1952 | Narzeczony mimo woli
AutorWiadomość
- No dobrze. Powiedz mi, co by było dla ciebie najważniejsze, mam być miła, czy może bardziej wiesz no, powiedzieć im, że mają spadać? – Pytanie padło w stronę Riany, przed którą obecnie pochylała się tuż przed nią, starając się zawiązać krawat na swojej szyi, co wychodziło jej dość marnie. Obiecała Rianie, że ubierze się przyzwoicie, ale chyba nie do końca wiedziała, jak to zestawić kiedy jest się mężczyzną, bo mało kto kiedykolwiek uczył ją o takich rzeczach. Znaczy, mało kiedy ktokolwiek uczył ją o czymkolwiek, ale jak raz, poproszona, nie chciała zawieść.
Ostatecznie rzuciła krawat gdzieś w kąt, skupiając się na nowo na tym, co dzieje się dookoła i przeglądając się jeszcze w lustrze. Jej ciemne włosy odstawały lekko, zaczesane elegancko, tak, aby nie wpadały jej na twarz i mogły odsłonić jasnozielone oczy. Dobrała do tego szatę w czarnym kolorze, którą po prostu zwinęła kiedy odwiedzała swoje znajome w dokach londyńskich, a całkiem bogaty człowiek postanowił również je odwiedzić.
Kiedy Riana zapytała, czy nie poudawałaby jej narzeczonego, musiała się z tym zgodzić. Żyła dla takich udawanych rzeczy, żyła dla tego, aby jej talent mógł oszukiwać. Jeżeli w czymś był dobra, kiedykolwiek, to nie w tym, czego kiedykolwiek uczyła się w szkole, nie w nowych możliwościach które przyniosło jej życie po szkole, ale ta jedna, genetycznie wrzucona w jej ciało pomyłka, która dawała je takie możliwości. Uwielbiała używać tego przeciwko każdemu, komu mogła, tak właśnie zaciągając się na statek. Jeżeli istniała w systemie luka, chciała ją obejść każdą możliwością, którą dał jej los, zwłaszcza magiczną.
- Powiedz mi co powinnam wiedzieć. Jakiś skrót, co byś powiedziała narzeczonemu, albo co chcesz, abym ja wiedziała. Yh, czekaj, mam gdzieś to jeszcze…. – przeczesała kieszenie, aby ostatecznie znaleźć drobny pierścionek. Wyglądał nie najgorzej, i chyba z tego powodu również nie chciała mówić Rianie, że ten jest również wypożyczony, mimo wszystko bardziej legalnie. Uśmiechnęła się szelmowsko, wiedząc, że dopóki jeszcze były w wynajętym pokoju, nikt nie zwróci na nie uwagi, dlatego pozwoliła sobie teatralnie klęknąć przed nią, wyciągając pierścionek w jej kierunku.
- Droga Riano, czy uczynisz mnie najszczęśliwszą kobieto-mężczyznem i przyjmiesz moje zaręczyny? – Mrugnęła, nieco chwiejąc się kiedy próbowała złapać równowagę.
Ostatecznie rzuciła krawat gdzieś w kąt, skupiając się na nowo na tym, co dzieje się dookoła i przeglądając się jeszcze w lustrze. Jej ciemne włosy odstawały lekko, zaczesane elegancko, tak, aby nie wpadały jej na twarz i mogły odsłonić jasnozielone oczy. Dobrała do tego szatę w czarnym kolorze, którą po prostu zwinęła kiedy odwiedzała swoje znajome w dokach londyńskich, a całkiem bogaty człowiek postanowił również je odwiedzić.
Kiedy Riana zapytała, czy nie poudawałaby jej narzeczonego, musiała się z tym zgodzić. Żyła dla takich udawanych rzeczy, żyła dla tego, aby jej talent mógł oszukiwać. Jeżeli w czymś był dobra, kiedykolwiek, to nie w tym, czego kiedykolwiek uczyła się w szkole, nie w nowych możliwościach które przyniosło jej życie po szkole, ale ta jedna, genetycznie wrzucona w jej ciało pomyłka, która dawała je takie możliwości. Uwielbiała używać tego przeciwko każdemu, komu mogła, tak właśnie zaciągając się na statek. Jeżeli istniała w systemie luka, chciała ją obejść każdą możliwością, którą dał jej los, zwłaszcza magiczną.
- Powiedz mi co powinnam wiedzieć. Jakiś skrót, co byś powiedziała narzeczonemu, albo co chcesz, abym ja wiedziała. Yh, czekaj, mam gdzieś to jeszcze…. – przeczesała kieszenie, aby ostatecznie znaleźć drobny pierścionek. Wyglądał nie najgorzej, i chyba z tego powodu również nie chciała mówić Rianie, że ten jest również wypożyczony, mimo wszystko bardziej legalnie. Uśmiechnęła się szelmowsko, wiedząc, że dopóki jeszcze były w wynajętym pokoju, nikt nie zwróci na nie uwagi, dlatego pozwoliła sobie teatralnie klęknąć przed nią, wyciągając pierścionek w jej kierunku.
- Droga Riano, czy uczynisz mnie najszczęśliwszą kobieto-mężczyznem i przyjmiesz moje zaręczyny? – Mrugnęła, nieco chwiejąc się kiedy próbowała złapać równowagę.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
- A potrafisz miło komuś zaproponować by spadał...? - Zmarszczyła w zamyśleniu brwi siedząc na taborecie. Miała nonszalancko zarzuconą nogę na nogę i patrzyła, jak Thalia porządkuje swój wygląd - Jak będziesz za miła to pomyślą, że jesteś za uległa i odstawisz mnie z powrotem pod drzwi za kwartał. Żyć mi nie dadzą. Zresztą tobie też - pochyliła się by ująć rzucony na podłogę krawat - Jak będziesz się za bardzo rządzić to Charles pewnie będzie chciał cię wziąć na stronę. Pokłóciliśmy się ale wątpię by nie zareagował - cmoknęła powietrze z dezaprobatą na wspomnienie swojego starszego brata w towarzystwie którego przebywać nie chciała. Nie miała zamiaru dalej bawić się z nim w dom. Ot co.
Uniosła wyżej brwi widząc klęczącą przed nią Thalię. Zaskoczenie było chwilowe. Zaraz stłumiała rozbawienie siląc się na powagę. Jej maska nie była jednak w pełni szczelna - Z przyjemnością - wyciągnęła rękę by przyszła mężomałżonka mogła dokończyć czynu. Pierścionek pasował idealnie. Riana mu się chwilę przyglądała, a potem zarzuciła Thali przez szyję krawat pociągając ją lekko do pozycji stojącej - Masz na imię Victor. Na pewno musisz wiedzieć o mojej sytuacji - o wypadku w lecznicy moich rodziców. Mogą cię o to sondować, kiedy pójdę do kuchni lub łazienki więc mój najszcześliwszy kobieto-mężczyzn wie tyle na ten temat co moja droga przyjaciółka Thalia - spojrzała jej w oczy umiejętnie zabierając się za wiązanie krawatu - Czytałam, że dobre kłamstwo powinno mieć w sobie trochę prawdy więc zostawmy, że zajmujesz się czymś związanym ze statkami, łodziami, podróżami. Będzie ci łatwiej. Tylko sama musisz wymyślić czym konkretnie na wszelki wypadek, gdyby ktoś dopytywał bo ja mam w głowie tylko jakieś pirackie wyobrażenia. I ech... muszę poćwiczyć mówienie do ciebie jak do mężczyzny więc powiedz coś po męskiemu by było mi łatwiej - wyjaśniała podsuwając węzeł pod szyję przyjaciółki mierząc ją wzrokiem zadowolona z efektu, a potem wesoło zachęciła do współpracy - Chcesz może też mi opowiedzieć jak zawróciłam ci w głowie?
Uniosła wyżej brwi widząc klęczącą przed nią Thalię. Zaskoczenie było chwilowe. Zaraz stłumiała rozbawienie siląc się na powagę. Jej maska nie była jednak w pełni szczelna - Z przyjemnością - wyciągnęła rękę by przyszła mężomałżonka mogła dokończyć czynu. Pierścionek pasował idealnie. Riana mu się chwilę przyglądała, a potem zarzuciła Thali przez szyję krawat pociągając ją lekko do pozycji stojącej - Masz na imię Victor. Na pewno musisz wiedzieć o mojej sytuacji - o wypadku w lecznicy moich rodziców. Mogą cię o to sondować, kiedy pójdę do kuchni lub łazienki więc mój najszcześliwszy kobieto-mężczyzn wie tyle na ten temat co moja droga przyjaciółka Thalia - spojrzała jej w oczy umiejętnie zabierając się za wiązanie krawatu - Czytałam, że dobre kłamstwo powinno mieć w sobie trochę prawdy więc zostawmy, że zajmujesz się czymś związanym ze statkami, łodziami, podróżami. Będzie ci łatwiej. Tylko sama musisz wymyślić czym konkretnie na wszelki wypadek, gdyby ktoś dopytywał bo ja mam w głowie tylko jakieś pirackie wyobrażenia. I ech... muszę poćwiczyć mówienie do ciebie jak do mężczyzny więc powiedz coś po męskiemu by było mi łatwiej - wyjaśniała podsuwając węzeł pod szyję przyjaciółki mierząc ją wzrokiem zadowolona z efektu, a potem wesoło zachęciła do współpracy - Chcesz może też mi opowiedzieć jak zawróciłam ci w głowie?
- Zależy, co rozumiesz przez uprzejmie. Jeżeli bez przekleństw to tak, jeżeli chodzi o powiedzenie siedemnastu słów i żadne nie brzmi „idź sobie”, to nie. – przyznała ze szczerością równie subtelną jak sztorm miotający statkiem. Zmarszczyła się jeszcze, przysuwając twarz bliżej lustra co by sprawdzić, czy aby na pewno zmiana nie zostawiła widocznej blizny, ale wszystko na pewno wyglądało gładko, odsunęła się więc od nieco zaśniedziałej powierzchni aby spojrzeć na towarzyszkę z kompletnym udręczeniem.
- Jeju, czasem się zastanawiam, jak to by było być zaadoptowanym przez jakąś rodzinę, ale jak słyszę takie rzeczy, to jednak mi przechodzi. Bycie nadpobudliwym idiotą ma jednak swoje zalety. – Tak wyglądało, co do uprzejmości, ale wiedziała, że na potrzeby jej przyjaciółki gotowa była ugryźć się w język od czasu do czasu. Potrafiła być miła, kiedy potrzeba ku temu zachodziła, chociaż jak to miało się okazać przydatne w tej sytuacji, nie była jeszcze pewna bo musiała być miła, ale nie za miła. – Postaram się. Jakbym była za miła, to kop mnie w prawą kostkę, a jakbym była za stanowcza, to w lewą. Tylko nie pomyl. – Zakładała wyjście z obitymi kostkami, ale jest to poświęcenie dla obiadu i pomocy przyjaciółce, na które była gotowa.
Podciągnięta do góry stłumiła w sobie śmiech, odchylając szyję dla komfortowego zawiązywania na niej krawata. Spojrzenie wbiła gdzieś w deski sufitu, przyswajając sobie nowe informacje, traktując wszystko nad wyraz poważnie. Może dla Riany to była przykrywka, ale dla niej takie rzeczy stanowiły w sumie większość jej życia, nie zamierzała więc bawić się w półśrodki ani zawieść zaufania.
- Zarządca portowy – zarządziła niemal od razu, gdy Riana zasugerowała znalezienie pracy, która powiązana mogła być ze statkami, wybierając na tyle interesującą dla niej, że znała ją detalicznie i umiała coś o tym opowiedzieć, a na tyle nudna, że większość ludzi nie chciała dopytywać o detale. Na kwestie powiedzenia czegoś po męsku uniosła brwi, zastanawiając się, co innego miało by być w niej, co brzmiałoby męsko. Ej typie? No niezbyt pasowało do sytuacji. Szukała w głowie, jakie rozmowy przeprowadzali ze sobą marynarze, ale praktycznie wszystkie były niekulturalne na obecną sytuację, nawet jak na nią. Jak miała opisać czy tyłek ostatniej dziewczyny z portu był ładny czy nie?
- Słuchaj, jeżeli potrzeba ci przyzwyczajenia się, pomyśl o tym tak. Ta forma daje mi to czego potrzebuję, znaczy, bycie mężczyzną daje mi możliwości, których bym nie miała. Więc nie stresuj się, bo moje bycie mężczyzną da coś tobie też. – Złapała Rianę za dłoń, by znów poprowadzić je obie w stronę lustra.
- Jestem pewien, że przyszłaś kiedyś do mnie załatwić papierologię związaną z lecznicą, najpewniej przewóz wymaganych leków zza granicy. Nie omieszkałaś mi powiedzieć paru słów o warunkach higienicznych, a ja, będący pod wrażeniem twojej stanowczości, postanowiłem, że muszę głębiej poznać taką kobietę jak ty, która będzie mi mogła pomóc zaprowadzić porządek, ale tylko w odpowiedni dla kobiety sposób. – Przechyliła głowę, starając się podczas opowieści używać męskiej formy, aby Riana i z tym mogła się osłuchać.
- Jeju, czasem się zastanawiam, jak to by było być zaadoptowanym przez jakąś rodzinę, ale jak słyszę takie rzeczy, to jednak mi przechodzi. Bycie nadpobudliwym idiotą ma jednak swoje zalety. – Tak wyglądało, co do uprzejmości, ale wiedziała, że na potrzeby jej przyjaciółki gotowa była ugryźć się w język od czasu do czasu. Potrafiła być miła, kiedy potrzeba ku temu zachodziła, chociaż jak to miało się okazać przydatne w tej sytuacji, nie była jeszcze pewna bo musiała być miła, ale nie za miła. – Postaram się. Jakbym była za miła, to kop mnie w prawą kostkę, a jakbym była za stanowcza, to w lewą. Tylko nie pomyl. – Zakładała wyjście z obitymi kostkami, ale jest to poświęcenie dla obiadu i pomocy przyjaciółce, na które była gotowa.
Podciągnięta do góry stłumiła w sobie śmiech, odchylając szyję dla komfortowego zawiązywania na niej krawata. Spojrzenie wbiła gdzieś w deski sufitu, przyswajając sobie nowe informacje, traktując wszystko nad wyraz poważnie. Może dla Riany to była przykrywka, ale dla niej takie rzeczy stanowiły w sumie większość jej życia, nie zamierzała więc bawić się w półśrodki ani zawieść zaufania.
- Zarządca portowy – zarządziła niemal od razu, gdy Riana zasugerowała znalezienie pracy, która powiązana mogła być ze statkami, wybierając na tyle interesującą dla niej, że znała ją detalicznie i umiała coś o tym opowiedzieć, a na tyle nudna, że większość ludzi nie chciała dopytywać o detale. Na kwestie powiedzenia czegoś po męsku uniosła brwi, zastanawiając się, co innego miało by być w niej, co brzmiałoby męsko. Ej typie? No niezbyt pasowało do sytuacji. Szukała w głowie, jakie rozmowy przeprowadzali ze sobą marynarze, ale praktycznie wszystkie były niekulturalne na obecną sytuację, nawet jak na nią. Jak miała opisać czy tyłek ostatniej dziewczyny z portu był ładny czy nie?
- Słuchaj, jeżeli potrzeba ci przyzwyczajenia się, pomyśl o tym tak. Ta forma daje mi to czego potrzebuję, znaczy, bycie mężczyzną daje mi możliwości, których bym nie miała. Więc nie stresuj się, bo moje bycie mężczyzną da coś tobie też. – Złapała Rianę za dłoń, by znów poprowadzić je obie w stronę lustra.
- Jestem pewien, że przyszłaś kiedyś do mnie załatwić papierologię związaną z lecznicą, najpewniej przewóz wymaganych leków zza granicy. Nie omieszkałaś mi powiedzieć paru słów o warunkach higienicznych, a ja, będący pod wrażeniem twojej stanowczości, postanowiłem, że muszę głębiej poznać taką kobietę jak ty, która będzie mi mogła pomóc zaprowadzić porządek, ale tylko w odpowiedni dla kobiety sposób. – Przechyliła głowę, starając się podczas opowieści używać męskiej formy, aby Riana i z tym mogła się osłuchać.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
1952 | Narzeczony mimo woli
Szybka odpowiedź