Wydarzenia


Ekipa forum
Salon - miejsca przy kominku
AutorWiadomość
Salon - miejsca przy kominku [odnośnik]08.06.24 17:49

Salon - miejsca przy kominku

Ciemne drewniane belki stropowe i ciężkie kotary nadają pomieszczeniu estetycznego klimatu. Ściany są pomalowane na zieleń, ale nie jest to zwykła zieleń. Kolor jest ciemny i głęboki, przypominający barwę lasów w nocy. W pomieszczeniu znajdują się również duże okna, które pozwalają na dostęp światła dziennego i ułatwiają odbiór wnętrza. Okna są ozdobione ciężkimi zasłonami z ciemnego materiału. Kanapy o zielonym, aksamitnym obiciu, o ciekawych, zakrzywionych kształtach, zachęcają do odpoczynku. W salonie znajdują się również wykonane z ciemnego drewna regały, które ocieplają to wnętrze. Na półkach widać mnóstwo starych, skórzanych tomów oraz ręcznie pisanych manuskryptów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - miejsca przy kominku  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon - miejsca przy kominku [odnośnik]06.10.24 17:05
tak niewiele żądam
tak niewiele pragnę
tak niewiele widziałem
tak niewiele zobaczę
tak niewiele myślę
tak niewiele znaczę
tak niewiele słyszałem
tak niewiele potrafię
wolność kocham i rozumiem
wolności oddać nie umiem


— wczesna noc dwudziestego drugiego listopada 1958 —

Chłód murów domostwa rekompensować miały niewielkie przejawy ciepła — w gruncie rzeczy liche i ponure, wszakże żałośnie dobijające się do świadomości byle zająknięciem ognia, roztrzaskującego się dogasaniem w granicach gotyckiego paleniska. Mrok tych samych korytarzy rozbudzać miały strugi zimnego światła, za dnia wpadające do środka drogą wysokich okiennic; teraz jednak na dworze panowała już ciemna głębia listopadowego wieczora, ta iście przygnębiająca aura jesieni przeistaczającej się z wolna w zimę. Ostatnie podrygi beztroski, wraz z pojedynczymi ognikami żaru, oświetlającymi teraz jasne, matowe, może nawet nieco ziemiste kanty jego twarzy, przebiegły dreszczem wzdłuż oblicza i pleców, by na końcu zastygnąć w kłębie mlecznego dymu jego papierosa. Było w tym wszystkim sporo nihilistycznej dekadencji, choć nigdy dotąd nie należał przecież do podległych kryzysom pesymistów; było w tym wszystkim sporo nad wyraz ludzkiego zwątpienia, choć nigdy dotąd nie silił się na konieczność decyzyjności podobnego kalibru. Dorosłość, tym właśnie była? Zrozumieniem, że perfekcyjnie zaprojektowany w głowie scenariusz ostatecznie rozgrywany jest na deskach pozbawionego renomy teatru? Pojęciem, że ten sam dramat, zamiast komedii, widnieje jakimś fatalnym gatunkiem, zakończonym niespodziewanie tragicznym twistem? Doświadczeniem, w którym przyszłość okazywała się nigdy nienapisanym aktem czwartym i piątym, choć reżyser zezwolił wyłącznie na trzy? W istocie rozgoryczenie nie dopadło go jeszcze w całości, w istocie zapragnął myśleć o sztuce własnego życia w optymistycznych kolorach, bo wieści nakazywały wręcz tak o nich dywagować; po części miało się spełnić też chyba jedno z jej skrytych marzeń, tych wyczekiwanych w presji mijających lat. Dlaczego więc martwił się tą konfrontacją, drżąc niepewnie w nieświadomości jej reakcji? Dlaczego więc spodziewał się jej nadejścia z myśleniem podobnym ofierze oczekującej na wyrok, dość żałośnie próbując ułożyć w słowa wszystkie z dręczących go teraz uwag?
Z obawy. Wewnętrznej obawy o jej niezadowolenie, o jej rozczarowanie, o jej niechęć. Bo przecież kolejność powinności nie została zachowana; bo przecież nie zyskał oficjalnego pozwolenia, nie usidlił tamtej wpierw małżeństwem, nie postępował w zgodzie z nadanym od obydwu rodzin błogosławieństwem.
Z obawy. Wewnętrznej obawy o to, że układane przezeń postanowienia ostatnich godzin kilkunastu okażą się niefortunnie niesprzyjające. Bo przecież tamta nigdy go nie kochała i pokochać już nigdy nie miała, ale społeczna presja i nieme oczekiwania wszystkich spoczywały na jego barkach, podszeptując do ucha niecne przypomnienia o konsekwencjach podejmowanych czynów.
A przy tym, przy tym nie mógł wiedzieć, że to, co chciał nazywać miarą wpadki, prędzej przypominać mogło wykalkulowane próby poszukiwania alternatyw. Z dala od minionych koncepcji poślubienia starego Karkaroffa, a jednak wciąż w granicach utęsknionej wygody i niezawodności.
Nienormalne. Nienormalne, że tym razem potrzebowała go bardziej, niż on jej kiedykolwiek wcześniej. Być może dlatego właśnie instynkt przywiódł go do matki, której ufał w pełni jako jedynej, od której zasłyszeć chciał chyba świadectwo, że postępuje jak należy. Albo przeciwnie, że powinien otrząsnąć się z letargu, nim było za późno.
Naleję ci czegoś — stwierdził z początku, gdy pojawiła się wreszcie w przestrzeni salonu; oczy przemknęły prędko po jej spiętej sylwetce, nim dotarły do barku z alkoholem i wybrały stamtąd nęcący kolorem bursztynu koniak. Niewielki kieliszek prędko odnalazł jej palce, a on zasiadł gdzieś naprzeciwko, zawczasu pozbywając się jeszcze wypalonego doszczętnie kiepa. — Państwo Crabbe wpłacili dziś zadatek, a madame Mericourt uiściła wszystkie należności. Jedna płaczka jest na chorobowym, dobrze byłoby znaleźć za nią doraźne zastępstwo — napomknął formalnie, w atmosferze prostej gadki o obowiązkach, którą zwykli wymieniać się niemalże codziennie. Ale wstęp ten miał być krótki, pozorowany, bo zbyt długo udawał już, że nic się nie dzieje. — Jest coś, o czym musimy teraz porozmawiać — płynnie przerzucił się na bułgarski, jakby w poszukiwaniu anonimowości, albo całkowitej przejrzystości. Bo to był właśnie jego język ojczysty, w nim wszakże najłatwiej wyrażało się wszystko to, co serce chciałoby przekazać. Miał nadzieję, że nie zdołała jeszcze dostatecznie wyprzeć tej mowy z pamięci. — Masz dla mnie czas? To ważne — zapowiedział po chwili, jakby w próbie przedłużenia werdyktu, który niechcianym zwlekaniem ciągnął się spowolnioną dłużyzną. Bo na usta cisnęła się tylko żenująca konstatacja, zarezerwowane dla słabych przyznanie do błędu.
Przepraszam, mamo. Okropnie namieszałem.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 14 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Salon - miejsca przy kominku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach