Wydarzenia


Ekipa forum
Gia Moretti
AutorWiadomość
Gia Moretti [odnośnik]27.11.23 20:42
we'll get a new dreams out there
DZIECIŃSTWO

Urodziłam się w Londynie w Wielkiej Brytanii,
chociaż moją duszę wypełniał aromat sycylijskich pomarańczy.

Moi rodzice
...byli ucieleśnieniem la dolce vita. W mojej głowie stawiam im postumenty ze wspomnień, z pojedynczych gestów oraz spojrzeń tworzę rzeźby. Marmurowe figury zaklęte w czasie, zastygłe w bezpiecznych przestrzeniach Małej Italii, gdzie papà Giovanni śmieje się gromko znad wyrabianego spracowanymi dłońmi ciasta, a mamma Agnes wtóruje mu, odsuwając od siebie księgi rachunkowe restauracji. Nie ma między nimi więcej smutków, trosk wiążących się z mugolskim pochodzeniem matki, z przyszłością pełną popiołów; nie ma też tęsknoty za słoneczną Sycylią, ponieważ to tutaj w Londynie stworzyli wspólnie swoje małe Włochy. Sprawiam, że w przestrzeniach mojego umysłu stają się ósmym cudem świata, posągiem piękniejszym niż Eros i Psyche Antonio Canova. W moich myślach nie przestają tańczyć i być może po drugiej stronie ich pląsom również nie ma końca.

Lubiłam się bawić
...w słońcu i w deszczu, do góry unosić ręce i łapać złote drobiny kurzu. Zakradać się do kuchni, cicho jak mysz gotowa podkraść jak największą ilość cantuccini, nim nonna Ignazia zdzieli mnie za to szmatą po głowie. Wszystkie pogonie za ptactwem, wspinanie się na drzewa, zrywanie dojrzałych pomidorów z ogródka za restauracją, psikusy oraz wylegiwanie się na dachach niczym rozleniwione koty zawsze odbywały się w towarzystwie licznego kuzynostwa, z czasem okolicznych dzieciaków. Włoska mafia, tak nas określano. Szczęśliwi, tacy naprawdę byliśmy.

Wychowałam się wśród
...parujących garnków wypełnionych pastą, bulgoczącego sosu pomidorowego oraz zapachu suszonego oregano, bazylii, świeżego czosnku. Pośród gromkiego śmiechu oraz jeszcze głośniejszych kłótni pełnych gorączkowej gestykulacji; włoskiej muzyki i odgłosu bosych stóp zia Federice, żony wuja Costy tańczącej tarantelle dla gości restauracji. W rodzinnej ciasnocie, która nie pozbawiała tchu, a zapewniała bezpieczeństwo. W otoczeniu magii zarówno tej płynącej ze szczerych uczuć, jak i tej prawdziwej od zaklęć. Mugolski świat nie był nam aż tak dobrze znany, rodzice mammy, próbowali nas z nim zapoznać, liznąć trochę ichniej kultury, ale to namiastka Sycylii wołała do nas głośniej. Dziadkowie Foss zaakceptowali to, tak jak zaakceptowali nas inni, pomimo różnic w kolorze skóry nosiliśmy się dumnie - w końcu nasi przodkowie tworzyli podwaliny cywilizacji, kiedy Anglicy żarli w tym samym czasie robale.

Uchodziłam za
...piccola leonessa, zawsze pędzącą z uniesioną spódnicą a za mną biegło całe stado kuzynostwa. Inicjowałam nowe przygody, dobierałam starannie towarzyszy do małych zbrodni na wypiekach restauracyjnych, jako pierwsza podnosiłam głos i jako pierwsza kończyłam wszelkie kłótnie. Śmiałam się często, płakałam rzadko. Grzeczna na tyle ile może być grzeczne ruchliwe dziecko obdarzone bujną wyobraźnią. Gestykulowałam, nim nauczyłam się formułować pierwsze zdania po angielsku, tańczyłam tarantelle, zanim poznałam jej poprawne kroki. Uchodziłam za Włoszkę z krwi i kości, słoneczne dziecko, małą lwicę, która potrafiła wykręcić się z każdych kłopotów.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 47 szczególnie pamiętam
...zamieszanie! La famiglia Moretti tłumnie przemierzała Pokątną, nie szczędząc rad i szkolnych anegdotek, śmiechu oraz kłótni nad każdym drobiazgiem, doprowadzając niemal do płaczu jedną z pracownic Madame Malkin. Spokoju zaznałam dopiero podczas wyboru różdżki, intymność momentu została zarezerwowana jedynie dla rodziców i do dziś mnie to cieszy, ponieważ narobiłam panu Ollivanderowi strasznego bałaganu! Stosy pudełek piętrzyły się, wazony zostały stłuczone, papo Giovanni o mały włos nie dostałby fragmentem krzesła w głowę podczas moich prób, podpaliłam również zasłony przynajmniej cztery razy, o brwiach pana Ollivandera nie wspominając. Zajęło dobrą godzinę nim brezylkowe drewno z rdzeniem z pióra gryfa ułożyło się w mojej dłoni tak, jakby od zawsze było tam miejsce różdżki.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły
...pokłóciłam się z kuzynostwem, ponieważ opowiadali mi same głupoty! Ale ja się nie dałam, bo nie łykam wszystkiego jak pelikan i ich zostawiłam, ponieważ z matołami przedziału dzielić nie zamierzałam. Resztę podróży spędziłam z chłopcem, którego poznałam po tym, jak nawiedziłam jego przestrzeń nieświadoma, że tam jest. Ale wszystko poszło dobrze, zapłaciłam w zabranych wcześniej kuzynostwu słodyczach oraz rzutach czekoladowymi żabami w twarz jakichś stupido, co myśleli, że mogą sobie stroić z nas żarty ze względu na kolor skóry.

Kiedy byłam mała, marzyłam o
...napchaniu jak największej ilości oliwek do buzi; o zamienieniu się w kota, dzięki czemu będę mogła jak najdłużej wylegiwać się w słońcu; o prostych rzeczach dających przyjemność. Nie w głowie były mi wielkie podróże, zostanie badaczem, czy bohaterką. Marzenia były łatwe, miłe i przyjemne. Wypełniały wnętrze ciepłem jak foccacia żołądek. Nie musiały być spektakularne, mieć w sobie księcia z bajki, czy niestworzone bogactwa - nigdy nie należałam do zachłannych, a już miałam przecież tak wiele! Przede wszystkim nie chciałam być sama, nadal nie chcę.


DORASTANIE

Uczęszczałam do Hogwartu, a swoje miejsce znalazłam w Gryffindorze,
korytarze jako dumna lwica przemierzałam w latach 47-54.

W szkole byłam uczniem
...zaskakująco lubianym, chociaż w kwestiach ocen orłem nie byłam żadnym. Zawsze coś potrafiło mnie rozproszyć, nowe pomysły przykuć uwagę i nagle popołudnia spędzane nad książkami nie bywały tak intrygujące. Nie traciłam punktów na zajęciach, ale zdobywać też ich nie zdobywałam. Pasję miałam do ledwie kilku przedmiotów, a jeśli któryś spoza listy szedł mi przez dany okres całkiem nieźle, to tylko dlatego, że zainteresowałam się jakimś drobnym szczególikiem, który pozwoli mi na spłatanie komuś psikusa. W głowie miałam przecież wieczny bal!

W szkole najbardziej interesowało mnie
...moje własne la dolce vita. Czas spędzany pośród dusz, które potrafią mnie zrozumieć i zaakceptować temperament równie ciepły co sycylijskie słońce oraz wybuchowy niczym Etna poruszana wstrząsami Typhona. Chciałam się nade wszystko bawić, tworzyć niepowtarzalne wspomnienia, opowieści, które będę mogła przekazywać młodszemu rodzeństwu i kuzynostwu. Wymykałam się nocami na przyjęcia w innych domach, zakradałam się z przyjaciółkami do łazienki prefektów, plotkowałam z portretami, opowiadałam kuchennym skrzatom o włoskiej kuchni, pakowałam się w kłopoty i pomagałam innym z nich wybrnąć. Śmiałam się pełną piersią, cieszyłam każdym drobiazgiem, chodziłam tanecznym krokiem po pokoju wspólnym oraz toczyłam wojny z kuzynostwem, które kończyły się śpiewem przy butelce kremowego piwa. Prowadziłam bitwy na śnieżki oraz gestykulowałam gwałtownie wyzywając po włosku rodziny graczy podczas meczów Quidditcha, ponieważ moja nonna mocniej potrafiłaby w tłuczki walnąć. Żyłam, och jak słodko żyłam z Hogwartu czyniąc cały swój świat, dopóki nie wracałam do domu.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to
Obrona Przed Czarną Magią, chociaż Historia Magii również plasowała się całkiem wysoko. Och, senza timore! Moje uwielbienie do zajęć profesora Binnsa brało się z możliwości odsypiania nocnych eskapad, z czasem nawet dzieląc ławkę z artystycznie uzdolnioną czarownicą prosiłam, żeby na powiekach namalowała mi oczy, abym sprawiała wrażenie, że słucham aktywnie tego co ma do przekazania nauczyciel. Nie chciałam, żeby było mu przykro, nawet jeśli nie zwracał na nikogo uwagi, zajęty czytaniem na głos swoich notatek i podręcznika.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to
...wróżbiarstwo, nie rozumiem znaków zsyłanych przez los, ani subtelności pokazywanych fusów. Lubię bezpośredniość, określone zamiary i intencje, jak więc miałabym wierzyć w te wszystkie banialuki? Z pewnością zdałam je tylko dlatego, że otrzymałam pomoc od jednej z młodszych gryfonek, a na egzaminie wymyśliłam na bieżąco totalne bzdury powiązane z moim włoskim pochodzeniem, przez co nie można było zweryfikować, czy rzeczywiście mówię prawdę. Na równi niechęcią darzyłam eliksiry, ktoś mógłby pomyśleć, że alchemia przypomina gotowanie, ale Sycylijczycy gotują z sercem, a nie z perfekcyjnie odmierzonymi składnikami. To, że nie wysadziłam szkoły zawdzięczam tylko i wyłącznie przydzielonemu partnerowi ze szkolnej ławki.

W szkole trzymałam się z
...z każdym, niezależnie od krwi czy pochodzenia; z tymi, którzy potrafili mnie rozbawić; z którymi mogłam wylegiwać się na błoniach snując dziwne wizje widziane w chmurach. Bliskich mi osób miałam wąskie grono, to z nimi głównie przemierzałam szkolne korytarze, jednak nigdy nie bałam się przyłączać do innych grupek, szukać przyjaźni poza lwią wieżą, siadać przy innych stołach. Wyciągałam dłoń pierwsza, zarażałam śmiechem oraz bawiłam swoją gestykulacją, włoskim akcentem. Nigdy dzięki temu nie zaznałam samotności, wiecznie pędząc do kogoś.

W szkole byłam odbierana jako
...dusza towarzystwa, słodycz tiramisu oraz cierpkość sycylijskich pomarańczy. Osoba beztroska, jednak znająca własną wartość i tupiąca gniewnie nogą, kiedy sytuacja tego wymagała. Ktoś, kto nie bał się mówić tego, co czuje, kto śmiał się na cały głos i targał za ucho, kiedy była taka potrzeba. Otwarta, raczej sympatyczna z milionem pomysłów, jak zająć czymś czas. Popularna, acz niezadzierająca nosa, z sercem na dłoni i czekoladową żabą na pocieszenie w kieszeni.

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto
...nie lubił po prostu tego, kim byłam. Nie lubił włoskiego akcentu oraz szaleńczej gestykulacji, głośnego śmiechu oraz ciepła uśmiechu i nade wszystko tego, że odmienny kolor skóry nie czynił ze mnie kogoś gorszego. Czerpałam dumę z mojego pochodzenia, wytykałam, że kultura, z której się wywodzę jest starsza niż ich rodziny i generalnie mogą pocałować mnie w il mio culo perfetto. Niektórzy z czystokrwistych też nie darzyli mnie szczególną sympatią, nie mam pojęcia dlaczego, przecież to, że czasem ćwiczyłam na nich zaklęcia, kiedy to gnębili mugolaków nie mogło być powodem niechęci. Ależ skąd! Żadnej zazdrości też nie wywoływałam raczej.

Wykorzystywałam w szkole swoje mocne strony, żeby
...dzielić się radością z innymi, poprawiać humor oraz zapewniać wsparcie. Swój talent z OPCM wykorzystywałam, aby nie tylko bronić młodszych uczniów przed czystokrwistymi, ale nade wszystko pokazać im, że bronić mogą się sami. Coraggio, cari cuori!

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałam szlaban
...to stwierdzam, że perfekcją szczycić się nie mogę, za to szlabanami liczonymi na palcach jednej ręki już tak. Byłoby dziwnym, gdyby przy takiej ilości włóczenia się po nocach, bądź dogryzania czystokrwistym nie było żadnych konsekwencji. Nie odbywałam ich jednak sama, zawsze ciągnąc potencjalnego drugiego winowajcę ze sobą. Nauczyłam się z nich naprawdę wiele, na przykład jak nie dać się złapać następnym razem. Staram się nie popełniać dwa razy takich samych błędów.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca
...to serce zaczyna szybciej bić w piersi, krew szumi w uszach a zimny pot skórę oblewa. Che vergogna! Moi rodzice dowiedzieli się o szlabanie za wymknięcie się na imprezę piątoklasistów, kiedy powinnam tkwić nosem w książkach. Wyjec strofował mnie w języku włoskim w Wielkiej Sali i przysięgam, że na sam koniec nim rozpadł się na kawałki tak zwinął się w kształt dłoni i pokazał mi gest che vuoi. Czerwoną twarz mogłam tylko ze wstydu w rękach schować.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni
...to uśmiecham się mimowolnie, bo trzymać Włocha od kuchni to jak być Francuzem bez poczucia wstydu. Po prostu niemożliwe! E basta! Rozmowy ze skrzatami wspominam wyjątkowo miło, a jeszcze milej przemycanie przysmaków do pokoju wspólnego.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki
...to nawet mi trochę głupio, jednak niektóre zniewagi wymagały krwi i z jakiegoś powodu zostało uznane, że odpowiedzi na ten zew leżały w niedostępnych księgach. Zapoznanie się z treścią jednej z nich sprawiło, że więcej po zamkniętych skrzydłach wędrować nie zamierzałam. Czasem rzeczy zakazane naprawdę takie powinny pozostać.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren
...nie pomyślę, bo nawet włoska brawura i gryfońska głupota mają swoje granice.

Współlokatorki z dormitorium pamiętają
...niewielki bałagan pośród moich rzeczy oraz wspólne nocne rozmowy, plotkowanie przy zabiegach pielęgnacyjnych polecanych przez Czarownicę oraz snucie planów na przyszłość. Urywany śmiech i bitwy na poduszki, nieudane próby farbowania włosów oraz planowana zemsta na chłopcach, co pocałunki kradną i serca łamią.


DOJRZAŁOŚĆ

Zaczęłam szukać własnej ścieżki tuż po ukończeniu szkoły, na jakiś czas przejmując obowiązki w Małej Italii, ucząc się rodzinnych przepisów oraz prowadzenia ksiąg rachunkowych, nosząc jedzenie do stolików i pośród nich tańczyć tarantellę. Kilka miesięcy później odkryłam miłość do aktorstwa i to w Teatrze Palladium upatrywałam swojej przyszłości wśród gwiazd i zachwytu. Na próżno. Nie dość, że po dwóch latach otrzymałam jedną kwestię, tak do tego świat się skończył i należało walczyć o przetrwanie. Od maja 1957 podróżuję jako aktorka w wędrownej trupie Aureliusa Moona zwanej Księżycowymi Dziećmi. Moje role nie są największe jednak pozwalają na jakiś zarobek, dorabiam również gotując dla trupy i jako krawcowa na życzenie, zawsze biorąc mniej niż lokalni. Jeśli nadarzy się okazja, tak tłumaczę pisma oraz listy z języka włoskiego.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam
...najróżniejsze osobowości. Podróżując z Księżycowymi Dziećmi z miasta do miasta mam styczność z tak naprawdę każdym, kto zechce przystanąć i obejrzeć przedstawienie wystawiane na prowizorycznej platformie. Dobrzy, źli, biedni, bogaci. To tylko teraz twarze.

Odpoczywam
...nie wiem, czy odpoczywam. Swoje siły przeznaczam głównie na pracę i na próbach utrzymania młodszego brata przy życiu, ale jeśli się uda, jeśli mam szansę tak łapie za gitarę wuja Costy i gram, śpiewam. Próbuję swoich sił w pisaniu piosenek, lecz póki co rymy trochę mi się gubią, z melodią jest już łatwiej. Zazwyczaj ma to miejsce w obozowisku Księżycowych, kiedy jednak okoliczności na to nie pozwalają, tak wybieram jakieś w miarę odosobnione miejsce, gdzie pewność mam, że nikt mnie nie zaskoczy przypadkiem.

Obracam się w towarzystwie
...ubogich i nieszczęśliwych, tych co muszą walczyć o każdy kolejny dzień. Nie jest ze mnie wielka pani, więc poza ulicznymi kuglarzami, czy Księżycowymi Dziećmi do świata prawdziwych artystów mi daleko. Ale się staram, próbuję jakoś wyrwać. Spędzanie czasu z rówieśnikami wydaje się miłe, jednak nade wszystko skupiam się na wychowywaniu Vito i na zapewnianiu jemu bezpieczeństwa.

Jeśli chodzi o moje poglądy
...trzymam je zamknięte w głębi serca, obojętnie patrząc na świat. Moim priorytetem jest mój brat, a nie niesprawiedliwość, jaka dotyka nas każdego dnia. Tylko serce parzy, płonie wściekłe, bo mammy już nie ma i wiem, że to przez nich. Nie mogę walczyć, Vito ma tylko mnie a ja mam tylko Vito, w ciszy nocy więc mogę życzyć Zakonowi, aby wyplenił tych mostri e assassini.

Mieszkam
...w wozie mieszkalnym, który dziele z trzema innymi aktorkami oraz Vito. Staramy się zachować względną czystość, jednak podczas przygotowań pojawia się najprawdziwszy chaos, ubrania oraz kosmetyki walają się dosłownie wszędzie. Może kiedyś zdołamy wynająć jakieś małe mieszkanie, przypomnieć sobie czym jest przestrzeń osobista, której nie trzeba dzielić z obcymi.

Podziwiam
...odwagę i hart ducha. Rebeliantów, którzy pomimo zagrożenia wciąż walczą, wciąż mają nadzieję. Tych, którzy niosą pomoc nie bacząc na krew i pochodzenie, którzy wierzą w sprawiedliwość oraz lepsze czasy. Może gdybym była silniejsza, może gdybym nie miała pod opieką Vito, tak śladem Cesare również próbowałabym się przydać, chociaż to śmieszne, co zrobić może aktorka? Zło nie czai się na ulicy, nie to, z którym mierzy się Zakon. Ono tkwi w urzędach, w bogatych posiadłościach. Obserwuję, ciesząc się z każdego utarcia nosa urzędasom.

Budzę niechęć wśród
...tych, co aktorstwo za nic mają i aktorki ze zwykłymi kurwami utożsamiają, a jednak wzroku oderwać nie potrafią. Podróżowanie w wędrownej trupie nie należy do zajęć prestiżowych, ciemniejsza skóra zaś potrafi wzbudzić mimowolnie nieufność. Niektóre dziewczęta też biorą włoską wylewność za próby flirtowania z ich partnerami, a wyjaśnienie im, że powinny wyjąć głowy z własnych tyłków i się ogarnąć, wcale nie pomaga.

Sprawiam wrażenie
...osoby wiedzącej, co robi. Mającej wszystko pod kontrolą, odważnej i zdeterminowanej, a przy tym nieszczędzącej nikomu ciepła. Nonna mówiła, że kobieta powinna być jak pasta al dente i taka staram się być. Niezbyt twarda, bo twardy makaron można łatwo złamać. Znowu też nie za miękka, bo taki można zwyczajnie zgnieść. Próbuję być więc miła dla oka, nieszkodliwa, ale też nie chcę wyglądać na bezradną. Bezradność jest niebezpieczna.

Prowadzę się
...obyczajnie, pomimo statusu ubogiej aktorki. Wiem, jak łatwo można przejąć nad kimś kontrolę, jak proste jest zniszczenie kobiecego życia i że konsekwencje tego dotyczą głównie płci pięknej. Unikam skandali, dla Vito, dla siebie. Tylko czasem zapominam, że dla niektórych włoska wylewność w stosunku do bliskich uchodzić może za zbyt prowokującą.

Zwiedziłam
...w dzieciństwie odwiedziłam rodzimą Sycylię, obecnie większość Wielkiej Brytanii dzięki koczowniczemu życiu Księżycowych Dzieci Moona.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
...sztywna, jeśli chodzi o aktorską świtę, uważam na każdy krok, nie poddaje się nihilizmowi, całą swoją energię przeznaczając na Vito. Dla tych, przy których pilnować się nie muszę jestem ciepła oraz roześmiana, rozkochana w muzyce oraz własnej kulturze, którą dzielę się, chociażby siłą. Pogodna, głowę trzymającą wysoko, ponieważ nie ma co płakać w poduszkę, należy po prostu iść przed siebie. Może trochę wrażliwa, jednak na pewno nie delikatna.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałam
......wiedzą, że lubię lekki flirt oraz dobrą zabawę, że muzyka i włoska kultura są dla mnie ważne, że nie szczędzę śmiechu oraz kiepskich żartów, że gestykuluję podczas mówienia i potrafię język zmienić w połowie zdania, że przetańczyć mogę całą noc a rankiem przygotować najprawdziwszą ucztę bez mrugnięcia okiem. Tak było kiedyś, tak mnie określano. Obecnie? Nie wiem, nie wiem, czy ktoś cokolwiek o mnie mówi, albo czy o mnie pamięta.

W moim życiu pomawiano mnie o
...o przyciąganie uwagi innych swoją kulturą i zachowaniem, jakbym na siłę podkreślała swoją obcość. Czy jest więcej oskarżeń pod moim adresem, dopiero dane będzie mi to sprawdzić.

DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...
Gia Moretti
Gia Moretti
Zawód : aktorka w wędrownej trupie teatralnej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Nothing ever ends poetically.
It ends and we turn it into poetry. All that blood was never once beautiful.
It was just red.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
  older sister
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t12011-gianna-moretti https://www.morsmordre.net/t12015-felice https://www.morsmordre.net/t12110-gia-moretti https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12013-szuflada-gianny https://www.morsmordre.net/t12014-gianna-moretti
Gia Moretti
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach