Caradog Blishwick
AutorWiadomość
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
Wartość żywotności postaci: 205
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 166 - 184 |
71-80% | brak | -10 | 145 - 165 |
61-70% | brak | -15 | 125 - 144 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 104 - 124 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 84 - 103 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 63 - 83 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 43 - 62 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 42 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Nazwa 1
(pole opcjonalne - możesz je usunać)
Nazwa 2
(pole opcjonalne - możesz je usunąć)
▲ Tablica
POGADAJMY O DRAGACH
albo o ognistej,
o dręczących nas plagach
przy wódce czystej.
Pogadajmy o czymkolwiek,
w mroku i nad ranem,
wypełnijmy wspólnym słowem
noce nieprzespane.
I bez końca rozmawiajmy,
póki trwają nasze dni.
A gdy koniec się wydarzy,
niech się nam rozmowa śni.
albo o ognistej,
o dręczących nas plagach
przy wódce czystej.
Pogadajmy o czymkolwiek,
w mroku i nad ranem,
wypełnijmy wspólnym słowem
noce nieprzespane.
I bez końca rozmawiajmy,
póki trwają nasze dni.
A gdy koniec się wydarzy,
niech się nam rozmowa śni.
Nulla rosa sine spine
Zbierałem kwiatów naręcza na łące,
Dalie, Anemony, Bzy i Stokrotki.
Układałem je w bukiet na ręce,
wypełniał mi zmysły ich zapach słodki.
Aż przeszedł mnie dreszcz nagły,
Ciało całe zatrzęsło się w bólu.
Upuściłem bukiet z kwiatów białych.
Rozsypał się u nóg mych na polu.
Co mnie ukłuło? Czyżby to oset?
Zbłąkany jeden pomiędzy kwiatami,
Zdradzieckim podstępem podszedł
Ukąsić mnie w palec ostrymi kolcami?
A może trzmiel to, co zbierał pyłek,
Pomiędzy płatkami niezauważony,
Złapany nagle w nieszczęsną godzinę,
Z żądłem rzucił się do obrony?
U mych stóp kwiaty i wielka kałuża,
Szkarłat jej rośnie coraz to dalej.
A w samym jej środku samotna róża
Pąki wypuszcza z łodygi małe.
Od kiedy różo, rośniesz na łące?
Nie zapytałem, bo głos mi zamarł.
Z nieba pobłażliwie mrugało słońce,
W milczeniu śledząc życia mój dramat.
Oto i róża wśród kwiatów polnych,
W bukiet niewinny się zakradła.
Czerwony jej pąk lśni teraz wonny,
Choć kiedym ją zbierał, wciąż była biała.
Zrozpaczony wołam i szukam Bzów.
Dalie przepadły również na zawsze.
Nie ma Stokrotek i Anemonów.
Tylko róże obracają się do mnie opasłe.
Spojrzałem na swoją bladą dłoń.
Padłem rażony rozkładając ręce.
A róże pojone moją krwią,
Wzrastały dumnie w powietrze.
Zbierałem kwiatów naręcza na łące,
Dalie, Anemony, Bzy i Stokrotki.
Układałem je w bukiet na ręce,
wypełniał mi zmysły ich zapach słodki.
Aż przeszedł mnie dreszcz nagły,
Ciało całe zatrzęsło się w bólu.
Upuściłem bukiet z kwiatów białych.
Rozsypał się u nóg mych na polu.
Co mnie ukłuło? Czyżby to oset?
Zbłąkany jeden pomiędzy kwiatami,
Zdradzieckim podstępem podszedł
Ukąsić mnie w palec ostrymi kolcami?
A może trzmiel to, co zbierał pyłek,
Pomiędzy płatkami niezauważony,
Złapany nagle w nieszczęsną godzinę,
Z żądłem rzucił się do obrony?
U mych stóp kwiaty i wielka kałuża,
Szkarłat jej rośnie coraz to dalej.
A w samym jej środku samotna róża
Pąki wypuszcza z łodygi małe.
Od kiedy różo, rośniesz na łące?
Nie zapytałem, bo głos mi zamarł.
Z nieba pobłażliwie mrugało słońce,
W milczeniu śledząc życia mój dramat.
Oto i róża wśród kwiatów polnych,
W bukiet niewinny się zakradła.
Czerwony jej pąk lśni teraz wonny,
Choć kiedym ją zbierał, wciąż była biała.
Zrozpaczony wołam i szukam Bzów.
Dalie przepadły również na zawsze.
Nie ma Stokrotek i Anemonów.
Tylko róże obracają się do mnie opasłe.
Spojrzałem na swoją bladą dłoń.
Padłem rażony rozkładając ręce.
A róże pojone moją krwią,
Wzrastały dumnie w powietrze.
WEZWANIE
Spłynęła Tamiza szkarłatem niewinnych i ślepych.
A my przespaliśmy zaszyci w milczenie,
kiedy świat podzielił się na lepszych,
na gorszych, na ludzi i na ich cienie.
Przywdzialiśmy maski obojętności,
udając, że nie każda krew jest czerwona,
aż maski powoli wrosły nam w kości.
Zarosły bielmem na naszych oczach.
Gdy świat chwiał się w posadach,
a niebo roniło łzy z kamienia,
my trwaliśmy przy starych kłamstwach,
świat pozostawiając na łasce cienia.
Zostawiliśmy bezbronnych śmierci,
która sięga po coraz to więcej,
po zagubione jak we mgle dzieci,
co niezgrabnie wyciągają naprzód ręce.
Świat drży w gorączce i jęczy w agonii.
Mijają sceny tragedii i akt gna za aktem.
Ukryci w naszej cichej monotonii,
sprzedaliśmy dusze za kataraktę.
A mój duch od zawsze pragnął wolności.
Jak gryf szybować marzył w przestworzach!
W słońcu się pławić, uciekać ciemności.
Kroczyć po życiach, nie po ich końcach.
Więc wołam do ofiar i do skrzywdzonych:
Obudźcie się, zdejmijcie z oczu bielmo.
Stańcie na szczytach ciszą zniszczonych,
ruszcie ze mną na przeciw cieniom!
Ostatni raz niech zadrży świat.
Tamizą niech płynie mój bystry gniew.
Zdejmijcie maski! Oto ja, sędzia wasz i kat.
Przybyłem sprawdzać jak czerwona jest krew.
Spłynęła Tamiza szkarłatem niewinnych i ślepych.
A my przespaliśmy zaszyci w milczenie,
kiedy świat podzielił się na lepszych,
na gorszych, na ludzi i na ich cienie.
Przywdzialiśmy maski obojętności,
udając, że nie każda krew jest czerwona,
aż maski powoli wrosły nam w kości.
Zarosły bielmem na naszych oczach.
Gdy świat chwiał się w posadach,
a niebo roniło łzy z kamienia,
my trwaliśmy przy starych kłamstwach,
świat pozostawiając na łasce cienia.
Zostawiliśmy bezbronnych śmierci,
która sięga po coraz to więcej,
po zagubione jak we mgle dzieci,
co niezgrabnie wyciągają naprzód ręce.
Świat drży w gorączce i jęczy w agonii.
Mijają sceny tragedii i akt gna za aktem.
Ukryci w naszej cichej monotonii,
sprzedaliśmy dusze za kataraktę.
A mój duch od zawsze pragnął wolności.
Jak gryf szybować marzył w przestworzach!
W słońcu się pławić, uciekać ciemności.
Kroczyć po życiach, nie po ich końcach.
Więc wołam do ofiar i do skrzywdzonych:
Obudźcie się, zdejmijcie z oczu bielmo.
Stańcie na szczytach ciszą zniszczonych,
ruszcie ze mną na przeciw cieniom!
Ostatni raz niech zadrży świat.
Tamizą niech płynie mój bystry gniew.
Zdejmijcie maski! Oto ja, sędzia wasz i kat.
Przybyłem sprawdzać jak czerwona jest krew.
TYTUŁ
TREŚĆ
TREŚĆ
- do dodania:
- Kod:
<style> .cecil1 {color:#6A6F85!important} .notcal a, .notcal a:visited, .notcal a:hover, .notcal a:active {color: #6A6F85 !important;} .iko6{filter: grayscale(75%);}
- do dodania 2:
- Kod:
<div class="cecil2"><div class="notop">[color=#565C70]TYTUŁ[/color] TREŚĆ</div><div class="notop">[color=#565C70]TYTUŁ[/color]
TREŚĆ</div></div>
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dream no small dreamsfor they have no power to move the hearts of men.
Ostatnio zmieniony przez Caradog Blishwick dnia 03.09.24 23:25, w całości zmieniany 18 razy
Caradog Blishwick
Zawód : poeta, dziennikarz, buntownik
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
OPCM : 15 +1
UROKI : 10 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sny i retrospekcje
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dream no small dreamsfor they have no power to move the hearts of men.
Ostatnio zmieniony przez Caradog Blishwick dnia 24.08.24 17:06, w całości zmieniany 2 razy
Caradog Blishwick
Zawód : poeta, dziennikarz, buntownik
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
OPCM : 15 +1
UROKI : 10 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
13.08 58' popołudnie | Maisie | Wianki na Festiwalu
Niemniej, w chwili czegoś, czego nie można nazwać trzeźwością, ale może chociaż niższym stopniem upojenia, zaczął rozglądać się za właścicielką wianka, który trzymał.
28.09 58' popołudnie | Harland | Broadway Tower
- Masz może lordzie upatrzony rodzaj wiersza? Sonet, stroficzny, wolny? - Dodał jeszcze próbując podejść profesjonalnie do zadania. Ale jeśli dla uszu Harlanda zabrzmiało to tak samo jak dla jego, to chyba jednak lepiej jakby milczał. Na złość samemu sobie dodał więc - albo stychiczny?
1.10 58' popołudnie | Marysia | Knajpa morderców
Wdycham rzeczy, które mówisz. zamrożone słowa palą moje płuca gdy kolana sięgają ziemi. Jestem niesamowicie zmęczony.
1.10 58' wieczór | Marysia | Dach nad Kamienicą
Spojrzałem na swoją bladą dłoń. Padłem rażony rozkładając ręce. A róże pojone moją krwią, Wzrastały dumnie w powietrze.
8.10 58' popołudnie | Marcel, Maisie | Most Demimozów
Kupowanie narkotyków, może nie było tak łatwe jak przedstawiali to w Hogwarcie (żadni szemrani alchemicy nie stali na każdym rogu wciskając naiwnym przechodniom tajemnicze substancje), ale było też dużo łatwiejsze niż początkowo mu się wydawało.
20.10 58' poranek | Neala | Antykwariat "Nić Ariadny"
POGADAJMY O DRAGACH albo o ognistej, o dręczących nas plagach przy wódce czystej.
24.10 58' popołudnie | Jim | Pod Raptuśnikiem
- wmawiem ss maceEem - na wszelki wypadek, jakby ktoś mógł przejrzeć jego dłoń, nie poruszał też ustami. - Toooyłem to posieeheho miiisersa mahii.
25.10 58' wieczór | Zakonnicy | Królicza Łapka
Jakby w odpowiedzi, Cecil usłyszał najpiękniejszy śpiew, jakiego doświadczył w życiu. Emocje kotłujące się w nim z powodu nienapisanego wiersza były niczym w porównaniu z tymi, które zalały go w odpowiedzi na niemożliwą do opisania pieśń. I po raz pierwszy w swoim życiu, poeta uwierzył, że istnieją rzeczy, którym lepiej nie szukać odpowiednich słów.
27.10 58' popołudnie | Romy | Wiśniowy Sad
ylko że zamiast tracić z oczu drogę w polu, Cecil gubił się teraz w wielkim świecie. I jego ogrom sprawiał, że czuł się jeszcze mniejszy. - Jak... - musiał przełknąć, żeby przez zaciśnięte gardło przedarły się słowa - jak ty się czujesz? Jak nie gubisz siebie w całym tym wielkim chaosie?
30.10 58' wieczór | Yulia | Ulica Zapomnianych Córek
– Chodź – pociągnęła go za ramię, chcąc oderwać od prowadzonej rozmowy z nieznanym jej Chińczykiem – zbliża się godzina duchów, nie będzie lepszej okazji
31.10 58' wieczór | Marcel, Jim | Zaczarowany Młyn
Zagęgał donośnie próbując przekazać chłopakom wyrazy wsparcia i groźbę, że jak stracą jego różdżkę to ich zadziobie, a potem poleciał by zająć swój dziób czymś bardziej pożytecznym i złapać w niego świecę.
20.11 58' popołudnie | James, Marcel | Sherwood
Skinieniem głowy potwierdził przyjęcie zadania. Nic prostszego. Przewrócić drzewo. Nie musiał nawet machać siekierą, miał przecież różdżkę.
Dream no small dreamsfor they have no power to move the hearts of men.
Caradog Blishwick
Zawód : poeta, dziennikarz, buntownik
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
OPCM : 15 +1
UROKI : 10 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Caradog Blishwick
Szybka odpowiedź