Michael Tonks
AutorWiadomość
Urodziłem się w Londynie
Moi rodzice...
byli czarodziejką i mugolem, a mama ukrywała przed nami fakt istnienia magicznego świata. Długo nie mogłem zrozumieć, że wyrzekła się magii dla taty. Żyli skromnie, ale niczego nam nie brakowało.
Lubiłem się bawić... na podwórku z mugolskimi kolegami - w piłkę i wszystko, co wymagało ruchu! Lubiłem też bawić się z rodzeństwem, a później opowiadać im o Hogwarcie.
Wychowałem się wśród... Mugoli, do jedenastego roku życia nie mając pojęcia o magii i o tym, że mógłbym zostać czarodziejem.
Uchodziłem za... Głośne i żywiołowe dziecko, przejmujące dominującą rolę w zabawach.
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1933 szczególnie pamiętam... WSZYSTKO, byłem zszokowany i oszołomiony i zafascynowany nowym światem. Z perspektywy czasu, matka popełniła błąd nie przygotowując mnie do niego wcześniej. Byłem zagubiony, a wyprawka była spora. Najbardziej ucieszył mnie wybór własnej różdżki, miałem też przylepiony nos do szyby sklepu z miotłami.
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły... byłem podekscytowany, ale szybko zostałem spytany o nazwisko przez czystokrwistych chłopców. Szybko uświadomili mi własną ignorancję w sprawach dotyczących nie tylko statusu krwi, ale i całego magicznego świata. Wykpiony, nabrałem żalu do rodziców o to, że nie przygotowali mnie do tego lepiej i postanowiłem, że zostanę najlepszym czarodziejem aby wszyscy popamiętali.
Kiedy byłem mały, marzyłem o... karierze sportowej, najpierw w piłce nożnej, a potem w Quidditchu. Marzenia te szybko stłumiła pragmatyczna myśl, że chcę zagrzać stałe miejsce w czarodziejskim świecie i lęk przed powrotem do mugolskiego: a sport nie wydawał się stabilną karierą.
Uczęszczałem do Gryffindoru W latach 1933-1940
W szkole byłem uczniem
żywiołowym i popularnym, ale wbrew własnemu temperamentowi starałem się uczyć jak najpilniej. Byłem zdolny, smykałka do czarów sprawiała mi niemałą radość.
W szkole najbardziej interesowało mnie wszystko co związane ze światem magii, od zaklęć po szlachtę - wszystko było dla mnie nowe, a ambicja kazała mi wdrożyć się w ten nowy, wspaniały świat jak najszybciej. Fascynowały mnie zarówno czekoladowe żaby, jak i najprostsze zaklęcia, a szczerą miłością pokochałem Quidditch.
Mój ulubiony przedmiot w szkole to... Quidditch, który zagwarantował mi popularność wśród kolegów oraz zachwyt koleżanek - i poczucie przynależności, którego tak mi brakowało. Byłem pałkarzem. Na drugim miejscu znajdowały się uroki i OPCM, czynnie udzielałem się w Klubie Pojedynków.
Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to... eliksiry, do których zupełnie nie miałem ręki. Na siódmym roku zaangażowałem się w naukę, wymaganą do egzaminów na aurora: pomagał mi bardzo cierpliwy kolega.
W szkole trzymałem się z... dużym gronem, raczej Gryfonów. Z wzajemnością nie znosiłem Śliz gonów z którymi parę razy pobiłem się na boisku, z Puchonami trzymałem się z sympatii, pewien Krukon pomagał mi w alchemii. Byłem bardzo zżyty z drużyną Quidditcha, a od szesnastego roku życia flirtowałem z wieloma koleżankami.
W szkole byłem odbierany jako... otwarty, koleżeński, ambitny. Nadmierną pewnością siebie maskowałem głębokie kompleksy i nie brakowało mi gryfońskiej brawury, ale przed egzaminami potrafiłem odciąć się od rozrywek i skupić na przygotowaniach. Nauka nie szła mi tak łatwo jak Krukonom, więc potrzebowałem do niej ciszy i czasu.
W szkole nie lubił mnie ktoś, kto... nie tolerował uczniów o mugolskiej krwi, szczególnie tych ponadprzeciętnie zdolnych i błyszczących na szkolnym boisku. Im bardziej mi dokuczano, tym bardziej starałem się przyćmić złośliwości sukcesami, bywałem też porywczy. Mogli nie lubić mnie też uczniowie zazdrośni o sukcesy na boisku albo o dziewczyny, które traktowałem dość przedmiotowo - możliwe, że odbiłem komuś szkolne zauroczenie, a znudziłem się nowym towarzystwem po tygodniu.
Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby... zdobyć pewną pozycję w czarodziejskim świecie, najpierw w szkole, a potem podczas przygotowań do kursu aurorskiego. Moim największym lękiem była perspektywa powrotu do nudnego, mugolskiego świata - nie bezpodstawnym, bo gdy ja zostałem aurorem, mój szkolny przyjaciel wstąpił do mugolskiej armii.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban... tak, za rozwalenie komuś nosa tłuczkiem!
Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca... nie, mama nie czarowała w domu, a tata by nie potrafił.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni... tak, uwielbiam jeść i pewnie wymykałem się po słodkości - szczególnie po treningach Quidditcha!
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki... nie, chyba, że musiałem zostać tam do nocy żeby przygotowywać się do Owutemów - ale wtedy siedziałem w miejscu nad potrzebnymi mi książkami, nie interesowały mnie dodatkowe pozycje.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren... tak, na miotle i z powodu zakładu z kolegami.
Współlokatorzy z dormitorium pamiętają... bałagan, zbyt wielu gości, dziewczynę przemyconą do dormitorium, ale i przysługi oraz dzielenie się przysłanymi z domu słodyczami.
Zająłem się kursem aurorskim, który pomyślnie ukończyłem. Od tamtej pory prawie nieprzerwanie pracuję w Ministerstwie. Wiosną 1954 wyjechałem na delegację do Oslo, w grudniu 1955 zostałem ugryziony przez wilkołaka i byłem niedysponowany aż do czerwca 1956. Wróciłem wtedy do pracy po pożarze Ministerstwa, ale w kwietniu 1957 odszedłem z londyńskiego MM po Bezksiężycowej Nocy. Od tamtej pory pracuję dla podziemnego Ministerstwa Harolda Longbottoma.
Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
pracowników podziemia, innych aurorów, ale i szpiegów, hipogryfów, zaopatrzeniowców. Tropię czarnoksiężników, ratuję cywili, staram się pomagać okolicznej ludności, ale te interakcje są dość powierzchowne w porównaniu do więzów z kolegami z pracy.
Odpoczywam... na polowaniach w samotności; oraz w domu z żoną i siostrami. Lubię napić się z kolegami, ale coraz rzadziej mam do tego okazję.
Obracam się w towarzystwie... sojuszników Zakonu Feniksa. Od stycznia do kwietnia 1958 był za mną wydany list gończy, moja siostra nadal jest poszukiwana, dawny kolega z Ministerstwa próbował mnie tropić i aresztować - nie ufam zatem nikomu innemu i ostrożnie podchodzę do nowych znajomości.
Jeśli chodzi o moje poglądy... należę do Zakonu Feniksa i wiedzą o tym wszyscy, którzy widzieli moje listy gończe. Jestem aurorem i bratem poszukiwanej rebeliantki, dawni znajomi mogą się domyślać jak i gdzie skończyłem - ale w kwietniu 1958 zostałem oficjalnie uśmiercony przez Walczącego Maga, więc nie wszyscy wiedzą, że w ogóle żyję. Moje poglądy zradykalizowały się w trakcie wojny.
Mieszkam... w domu na wybrzeżu Somerset, ukrytym pod Zaklęciem Fideliusa, z siostrą, żoną i ojcem. Nie mówię nikomu o tym gdzie ani z kim mieszkam, bojąc się o rodzinę.
Podziwiam... Harolda Longbottoma i wszystkich graczy, którzy zdobyli mistrzostwo dla Zjednoczonych z Puddlemere. Podziwiam też w głębi ducha osoby, które potrafią okazać empatię lepiej ode mnie.
Budzę niechęć wśród... Rycerzy Walpurgii oraz osób, które spodziewają się ode mnie szerokiego uśmiechu i zapewnienia, że nigdy nikogo nie zabiłem.
Sprawiam wrażenie... od wybuchu wojny: pochmurnego, zamkniętego w sobie, nieufnego. Jestem inny niż mogą mnie pamiętać dawni znajomi, a choć przy rodzinie otwieram się na świat, to przy obcych częściej zastraszam niż się uśmiecham.
Prowadzę się... niezbyt obyczajnie, zawsze miałem słabość do pięknych kobiet i przygodnych romansów. Ustatkowałem się wreszcie w sierpniu 1958, ale staram się utrzymać ślub w tajemnicy ze względu na bezpieczeństwo żony - a nasz związek zaczął się od romansu, który miał być przygodni.
Zwiedziłem... Norwegię, całą Anglię, Szkocję i Irlandię; zabrałem też kiedyś żonę (gdy jeszcze była moją dziewczyną) na wycieczkę do Włoch.
W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.
Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
zasłużonym aurorem, ale i wilkołakiem - nie ukrywam tego, o likantropii wiedzieli wszyscy w londyńskim Ministerstwie (Rejestr Wilkołaków), ogłosiłem o niej publicznie podczas spotkania Zakonu Feniksa, a pogłoski krążą pewnie w podziemiu w Plymouth. W walce jestem bezlitosny, surowy dla rekrutów, ale dbający o ich życie.
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem... wiedzą, że jestem - albo byłem - szlamą i poszukiwanym rebeliantem; mogą też sądzić, że zginąłem w kwietniu 1958. O likantropii wiedzą tylko ci, którzy mieli dostęp do Rejestru Wilkołaków - ale nikt nieznajomy.
W moim życiu pomawiano mnie o... o to, że znam każdy londyński pub i potańcówkę i że mam nadmierną słabość do ładnych kobiet; później o to, że zwariowałem z powodu likantropii i nie pokazuję się ludziom na oczy; obecnie przeciwnicy Zakonu mogą pomawiać mnie o terroryzm.
Nie lubię, gdy gracze zakładają w wątkach bez mojej postaci co robi albo jaki nastrój ma w danym momencie moja postać (bez konsultacji ze mną) i będę takie wstawki uznawać za niebyłe. To, jak inna postać odbiera subiektywnie moją postać, vs. fanfik na temat tego jak moja postać się zachowuje lub co robi jest znaczącą różnicą.
Nie lubię, gdy gracze zakładają w wątkach bez mojej postaci co robi albo jaki nastrój ma w danym momencie moja postać (bez konsultacji ze mną) i będę takie wstawki uznawać za niebyłe. To, jak inna postać odbiera subiektywnie moją postać, vs. fanfik na temat tego jak moja postać się zachowuje lub co robi jest znaczącą różnicą.
Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry
Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...
Can I not save one
from the pitiless wave?
Michael Tonks
Szybka odpowiedź