miną raczej nieciekawą. Bo nadal jeszcze chwiałam się na jakiejś linie jak ten, akrobata - chcąc i nie chcąc.
No bo raczej, że chciałam zobaczyć barkę. Ale bardzo nie raczej, że do Warwickshire chciałam iść. Tam podobno wcale nie było bezpiecznie. Lidka się upierała, że wcale nie, że wcale. Ale ja swoje wiedziałam. Znaczy wiedziałam co mi wuja powiedział i pamiętałam dokładnie, że bezpiecznie to tutaj - a tam to szaleje wszystko i tak cud, że do Teda pozwalali mi chodzić. Znaczy teraz nie, bo przerwę mi dał. Ale ogólnie. Więc za pierwszym razem powiedziałam że ktageroczynewłaściwiebardzonie. Bo chciałabym, ale niech Fred weźmie i tu do nas po prostu przybarkuje, gdzie spokojnie jest, gdzie wszyscy są. Ale Lidka szła w zaparte, że przecież w porządku będzie. Nic nie będzie ze szczęściem moim. Kto nam pomoże jak coś się stanie? Siły nie miałyśmy wcale a ja kondycję ledwie jakąś. Marudziłam jeszcze całą drogę. Bo poszłam w końcu jak Fred po nas przyszedł. Głównie po to, żeby pilnować, że nic głupiego nie zrobią. Trochę bo chciałam zobaczyć tą barkę. Ale swoje obawy wygłaszałam głośno. Że NAWET z Fredem, to nie za bezpieczne całkiem. Że właściwie to przecież mogliśmy to zrobić PO wojnie. A nie, o teraz nagle. Lidka coś gadała, chyba żeby mnie przegadać.
- Zimą stulecia musiało być super. - wtrąciłam dość marudnie, przecierając jedno oko. Nie czułam się jakoś zniewolona będąc w domu. Miałam co jeść i gdzie spać i miałam ciepło. Co w tym było nie takiego, że Lidka tak bardzo się ekscytowała? Nie byłam pewna, ale może to ja byłam marudna, bo nie dość, że się średnio wyspałam, to nadal byłam jak na szpilkach.
- Na dno możemy iść. Słyszałyście? NO DNO! - obruszyłam się, czyli pomysł był taki genialny że wcale, bo nie dość, że samo przyjście tutaj mogło śmiercią się skończyć, to przebywanie tutaj też wcale życia nie gwarantowało. Rozejrzałam się wokół. Wzięłam wdech w płuca. Spokojnie Neala. Żartuje przecież, nie? Zerknęłam na Fredna. NIE? Zdawało się pytać moje spojrzenie, ale nie dostałam odpowiedzi żadnej.
- I kto tym majtkiem niby? - zapytałam się go, unosząc jedną brew do góry. Znając życie pójdzie że najmłodszy coś tam i na mnie padnie. - Dobra, nieważne, pójdę. - orzekłam po chwili wzdychając trochę. Może nie zabiję się po drodze. Weszłam na tą kabinę czy jak to tam ciągle się czegoś trzymają. - Gdzie to było?! - krzyknęłam ze środka, to bujanie jakoś nie za bardzo mi pomagało. Wykrzywiłam usta lekko.

proponuje, żebyśmy ustalili sobie jakiś czas - tydzień czy coś żeby rok tego nie grać <3


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Pokład [odnośnik]15.01.24 17:43
Liddy oczywiście żadnej pomocy nie potrzebowała w dostaniu się na pokład. Szybko też przywykła do delikatnego (przynajmniej póki co) bujania podłoża, które było nawet całkiem zabawne.
Niestety, Freddy szybko sprowadził jej wizję beztroskiego życia na barce na ziemię. Jednak nie było tak, że sobie żeglował (czy barką się żeglowało?) tak całkiem dowolnie. Pływanie tymi samymi trasami i dobijanie za każdym razem w to samo miejsce znacznie traciło na tej absolutnej wolności, której poczucie Lidka miała jeszcze przed chwilą na pokładzie statku, ale wyjaśnienia kumpla brzmiały sensownie. Nudno... ale sensownie.
Dobrze, że w powietrzu nie było takich problemów. To znaczy... obecnie latanie nad pewnymi terenami było obarczone większym ryzykiem niż nad innymi, ale... to raczej zupełnie co innego niż przejęcie czyjegoś miejsca do łowienia.
Wdrapawszy się na daszek kabiny, Liddy łapiąc równowagę na lekko ugiętych nogach, z góry obejrzała cały pokład i z ciekawością przyglądała się działaniom Freda gotowa do wypełniania rozkazów.
- Aye, aye, kapitanie! - Liddy zawołała w odpowiedzi na tą kwestię słuchania jego poleceń. W obliczu sztormów (nawet tych tylko w żartach) faktycznie trzeba było się słuchać kapitana, tym bardziej, że był z nich najbardziej doświadczonym... korsarzem, o. Czy Freddy mówił o tych sztormach na serio, czy nie, Liddy radośnie to podchwyciła zupełnie ignorując obawy Neali, która wcale nie wyglądała na zachwyconą wizją zatonięcia. Oj tam, wielkie rzeczy! Znaczy trochę wielkie, ale przecież nie zatoną, co nie? A teraz liczyło się ryzyko i przygoda.
- EKSTRA, co nie?! - wyrzuciła z siebie na słowa przyjaciółki z jeszcze większym entuzjazmem. - A piraci? Są rzeczni piraci, Freddy? - zapytała od razu przenosząc spojrzenie z Neli na niego, ale nie czekała na odpowiedź. - Może jakichś spotkamy i zrobimy abordaż i przejmiemy ich statek i będziesz miał dwa, Fred. To już flota, co nie? - wyszczerzyła się do nich z góry, ale ani myślała teraz przerywać, bo w jej głowie już ułożył się dalszy ciąg tej historii, co tylko sprawiło, że zaczęła mówić szybciej - A potem przez okolicę przejdzie wieść, że po rzece pływa pogromca piratów i wszyscy rybacy będą ci wdzięczni i nie będą mieli nic przeciwko temu, żebyś pływał i łowił i cumował gdzie ci się żywnie podoba! - zakończyła wesoło, wyraźnie z siebie zadowolona. Zresztą... to był naprawdę dobry plan! Sam Freddy musiał to przyznać.
- Tylko musimy znaleźć tych piratów - mruknęła już bardziej do siebie w zamyśleniu. Tylko jak się znajdowało piratów? W morskich historiach i w jej zabawach z dzieciństwa to właśnie piraci raczej znajdowali statki do łupienia, nie na odwrót...
- Ej! Może tak powinna się nazywać twoja barka, Fred! - nagle ją olśniło. Tylko Liddy chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że nikt prócz niej mógł nie wyłapać z jej historii tej świetnej nazwy dla statku. W tej chwili wydawała jej się taką oczywistością, że nie widziała potrzeby, żeby to doprecyzowywać. Zresztą szybko jej myśli zajął zaproponowany przez kumpla konkurs. Na co jak na co, ale na zawody i rywalizację, Liddy zawsze była chętna, więc oczy błysnęły jej radośnie i już miała się zgodzić, kiedy... Tchnęło ją przeczucie wypracowane latami doświadczenia.
- No nie wiem... - odezwała się nagle sceptycznie, spoglądając na Freda przez teraz zmrużone oczy. - Nie znamy się tak na rybach jak ty. Wyłowisz jakąś pospolitą... - zawahała się starając sobie przypomnieć jakąś nazwę ryby - szprotkę - rzuciła nie mając pojęcia, że szproty to akurat morskie ryby - i wmówisz nam, że jest najrzadsza - podparła się pod boki wciąż przyglądając podejrzliwie Fredowi. Wprawdzie akurat jego nie posądzałaby o takie machloje i nieczystą grę, ale kto wie? Lepiej dmuchać na zimne, a ona była już wyczulona w rywalizacji z kanciarzami. W końcu byli jej przyjaciółmi.
- Nie lepiej, żeby to była... najdłuższa ryba? Albo najdziwniejsza z wyglądu? Albo... - jej myśli znów popłynęły wartko przez różne rybie cechy, aż do głowy wpadło jej pytanie: - Ej, a żyją tu trujące ryby? Albo jadowite? Albo jakieś super groźne? - zagadnęła z czystej ciekawości, będąc przekonaną, że Freddy był skarbnicą wiedzy o rybach, skoro miał barkę i łowił. Ona zaś właśnie zdała sobie sprawę z tego, że na rybach to się zna tyle co nic, a jakoś teraz zainteresowała ją ta dziedzina.
Co do majtka... to właściwie Lidka miała nim być i nawet otwierała usta, żeby odpowiedzieć na pytanie Neali... ale ta ją ubiegła i już weszła do kabiny. Liddy wciąż stojąc niczym zdobywca statku na daszku kabiny przez chwilę wahała się czy na nim nie zostać, skąd miała doskonały widok na cały pokład i poczynania Freda, który chyba uwalniał właśnie barkę z więzów. Szczerze mówiąc to startowanie statku brzmiało ciekawiej niż szukanie bimbru i wolałaby pomóc Fredowi... ale po pierwsze: z jej pomocą pewnie by to zeszło dłużej, a po drugie - Neala zawołała ze środka, co ostatecznie przeważyło.
- Pomogę jej - rzuciła do reszty i zwinnie zeszła z dachu po skrzyniach. Normalnie z takiej wysokości to by po prostu zeskoczyła... ale jeszcze nie czuła się całkowicie pewnie na tym chybotliwym podłożu, a szkoda by było złamać nogę przed odbiciem od brzegu, co nie?
- Pod stolikiem - powtórzyła po Fredzie, wchodząc za Nealą do kabiny i rozglądając się wokół z ciekawością. Wnętrze było zagracone i ciasne, ale wbrew pierwszemu wrażeniu nie było zabałaganione. Po prostu dużo sprzętów trzeba było upchnąć na małej powierzchni, ale generalnie wszystko zdawało się mieć swoje miejsce.
- Widzę wędki! - zawołała dostrzegając je upchnięte w jednym z kątów. Zaraz zaczęła się przeciskać między Nealą a piecykiem, żeby do nich dotrzeć.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Pokład [odnośnik]05.02.24 20:31
Optymizmu Liddy Neala zdawała się nie podzielać, ale poniekąd to rozumiałem. Wiele osób nie przepadało za łodziami i wielkimi wodami, jednak myśmy mieli jedynie odbić od brzegu i wolnym tempem przemierzać rzekę Avon. Była ona wąska, a nurt nie należał do silnych, dlatego istniało niewielkie prawdopodobieństwo jakiegokolwiek wypadku. Ponadto znałem tę jej część jak własną kieszeń; wiedziałem jakich miejsc unikać oraz w jakie udać się dla najlepszego, rekreacyjnego połowu. Słynęła ze swej obfitości w ryby słodkowodne, ale przecież nie oznaczało to, że wystarczyło byle gdzie zarzucić wędkę.
Na wzmiankę zimy stulecia wzruszyłem jedynie ramionami. Faktycznie w śnieżne dni bywało ciężko, podobnie z resztą przy porywistym, mroźnym wietrze, ale daleki byłem od narzekania. Miałem swój kąt i byłem z niego dumny, nawet jeśli wiązało się to z koniecznością zgrzytania zębami. Wychodziłem z założenia, że wciąż było to lepsze niżeli zimna posadzka w kamienicy i dziesiątki świrów mruczących pod nosem abstrakcyjne rzeczy. Jakby tylko była okazja zabrałbym ją tam na jeden wieczór – byłem przekonany, iż wtedy doceniłaby zardzewiały pokład.
Zauważyłem przerażony wzrok rudowłosej na wieść o możliwości pójścia na dno, co było zwykłym żartem. Chciałem zachować powagę i ciągnąć tę bujdę, ale byłem miernym kłamcą. Roześmiałem się i pokręciłem przecząco głową. -Chcesz mi powiedzieć, że nie umiesz pływać?- uniosłem pytająco brwi. -Nie musisz się niczym martwić, to był głupi dowcip. Rzeka jest spokojna- nie chciałem, żeby się czegokolwiek obawiała.
Odwiązałem pierwszą z lin cumowniczych i przerzuciłem ją przez burtę na brzeg. Zdarzało się, że zabierałem je ze sobą, ale dziś nie było ku temu potrzeby – w końcu mieliśmy powrócić jeszcze przed zachodem słońca. Rozplątując drugą moich uszu doszły słowa Liddy, na które szeroko się uśmiechnąłem. Gdyby nie świadomość podejścia Neali to zapewne przytaknąłbym na tych piratów. -Wiedzą, że nie ma tu co ukraść. Co najwyżej ten bimber i fajki, więc trzymajcie je mocno- odparłem pozbywając się ostatniego z węzłów. -Liddy nie wiem co ty za bajki czytasz, ale podoba mi się ta wizja- posłałem jej rozbawione spojrzenie. Nikt nigdy nie nazwałby mnie pogromcą, wątpiłem nawet w to, że w ogóle ktoś mógł darzyć mnie szacunkiem, ale tego już nie powiedziałem głośno. Nie chciałem psuć miłej atmosfery i zatracać się w ponurych myślach. Te miały przyjść dopiero późnym wieczorem, kiedy w samotności zejdę pod pokład.
-Czyli jak?- spytałem nie wyłapując z całej tej opowieści nazwy. -Pogromca piratów?- tylko to przychodziło mi na myśl, ale może coś istotnego pominąłem. -Uwaga!- krzyknąłem wraz z pierwszym ryknięciem starego silnika, którego odpaliłem za pomocą korby. Rzadko odmawiał posłuszeństwa i na szczęście tym razem również mnie nie zawiódł. Chwyciłem w dłonie ster i powoli odbiłem od brzegu wypływając na środek rzeki.
-Sugerujesz, że będę oszukiwać?- spytałem nie przestając się uśmiechać. Nie miałem takiego zamiaru, w końcu najczęściej był to po prostu łut szczęścia. Jeśli jednak chciały zmienić zasady gry, to rzecz jasna mogliśmy to zrobić. Chodziło wyłącznie o dobrą zabawę, a konkurs miał być jej ciekawym urozmaiceniem. -Dobra, to wspólnie wybierzemy najciekawszą lub najbardziej groźną i tym samym wyłonimy zwycięzcę. Żebyś mi później nie gadała, że zrobiłem was w bambuko- nie upierałem się przy swoim, nigdy tego nie robiłem.
-Tylko ogromne piranie. Na nie trzeba uważać, bo lubią wyskakiwać z wody i wplątywać się w długie włosy- zażartowałem szczerze wątpiąc, że Neala mogła wziąć te słowa na poważnie. Brzmiało to przecież abstrakcyjnie.
Podróż do miejsca docelowego nie trwała długo. Wyłączywszy silnik ruszyłem w kierunku dziewczyn i oparłem się barkiem o drewnianą ścianę kabiny. -To teraz musicie się przyznać, czy już zdarzyło wam się obsługiwać wędki- niby proste, ale niekoniecznie. -Przyda nam się przynęta- planowałem kupić magiczną wędkę, ale po wydatku związanym z łodzią nie było mnie na nią stać. Wcześniej pracowałem z niemagicznymi, a więc przywykłem do korzystania ze zwykłych.


to może dajmy sobie 7 dni na odpis? <3


Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
Freddy Krueger
Freddy Krueger
Zawód : Rybak, alchemik, złodziej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
We li­ve, as we dream
– alo­ne.
OPCM : 2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 12 + 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11968-freddy-krueger https://www.morsmordre.net/t12029-eldur#371473 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f454-warwickshire-warwick-barka-na-rzece-avon https://www.morsmordre.net/t12028-skrytka-bankowa-2600#371466 https://www.morsmordre.net/t12087-freddy-krueger#372584
Re: Pokład [odnośnik]18.02.24 12:57
Czuła niemal mdłości, na myśl, że po niemal nieprzespanej nocy, miała się obudzić i wstać bladym świtem. A jednak, entuzjazm Liddy i ciepłota dłoni, gdy szturchnęła ją lekko w bark sprawiały, że mimo początkowego zmęczenia, wysunęła się z namiotu, rozbudzana świergotem dziewczęcych głosów, do których dołączył ten chłopięcy, przewodzący ich małej wędrówce i...przygodzie?
Zajęło jej więcej czasu, niż spodziewała, by zwyczajowa, dzienna czujność osiadła w umyśle, przeganiając lepkie nici senności. Mimowolnie, z jakąś ulgą spoglądała też na Nealę, która zdawała się witać poranek, z podobną jej chwiejnością. Ale, nie bez powodu zrywały się tak wcześnie. Aisha też chciała zobaczyć barkę i miejsce, które Freddy mógł nazywać swoim.
Powietrze gnane prędkością miotły, żywo wyrywało znamiona zmęczenia. Tak łatwo było przypomnieć koński galop. Ten rzucany na oślep, kiedy nikt nie krzyczał za nią - że nie powinna. Bo czasem przecież powinna. Chciała. Potrzebowała. Nie robiła przecież wiele głupich rzeczy, nie tak ją nauczono, nie tak chciała - by na nią patrzono. Nie do końca właściwie wiedziała, jak - właściwie mieli to robić. To nic, miało przyjść z czasem. Tak mawiała babka.
- Właściwie... - szepnęła do Liddy , już nieco później, gdy znajdowali się na pokładzie, i każdy krzątał się po nowych włościach - to rozumiem, czemu może się podobać takie życie. Dom mógł być tam, gdzie ci najbliższy. Tak dział nasz tabor. Dużo wędrowaliśmy - uśmiechnęła się, nachylając ku wskazanym wędkom - ALE BIMBRU NIE BĘDĘ PIŁA - rzuciła głośniej, kategorycznie, tak, by jej głos usłyszał ich rzeczny przewodnik - jest zbyt ostry w smaku, pali - dodała łagodniej, odwracając się w stronę przyjaciół. O tytoniu nie wspomniała. Nigdy nie paliła. Nigdy nie próbowała. I chociaż poczucie winy wierciło się niespokojnie pod żołądkiem, to kusiło. Spróbować chociaż raz. Postać dymu zawsze jej się podobała, ten co wirował wokół warg, kłębił się w kółka przy brodach starszych i rozmazywał, gdy palcem rozganiała ich obroty.
- Wędki... tylko widziałam, jak łowią starsi. ALE będę mogła je potem przyrządzić! Jeśli będą jadalne, oczywiście - tych dziwnych, wolała nie dotykać. Nawet, jeśli względnie oprawić potrafiła. Zwinęła drobną piąstkę i oparła na biodrze. Drugą, mimowolnie, złapała w garść pukiel włosów, zerkając z przeczuciem, na toń płynącej wody. Niby żart, a jednak, nie chciałaby żadnych zębów we własnej fryzurze, a wiedziała, jak łatwo wplątywały się w nią gałązki i listki, gdy gnała galopem przez las - ciekawe, czy są magiczne ryby? - odezwała się ponownie, zbierając czerń loków, by zapleść je w lekki warkocz. Nie potrzebowała nawet wstążki, by grube pasma trzymały się w upięciu. Wychyliła się wolno przez burtę, tak jakby chciała dotknąć palcami płynącej wody. Była ciemna, ale tak jak usłyszała - spokojna.
Przyda nam się przynęta - odwróciła zaciekawione spojrzenie - ...czyli co?


...światło zbudź,
Co stracone znajdź,
I wróć mi dawny skarb

Aisha Doe
Aisha Doe
Zawód : tancerka, przyszły alchemik, siostra
Wiek : 18
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Prick your finger on a spinning wheel
But don’t make a sound
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11832-aisha-doe#365247 https://www.morsmordre.net/t12177-poczta-aishy#375018 https://www.morsmordre.net/t12269-aisha-doe https://www.morsmordre.net/f386-dom-bathildy-bagshot https://www.morsmordre.net/t12176-szuflada-skrytka-aishy#375010 https://www.morsmordre.net/t11838-aisha-doe#365410
Re: Pokład [odnośnik]21.02.24 22:03
Powinnam być bardziej asertywna - tak by mi powiedział Brendan na pewno. Że nie muszę zawsze i wszędzie być i że czasem lepiej jest gdzieś nie być. Zwłaszcza, że ta podróż od samego początku napawała mnie niepokojem bo przecież tyle rzeczy mogło zwyczajnie pójść nie tak. Ale Liddy zdawała się w ogóle tego nie zauważać - albo nie chciała tego widzieć - zaślepiona radością wejścia na barkę. Skorzystałam z pomocy, bo dlaczego bym nie miała z niej skorzystać.
- Żadne ekstra, Lidka. Żadne ekstra! - zaprzeczyłam jej. Co ekstra było w chodzeniu na dno. Przecież jakbyśmy na dno poszły to byśmy z niego już nie wyszły. A może wypłynęły bardziej. Albo wypłynęły ale już takie nie ruchliwe za bardzo i fioletowe mocniej. Słuchałam Lidki dalej jak snuje te swoje historie. - Naprawdę nie chcę ci tego Liddy psuć, ale szczerze wątpię, że mielibyśmy jakieś szanse z piratami. - orzekłam nadal w niezadowoleniu marszcząc nos. Wizja walki z kimkolwiek - jak miałam nadzieję - była odległa. Ale NAWET JEŚLI przyszło nam by już walczyć, to przecież nie istniała szansa, żebyśmy wygrali z doświadczonymi żeglarzami tymi kilkoma różdżkami i marnymi urokami. Ja nie umiałam walczyć, Brendan nigdy nie uważał że powinnam umieć. Miałam wiedzieć jak się bronić żeby przeżyć i co robić w chwili zagrożenia - a to znaczyło uciekać i samemu go nie szukać. Westchnęłam mocniej.
- A do tego konieczna jest wędka? - zapytałam przystając gdzieś przy boku spoglądając na wodę. - W sensie wiecie, nie złapiemy jakiejś na Accio? - wysunęłam kolejne spoglądając od jednego do drugiego.
- Super groźne ryby…? - powtórzyłam po Liddy spoglądając na nią z powątpiewaniem. Ona właściwie chciała po prostu posiedzieć na barce, czy wyruszyć na jakąś przygodę pełną niebezpiecznych przygód jak w jakiejś z fantastycznych powieści? Teraz już sama nie byłam pewna. Z coraz większymi oczami patrząc na Freda. - Piranie. PIRANIE Lidka. Świetnie. - uwierzyłam mu całkowicie. Łapiąc za włosy, żeby zacząć je zaplatać za plecami w warkocz na końcu którego zawiązałam czerwoną wstążkę ściągniętą z nadgarstka.
Odnalazłam spojrzeniem stolik i ruszyłam w jego stronę chwilę później niemal ponagniania słowami Liddy, ale głowę sadzałam już pod niego. Jej kolejne słowa sprawiły, że chciałam za szybko zobaczyć te wędki i po kabinie rozniósł się huk znaczący, że przywaliłam głowa w ten super stolik.
- Ała. - mruknęłam w rękach trzymając to po co przyszłam. - Umrę tu dzisiaj na bank. - zamarudziłam wzdychając ciężko. Odwracając się na pięcie, żeby wyjść na zewnątrz. - Lids znalazła wędki ponoć. - oznajmiłam sama wynosząc butelki. - Ostatnio chłopaki załatwili ryby z jeziora. - przyznałam wzruszając ramionami. Marcel zrobił wędkę a my rozpaliłyśmy ognisko. - Nie wiem czy chcę na te piranie i piratów polować tak po prawdzie. - przyznałam rozglądając się wokół jakbym miałam zaraz dostrzec jakiś statek z banderą z czaszką.

| przepraszam za ten chaos ale na razie lepiej mi nie idzie Embarassed


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Pokład [odnośnik]23.02.24 17:54
- I tego wam trochę zazdroszczę - przyznała westchnięciem na słowa Aishy o życiu w taborze. Nasłuchała się o tym trochę, resztę sobie wyobrażała i takie życie w podróży malowało jej się przed oczami w pięknych barwach - jako pełne przygód, nowych przyjaźni i właśnie tej wolności. Romantyzowała te wizje, nie dostrzegając wad nieposiadania stałego miejsca zamieszkania, a takowe przecież były i to nie takie pojedyncze. Żeby było jeszcze zabawniej, kiedy sama z rodziną miała wyjeżdżać do Francji, to właśnie ona zaciekle walczyła z braćmi i ojcem o to, by pozostać w domu. Ale oczywiście w tej chwili w ogóle nie widziała analogii obu zjawisk.
Zaśmiała się za to zaraz na stanowczy sprzeciw Doe co do picia bimbru.
- Oj, Aisha, bo ty źle do tego podchodzisz - powiedziała obejmując przyjaciółkę ramieniem. - Bimbru nie pije się dla smaku - wyjaśniła jej z rozbawieniem i wypuściła z objęcia z wciąż pogodnym uśmiechem na twarzy. Doskonale rozumiała obiekcje Aishy przed piciem tego konkretnego rodzaju alkoholu, choć sama nie miała aż takich oporów przed piciem go w towarzystwie. Chodziło w końcu o dobrą zabawę i to śmieszne uczucie rozluźnienia i szumienia w głowie. Nie, żeby tego jakoś bardzo potrzebowała, w końcu nie była spięta i bawiła się świetnie już teraz, ale odmawiać nie miała zamiaru.
- No wiesz? - odwróciła się na pięcie do Neali niemal z oburzeniem na twarzy, kiedy ta stwierdziła, że nie mają szans z piratami. Jak to nie mieli? Oczywiście, że mieli! Ale już się o to wykłócać nie zamierzała, tylko uśmiechnęła i odparła wesoło:
- Tym większe będzie nasze zwycięstwo, jak ich pokonamy, c'nie?
Oj tam, wiadomo, że to ich drużyna, a nie jacyś rzeczni korsarze, by wygrała. Czemu? - zapytacie. Ano temu, że tą historię snuła Lidka, więc wygrani mogli być tylko jedni - ona i jej kamraci.
A na komplement (bo tak, przyjęła to jako komplement) Freda, Moore uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Mam takich historii pod dostatkiem - oświadczyła stukając się palcem wskazującym w skroń. - I to niekoniecznie bajki - dodała tajemniczo, choć uśmiech nie znikał jej z twarzy. Może nie była jakąś wielką fanką książek, ale wyobraźnię miała wybujałą, a przy małej bratanicy tylko ją jeszcze bardziej pielęgnowała zarówno czytaniem na dobranoc, jak i własnymi, zmyślonymi historiami, za którymi Amelka przepadała.
Przytaknęła jeszcze gorliwie co do nazwy dla statku. Freddy był blisko z tym "Pogromcą piratów".
- W skrócie "POGROM" albo "GROM". Co myślisz? - zapytała pogodnie i w tym momencie, jak znak od samego Merlina, zagrzmiał silnik barki. No?! Grom jak nic! Łajbą zakołysało mocniej, więc Liddy przytrzymała się ścianki kabiny, do której zmierzała w poszukiwaniu wędek.
- Nela, jak złowisz żywą rybę na Accio... To zrobię co tylko chcesz! Serio, obiecuję. To dopiero byłby wyczyn! - wcale nie kpiła! Jej zaklęcia nie szły zupełnie, a ostatnio to gorzej niż tragicznie... a przywołanie zwinnej ryby z rzeki... Nawet jeśli było możliwe, to to by było coś!
Zatrzymała się jeszcze przed wejściem do kabiny w ostatniej chwili i posłała Fredowi przeciągłe spojrzenie. Czy sugerowała, że będzie oszukiwał? Mooooże trochę.
- Kto cię tam wie? Wiesz, co mówią o cichej wodzie - bardziej stwierdziła niż zapytała z uśmieszkiem niezmiennie błąkającym jej się po twarzy. Droczyła się z nim, ale wyglądała na zadowoloną, że stanęło na jej warunkach zwycięstwa w konkursie. Nieważne, że te zapewne nie miały żadnego znaczenia i i tak wygra Freddy mając po prostu większe doświadczenie z wędkowaniem.
Na gadkę o piraniach tylko się uśmiechnęła znikając w kabinie. Była przekonana, że Freddy żartował, ale dziewczyny się chyba autentycznie przejęły. Może właśnie dlatego, że miały długie włosy? W jej żadna ryba nie miałaby szans się wplątać.
- Nie przejmujcie się, mam wprawę w podcinaniu włosów, gdyby ryby wplątały wam się w nie tak na dobre! - zawołała do przyjaciółek w ramach żartu, przekrzykując warkot silnika. Właściwie z każdą chwilą czuła się na barce coraz pewniej, zupełnie jakby była u siebie, a nie na obcej łajbie, na obcej rzece i w obcej okolicy. Do bujania i ryku silnika przyzwyczaiła się błyskiem, nie miała oporów przed szperaniem w rzeczach Freda, żeby dorwać wędki i zapamiętywaniem gdzie co ma. Taki odruch.
Przecisnąwszy się obok przyjaciółki już sięgała po wędki, kiedy nagle coś huknęło obok, aż Lidka podskoczyła. Szybko też zlokalizowała źródło łupnięcia i skrzywiła się malowniczo, patrząc na Nelę.
- Żyjesz? - upewniła się, tym razem skutecznie łapiąc wędki do jednej ręki. - Nie umrzesz, Nelcia, słowo! Nie pozwolimy na to - rzuciła jeszcze dziarsko za przyjaciółką. Sama została w kabinie chwilę dłużej rozglądając się za tym sławetnym tytoniem, o który mogliby się pokusić piraci. Ani na stole, ani na szafkach go nie widziała, więc zaczęła szperać po szufladach obijając się z wędkami po kabinie. Znalazła w chwili, kiedy silnik zamilkł, czyli kiedy dopłynęli na miejsce, jak sądziła. Wydostając się na pokład w jednej ręce dzierżąc wędki, a w drugiej tytoń i bibułki, niemal władowała się we Freda, który nie widomo skąd zmaterializował się obok. Faktycznie barka była niewielka.
- Wybacz - mruknęła cofając się pół kroku, żeby nie wybić kumplowi oka jedną z wędek - i nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą na pytanie czy kiedyś łowiła. Znaczy wiedziała za co trzymać, a którą część moczyć, co nie, ale więcej szczegółów i tajników wędkowania nie znała. Ale tym bardziej była podekscytowana nowym doświadczeniem, które miała zdobyć.
A potem Aisha zapytała o przynętę i Liddy nie mogła się powstrzymać.
- Podać ci z szuflady ten słoik z włosami, Freddy? - zapytała siląc się całą sobą na utrzymanie powagi, choć zdecydowanie nie należało to do najprostszych zadań. Widziała, że Neala już jest bardzo przejęta i niezbyt zadowolona, a wzmianka o czymś takim pewnie jej nie pomoże... ale oj no, to tylko niewinny wkręt! Zresztą... nie mogły tego przecież wziąć na poważnie! Nikt zdrowy na umyśle nie trzymałby kłaków jako przynęty do ryb... prawda?
- Trzeba było powiedzieć, że zbierasz. Mogę ci oddać swoje po następnym podcięciu - ciągnęła dalej, bawiąc się przy tym przednio i teraz już szczerząc radośnie zęby.
- Dobra, ucz nas, mistrzu - dodała już poważniej do Freda wyciągając w jego stronę wędki. - Muszę wygrać te zawody!


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Pokład
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach