Wydarzenia


Ekipa forum
Wilhelm Despenser
AutorWiadomość
Wilhelm Despenser [odnośnik]14.12.23 21:12
I sank into the sand, deep down
until I was part of everything


DZIECIŃSTWO

Urodziłem się w okolicy Balmaha, w Szkocji.

Moi rodzice...
nie podjęli się zadania. Ojca nie znam, matka nigdy nie zająknęła się, kim był, sama w żadnym calu nie przypominała rodzica. Euphemia bywała w domu, lecz pragnęła kroczyć własnymi ścieżkami. Urodziła mnie bardzo młodo i wyrwała się z rodzinnych stron, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Wychowała mnie najbliższa rodzina - dziadkowie i brat matki; szczególnie bliska była mi babcia, która rozbudziła zamiłowanie do zielarstwa. Dorastałem wśród trzepotu skrzydeł aetonanów z rodzinnej hodowli.

Lubiłem się bawić...
z kuzynostwem, na świeżym powietrzu, jeszcze wtedy z werwą i energią, zdeterminowany do ujrzenia okolicy z najwyższych punktów oraz do wykopania najgłębszej dziury - od małego uwielbiałem przesiadywać w piasku i tworzyć z niego najróżniejsze konstrukcje, w czym pomagała mi dziecięca magia, wyobraźnia oraz wskazówki dziadka.

Wychowałem się wśród...
rodzinnego ciepła, lecz i z niego dało się wyodrębnić piekące iskry, pozostawiające wyraźne ślady. Miałem styczność z czarodziejami, a mugole mieszkali na tyle blisko, że i oni nie byli mi obcy. Rodzinna narracja nie zasiewała w nas nienawiści ani uprzedzeń.

Uchodziłem za...
energiczne, zbuntowane dziecko, domagające się uwagi i poklasku. Chciałem udowodnić, że coś znaczę - z czasem gwałtowne zachowanie zmieniło się w potrzebę przypodobania. Na burzliwe stany najlepszym remedium była babcia, opowiadająca mi o świecie roślin - zauważyła, że jeśli uda się mnie zainteresować, poświęcam tematowi całą uwagę.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1939 szczególnie pamiętam...
plakat o zaglądaniu w przyszłość z wystawki niewielkiego sklepu spirytystycznego, każdą nieznaną mi wtedy roślinę (w sklepie, doniczce przed kamienicą, na parapecie) oraz niezadowolenie ciotki z wizji, która zaskoczyła mnie podczas wizyty u Ollivanderów. Upadłem na tyle niefortunnie, że złamałem swoją pierwszą różdżkę zanim zdążyłem jej użyć, dlatego trzeba było dobrać mi kolejną.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
czułem ogromny stres, pragnąłem wtopić się w tłum. Pierwszy raz nie chciałem być w centrum uwagi, nieznajome twarze przytłaczały, choć część osób wzbudziła we mnie zainteresowanie. Większość drogi spędziłem na podziwianiu widoków i starałem się trzymać blisko kuzynki.

Kiedy byłem mały, marzyłem o...
wielkich czynach, sukcesach w licznych dziedzinach, zwłaszcza w sporcie, Quidditchu. Przerobiłem naprawdę wiele marzeń - chciałem być bohaterem, najszybszym biegaczem na świecie, mistrzem pojedynków. Życie prędko zweryfikowało marzenia i pozbawiło mnie złudzeń, przez co odbiłem w skrajność i stałem się przesadnie ostrożny, również wobec własnych możliwości. Poza tym marzyłem o towarzystwie matki, jej akceptacji.


DORASTANIE

W latach 1939-1946 uczęszczałem do Hogwartu,
Tiara przydzieliła mnie do domu Helgi Hufflepuff.

W szkole byłem uczniem...
niepewnym. Z początku grały we mnie resztki odwagi i porywczości, ale coraz częstsze incydenty związane z jasnowidzeniem wykluczyły mnie z wielu aktywności, stałem się nadmiernie ostrożny. Koncentrowałem się na dziedzinach, do których miałem smykałkę, w nich też rosły ambicje, reszta szła mi trochę opornie, bo nie wierzyłem, że mogę coś w nich osiągnąć.

W szkole najbardziej interesowało mnie...
wszystko po trochu. Ludzie, zajęcia, poznawanie siebie. Na szczególną uwagę zasługują duchy, z którymi często przebywałem, zafascynowany ich naturą.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
zielarstwo, które kochałem zanim pojawiłem się w Hogwarcie. Na trzecim roku do zestawu dołączyło wróżbiarstwo, wypełniające ogromną lukę w moim życiu - pierwszy raz spotkałem się ze zrozumieniem, wręcz podziwem dla wizji, gdyż w domu brano je za bzdury i wymysły.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
zaklęcia i uroki, głównie dlatego, że chciałbym świetnie sobie z nimi radzić, a szły mi okropnie.

W szkole trzymałem się z...
zaufanym gronem bliskich osób, ale nie unikałem ludzi - jeśli już, oni unikali mnie, nieprzekonani przesądnością i zamiłowaniem do wróżbiarstwa. Niespodziewane napady snu budziły wiele emocji, niekoniecznie pozytywnych, nieraz byłem wyśmiewany i wytykany palcami, co mocno godziło w poczucie godności oraz potrzebę bycia akceptowanym.

W szkole byłem odbierany jako...
osoba serdeczna i uprzejma, a równocześnie nawiedzona, przesądna i dziwna. Z biegiem lat stawałem się coraz spokojniejszy, spowiła mnie senna aura. Nie wybijałem się przed szereg, wolałem ginąć w tłumie, ale zawsze miałem w sobie wiele zrozumienia dla ludzkich rozterek, na które się nie zamykałem. Pomagałem, kiedy widziałem, że ktoś potrzebuje pomocy - głównie w zielarstwie. Dosyć łatwo było mnie wykorzystać, co często oburzało moich bliskich.

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
bał się moich wizji oraz czuł niekomfortowo z moimi zainteresowaniami. Nie przepadały za mną osoby preferujące zdecydowane charaktery oraz prędkie decyzje - byłem powolny, nie spieszyłem się z odpowiedziami, często odpowiadałem spokojem na sytuacje, które wzbudzały wiele emocji.

Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
zrozumieć swój dar, ale też wspierać innych.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
odrabiałem, zazwyczaj nie z własnej winy, a przez szalone pomysły przyjaciela - uczestniczyłem w nich, dlatego nie unikałem odpowiedzialności. Dzisiaj wspominam te szlabany ze śmiechem.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
przypomnę sobie kilka sytuacji, głównie na początku nauki, kiedy próbowałem udowodnić sobie, że wizje nie mogą stanąć mi na przeszkodzie w realizacji marzeń. Niestety - mogły.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
zdarzało się. Wykradałem ulubione słodkości bliskich, a poza tym lubiłem gawędzić ze skrzatami.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
raz, z inicjatywy przyjaciela. Raczej sądziłem, że zamknięta tam wiedza wykracza poza moje możliwości. Nie wahałem się pytać nauczycieli, jeśli zależało mi na rozszerzeniu materiału, czyli tylko na zielarstwie i wróżbiarstwie, otrzymywane odpowiedzi i podsuwane materiały były wystarczające. Niemniej, podczas pamiętnej wyprawy udało mi się zerknąć w księgę o najniebezpieczniejszych roślinach.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
zdarzało, zaskoczenie, z przyjacielem.

Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
niespodziewane napady snu w nieodpowiednich momentach - często poruszali ten temat, zwłaszcza kiedy zasnęło mi się w nietypowych okolicznościach - na rozpędzonej miotle w pierwszej klasie, na ruchomych schodach - po tym, jak z nich spadłem, zawsze na nich siadałem, kurczowo uczepiony rzeźbionej barierki. Koledzy pamiętają masę roślinnych eksperymentów, rozsypaną wszędzie ziemię, zapach kadzideł, wiecznie gubione skarpetki... i niuchacza, którego kuzynka przemyciła do szkoły, a który uparł się, by odwiedzać i mnie.


DOJRZAŁOŚĆ

Po ukończeniu szkoły udzielałem się w rodzinnej hodowli. Przeniosłem się do Londynu1948 roku, kiedy dostałem się na staż do Wydziału Duchów w Ministerstwie Magii. Osiągałem duże sukcesy w pracy, ale miasto męczyło mnie, brakowało mi zielarstwa, otwartych szkockich przestrzeni i domu, do którego często wracałem. Po ślubie, w 1951, zamieszkałem w szkockiej wiosce Feldcroft. Żonę pochowałem na miejscowym cmentarzu w 1954 roku, wtedy też dołączyła do mnie moja wierna psina, Szałwia. Hodowlą roślin (głównie kłaposkrzeczek i ciemiernika) zajmuję się od 1950, zawodowo od 1955 roku.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
najróżniejszych ludzi, potrzebujących pomocy z roślinami, natarczywymi duchami, ciekawych przyszłości, pragnących zakupić kłaposkrzeczkę lub kadzidło, poszukujących ingrediencji roślinnych. Pracowników hodowli, sąsiadów, przyjaciół.

Odpoczywam...
w domu, w otoczeniu natury, w towarzystwie bliskich, Szałwii, lub też samotnie, najchętniej w kadzidlanym dymie. W trakcie dnia ucinam drzemki, bez nich nie jestem w stanie funkcjonować. Medytuję, czytam, spaceruję.

Obracam się w towarzystwie...
zróżnicowanym, dopasowuję się do sytuacji, wychodzę tam, gdzie jest potrzeba. Staram się nie oceniać ludzi pochopnie, nie skreślać, ale jestem wobec nich ostrożniejszy niż w przeszłości - mamy ciężkie czasy, trzeba zważać na słowa. Dbam o dobrą opinię hodowli i utrzymuję odpowiednie kontakty, co nie sprawia mi trudności ani nieprzyjemności - lubię ludzi, lubię rozmawiać.

Jeśli chodzi o moje poglądy...
jestem ostrożny. Nie czuję się dobrze z okrucieństwem, nie mam ochoty wtrącać się w konflikt i staram się trzymać od niego z daleka. Sądzę, że o człowieku nie świadczy pochodzenie, a zachowanie oraz podejmowane decyzje.

Mieszkam...
w Szkocji, w niewielkiej wsi Feldcroft, położonej niedaleko Hogwartu. W otoczeniu gór, rzeki, spokoju. Towarzyszy mi Szałwia, pies rasy golden retriever, która jest zdolna wyczuć nadchodzące napady snu i zawczasu mnie ostrzec. Wcześniej mieszkałem z żoną, lecz zmarła, dręczona ciężką chorobą. Nasz dom jest spadkiem po staruszce, którą swego czasu zajęła się Philomena. Wybudowałem tu szklarnie, prowadzę hodowlę. Mieszkam skromnie, staram się inwestować w interes i cenię swoją przestrzeń osobistą.

Podziwiam...
każdy sukces bliskiej osoby, każdy przełom, trudną decyzję, odwagę. Każde kiełkujące nasiono, każdy rozwijający się liść.

Budzę niechęć wśród...
ludzi powątpiewających w znaki od losu. Raczej nie zachodzę ludziom za skórę, o ile ktoś nie jest uprzedzony do jasnowidzenia, odpędzania duchów i wsłuchiwania się w szepty przyszłości.

Sprawiam wrażenie...
stoika. Jestem spokojny, powolny, łagodny, wyrozumiały, empatyczny, ciepły, uczynny, ale i bystry, jeśli dostanę czas na spokojne przemyślenie kwestii i nie zostanę stłamszony, przytłoczony, przestraszony. Razić może moja niepewność i ostrożność.

Prowadzę się...
obyczajnie. Nie ma nic skandalicznego w moim zachowaniu, staram się nie zawadzać ludziom i traktować ich uprzejmie.

Zwiedziłem...
niewiele, głównie miejsca ciekawe pod względem flory, w kraju.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
spokojny, uprzejmy, cierpliwy. Ludzie widzą, że mam wiedzę i rękę do roślin.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
prawdopodobnie interesowali się wróżeniem, potrzebują przepędzić ducha, szukają ingrediencji, kadzideł, roślin lub pomocy przy nich. Mogli słyszeć o moim darze, o hodowli.

W moim życiu pomawiano mnie o...
utratę zmysłów i krętactwo, kiedy w grę wchodziło jasnowidzenie. Niesłusznie obarczano mnie winą za przykrą przyszłość, zarzucano niepoczytalność, ale na ogół wyrabiam o sobie dobre zdanie, pojedyncze negatywne głosy kierowane są głównie uprzedzeniami i nie mam na to wpływu, staram się więc nie przejmować.


DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...


who are you when you're haunted by the ruin?
Wilkie Despenser
Wilkie Despenser
Zawód : wróżbita, zielarz
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec

and so it goes
the stillness covers my ears
tenderly, until all sound disappears

OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +2
UZDRAWIANIE : 5 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11928-wilhelm-despenser https://www.morsmordre.net/t11958-aura#369875 https://www.morsmordre.net/t12167-wilhelm-despenser#374784 https://www.morsmordre.net/f446-szkocja-feldcroft-klepka https://www.morsmordre.net/t11957-skrytka-bankowa-nr-2590#369864 https://www.morsmordre.net/t11961-wilhelm-despenser#369888
Wilhelm Despenser
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach