Mildred Laurentia Crabbe
Nazwisko matki: Baudelaire
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Stażystka w Departamencie Transportu Magicznego
Wzrost: 167
Waga: 60
Kolor włosów: Ciemny blond
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Znamię pod prawą łopatką
12 cali Winorośl Sierść przyczajacza
Hogwart, Ravenclaw
Wilkołak
Gorąca czekolada
Samą siebie piastującą wysoki urząd w MM
Liczby w formie wszelakiej, numerologia, sztuka (zwłaszcza malarstwo), astronomia
Nikomu
Preferuję długie wędrówki w samotności, pływanie
Francuska i flamadzka klasyka fortepianowa
Hanna Verhees
Z narodzeniem panny Mildred Laurencii Crabbe było tak. Po zaślubinach matki jej, z domu Baudelaire, z Jacobem Crabbem, nim zamieszkali w końcu w londyńskiej siedzibie rodzinnej, znalazła się owa matka brzemienną jeszcze w czasie podróży poślubnej. Mąż jej, pan Crabbe, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narażać małżonki na trudy dalszej podróży, zamierzał wrócić do ich domu potajemnie, ażeby nikt z członków rodziny nie zadręczał ich niewybrednymi komentarzami. Gdy powziął tę myśl, oto małżonka jego, skądinąd mocno temperamentna jak to na Francuzkę przystało, wybiła mu ją natychmiast z głowy, jako że bardziej niż swym stanem błogosławionym przejmowała się tym, że nie zobaczy owych sławnych mugolskich piramid i dziwnych zwierząt, które tamci zwali wielbłądami. Pan Crabbe nie mając więc za wiele do powiedzenia (wciąż oszołomiony powabem swej świeżo poślubionej małżonki oraz wielce zmanipulowany tymże powabem wykorzystywanym w celach, które opinii publicznej nie powinny być ujawnianie) uczynił tak, jak mu ona poleciła i do Londynu wrócili dopiero po trzech pełnych nowiach księżyca. Warte zaś wspomnienia jest to z tego bowiem powodu, że wyjaśnia późniejszy temperament samej zainteresowanej, to jest wspomnianej wyżej panny Mildred Laurencii Crabbe, która prócz delikatnej urody i przejrzystego, bystrego spojrzenia niebieskich oczu, odziedziczyła po matce również bardzo dużo sangwinicznych cech.
Dzieciństwo mogła opisać jako przemijające zdecydowanie za szybko, pełne różnych bodźców, podróży i poznawania ludzi, których imiona szybko wypadały jej z głowy, zapamiętywanych jedynie jako „ci z flamandzkiej gałęzi rodu”. To właśnie z uwagi na tradycję łączącą angielską i flamandzką część rodziny dostała na drugie imię Laurentia, na pamiątkę pra-którejś-z-kolei-babki, dawno już nieżyjącej i na pewno mającej w głębokim poważaniu swoją zstępną w kolejnych pokoleniach, co zresztą sama osobiście przez swój portret raczyła wyrazić, gdy Mildred miała okazję ją o to zapytać podczas jednych z licznych odwiedzin na kontynencie w ich siedzibie w Brugii. Pan Crabbe bowiem często podróżował w interesach, zabierając ze sobą żonę i córkę, dając tym samym tej drugiej okazję do poznawania innych członków rodziny. O mały włos nie trafiła nawet do Beauxbatons, gdy podczas jednego z wyjazdów jej daleki kuzyn odkrył w niej talent malarski i był wręcz przerażony, że dziecię tego pokroju zmarnuje się w tym barbarzyńskim Hogwarcie, gdzie uczą tylko magii, a za nic mają równie ważną sztukę. Koniecznie chciał, aby jego młoda kuzynka trafiła do Akademii, gdzie sam zresztą wykładał; uspokoił się dopiero wtedy, gdy Mildred musiała zaprezentować nienaganne maniery w zachowaniu, śpiew i recytację, chociaż za każdym razem, gdy znów go odwiedzali, patrzył na nią podejrzliwie.
Jej wychowaniem licującym z pozycją społeczną zajmowała się głównie matka, chociaż spory epizod odegrał również ród Burke, z którym utrzymywali zażyłe kontakty. Czasami odnosiła wręcz wrażenie, że Burke'owie są dla Crabbe'ów niedoścignionym wzorem, na który patrzą z zazdrością. Szlachetni, bogaci, o wpływach, o jakich jej własna rodzina mogła póki co jedynie marzyć. Cichy sojusz zawarty między nimi wydawał się jej wyjątkowo kruchy. Ponieważ mieli oni dziewczynkę zaledwie rok starszą od Mildred, obie szybko się zapoznały, a nawet zrodziła się między nimi nić przyjaźni, którą potem skrupulatnie pielęgnowały także w szkole i po jej ukończeniu. Panna Crabbe poznała język francuski i flamandzki, chociaż nie w tak zaawansowanym stopniu jak sama by sobie tego życzyła. Odebrała najlepsze nauki z etykiety i sztuki, poznała nawet tajniki magicznego rzemiosła, chociaż to akurat niewiele ją interesowało i nie przykładała do tej wiedzy póki co wielkiej wagi. Nauczyła się jeździć konno, pływać i doskonale tańczyć, bo co jak co, ale okazji do tańca nigdy nie brakowało na licznych balach, w których brała udział. I nie przeszkadzało jej to, że na części z zebranych była kolejnym okazem panny na wydaniu, który szlacheckie i czystokrwiste matrony mogły oglądać, omawiać i cmokać z niezadowoleniem przy wychwyceniu najmniejszego defektu.
A cmokać było na co, bo Mildred choć potrafiła się zachować, jeśli bardzo tego chciała, nie była oczywiście bez wad. Często mówiła, zanim pomyślała; bywała wybredna i krytykancka; mówiła prawdę prosto w oczy, niezbyt przejmując się reakcją swojego rozmówcy i tym, czy akurat wypada tę prawdę ujawnić; kompletnie nie miała gustu, jeśli chodzi o ubrania i gdyby nie rady matki, mogłaby wyjść w domu w stroju zupełnie nieodpowiednim do dziewczyny o jej pozycji. Potrafiła pokazać pazury, nawet jeśli przez większość czasu były stępione i ani trochę niebezpieczne, co w szkole spowodowało kilka zgrzytów i niemal zakończyło się magicznymi bójkami, gdy nieodpowiednie osoby chciały zrobić sobie z niej darmową tarczę do ćwiczenia zaklęć. Wtedy spokojna, nieco flegmatyczna i zakopana w książkach Mildred potrafiła nie tylko grzmotnąć takiego śmiałka mało przyjemnym zaklęciem, ale i obrzucić go wiązanką słów, których nigdy nie powinna nawet poznać żadna dobrze wychowana młoda dama. Pod płaszczem posłusznej córki kochającej na swój sposób rodziców i będącej boleśnie świadomą roli pionka, jaką odkrywa na planszy społecznych układów, a nawet z tą rolą już pogodzonej, kryła się osoba o stłamszonej wolności, marzycielska i o wybuchowym charakterze, który uspokajał tylko widok spokoju i stałości nocnego nieba lub szum morskich fal. Doceniała to, co otrzymała od swojej rodziny i zaakceptowała fakt, że jej pozycja społeczna jest zapłatą za to wszystko. I nawet jeśli, ale tylko jeśli, w głębi serca obawiała się przyszłości, w której ktoś inny wybierze jej męża i wsadzi na stałe w ramy dobrej małżonki, była gotowa pogodzić się z tym z szacunku do rodziny.
Żeglarskie i handlowe tradycje rodzinne przejawiały się w jej przypadku w formie lekko pirackiego charakteru; bywała nieco awanturnicza, nie stroniła od przygody i towarzystwa, zawsze wypatrywała pozytywnych cech każdej sytuacji, a jednocześnie dzięki sprytowi i logicznemu myśleniu udawało się jej wychodzić cało z większości nieprzyjemnych sytuacji. Była przy tym jednak boleśnie świadoma ograniczeń, jakie nakłada na nią jej status krwi oraz płeć. Nie znaczy to, że się z tym całkowicie pogodziła. Bycie dobrą, posłuszną córką, która przynosiła chlubę rodzinie w niczym nie przeszkadzało jej śnić po nocach o przygodach wartych bardziej rozbójnika niż wychowanej i porządnej młodej damy. Czasami jednak, zwłaszcza gdy dorastała i wkraczała w okres nastoletniego buntu, zdarzało się jej buntować przeciwko ojcu i rodzinie, co nie kończyło się zbyt dobrze. Jej ojciec, chociaż dość liberalny w niektórych kwestiach, nie pozwalał sobie wejść na głowę i mimo że nie używał siły czy innych form przemocy psychicznej, jedno jego spojrzenie wystarczyło, by z Mildred uszło powietrze i na długie godziny zaszyła się w samotności, aby lizać rany po kolejnej porażce.
Liczne podróże sprawiły jednak, że bardzo młoda wtedy panna Crabbe już od dzieciństwa wiele czasu spędzała na morzu. Co prawda w roli wyłącznie pasażerki i to w kajutach najwyższej klasy, ale nie przeszkadzało jej to po kryjomu wymykać się na dolne pokłady i wypytywać marynarzy umorusanych węglem i sadzą o tajniki ich trudnej pracy. Cały proceder ukróciła w końcu jej matka, która z przestrachem szukała wtedy siedmioletniej Mildred. Wyprawy pod pokład umarły śmiercią tragiczną, ale miłość do morza pozostała w dziewczynce już na zawsze. W późniejszych latach musiała jakość zastąpić niemożność wpatrywania się w fale, które działały na nią wyjątkowo uspokajająco, dlatego odkryła w sobie zamiłowanie do długich i samotnych spacerów. W Hogwarcie nie było to żadnym problemem: o ile nie zbliżała się do Zakazanego Lasu mogła spacerować po błoniach i w okolicach jeziora do woli. Jezioro zresztą wkrótce skusiło ją także możliwością pływania, z której nader chętnie korzystała. Z tego samego powodu jednak powroty do domu oznaczały pewne ograniczenia, coraz większy nadzór im starsza się stawała, a nawet próbę uszczęśliwienia jej przyzwoitką, która miała towarzyszyć jej w spacerach po mieście. Dlatego znów była zmuszona poszukać alternatywy, a tą stał się dach ich rodzinnej kamienicy. Za cichą zgodą swojej babki urządziła sobie na szczycie budynku swój mały kącik samotni, w którym mogła się wyciszać, ale co najważniejsze, wpatrywać w gwiazdy całymi godzinami.
Dorastała więc we względnym spokoju, poznając świat i będąc przekonaną, że rodzina zawsze ją wesprze. Z małej, ciekawskiej dziewczynki wyrosła na coraz pewniejszą siebie nastolatkę, która wyglądem przypominała swoją matkę; średniego jak na kobietę wzrostu, o długich, prostych włosach, które lekko kręciły się pod wpływem wody. Mały nos i pełne usta dodawały jej dziecięcego uroku, który po bliższym poznaniu okazywał się wyjątkowo zwodniczy. Po ojcu otrzymała prostą sylwetkę, która nie garbiła się nawet w obliczu niebezpieczeństwa, talent do liczb w każdej postaci i upartość.
W szkole dość szybko udowodniła, że Tiara Przydziału dobrze wybrała i nie był to żaden wypadek przy pracy. Mimo że praktycznie wszyscy z rodziny trafiali do Slytherinu, ona sama poszła w ślady swojego przodka, George'a Crabbe'a i trafiła do Ravenclawu, wywołując niemałe zamieszanie. Na tym jednak podobieństwa się kończyły; nie miała tak jak on predyspozycji do magizoologii, za to odkryła w sobie wyjątkowy talent do transmutacji. Najlepiej radziła sobie zresztą w dziedzinach wymagających prawdziwego czarowania - a za takie uważała wszystko, co wiąże się z zaklęciami, a nie z głaskaniem niuchaczy czy mieszaniem eliksirów. Wyjątkiem były astronomia i numerologia, do których poczuła miłość od pierwszego wejrzenia w podręczniki i zachłyśnięcia się dziesiątkami słów, których wtedy nie rozumiała, a które miały się stać całym jej światem. W stałości liczb i gwiazd było coś, co ją przyciągało i fascynowało. Na pozostałych lekcjach z eliksirów, wróżbiarstwa, ONMS albo starożytnych run nadrabiała uroczym uśmiechem kierowanym do nauczycieli, sprytem w unikaniu trudniejszych zadań na zajęciach i godzinami spędzanymi w bibliotece, aby otrzymywać jak najlepsze oceny. Mimo że nie widziała w tych przedmiotach nic ciekawego i nie wiązała z nimi swojej przyszłości, to nie rozważała nawet rezygnacji z żadnego z nich - nie pozwalała jej na to ambicja i duma. Walczyła o dobre oceny, uzyskując kilka Wybitnych na zakonczenie edukacji w 1954 roku, ale i o swoją reputację, przy której wisienką na torcie było wyróżnienie w postaci odznaki Prefekta Naczelnego.
W czasie wakacji i świąt wracała do Londynu, gdzie w rodzinnej kamienicy zawsze kręciło się co najmniej kilkunastu Crabbe'ów, a od nadmiernego dostatku kuzynów i kuzynek często musiała uciekać na dach, aby chwilę odpocząć. Takie duże zbiegowisko ludzi oznaczało jednak praktycznie nieograniczoną możliwość podsłuchiwania rozmów prowadzonych przez ojca i wujów o prowadzonym rodzinnym biznesie. Dzięki temu zaś, że ojciec często przynosił pracę do domu, zaglądała mu potajemnie w papiery, aby choć trochę zorientować się w ich finansach. Pan Crabbe zresztą niespecjalnie ukrywał przed córką to, co robi, chociaż wiedziała, że ona sama nie ma szans na przejęcie rodzinnego interesu. Mimo to poznała wiele finansowych tajników, a nawet, gdy nabrała już nieco śmiałości, mogła podpowiadać ojcu, które inwestycje wydają się jej opłacalne lub które trasy handlowe warto rozważyć ze względu na dobry układ planet i dat. Nigdy jej nie odpowiadał na te drobne sugestie, nigdy jednak jej też nie zbywał. Nie była głupia; wiedziała, że nie zastąpi mu syna, ale w desperacki sposób pragnęła, aby ojciec i tak był z niej dumny i zadowolony, nawet jeśli chodziło o niewielką pomoc w księgowych obliczeniach.
Po zakończeniu szkoły miała nie lada dylemat, jak pokierować swoim życiem, aby nie zawieść rodziny i nie przynieść jej ujmy na honorze, ale i nie stracić nic ze swojego szkolnego zapału do zdobywania wiedzy. Nie chciała szybko wychodzić za mąż, więc jedynym wyjściem było znalezienie pracy i to na tyle dobrej, aby zaspokoiły ambicje rodziny Crabbe. Wkrótce z rozwiązaniem przyszedł jej sam ojciec, który zapoznał ją ze swoim przyjacielem zajmującym się tworzeniem świstoklików na użytek Ministerstwa Magii. Szukał on kogoś do pomocy i przyuczenia; osoby z talentem do transmutacji niezbędnej przy tego typu pracy, ale i doskonale znającej się na numerologii. Początkowo nie była zbyt chętna, bo jej buntownicza natura nie chciała, aby inni wybierali za nią przyszłość i karierę. Jednak już po kilku pierwszych dniach w pracy zupełnie zmieniła zdanie i wkrótce chłonęła wiedzę z nie mniejszym zainteresowaniem niż w Hogwarcie, szczególnie że mogła się w niej dalej rozwijać, a przede wszystkim wykorzystywać w praktyce wiedzę teoretyczną.
Dość długo była chowana w oderwaniu od magicznej polityki; niewiele interesowały ją więc kwestie takie jak czystość krwi, wpływ mugoli na ich czarodziejski świat czy nawet postać samego Grindewalda. Dopiero po tym, jak opuściła Hogwart, okazało się to znamienne w skutkach, gdy w wielkim świecie musiała się dosłownie odnaleźć na nowo, a co gorsza, do tej nowości ustosunkować. W pewnym oszołomieniu przyjęła więc po prostu stanowisko takie, jak całej swojej rodziny w zakresie czystości krwi, chociaż z biegiem lat zaczęła podchodzić do tego o wiele bardziej restrykcyjnie; z podejrzliwością odnosiła się do działań Grindewalda zwłaszcza po noworocznym Sabacie, a chaos w Ministerstwie Magii w 1956 roku odczuła na własnej skórze, gdy jej pracodawca został uznany za podejrzanego przez Oddział Kontroli Magicznej i aresztowany. Była wzywana na przesłuchania, ale na swoje własne szczęście nie miała wiele do powiedzenia na temat swojego własnego szefa. Nie chciała się angażować w politykę, chociaż jej ojciec zaczął wspierać rząd Malfoy'a. Być może właśnie to uchroniło ją przed bardziej nieprzyjemną częścią przesłuchań. Do pracy jednak nie wróciła - zamiast tego za namową ojca aplikowała na stanowisko stażystki w Departamencie Transportu Magicznego w Urzędzie Świstoklików. Na początku 1957 roku po pozytywnej weryfikacji i zaliczeniu rozmów i egzaminów wstępnych po raz pierwszy przekroczyła próg Ministerstwa jako jego pracownica. Nie był to zawód jej marzeń, nie odnajdywała się w papierkowej robocie i tęskniła za bardziej praktycznym używaniem swojej magii i posiadanych umiejętności, ale nie mogła odmówić ojcu. Jej zdanie zresztą i tak niewiele znaczyło; była tylko kobietą.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 6 | 0 |
Uroki: | 5 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 12 | +5 (różdżka) |
Alchemia: | 2 | 0 |
Sprawność: | 12 | 0 |
Zwinność: | 8 | 0 |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Francuski | I | 1 |
Flamandzki | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | II | 10 |
Geomancja | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Numerologia | II | 10 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | I | 2 |
Savoir-vivre | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Sztuka (malarstwo) | II | 7 |
Sztuka (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | II | 7 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Taniec klasyczny | I | 0.5 |
Szermierka | I | 0.5 |
Jeździectwo | I | 0.5 |
Biegłości pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
- | - | - |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 9,5 |
Ostatnio zmieniony przez Mildred Crabbe dnia 14.03.24 18:12, w całości zmieniany 3 razy
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
[01.07.24] Wykonywanie zawodu I (sierpień-listopad); +15 PD
[29.09.24] Wydarzenie: Wszyscy mamy źle w głowach; +50 PD