Wydarzenia


Ekipa forum
Samotna ława
AutorWiadomość
Samotna ława [odnośnik]24.11.23 19:47

Samotna ława


Oddalona od znakomitej większości stołów ława została przymocowana do drewnianej ściany w samym kącie głównej sali. Przylega do niej kilka dość chybotliwych, wysokich krzeseł, natomiast dogląda jej stara, wysłużona tablica, na której z niewiadomego powodu wiszą klucze niepasujące do żadnego zamka. Każdy z nich został ozdobiony brelokiem z króliczą łapką. Niektórzy zarzekają się, że próbując wynieść jakikolwiek komplet kluczy, po przekroczeniu progu baru - te po prostu znikały i powracały na swoje miejsce.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna ława Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotna ława [odnośnik]05.07.24 11:48
19 października, wieczór

Wszedł do lokalu stopą odpychając drzwi. Ramiona miał uniesione tak by nie stykały się z tułowiem. Ociekała z niego deszczówka jak ze szmaty wyłowionej z mętnego wiadra. Tak też się czuł. Zanim wszedł w głąb sieni odlepił od siebie wierzchnią szatę i wyrżną z niej nadmiar wilgoci za progiem. Potem przewiesił ją sobie przez ramię. Jedni patrzyli w tym czasie na niego ze współczuciem, inni z rozbawieniem.
Dowiedział się, że ci którzy starali się zniknąć z pola widzenia Ministerstwa ściągało do Szkocji lub Irlandii. Często przewijała się nazwa Plymouth bo w tej właśnie miejscowości dało się nająć tani kwaterunek. Nie myśląc wiele, mając w towarzystwie czas ruszył po prostu rozeznać się w sytuacji. Nigdy specjalnie nie interesował się tym miastem więc po prostu teleportował się najbliżej znanej sobie okolicy, a potem prześmigał resztę drogi na miotle, którą z nieco odrętwiałymi rękoma podparł przed ścianą budynku. Że też się nie zabił na czymś w taką ulewę już było wyczynem.
Do sieni wszedł z chlupoczącymi butami prosząc barmana o napitek. Chwycił pobliskie krzesło wolna ręką i podciągną pod kominek. Wykręcił oparciem w stronę ognia, rozwiesił szatę. Rozejrzał się ukradkiem po zebranych większą uwagę poświęcając zakurzonym kątom. Nie lubiła w końcu przyciągać spojrzeń. Nieśpiesznie przeszedł się w głąb baru, do tych nieco bardziej oddalonych stolików i pod jednym z nich dostrzegł kobietę o bujnych, kręconych, ciemnych włosach. Takich kobiet było wiele ale jemu kojarzyła się tylko z jedną więc nawet jeżeli życie płatało mu figla nie czuł krzty zażenowania i oporu by podejść bliżej, oprzeć się nonszalancko na blacie ramieniem niczym dumny, przemoczony do suchej nitki kur.
- Co prawda leje na zewnątrz ale kiedy patrzę na ciebie to mam wrażenie, że i pod dachem nie mogę czuć się bezpiecznie - moje serce właśnie pada ci do stóp - uśmiechną się zawadiacko i grymas ten pogłębił się z zadziornością gdy rozpoznał profil o którym myślał przez kilka ostatnich dni - Jakieś buzi na przywitanie...? - poczuł się odważniejszy, choć nie wykluczał możliwości w której mógł oberwać. W najlepszym wypadku otwartą dłonią, a w najgorszym talerzem. W końcu mieli wspólny plan, który nieszczęśliwie z rożnych powodów się rozjechał. Każdy poradził sobie jak mógł na własną rękę. Matt wierzył, że nikt inny nie mógł być w tej kwestii wyrozumialszy od niej. Wiedziała, jak funkcjonuje życie, jak przewrotne potrafiło być. Prawdopodobnie nigdy nie traktowała obietnic poważnie, a jednak jemu samemu było źle z tym, że tej składanej w tamtym czasie nie udało się zrealizować - Wybacz, że wtedy nie wyszło, tak jak miało - wyznał z rozczarowaniem. Nie powinna mieć mu niczego za złe, lecz jak było w praktyce?


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Samotna ława [odnośnik]09.07.24 11:38
Ostatnio dużo podróżowała. Bywała na Wyspach to tu to tam szukając dla siebie jakiegoś miejsca. I wszędzie było dobrze, tak nigdzie nie czuła tego czegoś. W głowie miała plan rozpoczęcia życia na nowo, w innym miejscu, z czystą kartą. Ale była jak ten duch kapitana, co umarł z dala od swojego statku i tułał się teraz po oceanie, szukając swojej łajby. Huxley myślała, że znajdzie nową. Gdzieś w innym miejscu. Może lepszą? Może mniej dziurawą? Ale za każdym razem porównywała i nigdy to nie było to. A Plymouth było akurat przypadkiem, przystanek na drodze z tanim piwem. Skryła się tu przed ulewą, zajęła najdalsze miejsce, najbardziej skrytą ławę i sączyła alkohol już któryś z rzędu. Jeszcze jej się w oczach nie troiło, ale ze wstaniem byłoby już ciężko.
Drzwi się otwierały i zamykały. Początkowo, jeszcze w miarę trzeźwa, z czujnością obserwowała, kto wchodzi, a kto wychodzi z pubu. Kto się jej przygląda, a kto ją ma głęboko w dupie. Ale w pewnym momencie przestała zwracać na to uwagi i przeoczyła ten moment, gdy do Sali wszedł on. Nie miała pojęcia, jaki los ich znowu ku sobie skierował, co za przedziwna magia nad nimi czuwała, że tutaj, tak pośrodku niczego, w losowym miejscu znowu na siebie trafili. Uniosła na niego spojrzenie dopiero gdy zaczął do niej mówić. Słowa dotarły z lekkim opóźnieniem, ale gdy rozpoznała głos, na krótki moment udało jej się wytrzeźwieć. I wtedy zobaczyła jego twarz. Może trochę bardziej zmęczoną, bardziej zarośniętą, na pewno bardziej zmoczoną. Twarz Matthew. Wargi jej zadrżały.
- Ty łajdaku! – huknęła, waląc pięścią w stół, aż poczuła na sobie spojrzenie barmana i innych gości przy sąsiadujących stolikach. – Łajdaku…!
I głos też jej zadrżał. Pochyliła się lekko, zasłaniając twarz włosami. A gdy znowu na niego spojrzała, to ciężko było rozpoznać czy zaraz się roześmieje, czy rozpłacze. Wyciągnęła ku niemu rękę, dotknęła twarzy, pociągnęła mocno za zarost, sprawdzając, czy zaboli. Zobaczyła lekki grymas na twarzy.
- Tak bardzo ci uwierzyłam, że mnie zabierzesz… Że wyjedziemy – próbowała być zła, zagotowała się w środku. Gotowa była podnieść ten jeden z kilku kufli i cisnąć nim w mężczyznę, ale nie mogła. Podniosła się jedynie i chwiejnym ruchem chwyciła się jego szyi. – Żyjesz. Czekałam na sowę, że tam dotarłeś. Dotarłeś?
Cały czas Rain myślała, że mu się udało wyruszyć w tę podróż. Że dotarł tam, gdzie planowali, leżał sobie na trawce otoczony panienkami i żyło mu się dobrze. I ona wtedy była spokojna. Ale listu żadnego nie było, mężczyzna zapadł się pod ziemię, i słuch o nim zaginął. Huxley godziła się już ze stratą.
- Gdzieś ty był łajdaku! I jak śmiesz tak po prostu tutaj stawać przede mną i… i powinnam cię strzelić w ten pusty łeb tym kuflem i wyrzucić cię za drzwi i… oh, Matthew… - westchnęła i ścisnęła go jeszcze mocniej.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Samotna ława [odnośnik]09.07.24 13:50
Zadziorny uśmiech nie zszedł mu z twarzy, lecz stracił na wyrazistości po pierwszym, a potem po drugim huknięciu o drewniany blat. Łuk stał się miękki. Bott nie zdejmował z niej spojrzenia słuchając skarg.
- Mhm, najokropniejszy łajdus - przytakiwał z bezradnym rozbawieniem. Pokornie pozwalał na szorstkie zabiegi kobiecych dłoni zadowolony z tego, że to blat przyjął za niego część nagany. Skrzywił się gdy w dość niekonwencjonalny sposób chciała pozbawić nadmiaru zarostu na twarzy, lecz gdy tylko ta chwilowa tortura przeminęła nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Było to trochę nie na miejscu - obwiesiła mu się na szyi wylewając urazy, a jego klatka piersiowa łagodnie grzechotała. Nie mógł nic na to zaradzić. Temu całemu łajaniu było bliżej do troskliwego besztania niż zawistnej skargi. Objął jej plecy pocieszająco.
- Wiem, przepraszam. Nie tak miało wyjść - poczucie winy i skrucha były jednak prawdziwe. W tamtym czasie to co mówił było prawdziwe. Chciał uciec zostawiając bałagan za sobą, a jej towarzystwo miało być być słodyczą w tej beczce dziegciu. Kto by jednak mógł przewidzieć przyszłość...?
- Jesteś już taka... Pomyśl co by było gdybym się nie stawił z wyjaśnieniami i dowiedziałabyś się o moim powrocie od kogoś innego. Widmo rozbijającego się kufla lub lot przez próg knajpy byłby najmniejszym problemem, prawda...? - zażartował czując jak szczelniej zaciska ramiona wokół szyi. Nie mając wyboru sięgnął by podciągnąć i usadowić ją na swoich udach. Nie była małą, niewinną dziewczynką chciał jej jednak rozpieścić i poprawić humor. Był jej winny.
- Wszystko poszło trochę nie tak jak powinno. Podczas tej całej rejestracji różdżek pojawiły się jakieś kłopoty, do czasu wyjaśnienia przymknęli mnie. Trochę się dłużyło. Gdy to się wyjaśniło, zaraz zgarnął mnie Bruno. Strasznie naciskał na robotę. Popłynąć i wrócić z towarem. Miała być szybka i kasiasta no i nie była - nie wspomniał, że gdyby nie kombinował przy rejestracji to by kłopotu nie było. Gdyby umiał odmówić przyjacielowi to też wszystko mogło wyglądać inaczej - Nie pomyślałem o wysłaniu sowy. Potem gdy minęły miesiące nie wiedziałem co mógłbym napisać. "Hej, ten nasz wyjazd to do przełożenia, jak się pewnie zorientowałaś. Nie wiem na kiedy. Trzymaj się tam w tym Parszywym" - zaimprowizował hipotetyczną, nigdy nie wysłaną treść. Bez względu na to jak by zostało to odczytane nadawca zdawał się prosić o lanie - W odpowiedzi dostałbym pewnie coś przeklętego - zauważył pogodnie - Uznałam, że pewnie dojdą cię wieści same z siebie. W końcu Bruno wiedział. Dowiedziałem się jednak, że w październiku rok temu była jakaś obława na Pasażera, a ciebie nie widziano już w porcie od tamtego czasu więc w sumie nigdy takiej okazji nie było - kto mógł przewidzieć, że te wszystkie zbiegi okoliczności tak się poskładają.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Samotna ława [odnośnik]11.07.24 22:26
Tak, był najokropniejszym łajdusem, jakiego spotkała kiedykolwiek na swojej drodze. Najokropniejszym łajdusem, którego darzyła najdziwniejszym uczuciem, jakim mogła sobie wyobrazić. Najokropniejszym łajdusem, którego w jednej chwili chciała zdzielić po twarzy i ją ucałować. Tak sprzeczne emocje, których się dzisiaj absolutnie nie spodziewała. Miała spędzić dzisiejszy wieczór nad kuflem z piwem podczas podróży w nieznane, a trafiła całkowicie inaczej. Pojawienie się mężczyzny było niespodziewanym prezentem. Takim, na który czekało się od dawna, a kiedy już się go dostało – nie mogło się uwierzyć, że to prawda. Nie sen na jawie.
Czuła pod sobą jak się śmieje i tylko wkurzył ją tym jeszcze bardziej. Ale jedyne co zrobiła, to ścisnęła ręce jeszcze mocniej, jakby już nigdy więcej nie miała go puścić. I nie zamierzała.
- Jestem jaka? – weszła mu niespodziewanie w słowo. – Nie stawiłeś się. Nikt nie wiedział, że tu będę. Trafiłeś przypadkiem. Kiedy byś mnie znalazł, gdybyś dzisiaj na mnie nie trafił? Wysłałbyś sowę?
Nim się obejrzała, siedziała na jego kolanach. Fakt, nie była małą dziewczynką, ale Matthew wyciągał z niej dziwne, nieukazywane nikomu, pokłady kobiecości. Te łagodne, delikatne, potrzebujące wsparcia i silnego ramienia mężczyzny. Nadymała lekko policzki, słuchając jego wyjaśnień. Nie tylko Huxley pokomplikowało się życie. Jemu również, trochę inaczej, trochę mniej wybuchowo, ale jednak. Chciał dobrze, chciał jedynie zarobić, a wyszło dupnie. Jak to zresztą często bywało. Rain również się na to nacięła i nie wiedziała, kto wyszedł na tym gorzej. Ona czy on.
- Mogłeś po prostu napisać, że żyjesz. Wy faceci, to zawsze musicie tak wszystko przekombinować – mruknęła niezadowolona. – Godziłam się z twoją… no wiesz… Czy mój list dotarł?
Nie musiał wysyłać elaboratów. Wystarczyła informacja, że wszystko z nim w porządku. Jak wróci, to się odezwie. Huxley nie była wymagająca, wiedziała, że tak jak ona i on również miał swoje życie. Swoją robotę. Swoje zobowiązania. Mieli razem uciec, nie wyszło, zdarza się. Ale zapadanie się pod ziemię? Raz sama napisała, skorzystała z sowiej poczty, więc nawet nie wiedziała, czy sowa wróciła z listem, czy bez. Odpowiedzi nigdy nie dostała.
- Tak, był nalot. Celina, nie wiem, czy pamiętasz, kręciła mi się taka blondynka pod nogami, naraziła się Corneliusowi Sallow, tfu! Przylazł z osiłkami, zamknęli mnie, Philippe, starą Boyle, Celinę, Hagrida. My z Philippą wyszłyśmy szybko, stara Boyle zniknęła z Londynu, Hagrida nigdy potem więcej nie widziałam. Celina została tam dłużej, ale jest cała i zdrowa. Ja się potem zaciągnęłam na statek, dałam się uwieźć kapitanowi. Na Merlina, jaka ja byłam głupia! – krzyknęła, znowu uderzając dłonią w stół. Tym razem zła na siebie. – Trafiłam do Szkocji, udało mi się uciec, tam mnie… uleczyli. Wróciłam do Londynu i tak się tułam. To tu, to tam. Gdzie moje piwo…
Odwróciła się w stronę stołu, chwyciła za kufel i duszkiem wypiła do dna pozostałą zawartość. Ocierając mokre usta wierzchem dłoni, ukradkiem wytarła też łzę spływającą po policzku. Nie chciała dzielić się tym, co tam przeżyła i z czego musieli uleczyć ją szkoccy medycy. Czego musiała się pozbyć.
Gdy zwróciła się ponownie w stronę Matthew, policzek był już suchy.
- Chcę odkupić Parszywego – powiedziała nagle.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Samotna ława [odnośnik]12.07.24 0:50
Dobrze było ważyć słowa. Matthew nie odpowiedział więc od razu zamyślając się na moment. Jaka teraz była... Przepełniona agresją - to na pewno. Nieco skrzącą urazą, lecz przy tym szczęśliwą. Prawdopodobnie byłaby skłonna wyrządzić krzywdę w poszukiwaniu zadośćuczynienia, gdyby nie była przy tym jednocześnie stęskniona. Miał trochę szczęścia.
- Charakterna - podsumował sprawnie i, jak sądził, bezpiecznie - słyszałem, że był nalot na Parszywego. Nie wiedziałem w jakiej sytuacji jesteś więc nie chciałem korzystać z sowy nim dowiem się czegoś więcej - nie wydawało się to bezpiecznie. Była wcześniej pod imperiusem. Nie chciał sprawić jej kłopotu lub samemu w nie wpaść - Do tego swoją zasuszyłem. Zapomniałem wyjeżdżając uchylić jej okno... - cóż, niewątpliwie ten fakt też wpływał na komunikację. Publicznym nie ufał od momentu kiedy zorientował się w zmianach, jakie targnęły stolicą - Słyszałem, że Plymouth nie jest złym miejscem by się przyczaić więc od tego zacząłem. Gdybym nie trafił dziś, trafiłbym jutro lub pojutrze. Jak nie tu to w innym mieście, hrabstwie... Ilość knajp na tej przeklętej wyspie jest ograniczona, a ja też dość sprawnie zbieram informacje. Znalazłbym cię tak, czy inaczej - zanucił z pewną dumą, uporem, pewnością siebie. Zupełnie jakby krążenie od jednej do drugiej knajpy w poszukiwaniu portowej dziewki było sprytnym planem. niewątpliwie miał dziur więcej niż plaster sera ale on tego nie dostrzegał. Głupi jednak miał szczęście, jak inaczej można było wyjaśnić to spotkanie?
Zmarszczył czoło i pokiwał przecząco. Nie wiedział kiedy Rain pisała, lecz w mieszkaniu nie miał otwartego okna dla sowy. Jeżeli korespondencja została porzucona na parapecie bez wątpienia zdążyła się już rozpuścić. Kto wie czy był wówczas w więzieniu, czy na statku. Nie uważał, że to teraz ważne. Co było to było. Przyjemność jednak sprawiło mu to, że myślała o nim i dawała mu upomnienia. Zamierzał je zachować - Nie mówię, że będzie następny raz, lecz jeżeli będzie - dowiesz się pierwsza - obiecał z pewna figlarnością, lecz w oczach kołysała się powaga
Słuchał historii czarownicy podsuwając jej zamówiony przez siebie kufel w którym nawet nie umoczył ust. Myślał o wymienianych imionach i nazwiskach. O improwizowanej ucieczce, która okazała się nieszczęśliwa i która w zasadzie nieporadnie trwała. Obejmował ją w talii zaplecionymi ramionami. kciukiem jednej dłoni przecierał materiał sukni. Nie krzywił się i nie marszczył w zmartwieniu czoła. Współczucie było ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała. Siedział, słuchał, pozwalał być jej taką jaką chciała nie komentując niczego bo przecież najważniejsze było, że dała sobie radę i teraz tu była. Zmiana nastąpiła dopiero, gdy usłyszał deklarację.
- Myślałaś co jak się znów odezwie? Rycerze, Mulciber...? - wesołość już go opuściła. Pamiętał, że mieli ją na uwadze ale musiała o tym już myśleć, jeżeli była pewna chęci odkupienia Parszywego. Matt nieco westchną - To spotkanie, przed tym całym bałaganem... To co mówiłaś zapadło mi w pamięć. To, że wszyscy chcą cię wykorzystać, a ty wtedy wspomniałaś, że zagrasz na własnych warunkach. Jakoś dopiero potem to mi uświadomiło, że nie ma nic złego w tym, że ktoś cię wykorzystuje, że ty kogoś wykorzystuje i tak dalej. Ważne, że będzie to zgodne z tym czego chcesz i dostaniesz to czego chcesz - on zawsze się buntował wobec wszystkich i co z tego miał po latach? Nic. Nie miał żadnej mocy sprawczej. Nawet jeżeli chciał jej w tamtym momencie pomóc nie mógł zrobić nic prócz zaproponowania ucieczki. Był nikim - Zrobiłem rozeznanie i Goyle wypadł z obiegu. Chcę przejąć rewir. Gadałem wczoraj z Tomem, ma mi nagrać spotkanie jutro z grubszą rybą z Ministerstwa. Z nazwiskiem. Jest szansa na wciśnięcie do brygady uderzeniowej. Mają spore braki, moja kartoteka może nie mieć więc znaczenia jeżeli odpowiednia osoba mnie poleci. Jeżeli się uda będę naciskał na jurysdykcję nad portem - nie mógł przewidzieć przyszłości, lecz dzięki temu jeżeli Ministerstwo planowałoby jakieś ruchy w porcie - wiedziałby o tym. Jeżeli w tym samym porcie byłyby niewygodne dla niego osoby - mógłby je napiętnować, a machina biurokracji i cele Tower posprzątałby temat za niego. - Dam ci znać jutro, jak będę po. Jeżeli będę dla ciebie przydatny to, proszę, wykorzystaj mnie - jeżeli wszystko się ułoży tak, jak sobie to umyśla to chętnie chętnie roztoczyłby nad Parszywym płaszcz bezpieczeństwa. Mimo wszystko chciał móc zapewnić sobie, jak i swoim spokojne życie. Da się wykorzystać, na swoich zasadach.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Samotna ława [odnośnik]12.07.24 23:33
Czekała na odpiwiedź jaka jest. Widać było, że Matthew się chwilę nad tym zastanawia. Był w takiej sytuacji, a Rain w takim nastroju, że zdecydowanie powinien ważyć swoje słowa. Nie zdziwiła więc ją ta chwila ciszy, nawet w miarę cierpliwie czekała na odpowiedź. Jedynie co jakiś czas zastukała paznokciami o ścianę.
- Charakterna? - powtórzyła za nim.
Zamyśliła się nad tym chwilę, ale ta odpowiedź wydawała się na tyle sensowną, że jedynie kiwnęła lekko głową. Faktycznie, mogła zostać uznana za charakterną. Sama również poniekąd się za taką uważała. Jego odpowiedź była poprawna.
Zdziwiło ją, że słyszał o nalocie na Parszywego. W jej mniemaniu już dawno nie było go w Londynie, ale może to był akurat okres kiedy on z pierdla wyszedł, a ona do niego trafiła? Czyżby minęli się u bram Tower? Bo nie wiedziała o jakim innym miejscu mógł Bott mówić, mówiąc, że go przymknęli. Ona również musiała zarejestrować różdżkę, a właściwie to zrobili to za nią, gdy ją zgarnęli. Psia mać. Tematu sowy nie skomentowała, jakoś nie specjalnie ją to zaskoczyło. Matthew sprawiał wrażenie mężczyzny, który mógłby zapomnieć o czymś takim.
- Masz, kurwa, więcej szczęścia niż rozumu - spojrzała na niego wbijając palca prosto w klatkę piersiową. - Tyle ci powiem…
Nie chciała się kłócić, chociaż mogła i miała ku temu ogromne powody. Wiedziała, że to, że się tutaj pojawił było całkowicie przypadkowe. Wiedziała rówież, że wcale nie biegałby od knajpy do knajpy, tylko po to by ją znaleźć. Pewnie by na siebie w końcu trafili, albo Huxley dostałaby cynk, że Bott znowu kręci się po Londynie. I miał szczęście, że to on trafił na nią pierwszy, a nie ona na niego. Bo wtedy już taka miłaby nie była.
- Ja ci dam następny raz - mruknęła i nawet nie udawała złości, faktycznie ją to wkurzyło, aż poczerwieniała na twarzy. O ile po wypiciu takiej ilości piwa jeszcze można było być bardziej czerwonym.
Potrzebowała tego, aby się wygadać. Opowiadała tę historię już kilka razy, ale jedynie gdy mówiła to Celinie i teraz, Matthew, czuła jak kawałki kamieni spadają z jej serca. Jeszcze nie wszystkie, ale już prawie zostawiała to wszystko za sobą. Pomysł z Parszywym wyszedł z jej ust tak nagle, że aż sama się zdziwiła. Fakt faktem gdzieś tam myślami wracała do tego miejsca, zastanawiała się co by było gdyby stał się on w jej posiadaniu. Teraz Parszywy działał, ale pod władzą kogoś innego. A to przecież ona była jego częścią. Tam stawiała swoje pierwsze kroki, a stara Boyle była dla niej jak matka. Nigdy jednak nie śmiała wypowiedzieć tych słów na głos. Chociażby dlatego, że bała się je usłyszeć. Brzmiało to głupio i nierealnie, przecież ona ledwo łączyła koniec z końcem, ale z jakiegoś powodu już odłuższego czasu odkładała pieniądze… na coś.
- Nie chcę już uciekać. Port, Londyn, to mój dom. Jak przyjdzie, to przyjdzie. Grunt, abym miała wtedy dobrego asa w rękawie - uniosła lekko kącik ust, jakby chciała dodać otuchy trochę sobie, a trochę mężczyźnie, na którego kolanach siedziała. - O widzisz, takie mądre słowa kiedyś powiedziałam. Dobrze, że mi je przypomniałeś. Chcę znowu grać na własnych warunkach. Jednym z nich będzie przywrócenie mojej pozycji w dokach.
Przekręciła głowę spoglądając na Matthew. Nie tylko ona miała wielkie plany, i on również nie próżnował. Podekscytowała się myślą, że Bott może mieć szanse na pracę w brygadzie. Swój człowiek w takim miejscu jest na wagę złota, wiedziała o tym i miała zamiar trzymać kciuki, aby wszystko się udało. Na ostatnie jego słowa, zaświeciły jej się oczy.
- Mam cię wykorzystać? - zaśmiała się. - Uważaj na słowa, bo jeszcze zostaniesz źle zrozumiany.
Uśmiechnęła się zadziornie. Alkohol zrobił swoje, Huxley szybko wypadły z głowy myśli o strachu, ucieczce, portowych problemach. Czując zapach mężczyzny przypomniała sobie wspólne noce, rozmowy, ten dreszczyk emocji, gdy nagle pojawiał się na balkonie w jej mieszkaniu.
- Za mocno się do ciebie przywiązałam, głupia jestem - szepnęła, niemal mu do ucha, ponieważ głowę ułożyła na jego ramieniu.
Jedną ręką gładziła go bo boku klatki piersiowej, drugą wplotła w zarost zakrywający pół jego twarzy. Stęskniła się za tym portowym kundlem.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Samotna ława [odnośnik]12.08.24 3:29
- Mhm, charakterna - powtórzył ze zdecydowaniem - Cholernie - Uśmiechną się leniwie zadowolony z okazanej przez wiedźmę aprobaty.
Podawał wyjaśnienia, które jej się należały oraz to czego się dowiedział. Mogło brzmieć to mniej lub bardziej głupio, lecz nie mógł nic na to poradzić. Zaskakująco nie stracił na swojej obrotności pomimo nieobecności. Wiedział gdzie pytać, gdzie szukać, do kogo się uśmiechnąć i komu należało postawić piwo. Zdecydowanie miał też szczęście. Niewyobrażalne pokłady. Nie zamierzał zaprzeczać. Zaśmiał się głupio na ten wyrzut, bezradnie pozwalając na pijackie postukiwanie.
- Nie wątpię - spojrzał na nią filuternie z pod przymrużonych powiek drwiąc z rzucanej obietnicy-groźby. Być może był to brak instynktu samozachowawczego, lecz jednocześnie prawdą było, że nie mógł powstrzymać od żartobliwości widząc ją czerwoną od złości. Mógł tylko zachęcić ją do spuszczenia z tonu lub zmusić do wybuchu.
Wpatrywał się w jej przeszklone od alkoholu spojrzenie i pewności siebie, która podciągała kąciki ust w cwanym uśmieszku. Wiedziała, że jej parszywe życie było nierozerwalne z jeszcze bardziej parszywą dzielnicą, lecz nie wstydziła się powiedzieć, że tak ma być, bo zawsze tak było i co w tym właściwie złego? Nic. Matthew to podziwiał. Za każdym razem robiło to na nim wrażenie. Była stała w swym postanowieniu. Świat się walił, palił, skały srały, a Huxley będzie należeć do portu. Tak jak port będzie należeć do niej.
- Mhm - zanucił. Jasne tęczówki były migotliwe, a wyzbyty z trzeźwości śmiech szczery. Dobrze się tego słuchało - Jeśli to ty, Rain, to mógłbym być tylko rozumiany źle - posłał jej długie spojrzenie w te zadziorne oczy kokietując nie gorzej od niejednej ladacznicy - Ale jeżeli będę rozumiany dobrze to też w porządku. Jeżeli mam być pionkiem w czyjejś grze to chcę w twojej. To mój warunek - wyjawił spokojnie, wyjątkowo prostolinijnie. Nie ważne czy miała zamiar to zbagatelizować, zapomnieć dnia kolejnego. Tak jak mówił, jeżeli ktoś miał go wykorzystywać to nie ma z tym problemu. Tak długo jak długo miało to być na jego warunkach. A warunkiem było to by to była ona. Czy to podziw, czy sentyment, wiedząc czego chce chciał by osiągnęła cel i chciał się do tego przyczynić. Potrzebował tego też dla siebie. Mógł się oszukiwać, lecz po prostu potrzebował być użytecznym. Niewiele pozostało mu opcji. Rodzina, przyjaźnie, naiwne zauroczenia... wiele z tego stało się przeszłością. Kiedyś by go to przygnębiało, lecz teraz... wydawało się nie być to takie złe - wiedział przynajmniej komu warto było się poświęcić.
Szeptliwe narzekanie przyjemnie łechtało ego.
- Może i, lecz twój gust jest przynajmniej przedni - słowa wybrzmiały ciepło, zachęcająco, a klatka piersiowa zagrzechotała z rozbawieniem. Szczenięco wtulił twarz w przytkniętą dłoń drapiąc jej wnętrze szczeciną by w kolejnym ruchu ucałować wnętrze - Czy ta Rozkoszna, Wstawiona Wiedźma Z Gustem ma gdzie spędzić dzisiejszą noc...? - podniósł jedną brew badawczo, przydając przez wachlarz kobiecych palców. Bawił się nimi poruszając leniwie głową, jakby grał na harmonice co sprawiało, że dłoń od niechcenia ślizgała się po jego twarzy - Jeżeli nie mam kilka pomysłów gdzie nas ulokować. Potem moglibyśmy zamelinować się u mnie na Nokturnie, przyjrzeć się sytuacji w porcie i pewnie jakoś wymyślimy co dalej


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Samotna ława [odnośnik]23.08.24 21:48
Huxley należała do portu, a port należał do niej. Inni się zmyli, uciekli, zostawili swoje dawne życie i wyruszyli w świat. Z pewnością mając więcej szczęścia niż Rain. Ona przecież również próbowała, ale wróciła z podkulonym ogonem. Już nie zniknie, nie ucieknie, bo wiedziała, że nie ma to większego sensu. I tak kiedyś tu by wróciła, z własnej lub nie, woli. Z tarczą lub na tarczy. Ostatnio wróciła na tarczy i nie chciała więcej tego powtarzać. Nie było nic złego w tym, że jej domem był port. Próba ucieczki była głupotą. Teraz o tym wiedziała. Może musiała przeżyć te wszystkie straszne rzeczy, żeby to zrozumieć? Ucieczka statkiem była jak spełnienie szczenięcych marzeń, a potem zderzyła się z rzeczywistością, że kto dziwką jest, ten dziwką zostaje, nawet na środku oceanu na przypadkowym statku. Miało być pięknie, skończyło się jak zwykle. I jeszcze ta ciąża, której musiała się pozbywać. To zawsze odciskało na kobiecie piętno. Nawet jeśli było się z zawodu tym, kim się było. Rain miała fart, że na tej przeklętej wyspie, na której wtedy utknęła, w tej przypadkowej wsi, znalazł się ktoś z eliksirem Rue. Inaczej skończyłaby jak własna matka.
Wolała być tu i teraz, na kolanach Matthew. Ich relacja nie była czysto przyjacielska, nie była też relacją występującą pomiędzy dwojgiem kochanków. To było coś głębszego, czego Huxley nie potrafiła nazwać. Rozumieli się, znali jak łyse konie, potrafili ze sobą rozmawiać godzinami, kochać się godzinami, nie widzieć się miesiącami i nie miało to żadnego wpływu na tę nić porozumienia, która wytworzyła się między portową dziwką a tym zapchlonym kundlem.
- Grasz w mojej grze od dawna, sam się wprosiłeś – zauważyła, uśmiechając się pod nosem.
Nie dodała już jednak nic więcej. Wtuliła się tylko w niego mocniej, przysunęła twarz do jego szyi i złożyła pocałunek. Jeden za uchem, drugi na szyi, trzeci w zagłębieniu przy obojczyku. Ciepło biło od jego ciała. Ciepło, za którym tęskniła. Gdy Matthew nie było, Rain nie żyła przecież w celibacie, jej ciało stykało się z innymi mniej lub bardziej chętnie, natomiast przy nikim nie czuła takich dreszczy. Niczyj zapach nie działał na nią jak narkotyk. Żaden inny nie potrafił jej usatysfakcjonować swoimi czynami, a także i słowem. Czy gdyby żyli w innych czasach albo w innych warunkach, los też by ich połączył?
- Zawsze miałam dobry gust – mruknęła pod nosem zadowolona z siebie. Przyglądała się jak gładzi jej dłoń, a następnie ją całuje. Dostała gęsiej skórki. – Ta Rozkoszna, Wstawiona Wiedźma z Gustem chętnie przystanie na twoją propozycję. Twoje mieszanie na Nokturnie nie ucierpiało? Wiesz, po uderzeniu tego meteorytu.
Wiedziała, że powinna wrócić do swojego mieszkania. Dawno jej w sumie tam nie było. Nie zaglądała w okolice od uderzenia meteorytu. Jeżeli jej mieszkanie stoi całe i nie uszkodzone, to po kilku nocach u Matthew, z pewnością będzie chciała wrócić do siebie. Zabierze swoje rzeczy od Kiny, wróci na stare śmieci i będzie pracować nad tym, aby przywrócić swoją pozycję. Wrócić do gry i wprowadzić swoje nowe zasady.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Samotna ława
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach