Leonard Begmann
AutorWiadomość
Urodziłem się w
Moi rodzice...
Lubiłem się bawić...
Wychowałem się wśród...
Uchodziłem za...
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku
szczególnie pamiętam...
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
Kiedy byłem mały, marzyłem o...
to prości mugole z typowo mugolskiej, zacofanej wsi zajmujący się hodowlą bydła i rolą. Byli ze sobą bo taki był zwyczaj i tak wypadało. Nie było między nimi czułości, a obowiązek i przyzwyczajenie. Nie wiem czy żyją. Ostatni raz widziałem ich kiedy miałem 8 lat.
Lubiłem się bawić...
na wysokościach. Wspinałem się na drzewa, na bele siana, na dach stodoły. Kołysałem się na huśtawce tak wysoko by poczuć ściskające uczucie nieważkości. Potrafiłem bawić się sam, ze zwierzętami z innymi dzieciakami ze wsi.
Wychowałem się wśród...
mugoli. Moi rodzice byli mugolami. Praktycznymi i obowiązkowymi. Zwłaszcza ojciec. Szorstką ręką uczył mnie tego samego, tak jak wcześniej dziadek uczył go. Mój przejaw magii był naturalnie dla rodziny złym omenem i groźbą. Bali się, lecz byli na tyle ludzcy, że nie potrafili zrobić mi faktycznej krzywdy. Z dobroci serca porzucili. Resztę dzieciństwa spędziłem w mugolskim sierocińcu. Dzieci było za dużo, a pracowników za mało. Każdy wychowywał się więc sam odbijając o innych. Nie byłem wyjątkiem.
Uchodziłem za...
cichego i posłusznego. Często też byłem odbierany jako nieśmiały przez to, że zbyt długo przeciągałem ciszę, kiedy zastanawiałem się nad odpowiedzią lub kiedy czegoś nie rozumiałem. Czasami potrzebowałem po prostu więcej czasu. Zdarza się to i obecnie.
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku
szczególnie pamiętam...
w zasadzie cały dzień. Nienormalnie podekscytowane dzieci widokiem miotły związanej z brzozowych witek, sklep z dziwnymi zwierzętami w których duża część niepokojąco pojętnie obserwowała każdy mój krok, dziwnego Pana starającego się dopasować do mnie jeden z licznie kolekcjonowanych przez siebie patyków posegregowanych kolorami oraz rozmiarami, chrapiące tomy książek... Wszystko co się wydarzyło tego dnia było zdrowo pokręcone i zapadające w pamięci.
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
przesiedziałem cały dzień bezmyślnie patrząc przez okno. Pierwszy raz jechałem pociągiem więc prędkość i szybko zmieniające się za oknem krajobrazy fascynowały. Byłem oszołomiony i zdezorientowany zachodzącymi wokół mnie zmianami. Nie odzywałem się do innych pasażerów nawet jeżeli o coś mnie pytali.
Kiedy byłem mały, marzyłem o...
normalności. Kiedy pojawiła się magia nad której nie kontrolowałem chciałem by zniknęła. Kiedy wylądowałem w sierocińcu, chciałem wrócić do domu. Wszystko czego chciałem to powrót do punktu w czasie w którym wszystko było normalne. Gdy trafiłem do Hogwartu przestałem się łudzić - nie cofnę czasu. Od tego momentu chciałem już tylko by wszystko było trochę prostsze.
Uczęszczałem do W latach 1950-1956
W szkole byłem uczniem
praktycznie niewidzialnym. Unikałem problemów, nadmiernej uwagi. Zdarzało mi się nieumyślnie ją przyciągać brakiem wiedzy o magicznym świecie lub po prostu brakiem wiedzy. Nie byłem pojętnym uczniem. Dużo energii kosztowało mnie bycie miernym. Nie umiałem uczyć się z książek, czy pozostać w skupieniu przez całą lekcyjną godzinę. Brakowało mi towarzyskiej ogłady, wiele rzeczy brałem zbyt poważnie i dosłownie.
W szkole najbardziej interesowało mnie
to co zostanie zaserwowane do jedzenia na szkolnej stołówce. Wszystko było pyszne i nigdy nie miałem dość. Po zjedzeniu zawsze zabierałem ze sobą coś ekstra do kieszeni na później. Przez całe swoje względnie krótkie życie nigdy nie miałem okazji skosztować tylu różnych potraw co właśnie w szkole. Prawdopodobnie nigdy nie będę miał już takiej okazji.
Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
zajęcia z nauki latania na miotle, a potem treningi qudditcha. Lubiłem wysokość, wysiłek - to było coś dla mnie. Dostałem się do szkolnej drużyny jako rezerwowy, a od piątego roku grałem w głównym składzie na pozycji pałkarza. Nie byłem szkolną gwiazdą bo brakowało mi do tego charakteru, lecz koledzy z drużyny cenili moje umiejętności.
Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
w zasadzie każdy wymagający nauki z "książki" - numerologia, wiedza o eliksirach, runy... Samo uważne czytanie było dla mnie dość trudne więc po dodaniu do tego magicznej terminologii wyciąganie wniosków z lektury stawało się wyjątkowo karkołomne.
W szkole trzymałem się z...
szkolną drużyną quddicha. Była więc to hermetyczna i mała grupa. Nie szukałem znajomości poza nią. Nie miałem potrzeby. Wciąż byłem dziwakiem, lecz należącym do drużyny. Ten pokrętny, przyjemny rodzaj przynależności był dla mnie bardzo ważny.
W szkole byłem odbierany jako...
"dziwak-odludek", a może zwyczajny głupek. Przynajmniej przez tych którzy zaczynali ze mną rok. Jest to uzasadnione bo stroniłem od towarzystwa, nie nadążałem za nauką, a mój brak wiedzy o magicznym świecie (lub po prostu brak wiedzy...) wpędzał mnie raz po raz w żenujące sytuacje.
Młodsze roczniki raczej nie miały o mnie zdania. Byłem zamknięty w sobie, z czasem sprawnie unikałem uwagi oraz niechcianego towarzystwa stając się niewidzialny.
Wśród członków szkolnej drużyny uchodziłem za lojalnego, zaangażowanego, nieco nieporadnego towarzysko, lecz zdystansowanego na tyle by można było ze mną z tego powodu żartować. Brakowało mi ambicji i pewności siebie.
Młodsze roczniki raczej nie miały o mnie zdania. Byłem zamknięty w sobie, z czasem sprawnie unikałem uwagi oraz niechcianego towarzystwa stając się niewidzialny.
Wśród członków szkolnej drużyny uchodziłem za lojalnego, zaangażowanego, nieco nieporadnego towarzysko, lecz zdystansowanego na tyle by można było ze mną z tego powodu żartować. Brakowało mi ambicji i pewności siebie.
W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
miał problem z muglami. Nie byłem osobą kłótliwą, nie brałem do siebie obelg, unikałem konfliktów, potrafiłem przyznać się do winy nawet kiedy ta nie leżała po mojej stronie więc w zasadzie ciężko było by ktoś miał ze mną problem. Mojego pochodzenia i wychowania zmienić jednak nie mogłem.
Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
unikać uwagi, spokojnie toczyć swoje szkolne życie. Nie byłem typem pomagającym innym, wychylającym się do akcji lub brylowania w towarzystwie. Miałem w nosie innych, chyba że chodziło o członków mojej drużyny, byli moi. Zrobiłbym wiele jeżeli tylko mogło to pomóc im na boisku, jak i poza nim.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
Raz. Niedługo moja przygoda w Hogwarcie miała się skończyć co dodawało mi śmiałości. Sprawa dotyczyła też członka drużyny, który został oczerniony przez innego ucznia. Moja impulsywność zaskoczyła nie tylko mnie - wdałem się w bójkę. Za karę zostałem wykluczony na miesiąc z treningów. W tym czasie miałem pomagać w szkolnej bibliotece. Po obowiązkach otrzymywałem dziesięć uderzeń rózgą w przedramiona. Wszystko to by wbić mi coś do głowy i wybić z rąk.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
to nie, nigdy żadnego nie otrzymałem.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
nie, nigdy. Nawet jeżeli miałem takie myśli to bałem się, że przyłapany zostanę wydalony ze szkoły.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
Nie. Po otwartych poruszałem się od święta. Sama myśl, że są jeszcze zamknięte i ktoś próbowałby się do nich dobrowolnie dostać budzi we mnie pytanie - po co?
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
Nie. Za bardzo się bałem się, że mogłoby się to skończyć wydaleniem ze szkoły.
Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
spokój, ciszę, porządek. W zasadzie pytanie czy w ogóle mnie pamiętają bo ze mną żyło się trochę tak, jakby mnie nie było. Szybko wyłapywałem kto jakiego zachowania nie lubił i się do tego dostosowywałem. Nie sprawiałem kłopotów.
Zająłem się
Po zakończeniu szkoły włóczyłem się po kraju. Lato i wczesną jesień '56 spędziłem pracując głównie w mugolskich gospodarstwach. Potem przeniosłem się do portów na południu kraju. Przez pewien czas byłem dosłownie chłopcem na posyłki - realizowałem szybkie dostawy na miotle i większe zaprzęgami. Na początku '57 zdarzyło mi się pracować w barze, a raczej w szulerni. Pod koniec roku zacząłem trudnić się myślistwem i pomagać w zakładzie stolarskim i robię to do dnia dzisiejszego
Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
właściwie nikogo konkretnego, głównie dzikie zwierzęta. Przeszukując lasy z rzadka widzę wyrzutków lub szukających schronienia desperatów. Omijam ich nie pokazując się na oczy. Raz na tydzień pojawiam się w Wyke Regis w hrabstwie Dorset z bardziej doświadczonym myśliwym by sprzedać mięso i futro. Mamy stałych zbywców. Zdarza się, że na specjalną prośbę dostarczam coś poza hrabstwo. To przeważnie jednak dodatkowo kosztuje.
Odpoczywam...
tam gdzie się da, kiedy tylko mam ku temu możliwość. Nie potrzebuję specjalnego miejsca, choć bezpieczniej czuję się pozostając na wysokościach. Może to niecodzienne, lecz relaksuje mnie obserwowanie okolicy oraz innych ludzi kiedy ja sam jestem poza zasięgiem ich wzroku. Taki ze mnie podglądacz karmiący się cudzą codziennością. Czas wartko płynie mi ostatnio również przy struganiu w drewnie lub pieszych wędrówkach nie mających konkretnego celu.
Obracam się w towarzystwie...
leśnej zwierzyny oraz Gorge'a i Alice - małżeństwa z którym żyję. Czasem mam okazjonalny kontakt z klientami, lecz nie powiedziałbym, że się wśród nich obracam - wypełniam obowiązek i schodzę im z oczu.
Jeśli chodzi o moje poglądy...
Przez swoje krótkie życie podejmowałem decyzje i zachowywałem się tak, by z tego tytułu nie komplikować sobie życia bardziej. Nie wiele się w tym zmieniło. Unikam konfrontacji. Wspieram siebie. Teraz, kiedy udało mi się znaleźć miejsce do przeczekania wojennego niepokoju nie zamierzam ryzykować. Jeśli sytuacja będzie się pogarszała będę myślał co dalej.
Mieszkam...
Nie mam domu. Obecnie mieszkam w Dorset. W gęstym lesie z którego najbliżej jest do Wyke Regis. Mieszkam z mieszanym małżeństwem: czarodziejem Gorgem i mugolką Alice. Gorge jest myśliwym i stolarzem. Alice byłą malarką i gospodynią domową. Udostępniają mi pokój na strychu. Dbam o porządek i szanuję rzeczy należące do innych. Nie sprawiam kłopotów.
Podziwiam...
Gorge'a za sprawność w jego wieku i to, jak bardzo stara się rozgryźć czy ironizuję, kiedy o tym mu wspominam.
Budzę niechęć wśród...
Dopóki nikt nie wie, że więcej mam wspólnego z mugolem niż czarodziejem to w nikim. Gdyby było to oczywiste - zwolennicy czystości krwi prawdopodobnie utrudnialiby mi w życiu.
Sprawiam wrażenie...
cichego, zamkniętego w sobie, czujnego. Wyjątkowo dojrzałego jak na swój wiek
Prowadzę się...
wydaje mi się, że właściwie. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Szanuję kobiety, cudzą pracę, cudzą własność. Nie mam nałogów, skłonności do impulsywności. Staram się myśleć zanim coś zrobię. Niektórzy byliby wstanie wytknąć mi brak współczucia lub bezinteresowności.
Zwiedziłem...
niejedno miejsce w Anglii. Od 15 roku życia włóczyłem się po kraju szukając pracy i chwilowego domu na czas wakacji. Po szkole kontynuowałem swoją tułaczkę na cały etat. Zwiedzałem miasta, miasteczka, wsie i dzikie lasy - mugolskie i magiczne
W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.
Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
W moim życiu pomawiano mnie o...
zbyt poważny, zbyt wstrzemięźliwy. Częściej powinienem mówić to co myślę i się wygłupiać. Sumienny i lojalny.
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
pewnie uważają mnie za nijakiego. Nie wiem czy w ogóle mogą mieć o mnie jakieś wyobrażenie
W moim życiu pomawiano mnie o...
nic.
Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry
Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Leonard Begmann
Szybka odpowiedź