Wydarzenia


Ekipa forum
Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach
AutorWiadomość
Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach [odnośnik]13.07.24 21:55
Zaczął się kolejny rok szkolny i Huxley wracała do Hogwartu z kwaśną miną. Jeszcze tylko dwa lata, powtarzała sobie podczas gdy wsiadała do pociągu, jechała i wysiadała na peronie. Nigdy nie była zbyt lubianą uczennicą, kiedy była młodsza czuła na sobie wzrok innych, wiedziała, że ją obgadują. Nigdy nie miała nowej szaty, nowych podręczników i po powrocie z wakacji wyglądała jak dzikus, który uciekł z zoo. Ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że gdy oni wracali do ciepłych domów i kochających rodzin - ona musiała radzić sobie sama. Z czasem to się zmieniło, z roku na rok zaczęła wyglądać i sama też zwróciła na to uwagę. Pojawiły się kobiece kształty, Rain również zaczęła dbać o to, aby nie wyglądać jak ten łobuziak, którym była, gdy po raz pierwszy przekroczyła mury Hogwartu. Nadal była wygadana, nadal gdy jej ktoś podskoczył, to potrafiła się bronić. Ale wszyscy już się na tyle do niej przyzwyczaili, że siedziała bardziej na uboczu już z własnej woli niż przymusu.
Końcówka piątej klasy okazała się łaskawa. Nawet udało jej się nawiązać jakieś znajomości, które o dziwo odżyły podczas imprezy powitalnej Slytherinu. Jej dom. Chociaż w ogóle nie czuła się w nim jak w domu. Pasowała tam jak pięść do oka, co tu dużo mówić. A ponoć Tiara Przydziałów praktycznie nigdy się nie myliła.
Impreza Slytherinu trwała w najlepsze, było jedzenie i picie. Można było grać w gargulki, większość dziewczyn plotkowało, ponieważ niczego nie zastąpi prawdziwa rozmowa, nawet codziennie wysyłane i odbierane listy. Młodsi chłopcy się wygłupiali biegając to tu, to tam. Ci starsi albo siedzieli i gadali, niektórzy grali rzucając do siebie piłki, a inni rzucali nieszkodliwe zaklęcia, na przykład Avis, wprawiając tym wszystkich w zachwyt. Rain siedziała obok, obserwując to wszystko uważnie i ze spokojem popijając pyszny poncz. Jeszcze wczoraj łaziła po ulicach portu, siedziała w dokach wśród pijanych marynarzy i zgryźliwych starych bab. A dzisiaj? Uchylała się tylko, gdy któryś z drugoroczniaków nie wychamował i biegł prosto w jej kierunku. Zawsze te pierwsze dni września i pierwsze dni wakacji były dla niej bardzo stresujące. Więc dla rozładowania emocji starała się skupić na rozmowie z dziewczętami, które z jakiegoś powodu chciały z nią rozmawiać. Chociaż to bardziej one mówiły, a ona słuchała. Nie miała zbyt dużo do opowiadania o swoich wakacjach. W końcu nigdzie nie była, nic nowego nie dostała, niczego fascynującego nie przeżyła.
Kiedy impreza się skończyła i wszyscy ślizgoni poszli już do łóżek, albo świętować dalej w pokoju wspólnym, ona została na błoniach. Ukryła się pomiędzy dużymi krzakami, a jednym ze starych drzew i leżała plecami oparta o trawę. Nikt nie zauważył, że nie wróciła z całą grupą do budynku. Jej nowe koleżanki stwierdził, że są zmęczone i idą spać, więc Huxley miała cały wieczór dla siebie. Wpatrywała się w niebo.
Tutaj, w Hogwarcie, idealnie było widać gwiazdy. Nie to co w Londynie, który spowity mgłą i kurzem, nie nadawał się do nocnych obserwacji. Czasami, gdy była dobra pogoda, a jej udało się wejść na dach jednego z budynków, była w stanie dostrzec Gwiazdę Polarną. Czasem parę planet lub innych gwiazd, co było zasługą lekcji astronomii. Ale niebo nad Hogwartem było inne niż w mieście. Głębsze. Ciekawsze. Cichsze. Spokojniejsze. W Londynie musiała uważać. Czy jej ktoś nie pogoni, czy nie spadnie na czyiś balkon. Musiała wytężać wzrok by cokolwiek na tym niebie dostrzec i jednocześnie osłaniać oczy od światła latarni. To było coś, czego faktycznie brakowało jej w Londynie. Kiedyś, jeszcze kilka lat temu, uważała Hogwart za zło konieczne. Za klatkę, w której była zamykana na dziewięć miesięcy i kazano jej przestrzegać wymyślnych zaklęć. Była jak smok zniewolony. A w jedyny sposób w jaki mogła sobie z tym poradzić, to przyjąć maskę obojętności i po prostu przeczekać. I żyć w Hogwarcie trochę na swoich własnych zasadach.
Nagle poruszyła się niespokojnie. Miała wrażenie, że słyszała jakiś odgłos. Tupnięcie, a potem trzask łamanej suchej gałęzi. Przyłożyła dłonie do ust, starała się nie oddychać i nie poruszyć, aby nie zwrócić uwagi osoby, która przechodziła. Zaklęła siarczyście w myślach. Naprawdę ostatnią rzeczą, której jej było teraz potrzeba, to dostanie szlabanu w pierwszym tygodniu września. Ale, może jeśli będzie cicho i będzie miała chociaż odrobinę szczęścia, to ten ktoś przejdzie obok i jej nie zauważy.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach [odnośnik]15.07.24 11:53
Może jak będę cicho i będę miał chociaż odrobinę szczęścia, to nikt nie zauważy, że wymknąłem się z zamku, żeby przewietrzyć głowę po zbyt dużej ilości ponczu. Jednocześnie robiłem zapewne tyle hałasu, że słyszały mnie centaury w Zakazanym Lesie po drugiej stronie zamku. Byłem pewien, że wcale nie piłem go aż tak dużo, bo był po pierwsze obrzydliwy w smaku, a po drugie byłem bardzo zajęty innymi czynnościami i znacznie przyjemniejszej formie niż moczenie dzioba, więc ktoś musiał czegoś dolać do wielkiej misy tego obowiązkowego na każdej imprezie napoju.
Och, to nie tak, że młodzi czarodzieje w Hogwarcie tylko imprezują i dobrze się bawią. Szkoła jest przeciwieństwem dobrej zabawy. Niemniej byliśmy młodymi czarodziejami. Potrzebowaliśmy chwili oddechu przed nowym rokiem szkolnym. A nasz opiekun domu... powiedzmy, że zdarzało mu się czasem przymknąć oko. Poza tym, hej! To tylko gra w gargulki na świeżym powietrzu, któż się mógł tego czepiać? A czego oczy nie widziały...
- Ja pierdolę! - jęknąłem, potykając się nagle o coś i lądując na ziemi. W głowie mi zaszumiało, gdy uderzyłem czołem o coś wyjątkowo twardego, co mogło być korzeniem albo kamiennym trollem i miałem ogromną nadzieję, że było to jednak to pierwsze. Na moment mnie oszołomiło i chociaż podniosłem się na kolana i rozejrzałem dookoła, z trudem rozpoznawałem otoczenie. Mój wzrok padł na jakiś rozmazany kształt, który był dziwnie znajomy.
- O, Rain? - zapytałem, strzelając i próbując dopisać kształt do twarzy. - Zabłądziłem do dormitorium dziewcząt? - zdziwiłem się, widząc jak leży na plecach, zapewne ułożona już do snu. Mrugnąłem jednak kilkukrotnie, bo coś mi nie pasowało. Podczas mojej ostatniej wizyty w dziewczęcym dormitorium (co prawda przed wakacjami, ale jednak), nie widziałem w nim trawy, ani krzewów, ani drzew. Pomacałem dłonią czoło; pozostała sucha, więc przynajmniej nie rozciąłem sobie głowy. Co nie zmieniało faktu, że bolała jak cholera. Wciąż mi się w niej kręciło, położyłem się więc ostrożnie na ziemi i przekręciłem na plecy, sapiąc z wysiłkiem, jakbym przebiegł maraton. - Chyba umrę – jęknąłem z zamkniętymi oczami, masując powoli czoło. Będę miał siniaka jak nic. Moje piękno doznało poważnego urazu i to pierwszego dnia szkoły! Pielęgniarka, wezwijcie medyków!
Powoli dochodziłem do siebie, próbując zignorować pulsujący ból w czaszce. Wiedziałem, że jeśli skupię się na czymś innym, mój mózg przestanie nawoływać, jak bardzo boli mnie głowa i zajmie się analizowaniem otoczenia. Nieśpiesznie otworzyłem najpierw jedno oko, a potem drugie, centrując spojrzenie na dziewczynie znajdującej się obok. Nie widziałem jej w czasie całego wieczoru, ale powiedzmy sobie szczerze, byłem dość zajęty. Na błoniach był jednak cały nasz dom, więc i Rain musiała się gdzieś zabunkrować. Dziwna dziewczyna, której talent w zaklęciach pomógł mi w ostatniej klasie okazała się nie taka dziwna, gdy tylko wydłubałem kawałek jej skorupy i zacząłem z nią rozmawiać o czymś więcej niż esej na kolejną lekcję. Nawet jej pochodzenie nie było znaczącą przeszkodą w naszych relacjach, chociaż dziwiło mnie, że Tiara przydzieliła ją właśnie do Slyherinu. Nigdy jednak o to nie zapytałem; mieszanka krwi miała w sobie magię, której być może nie dostrzegaliśmy, a co widziała magiczna czapka.
- Dlaczego nie wróciłaś ze wszystkimi do zamku? - zapytałem po minucie albo godzinie walki z bólem. Pulsowanie przycichło i mogłem składać w miarę logiczne zdania. Nie ruszałem się jednak z ziemi; było niewygodnie i chłodno, moja koszula zapewne już dawno ubrudziła się trawą i nadawała się tylko do wyrzucenia, ale przynajmniej miałem stąd dobry widok na niebo i głowa leżała nieruchomo. - Och! - przeraziłem się nagle, że przerwałem jej coś ważnego. - Umówiłaś się z kimś? - nie odwróciłem się w jej stronę, aby się nie ruszać, ale zezowałem w jej kierunku, próbując dostrzec cokolwiek w półmroku.
Harland Parkinson
Harland Parkinson
Zawód : Uzdrowiciel, drugi syn
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 6 +2
UZDRAWIANIE : 19 +2
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12391-harland-dunstan-parkinson#381407 https://www.morsmordre.net/t12425-dior#382440 https://www.morsmordre.net/t12445-harland-parkinson#382735 https://www.morsmordre.net/f170-gloucestershire-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t12451-skrytka-bankowa-nr-2651 https://www.morsmordre.net/t12439-harland-parkinson#382675
Re: Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach [odnośnik]23.07.24 19:51
Huxley aż podskoczyła, słysząc przekleństwo. Ale z drugiej strony trochę odetchnęła z ulgą. Przecież żaden prefekt by nie przeklną pod nosem. Ten, kto się zbliżał, robił pełno hałasu, co utwierdziło młodą Rain w przekonaniu, że nie ma nikogo dorosłego w okolicy. Ponieważ prędzej zgarnęliby osobę, która robi raban na pół błoni niż ją, ukrytą pomiędzy drzewami i krzewami. Ta osoba padła na ziemię praktycznie przed, nią uderzając głową o wystający korzeń. Patrzyła się na chłopaka ze zdziwieniem, jej przyzwyczajony do ciemności wzrok szybko rozpoznał, z kim miała do czynienia. Zazwyczaj z dziwnym zdziwieniem przyjmowała do wiadomości, że ci wszyscy dobrze wychowani uczniowie, szlachetnie urodzone panienki, a przede wszystkim, arystokraccy chłopcy mają więcej za uszami niż ona sama. Również potrafią złamać regulamin i wyjść w nocy na błonie, potrafią chować się w skrytce na miotły z dziewczynami czy wchodzić do damskich dormitoriów. Przecież sama na własne oczy, nie raz i nie dwa, widziała ich przechadzających się po korytarzach i zaglądających do damskich pokoi. Ale to ona łapała szlabany, nie oni.
- Harland! – szepnęła. – Nic ci nie jest? Jesteś na błoniach, nie w dormitorium – dodała tak bardzo oczywistym tonem, jakby bardziej oczywiste już być nie mogło.
Nie uniosła się z ziemi początkowo zbyt wystraszona, że zobaczy ją ktoś niepowołany. Ale gdy Parkinson sobie tu hałasował i wystawał głową nad krzakiem i nikt do nich od razu nie przyszedł, uniosła się i podparła na ramionach. Utkwiła w nim swoje spojrzenie i uśmiechnęła rozbawiona, słysząc to jęknięcie o umieraniu. Byli w jednym wieku, w jednej klasie. Siedzieli razem na zaklęciach i Huxley, gdyby nie to, że bardzo lubi te zajęcia, miałaby wielki problem, żeby się na nich skupić. Harland był przystojny, miał ciemne oczy i ciemne włosy, zawsze był dobrze ubrany i co roku miał nową szatę. Kiedyś z nią usiadł na zajęciach, Rain pomogła mu w zeszłym roku z zaliczeniem przedmiotu i nawet rozmawiali ze sobą i bardziej błahych tematach niż tylko nauka zaklęć. Taki Parkinson, z pokolenia na pokolenie pewnie Ślizgon, bogaty, dostojny. Co reprezentowała sobą Hux, że taka bidulka o brudnej krwi znalazła się między nimi?
- Nie umrzesz, nic ci nie jest. Ale możesz mieć siniaka i będziesz musiał się tłumaczyć – dodała z lekko brzmiącym w głosie, rozbawieniem.
Mijały minuty, kiedy chłopak tak leżał prawie nieruchomo, co jakiś czas sprawdzał tylko, czy na pewno mu krew z głowy nie leci. A Rain obserwowała go uważnie, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak to uderzenie było groźniejsze, niż się wydawało. Mniej zabawne niż faktycznie było.
- Eeee – zawiesiła się na chwilę na pytaniu. – Wiesz, ja… - ale nie dokończyła, bo Harland szybko dopowiedział sobie drugą część. Z kimś była umówiona. Przekręciła głowę w zdumieniu, a potem roześmiała się, trochę zbyt głośno niż by tego chciała, więc stłumiła to, przykładając dłoń do ust. – Tak, taaaaak! Tak, no tak, przecież z tobą. Nie pamiętasz? Jeju Harland, te uderzenie chyba faktycznie było poważne…
Próbowała się nie śmiać. Ale jej nie wychodziło. Więc podśmiechując się pod nosem, wróciła do leżenia na trawie. O tyle dobrze, że ona mogła obracać głowę, więc co jakiś czas zerkała w jego kierunku. Miała nadzieję, że się nie obrazi za ten niewinny żarci? Dziwny miała humor, z jednej strony taki melancholijny, a z drugiej w sumie całkiem dobry. Może stąd ta chęć do żartowania?
- Powinnam się obrazić. Zapomniałeś o mnie – rzuciła głosem takim, jakim dorosłe kobiety mówiły do mężczyzn, którzy obiecali przyjść, ale upili się w pubie i nie dotarli. Teatralnym, w końcu udawała oburzenie i jednocześnie kokieteryjnym.
Dziwną mieli tę relację. Czy inni chłopcy, z innych szlacheckich rodów, też w gruncie rzeczy byli tacy… normalni? Czy to Parkinson był po prostu wyjątkiem?


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach [odnośnik]24.07.24 17:56
Leżenie na trawie było bardzo przyjemne. Trawa niczego ode mnie nie chciała, nie wymaga rozmowy, robienia prac domowych ani odpisywania na listy od matki dwa razy w tygodniu. Trawa po prostu rozumiała, że potrzebuję teraz spokoju, stabilności i może jakiegoś eliksiru na ból głowy, który pomógłby zarówno po uderzeniu, jak i po tym świństwie zwanym ponczem. Bradford niechybnie by mnie wyśmiał (był Gryfonem, oni na bank nie znali pojęcia dobrej zabawy), gdyby zobaczył mnie w tym stanie, ale na moje szczęście poszedł precz z Hogwartu już kilka lat temu.
Nie mogłem jednak sobie tak po prostu leżeć, nie po słowach, które wdarły się gwałtownie do mojej świadomości i sprawiły, że musiałem zmarszczyć czoło, co z kolei wywołało kolejną falę bólu. Okej, nie marszczyć czoła, zapamiętałem na przyszłość. Łypnąłem na Rain z boku, próbując zgadnąć, czy sobie żartowała (świadczył o tym jej niezbyt dobrze ukrywany chichot), czy mówiła całkiem poważnie (świadczył o tym fakt, iż rzeczywiście byłem w stanie umówić się z nią w takim miejscu). Milczałem przed kilka sekund.
- Nigdy bym o tobie nie zapomniał – zaprotestowałem, gdy wybrałem opcję numer dwa. Jasne, umówiłem się z nią, zaakceptowane. W sumie była całkiem ładna, tylko ta dzikość tworzyła wokół niej otoczkę nieprzystępnej, więc nie wydawało mi się to aż tak nielogiczne. Co więcej, było to wręcz nazbyt logiczne, w końcu jako dobrze wychowany młodzieniec powinienem się jej odwdzięczyć za pomoc w ubiegłym roku. Tylko dlaczego w głowie miałem pustkę? - To ten poncz... - mrugnąłem kilka razy, żeby uspokoić wirującą karuzelę przed oczami. Odwróciłem się bardzo ostrożnie w jej stronę. Nie czułem uwierającej ziemi, ani bijącego od niej chłodu. W zasadzie było całkiem przyjemne tak beztrosko leżeć i patrzeć na Rain. To znaczy na gwiazdy, bo wcale się nie gapiłem na Rain.
- Jak nastawienie przed nowym rokiem szkolnym? - zapytałem, chcąc zmienić temat i odwrócić uwagę od mojej gafy. Wiele razy słyszałem, że w Hogwarcie przełomowa jest szósta klasa; moment dosłownego przejścia między dziecięcymi wręcz SUMami, które miały nas ukształtować na kolejne dwa lata, a przygotowaniem do OWUTEMów, które z kolei miały wskazać drogę naszej kariery. Ostatni rok, wedle moich starszych znajomych, był jedynie formalnością i zakuwaniem do upadłego. Cóż, miałem całą szóstą klasę, aby się do tego nastawić psychicznie. Póki co nawet nie zastanawiałem się na poważnie, co chciałem robić po zakończeniu Hogwartu. Byłem Parkinsonem, zawsze mogłem pracować w rodzinnym biznesie albo po prostu... być arystokratą. W przypadku Rain sytuacja chyba nie klarowała się w aż tak jasnych barwach. - Wiem, że to dość wcześnie, ale myślałaś o swojej przyszłości? Ponoć jeśli w szóstej klasie nie przyłoży się do nauki, Slughorn w siódmej okazuje się wyjątkowo upierdliwy dla takiego nieszczęśnika – westchnąłem, bo choć sam nie miałem z eliksirami żadnych problemów, wolałem spędzić siódmą klasę w miarę spokojnie, a nie na ciągłym czuwaniu, czy nasz opiekun nie postanowi nagle sprawdzić mojej wiedzy. - Wiesz już, co chcesz robić po Hogwarcie? - dociekałem, znów odwracając twarz w jej stronę. - Pytałem Marry, ale tylko się zaśmiała i powiedziała, że zacznie w końcu szukać bogatego męża. - Podrapałem się po nosie i strąciłem wędrującą po nim mrówkę, a przynajmniej miałem nadzieję, że to była mrówka.
Harland Parkinson
Harland Parkinson
Zawód : Uzdrowiciel, drugi syn
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 6 +2
UZDRAWIANIE : 19 +2
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12391-harland-dunstan-parkinson#381407 https://www.morsmordre.net/t12425-dior#382440 https://www.morsmordre.net/t12445-harland-parkinson#382735 https://www.morsmordre.net/f170-gloucestershire-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t12451-skrytka-bankowa-nr-2651 https://www.morsmordre.net/t12439-harland-parkinson#382675
Wrzesień 1944 | Wieczór na błoniach
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach