Wydarzenia


Ekipa forum
Prima Lovegood
AutorWiadomość
Prima Lovegood [odnośnik]21.01.24 18:38
Odejdź martwe, odejdź stare
Niech się stanie co ma być


DZIECIŃSTWO

Urodziłam się w Anglii, choć konkretne miejsce nigdy nie było mi znane

Moi rodzice...
nie byli najlepiej dobraną parą i po dziś dzień nie wiem o nich zbyt wiele. Mama odeszła od ojca niedługo po porodzie, a tatko bał się, że nie podoła wychowaniu dziecka w pojedynkę i oddał mnie do mugolskiego klasztoru łudząc się, że przygarną mnie pod swój dach.

Lubiłam się bawić...
w kuchni, bo w kuchni zawsze działo się coś ciekawego! Obierałam ziemniaki i jabłka, mieszałam w garnku i odmierzałam stosowne ilości składników. Kompanów zajęć i zabaw miałam raczej ograniczonych ― siostra przełożona pilnowała, byśmy nie miały za dużo kontaktów z chłopcami.

Wychowałam się wśród...
mugoli, tak głównie. Przez długi czas nie wiedziałam, że magia istnieje, a wszelkie przejawy własnych zdolności uznawałam za odpowiedzi od Boga na moje zachowanie. Zmieniło się to dopiero po tym, jak adoptowała mnie zaprzyjaźniona zielarka - Olcha. To ona wyczuła mój potencjał i zapoznała z podstawami czarodziejskiego świata.

Uchodziłam za...
grzeczną i ułożoną dziewczynkę. Byłam bardzo ciekawa świata, zadawałam sporo pytań, a uprzejmy ton pozwolił mi wkupić się w łaski starszych sióstr i księży; ci z kolei chętnie dzielili się wiedzą za dobre sprawowanie i odpowiednio okazany szacunek.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1931 szczególnie pamiętam...
swój zachwyt ogromem pięknych rzeczy i strach ustępujący ekscytacji. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu trafię do Hogwartu i zacznę uczyć się tych wszystkich zaklęć i tajników świata magii.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
byłam bardzo wycofana i speszona. Trafiłam jednak na grono życzliwych dzieci i w miarę upływu czasu, zdołałam się otworzyć na tyle, by swobodnie z nimi rozmawiać, a nawet zawiązać pierwsze znajomości.

Kiedy byłam mała, marzyłam o...
wyprawie na księżyc. Zawsze mnie fascynował.


DORASTANIE

Uczęszczałam do Hufflepuffu, w latach 1931-38

W szkole byłam uczennicą...
bardzo pracowitą (moje początki w Hogwarcie, wbrew mojej ekscytacji i chęciom nauki nie były zbyt różowe) i bardzo życzliwą. Lubiłam pomagać innym, szczególnie w temacie eliksirów, które sprawiały mi ogromne kłopoty i nad którymi spędziłam najwięcej czasu; były trochę podobne do gotowania, a fakt, że mi nie wychodziły był doprawdy skazą na moim kucharskim honorze.

W szkole najbardziej interesowało mnie...
z początku - utrzymanie się na powierzchni i zdanie przedmiotów tak, by mnie nie wyrzucili ze szkoły. Potem jednak moim największym zainteresowaniem stało się udoskonalanie notatek i pogłębianie wiedzy z alchemii i zielarstwa.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
eliksiry ex aequo z astronomią.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
uroki, nigdy nie miałam do nich ręki, a lekcje stanowiły dla mnie drogę przez mękę.

W szkole trzymałam się z...
pogodnymi, życzliwymi ludźmi. Byli wśród nich pospolici kujoni, byli rozrabiacy, byli i tacy, którym wszystko przychodziło zdecydowanie zbyt prosto. Miałam parę naprawdę bliskich osób, a część zawiązanych w szkole przyjaźni przetrwała po dziś dzień.

W szkole byłam odbierana jako...
życzliwa kujonka.

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
aspirował do Klubu Ślimaka lub starał się o to, by zauważył go profesor Slughorn. Na lekcjach eliksirów nie miałam sobie równych, co poskutkowało zaproszeniem do rzeczonego Klubu; profesor zawsze mi powtarzał, że mam szansę stać się kimś wielkim.

Wykorzystywałam w szkole swoje mocne strony, żeby...
już nigdy nie czuć tej przykrej niepewności czy zdam rok, czy go nie zdam.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałam szlaban...
zdarzyło mi się raz lub dwa, ale to naprawdę był przypadek, przysięgam!

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
nigdy w życiu. Nie byłam typem łobuziary, choć czasem ciągnęło mnie do psot.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
w kuchni byłam raz, trafiłam na niemiłego skrzata, i już więcej nie wróciłam. Straszne przeżycie. I jeszcze było tak strasznie ciemno, bo ze stresu nie wychodziło mi Lumos...

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
nigdy! Po przygodach w kuchni doszłam do wniosku, że nie dla mnie życie sowy. Noc jest od spania.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
nigdy w życiu. W jeziorze żyje przecież ogromna kałamarnica, a niedaleko był Zakazany Las, kto wie, co czaiło się jeszcze dalej, w zakątkach do których nie chodzą nauczyciele...

Współlokatorki z dormitorium pamiętają...
dużo roślin i sadzonek na parapetach, a także umiarkowany porządek. Nie byłam bałaganiarą, ale daleko mi także do pedantki.


DOJRZAŁOŚĆ

Zajęłam się kursem alchemicznym w szpitalu św. Munga w latach 1938-41. Następnie pracowałam w tej samej placówce na stanowisku alchemika, a od 1946 zostałam wykładowczynią i szkoliłam młodych alchemików, pracowałam także (w zespole naukowym) nad obszerną pozycją dotyczącą różnych zagadnień astronomicznych. Po Bezksiężycowej Nocy uciekłam z Londynu, aktualnie ukrywam się w czeluściach lasu, dalej warzę eliksiry i badam sekrety nieba.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
zazwyczaj leśne zwierzęta albo kurz we własnej pracowni. Mało kto wie gdzie mieszkam, a jeszcze mniej ludzi mnie odwiedza.

Odpoczywam...
w ogródku, pieląc grządki albo gotując coś pysznego.

Obracam się w towarzystwie...
milczących roślin, obrażalskiej kury i bardzo dziwnej kozy. Ach, no i jest także czaszka. Czaszka konia, która do mnie gada, ale może nie będę się tym chwalić głośno... zwłaszcza, że słyszę ją tylko ja.

Jeśli chodzi o moje poglądy...
są promugolskie; sama doświadczyłam przykrości z racji durnego podejścia do statusu krwi, a mój mąż stracił z tego powodu pracę, a później zginął próbując kupić mi czas na ucieczkę z Londynu.

Mieszkam...
w Lancashire, w lesie, który miejscowi okrzyknęli Lisim Borem. Różnie mówi się o tym lesie, różne historie krążą na jego temat. Zazwyczaj nie są pozytywne, a głuszy przypięto łatkę nawiedzonej.

Podziwiam...
Nicolasa Flamela, alchemika z prawdziwego zdarzenia i twórcę Kamienia Filozofów.

Budzę niechęć wśród...
ludzi, którzy są zbyt poważni. Moje roztrzepanie, bujanie w obłokach i podejście do życia może im przeszkadzać.

Sprawiam wrażenie...
trochę dziwnej. Mam swój świat, często odpływam gdzieś myślami (zazwyczaj wtedy, gdy w głowie gdera mi końska czaszka), często łączę świat realny z własnymi fantazjami. Ci, którzy znają mnie lepiej, uważają, że urodziłam się Lovegoodem nie bez przyczyny.

Prowadzę się...
obyczajnie, porządnie, a przynajmniej na tyle, na ile można to robić mieszkając w głębi lasu. Dla świata jestem martwa, a moja reputacja i tak jest w dość opłakanym stanie - mój wkład w pisaną w Londynie książkę i zasługi dla świata alchemii zostały wymazane z uwagi na moje powiązania ze światem mugoli i krew męża.

Zwiedziłam...
bardzo dokładnie okolice klasztora, Hogwart i przyległe mu tereny, a także Londyn i sam Lisi Bór. Ten ostatni znam lepiej niż własną kieszeń, ale poza tym - cóż - raczej nie mam się czym pochwalić.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciała, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
mistrzem w swojej dziedzinie i ma to swoje przełożenie na stopień skomplikowania eliksirów o które mnie proszą. Uchodzę także za strącony z piedestału autorytet astronomiczny. Niektórzy jednak widzą we mnie jedynie wdowę-dziwaczkę mieszkającą samotnie na końcu świata w obawie przed wszystkimi i wszystkim.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałam...
mają o mnie przeróżne opinie. Ludzie w najbliższej wiosce uważają mnie za klasyczną wiedźmę z lasu mieszkającą w domu na kurzej nóżce, inni uważają, że zginęłam podczas Bezksiężycowej Nocy, a jeszcze inni pukają się w czoło bądź - tak dla kontrastu - biorą mnie za cudotwórczynię w dziedzinie eliksirów.

W moim życiu pomawiano mnie o...
próby doścignięcia Nicolasa Flamela - słusznie. Niesłusznie przypięto mi łatkę szalonej alchemiczki związanej z mugolakiem chcącym zaszkodzić czarodziejom. Do dziś mnie boli tamten wycinek w gazecie...


DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...



świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Prima Lovegood
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach