Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
Piwnica: Pracownia alchemiczna
Po zejściu drewnianymi schodami do piwnicy, widać solidne, kamienne ściany. Na jednej ze ścian wiszą drewniane półki, pełne szklanych słoików i buteleczek z suszonymi ziołami, proszkami i płynami. W centrum stoi solidny, drewniany stół laboratoryjny z alembikami, kolbami i retortami. Obok znajduje się duży, żeliwny kociołek nad małym paleniskiem. Światło lamp naftowych i świec tworzy ciepłą, migotliwą atmosferę. W rogu jest regał z księgami alchemicznymi. Lufcik pod sufitem zapewnia wentylację.
12 sierpnia
Wisteria wkroczyła do pracowni z uśmiechem na twarzy. W końcu miała chwilę by zająć się czymś co naprawdę kochała. Składników może i nie miała za wiele jednak nadal mogła stworzyć z tego całkiem sporo. Może kiedyś uda jej się otworzyć własną hodowlę składników? Oh marzenia były czymś pięknym a tutaj trzeba było się brać do roboty!
Zapaliła ogień pod kociołkiem i dorzuciła parę palików drewna by płomień był mocny i stabilny, wlała do niego czystą wodę i poczekała, aż zacznie delikatnie bulgotać. Z najwyższą ostrożnością dodała skrzydełka elfa, obserwując, jak zanurzają się w wodzie i zaczynają wydzielać delikatny, eteryczny zapach. Przez trzydzieści minut kontrolowała temperaturę, starając się zachować wszystkie magiczne właściwości skrzydełek. Następnie wrzuciła do kociołka wpierw rozgniecione w moździerzu skrzeloziele. Chciała by roślina puściła swoje soki odrobinę szybciej dzięki czemu proces warzenia nie byłby tak długi. Roślina ta natychmiast zaczęła uwalniać swoje esencje, barwiąc wywar na głęboki, zielonkawy kolor. Gdy nadszedł czas, dodała dwa plastry posiekanego imbiru. Jego intensywny, korzenny zapach wypełnił pracownię, a wywar odrobinę zmienił kolor na bledszy. Obserwowała z fascynacją, jak mikstura zyskuje na mocy, gotując się przez kolejne dziesięć minut.
Kolejnym składnikiem były soczyste jeżyny, które obmyła po czym wrzuciła do kociołka takie jakie były. Ich ciemny sok szybko zmienił barwę wywaru na głęboki, fioletowy odcień. Mieszała eliksir, patrząc, jak składniki łączą się z zadowoleniem na twarzy. Kiedy uznała, że eliksir jest gotowy, zdjęła kociołek z ognia. Ostrożnie dolała 100 ml krwi jagnięcia, która zmieszała się z resztą składników, nadając wywarowi ostatnią, niezbędną esencję. Mieszając delikatnie, pozwoliła eliksirowi odpocząć, kiedy do niego wróciła w pracowni czuć było słodki zapach a sam wywar miał piękną błękitną barwę. Po przelaniu go do buteleczki wyczyściła stanowisko i przygotowała następne składniki.
Jagoda jemioły, włos jednorożca, pawie pióra, serce elfa, sproszkowane rogi jelenia, kwiaty akacji i dzika róża. To były składniki które miały pomóc jej w stworzeniu czegoś o wiele trudniejszego, amortencji! Jej serce biło szybciej, gdy zapaliła ogień pod kociołkiem i wlała wodę. Gdy woda zaczęła bulgotać, z drżeniem rąk wrzuciła jagodę jemioły, obserwując, jak rozpuszcza się w płynie, uwalniając delikatny aromat. To był moment, w którym zaczynała czuć, jak eliksir nabiera mocy. Następnie dodała włos jednorożca, który zanurzył się w miksturze, nadając jej lekko srebrzysty połysk. Pawie pióra, pokrojone na drobne kawałki, dodała do kociołka, co nadało eliksirowi kolorową, mieniącą się strukturę. Z każdym krokiem czuła, jak rośnie jej ekscytacja. Rozdarła serce elfa na mniejsze fragmenty, dodając je do kociołka. Czuła że to lekka ironia dodawać rozdarte serce do eliksiru miłosnego jednak jeśli miał zadziałać potrzeba także nieco goryczy prawda? Mikstura zaczęła nabierać intensywności, a w powietrzu unosił się zapach przypominający paloną szałwię, po którym rozpoznawała że idzie jej dobrze. Wsypała sproszkowane rogi jelenia, obserwując, jak mikstura gęstnieje i nabiera głębszego koloru. Każdy składnik dodawał coś wyjątkowego, a ona z pasją i precyzją kontrolowała cały proces. Przygotowane wcześniej kwiaty akacji wrzuciła do eliksiru, nadając mu słodki, kuszący aromat. Na koniec dodała płatki dzikiej róży, które powoli opadały na powierzchnię mikstury, dodając jej ostateczną, romantyczną nutę. Delikatnie mieszała eliksir, czując, jak składniki łączą się w harmonijną całość. Zaciągnęła się pięknym zapachem lasu po deszczu wraz z nutą szałwii i cytrusów. Eliksir był gotowy a ona trzymając go w dłoniach, czuła dumę i satysfakcję. Wiedziała, że posiada narzędzie zdolne wzbudzić najgłębsze uczucia. Dzisiejszy wieczór był bardzo pracowity, miała bowiem jeszcze jeden eliksir do uwarzenia tego wieczora. Ćwiczenia były bardzo ważne! Oczyściła więc ponownie kociołek oraz stół by nie użyć przez przypadek resztek po amortencji.
Na stole postawiła zestaw nowych składników, jaja widłowęża, włos kelpi, ślina wili czystej krwi, kły węża oraz jagody jarzębiny które miała zamiar dodać dla próby chociaż odrobinę podbicia smaku eliksiru. Zapaliła ogień pod kociołkiem i wlała do niego wodę. Gdy woda zaczęła delikatnie bulgotać, wrzuciła rozbite jaja widłowęża. Które natychmiast zaczęły się mieszać z wodą, tworząc półprzezroczystą, mleczną substancję. Następnie dodała włos kelpi. Zanurzyła go delikatnie w miksturze, obserwując, jak woda wokół włosa zmienia kolor na lekko zielonkawy, przypominający głębiny jezior. Delikatnie mieszała eliksir drewnianą łyżką, zauważając, jak nabiera intensywności i jednolitej konsystencji. Kolejnym składnikiem była ślina wili czystej krwi. Ostrożnie wlała ją do kociołka, obserwując, jak eliksir zaczyna lekko iskrzyć, a w powietrzu unosi się delikatny, niemal hipnotyzujący zapach, który wypełnił całą pracownię. Ten składnik miał dla niej najwięcej sensu, bardzo niewielu czarodziejów było w stanie nie dać się omamić wili, ich aura była niesamowicie kusząca a słowa które wypływały z ich ust wydawały się słodkimi obietnicami. Potem przyszedł czas na kły węża. Starannie rozdrobniła je na drobne kawałki, używając moździerza i tłuczka. Dodała proszek do mikstury, obserwując, jak eliksir zaczyna gęstnieć i nabierać ciemniejszego, bardziej intensywnego koloru. Kontynuowała mieszanie, dbając o równomierne rozprowadzenie składników. Na koniec wrzuciła jagody jarzębiny. Każda jagoda natychmiast zaczęła uwalniać swoją esencję, barwiąc eliksir na ostateczny, kolor. Barwę beżowych łusek kobry królewskiej. Delikatnie mieszała miksturę, patrząc, jak składniki harmonijnie się łączą, tworząc gładką, jednolitą ciecz. Kiedy i ta mikstura została zakończona uśmiechnęła się przelewając ją do fiolki po czym oczyszczając stanowisko. To byłoby tyle na dziś! Mikstury i tak musiały odleżeć swoje, zwłaszcza amortencja która więcej będzie warta po dłuższym czasie.
Wisteria wkroczyła do pracowni z uśmiechem na twarzy. W końcu miała chwilę by zająć się czymś co naprawdę kochała. Składników może i nie miała za wiele jednak nadal mogła stworzyć z tego całkiem sporo. Może kiedyś uda jej się otworzyć własną hodowlę składników? Oh marzenia były czymś pięknym a tutaj trzeba było się brać do roboty!
Zapaliła ogień pod kociołkiem i dorzuciła parę palików drewna by płomień był mocny i stabilny, wlała do niego czystą wodę i poczekała, aż zacznie delikatnie bulgotać. Z najwyższą ostrożnością dodała skrzydełka elfa, obserwując, jak zanurzają się w wodzie i zaczynają wydzielać delikatny, eteryczny zapach. Przez trzydzieści minut kontrolowała temperaturę, starając się zachować wszystkie magiczne właściwości skrzydełek. Następnie wrzuciła do kociołka wpierw rozgniecione w moździerzu skrzeloziele. Chciała by roślina puściła swoje soki odrobinę szybciej dzięki czemu proces warzenia nie byłby tak długi. Roślina ta natychmiast zaczęła uwalniać swoje esencje, barwiąc wywar na głęboki, zielonkawy kolor. Gdy nadszedł czas, dodała dwa plastry posiekanego imbiru. Jego intensywny, korzenny zapach wypełnił pracownię, a wywar odrobinę zmienił kolor na bledszy. Obserwowała z fascynacją, jak mikstura zyskuje na mocy, gotując się przez kolejne dziesięć minut.
Kolejnym składnikiem były soczyste jeżyny, które obmyła po czym wrzuciła do kociołka takie jakie były. Ich ciemny sok szybko zmienił barwę wywaru na głęboki, fioletowy odcień. Mieszała eliksir, patrząc, jak składniki łączą się z zadowoleniem na twarzy. Kiedy uznała, że eliksir jest gotowy, zdjęła kociołek z ognia. Ostrożnie dolała 100 ml krwi jagnięcia, która zmieszała się z resztą składników, nadając wywarowi ostatnią, niezbędną esencję. Mieszając delikatnie, pozwoliła eliksirowi odpocząć, kiedy do niego wróciła w pracowni czuć było słodki zapach a sam wywar miał piękną błękitną barwę. Po przelaniu go do buteleczki wyczyściła stanowisko i przygotowała następne składniki.
Jagoda jemioły, włos jednorożca, pawie pióra, serce elfa, sproszkowane rogi jelenia, kwiaty akacji i dzika róża. To były składniki które miały pomóc jej w stworzeniu czegoś o wiele trudniejszego, amortencji! Jej serce biło szybciej, gdy zapaliła ogień pod kociołkiem i wlała wodę. Gdy woda zaczęła bulgotać, z drżeniem rąk wrzuciła jagodę jemioły, obserwując, jak rozpuszcza się w płynie, uwalniając delikatny aromat. To był moment, w którym zaczynała czuć, jak eliksir nabiera mocy. Następnie dodała włos jednorożca, który zanurzył się w miksturze, nadając jej lekko srebrzysty połysk. Pawie pióra, pokrojone na drobne kawałki, dodała do kociołka, co nadało eliksirowi kolorową, mieniącą się strukturę. Z każdym krokiem czuła, jak rośnie jej ekscytacja. Rozdarła serce elfa na mniejsze fragmenty, dodając je do kociołka. Czuła że to lekka ironia dodawać rozdarte serce do eliksiru miłosnego jednak jeśli miał zadziałać potrzeba także nieco goryczy prawda? Mikstura zaczęła nabierać intensywności, a w powietrzu unosił się zapach przypominający paloną szałwię, po którym rozpoznawała że idzie jej dobrze. Wsypała sproszkowane rogi jelenia, obserwując, jak mikstura gęstnieje i nabiera głębszego koloru. Każdy składnik dodawał coś wyjątkowego, a ona z pasją i precyzją kontrolowała cały proces. Przygotowane wcześniej kwiaty akacji wrzuciła do eliksiru, nadając mu słodki, kuszący aromat. Na koniec dodała płatki dzikiej róży, które powoli opadały na powierzchnię mikstury, dodając jej ostateczną, romantyczną nutę. Delikatnie mieszała eliksir, czując, jak składniki łączą się w harmonijną całość. Zaciągnęła się pięknym zapachem lasu po deszczu wraz z nutą szałwii i cytrusów. Eliksir był gotowy a ona trzymając go w dłoniach, czuła dumę i satysfakcję. Wiedziała, że posiada narzędzie zdolne wzbudzić najgłębsze uczucia. Dzisiejszy wieczór był bardzo pracowity, miała bowiem jeszcze jeden eliksir do uwarzenia tego wieczora. Ćwiczenia były bardzo ważne! Oczyściła więc ponownie kociołek oraz stół by nie użyć przez przypadek resztek po amortencji.
Na stole postawiła zestaw nowych składników, jaja widłowęża, włos kelpi, ślina wili czystej krwi, kły węża oraz jagody jarzębiny które miała zamiar dodać dla próby chociaż odrobinę podbicia smaku eliksiru. Zapaliła ogień pod kociołkiem i wlała do niego wodę. Gdy woda zaczęła delikatnie bulgotać, wrzuciła rozbite jaja widłowęża. Które natychmiast zaczęły się mieszać z wodą, tworząc półprzezroczystą, mleczną substancję. Następnie dodała włos kelpi. Zanurzyła go delikatnie w miksturze, obserwując, jak woda wokół włosa zmienia kolor na lekko zielonkawy, przypominający głębiny jezior. Delikatnie mieszała eliksir drewnianą łyżką, zauważając, jak nabiera intensywności i jednolitej konsystencji. Kolejnym składnikiem była ślina wili czystej krwi. Ostrożnie wlała ją do kociołka, obserwując, jak eliksir zaczyna lekko iskrzyć, a w powietrzu unosi się delikatny, niemal hipnotyzujący zapach, który wypełnił całą pracownię. Ten składnik miał dla niej najwięcej sensu, bardzo niewielu czarodziejów było w stanie nie dać się omamić wili, ich aura była niesamowicie kusząca a słowa które wypływały z ich ust wydawały się słodkimi obietnicami. Potem przyszedł czas na kły węża. Starannie rozdrobniła je na drobne kawałki, używając moździerza i tłuczka. Dodała proszek do mikstury, obserwując, jak eliksir zaczyna gęstnieć i nabierać ciemniejszego, bardziej intensywnego koloru. Kontynuowała mieszanie, dbając o równomierne rozprowadzenie składników. Na koniec wrzuciła jagody jarzębiny. Każda jagoda natychmiast zaczęła uwalniać swoją esencję, barwiąc eliksir na ostateczny, kolor. Barwę beżowych łusek kobry królewskiej. Delikatnie mieszała miksturę, patrząc, jak składniki harmonijnie się łączą, tworząc gładką, jednolitą ciecz. Kiedy i ta mikstura została zakończona uśmiechnęła się przelewając ją do fiolki po czym oczyszczając stanowisko. To byłoby tyle na dziś! Mikstury i tak musiały odleżeć swoje, zwłaszcza amortencja która więcej będzie warta po dłuższym czasie.
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź