Wydarzenia


Ekipa forum
William Moore
AutorWiadomość
William Moore [odnośnik]27.11.23 12:52
SAFE AND SOLID, PROTECTING AND PROUD
HE FEELS LIKE QUIET, STRONGER WHEN YOU HOLD HIM


DZIECIŃSTWO

Urodziłem się w Irlandii, w rodzinnym domu nieopodal niewielkiej wioski Dungiven.


Moi rodzice...
to czarownica i mugol, których połączyła niespodziewana, ale prawdziwa miłość. Matka była uzdrowicielką i zielarką, jednak dla mojego ojca porzuciła magiczny świat, żeby zająć się domem i wychowywaniem piątki dzieci. Kilka lat temu umarła, przegrywając walkę z chorobą. Ojciec jest złotą rączką o złotym sercu, aktualnie ukrywa się poza krajem.

Lubiłem się bawić...
na świeżym powietrzu, z rodzeństwem i przyjaciółmi z pobliskiej wioski. Kochałem wyprawy w poszukiwaniu przygód, kąpiele w rzekach i wspinaczki po drzewach, zawsze dobrze czułem się też we wszelkich grach zespołowych.

Wychowałem się wśród...
mugoli, w niewielkiej społeczności niemagicznej wioski. Zanim otrzymałem list z Hogwartu, uczęszczałem wraz z rodzeństwem do mugolskiej szkoły, której nienawidziłem z całego serca.

Uchodziłem za...
dziecko niezbyt mądre i wycofane; głównie ze względu na moje jąkanie, które zagwarantowało mi rolę pośmiewiska w mugolskiej szkole. To z kolei sprawiło, że lekcje stresowały mnie do tego stopnia, że nic z nich nie wynosiłem. Otwarty i przyjacielski byłem jedynie wśród (wtedy nielicznych) przyjaciół i rodzeństwa, które stało za mną murem.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1940 szczególnie pamiętam...
jak pod sklepem ze sprzętem do Quidditcha spotkałem samego Rodericka Plumptona. Chciałem poprosić go o autograf, ale z podekscytowania zacząłem jąkać się tak bardzo, że nie wydukałem nawet połowy zdania, a potem cały poczerwieniałem ze wstydu. Uratowała mnie mama, odciągając mnie za łokieć w stronę sklepu z kociołkami.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
przykleiłem się jak rzep do mojego starszego brata, zapewne ku jego niezadowoleniu wpychając się do przedziału z jego kolegami. Niewiele się odzywałem z obawy, że – tak, jak w mugolskiej szkole – wszyscy wyśmieją moje jąkanie. No i że na pierwszy rzut oka widać po mnie, że wychowałem się wśród mugoli i nie mam bladego pojęcia o magii.

Kiedy byłem mały, marzyłem o...
zostaniu najlepszym szukającym w Wielkiej Brytanii.


DORASTANIE

Uczęszczałem do Hogwartu, zasilając szeregi Gryfonów w latach 1940-1947.


W szkole byłem uczniem...
niezbyt pilnym. Kiedy już odkryłem swoją pasję do latania i dostałem się do szkolnej drużyny Quidditcha, to niewiele zajęć poza treningami było w stanie zaskarbić sobie moją uwagę. Na eliksirach regularnie robiłem z siebie pośmiewisko, historię magii ledwie zaliczyłem. Całkiem nieźle szły mi jedynie uroki i obrona przed czarną magią, głównie dlatego, że od samego początku z chęcią uczęszczałem do klubu pojedynków.

W szkole najbardziej interesował mnie...
Quidditch. Byłem obecny na każdym meczu, bez względu na to, czy grałem w nim jako zawodnik, czy nie. Dużo czasu spędzałem też z przyjaciółmi, których – ku mojemu szczeremu zdziwieniu – zdobyłem bardzo szybko. Oprócz tego ciągnęło mnie wszędzie tam, gdzie była rywalizacja, świetnie bawiłem się w klubie pojedynków, mimo że początkowo moje jąkanie mocno utrudniało mi poprawne rzucanie zaklęć.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
latanie na miotle, a zaraz potem obrona przed czarną magią.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
eliksiry. Kto był ze mną na roku, ten zapewne pamięta słynny wybuch kociołka, który pozbawił brwi mnie oraz nieszczęśnika, który tamtego dnia pracował ze mną w parze.

W szkole trzymałem się z...
grupą przyjaciół, głównie z gryfońskiej drużyny Quidditcha, choć przyjaźniłem się też z kilkoma Puchonami i Krukonami.

W szkole byłem odbierany jako...
szczery, życzliwy i lojalny. Ludzie, którzy nie znali mnie zbyt dobrze, mogli uważać mnie za wycofanego i niezbyt inteligentnego (nie błyszczałem wiedzą na lekcjach), ale wobec przyjaciół byłem otwarty i towarzyski, bez zawahania skoczyłbym też za nich w ogień (i wziął na siebie najpaskudniejszy nawet szlaban).

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
grał w ślizgońskiej drużynie Quidditcha, wyśmiewał moje mugolskie pochodzenie i nabijał się z mojego jąkania.

Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
stawać w obronie przyjaciół i młodszych uczniów. Zdarzało mi się przez to wdawać w bójki i wpadać w tarapaty, ale lubię sobie wmawiać, że kary znosiłem z godnością.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
to wiem, że robiłem to nie raz i nie dwa, zazwyczaj w towarzystwie najlepszego przyjaciela. Nie łamałem szkolnego regulaminu z premedytacją, ale czasami zwyczajnie nie było mi z nim po drodze.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
to cieszę się, że moja mama oszczędziła mi tej wątpliwej przyjemności.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
to przypominam sobie te wszystkie razy, kiedy razem z przyjacielem przemycaliśmy przekąski do pokoju wspólnego Gryffindoru, bo to właśnie tam świętowaliśmy każdy wygrany mecz Quidditcha.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
to nie mogę sobie przypomnieć, czy w szkolnej bibliotece były w ogóle jakieś zamknięte skrzydła. W trakcie całej swojej nauki odwiedziłem ją może kilka razy, w aktach ostatecznej desperacji.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
to w pierwszej kolejności przypominam sobie jeden wygrany zakład, który polegał na spędzeniu pełnej godziny w Zakazanym Lesie. Poszedłem tam z przyjacielem i tylko dlatego nie przybiegłem z powrotem do zamku po pierwszych minutach.

Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
to, że budziłem ich bladym świtem, zbierając się na poranne treningi Quidditcha. Oprócz tego byłem raczej mało uciążliwym współlokatorem, choć z utrzymywaniem porządku było mi czasami wyjątkowo nie po drodze.


DOJRZAŁOŚĆ

Zająłem się treningami, chcąc jak najszybciej po szkole dostać się do jednej z drużyn Quidditcha. W 1948 roku zostałem rezerwowym szukającym Jastrzębi z Falmouth, by niespełna rok później – na skutek (nie)fortunnego zbiegu okoliczności – trafić do pierwszego składu. Marzyło mi się miejsce w angielskiej reprezentacji, plany pokrzyżował mi jednak wybuch anomalii. Pod koniec 1956 roku musiałem wraz z córką opuścić kraj, bo spontaniczne wybuchy dziecięcej magii były dla niej zbyt niebezpieczne. Wróciłem w kwietniu 1957 roku, już jako poszukiwany członek Zakonu Feniksa, co uniemożliwiło mi kontynuowanie kariery sportowca. Zająłem się więc pracami dorywczymi jako złota rączka, dzięki ojcu i wujkowi miałem fach w ręku; remontowałem, budowałem i naprawiałem na zlecenie. W międzyczasie pracę zaoferował mi ród Macmillanów, końcem 1957 roku zostałem ich lotnikiem, a niedługo później przeszedłem pod skrzydła podziemnego ministerstwa magii. Obecnie jestem łącznikiem magicznego podziemia, trenuję też młodych, świeżo zrekrutowanych lotników.


Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
członków magicznego podziemia, właściwie ze wszystkich jego oddziałów, choć najbliżej współpracuję z Memortkami (z którymi Sowy dzielą przestrzeń w budynku ministerstwa). Niemal codziennie mam kontakt z młodymi rekrutami na lotników, często bywam też w Plymouth. Jako łącznik poruszam się po całym kraju, mam styczność z grupami terenowymi, pomagam w transporcie zaopatrzenia.

Odpoczywam...
raczej rzadko, bo zawsze jest dużo do zrobienia. Najczęściej robię to jednak we własnym domu, zajmując się drobnymi, fizycznymi pracami. Lubię eksperymentować z magią konstrukcyjną, szukać sposobów na jej nowe zastosowania. W wolnym czasie pływam w jeziorze nieopodal domu w Irlandii.

Obracam się w towarzystwie...
członków Zakonu Feniksa, którzy od dawna już są dla mnie drugą rodziną. Chętnie spędzam też czas ze znajomymi z pracy, czyli innymi członkami magicznego podziemia. Zdążyłem także zaprzyjaźnić się już z częścią sąsiadów w Irlandii, którzy wiedzą, że w razie potrzeby mogą liczyć na moją pomoc w drobnych naprawach, a ja: że w podbramkowej sytuacji mogę zostawić u nich córkę.

Jeśli chodzi o moje poglądy...
jestem członkiem Zakonu Feniksa od samego początku i bezgranicznie wierzę w ideę organizacji. Podziwiałem Albusa Dumbledore'a, a Harolda Longbottoma darzę olbrzymim szacunkiem i wykonałbym każdy jego rozkaz. Moja przynależność do Zakonu nie jest tajemnicą, jakiś czas temu ministerstwo wystawiło za mną list gończy, który stracił ważność w kwietniu 1958 roku, kiedy to Walczący Mag uznał mnie za martwego. Ci, którzy mnie znają, wiedzą jednak, w czyich szeregach działam.

Mieszkam...
w niewielkim, samodzielnie wybudowanym domu w Irlandii, ukrytym starannie pod zaklęciem Fideliusa. Razem ze mną mieszka moja żona, młodsza siostra, córka oraz dalsza rodzina: szwagier i kuzynka żony.

Podziwiam...
każdego, kto poświęcił i poświęca życie w obronie tych, którzy nie są w stanie obronić się sami.

Budzę niechęć wśród...
zwolenników czystości krwi, bo mój ojciec jest mugolem, a ja sam walczę w szeregach Zakonu Feniksa.

Sprawiam wrażenie...
osoby pogodnej i życzliwej, choć ostatnio coraz więcej we mnie ostrożności i zmęczenia, podkreślanego jedynie przez głębokie blizny na twarzy, pozostałość po czarnomagicznym zaklęciu. Nie boję się pracy, nie odmawiam przyjaciołom pomocy, mam słabość do dzieci. Lubię żartować i się śmiać.

Prowadzę się...
raczej porządnie, trzymając się wartości, które wpoili mi rodzice.

Zwiedziłem...
większość kraju, choć nie turystycznie. Odkąd moja praca polega na dostarczaniu wiadomości do ogarniętych wojną hrabstw, zdążyłem odwiedzić sporą część z nich, oglądając je głównie z lotu ptaka.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.


Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
godny zaufania, odpowiedzialny, prawdomówny, obowiązkowy, pomocny, sympatyczny; trochę niezręczny w kontaktach z kobietami, zwłaszcza tymi, których jeszcze nie znam. Przewrażliwiony na punkcie zachowania środków bezpieczeństwa, onieśmielony w towarzystwie osób wyższych rangą albo tych, których darzę szacunkiem.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
mogą kojarzyć moją twarz z listów gończych, które jeszcze parę miesięcy temu drukowało ministerstwo magii. Fani Quidditcha być może pamiętają mnie z czasów mojej kariery w Jastrzębiach z Falmouth, choć wraz z każdym mijającym rokiem zapewne coraz trudniej mnie rozpoznać.

W moim życiu pomawiano mnie o...
najróżniejsze rzeczy, w zależności od tego, w jakiej grupie się znalazłem. W szkole krążyła plotka, że jąkam się, bo jeden z moich nieudanych eliksirów wybuchł mi w twarz i poparzył język, inna głosiła, że winny był tłuczek, którym oberwałem w tył głowy podczas meczu ze Ślizgonami. W Londynie spore zainteresowanie wśród sąsiadów budził fakt, że wychowuję samotnie dziecko; nie wiem o tym, ale mówiono, że Amelia jest córką jednej z moich fanek, albo że jej matka była zawodniczką Quidditcha, która mnie uwiodła i porzuciła. Obecnie krążące wokół mnie pogłoski są raczej nieszkodliwe, na festiwalu przez przypadek dowiedziałem się, że moje blizny są świeżą pamiątką po zwycięskim starciu z jasnowłosą śmierciożerczynią, którą bohatersko pozbawiłem życia w obronie tuzina sierot z Plymouth. Młodzi lotnicy przekazują zaś sobie, że karą za spóźnienie na moje treningi jest godzinny bieg przełajowy bez różdżki i miotły po korwalijskich bagnach – co, w przeciwieństwie do całej reszty, jest akurat prawdą.


DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry


Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...





I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
William Moore
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach