Wydarzenia


Ekipa forum
NIKOLA KRUM
AutorWiadomość
NIKOLA KRUM [odnośnik]07.03.24 21:29
Będę walczyć tak długo, aż pewnego dnia powiem sobie skromnie - wszystko czego chciałem, należy dziś już do mnie DZIECIŃSTWO

Urodziłem się w pośród bezkresnych dolin Bułgarii, urokliwym miejscu pełnym piękna przyrody.

Moi rodzice...
to Viktor Krum i Sofija, pochodząca z rodu Dolohov. Małżeństwo związane z przypadku, jawiące się najszczerszym uczuciem, o jakim marzyło wiele kobiet pośród ich środowiska życia. Miłość od pierwszego wejrzenia, bądź raczej odrzucenia; matula była znana z wrodzonej zadziorności i odrzucaniu absztyfikantów wszelkiej maści. Ojciec był najstarszym synem pośród swoich, mistrz magikowalstwa z dumą noszące znane nazwisko na Bułgarskich włościach. Doskonały wzór czarodzieja i rzemieślnika, gorszy jednak ojciec. Matula znana nie tylko z piękna i charyzmy, jednakże miejscowa zielarka, nie stroniąca pomocy dla innych. Urzekająca swym pięknym głosem, zadziwiająca manierami i taktem.
Lubiłem się bawić...
pośród swojej grupy zaufanych i najgłośniejszych dzieciaków z większej okolicy. Nienawidziłem dłuższego zamknięcia w czterech ścianach, gdy wypędzano mnie z kuźni. Obserwowałem, oczy wręcz pragnęły wiedzy i uczucia na dłoni pierwszego razu, pośród złożoności życia dorosłych. Byliśmy wszędzie, najczęściej nad potokiem, czy pośród leśnych gęstwin, gdzie mieliśmy skrytą polanę. Tylko my i stawiane, dość wyimaginowane przeciwności. Dotrzymywałem towarzystwa młodszej siostrzyczce, często denerwując ją, czy robiąc na złość.
Wychowałem się wśród...
czarodziei niezależnie od posiadanej krwi, oraz mugoli. Choć nakazywano mi omijać tych ostatnich szerokim łukiem, miewałem pomniejsze interakcje z nim. Nie dostrzegałem przeciwskazań, jedynie słabości. Nigdy nie będą jak my - mawiał dziadek, czy obecny co jakiś czas ojciec. Od dorosłych odbierałem negatywy w stosunku do nich, omijałem. Wolałem towarzystwo tych, których znałem od lat.
Uchodziłem za...
kłopotliwe, ciekawskie wszelkich nowinek i informacji dziecko, pragnące być dorosłym w tym momencie. Płakałem przy pierwszych obserwacjach skórowania zwierzyny, a jednak pragnąłem tam być i się uczyć. Niejednokrotnie chwytano mnie za ucho, gdy dosięgałem rozżarzonych do czerwoności, powstających narzędzi w kuźni. Nie bałem się pytań, pragnąłem wszelkich odpowiedzi.
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1945 szczególnie pamiętam...
przyklejenie się na dłuższą chwilę do witryny w sklepie miotlarskim. Jakże pragnąłem dotknąć i przymierzyć mistrzowsko wykonany strój do Quidditcha. Szybko wyrwano mnie z marazmu, wręcz ciągnąć w kierunku sklepu z różdżkami. Zapamiętałem dziwne spojrzenie, jakie nawiązał sprzedawca i mój dziadek. Czyżby problem? Ledwie spoczęła w mojej dłoni, wydała się idealna. Mogłem uczynić tak wiele, być kimś. Bo skąd mogłem wiedzieć, że użytkownicy z rdzeniem łuski skorpeny, kończą tragicznie żywot.
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
byłem przerażająco spokojny. Przygotowywano mnie do tego momentu ostatnie dwa lata, bym nie bytował na dnie. Choć wewnątrz pragnąłem powrotu go buchającego gorącem ogniska w kuźni, musiałem stawić czoła wszelkim wyzwaniom. Podniosłem dumnie głowę, zacisnąłem pięści, gdy pierwszy raz pośród śnieżycy dostrzegłem mury Instytutu. Grupa zaufanych mi dzieciaków szeptała za plecami, ja jednak milczałem; jak większość czasu w przyszłym życiu.
Kiedy byłem mały, marzyłem o...
rodzinie żyjącej w komplecie, zwyczajnej codzienności w szczęściu. Pragnąłem autorytetu ojca, jego nauk i spędzania czasu, co dostrzegałem u mych bułgarskich braci. Chciałem zwyczajnie ojca pośród nas, nie wiedząc o mroku, który wisiał nad naszą rodziną.
DORASTANIE

Uczęszczałem do Instytutu Magii Durmstrang W latach 1945 - 1952

W szkole byłem uczniem
pilnym, ambitnym i sumiennym. Starałem znajdować się równowagę we wszystkim, czego wymagano w trudnej codzienności. Negatywy nieudanych kwestii leczyłem dziesięciokrotnym nakładem dodatkowej pracy, by nie posiadać żadnych luk. Budowałem swój świat na żelaznych podwalinach rodzinnych, nadając prywatny wydźwięk jestestwu.
W szkole najbardziej interesowało mnie
rozwój mojego potencjału kwestii magicznych i ukochanego quidditcha. Trenowanie siły fizycznej było normą, nawykiem wyniesionym z domu, by nie być słabym w rzemieślniczym fachu. Nawiązywałem kontakty, przeżywałem pierwsze miłostki, zaznałem odmiennego życia.
Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
starożytne runy, jakże potrzebne do dalszego rozwoju w dziedzinie magimetalurgii. Świat nieznany, przeszłych kwestii pochłonął mnie całkowicie, skrzętnie zwracając mu więcej uwagi. Wolałem wpływać na atak, niż tylko skupiając się na obronie przez magicznymi atakami. Pojedynki były częścią szkolnego życia.
Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
eliksiry były moją największą udręką. Cierpliwość szybko znikała, gdy musiałem poświęcać wiele czasu na ważenie tych przewrotnych rzeczy. Mało kiedy szeptano, że doprowadziłem do wybuchu. Podczas zasłyszenia śmiechów w wspominkach, wyciągałem pięść zza pleców, lekkie ostrzeżenie, milczenie bywało złotem.
W szkole trzymałem się z...
grupy moich bułgarskich braci. Nie dopuszczaliśmy do siebie obcych, surowe spojrzenie wbijaliśmy w obcych arystokratów. Do naszych wyciągaliśmy pomocną dłoń i pomagaliśmy, wyciągając słabszych z dna tutejszej hierarchii.
W szkole byłem odbierany jako...
tutejsza gwiazda, bądź poważny wróg. Jedni mnie kochali i podziwiali, inni życzyli połamania wszelkich kości w meczu quidditcha. Relacje i spojrzenia bywały różne, opinię starałem się mieć nienaganną. Sławę przyniosła mi obrona słabszych na szkolnych korytarzach, zaś profesorowie widzieli we mnie ambitnego człowieka, pragnącego wiedzy. Jednak miałem poważne negatywy, skrywane poza wzrokiem innych.
W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
nienawidził krzyżowania mu planów, chciał zabłyszczeć w oczach znaczących jednostek. Wielu pragnęło światła chwały, a jednak sprowadzałem takich, często umyślnie do parteru. Zadufane w sobie jednostki, które pozjadały własne rozumy przez rozpustne wychowanie. Często przedstawiciele młodego pokolenia arystokracji Europejskich parkietów.
Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
wnosić równość pośród uczących się adeptów, niszczył stare postrzegania. Wyciągałem pomocną dłoń, stawiałem na nogi, dawałem szansę, by wykorzystali to słabsi. Przyswajałem widzę i sposobności, by być w stanie zapewnić mateczce i siostrze godne życie.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
kilka razy, idealnie pamiętam adekwatną liczbę. Jednak pozostawiam to dla siebie. Czasem zdarzyło mi się brać odpowiedzialność za innych, by zyskać korzyści w późniejszym okresie. Uwielbiałem wykorzystać sposobność i możliwości, jakie dawały pewne jednostki.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
przypominam swój spokój i oziębłość w tamtej chwili, gdy bułgarskie słowa przecinały milczącą przestrzeń. Wiecznie stoicki senior rodu raz w życiu ukazał swój temperament, wypominając zabranie z rodzinnej kuźni znaczące rękopisy przodków. Obserwowałem wyjca, na koniec wzruszyłem ramionami i powróciłem do spożywania posiłku. Przyznałem się do winy, jednak inaczej nigdy bym nie poznał ich zawartości.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
wspominam, że działo się to wręcz niebotyczną ilość razy. Zresztą nie tylko ja podejmowałem eskapady, a głód trzeba było stłamsić w zarodku. Czy to głupie zakłady, przegrana w karty, czy zwyczajne odczucie ssania w żołądku po nocnych treningach ciała. Od pędzenia alkoholu mieliśmy ekspertów, których kryliśmy niczym najcenniejszy skarb. Urok Bułgarskiego pochodzenia.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
pamiętam, że nigdy to nie nastąpiło. Nie łamałem posuwałem się do tak znaczących rzeczy, wiedzę zdobywałem w granicach rozsądku. Zresztą brakowało mi czasu na takie podrygi, skupiając uwagę na lepszych kwestiach życia.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
wspominam bezsenne noce, które bywały moją codziennością. Niewytłumaczalne koszmary powodowały szereg przemyśleń, czy zabijanie boleści rozruchem fizycznym. Przez pewien okres łamałem zasady przez szybsze bicie serca, ciche wpatrzenie i wzdychanie dla mej pierwszej miłości. Czas, gdzie mogliśmy być jedynie tylko my pośród osobliwości tamtejszych miejsc.
Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
tymczasowe przejawy czystości i spokoju. Nasze cztery kąty bywały jednym z najgłośniejszych, gdy reszta bułgarskie hołoty spotykała się po ciężkich trudach nauki. Gry w karty, podpijanie kolejnych dostaw bimbru były miłym odreagowaniem i czasem wspominek, dzieleniem się boleściami i chwilowym zapomnieniem.
DOJRZAŁOŚĆ

Po szkole powróciłem do rodzimej doliny jedynie na chwilę, by przejść swoisty egzamin praktyczny u seniora naszej rodziny. Niemy ruch głowy to ostatnia rzecz, jaką dostrzegłem po wykonaniu ciężkich egzaminów i zleceń spod jego ręki. Wraz z początkiem roku 1953 zniknąłem pośród pustkowia Norweskiego, oddając się tamtejszemu mistrzowi kunsztu magikowalstwa. Zacząłem poznawać całkowicie inne rzeczy, prócz bycia adeptem sztuk rzemieślniczych, wykorzystywałem swoją siłę i chłód spojrzenia, poprzez wykonywanie pomniejszych zleceń. Z ustatkowanego moralnie na pozór chłopaka upadłem, brudząc dłonie krwią tych, którzy zgrzeszyli względem moich mocodawców. Polowałem, grywałem w karty, kłamałem, odbierałem należności, poznawałem odmęty życia przez odmienny pryzmat. Z początkiem wiosny 1956 odpowiadając na zaproszenie znajomego arystokraty, pierwszy raz postawiłem stopę pośród Angielskiej rzeczywistości. Odmiennej i krwawej, jak zasłyszałem od podróżnych i licznych listach dawnych znajomych. Rzuciłem się na nowo w wir poznawania, szukania swojego azylu i wolności. Nowego domu dla mnie i rodziny, gdzie mogłem zapewnić im godne życie i bezpieczeństwo. W dzień ponownie byłem czeladnikiem u znamienitego mistrza, w nocy wypełniałem powierzone zadania od arystokraty i innych ludzi.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
różnorodne jednostki wszelkiej maści. Od zwyczajnych klientów, zleceniodawców, dawnych znajomych i najbliższych mi krewnych. Najczęściej to czarodzieje, mugoli bywa w okolicy co najmniej tyle, ile pies napłakał.
Odpoczywam...
zatracając się w bezkresach okolicznych lasów, polując, bądź myśląc o wielu bolączkach skrywanych wewnątrz. Poszerzam granice własnej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Rozwijam swoje umiejętności rzemieślnicze w przydomowej kuźni, rzeźbie w drewnie i obserwuję.
Obracam się w towarzystwie...
wszelkich jednostek, gdy muszę. Nie wychodzę przed szereg, nie ujawniam swojej obecności, egzystuje pośród znanych ram spokoju.
Jeśli chodzi o moje poglądy...
uważam wywołanie za zło konieczne, ostateczność. Skłaniam się ku oddzielenia świata czarodziejów od mugolskiego, braku zbrukania naszej krwi. Zachowuje neutralność, gdyż jeszcze nie przyszedł czas na dobycie różdżki w dłoń i walkę. Żyje jako obserwator, wnikliwie wyciągając wnioski i doszukując się zrozumienia każdej z stron. To nie jest moja wojna, tak przynajmniej pragnę sądzić.
Mieszkam...
pośród azylu, gęstwin lasów Huntingdonshire, gdzie odnalazłem swoje nowe miejsce do życia. W starej niegdyś chacie, której powoli nadaję nowy sens istnienia. Nowe życie, nowy dech, którym mogę się cieszyć.
Podziwiam...
pokrzywdzone społeczeństwo, pośród którego żyję prawie trzy lata. Mimo nieszczęść, konfliktów i kataklizmów podnoszą się z kolan, starają się żyć. Na zgliszczach budując na nowo życie, zapomnieć. Podziwiam determinację i zawartość wszelkich istnień, którzy kroczą ku przyszłości.
Budzę niechęć wśród...
grzeszników, od których odbieram niegdyś zaciągnięte należności, czy upomnienia o spłaceniu długów. Pośród jednostek, którym wymierzyłem sprawiedliwość, gdy sprawiali krzywdy własnym bliskim i słabszym.
Sprawiam wrażenie...
tajemniczego i groźnego opryszka, który niesie jedynie problemy i krzywdy innym. Słyszę stłumione szepty i wytykanie palcem, gdy mijam beztrosko ludzi na ulicach. Nie dziwię się, mój wygląd wyznacza pewne ramy i nadal się ich trzymam. Jest to jednak zakłamane, bez wymiany ze mną kilku zdań, nigdy nie pojmiesz prawdy o mnie samym.
Prowadzę się...
na własnych zasadach moralnych, wnikliwie wyniesionych z domu. Choć wykonuje mniej bezpieczne zlecenia, odreagowuje wszelkie negatywy spokojnym życiem w zapomnieniu. Nie krzywdzę niewinnych, nie łamię serc, nie unoszę głosu, po prostu egzystuje.
Zwiedziłem...
pustkowia surowej Norwegii, piękne połacie rodzimej rzeczywistości pośród bułgarskich dolin, pokrytą krwią i cierpieniem ziemię Angielską.
POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
pracowitym i tajemniczym, spokojnym młodym człowiekiem. Który czasem pokusi się o uśmiech. Więcej słucham, niż mówię. Przytaknę, podam pomocną dłoń i ramię, gdy zajdzie taka potrzeba. Przełamię granicę cichego usposobienia, by doradzić słowem, spostrzegając granice boleści człowieka.
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
nie znają prawdy, jedynie kierują się plotkami. Mam mieszaną opinię, głównie kierują się negatywami, trucizna wychodząca spośród ust tych, którym wymierzyłem sprawiedliwość. Nie zwracam na to szczególnej uwagi, umieszczam to z tyłu własnej głowy.
W moim życiu pomawiano mnie o...
brak wytyczonych sobie granic, zbytnią uprzejmość i dobroć serca względem słabszych. Częsty brak taktu i cierpliwości, poddawaniu się agresji, gdy zdołano mnie przełamać niegodziwym nazewnictwem.
DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...


For the blacksmith, nothing escapes; from iron, they shape not only the edge
But also destiny.
Nikola Krum
Nikola Krum
Zawód : Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Siła jest jak wiatr, niewidoczna, ale czujesz ją w każdym ruchu.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12267-nikola-krum https://www.morsmordre.net/t12282-branimir https://www.morsmordre.net/t12309-nikola-krum https://www.morsmordre.net/f466-huntingdonshire-okolice-hemingford-grey-lesny-zakatek https://www.morsmordre.net/t12283-skrytka-bankowa-2632#377708 https://www.morsmordre.net/t12285-nikola-krum
NIKOLA KRUM
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach