Wydarzenia


Ekipa forum
Maria Multon
AutorWiadomość
Maria Multon [odnośnik]27.11.23 21:22
and into forest i go, to lose my mind and find my soul

DZIECIŃSTWO

Urodziłam się w niewielkiej chatce w lesie w okolicy Tewkesbury w Gloucestershire, w Anglii

Moi rodzice...
byli czarodziejami z dwóch różnych światów. Ojciec, Jules Multon był czarodziejem czystej krwi, chorowitym, choć przy życiu trzymały go marzenia o zajmowaniu się magicznymi stworzeniami. Nigdy ich nie spełnił, pozostając teoretykiem. Mama, Phoebe Multon z domu Leighton była tradycyjną panią domu. Kiedyś miała marzenia o karierze, lecz prędko wyszła za mąż i zajmowała się głównie domowym ogniskiem, dorabiając przy każdej możliwej okazji.

Lubiłem się bawić...
w niedalekim lesie, przede wszystkim ze starszymi siostrami. Nigdy nie miałam zbyt wielu przyjaciół.

Wychowałem się wśród...
natury, przede wszystkim. Mieszkaliśmy odizolowani od najbliższych czarodziejskich wiosek i bardzo długo nie wiedziałam o istnieniu mugoli. Jedyne kontakty poza domownikami utrzymywaliśmy z innymi przedstawicielami rodziny Multon. Kontaktów z Leightonami zabronił nam ojciec, ale mama znajdowała sposoby na wymianę informacji ze swoimi krewniakami.

Uchodziłem za...
smutne dziecko. Ciche, niewidzialne do czasu, aż swymi emocjami nie sprawiło kłopotu. A nigdy nie chciałam ich sprawiać, pewnie dlatego ci, którzy poznali mnie później, wyciągali wniosek, że musiałam być grzecznym dzieckiem.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1949 szczególnie pamiętam...
dzieci, które dostawały prawdziwie swoje rzeczy. Nas nigdy nie było na to stać. Moją pierwszą szkolną szatą była ta należąca do którejś z moich kuzynek i żeby na mnie pasowała, mama musiała ją odpowiednio przerobić. Książki, och książki były cudowne! Pachniały starością i niektóre strony były poplamione przez ich wcześniejszych właścicieli, ale były bardzo ciekawe. Najcudowniejsze było chyba to, jak otrzymałam swoją różdżkę. Po raz pierwszy jakiś przedmiot był tylko mój, nie dostałam go w spadku po starszych krewnych. Sklep Ollivandera stał się symbolem na kolejne lata. Symbolem tego, że i ja mogłam być sobą, w całej pełni tego słowa, a nie tylko czyjąś siostrą lub córką.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
byłam okropnie zdenerwowana. Żeby nie bać się zanadto, skupiałam uwagę na abraksanach ciągnących naszą karocę. Nie miałam okazji ani możliwości porozmawiać z żadną z towarzyszących mi dziewcząt. Francuskiego uczyłam się tylko trzy lata, a gdy przyszło do mówienia, bałam się popełnić jakiś błąd. Wolałam milczeć.

Kiedy byłem mały, marzyłem o...
opiece nad jednorożcami. Cel swojego życia odkryłam, a raczej został mi on wskazany, dość prędko. Nie wiązałam przyszłości z niczym szczególnym, bo zawsze byłam świadoma swojego położenia. Tego, że brak majątku i urodzenie w rodzinie półkrwi w konserwatywnym społeczeństwie nie dadzą mi wiele. Chciałam więc wypełnić wolę ojca, być córką, która spełni jego wymagania.


DORASTANIE

Uczęszczałam do Beauxbatons, Smoków
W latach 1949-1957

W szkole byłem uczniem
wydaje mi się, że przeciętnym. Nie wyróżniałam się szczególnie przez pierwsze lata, przede wszystkim przez to, że nie do końca byłam pewna swoich umiejętności.

W szkole najbardziej interesowało mnie
granie w Quidditcha! Oczywiście, nauka była istotna, podobnie jak istotna była poezja, ale jakby nie patrzeć, najpiękniejsza była możliwość rywalizacji wysoko, na miotle. To tam nabierałam pierwszych oznak pewności siebie. Nigdy nie zapomnę tych czasów.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
Zdecydowanie opieka nad magicznymi stworzeniami! To właśnie niej oddałam swoje serce, pragnąc podążyć drogą wyznaczoną mi przez ojca.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
transmutacja. Niechęć do tej dziedziny nauki przeciągnęła się poważnie, aż do lat dorosłych. Do tej pory wzdrygam się na myśl, że mogłabym mieć z nią coś wspólnego.

W szkole trzymałem się z...
niewielkim gronem osób, przede wszystkim ze Smoków. Byłam i dalej jestem bardzo nieśmiałą osobą, dlatego nawiązywanie kontaktów z innymi było dla mnie bardzo trudne.

W szkole byłem odbierany jako...
cicha i spokojna osoba. Najlepiej znali mnie wszak moi koledzy i koleżanki z domowej drużyny Quidditcha. Nigdy nie byłam dobra w nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, dlatego muszę też zgodzić się z tym osądem.

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
miał przeze mnie podeptane buty w trakcie balu zimowego. I oczywiście część z tych, którzy pochodzili z lepszych, bardziej usytuowanych rodzin od moich.

Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
przygotować się do dorosłego życia i utrzymać się w drużynie Quidditcha. Po pierwsze — musiałam prędko nauczyć się jak najwięcej, aby wykonywać letnie prace w hodowlach aetonanów i abraksanów. Po drugie — Quidditch zawsze sprawiał mi niezwykle dużo przyjemności. W powietrzu czułam się prawdziwie bezpieczna.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
to nie mogę sobie niczego przypomnieć. Zawsze trzymałam się zasad i bałam się sprawiać komukolwiek problemy.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
to również nie mogę sobie niczego przypomnieć. Rodzice nie mieli powodów, by być na mnie złymi.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
nie pamiętam już dobrze, ale wydaje mi się, że mogło to się zdarzyć tylko raz, w okolicach piątego roku nauki. W okresie nagłego wzrostu jest się przecież bardzo głodnym! Wybrałam się z koleżanką, kapitanem naszej drużyny Quidditcha, po czekoladę!

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
to znowu nie mam nic do opowiedzenia. Naprawdę byłam nudnym, grzecznym uczniem.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
to tak jak wyżej, nie mam żadnych szalonych historii.

Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
porządek i ciszę. Starałam się utrzymywać absolutną czystość, bo tak nauczono mnie w domu. Nigdy nie byłam osobą, która miała dużo znajomych, więc było relatywnie cicho. Tylko czasami czytałam do późna i starałam się powtarzać francuskie słówka.


DOJRZAŁOŚĆ

Zajęłam się opieką nad jednorożcami w rezerwacie rodu Parkinson w Gloucestershire, zaraz po ukończeniu szkoły; Jednocześnie czasami pomagam w Szpitalu Asfodela w Warwick pod okiem pani Cassandry.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
przede wszystkim zwierzęta, ale czasami również odwiedzających rezerwat turystów oraz innych pracowników naszej placówki. Gdy przebywam w szpitalu, główny kontakt mam z pacjentami potrzebującymi pomocy.

Odpoczywam...
głównie na łonie natury, ewentualnie w okolicach wsi i niewielkich miast. Źle się czuję w mieście, nie jestem przyzwyczajona do hałasu, dlatego znacznie prościej jest mi zebrać myśli w miejscu odosobnionym, w bezpośrednim kontakcie z naturą.

Obracam się w towarzystwie...
bardzo zróżnicowanym. Podobna jestem do wiatru w polu, który nie myśli o swoim kierunku. Z natury rzeczy zdecydowana większość mojego kręgu znajomych jest młoda, nie ukończyła jeszcze 25 lat. Najpewniej czuję się wśród takich jak ja — niezbyt majętnych, a przy tym niewyróżniających się statusem, chociaż coraz częściej zwracają na mnie uwagę ci należący do innych klas społecznych.

Jeśli chodzi o moje poglądy...
nie należę do żadnej organizacji, choć czuję ich oddech na swoim karku. Coraz bardziej świadoma jestem tego, że życie stawia mnie przed wyborem, którego muszę dokonać. Staram się być dobrym człowiekiem — pomagać każdemu, kto pomocy potrzebuje. Mam serce na dłoni, ale jestem przy tym skrajnie naiwna, ufając tym, którzy są dla mnie dobrzy, nie jestem w stanie przejrzeć ich prawdziwych zamiarów. Zostałam wychowana konserwatywnie, w strachu przed niemagicznymi, ale ostatnie miesiące sprawiły, że zaczynam wątpić w słowa ojca. Niemniej jednak — przynajmniej na razie — nieświadomie i nieintencjonalnie wspieram Rycerzy Walpurgii.

Mieszkam...
w domku będącym częścią bursy rezerwatu Parkinsonów. Moimi sąsiadkami są inne opiekunki jednorożców. Domek jest na tyle mały, że zyskał ode mnie miano Okruszka — składa się z łazienki i kuchniojadalni na dole oraz niewielkiej sypialenki na górze. Pomimo małych rozmiarów zdecydowanie mi wystarcza i robię wszystko, aby przytulne wnętrze pozostało czyste i zadbane.

Podziwiam...
przede wszystkim uzdrowicielki. Ich umiejętności oraz posiadana wiedza wzbudza we mnie głębokie zaufanie, oraz zaszczyt, że mogę się od nich czegoś nauczyć. Głębokim szacunkiem darzę również starsze panie, które poświęciły swe życie jednorożcom — bez nich nie byłabym w stanie osiągnąć nawet ułamka tego, co już potrafię.

Budzę niechęć wśród...
osób, które dokładnie wiedzą, czego chcą. Wśród tych, którym nie jest obce zdecydowanie, które nie czekają pasywnie na rozwój wydarzeń. Niestety pewność w ogóle, tak siebie jak i tego, co chce się osiągnąć, nigdy nie była moją dobrą stroną. Jest zapewne także szerokie grono osób, które patrzy na mnie nieprzychylnie również przez płynącą we mnie krew i brak majątku.

Sprawiam wrażenie...
osoby nieśmiałej, często do przesady. Mogę wydawać się przerażona, w szczególności w nowej sytuacji lub gdy nie jestem pewna intencji drugiej osoby.

Prowadzę się...
obyczajnie — mój tato wpoił mi surowe prawidła moralne, które umocniły się tylko w trakcie mojego stażu w rezerwacie jednorożców. Jestem bardzo świadoma tego, że wiele zależy od mojej czystości, przede wszystkim serca, ale także ciala. Staram się ją chronić za wszelką cenę.

Zwiedziłem...
Francję, lecz nie miałam okazji podróżować poza tereny szkolne. Pieniądze nigdy nie trzymały się mocno naszej rodziny, dlatego nawet naukę za granicą musiałam opłacać ze swojej letniej pracy.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
osobą o delikatnym i wrażliwym sercu. Jest to odbierane jednocześnie jako zaleta i wada. Są tacy, którzy chcą to we mnie pielęgnować, widzą w tym siłę. Inni z kolei uważają, że ta delikatność i wrażliwość stanie się kiedyś powodem mojego upadku. Ponadto w oczach innych jestem bardzo emocjonalną osobą, empatyczną, przeżywającą doświadczenia innych ze zdwojoną siłą.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
do tej pory wiedzieli o mnie nic lub niewiele. W trakcie obchodów Brón Trogain wypłynęło na mój temat kilka plotek, które robiły ze mnie służkę damy, momentami nawet samą damę, ale przede wszystkim zastanawiały się, kim naprawdę jestem. Myślę więc, że ostatecznie jestem zagadką, przynajmniej częściowo. I wolałabym, by tak pozostało.

W moim życiu pomawiano mnie o...
Wspieranie reżimu i wspieranie rebelii. Żadne z tych stanowisk nie jest prawdziwe — staram się bowiem robić tylko to, co słuszne, dobre i sprawiedliwe. Pomawiano mnie również o tchórzostwo i choć to bardzo boli, bo nikt nie lubi być tak nazywany — boję się często. Ale staram się z tym walczyć, najlepiej jak potrafię. Przede mną długa droga.

DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Maria Multon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach